jeśli uznasz, że twoimi egzaminatorami są wyobrażeni stoiccy bogowie. Chociaż dobrze wiesz, że nie istnieją, i tak mogą odegrać istotną psychologiczną rolę w twoim życiu. Odwołując się do tych wyimaginowanych istot (...) interpretujesz swoje komplikacje życiowe w sposób, który gruntownie zmienia twoją reakcję emocjonalną. Większość ludzi widzi w nich po prostu niefortunne zdarzenia, lecz ty, dzięki właściwie dobranej ramie interpretacyjnej, możesz zamienić problemy na swojej drodze w narzędzia przemiany wewnętrznej.
Z mojej perspektywy stoiccy bogowie są przydatnym pomysłem. Jeśli jesteś rodzicem, prawdopodobnie masz doświadczenie w posługiwaniu się takimi rozwiązaniami. Możliwe, że gdy twoje dzieci były małe, strofowałeś je przed świętami Bożego Narodzenia, powołując się na Świętego Mikołaja: „Jeśli będziecie męczyć kota, Święty Mikołaj przyniesie wam mało prezentów”. Dzieci reagują na taki bodziec. Stosując stoicką strategię prób, twoja świadomość może wpływać w podobny sposób na zachowanie twojej łatwowiernej i dość dziecinnej podświadomości. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale ten sposób działa.
Ci, dla których nawet wyobrażeni bogowie są nie do przyjęcia, mogą uznać, że stoicką próbę urządza im, na przykład, wyobrażony ojciec, generał, nauczyciel albo trener. Ja czasem wyobrażam sobie, że na próbę nie wystawiają stoiccy bogowie, lecz duch Seneki, który w pewnym głębszym sensie naprawdę istnieje. Odkąd przeczytałem dzieła tego stoickiego filozofa, jego duch nawiedza mój umysł. Czasem prawi mi komplementy, ale znaczenie częściej spogląda na mnie z osłupieniem, unosząc brwi. Bez względu na to, jakiego wyobrażonego egzaminatora wybierzemy, najważniejsze jest założenie, że poddaje nas próbom dla naszego dobra.
William B. Irvine, Wyzwanie stoika
#stoicyzm

