#festiwal

0
66
zakar

🤣 miejscowi dreskowie będą pokazywać nowości w kategoriach pobicia i haracze, drobna dilerka a gwiazda będzie prowadziła wykład na temat "ostateczne rozstrzygnięcie problemu ze kim być: Wisła czy Cracovia"

jakibytulogin

@zakar takich atrakcji nie będzie. Zobaczymy, jak w przyszłorocznej edycji

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

A może tak po ludzku - chcecie wiedzieć jak wygląda dzień festiwalowicza Nowe Horyzonty?

#kino #festiwal #nowehoryzonty #filmy #wroclaw


W tym przypadku będzie to mój dzień, choć wiem, że nie każdy "karnetowicz" tak ogarnia festiwal filmowy Nowe Horyzonty we Wrocławiu, uff, poszły dane o festiwalu do wiadomości dla zainteresowanych, więc teraz lecimy z rozkładem dnia!


8.20 - budzik, jazda do toalety, opłukać mordę, szybko wrócić do pokoju bo o 8.30 start rezerwacji dla karnetowiczów!

8.29 - z telefonem przy ryju, trzeba się wklikać na filmy (rezerwacja online dla karnetowiczów), ja jako HARDcore aż na full pakiet, czyli 5 filmów na kolejny dzień (następny - rezerwuje się na dzień kolejny).

8.31 - jęki rozpaczy jeśli nie udało się na coś wklikać (napisałabym, że opcjonalne ale na 25. edycji festiwalu NH było naprawdę sporo ludzi i czasem te środkowe bloki filmowe były wyczyszczone do zera - warto więc zawsze mieć plan B)

8.40 - prysznic, outfit na kolejny dzień kinowego cierpienia

9.00 - kawka i śniadanie

9.30-10 - spacerek do kina (w moim przypadku zawsze mamy hostel wynajęty tak blisko, że samo przejście do kina zajmuje minutę). No chyba, że pierwszy seans w DCFie, to jednak spacerek już zajmuje z kwadrans.

9.45 - 10.15 - pierwszy film tego dnia, na świeżo, moja ulubiona pora do oglądania filmów (nie łażę wieczorami po Arsenałach czy knajpach, choć kładę się późno, ale bez alko żadnego i po porannym rytuale czuję się gotowa na każdy film!)

między 12-13 - albo na kolejny seans, albo na jakieś żarcie, jeśli śniadanie nie siadło

12.45 - 13.15 - drugi film

między 15-16 - obiad must be done! Chyba, że krótka przerwa, to po byle gówno do Żabki, a obiad zostawiam na dłuższą przerwę między seansami

15.45 - 16.15 - trzeci film, tu zaczyna się dramat, szczególnie jeśli wpadł pełnoprawny obiad w przerwie. Oczyska się przymykają, ciężko się siedzi, zaczynają się ciężary psychiczno-fizyczne. Wypracowałam metodę tzw. "marynarskiej drzemki". Najlepiej jak jeszcze akcja filmu się nie rozkręciła - przymknąć oczy i udać się na 2-5 minutową drzemkę. Zazwyczaj po takiej drzemce, po paru minutach od otworzenia oczu, jestem świeża jak na porannym seansie. Ale przyznam się, że raz przespałam cały film! Ale to było dawno i nieprawda I film był swoją drogą - taki sobie.

między 18 - 19 - kawa/ małe piwo/ (najlepiej bezalko)/ inne uzupełnianie napojów, spóźniony obiad, siedzenie ze znajomkami w holu, słuchanie audiobooka w kolejce na oblegany seans.

18.45 - 19.15 - czwarty film. Trudności fizyczne wciąż dolegają, najlepszą odrutką na niedole losu ciała festiwalowicza jest dobry film. Więc jeśli film dobry - to focus dobry - nie kręcę się zbolała, nic mnie nie dekoncentruje (ej, typie w 4. rzędzie, po seansie napiszesz do ziomka smsa!).

między 21-22 - może szybkie zakupy we frogu? wizyta w hostelu, piwka i jogurty do lodówki i profilaktycznie siku (kolejki w damskich kiblach w kinie to dla cierpliwych dam, ja jestem cierpliwa, ale czasem serio szybciej wrócić do hostelu załatwić takie rzeczy)

21.45-221.15 - ostatni, piąty seans. Jeśli to akurat dział "nocne szaleństwo" i nie pilnujecie procentów - piwko obowiązkowe (w moim przypadku w tym roku tylko raz wzięłam browca na piąty seans). Ciekawa tradycja, że nawet już nie chodzi o cykl "nocne szaleństwo", ale ogólnie się przyjęło, że na piątym seansie cała widownia otwiera browarsy/cole czy inne i słychać tylko "pssstttt!" i śmiech widzów. Taki zwyczaj, nie ma co się obruszać.

23.30 - po północy - powrót do hostelu, uff jak blisko, no chyba, że popitalasz z DCF to nie tak blisko. Posiadówa z kumpelą, obgadanie filmów, wypicie piwek z lodówczeki, zjaranie blancik.... zwapowanie medicala, dyskusje itp.

2 w nocy - spać, czy się chce czy nie! Druga w nocy to graniczna godzina. Ale z kumpelą akceptujemy taki styl życia na festiwalu.


I tak od nowa, każdy kolejny dzień, aż do końca. Dosłownie KINOKOŁCHOZ - bycie hardkorem na festiwalu to ciężka robota, 5 seansów dziennie. Kiedyś jeszcze odpuszczałam z dwa wieczory w ciągu festiwalu i szłam do znajomych albo na jakiś festiwalowy set/koncert. Teraz jednak jestem "chytra baba" na filmy, i takie rzeczy nie dla mnie. Chwile rozrywki właśnie wypełniają te niecałe dwie godzinki w hostelu z koleżanką, z którą co roku spotykamy się na NH.


W tym roku odpuściłam 3 filmy. Dwa filmy w pierwszy dzień festiwalu, bo zaraz po rozpakowaniu się w hostelu pojechałam do starych znajomych z Wrocka, by się spotkać i pogadać. I jeden film poranny odpuściłam w środku festiwalu, bo chciałam choć jeden raz funkcjonować jak człowiek, pospać te dwie godziny więcej itp. Ale też (szczerze mówiąc jako chytra baba na filmy), odpuściłam bo nic dla mnie nie było akurat w tym porannym bloku interesującego.


Co jeszcze?


Kolejki. Kolejki na najbardziej oblegane seanse. Na festiwalu nie ma miejscówek, więc miejsce w sali zajmujesz sobie sama. Kiedyś psioczyłam na to kolejkowanie, ale ogólnie, co za różnica dla mnie czy czekam te 15 minut przed wpuszczaniem na salę słuchając książki (bo akurat nikogo znajomego nie widzę na piętrze by zagadać) czy siedząc gdzieś obok czy już w kolejce.

Wyznam tu, że największe kolejki są do sali nr 1 na parterze, i jeśli wchodzę do holu, a kolejka już sięga pierwszego piętra, a ja nie chcę siedzieć w dwóch pierwszych rzędach, to się po prostu wpierdalam do kolejki, staję przy losowej personie, i tak wszyscy dookoła gapią się w telefony - protip! najlepiej to robić gdzieś w dziesięć metrów od początku kolejki, bo na początku zawsze cię wyłapie jakiś "strażnik texasu vide pani tu nie stała"). O kolejkach do damskiego kibla nie będę mówić, ale ogólnie coś się ruszyło w tym roku i laski przestały przesiadywać w kiblach by przemyśleć pół życia i idzie to wbrew pozorom całkiem szybko.


Żarcie. W okolicy kina NH miejscówek do żarełka dobrego jest masa. Od siebie polecam knajpę indyjską nieopodal, Pochlebną, Szynkarnię i Woosabi. W samym kinie też można coś zamówić, lub kupić taką większą kanapkę. Koło DCF jest Fala z wrapami, gruzińska piekarnia albo Marche - nakładasz co chcesz i jesz.


Ludzie. Trochę ubolewam, ale w tym roku paradoksalnie na festiwalu było tak dużo ludzi, że nie udało mi się tym razem zaliczyć jakiś ciekawych przypadkowych dyskusji czy spotkać "jednorazowych" przyjaciół. Na szczęście mam swoją stałą ekipę, więc często się spotykaliśmy a to w przed salami, a to na tym samym filmie i można było pogadać.


Co jeszcze? Nie pytaj nigdy hardkorowca co dzisiaj oglądał! On sam tego nie wie Oczywiście szum filmowy jest bardzo intensywny i nawet pytanie "na czym teraz byłaś?" może załamać szare komórki. Ale po krótkim czasie i szoku pamięć wraca.


Znani ludzie filmu. Podejrzewam, że dla wielu taki Radu Jude, który przed seansem zaprasza na swój film to nic nie mówi i nie robi wrażenia. Ale np. rok temu z bliska mijałam Marcina Dorocińskiego, co ciekawe kolejka do zrobienia sobie z nim zdjęcia lub po autograf, była 100 razy mniejsza niż do damskiego kibla!


To tyle. Gdyby ktoś miał pytania, o filmy, o inne aspekty życia festiwalowicza - śmiało, można pytać.

469088e1-03ad-4060-b113-e40670479f5c

Zaloguj się aby komentować

#festiwal #polandrock #woodstock #muzyka #kemping #namiot


Rzeczy kempingowe poukładane na półkach, za wyjątkiem namiotów, te jeszcze suszę. Pralka na zmianę z suszarką od poniedziałku działają na pełnych obrotach. Dzisiaj może zakończą swą misję i reszta ciuchów trafi na właściwe miejsce. Zostały motórki, tylko one grzecznie czekają na dopieszczenie w ładne popołudnie. Za chwilę nie będzie śladu po naszej przygodzie, zostaną tylko piękne wspomnienia.


Na pierwszy przystanek Woodstock w Kostrzynie trafiłem coś w okolicach 2007 roku. Od tamtej pory staram się być na kolejnych edycjach w miarę regularnie. Czasami, ze względu na pracę, mogłem pojechać wyłącznie na jeden dzień, czy wybrany koncert, innym razem siedziałem przez 3 dni.


W zeszłym roku, po raz pierwszy, wybraliśmy się pełną ekipą - żona moja i dwie córki. O ile żona ma już kilka edycji za sobą, tak córki debiutowały. Po jubileuszowej, 30 edycji czuły mega niedosyt. Nie dziwota, w tym roku również całą rodziną stawiliśmy się na miejscu najpiękniejszego festiwalu świata już w środę, z premedytacją zostając do niedzieli.


Zamiast klasycznego rozbijania na polu festiwalowym, od 2019 roku wybieram Motowioskę, organizowaną przez CKM Boanerges. Jeżeli Pol'and'Rock jest najpiękniejszym festiwalem, to Boanergesi tworzą najpiękniejszą przystań motocyklową. Swoją otwartością i życzliwością przebijają wszystko, czego możemy doświadczyć na biwaku, zapewniając odrobinę luksusu w każdych warunkach i o każdej porze. Chapeau bas piękni ludzie!


Przed wyjazdem były obawy o deszcz, temperaturę, warunki sanitarne... nie warto było. 5 dni minęło nieznośnie szybko. Czasami pokropiło, w nocy przymroziło, a temperatura wody w prysznicu dorównywała tej z Bałtyku. Nic z tych rzeczy nie zepsuło nam dobrej zabawy, jedynie stało się częścią przygody.


Moje spostrzeżenia po 31 Pol'and'Rock:


  • z roku na rok jest inaczej, zmienia się mocno profil odbiorcy. O ile jeszcze 10 lat temu nie myślałem nawet o zabraniu ze sobą dzieci, tak na obecne edycje w Czaplinku jechałbym nawet z małym kaszojadem. "Prawdziwie" pancury albo wymarły, albo wydoroślały. Nie mam tu na myśli bezpieczeństwa, bo to zawsze było na najwyższym poziomie, raczej chodzi o obsceniczne zachowania, tudzież wrażenia estetyczne czy sępnie fajek i piwa na każdym kroku;

  • organizacyjne, z roku na rok poprawia się wiele rzeczy, wyciągane są trafne wnioski po, na następnej edycji wcielane w życie i tak z perfekcji wyciągają niemożliwe;

  • WCTron, rozumiecie - porcelana ze spłuczką na polu? Mistrzostwo! Pokłony dla ekipy sprzątającej. Można powiedzieć, że było jakby luksusowo;

  • ludzi w tym roku nieco mniej, moja ekipa w dużej mierze przestraszyła się pogody, pewnie nie oni jedni. Nie zrozumcie mnie źle, ludzi było bardzo dużo, ale pamiętam ten ścisk, chociażby z zeszłego roku.

  • dzięki frekwencji brak kolejek do WC, Lidla, żarełka. Droga z ASP na dużą scenę bez najmniejszych przeszkód;

  • zmienia się miejsce, organizacja, ludzie, na szczęście cały czas panuje ten niepowtarzalny klimat wzajemnego szacunku i życzliwości Serio, nawet ciężko opisać ten vibe, to trzeba przeżyć!!!


Odliczamy dni do 32 edycji! Mam przeogromną nadzieję, że i tym razem spędzimy wspólnie 5 pięknych dni


PS. ale się rozpisałem, ciekawe czy w ogóle ktoś dotrwał do końca

fb7a5809-9352-4355-9147-3d42cbfa74c2
b7a6d39c-27e2-44d6-9cb6-cada6152ae4f
9b2a16a5-ecd5-41ce-ab87-eca58e6014a5
WatluszPierwszy

@d.vil Prawdziwe panczury, to zawsze trochę w zadku miały Woodstock. I nadal żyją i mają się dobrze. Po prostu raczej wybierają swoje festy typu Ultra Chaos Piknik albo Zdynię czy Rock na Bagnie. Poza tym od cholery starych punków jest na koncertach klubowych. Zresztą młodzi też są i w ostatnich latach nawet jest jakaś tendencja zwyżkowa jeśli chodzi o małolatów. Co prawda są już nieco inni i mniej radykalni, niż za moich czasów, ale są i to się liczy. Nadal fajni, hałaśliwi i spontaniczni czyli tak, jak być powinno.

d.vil

@WatluszPierwszy wiem, wiem, mówię o tych "prawdziwych" a im bliżej do kloszarda, niż do pancura

WatluszPierwszy

@d.vil Ci to są tzw. jabol punki i oni są szczęśliwi jeśli tylko na imprezie jest alkohol. Widać za mało do chlania było na Woodstocku

Poji

@d.vil w 2+2 pojechaliście moturami? czy w motowiosce bez moto?

d.vil

@Poji strasze dziecko i ja motórkami. Żona z młodszą wozem transmisyjnym.


Jak jechaliśmy tylko we dwoje, wystarczał jeden objuczony motór. Nastolatki natomiast muszą mieć cały zapas ubrań na każdą porę dnia i pogodę, tyle kufrów to ja nie posiadam

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-splonela-glowna-scena-festiwalu-tomorrowland-trwa-akcja-sluz,nId,22166051?mobile=1


Kumpel budował tę scenę. Chcą odbudować ją w dwa dni. Potrzebują 100 rusztowaniowców więc z tego co słyszę ludzie rzucają robotę i jadą zarobić (600 euro za 12 godzin, a możesz pracować non stop).


Zobaczymy jak im się uda.


#tommorowland #festiwal #pozar #rusztowania

maximilianan

@AdelbertVonBimberstein czyli było Boom... #pdk

Zaloguj się aby komentować

Hej, chciałem wam tylko pokazać jakiego DruidoSzamanoMaga moje ręce stworzyły podczas Totem Festiwal (fajniutki etno/psychodelic festiwal) :D


#rekodzielo #sztuka #festiwal #fantasy

9d43c86c-7b82-43ec-8c4a-a7d6a0631d97
Gubernator

Dziękuję za komentarze, wyszło trochę mrocznie, ale takie miałem materiały, no i tego chciało flow :D

Shivaa

Uroczy :3 postawiłbym sobie przed domem

Gubernator

@Shivaa ja też miałem takie kminy, tym bardziej że sąsiadka za płotem ma jebitna święcąca kapliczkę maryjną xD

Zaloguj się aby komentować

radidadi

@cebulaZrosolu błędowska;)

cebulaZrosolu

@radidadi tak myślałem, ale chciałem się upewnić

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Następna