1377 + 1 = 1378
Tytuł: Ogień nad otchłanią
Autor: Vernor Vinge
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Format: książka papierowa
Liczba stron: 656
Ocena: 5/10
Toporna, rozciągnięta do granic możliwości powieść. Z trudem dotrwałam do końca.
Połowa książki to koszmarne nudy i ogromna ilość wiedzy do przyswojenia aby się w tym wszystkim odnaleźć. Niemniej jednak dwa z wątków okazały się na tyle ciekawe i z bardzo fajnymi bohaterami, że zdecydowałam doczytać do końca zamiast wrzucić książkę w ogień... nad otchłanią.
Kolejną zaletą jest bardzo ciekawie wymyślony świat oraz intrygujące postacie nie-ludzkie.
Uciekając przed śmiercią, rodzina archeologów rozbija się swoim kosmicznym pojazdem na nieznanej planecie. Zaraz po lądowaniu, zostają zaatakowani przez tubylców przypominających psy. Rodzice giną w starciu, natomiast dwójka dzieci zostaje porwana przez dwa wrogie sobie plemiona. Rodzeństwo nie wie, że drugie z nich żyje.
Szpony to rasa niby psów, o wysokiej inteligencji, będąca na poziomie technologicznym średniowiecza Starej Ziemi. Ich cechą charakterystyczną jest to że jedna 'osoba' składa się z kilku osobników, tworząc jedną świadomość, z czego każdy z poszczególnych osobników ma inne cechy: inteligencję, sprawność, zdolności językowe itp. Sfory nie mogą się rozdzielać, inaczej tracą orientację, samoświadomość, inteligencję. Nie mogą też zbliżać się do innej sfory, ponieważ ich myśli zaczynają ze sobą kolidować.
Ich zdolności językowe pomagają im szybko nauczyć się języków Dwunogów i wraz z ich wsparciem wyruszają na wojnę między plemienną. Tylko jedno z plemion okazuje się tym 'dobrym'.
Międzyczasie na pomoc dzieciom, wyrusza statek kosmiczny z misją ratunkową. Historii tej misji przytaczać nie zamierzam xD
#bookmeter