#iphone #apple
Kupiłem telefon którego powiedziałem że nigdy nie kupię - iPhone 16e.
Czemu? Bo moja ósemka spadła ekranem na tłuczeń i niestety, ekran pękł. Wymiana ekranu na oryginalny (i do tego baterii!) to koszt, którego nie opłacało się ponosić w tym przypadku. Używki ani refurba nie chcę, zwłaszcza jakby miały być w kiepskim stanie. Ale czemu 16e a nie inny model albo coś na androidzie? Chciałem coś małego, a to najmniejszy sensowny telefon, w dodatku system iOS mi pasuje. Jeśli chodzi o hardware to... wybrałem najmniejsze zło. Tak, zło, ale najmniejsze. Odczucie wykonania premium praktycznie nie występuje, a przynajmniej względem iPhone 8. Stukanie paznokciem w plecki iPhone 8 wydawało taki stłumiony dźwięk, jakby coś tam było, w iPhone 16e słychać, że jest pusto. Faktura tylnego szkła przypomina taką mleczną folię w jaką pakowano chiński sprzęt. Przełącznik zastąpiono tańszym przyciskiem, tacka sim nie jest tak idealnie spasowana, port lightning zastąpiono badziewnym USB-C (UE skończ mi telefon prześladować!). Na plus to co siedzi w środku, czyli Face ID, głośniki, mocarny procek (bo czuć jak się nagrzewa xD) i dobra bateria.
Więc tak, kupiłem mniejsze zło. Jakby z 13 mini zrobili nowe SE to byłbym zadowolony (poza portem USB-C) i mógłbym powiedzieć, że mój telefon jest jakiś - byłby to najmniejszy nowy telefon wykonany z porządnych materiałów, a tak to jeden z generycznych telefonów, który wypada blado wobec chińskiej konkurencji. To czemu go kupiłem? Bo w moim odczuciu, wciąż jest lepszy od Samsunga, który zawiódł mnie jeszcze bardziej.