Gorączka grudniowa daje się we znaki - od wtorku zrobiłam w sumie 1500 km po centralnej Polsce (z czego tylko 300 byłam wożona).. A w przyszłym tygodniu czeka mnie ponad drugie tyle..
No i jak mówią: lepiej późno niż wcale, więc dziś w porze wieczorowej, przychodzę do Was z kolejnym #kiedysidzis.
Leonardo DiCaprio był jednym z moich pierwszych crush-gwiazdorów. No końcówka lat 90-tych to przecież gorączka Titanica i pięknego Jacka Dawsona w niesamowitej kreacji Jamesa Camerona. Genialne efekty specjalne i (trochę naciągana, ale dla kilkulatki wystarczająca) historia miłosna z Leosiem w roli głównej.
Swoją drogą, Titanica i Incepcję mogłabym oglądać co kilka miesięcy. Co niestety nie spotyka się z aprobatą mojego wybranka. Titanica pewnie z sentymentu ale Incepcja to, zaryzykuję stwierdzenie, mój ulubiony film ever. Bynajmniej nie za sprawą DiCaprio, chociaż wykreowana sylwetka jego bohatera jest moim zdaniem niedoceniona.
W filmie „Co gryzie Gilberta Grape’a”, o którym wspominałam przy okazji Johnyego Deppa, również pokazał niespotykany talent. Został on słusznie wyróżniony pierwszą nominacją do Oskara.
No długo by tu wymieniać, bo dobrych filmów z jego udziałem jest masa. Dla jednych - aktor bez wyrazu, ale mi osobiście, bardzo dobrze się go ogląda. No jak ktoś obejrzał „Wyspę tajemnic” i powie, że DiCaprio zagrał nijak to się mocno zdziwię.
Nie mogę nie wspomnieć, że niemłodniejący, już 51-letni aktor, lubuje się w młodych modelkach i aktorkach, z którymi związek kończy się zazwyczaj w momencie przekroczenia przez nie magicznej bariery 25 lat. Plotki mówią, że nie może znaleźć stałej partnerki, ponieważ od lat wybranką jego serca jest Kate Winslet xDˣᴰ
#leonardodicaprio