Zdjęcie w tle
KatieWee

KatieWee

Gruba ryba
  • 436wpisy
  • 2399komentarzy

Czytam Nad Niemnem dla opisów przyrody.

Kochani,

oto przed Wami dziewiętnasta już edycja mojej ulubionej zabawy #naopowiesci w kawiarence #zafirewallem !


W związku z tym, że przeraziła mnie wizja zmieniania biegunów i tak dalej, zadaniem nie będzie powieść o dorastaniu, chociaż korciło, nie powiem


Moja propozycja to:


Temat: kot

Gatunek: realizm magiczny

Limity: 800-2000 słów

Termin: 2 marca, godzina 15

Zasady wyboru zwycięzcy: ktoś wygra i otworzy nową edycję


Realizm magiczny to nurt w literaturze, w którym elementy fantastyczne i niezwykłe są przedstawiane w realistycznym świecie jako naturalna część rzeczywistości, bez zdziwienia bohaterów. Cechuje go połączenie codzienności z magią i niezwykła atmosfera.


Miłej zabawy!

741aaf4e-2da2-4f9b-853f-0e2f1d33be67

Zaloguj się aby komentować

Dobry wieczór!


Patryś i ja zapraszamy na dzisiejszą rymowankę:


Temat: koty

Rymy: puszek - okruszek - loty - noty


Niektórzy z Was otrzymają pewnie dzisiaj specjalne mruczące wsparcie w tworzeniu

Zapraszamy do podzielenia się z nami jak to wsparcie wyglądało


#naczteryrymy #zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

W osiemnastej edycji zabawy #naopowiesci powracamy do uniwersum powstałego na potrzeby edycji pierwszej, tym samym spełniając życzenie koleżanki @Wrzoo , która chciała poznać następne przygody studentów i wykładowców pewnej uczelni.

Część pierwsza tu .

Moja bohaterka musi powrócić, ponieważ to czego szukała znów zaginęło…


-No i tak to właśnie wygląda - zakończyłam prezentację na temat Drogi Mlecznej. 

-Czy macie jakieś pytania? - zapytałam dla formalności.

Smoluch podniósł rękę. 

-Pani profesor, czy ja dobrze zrozumiałem, są dwie gwiazdy rozdzielone Drogą Mleczną, która nazywana jest też Srebrną Rzeką i mogą się spotkać tylko wtedy, kiedy sroki stworzą most nad rzeką? - zapytał z niedowierzaniem.

-Dokładnie i one się kochają i trzeba zrobić wszystko, żeby się połączyły.

-Tak, teraz już wszystko rozumiem - Smoluch spojrzał na Juleczkę z dziwnym wyrazem twarzy. Juleczka, moja najlepsza studentka, aż podskakiwała na krześle, podnosząc jak najwyżej mackę. 

-Tak, Juleczko?

-Pani profesor, a w jakim programie zrobiła pani takie ładne serduszka?

Zaczęłam wtajemniczać Juleczkę w arkana zaawansowanych programów graficznych, a Smoluch w tym czasie zwijał przewód od projektora.

Cicho uchyliły się drzwi i do sali zajrzał mój ukochany Bogduś.

-Przepraszam, pani profesor… - zagaił.

-Tak, ukochany? - zapytałam radośnie. Bogduś wyglądał dzisiaj przeuroczo. Kupiłam mu ostatnio śliczny nowy kitelek do pracy i udało mi się go przekonać, żeby go nosił.

-Pan rektor panią prosi.


Rektor od czasu odnalezienia gwiazdozbioru Róży stał się dla mnie o wiele milszy. Przestał krzyczeć i nie wzywał już wszystkich bogów prosząc ich o cierpliwość. Stał się o wiele spokojniejszy i nawet uśmiechał się od czasu do czasu. Zauważyłam jednak, że jest nie do końca zdrowy i prawdopodobnie ma niedobory magnezu, bo ciągle drga mu powieka.


-Panno Weatherfish, proszę usiąść. Na fotelu - zaznaczył od razu.

-Oczywiście pamięta pani wypadki z czerwca zeszłego roku - rozpoczął.

Jakże bym mogła zapomnieć! To właściwie tylko dzięki mnie udało się odnaleźć Siedem Sióstr i gwiazdozbiór Róży i stałam się sławna! Miałam nawet wystawę swoich zdjęć w osiedlowej bibliotece.

-Pamiętając o pani zasługach, chcielibyśmy prosić, żeby odbyła pani jeszcze jedną podróż - powiedział niezwykle poważnie rektor. Na tyle poważnie, na ile może poważnie wyglądać ktoś, komu ciągle drga powieka.

-A co, znowu zgubiliście Różę? - zażartowałam. 

-No, tak jakby - rzucił zmieszany nieco rektor.

-Po tym wszystkim zgubiliście ją znowu?! No nie do wiary! - krzyknęłam z rozpaczą. 


Dobrze wiedziałam, że poszukiwania nie będą takie proste. Ostatnio winny okazał się być Baran, który po bliższym poznaniu okazał się być bardzo miłym stworzeniem i po prostu nastąpiło pewne nieporozumienie. A jaki teraz był powód zniknięcia Róży?


Musiałam jeszcze tylko przekupić moich studentów, żeby chcieli lecieć ze mną. Juleczce obiecałam dodatkową piątkę, a Smoluchowi zwolnienie z egzaminu z gotowania na gazie u profesor Mollitz i mogliśmy ruszać w podróż.


Bogduś niestety w ostatniej chwili przypomniał sobie, że musi dolać wody do akwarium profesor Wrzosinsky i w żadnym wypadku nie może lecieć, ponieważ pani profesor mogłaby wyschnąć na wiór, biedactwo.

Obsypałam Bogdusia pocałunkami, oblałam rzewnymi łzami i ruszyliśmy na poszukiwanie Róży.

Gdy rakieta wleciała w okolice, gdzie powinien być ten gwiazdozbiór, zastaliśmy głuchą ciszę i ciemność. Oczywiście metaforyczną, bo w takich miejscach zwykle jest ciemno i cicho.

Nic, pustka i ani śladu Barana.

Polataliśmy trochę wte i wewte, ale nie znaleźliśmy żadnych śladów zbrodni. Postanowiliśmy zrobić jeszcze jedno kółeczko, to znaczy ja postanowiłam, a moja załoga pokiwała głowami, że się zgadza.

Polecieliśmy odpocząć chwilę nad Rzekę, bo Juleczce zrobiło się trochę niedobrze. 

-W porządku, zróbmy sobie teraz przerwę na drugie śniadanie - powiedziałam i już wyciągałam moje pudełko z kanapkami, gdy nagle mnie olśniło. Byliśmy w miejscu o którym opowiadałam dzisiaj moim studentom! Wyprawa po Różę zmieniła się w wycieczkę edukacyjną! 

-Smoluchu, spojrzyj no przez lewą szybę i powiedz co widzisz! - rzuciłam.

-Gwiazdozbiór Orła widzę.

-Bardzo dobrze! A Altaira widzisz?

-Widzę! Czy to ta gwiazda, która raz do roku może spotkać się z ukochaną Wegą z gwiazdozbioru Lutni, jeżeli sroki stworzą most nad Drogą Mleczną? - zapytał.

-Piąteczka Smoluchu! Tak, Altair i Wega połączone są wieczną miłością, tak jak pan Bogduś i ja, i tak samo nie mogą być razem ze względu na okrutny los… - zamyśliłam się, jednak szybko wróciłam do rzeczywistości.

-Juleczko, słoneczko, przestań przeglądać się w lusterku wstecznym i spojrzyj no przez prawą szybę. Co widzisz? - zapytałam.

-Wielką Srebrną Rzekę zwaną też Drogą Mleczną. Coś nią płynie, nie wiem co to jest, wygląda trochę obrzydliwie.

-A dalej, za Rzeką?

-Lutnię, pani profesor i jakieś ptaszyska - odpowiedziała Juleczka.

-Co?

-No jakieś ptaszyska się tam kłębią.

Wykręciłam rakietą tak, żebyśmy mogli wszystko lepiej widzieć. Ptaki kręciły się i latały jak oszalałe, jednak ich nieskoordynowane ruchy miały jakiś cel! Nad Drogą Mleczną powstawał most!

-Niemożliwe! - krzyknęłam - Sroki tworzą most tylko raz do roku, siódmego dnia siódmego miesiąca, a teraz jest połowa lutego dopiero!

Polecieliśmy bliżej, żeby przyjrzeć się temu niezwykłemu zjawisku.

-To sowy! - krzyknęliśmy jednym głosem, rozpoznając z trudem gatunek wśród tysięcy latających wokół brązowych piór.

Nagle ukazał się nam Woźnica, który przyjechał z bardzo daleka, co widać było po jego zmęczeniu i dużej ilości gwiezdnego pyłu na jego Gwieździe.

Po drugiej stronie Rzeki ukazała się Róża o pięknej, jasnej twarzy. Woźnica na jej widok uśmiechnął się szeroko. Wstąpili radośnie na sowi most i spotkali się pośrodku, wśród łopotu tysięcy skrzydeł.


-Ćśśś, nie przeszkadzajmy im - powiedziałam cicho do moich studentów i odlecieliśmy do domu.


#naopowiesci #zafirewallem

6459b00b-1e64-4d8f-9de6-023dec2b49ce

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Dobry wieczór!


Zapraszam Państwa do rymowania:


temat: pierwsze spotkanie

rymy: tuż - wróż - nóż - już


Miłej zabawy!


#naczteryrymy #poezja #zafirewallem


Wymyśliłam rymy wczoraj do mojego wierszyka i jak znalazł są na dziś

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem


Gdyby nie musiała mieć dzisiaj tego spotkania i gdyby samochód nie postanowił się rozkraczyć właśnie wczoraj, to on dzisiaj nie musiałby stać nad synem i pilnować, żeby młody założył skarpetki w jakimś normalnym tempie. Jedna skarpetka była czerwona, druga niebieska, ale ani on ani syn nie przejmowali się tym zbytnio.

-Szybciej - warknął, a syn tylko na niego spojrzał.

A mógłby teraz być w pracy, nie musiałby teraz denerwować się o jakieś tam skarpetki, mógłby być w pracy, gdyby ona nie miała tego spotkania, o którym tyle gadała i od którego zależała jej kariera, pożal się boże kariera, i gdyby nie zepsuło mu się wczoraj auto, to nie musiałby teraz iść szybkim krokiem na przystanek tramwajowy, a młody nie truchtałby za nim burcząc jak zwykle coś pod nosem.

I po co?  Do jakiegoś tam ortodonty, polecanego niby przez wszystkich, do którego trzeba się było zapisywać dwa lata wcześniej. Ale po co? Zęby młodego były w porządku, dokładnie takie same jak jego. No ale stara się uparła, a on teraz musiał stać na przystanku patrząc z utęsknieniem na lewą stronę. Młody podszedł do barierek i coś tam sobie do siebie szeptał jak zwykle, chociaż co chwilę podchodził i zadawał mu jakieś pytanie, na które on jakoś nie miał ochoty odpowiadać. 

-A ten tramwaj to kiedy przyjedzie?

-Zaraz.

-A dasz mi skasować bilet?

-Nie, to trzeba porządnie. 

-A usiądziemy na końcu?

-A po co?

-A bo fajnie jest na końcu, kołysze.

-Nie.

-A ten pan to co robi?

-Czeka na tramwaj.

Nie wiedział co prawda jaki pan, bo stali sami na przystanku. Nie było nikogo, pewnie dlatego, że było już po porannym szczycie, ludzie byli już w pracy, a wszystkie babcie jeżdżące tramwajami o siódmej rano były już na miejskim targu.

Jak na wrzesień dzień był bardzo pochmurny, gdzieniegdzie między drzewami po drugiej stronie ulicy przemykały strzępki mgły. 

Wyciągnął telefon, żeby sprawdzić godzinę, ale zobaczył tysiąc powiadomień o esemesach od żony przypominających, żeby założył dziecku wiatrówkę i adidasy zamiast sandałów, żeby umył mu dokładnie zęby i zabrał ze sobą teczkę z papierami.

Oznaczył wszystkie wiadomości jako przeczytane i zagłębił się w cennikach części samochodowych, żeby przypadkiem mechanik nie spróbował go dzisiaj oszukać. Młody stał z twarzą przyciśniętą do barierek i od dłuższej chwili się nie odzywał.

-Ten pan, co tam stoi, ma taką samą koszulkę jak ja dzisiaj, widziałeś?

-Tak, super.

-Myślisz, że też lubi Avengersów?

-Tak.

-To fajnie - rzucił i poszedł zaglądać dalej za barierki.

Tramwaj pojawił się na horyzoncie, co młody przyjął kwikiem radości.

-Chodź tata, chodź, tramwaj! - młody cieszył się jakby była to przejażdżka kolejką górską, a nie najstarszym chyba pojazdem z taboru, skrzypiącym i piszczącym przy każdym ruchu. 

Skasował bilet, posadził młodego na siedzeniu i stanął nad nim, żeby w spokoju przejrzeć do końca ceny we wszystkich hurtowniach motoryzacyjnych. Tramwaj z niemiłym szarpnięciem ruszył.

-Tata, a w tramwaju można jeść cukierki? Bo ten pan je.

-Co?

-Krówki je, krówki, takie mordoklejki, takie co mama ich nie kupuje, bo mówi, że niezdrowe.

-A niech sobie je! 

Młody spojrzał na niego i odwrócił się do brudnawej szyby i opowiadał sobie po cichu jakąś historię, ale przynajmniej nie zagadywał co chwilę. Z tym dzieckiem zdecydowanie było coś nie tak, ale cała rodzina jego żony była pieprznięta, szczególnie jej braciszek, więc to w sumie nic dziwnego. 


Tramwaj powoli przedzierał się przez mgłę, której robiło się więcej i więcej w miarę zbliżania się do miasta. Ulice były raczej pustawe. Rzadko bywał o tej godzinie na dworze, zwykle siedział spokojnie w biurze i załatwiał swoje sprawy, ten dzisiejszy ortodonta wytrącił go zupełnie z równowagi. Młody też był bardziej podniecony niż zwykle, zaczynał gadać jak nakręcony.

-Cicho! W tramwaju się tak głośno nie gada, przeszkadzasz innym! - rzucił do młodego, bo miał już dość tej jego paplaniny o jakichś bzdurach. Rozejrzał się przy tym po tramwaju, czy ktoś mu przytaknie, ale w całym wagonie byli tylko oni i motorniczy zamknięty w swojej kabinie.

Młody posłusznie zamknął buzię, ale zaraz zaczął coś do siebie mruczeć z zamkniętymi ustami i rysować palcem po szybie, która zaparowała od jego oddechu. 

Zrobiło się chłodno. Młody w swojej koszulce z Avengersami pewnie marzł, ale nie odzywał się ani słowem, bo przecież sam ją sobie wybrał. 

-Co ten motorniczy wyprawia, żeby włączać klimę w taki dzień i przy dwóch pasażerach. Czy to na takie bzdury idą moje podatki? - już miał wstać i powiedzieć temu ciołkowi do słuchu, gdy tramwaj wszedł w zakręt skrzypiąc upiornie, a jego rzuciło na siedzeniu. 

-Co ty robisz, ziemaki wieziesz czy ludzi - wrzasnął nie podnosząc się z siedzenia, bo nie było po co. Ten głąb kapuściany z przodu na pewno słyszał.

Młody wpatrywał się w niego wielkimi oczami.

-Dlaczego ziemniaki? - zapytał.

-No ja też bym chciał wiedzieć! - teraz to już był wkurzony i gotowy powiedzieć motorniczemu co o nim myśli. Doszedł do kabiny i już chciał załomotać do drzwi, ale zauważył, że siedzi tam nie jakiś starszy dziadek jak sobie wyobrażał, ale młoda kobieta. Przewrócił więc tylko oczami - 

-No tak, baba za kierownicą, nie ma się co dziwić.

W chwilę później tramwaj zajechał na jego przystanek. Drzwi otworzyły się ze zgrzytem i wreszcie mógł wysiąść z tego potwornego pojazdu.

Stojąc już na chodniku, rozejrzał się szybko i ruszył w prawo, w stronę wysokiego przeszklonego budynku. Było już za pięć dziesiąta, więc musiał wyciągać mocno nogi, żeby zdążyć na czas. W biegu ściągnął marynarkę i teraz trzymał ją lewą ręką, w prawej miał telefon, żeby dobrze widzieć godzinę. Biegł coraz szybciej i szybciej, aż w końcu popchnął wielkie drzwi i wpadł do holu minutę po czasie.


Było już za późno.

b8aa747d-8130-4004-9f09-b6f15793d3e8

Zaloguj się aby komentować

Mieliście kiedyś tak, że podjęliście decyzję o zakupie czegoś pod wpływem impulsu, a potem do was dotarło, że to nie był najlepszy pomysł?


Tak, to jakieś pół tony książek, które kupiłam za dwadzieścia złotych

#ksiazki #ksiazkikatie

02d5d9f1-6924-42df-917a-b05b82550485
WysokiTrzmiel

Popieram, rozumiem i szanuję taką decyzję zakupową.

smierdakow

Trzymam kciuki żeby chociaż z 3 się nadawały na półkę xd

Zaloguj się aby komentować

Pan Autor Filmów chyba rzucił na mnie klątwę, bo pomimo kilku podjętych prób nie udało mi się napisać opowiadania w tej edycji zabawy #naopowiesci


Szczęśliwie klątwą nie zostali obłożeni @Patkapsychopatka (Opowiadanie bez tytułu) i @George_Stark (Wszyscy mężczyźni są tacy sami), którzy zgłosili się do konkursu.


W związku z tym, że zasady wyboru osoby wygrywającej są uznaniowe, w XVI edycji zabawy zwycięża @Patkapsychopatka, za humanitarny wydźwięk tekstu, który można odczytywać na różne sposoby


#zafirewallem #podsumowanienaopowieści

George_Stark

@Patkapsychopatka Dołączam się do gratulacji z ulgą ogromną na sercu.

Zaloguj się aby komentować

Opornik

@KatieWee @deafone


He he rodzina poszła do szkoły / biura a ja sobie leżę w ciepłym łóżeczku z kotyma, ale mnie musicie teraz nienawidzić.

conradowl

I wish I was a dog. No work, no school, just chase kuropatwa

Zaloguj się aby komentować

Dwa tygodnie temu wrzuciłam swoją opinię o książce Marty Dzido "Babie lato".

Książka mi się nie spodobała, więc to wyraziłam.


Dzisiaj pod wpisem dostałam komentarz od gościa, który ma trzy komentarze na hejto (na screenie).


Po chwili dostałam też wiadomość na mojego pracowego maila, która sprowadzała się do tego, że mam usunąć mój szkalujący post i zastanowić się nad sobą, bo bibliotekarce nie przystoi XD


Mail napisany był z oficjalnego konta Pana Autora Filmów współpracującego z Martą Dzido XDDDDDD


#ksiazki

15e199f3-142a-4265-9cb8-214c3c0eebb5
Rudolf

@KatieWee ten przytoczony fragment wygląda jakby go hindus wysral i na polski przetłumaczył

Jarasznikos

@Bajst Polecam puknąć się w głowę i nie zastraszać osób wyrażających swoją opinię.

cyber_biker

@KatieWee dlaczego podajesz swojego pracowego maila? jesteś normalna?

Zaloguj się aby komentować

1300 + 1 = 1301


Tytuł: Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?

Autor: Pierre Bayard

Kategoria: Esej

Wydawnictwo: PIW

ISBN: 978-83-8196-861-4

Liczba stron: 187

Ocena: 9/10


Przepiękny, elegancki esej, w którym autor przekonuje, że nie-czytanie jest lepsze od czytania, ponieważ czytanie może doprowadzić nas do całkowicie błędnych wniosków i zgubienia oglądu na książki jako całość. Zbytnie zagłębienie się w jednej książce, czy konkretnym rodzaju literatury może sprawić, że stracimy ogląd na relacje między różnymi książkami.


Autor dowodzi z całym przekonaniem, że zwłaszcza osoby, które zawodowo zajmują się książkami nie powinny tych książek czytać, pozbawia je to bowiem świeżości poglądów.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki

240cf24b-7539-437f-ab66-4f23795bbd68
George_Stark

Kurde brzmi ciekawie. Trochę jak książka terapeutyczna.


Choć kiedyś przeczytałem ten hicior Jak skutecznie rzucić palenie i nie zadziałało, paliłem dalej.

ciszej

@KatieWee to się nadaje na #piekloperfekcjonistow jak my teraz do 1400 dobijemy w 2.5 godziny

darkonnen

@KatieWee w szkole tak miałem. pieknie pływałem odpytywany z treści. nad niemnem pomimo groźby pały dotąd nie przeczytałem. teraz średnio czytam 5 miesięcznie...ale normalnych. niektórych lektur nie dało się czytać

Zaloguj się aby komentować

1297 + 1 = 1298


Tytuł: Suknia i sztalugi. Historie dawnych malarek

Autor: Piotr Oczko

Kategoria: Sztuka

Wydawnictwo: Znak

ISBN: 978-83-8367-157-4

Liczba stron: 528

Ocena: 9/10


Przecudowna!

Zbiór bardzo osobistych esejów o kobietach malarkach. Okres w jakim tworzyły artystki występujące w tych tekstach to XVI -XVIII wiek, czyli czas niezbyt przychylnego przyjmowania twórczości kobiet. Bohaterki tej książki jednak dzięki swojej sile i wsparciu najbliższych mogą tworzyć i odnosić sukcesy. Autor pisze nie tylko o tych kilkunastu wybranych, których nazwiska pojawiają się w tytułach tekstów, ale też o wielu innych, o których wiadomo bardzo niewiele. Zresztą nawet o tych bardziej znanych autorach trudno dowiedzieć się czegoś więcej - często pozostawały w cieniu swoich ojców i mężów.


W pewnym momencie twórczynie mogą zacząć się mieszać, jest ich tak wiele i być może należałoby czytać tę książkę powoli i wracać do niej według potrzeb. Nie mogłam jednak tak postąpić, przeczytałam całą prawie na raz. Sposób w jaki autor prowadzi narrację wciąga bez reszty, chciałoby się czytać i czytać. Książka jest przepięknie wydana, z setkami reprodukcji, a większość dzieł opisywanych w tekście pojawia się na ilustracjach, co jest zawsze warte docenienia.

Polecam!


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki

37250e5d-17f6-4a34-b5e8-bbb8ec5aa62d
vredo

@KatieWee Ja nie w temacie, chciałem Ci tylko POŻYCZYĆ Szczęśliwego Nowego Roku :*


No oddaj, no xd

moll

@KatieWee mam to w kolejce do przeczytania

rain

@KatieWee nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że nie może to być dobra książka. Już sam Twój opis to sugeruje. Podobnie jak okres, którym autor się zajął - to pójście po linii najmniejszego oporu. Gdyby napisał też o średniowiecznych malarkach (które znamy z imienia i twórczości) można by pomyśleć, że się przygotował do tematu, ale szczerze wątpię.

Zaloguj się aby komentować

Witam szanownych kawiarenkowiczów w XVI edycji zabawy #naopowiesci!


Pomyślałam sobie, że w nowy rok wejść możemy pisząc coś miłego:


temat: las

gatunek: opowieść o przyrodzie

limity: 800-2000 słów

termin: 12 stycznia, godzina 15:00

zasady wyboru zwycięzcy: może piorunki, a może nie. Dowiemy się później.


Miłej zabawy!

#naopowiesci i #zafirewallem

a6170b87-49e2-476a-9afd-6916b798f123
ciszej

@KatieWee temat świetny! Postaram się coś napisać

splash545

Całkiem ciekawy temat, widzę wiele możliwości.

George_Stark

O, gratuluję zwycięstwa. Się zdziwiłem, że to już piątek.


EDIT: Jeszcze bardziej się zdziwiłem, że to już niedziela.


A temat piękny, aż mi panem Stasiukiem zaleciało. Zobaczymy czy i ewentualnie co się napisze.

Zaloguj się aby komentować

1232 + 1 = 1233


Tytuł: Rybie oko

Autor: Dominika Słowik

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

ISBN: 978-83-08-07979-9

Liczba stron: 248

Ocena: 8/10


Jakoś broniłam się przed tą książką, miałam wrażenie, że będzie to kolejna próba powrotu do dzieciństwa (w tym wypadku wypadającego na wczesne lata dziewięćdziesiąte) i jednocześnie próba grania na nostalgii dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków.

Na szczęście nie dostajemy tutaj zestawu standardowych rekwizytów, ale przejmujący, bo prawdziwy obraz dorastania w nieidealnej rodzinie.


Bardzo podobało mi się, że tak jak w życiu niektóre wątki, przyjaźnie, miłości po prostu znikają, plany się rozmywają, czasem się o nich zapomina, zmienia się zdanie, szuka czegoś innego. Bohaterka i jej bliscy szukają siebie, swojego miejsca w świecie, czasem próbują zostawać w miejscach, które wydają się im być bezpieczne i tylko marzą o tym co zdaje się być niemożliwe, czasem rzucają się na to bez zastanowienia.


Autorka nie idealizuje dzieciństwa ani młodości i pokazuje je jako czas niejednoznaczny, w którym niewinność zderza się z brutalną rzeczywistością. To opowieść o dorastaniu jako budowaniu własnego spojrzenia na świat i na zasady jakie w nim panują.


Polecam!


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter

a6c8b5cb-dd9a-414a-a454-5be3259480ff
Opornik

Chryste co za okładka.


Szalone lata 90-te.

Zaloguj się aby komentować

1221 + 1 = 1222


Tytuł: Rok zająca

Autor: Arto Paasilinna

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: Książkowe Klimaty

ISBN: 9788366505131

Liczba stron: 201

Ocena: 8/10


Dziennikarz Vatanen porzuca pracę, żonę i całe swoje życie po znalezieniu rannego zająca. Sprzedaje swoją łódź i z zającem ruszają w podróż po północnej Finlandii.

Troje głównych bohaterów tej opowieści to Vatanen, zając i fińska przyroda - dzika, surowa i czasem brutalna, a przecież piękna i majestatyczna.

Z jednej strony jest to zabawna i urocza opowieść drogi, z drugiej zmusza jednak do zastanowienia nad tym co dla nas jest ważne.


Rok zająca podobał mi się bardziej niż Las powieszonych lisów, bo więcej tam jest przyrody, a zając jest istotnym bohaterem opowieści, a ja lubię książki o zwierzaczkach i przyrodzie


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter

819879b6-6f07-4b26-9c77-6a1972884f93
Heheszki

Ciekawistka z d⁎⁎y: rok zająca trwał od 22.01.23 do 9.02.24. Obecnie trwa rok smoka - do końca stycznia. Książkę wydano w 2020. Nie ma to żadnego zwiazku z tą książką. Mimo to mam nadzieję że zaoszczędziłem kłopotu innemu choremu gupkowi.


¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

0b3d1c18-6d72-4bdc-866a-32ba046ccf22

Zaloguj się aby komentować

#hejtoswieta


Moja pracowa choinka.


Nikt jej nie chciał, bo miała złamaną nóżkę i ktoś wyrzucił ją na mróz, więc ją przygarnęłam


Żadnej z tych ozdób nie kupiłam, wszystkie dostałam i uważam, że jest najpiękniejsza na świecie


Mam kilkoro takich dzieci, które całymi dniami przesiadują w bibliotece i czasami wiedzą lepiej niż ja gdzie co można znaleźć, więc dzisiaj w podziękowaniu za pomoc znajdą prezenty pod choinką

6bcc6286-924e-4b99-a60b-784f26b19af3
conradowl

Ale bym sobie posiedział znowu w bibliotece, po lekcjach, zero zmartwień eh...

Chrabonszcz

Naprawdę dzieci siedzą dalej w bibliotece? Ciekawe. Może ich rodzice w domu pasem leją?

grzmichuj_gniezno

Zawsze miałem układy w szkolnej bibliotece, chociaż prezentu nie nigdy dostalem. Fajny pomysł, dzieciaki będą mile wspominać.

Zaloguj się aby komentować

1136 + 1 = 1137


Tytuł: Babie lato

Autor: Marta Dzido

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja

ISBN: 978-83-68021-81-3

Liczba stron: 176

Ocena: 5/10


Zbiorek opowiadań o bardzo różnych kobietach napisanych przez kobietę. Co tu mogło pójść nie tak?


To książka z tezą, przesłaniem i napisana z wyraźną wizją opowiedzenia nam o opresyjnych i trudnych sytuacjach w jakich mogą znaleźć się kobiety, a autorka ma poglądy i pokazuje je nam na każdym kroku. Całość jest niestrawna i właściwie przeczytałam ją do końca, żeby dowiedzieć się skąd tak wysokie oceny na lubimyczytać. I w sumie się nie dowiedziałam.


Książka jest słabiutka, brzmi jak teksty nastolatki, która chce zaszokować swoich czytelników, ale jej pojmowanie świata i warsztat literacki nie pozwalają jeszcze na tworzenie prawdziwej literatury, a jedynie obrazki z życia dorosłych.


Nie polecam.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki

3014d195-37ac-4285-a4f4-0f9fa55227f8
darkonnen

@KatieWee "babie lato" może powiedzieć góral o swojej żonie z długim dzyndzlem. książka pisana przez kobietę dla kobiet z reguły jest słaba

maly_ludek_lego

@KatieWee

autorka ma poglądy i pokazuje je nam na każdym kroku.

To wazne we wspolczesnym swiecie

Zaloguj się aby komentować