@tschecov Wojny nie wybuchają z powodu eskalacji zbrojeń. To tylko środek do celu, podobnie jak oswajanie gawiedzi z nadchodzącym konfliktem.
W wojnach chodzi o zasoby, kontrolę nad nimi. Zasoby są zarówno statyczne, jak i dynamiczne. Pierwsze to to, co jest na danym terenie do pozyskania (surowce). Drugim - siła robocza i wytwórczość.
Z naszego europejskiego punktu widzenia, jedynym sensownym kierunkiem ekspansji jest wschód. I nie jest to opcja, a konieczność. Bo jeśli nie my to oni.
Wojna rosji z Ukrainą miała odwrócić dla rosji tendencję spychania na wschód. Z ich perspektywy, proces zabierania im kąsków z zachodniej rubieży miał zorganizowany charakter. I pewnie tak było, bo to jedyny możliwy kierunek (południe jest zbyt odległe kulturowo i zbyt niestabilne, aczkolwiek rekolonizacja w jakiejś przyszłości raczej tam zajdzie).
rosja nie ma raczej możliwości otworzenia drugiego, długiego frontu z Europą i NATO, pomimo alarmistycznych wizji, które się czasem pojawiają. Ich potencjał wytwórczy jest zbyt mały na takie wyzwanie.
Jednocześnie, Europa musi tylko czekać na odpowiedni moment. Bo gospodarka wojenna obciąża znacznie kraj, który idzie tą drogą. Po ustaniu wojny, słabe gospodarki pracujące w taki trybie, zwyczajnie padają i kraje pogrążają się w chaosie. Może to się stać nawet przed końcem wojny (przykładów historycznych jest na pęczki). Ten moment można wykorzystać, żeby zwiększyć zasięg zasobów kontrolowanych przez EU. I temu służy przygotowywanie społeczeństwa do ewentualnego konfliktu.