To nieznaczne ukłucie satysfakcji, gdy znajomemu coś nie wyjdzie, wcale nie jest rzadkie. Znamy słynną wypowiedź Gore’a Vidala: „Ilekroć znajomy odnosi sukces, cząstka mnie umiera”. Być może to dlatego, że nieświadomie rywalizujemy ze swoim przyjacielem i jesteśmy przekonani, że życie to gra o sumie zerowej. Kiedy on coś traci, nieświadomie czujemy, że nas strata ominęła albo że mamy mniejszego pecha. Takie myśli nie są racjonalne, ale powszechne.
Przeciwieństwem separacji jest więź. Porównując się z innymi, zrywamy ją. Prawdziwy przyjaciel nigdy nie odczuwa satysfakcji, gdy dopada nas pech. Przeciwnie. Cieszy się z naszych sukcesów i martwi, gdy coś utracimy.
Odpowiedzialność za tę radość z cudzego nieszczęścia, czyli schadenfreude, nie do końca spoczywa na nas. Zostaliśmy nieświadomie zaprogramowani, żeby ze sobą konkurować.
Miejmy nadzieję, że znajdujemy się w schyłkowej fazie neoliberalizmu, w którym do porównania się z innymi – a co za tym idzie do tworzenia podziałów – zachęca się, a nawet postrzega je jako naturalne. Przesiąkliśmy mentalnością niedostatku, w której nieświadomie uważamy korzyści tego świata – dobry wygląd, sprawność fizyczną, talent, status czy pieniądze – za dobra skończone. Przy takim nastawieniu życie i zasoby stają się grą o sumie zerowej: sądzimy, że tego, co dobre, nie może wystarczyć dla wszystkich – jeśli są wygrani, to muszą być i przegrani. Ale to nieprawda! Wszyscy możemy wygrać, zwłaszcza jeśli, tak jak stoicy, uznamy, że „zwycięstwo” to sukces odniesiony w sprawach, które znajdują się pod naszą kontrolą, czyli nasz charakter, sposób, w jaki traktujemy innych, i to, jak reagujemy na świat.
Brigid Delaney, Zachowaj spokój
#stoicyzm