
W połowie lipca 1934 roku ulewne deszcze nawiedziły Małopolskę, powodując nagłe wezbranie rzek. Żywioł szczególnie dotknął województwa lwowskie i krakowskie. Prasa alarmowała, że to największa powódź na ziemiach polskich od 120 lat. Spustoszone zostały także ogromne połacie dzisiejszego Podkarpacia. Żywioł tego tragicznego lata pochłonął około stu istnień ludzkich.
- Zaczęło się to w Małopolsce. W poniedziałek dnia 16 lipca na całem Podhalu lało jak z cebra. Nikt jednak nie przejmował się tem zbytnio, gdyż nawałnice nawiedzają często okolice górskie, ale równie szybko odchodzą, jak przychodzą. Starzy górale z trwogą jednak pozierali po wierchach i mieli miny bardzo zafrasowane. Trwająca bowiem dzień i noc ulewa nie wróżyła nic dobrego. (…) Dunajec tymczasem i potoki górskie wzbierały. Przez Poronin i Szaflary pędził oszalały Biały Dunajec. Woda wzbierała z każdą sekundą. Pod Nowym Targiem, gdzie oba Dunajce łączą się, rzeka rozlała się szeroko i parła niepowstrzymanie naprzód. (…) W poniedziałek wieczór wiedziano już powszechnie, że zbliża się kataklizm. Z rykiem i hukiem, niszcząc wszystko po drodze, waliły mętne fale Dunajca. Podhale zamieniło się w jedno wielkie morze. Ale równocześnie zaczęła wzbierać także Wisła.
Z godziny na godzinę woda pochłaniała coraz większe tereny, zalewając i zabierając z falami niezebrane jeszcze plony z pól, domy, zwierzęta, także ludzi. Jeszcze pierwszego dnia kataklizm dotknął powiaty po prawej stronie Wisły, zwłaszcza bocheński, brzeski, dąbrowski i mielecki. [...]
#historia #historiapolski #malopolska #podkarpacie #xxwiek #1934 #powodz