Zdjęcie w tle
KatieWee

KatieWee

Gruba ryba
  • 437wpisy
  • 2403komentarzy

Czytam Nad Niemnem dla opisów przyrody.

1136 + 1 = 1137


Tytuł: Babie lato

Autor: Marta Dzido

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja

ISBN: 978-83-68021-81-3

Liczba stron: 176

Ocena: 5/10


Zbiorek opowiadań o bardzo różnych kobietach napisanych przez kobietę. Co tu mogło pójść nie tak?


To książka z tezą, przesłaniem i napisana z wyraźną wizją opowiedzenia nam o opresyjnych i trudnych sytuacjach w jakich mogą znaleźć się kobiety, a autorka ma poglądy i pokazuje je nam na każdym kroku. Całość jest niestrawna i właściwie przeczytałam ją do końca, żeby dowiedzieć się skąd tak wysokie oceny na lubimyczytać. I w sumie się nie dowiedziałam.


Książka jest słabiutka, brzmi jak teksty nastolatki, która chce zaszokować swoich czytelników, ale jej pojmowanie świata i warsztat literacki nie pozwalają jeszcze na tworzenie prawdziwej literatury, a jedynie obrazki z życia dorosłych.


Nie polecam.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki

3014d195-37ac-4285-a4f4-0f9fa55227f8

Zaloguj się aby komentować

1135 + 1 = 1136


Tytuł: Mistrzowie opowieści. Skandynawska zima

Autor: wybór Justyny Czechowskiej

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: Wielka Litera

ISBN: 9788380329973

Liczba stron: 400

Ocena: 8/10


Seria Mistrzowie opowieści zachwyciła mnie już pierwszym tomem, czyli "Skandynawskim latem" i chociaż jest momentami nierówna, to przynosi mnóstwo radości z odkrywania literatur wcześniej przeze mnie nieeksplorowanych.

Skandynawska zima łączy różne głosy, od klasycznych twórców do współczesnych autorów, tworząc obraz najpaskudniejszej pory roku widzianej oczami ludzi północnych krain.

Skandynawowie (tutaj pojmowani bardzo szeroko, bo pojawiają się opowiadania fińskie czy islandzkie) to ludzie raczej spokojni i zamknięci w sobie. Jednak tak jak wszystkimi, tak i nimi targają różne emocje, a ludzie z pozoru zwyczajni kryją różne tajemnice.

Ważna w tych tekstach jest natura, a przede wszystkim wszechobecny śnieg. Śnieg w każdej postaci -leżący, padający, ułatwiający jazdę saniami i utrudniajacy dostanie się do potrzebujących pomocy. Groźna przyroda niesie za sobą ograniczenia i niebezpieczeństwa, z którymi muszą mierzyć się bohaterowie.


Zima, jak niestety co roku, zbliża się już wielkimi krokami, a ja zachęcam do sięgnięcia po tę książkę właśnie o tej porze roku. Idealnie komponuje się z kocykiem, mrugającymi światełkami i kotkiem na kolankach


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki

eebee65c-004a-4cdc-b8b9-8e94a42774fd

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem


Pogrzeb


Występują:


Niepoliczalny Chór

Martwy Król

Duch Króla 

Królewicz

Królowa

Córki Króla: Leokadia, Oktawia i Euzebia

Biskup

Grabarze

Fundator Kaplicy


Na ciemnej scenie stoi katafalk. Na katafalku leży Martwy Król, na którego skierowany jest słup światła. W tyle sceny stoi Niepoliczalny Chór w liczbie co najmniej trzech osób płci dowolnej.


Niepoliczalny Chór: 

śpiewa

O Losie okrutny,

króla nam zabrałeś!

Każdy z nas smutny,

o biednych poddanych nie pomyślałeś!

Król do grobu śpieszy,

któż nas tu pocieszy?


Chórzysta 1:

Ale dlaczego my jesteśmy smutni?

Król uciskał nas podatkami, dziewki porywał do swej łożnicy…


Reszta Niepoliczalnego Chóru:

Zamknij się!


Na scenę wkracza wysoki młody Królewicz, odziany w jedwabie, z mieczem u boku. 


Królewicz:

z emfazą:

O, ojcze mój, czemuś, ach czemuś mnie opuścił! 


Patrzy na chór, czy ten na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje.


Za młody jestem, żeby obejmować twoje stanowisko, nie mam twojej mądrości, ni bojowych słoni, bo wszystkie na wieść o twojej śmierci wyzdychały. Cóż mi czynić, powiedz ojcze!


Królewicz wpatruje się w martwe ciało ojca, tymczasem z góry słychać niesłyszalny głos Ducha Króla:


Duch Króla:

Sznurowadła zawiąż, bo zaraz się wykopyrtniesz! Tobie kury szczać prowadzać, a nie państwem, na mojej krwawicy wybudowanym, rządzić!


Ponieważ głos Ducha Króla jest niesłyszalny, Królewicz westchnąwszy wychodzi. Na scenę wkracza Królowa szeleszcząc obfitymi sukniami i błyszcząc włosami.


Niepoliczalny Chór:

śpiewa:

O królowo nasza, bogini nasza,

na cześć twoją pękła niejedna flasza!

Miej nas w swej pamięci, 

niech ci się nic nie pokręci!


Królowa:

z rozpaczą

Wielkieś mi uczynił pustki w zamku moim,

Mój drogi mężu, tym zniknieniem swoim!


Patrzy na chór, czy na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje. 


O, mężu mój, cóż ja mam czynić? Czy oddać władzę synowi, wydać którąś z córek za jakiegoś rozsądnego księcia i posadzić na tronie w koronie? A może samej zarządzać królestwem? O mężu mój, cóż ja mam czynić!


Wpatruje się w martwe ciało męża machając rzęsami, tymczasem z góry słychać niesłyszalny głos Ducha Króla:


Duch Króla:

Królowo! puchu marny! ty wietrzna istoto!

Postaci twojej zazdroszczą anieli,

A duszę gorszą masz, gorszą niżeli! 

Niżeli ten karaluch, podczaszy, co się do ciebie przystawia! 


Ponieważ głos Ducha Króla jest niesłyszalny, Królowa westchnąwszy wychodzi. 


Chórzysta 1: 

A słyszeliście, że Królowa powiedziała, że podczaszy czyha tylko na jej złoto i wzięła sobie ogrodnika do towarzystwa?


Duch Króla:

Nie wiedziałem, ciekawe.


Reszta Niepoliczalnego Chóru:

Zamknij się!


Wchodzą trzy piękne Córki Króla: Leokadia, Oktawia i Euzebia. 


Niepoliczalny Chór:

O, piękne i dobre córy Króla,

niech wasze miłosierdzie nasze serce otula!

Przepiękne są wasze oblicza

Waszych zalet nie policzę!


Leokadia:

Och, tatusiu!


Patrzy na chór, czy na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje.


Oktawia: 

Och, tatusiu!


Patrzy na chór, czy na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje.


Euzebia:

Serio? Jeszcze wczoraj mówiłyście, że to byłoby super gdyby umarł, a teraz umarł, a wy tu "tatusiu" płaczecie?


Leokadia i Oktawia:

syczą:

Zamknij się! Ludzie patrzą!


Euzebia:

Jacy ludzie, to tylko służba przebrana za Niepoliczalny Chór. O, Wojtuś, dobrze że cię widzę, jak skończysz tutaj, sprawdź co się dzieje z moim kominkiem, bo coś nie ciągnie.


Chórzysta 2:

Dobrze, jaśnie panienko!


Leokadia:

A u mnie w komnacie z kolei coś chyba ciągnie. Sprawdzisz?


Duch Króla:

Wolałbym nie wiedzieć co.


Chórzysta 2:

Dobrze, jaśnie panienko!


Oktawia:

Co zakładacie na pogrzeb? Bo ja chyba tę czarną ze stójką i flanelową halkę, bo zimno ma być.


Leokadia: 

No ja też flanelową, wietrznie ma być i śnieg ma padać. Co myślicie o mojej nowej mantylce?


Euzebia: 

Że wyglądasz w niej jakbyś czekała na okazję pod latarnią, hehe.


Leokadia rzuca się na Euzebię z pazurami, Niepoliczalny Chór ze znudzonymi minami podchodzi, aby je rozdzielić. Wyprowadzają Leokadię i Euzebię, Oktawia wychodzi płacząc ze śmiechu. Chór wraca na miejsce i śpiewa:


Niepoliczalny Chór:

O Królu nasz Królu,

zostawiasz nas w bólu.

Wielki ból nasz,

z ócz leci płacz.


Chórzysta 1:

Przepraszam, ale kto układał te rymy? Bo brzmią jakby był pijany.


Chórzysta 2:

Ja.


Chórzysta 1:

A to już rozumiem.


Chórzysta 2:

Oj, bo mi się rączka omsknie!


Chórzysta 1:

I włożysz ją Wikcie od krów pod spódnicę? Lokaj z dójką, mezalians na poziomie, hehe.


Chórzysta 1 dostaje w twarz. Wpada na katafalk, martwe ciało Króla spada na podłogę i toczy się za kulisy. Niepoliczalny Chór zastyga na chwilę. 


Chórzysta 3:

I co teraz? Teraz miała być moja kwestia. Też mam prawo wypowiadać się na scenie. A jakby tu był jakiś znany reżyser i mógł mnie odkryć?!


Reszta Niepoliczalnego Chóru: 

Zamknij się!


Wchodzi Biskup. Fiolet jego szat aż bije po oczach. Liczy:


Biskup:

Dwa tysiące pięćset, sześćset, siedemset…


Niepoliczalny Chór:

O wielki nasz biskupie,

co masz wszystkich ludzi w grupie

modlitewnej swojej,

pragniemy dobroci twojej!


Biskup:

Prawie trzy tysiące dusz zbawionych, pięknie!

A ty Królu, jak tam twoja dusza w niebie?


Duch Króla:

Jakim niebie! Rozgrzeszenia mi nie dałeś, klecho, przed śmiercią, bo ci nie chciałem przekazać królestwa! 


Biskup:

rozgląda się ze zdziwieniem

A co to? Gdzie król?


Niepoliczalny Chór:

Gdzie Król?!

Gdzie Król?!

Gdzie Króóól?!


Duch Króla:

Zbezcześcili me martwe ciało, sługi niedomyte!


Biskup:

Król wniebowzięty, królować nam będzie z nieba!

Wola nieba! Wola nieba!

Z nią się zawsze zgadzać trzeba!


Rzuca się na kolana przy pustym katafalku. Brzuch mu przeszkadza, więc go dyskretnie poprawia.


Chórzysta 3:

do Reszty Niepoliczalnego Chóru:

Tego nie było w scenariuszu, co teraz?


Niepoliczalny Chór naradza się szeptem.


Niepoliczalny Chór:

na melodię ludową, każdy swoją:

Król w niebie, 

Król w niebie,

Król w niebie

Bóg go zabrał do siebie


Na scenę w korowodzie wkraczają Córki Króla, Królowa i Królewicz. Dostojne ich kroki zakłóca czkawka Euzebii.


Królowa:

Cicho bądź! 


Euzebia:

Co ja poradzę, że w kaplicy zimno jak w psiarni! Stopy mi zmarzły! Jak mi zimno w stopy, to mam czkawkę!


Członkowie rodziny królewskiej dołączają do pieśni Niepoliczalnego Chóru.

Na scenę wkraczają Grabarze z łopatami w rękach i radosną miną, bo żaden grabarz nie pracuje na trzeźwo, szczególnie podczas królewskiego pogrzebu. Melodia wznosi się i opada, chór miesza się w tańcu z rodziną królewską. Duch Króla wznosi ordynarne okrzyki. 


Fundator Kaplicy patrzy z miłością na swoich potomków z fresku namalowanego w którymś kącie, nie wiadomo dokładnie którym.


Kurtyna opada pozostawiając widzów z milionem pytań bez odpowiedzi.

9cb6423b-0889-497d-b969-87d8374c55c5

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Teatrzyk "Zielona Katie" ma zaszczyt przedstawić:


Brawa dla Hermenegildy Kociubińskiej!!!


Ach, piękne Hermenegildy rymy

musieli nam zesłać aniołowie,

bo z rymami tak sobie poczyna

jak Mickiewicz i Słowacki społem.


I serce rozrywa nam tylko żałość

(nam, czyli wszystkim jej słuchającym),

że sonetów wśród wierszy tak mało,

wśród tych dzieł najwspanialszych pod słońcem


Że w słownikach o pani K. cicho?!

To są na pewno zwyczajne zmowy

zazdrośników, niech porwie ich licho.


Bo Hermenegildzie dość dwie słowie:

Niech wykona! Te słowa nie kłamią!


Z wrażenia spada kurtyna! Brawo!!!


#nasonety #zafirewallem #diriposta

9aecc290-8e27-494a-a2d3-6a3ee1cb0fdb

Zaloguj się aby komentować

patryk-pis

Smietnikowelove ToWaRZySZkO!!!

ErwinoRommelo

Fiu fiu paznokcie pod okladke, to jest poziom napracowanka!

smierdakow

Uważaj, bo jednego dnia przynosisz książkę ze śmietnika i nawet nie wiesz kiedy tracisz nad tym kontrolę

9f6682fe-1043-4417-91f0-dd0d59171564

Zaloguj się aby komentować

1066 + 1 = 1067


Tytuł: Luneta z rybiej głowy

Autor: Patryk Zalaszewski

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: Czarne

ISBN: 978-83-8191-992-0

Liczba stron: 147

Ocena: 8/10


Podeszłam na wrocławskich targach do stoiska Wydawnictwa Czarne po nową książkę z serii Opowiadania amerykańskie, a pani rozłożyła ręce i powiedziała, że nie ma ich, bo nie dojechały. Poczułam się zawiedziona, a pani widząc moją minę, sięgnęła po cieniutki tomik i zaproponowała:

-A może opowiadania polskie? O autorze będzie na pewno głośno w przyszłym roku.


Zajrzałam do środka i jakoś tak nie do końca przekonana zgodziłam się. Niezbyt często czytam polską literaturę współczesną, a już młodych autorów to prawie wcale, zbyt wiele zawodu sprawili mi w przeszłości.


No i gdyby nie ta pani na stoisku, to na pewno nie trafiłabym na tę perełkę.


To melancholijne opowiadania o życiu mieszkańców rybackiej wsi. Mamy tutaj narratora, młodego chłopca, który przybliża nam różne mikrohistorie, ale głównym bohaterem jest tutaj morze, które daje i zabiera, tworzy i niszczy. Nawet jeżeli czasem jedynie słychać jego szum gdzieś w oddali, to i tak jest tym wokół czego krążą myśli wszystkich.

We wsi toczy się normalne życie, mężczyźni łowią ryby albo pracują na roli, kobiety zajmują się gospodarstwem, dzieciaki biegają po polach i kąpią w rzece. A wszyscy mają swoje pragnienia i potrzeby, tajemnice i obsesje, wszyscy do czegoś dążą, nawet jeżeli to jest nicość.


Język jakim Zalaszewski opisuje swoich bohaterów jest z jednej strony bardzo prosty i zwyczajny, z drugiej pełen metafor i poetycki. Umiejętność utrzymania takiej formy w równowadze, przez debiutującego przecież autora, zrobiła na mnie ogromne wrażenie.


Bardzo podobało mi się również frazowanie - czułam się jakbym czytała książkę do rytmu fal.


I tak jak morze porywa i nie chce oddać, tak ta książka chwyciła mnie i nie pozwoliła się odłożyć.


Polecam!


#bookmeter

686f1640-f9b1-4f48-9b0d-9501801efba4
Fly_agaric

I który to już raz?? Ebook droższy od papieru... I to jaka dysproporcja! Co jest nie tak z tym światem? Wiele rzeczy, ale z całą pewnością to jedna z tych mocniej wkurzających i wykręcających tor pojmowania.

Dobra, bo ciśnienie mi się podnosi.

patryk-pis

Czytałem jedno opowiadanie z tego zbioru i nawet zachęca na ciąg dalszy a twoja recenzja motywuje.

George_Stark

Opis rzeczywiście zachęca, ale moją uwagę zwróciło to zdanie:


Niezbyt często czytam polską literaturę współczesną, a już młodych autorów to prawie wcale, zbyt wiele zawodu sprawili mi w przeszłości.


A zwróciło, bo, po raz kolejny już, dałem się nabrać na młodego autora (autorkę dokładnie) i właśnie usiłuję coś o tej książce napisać.

Zaloguj się aby komentować

Byliśmy po raz drugi na Wrocławskich Targach Dobrych Książek i jestem pod ogromnym wrażeniem. Są nieduże i raczej kameralne, ale to dobrze. Byliśmy na nich w piątek wieczorem i nie było zbyt wielu ludzi, jedna ze sprzedających zauważyła, że w czwartek było o wiele więcej odwiedzających.


Lubię w tych targach to, że są spokojniejsze i takie bardziej przyjazne dla czytelników, niż na przykład krakowskie. Można znaleźć bez problemu miejsce parkingowe, nie stoi się aż tyle w kolejkach i jest czas na rozmowy o książkach, co chyba doceniam najbardziej.

Są też stoiska antykwariatów, w tym mojego ukochanego Szarlatana.

Wcale nie miałam zamiaru robić zbyt wielkich zakupów, no ale plany sobie, a życie sobie, jak zwykle.


#ksiazki #ksiazkikatie

f338fd9f-ea62-4b3e-b444-3d8c31099055
Wrzoo

@KatieWee Monstrualna erudycja! Straszna historia! Ojejku, wspomnienie dzieciństwa - przeczytałam wszystkie po kilka razy w wakacje, uwielbiałam tę serię...

Felonious_Gru

@KatieWee już miałem pisać, że ja to na książki czasu nie mam, ale dopatrzyłem się, że czterech tytułów jednak zazdroszczę ( ͡° ͜ʖ ͡°)

splash545

@KatieWee

Wcale nie miałam zamiaru robić zbyt wielkich zakupów, no ale plany sobie, a życie sobie, jak zwykle.

Trzeba było wziąć mniejszy plecak

Zaloguj się aby komentować

Otwieranie paczki zaczęłam od listu. Sześciostronicowego. Z obrazkami. Uroczego i pełnego żartów i z którego dowiedziałam się, że mój Mikołaj przestalkował mnie od góry do dołu, łącznie z profilem na lubimyczytać

Dzięki temu udało mu się stworzyć - teraz proszę o uwagę, bo to nie zdarza się za często - PACZKĘ IDEALNĄ!


Po pierwsze książki- grubaśna biografia Montgomery i Służące do wszystkiego Kuciel-Frydryszak, wspaniałe. No i reportaż z Czarnego i parę książek kucharskich z PRL-u. Przedmiot używany to może być prezent ryzykowny, bo obdarowywany może się obrazić i takie rzeczy daje się tylko wtedy kiedy dobrze zna się tę osobę, która ma to dostać. I mój Mikołaj pokazał, że dobrze mnie poznał, a ja dzięki temu mam mnóstwo radości i nowe przepisy do wypróbowania


Kocham kulturę Japonii, a Mikołaj wymyślił dla mnie kawę i herbatę z azjatyckim rysem, a do tego fińskie cukierki Geisha, które nie mają za wiele wspólnego z Japonią, ale są absolutnie przepyszne.

No i do tego wszystkiego magiczny kubeczek, podpórki do książek i zakreślacze dla kociarskiej części mojej duszy, wieeelka świeczka o miłym, kwiatowym zapachu i magnesik.


Dziękuję Ci, Mikołaju, to było niesamowite wyciągać z tego pięknego pudełka dokładnie takie rzeczy jakie bym chciała dostać. To było tak, jakbyś wysłał swoje elfy, żeby zajrzały w moje małe marzenia i zrobiły z tego listę prezentów.


Dziękuję!


#hejtopaka #chwalesie

2037cc51-3f38-439e-acfe-0d7fe00878de
Mr.Mars

@KatieWee Jeszcze więcej książek.

nobodys

@KatieWee Davidoff, fiu fiu

Wrzoo

@KatieWee O wowowow, zazdroszczę! Idealnie trafiony prezent :))

Zaloguj się aby komentować

1057 + 1 = 1058


Tytuł: Mała towarzyszka i dorośli. Opowieść o szczęśliwym dzieciństwie

Autor: Leelo Tungal

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: KEW

ISBN: 9788378932802

Liczba stron: 244

Ocena: 6/10


Jak lubię książki o dorosłych pisane z dziecięcej perspektywy i okres tużpowojenny, tak ta autobiograficzna książka, która mówi właśnie o małej dziewczynce i jej rodzinie, którym przyszło żyć w Estonii pod butem Stalina, jakoś nie przypadła mi do gustu. Autorka, mam wrażenie, nieco przeszarżowała i kilkuletnia Leelo nie zachowuje się jak prawdziwe dziecko, ale jak manekin do naciskania wszystkich guzików jakie mogą poruszyć dorosłych. Wciska się wszędzie i bezmyślnie klepie wszystko co usłyszy, chociaż jej rodzina jest w trudnej sytuacji, bo matkę zabrali "czarni panowie".

Doceniam jednak zestawienie trudnych tematów i dziecięcej naiwności, to zawsze w jakiś sposób porusza czytelnika, nawet jeżeli tutaj może mieć wrażenie, że to nie do końca naiwność, ale raczej bezmyślność - zarówno całkiem sporej już dziewczynki, jak i wszystkich otaczających ją dorosłych.


Dodatkowy punkt dostała u mnie ta książka za tłumaczenie. Mała Leelo bawi się słowami, śpiewa piosenki zasłyszane w radio i tworzy własne, rozkłada na czynniki pierwsze związki frazeologiczne - myślę, że przełożenie tej książki nie było łatwe, ale tłumaczka poradziła sobie znakomicie.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki

5a6b9386-84da-478b-a530-591d2477cf0f
George_Stark

A mnie z kolei zainteresowało to:


Dodatkowy punkt dostała u mnie ta książka za tłumaczenie. Mała Leelo bawi się słowami, śpiewa piosenki zasłyszane w radio i tworzy własne, rozkłada na czynniki pierwsze związki frazeologiczne - myślę, że przełożenie tej książki nie było łatwe, ale tłumaczka poradziła sobie znakomicie.

Zaloguj się aby komentować

#hejtopaka Szanowny anonimowy Hejtopakerze!


Paczkę odebrałam i z ledwością dotachałam do domu, ale otworzę ją dopiero w sobotę.

Będę miała wtedy czas i wolną głowę, żeby na spokojnie otworzyć i ją docenić, jak na pewno na to zasługuje

Neq

@KatieWee jak to są warzywa to lepiej otwórz. Może z 10 kilo pietruszki

Zaloguj się aby komentować

1050 + 1 = 1051


Tytuł: I rak ryba. Stworzenia polityczne PRL-u

Autor: Monika Milewska

Kategoria: reportaż

Wydawnictwo: Czarne

ISBN: 978-83-8191-989-0

Liczba stron: 254

Ocena: 7/10


Książkę "Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL" Moniki Milewskiej wspominam jako jedno z największych pozytywnych zaskoczeń książkowych roku 2022, więc gdy zobaczyłam w zapowiedziach wydawnictwa Czarne jej nową pozycję "I tak ryba. Stworzenia polityczne PRL-u" wiedziałam, że po nią sięgnę.

Dostajemy tu opowieść o trzech stworzeniach: stonce, żubroniu i krylu, które w mniejszym lub większym stopniu wpływały na dyskurs o dobrobycie Polski Ludowej i jego źródłach.

Bardzo przyjemnie się to czyta, autorka ma ogromny talent do tworzenia narracji (trzeba mieć talent, żeby czytelnik z pasją wgłębił się w historię stonki ziemniaczanej, zapewniam was) i świetnie operuje subtelną ironią.

Opiera się nie tylko na materiałach źródłowych, ale też na osobistych rozmowach z ludźmi zaangażowanymi w pracę ze zwierzętami i badaniach przeprowadzonych w całej Polsce przez studentów. Odwołuje się też do własnych doświadczeń i wspomnień.

To książka na jeden wieczór, nie tak obszerna jak Ślepa kuchnia, gdyby jednak była dłuższa mogłaby znudzić. A tak może dostać u mnie dobre 7/10.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz\

#bookmeter

e4c9aab9-4329-4755-9ffe-dd543a1a94d2
AndrzejZupa

Jeden wieczór powiadasz?! 254 to dla mnie 2-3 dni…ale recka zafrapowała, dziękuję.

Zaloguj się aby komentować

Na wyraźną prośbę @patryk-pis zamieszczam dzisiejsze rymy:


Rymy: samogon-ogon-ludzi-budzi

Temat: miasto


Zasady: rymujemy używając powyższych słów i chociaż w miarę na zadany temat.

Wygrywa osoba, która będzie miała najwięcej piorunów do jutra do 20 i to ona będzie miała za zadanie wymyślić rymy na jutro.

Bawimy się dobrze i pamiętamy o społeczności!


#zafirewallem  #naczteryrymy

fonfi

Komentarz usunięty

fonfi

Domowe specjały


Nic tak nie trzepie jak teścia samogon,

Choć capi niczym mokrego psa ogon,

A po spożyciu strach wyjść jest do ludzi,

Jak się odbije - nawet trupa zbudzi…

splash545

Kompot sprzedawał, no i samogon

Potem milicji gubił on ogon

Dzisiaj już przecież nie truje tym ludzi

Lecz mefedronem z rana ich budzi

Zaloguj się aby komentować

W związku z nieobecnością koleżanki @Wrzoo pozwalam sobie samodzielnie zarządzić na dziś rymy następujące:


Rymy: miło-piło-pieją-głupieją

Temat: małe miasteczko


Zasady: rymujemy używając powyższych słów i chociaż w miarę na zadany temat.

Wygrywa osoba, która będzie miała najwięcej piorunów do jutra do 20 i to ona będzie miała za zadanie wymyślić rymy na jutro.

Pamiętamy o społeczności.


Rymy i temat dzisiejszy wzięłam z wiersza pana Tuwima "Rzuciłbym to wszystko".


#zafirewallem #naczteryrymy

PaczamTylko

Witajcie w Silent Hill


Kiedyś w miasteczku żyło się miło

aż w kopalni pod miastem coś się rozdupiło

i tak się pali i pali, syreny wciąż pieją

w tej wiecznej mgle ludzie głupieją

lechaim

W powiatowej Polsce wciąż jest miło,

Tutaj byłem, tam zajrzałem, tu się piło,

Kury tak jak kiedyś, nadal pieją,

Ludzie jak glupieli, tak głupieją

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci


Mały kiosk, wielki człowiek


Każdego ranka, często jeszcze przed świtem Jeremi Kalski otwiera żelazne sztaby, które opasują kiosk na osiedlu Piaski. Samo osiedle budzi się dopiero około szóstej - wtedy pierwsi przechodnie przemykają obok jasno oświetlonego kiosku, gdzie Jeremi układa nową dostawę gazet. Najlepiej schodzi Gazeta Lubuska - często już koło dziesiątej nie ma już ani jednego egzemplarza. Niektórzy wybierają Ziemię Gorzowską, ale narzekają, że jakość artykułów i papieru spada na łeb na szyję. Bo klienci często wyrażają swoje opinie wsadzając głowę do okienka kiosku. Mają wiele do opowiedzenie - o tym, że to skandal, bo ławka obok stoi połamana od kilku już miesięcy, że w następnym numerze Pani Domu będzie dołączony jakiś prezent, ale nie wiadomo jeszcze jaki, może naklejki jak na Wielkanoc, i proszę pana, niech mi pan odłoży numer Twojego Stylu, na pewno po wypłacie po niego przyjdę, i że te cukierki co je wczoraj kupiłam to dobre były, ale lepsze by były czekoladowe, może pan ma? - i tak dalej przez cały dzień. Jeremi uśmiecha się i żartuje ze stałymi klientami. Śmieje się, że część starszych pań traktuje go jak wnuczka:

- Nie widują swoich dzieci, wnuków tym bardziej. Kiosk jest na trasie od bloków do kościoła, więc często zachodzą, przynoszą ciastka albo chrusty, a ostatnio jedna z pań przyniosła mi obiad - mielone, buraczki, kartofelki, wszystko zawinięte w trzy warstwy folii aluminiowej i jeszcze ciepłe.

-One potrzebują kogoś kto z nimi porozmawia - ciągnie Jeremi - Brakuje im kontaktów z młodymi ludźmi, uśmiechu, żartu, jakiegoś komplementu. Kiedy już przyzwyczaiły się do moich dredów, zaczęły ze mną plotkować, tak jak wcześniej przez pół życia plotkowały z panią Jadwigą, która pracowała w tym kiosku przez trzydzieści lat. Nie ma dnia, żeby ktoś nie wspomniał o pani Jadzi, bo to naprawdę była niezwykła osoba. Dla każdego miała dobre słowo i zawsze znalazło się u niej coś spod lady. Ludzie mają swoje teczki na gazety, a pani Jadzia zawsze pamiętała co dla kogo i kiedy. Dzisiaj teczek jest o wiele mniej, a ja i tak muszę mieć listę - śmieje się Jeremi.

-Pani Jadzia zawsze żartowała, ale nie tak, żeby się śmiała z kogo - mówi nam pani w jasnofioletowym berecie, która zajrzała po pastę do zębów - była wesoła, chyba że deszcz padał, deszczu to nigdy nie lubiła. Cały czas coś układała, przekładała i gadała - mówi nasza rozmówczyni. - Wydawało się wypełnia całkowicie ten kiosk. Ale nie tak jak pan Jeremi - uśmiecha się i szybko żegna.

Rzeczywiście - Jeremi jest wysoki, ale bardzo szczupły, jego kościste palce jednak bardzo często też coś poprawiają - gazety muszą leżeć równo i porządnie, żeby każdy mógł się zorientować jakie tytuły można dostać w kiosku.

-Pani Jadwiga jest ciocią mojego najlepszego kolegi, tak dostałem tę pracę. Niektórym może wydawać się nudna, ale mnie przynosi dużo radości. Są takie momenty w ciągu dnia, że jest spokój, czasem tylko jakiś dzieciak przybiegnie po pudełko zapałek. Słucham sobie wtedy muzyki z mojej empetrójki, czas jakoś mija, nie mogę się skarżyć. No, może zarobki mogłyby być wyższe, ale jakoś sobie daję radę, nie narzekam. Najważniejsze, że mam pracę i że ludzie mnie lubią. Czasem tylko kiedy zamykam i jest ciemno to trochę strach, bo chociaż w kasie nie ma pieniędzy, to jednak mamy papierosy. Są tacy, co za papierosy są gotowi zrobić wiele, słyszy się przecież o napadach na kioski i terroryzowaniu pań w okienku. Zastanawiałem się czy nie kupić sobie telefonu komórkowego, ale to duży wydatek. Staram się więc o tym wszystkim po prostu nie myśleć. Po pracy chodzę pograć w piłkę z chłopakami z osiedla. Ogarnęliśmy stare boisko za szkołą, wyrównaliśmy teren, pani z kwiaciarni podrzuciła nam worek nasion trawy takiej specjalnej na boiska. Szkolę też dzieciaki z podstawówki, po co mają siedzieć na klatkach schodowych i palić papierosy, jak mogą sobie pobiegać za piłką. Założyliśmy też zespół, ja śpiewam i trochę gram na gitarze, piszę też nam piosenki, chociaż gramy też covery.

-Co bym chciał robić w przyszłości? Hm, myślę, że warto byłoby, żeby szef rozbudował trochę ten kiosk, wtedy mógłbym mieć miejsce na sprzedawanie rękodzieła, które robimy ze znajomymi - kubków, koszulek, drewnianej biżuterii… Tak, w przyszłości marzy mi się większy kiosk!


***


Cios w serce osiedla


Plan był prosty: wyłamać żelazne sztaby i zamek w drzwiach, dostać się do środka, wziąć wszystko co wartościowe (papierosy i to co pod ladą), uciec i nie dać się złapać. Spieniężyć większość towaru u znajomego, oczywiście oprócz tego spod lady. Żyć bez zmartwień przez najbliższe pół roku wypełnione dobrą zabawą.


Nie wszystko jednak poszło według tego planu.


Trzydziestoletni Adam N. wraz z młodszym bratem Piotrem P. do późnego wieczora rozmawiali o planowanym na środek nocy napadzie na kiosk i dopracowywali ostatnie szczegóły. Poważnym rozmowom towarzyszyło kilka butelek wódki, które młodszy brat donosił co jakiś czas z pobliskiego sklepu o wdzięcznej nazwie "Żwirek", specjalizującego się w wyrobach monopolowych. Jest to jeden z niewielu sklepów, które utrzymują się na Piaskach w tym trudnym czasie. Zamknął się nawet lumpeks, który działał na tym osiedlu nieprzerwanie od 1989 roku, kartka "zamknięte" wisi także na drzwiach sklepu papierniczego. Po ten zeszyt czy długopis mieszkańcy zachodzą do kiosku dumnie stojącego przy skrzyżowaniu dwóch najbardziej ruchliwych ulic. W dzień otwarte okienko zaprasza przechodniów, jednak w nocy dostępu do kiosku bronią metalowe kraty i solidne sztaby na drzwiach.


Adam N. i Piotr P. na złodziejską rajzę zabrali ze sobą narzędzia - z plecaka starszego wystawał łom, młodszy dźwigał torbę z latarkami, torbami, dwiema piłami i wielkim młotem. Przyświecał im cienki sierp księżyca, gdy rozejrzawszy się dookoła stanęli pod kioskiem i z narzędziami w rękach. Kraty nie chciały się poddać, więc Adam zagrzewał do walki Piotra tłumacząc mu w bardzo obrazowy sposób co z nim zrobi, jeżeli ten się nie pospieszy. Minęły ich dwa czy trzy samochody, nie robiło to na nich zbyt dużego wrażenia, za bardzo skupieni byli na próbie dostania się do upragnionych papierosów. W końcu kilka szarpnięć i głośno wyrażonych przekleństw później kraty puściły. Uśmiechy zakwitły na twarzach braci. Adam chwycił łom i jednym eleganckim gestem wyłamał drzwi do sezamu, który stanął przed nimi otworem.

Piotr rzucił się w stronę błyszczących czasopism, które zwykle schowane były trochę z tyłu, żeby nie wywoływać zgorszenia w starszych paniach odwiedzających kiosk, Adam zaś od razu chwycił karty telefoniczne i kilka innych drobiazgów leżących pod ladą i wcisnął je do kieszeni kangurki.

Pakowali sztangi papierosów do wielkich kraciastych toreb, gdy nagle w oknie błysnęło niebieskie światło. Bracia spojrzeli po sobie i zostawiając łupy rzucili się do ucieczki.

Nie uciekli daleko. Piotr oglądając się czy policjanci go gonią, nie zauważył latarni. Policjanci mogli podziwiać widowiskowe uderzenie w słup -

-Aż zadzwoniło - powiedział później jeden z nich.

Adam zagapił się na brata, zawadził o krawężnik i z głośnym, niecenzuralnym okrzykiem upadł wprost na betonowy śmietnik. Z kieszeni wypadła mu skrzyneczka, z której na trawnik rozsypał się roślinny susz i wygniecione banknoty. Zszokowany Adam gapił się na zawartość skrzyneczki, policjanci zaś, którzy dotąd z politowaniem patrzyli na wyczyny znanych im doskonale braci, nagle odczuli niepohamowane zainteresowanie.

Wrzeszczących i obolałych po spotkaniu z elementami małej architektury Adama N. i Piotra P. zawieziono na przesłuchanie, miejsce kradzieży zaś zabezpieczono.

Grozi im do 8 lat więzienia.


#zafirewallem


1168 słów

ca0cecd7-3bb8-4140-b8ef-786a2156f97c
splash545

Następne asy! Fajne opowiadanko.

Zaloguj się aby komentować

Natchniona przez mojego starszego braciszka polecam Państwa uwadze rymy następujące:


Rymy: zdrowy-łowy-nowy-pleśniowy

Temat: sowy


Zasady: rymujemy używając powyższych słów i chociaż w miarę na zadany temat.

Wygrywa osoba, która będzie miała najwięcej piorunów do jutra do 20 i to ona będzie miała za zadanie wymyślić rymy na jutro.

Pamiętamy o społeczności.


#naczteryrymy #zafirewallem

Maciek

@KatieWee


Pamiętam, gdy byłem jeszcze zdrowy

Do cukierni Sowa chodziłem na łowy

Jednak wnet mnie wzięło na smak nowy

Wziąłem się tedy za ser pleśniowy

crs333

@KatieWee


Ktoś tam krzyczy - "jestem ZDROWY"

Inny woła - "chodź na ŁOWY"

Jeszcze inny, jakiś "NOWY"

Coś tu śmierdzi... ser PLEŚNIOWY!

CzosnkowySmok

Padł w kawiarence pomysł niezdrowy

Ułóż kolego nie sonet, lecz na zwierzaków łowy

Przepychanek słownych - pomysł nie jest nowy!

A tu Sowien na zaś rzuca klątwę - łupież pleśniowy


#nakolanie

Zaloguj się aby komentować

Swingjugend to niemieckie nastolatki i młodzi dorośli, którzy w latach trzydziestych zafascynowani byli amerykańskim jazzem i stylem bycia. Tworzyli oni coś w rodzaju subkultury, która manifestowała swoją niezależność i przeciwstawiała się nazistowskiemu reżimowi. Ich nieformalnym hasłem było "Swing Heil!", co stanowiło ironiczną odpowiedź na "Sieg Heil!". Młodzi ludzie spotykali się potajemnie na imprezach tanecznych, gdzie wbrew zakazom słuchali „zdegenerowanej muzyki”. Jazz stał się dla nich muzyką oporu.

Nie byli żadną zorganizowaną grupą i nie mieli jakiejś ideologii, po prostu chcieli się dobrze bawić. Byli jednak solą w oku władz, w czasie wojny wielu z nich trafiło do aresztów i obozów koncentracyjnych.


I o tym jest mój wiersz:


Swingjugend


Ha, im się wydaje, że są sprytni jak lisy.

Wydaje im się jedynie - to nas pociesza.

Nieudolnie próbują pośród nas się wmieszać,

ale ich niezdarne kroki są jak ausweisy.


Mają krótkie, dziecięce porcięta i włosy,

ciężkie buty i kompletnie nie czują bluesa.

w pustych błękitnych oczach głupota bezkresna,

do chóralnych okrzyków wprawione ich głosy.


Miała zbyt kusą spódnicę, siedzi więc Inga,

zabrali i powieźli Schmidta i Schellinga.

Na nic wszystkie nasze pułapki i podstępy.


Wysyłają do obozów całe zastępy

i nikt nie może wiedzieć, kto będzie następny.


Koniec świata nadchodzi, a my tańczmy swinga!


#nasonety #diriposta #zafirewallem i #ciekawostkihistoryczne


Ja to bym tak w ogóle to chciała wiedzieć gdzie jest kolega @George_Stark , który zadał takie rymy, że nie wiadomo co z nimi robić i sobie gdzieś poszedł zostawiając nas na placu boju! 

ae38a8db-fd68-43e1-9fc5-1cba97abe742
Pantokrator

Swingersi dawniej vs swingersi teraz. Synek, kiedyś to było.

Opornik

@KatieWee


po prostu chcieli się dobrze bawić

Spaß verboten!

Pumpernickel essen und schmetterlingen die flügel ausrupfen!

osn_jallr

Ach ta prawicowa walka ze zdegenerowanym zachodem.

Zaloguj się aby komentować

Jeżeli zastanawialiście się jak mi idzie moje wyzwanie z czytaniem Harry'ego Pottera, to muszę Wam się przyznać, że słabo

Miałam duży poślizg na początku tygodnia, z którego trudno mi było później wyjść.


Ale walczę ᕦ( ͡° ͜ʖ ͡°)ᕤ


Właśnie zaczynam Księcia Półkrwi i zostało mi jeszcze jakieś 1500 stron i około 30 godzin, bo zaczęłam wyzwanie w poniedziałek po południu, proszę więc o trzymanie kciuków


#ksiazkikatie #czytajzhejto #harrypotter

4adb9ec3-1bcc-4be1-9fa2-eff8023892be
KatieWee

Dobra, skończyłam Księcia Półkrwi, zabieram się za Insygnia Śmierci

ratty

@KatieWee ale napierdalasz moje najstarsze dziecko ma 7 lat i też pierwsze trzy części już miałam okazję przeczytać po latach, pod pretekstem czytanki do poduszki, ale na czwartą wg mnie jeszcze szkoda dzieciaka (i książki, której nie skuma) może będę się znęcać i pozwalać czytać tylko jedną na rok, tak jak ja sama musiałam czekać w swoich czasach

Zaloguj się aby komentować

Księżycowe noce


Kiedy na niebie ukazuje się poświata,

Gdzieś nad czarnym drzewami starego sadu,

Wtedy uderza we mnie z siłą wodospadu

Ta jasność: pełnia księżyca jak pełnia świata.


W oczach odbity blask a serce bije żywiej,

Przestaję wtedy walczyć ze swoimi snami

I godzę się z nadchodzącymi zmianami,

Wychodząc tak daleko z codzienności zwykłej.


Księżyc na to: "Trochę ci w głowie zawróciłem

Ale to właśnie tego, mała, ci potrzeba,

Gdy nikt nie patrzył, ja też oczy odwróciłem."


Księżycowe noce niosą swymi torami,

A Łysy patrzy tylko dobrotliwie z nieba…


A ty, dziewczyno, bij się w jasny dzień z myślami!


#diriposta #nasonety #zafirewallem

a167b768-ecfd-46e4-8492-3095b5a043f2
fonfi

@KatieWee no i całe podsumowanie, które piszę od rana szlag właśnie trafił...

Ale piękne - warto zacząć od nowa.

Zaloguj się aby komentować