4 + 1 = 5
Tytuł: Duke Nukem Land Of The Babes
Developer: n-Space
Wydawca: Infogrames (US)/Take Two Interactive (EU)
Rok wydania:: 2000
Gatunek: strzelanka z widoku trzeciej osoby
Sceneria: science-fiction (przyszłość)
Użyta platforma: PlayStation (a tak naprawdę PS3)
Ocena: 5/10
Hail to the King, baby.
Mam wrażenie, że w ogólnej swiadomosci, Duke Nukem miało tylko 3 części: 3D, Manhattan Project i Forever - zapewne dlatego, że były wydane na PC. Ja długo nie miałem komputera, ale przygody z grami zacząłem z konsolą PlayStation (tata ogarnął gdzieś w Niemczech). Konsola była przerobiona, by móc odpalić piraty. Dzięki temu możliwe było zagranie w Duke Nukem i to chyba całkiem niedługo po premierze - starszy brat załatwił od kolegi, który miał przegrywarkę płyt. I tak oto poznałem Księcia, lecz jako dzieciak nie rozumiałem wiele z tego, co tam się dizeje, poza językiem przemocy i że za sikanie do sedesu dostaje się życie (teraz wiem, że ego a nie życie). A mamy tam nawiązania do Terminatora, Gwiezdnych Wojen i można by pomyśleć, że do rodzimej Seksmisji, ale ciężko mi uwierzyć, że to rzeczywiście byłaby inspiracja.
Ta gra to był mój nemesis, nigdy jej nie ukończyłem, dlatego teraz się zabrałem (z sukcesem), ale na PS3, bo poczciwemu szarakowi laser padł gdzieś w okolicach 2017 roku i nie potrafię dorwać takiego, który by działał.
Fabularnie, Duke zostaje teleportowany do przyszłości, by ratować Ziemię. Planetę atakują kosmici, wybili wszystkich mężczyzn, a pozostająca przy życiu garstka kobiet (wszystkie z dużym biustem) utworzyły ruch oporu. Więc generalnie trzeba uratować kilka osób, rozwalić masę kosmitów, uratować tym samym świat i na koniec rozpocząć mission procreation (żeby uratować świat jeszcze bardziej).
Zdejmując okulary nostalgii, które trzymały mnie przy tej grze, moim zdaniem nie zestarzała się dobrze. Sterowanie jest okrutnie toporne (na dzisiejsze standardy), ale to cena za to, żeby zagrać w 3rd person shooter na padzie, który nie posiadał analogów. Nie pomaga również fakt, że czasami Książe nie reaguje na skok, a gdy wyskoczymy w złym momencie, może on nie dolecieć do celu, lub się odbić od ściany. Gra jest bogata w elementy platformowe i łamigłówki, co jest jej sporą zaletą - wydają mi się ciekawe i zdecydowanie nietypowe jak na dzisiejsze czasy. Łamigłówki często bywają trudne i nie mamy za bardzo podpowiedzi co zrobić, by przejść dalej. Kilka razy musiałem się wesprzeć filmami "walkthrough" z YouTube, bo po prostu nie miałem już pomysłów - a rozwiązaniem okazało się no mieć jetpacka zdobytego w poprzednich misjach (bo w obecnej nie było) i przelecieć w pewne miejsce. Do dyspozycji mamy też dość pokaźny arsenał (coś około 20 broni) co również pozwala urozmaicić czyszczenie korytarzy.
Gdy teraz o tym piszę, myślę sobie, że to nawet niezła gra. Niestety każda zaleta ma jakieś "ale". Sekcje platformowe - toporne sterowanie bardzo ujmuje. Łamigłówki - czasami miałem wrażenie, że nie do końca przemyśleli je i ciężko wykminić rozwiązanie. Dużo broni - ale skutecznymi był Laser Blaster, Laser Gatling Gun, Mini Laser Gatling. Rozumiecie o co chodzi? Następne były trochę słabsze jak Combat Shogun i kilka broni które nawet jeśli zadawały spore obrażenia, to miały bardzo krótki zasięg. Ciekawy był jeszcze shrinker, który zmniejszał przeciwników do rozmiarów robaka, więc ich żywot kończył się zgnieceniem przez buta.
Ogółem mam wrażenie, że zabrakło trochę dopieszczenia, jeszcze trochę postarania. Wtedy gra byłaby bardzo spoko. Same misje też były dość unikatowe, były np misje podwodne - a nawet w pewnym momencie musimy zwiedzić podwodne miasto w uszkodzonym stroju do nurkowania, więc tlen się szybko kończy - a to był moment którego nie byłem w stanie przejść jako dzieciak. Za bardzo mnie to stresowało. I dziś powiem że nie jest to łatwe, bo sterowanie (:
Na YT widziałem w komentarzach, że nie tylko mi się śnił po nocach ten etap.
Czy polecam?
Jeśli lubisz Duke Nukem, możesz spróbować. Jeśli jesteś w stanie "przecierpieć" toporne sterowanie - a spróbuj sobie!
#gry #gamesmeter