Zdjęcie w tle
Wrzoo

Wrzoo

Tytan
  • 173wpisy
  • 492komentarzy
Wrzoo userbar

Tak w zasadzie, to ja tu tylko czytam

195 + 1 = 196

Tytuł: Biedne istoty
Autor: Alasdair Grey
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Poradnia K
Liczba stron: 370
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5083939/biedne-istoty

Ten tytuł najprawdopodobniej jest Wam znany, ale bardziej z adaptacji filmowej, która wyszła pod koniec ubiegłego roku (w Polsce premiera miała miejsce w styczniu 2024), a która nominowana jest do Oscara aż w 11 kategoriach.

Filmu jeszcze nie widziałam, słyszałam natomiast o nim wiele dobrego. Zdecydowałam się więc sięgnąć po książkę, aby przed obejrzeniem interpretacji filmowej móc poznać jej pierwowzór. No i, wiadomo, powiedzieć potem: "książka była lepsza". ;) 

Pierwsze, na co czytelnik zwraca uwagę, to że jest to książka o... książce. We wstępie czytamy o tym, że jeden z głównych bohaterów napisał autobiograficzną powieść, w której opisuje losy swoje, swojej żony i przyjaciela. Narrator opisuje, że znalazł daną książkę wraz z listem wspomnianej żony i zdecydował się ocalić ją od zapomnienia - książka ta stanowi bowiem jedyny zachowany egzemplarz. Następnie narrator przystępuje do odczytania nam treści tej książki, którą pozwolił sobie nieco zredagować. Po treści książki zapoznajemy się zaś z listem żony. Powieść stylizowana jest na naukowe opracowanie odnalezionego dzieła wraz z listem, opatrzona jest rysem historycznym i przypisami (które częściowo są fantazją autora).

Intrygujące jest to, że książka i list ukazują osobne perspektywy życia głównej bohaterki, Belli/Victorii. Losy Belli, przedstawione przez jej męża, są pewną reinterpretacją powieści o potworze Frankensteina - Bella zostaje wyłowiona martwa z wody, a następnie ożywiona przez Godwina Baxtera, jej opiekuna i mentora. Jej umysł jest umysłem dziecka, które stopniowo (choć w ekspresowym tempie) uczy się świata, w którym żyje. Bella szokuje też swoim zachowaniem socjetę XIX-wiecznego Glasgow, szukając spełnienia w relacjach erotycznych.

Ale mamy tu zderzenie wielu przeciwstawnych płaszczyzn: naiwności dziecka z brutalnością świata, erotomanii z samorealizacją, podejścia głęboko zakorzenionego w świadomości społeczeństwa feudalizmu z rodzącymi się prawami pracowników, czy patriarchatu z feminizmem. 

I choć powieść mnie nie zachwyciła, to widzę tu potencjał filmowy. Jestem pewna, że scenariusz filmu wyostrza wiele aspektów, bez czego nie byłby murowanym hitem; sama książka jest natomiast ciekawa i warta zapoznania się, choć nie widzę dla niej wyższej oceny, niż "dobra".

Prywatny licznik (od początku roku): 10/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #oscary #oskary #literaturapiekna #czytajzhejto
Wrzoo userbar
e148cfc2-8fcb-4ad0-89fe-b891f55d79ed

Zaloguj się aby komentować

Całkiem serio pytanie: czy tankowanie i kupowanie na Orlenie jest już w porządku? Czy w dalszym ciągu nie powinniśmy wspierać tego przedsiębiorstwa jak dotychczas, bo są tam jeszcze leśne dziady i PiSowskie wpływy?

#kiciochpyta #polityka #orlen
Wrzoo userbar
Astro

@Wrzoo może to niepopularna opinia ale ja zawsze tankuje na Orlenie. Nie ważne kto rządzi/okrada itp.

Uważam że lepiej żeby moje pieniądze za tankowanie szło do „naszego” złodzieje a nie do obcego :)

A cała ta akcja ze „na Orlenie tylko defekuje” to wg mnie najwyższa głupota o najniższej skuteczności dla samego Orlenu.

5tgbnhy6

@Wrzoo na wszystkich stacjach jest wacha kupiona od orlenu, wiec za duzej roznicy to nie robi u kogo zaplacisz pare procent marzy.

cotidiemorior

@5tgbnhy6 na Szelu premium chyba nie są, a są w cenie zwykłych raz w tygodniu

zgred

Podobno tylko Shell V-Power Racing 100 nie pochodzi z Orlenu w Polsce.

VanQuish

Pytanie jaką masz w Polsce alternatywę, bo z tego co się orientuję to zbytnio brak stacji, które nie kupują w rafinerii Orlen.

Zaloguj się aby komentować

172 + 1 = 173

Tytuł: Króliczek
Autor: Mona Awad
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Liczba stron: 400
Ocena: 5/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5087603/kroliczek

Tym razem książka... dziwna. O tej dziwności uprzedzają wielokrotne polecajki głównie z amerykańskiego książkowego Instagrama, jednocześnie podkreślając, że jest to powieść wyjątkowa, ekscentryczna i nowatorska. O "Króliczku" mówi się jak o połączeniu "Mean Girls" z body-horrorem. Ja tu widzę taki Riverside'owy aspekt grozy, która jest bardziej krępująco-makabreskowa, niż wywołująca poczucie rzeczywistego strachu.

Ale o czym jest "Króliczek"? W dużej mierze o Samancie, która jest na ostatnim roku uczelni Warren, oferującej m.in. elitarne studia pisarskie. Samantha jest jedną z pięciu prozatorek na swoim roku, jednak kompletnie nie przystaje do pozostałych czterech dziewcząt. Jest outsiderką, pisarką raczej niezrozumianą, tworzącą ekscentryczną prozę. Pozostałe dziewczęta, nazywające się Króliczkami (każda z nich zwraca się do pozostałych per "Króliczku") stanowią grupkę bogatych, przesłodzonych, nieco wyzywających i dość toksycznych pisarek, które nie dopuszczają Samanthy do swojej kliki. 

Samantha zaś sekretnie wyśmiewa Króliczki, nazywane przez nią Koczkodanami, w czym wtóruje jej przyjaciółka, Ava. Pewnego dnia Samantha otrzymuje jednak sms od jednej z Króliczków, zapraszający ją na wieczór do ich domu. Mimo dużych obiekcji ze strony Avy i swojego niezdecydowania, Samantha jedzie na spotkanie z Króliczkami. Ten wieczór rozpoczyna natomiast domino kolejnych, nieco paranormalnych zdarzeń, które ciężko zatrzymać.

"Króliczek" jest na pewno powieścią wyjątkową - nie wydaje mi się, żebym czytała wcześniej równie pokręconą powieść. Treść jest trochę narkotyczna, trochę zakrawa o marzenia senne; przy jednym z wątków nasuwają się rozważania filozoficzne na temat etyki tworzenia ludzi. Czasami jednak gubiłam w niej wątek, w innych momentach nie do końca rozumiałam, co się dzieje. Trochę zastrzeżeń mam też i do tłumaczenia (m.in. przetłumaczenia "Let's go to Trader Joe's" jako "Pójdźmy do Handlarza Joe"). Tym niemniej, ciekawa proza.

Prywatny licznik (od początku roku): 9/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto
Wrzoo userbar
4e71cfa5-08d3-4ea8-bba3-6fb1be1c9b0f

Zaloguj się aby komentować

157 + 1 = 158

Tytuł: Demon Copperhead
Autor: Barbara Kingsolver
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 608
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5069994/demon-copperhead

Niekiedy trafiam na książki, które w teorii zupełnie nie są dla mnie - i coś nagle zaskakuje, coś klika. Może historie w nich opisane nie są mi bardzo bliskie, ale ruszają serce i sprawiają, że nie można się od nich oderwać.

Tak było i w przypadku "Demona Copperheada". Nad przeczytaniem tej książki zastanawiałam się od paru tygodni, zachęcały mnie pochlebne recenzje. To, co mnie odrzucało, to... temat książki. W recenzjach dużo było wyrazów współczucia wobec głównego bohatera, chłopca, który doświadcza na swojej życiowej drodze kolejnych trudności. I choć powieść ta była polecana fanom książek typu "jeden główny bohater - opisujemy jego życie na przestrzeni lat", za którymi przepadam, to myśl o czytaniu o dziecku trochę mi się gryzła z koncepcją lektury, na którą miałabym poświęcić czas. I zupełnie niesłusznie.

Zacznijmy jednak od koncepcji książki. "Demon Copperhead", jak już z tytułu wynika, nawiązuje do "Davida Copperfielda" Charlesa Dickensa. Przyznam się, że "Davida Copperfielda" nie czytałam, dlatego krótki research na jego temat wykonałam już w trakcie lektury "Demona". Nie jest to jednak ścisłe nawiązanie - zbliżone są imiona i nazwiska bohaterów, a także bardzo luźno ich losy. Myślę, że osoby, które czytały "Davida" nie będą miały poczucia, że drugi raz czytają tę samą książkę.

Czas akcji ma miejsce między końcówką lat 80. a początkiem lat 00. Jest to opowieść o chłopaku z okolic Appalachów, regionu Stanów Zjednoczonych w stanie Virginia, który charakteryzuje ciężka sytuacja ekonomiczna. Region ten był latami górniczo eksploatowany przez rząd USA, aż stał się zbędny - a wraz z górnictwem zniknęły perspektywy, prace, przyszłość. 

Towarzyszymy Demonowi przez jego dzieciństwo i lata nastoletnie, aż do wczesnej dorosłości. Książka zaczyna się od tego, że Demon rodzi się w worku owodniowym, czyli "w czepku". Nie jest to, bynajmniej, zapowiedź szczęśliwego życia - chłopak od samego początku dostaje w kość. Uzależnienie matki, przemocowy ojczym, trafienie do systemu i patologie pieczy zastępczej - towarzyszymy Demonowi w każdej z tych trudności. Ucieka w świat rysowanych przez siebie komiksów o superbohaterach i marzy o tym, by kiedyś zobaczyć ocean.

Ale "Demon Copperhead" to nie tylko opowieść o chłopaku i jego osobistych problemach. To wnikliwe spojrzenie na to wszystko, co w biednej części USA było złe: epidemia uzależnienia od opioidów, ekonomiczne zniszczenie wsi i małych miast, eksploatacja i porzucanie kolejnych regionów górskich, ogólnoustrojowy rasizm wobec ludności natywnej, czarnoskórych oraz osób mieszanego pochodzenia, brak pomocy medycznej i psychologicznej, niewydolny system opieki społecznej, przestępczość czy brak perspektyw edukacyjnych i karierowych. To współczesna Ameryka w pigułce, bez kolorowania, bez wieżowców i Broadwayu - ta małomiasteczkowa, gorzej sytuowana, trochę wyśmiewana.

Książka ta mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła, raz podniosła ciśnienie (od teraz postoje ciężarówek chyba zawsze mi się będą źle kojarzyły), ale głównie poruszała. Sposób opowieści jest świetny, od samego początku narracja jest na poziomie, a lektura wciąga. 

Prywatny licznik (od początku roku): 8/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ameryka #czytajzhejto #ksiazka #ksiazki
Wrzoo userbar
a61474c8-70e6-401e-9fa8-c42b40a4ca8f

Zaloguj się aby komentować

Na grupie "Kryzysy w social mediach wybuchają w weekendy" na Facebooku natknęłam się na ciekawy wątek dotyczący #OlgaHerring , popularnej twórczyni podkastów true crime, w której rolę pełni też znany portal #wykop

W skrócie: mąż Olgi, który odpowiedzialny jest głównie za socialmediową stronę podkastu (i zapewne też kontakty z mediami), jako użytkownik Diplo na wypoku publikował rasistowskie i ksenofobiczne wpisy.

Ponadto, okazuje się, że nie tworzą oni podkastu w pełni samodzielnie, ale bazują na przygotowanych przez inne osoby opracowaniach spraw kryminalnych. Naturalnie na pytania na ten temat udzielają wymijających odpowiedzi, że to oni sami przygotowują ten podkast.

Na pytania o tę sprawę od fanów zastosowali taktyczne blokowanie komentarzy i wyłączyli też grupę na Facebooku, tłumacząc się "systematyzacją i przekierowywaniem dyskusji w jedno miejsce"

#truecrime #podcast #podcasty
Wrzoo userbar
30381e4c-f280-471c-9134-a472dbf9f5d3
4308de4b-7345-47fe-85da-14aa33d0f2e3
ca075796-3d56-4f9d-9280-e737310e41a1
38a58fd3-6093-452f-84ce-fc66efed47bb
d4e351db-c845-41ed-a56d-75a714eb5c22
Klamra

@Zielczan większość podcasterów bazuje na opracowaniach innych. Ciekawe tylko ile zmieniają narrację, żeby się ktoś nie przyczepił. Herring i Myszka mają najbardziej profesjonalnie zrealizowane podcasty. Pod względem produkcji dźwięku np. Ale inni są bardziej naturalni. Bardziej opowiadają niż czytają scenariusz. Kwestia gustu. Olga jest chłodna w odbiorze, ale bardzo profesjonalnie ma to zrealizowane. A inni znowu mają bardziej osobiste i emocjonalne podejście. Kwestia gustu.

Wrzoo

@Klamra gust gustem, ale chodzi o to, że jawnie zaprzeczają, że ktokolwiek inny przygotowuje te podkasty.

Zielczan

@Klamra znaczy co, większości materiał produkuje ktoś inny, a oni tylko czytają?

Naczelnyhejterkacapow

Podcast o kryminalach i zdziwko że ogarnia go patola? Nowe, nie znalem xd

GtotheG

@Naczelnyhejterkacapow niby czemu wiazesz to od razu z patologia? Pierwszy raz slysze taka opinie. Czesciej tych podcastow sluchaja kobiety (podobno dlatego, ze maja wieksze ryzyko stac sie ofiara, wiec poszerzaja w ten sposob wiedze jak unikac niebezpieczenstwa). Swego czasu sluchalam jakiejs babeczki, ktora byla pracownikiem socjalnym, wychowywala dzieci w domach dziecka, udzielala sie spolecznie, w swoim regionie i daleko jej bylo do patologii - ale przebywala na co dzien z roznymi ludzmi i miala ciekawy wglad w to wszystko, bardzo dojrzale podchodzila do tych tematow, z szacukiem.

GtotheG

@Wrzoo slucham wielu podcastow kryminalnych, tego od Olgi rzadko, poniewaz nie podchodzi mi jej glos za bradzo. Czasem cos puszcze, ale sa inni autorzy, ktorzy do mnie bardziej przemawiaja. Te 5 lat temu to byl dobry biznes zapewne, ale aktualnie wiekszosc tematow jest przemielona przez wiekszosc kanalow - nie ma co sluchac i ogladac, historie sa mocno powtarzalne. Zeby trzymac pewien poziom tego to trzeba to robic raczej full time - czyli nie mozna wykonywac innej pracy zarobkowej, czyli w wielu przypadkach - masz meza/zone z normalna praca, ktorzy sa Ciebie w stanie utrzymac. Sama myslalam kiedys czy nagrywac takie materialy, ale w tej chwili zrobienie dobrego materialu to poziom dziennikarski - nie dosc, ze chodzic po sadach, czytac akta, to jeszcze czasem kontakt z rodzina, ktora roznie reaguje na przypominanie starych, bolesnych spraw.

Co do afery o ksenofobiczne, rasistowskie komentarze - dziwi mnie, ze osoby dzialajace publicznie/pol publicznie, tworzace w social mediach nie wstydza sie takich wyglaszac. Sama lubie sobie pozartowac z roznych rzeczy, sama mam dystans, ale jakbym prowadzila dosyc spory kanal na youtube to bym sie 2 razy zastanowila czy warto wchodzic w takie interakcje. Zyjemy w dosyc specyficznych czasach, gdzie kazda akcja moze zyc z nami na wiecznosc poprzez media - filmy, screeny, komentarze. Wymaga to wszystko nie lada opanowania i oglady.

bejonse

@GtotheG przez to, że była promowana to też jej czasem słuchałem. Straciłem dziewictwo z Jaśmin ze stanowo (RIP) a potem była śledziowa. Kwestia jest taka, że powstało do tego czasu tak wielu podcasterow truecrime, że na tym tle nie jest ona niczym wyjatkowym. I ten głos, o którym mówisz. A właściwie maniera wyegzaltowana. Blee. Gorsze są chyba tylko te super posępne.

Dlaczego osoby z doświadczeniem odwalają takie kaszany?

Kwestia wybujałego ego, które wygrało. Typ nie mógł wytrzymać żeby się nie uzewnętrznić, niby znając ryzyko to dopiero jaki musi być bez wrażenie konsekwencji

GtotheG

@bejonse oo Jaśmin, też od niej zaczynałam, RIP niestety zawsze licze, ze moze kanał znowu ożyje ostatnio coś tam rzucila nowego ponad rok temu, ale pozniej znowu cisza. Chociaz rozumiem, ze i jej sie moglo to znudzic, tym bardziej, ze dla niej te polskie zasiegi w USA pewnie nie przekladaly sie na zaden konkrenty hajs. Ja duzo angielskich slucham, bo tam jest lepszy wybor i wieksza roznorodnosc, no ale kazdy temat sie z czasem wyczerpuje i nudzi, szczegolnie, ze ilosc zagadkowych przestepstw jest ograniczona, a te jasne i klarowne - mi sie o takich srednio chce sluchac. Pamietam jak sie wkrecilam w sprawe EAR/Golden State Killer i kilka innych nazw mial, jeszcze zanim goscia schwytano, myslalam, ze to bedzie taka martwa sprawa, zbrodnia idealna - a tu wjechala nowoczesna genetyka i cyk, sprawiedliwosc po 50 latach

Zaloguj się aby komentować

133 + 1 = 134

Tytuł: Lekcje chemii
Autor: Bonnie Garmus
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 464
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5028116/lekcje-chemii

Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby wszyscy mężczyźni traktowali kobiety serio. Zmieniłoby to system edukacji. Zrewolucjonizowało zatrudnienie. Terapeuci par małżeńskich potraciliby klientów. Rozumie pan, o co mi chodzi?

Dziś na tapet idzie książka Bonnie Garmus pt. "Lekcje chemii". Jest to powieść o przełomie lat 50. i 60., w której skupiamy się na losach Elizabeth Zott. Kobiety nietuzinkowej, bo chemiczki, która przełamuje wszystkie stereotypy o ówczesnej amerykańskiej kobiecie.

Elizabeth ma cięty język i ogromną wiedzę na temat chemii, które wykorzystuje, by się rozwijać i pracować zawodowo. Mierzy się ze światem zdominowanym i skonstruowanym przez mężczyzn, przeskakuje nad każdą kłodą, rzuconą jej pod nogi. W świecie mizoginii i patriarchatu chce pokazać, że kobiety nie różnią się niczym od mężczyzn, że mogą wykonywać te same prace i osiągać te same wyniki. W laboratorium chemicznym, w którym pracuje, poznaje też Calvina Evansa: w zasadzie jedynego mężczyznę, który traktuje ją poważnie, i dla którego jej praca jest wartościowa. I choć Calvin sam mierzy się ze swoimi problemami, to wzajemnie się wzmacniają. Niestety, tylko do pewnego momentu.

Gdy wszystko idzie nie tak, nagle los daje jej nową, dość dziwną szansę - ma poprowadzić telewizyjne show o... gotowaniu. Elizabeth robi to w swoim stylu, wzmacniając kobiety, ucząc je chemii, wspierając i zachęcając do rozwoju osobistego.

Ciężko jest zawrzeć urok tej książki w krótkiej recenzji. Elizabeth Zott jest postacią nietuzinkową i silną, doświadczoną przez los, a przy tym cudownie wzmacniającą wszystkie kobiety, które będą czytały o jej losach. Godne uznania są też wypowiedzi jej psa, Szóstej Trzydzieści, który odgrywa ważną rolę w tej powieści. Książkę połknęłam w 3 dni, i nie mogłam odłożyć. Czytając tę książkę zarówno odpoczęłam, jak i poczułam, że możliwości, które otrzymały kobiety - choć dopiero od około 70 lat - zostały przez wiele z nas dobrze wykorzystane, wnosząc po stopniu równouprawnienia w dzisiejszych czasach. 

Podobno na podstawie książki powstał miniserial - czy ktoś z Was go widział?

Prywatny licznik (od początku roku): 7/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #literaturapiekna #czytajzhejto #ksiazki
Wrzoo userbar
03dc6e79-112f-4bc9-8c7f-e90b0003004b
SirkkaAurinko

Świetny serial. Brie Larson (Kapitan Marvel) gra główną rolę. Bardzo polecam.

Zaloguj się aby komentować

126 + 1 = 127

Tytuł: Mszczuj
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mięta
Liczba stron: 400
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5060843/mszczuj

Ostatnie dwie książki, które czytałam, powiązane były z mitologią grecką. Teraz zaś książka związana z naszą rodzimą mitologią słowiańską. A konkretnie "Mszczuj", czyli już siódmy tom serii "Kwiat paproci".

Tym, którym seria ta jest kompletnie nieznana, przybliżę nieco realia: współczesna Polska, ale taka, w której chrześcijaństwo nigdy nie zdominowało kwestii religijnych. Ludzie wierzą w Welesa, Swarożyca, Mokosz i całą resztę słowiańskiej bandy, przewodnikiem duchowym wsi jest żerca, zaś zamiast lekarzy POZ podporę polskiej służby zdrowia stanowią szeptuchy.

Główną bohaterką tego tomu jest Jaga, znana nam jako starsza szeptucha z pierwszych tomów serii. Miszczuk jakiś czas temu, po wyczerpaniu wątku głównej bohaterki pierwszych kilku tomów, czyli Gosławy Brzózki, przerzuciła się na opowieść o latach młodości jej mentorki, czyli Jagi właśnie. Tym razem Jaga próbuje dojść do przyczyny niewyjaśnionych zjawisk w swojej wsi, której źródłem zdaje się być pewien jegomość z mroźnego wschodu. Obserwujemy też jej dziwaczny związek z Mszczujem, lokalnym żercą. No i jest jeszcze Swarożyc, który usilnie próbuje uwieść swoją wyznawczynię, niekoniecznie oferując pomoc w rozwiązaniu zagadki.

Do serii "Kwiat paproci" mam ogromny sentyment i czekam na każdy tom. Od razu mówię - nie jest to wymagająca lektura, nie stanowi to gratki dla fanów high fantasy, raczej skierowana jest do kobiet, lubiących świat ze szczyptą magii. Może najnowsze części nie są już tak porywające za serce, jak te pierwsze o Gosławie i Mieszku, ale dalej jest to niezwykle relaksująca lektura, która przynosi mi dużo przyjemności z czytania. W ubiegłym roku miałam do tego okazję odwiedzić Bieliny, czyli wieś, w której żyją Gosława i Jaga, co było miłym akcentem wakacji. Okolica jest niezwykle malownicza, dlatego gorąco polecam odwiedzenie tego miejsca!

PS. Okładka tego tomu jest wyjątkowo nietrafiona. Nie wiem, co poszło nie tak.

Prywatny licznik (od początku roku): 6/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #hejtoczyta #fantastyka
Wrzoo userbar
d8e34af3-0ea2-48ff-8e7d-df6fe962ce69
alaMAkota

Cała seria mnie zakończyła. uwielbiam słowiańską mitologię, ale nie znoszę romansideł, obyczjowych mezaliansow i trzepoczących rzęs. Ale serię szeptuchy pochłonęłam w miesiąc. Z lekkim humorem, w towarzystwie strzyg i wąpierzy, bohaterka snuła swoją opowieść ludowego znachora. U boku wielkiego mieszka. Dało się to czytać i trudno się było oderwać.

Dobrze wiedzieć, że jest kolejną część.


@smierdakow do Sapkowskiego daleko. Ale doświadczenie ciekawe

Zaloguj się aby komentować

121 + 1 = 122

Tytuł: Mity Greków i Rzymian
Autor: Wanda Markowska
Kategoria: historia
Liczba stron: 434
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/33474/mity-grekow-i-rzymian

Po "Puszce Pandory" zreflektowałam się, że moja wiedza na temat mitologii greckiej nie jest tak dobra, jak sobie to wcześniej wyobrażałam. Ostatni raz z opracowaniami mitów miałam styczność bodajże w gimnazjum; zapewne był to wyłącznie Parandowski, którego "Mitologia" jest raczej uproszczoną wersją opowieści o greckich bogach.

Niestety, nie udało mi się po pobieżnym researchu znaleźć jednoznacznej informacji, po jaką mitologię faktycznie warto sięgnąć, aby przeczytać mity, a nie analizę pięciu różnych relacji dotyczących mitów w ujęciu historycznym. Zdałam się więc na "Mity Greków i Rzymian" w opracowaniu Wandy Markowskiej, które miałam już na półce. Ocena ~7 na LubimyCzytać oraz liczba stron satysfakcjonująca już trochę bardziej, niż Parandowski, utwierdziły mnie w tej decyzji.

I teraz zaczynają się schody, jeśli chodzi o moją ocenę. Z "Puszki Pandory" wynika, że tradycyjne mity pełne są brutalności, gwałtów, krwi, nieszczęść i bólu, zaś współczesne opracowania trochę ugładzają te historie, niejako je cenzurując. O ile Parandowski, jeśli dobrze pamiętam, jest wskazany dla dzieci i młodzieży, to Markowska przedstawia historie ze starożytnej Grecji o stopień-dwa mniej ocenzurowane, choć w dalszym ciągu dość "grzeczne". Nie miałam jednak okazji zapoznać się z bardziej gore'owymi opracowaniami mitów, tak że kwestię zgodności pracy Markowskiej z bliższymi "oryginałom" pozostawię mądrzejszym ode mnie

Tym niemniej, od Markowskiej otrzymałam w większej części to, czego chciałam - jedna wersja mitu, opowiedziana jak baśń. Po kilkunastu rozdziałach imiona bohaterów zaczynają się nam już, niestety, plątać, ale w żadnym momencie mity nie są nudne.

Chyba jedyna rzecz, do której mogłabym się przyczepić, to część rozdziałów dotyczących mitologii Rzymian. Tu Markowska przeszła z trybu baśni do trybu zarysu historycznego, przedstawiając nam to, w jaki sposób Rzymianie czcili swoich bogów, i jaka była geneza tych bogów. 

Osobom, które chciałyby uzupełnić swoją wiedzę na temat mitologii greckiej, śmiało polecam ten zbiór. Zapełnił on lukę w mojej głowie, jeśli chodzi o wiedzę o wierzeniach Greków, jak i rozbudził chęć do sięgnięcia po "Iliadę" i "Odyseję"

Prywatny licznik (od początku roku): 5/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #mity #mitologia #mitologiagrecka #czytajzhejto
Wrzoo userbar
42afb1b6-fffa-4410-8fec-4dfd5709a7d2
Byk

Kurde, Ojciec mi Parandowskiego zawinął i nie oddał. Specjalnie w antkwarcie kupiłem z myślą o dzieciach, co by im dzieciństwo popsuć. Szczwany ten Tata, ale nic tam, dzięki wam jego plan właśnie legł w gruzach, chwała Hadesowi buhhahah

Zaloguj się aby komentować

88 + 1 = 89

Tytuł: Puszka Pandory. Kobiety w mitologii greckiej
Autor: Natalie Haynes
Kategoria: Popularnonaukowa
Liczba stron: 384
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5088575/puszka-pandory-kobiety-w-mitologii-greckiej

Jeśli mężczyźni myślą o Imperium Romanum, to kobiety... o mitologii greckiej? Być może. Pewne jest to, że jest coś czarującego w opowieściach o bogach, herosach, i ich interakcjach ze zwykłymi śmiertelnikami. Wielu z nas ma swoją ulubioną postać z tej mitologii, jest ona nam też zazwyczaj lepiej znana, niż nasza rodzima, słowiańska.

Starożytna Grecja była dość androcentryczna. Kobiety nie miały prawa głosu, nie mogły sprawować funkcji państwowych, nie mogły też występować w teatrze. Z książki dowiadujemy się, że dzięki sztukom teatralnym zachowało się wiele mitów i podań, które inaczej mogłyby nie dotrwać do naszych czasów, i często służą one autorce jako materiał do rozważań w poszczególnych rozdziałach.

To skupienie na pierwiastku męskim, na herosach i męskich bohaterach (powielane przez kolejne wieki) według autorki sprawiło, że współcześnie mamy krzywy obraz słynnych kobiet z greckich mitów. Obwiniamy Pandorę o to, że otworzyła puszkę (będącą de facto beczką), Helenę o świadome wywołanie wojny, czy Meduzę o bycie agresywnym potworem, który musi zostać natychmiast zabity. 

A historie te mają w sobie coś więcej, postaci kobiece mają głębszą (i często intrygującą) historię, której już nie powtarzamy w mitach. Autorka w swojej pracy analizuje każdy z mitów, przedstawia jego skrótową wersję, a następnie ją rozwija, opierając się na wielu materiałach - nie tylko pisemnych, ale też i na dziełach sztuki i pamiątkach zachowanych z tamtego okresu. 

Książka jest bardzo ciekawa i pozwala poszerzyć swoje horyzonty. Zachęciła mnie do dalszego odkrywania mitów greckich i dała na nie świeże spojrzenie. Jest jednak dość intensywna - nie wiem, jak to się stało, ale czytając ją wieczorami, ciężko było mi nie zasnąć mimo chęci dalszego czytania Tym niemniej, gorąco polecam!

Prywatny licznik (od początku roku): 4/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #popularnonaukowa #mity
Wrzoo userbar
1ac144f6-20d6-4fed-919d-12a7e389a667
l__p

@Wrzoo kto obwinia Helenę o wywołanie wojny trojańskiej? Toz to nie ma sensu…

Wrzoo

Są wersje, że świadomie i z własnej woli uciekła z Parysem 🤷🏻‍♀️

Zaloguj się aby komentować

69 + 1 = 70

Tytuł: Listy do Mileny
Autor: Franz Kafka
Kategoria: Biografia, autobiografia, pamiętnik
Liczba stron: 232
Ocena: 9/10

Uwaga: jest to wrzutka ponowna-statystyczna. Spać mi nie dało to, że ta książka nie załapie się do statystyk, więc dorzucam ją jeszcze raz nie aktualizując licznika (żeby nie popsuć rzeczywistej liczby książek w bookmeterze), ale dla spokoju swojej głowy. Oryginalny wpis tutaj:
https://www.hejto.pl/wpis/59-1-60-tytul-listy-do-mileny-autor-franz-kafka-kategoria-biografia-autobiografi

Z góry przepraszam za #gownowpis i proszę o nieplusowanie

Prywatny licznik (od początku roku): 3/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #kafka #czytajzhejto #ksiazki #ksiazka
Wrzoo userbar
smierdakow

Masz nauczkę, żeby zawsze wystawiać ocenę nawet, gdy nie jest łatwo! Nikt nie mówił, że na #bookmeter będzie lekko

bojowonastawionaowca

@smierdakow patrząc na ostatnie akrobacje z numerkami — zdecydowanie nie jest łatwo xD

Wrzoo

@smierdakow żeby nawet czytelnictwo było powodem do stresu i męczarni... Na to się nie pisałam!

ErwinoRommelo

@Wrzoo mam troche specyficzna opinie, nie czytalem nic od Kafki wydanego po smierci. Jego ostatnia wola bylo spalenie calej korespondencji i niewydanych dotychczas prac. Ze jego najlepszy przyjaciel sie do tego nie zastosowal przyprawia mnie o wymioty. Smiem twierdzic ze gdybym to ja dostal taka prosbe od najlepszego kumpla to nawet na torturach bym nie zmienil zdania. Wyjebane co traci swiat / spoleczenstwo itp przyjazn i slowo dane umierajacemu koledze sa warte duzo wiecej.

Wrzoo

@ErwinoRommelo sama nie wiem, co o tym myśleć. Łatwo jest patrzeć na tę sytuację czarno-biało, z drugiej strony Kafka przekazał te rękopisy tuż przed śmiercią. Może majaczył? Może podjął tę decyzję pod wpływem chwili? Może jego wieczna niepewność tak silnie przyćmiła jego zdrowy rozsądek, że nie wierzył w to, że jego dzieła nadają się do czegokolwiek? Może Max Brod chciał właśnie na przekór pokazać światu, że twórczość jego przyjaciela zasługuje na uznanie nawet po jego śmierci? Myślę, że sam Max długo bił się z myślami, co w tej sytuacji zrobić.

Czy ja podjęłabym podobną decyzję, gdyby chodziło o przyjaciela, w którego bardzo wierzyłam, którego twórczość wydawała mi się tak unikalna i wartościowa, że zasługiwałaby na złamanie tego słowa? Nie jestem tego taka pewna. Raczej bym spełniła życzenie umierającego, albo zachowała wszystkie pisma, nie publikując ich (choć taka decyzja również miała negatywne skutki w przypadku Dory Diamant, która posiadała część dzieł Kafki i nie chciała ich wydać Brodowi, a którą to część zawłaszczyło Gestapo, zapewne je paląc).

ErwinoRommelo

@Wrzoo  no zgodze sie ze sprawa nie jest prosta ale ja jestem wlasnie taki monochromatyczny, Ja bym wszystko zpalil zgodnie z wola kolegi, pewnie bym przy tym plakal jak dziecko. Wiadomo ze Kafka byl zchorowany, do tego dochodzila pewnie depresja. Ale koniec koncow bylo to jego wola, i jego testament. Szkoda boli mnie zawsze jak slysze o Procesie np i jaka to genialna ksiazka, moja strata. Ale wedlug mojego kompasu moralnego jest to dobra decyzja.

l__p

@Wrzoo nie zaplusije ale grzmocić będę co mi się podoba!

Zaloguj się aby komentować

59 + 1 = 60

Tytuł: Listy do Mileny
Autor: Franz Kafka
Kategoria: Biografia, autobiografia, pamiętnik
Liczba stron: 232
Ocena: ?/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/108054/listy-do-mileny

Jakim sposobem przyszło ludziom na myśl, że mogą obcować z sobą za pomocą listów. O dalekim człowieku można myśleć, a bliskiego człowieka można schwytać, wszystko inne przekracza siły człowieka.

Czy można ocenić czyjeś listy w skali 1-10? Listy, które dawniej były intymne, przeznaczone tylko do rąk odbiorcy, teraz są czytane przez miliony, analizowane, poddawane krytyce. A jednak człowiek jest zaintrygowany korespondencją innych osób. Daje nam ona wgląd w zazwyczaj nieznaną dla nas stronę autora listów.

Po "Listy do Mileny" sięgnęłam z czystej ciekawości. Wielokrotnie opisywane jako niezwykle romantyczne, tętniące niespełnioną miłością autora do tłumaczki (Milena Jesenska przekładała teksty Kafki na język czeski; Kafka czuł, że perfekcyjnie go rozumie i idealnie oddaje uczucia, które chciał opisać) listy stanowią zapis wieloletniej relacji tych dwojga. Widzieli się oni zaledwie dwa razy, natomiast w swojej korespondencji dzielili się wątpliwościami, codziennością, analizą swojego położenia i informacjami o swoim zdrowiu (które u Kafki było z natury złe), pisząc do siebie nawet kilka razy dziennie.

A położenie nie było łatwe: Milena była mężatką mieszkającą w Wiedniu, Kafka zaś przeważnie mieszkał w Pradze. Ich spotkania trwały zaledwie kilka godzin każde. Choć Kafka wydaje się być w tej relacji słabowity (jednocześnie pragnie Mileny oraz wie, że ich związek nie ma racji bytu), to nie można mu odmówić starań. Czuć z jego strony silną potrzebę bycia kochanym. Milena zaś wydaje się być niezdecydowana - podtrzymuje tę relację, pragnąc równocześnie pozostać ze swoim mężem.

Znamienne jest to, że nie mamy wglądu w wiadomości wysyłane przez Milenę. Możemy domyślać się ich fragmentów z odpowiedzi Kafki. Z perspektywy człowieka współczesnego fascynujące jest to, że w tamtych czasach ludzie potrafili wysyłać sobie listy każdego dnia, odpowiadając na kolejne z kilkudniowym opóźnieniem (z uwagi na czas drogi listu). Zabawnym z naszej perspektywy osób żyjących w świecie natychmiastowej komunikacji może być fragment:

Teraz, koło godziny 10 wieczór, byłem w biurze, telegram już tam był. Tak prędko, niemal mógłbym wątpić, czy jest odpowiedzią na mój wczorajszy telegram, ale przecież czytam wyraźnie: wysłany 4 VIII, godzina 11 przed południem. Był już nawet na miejscu o godzinie 7, szedł więc tylko osiem godzin. To jest jedna z, pociech, które telegram przynosi — prócz tej, którą jest on sam w sobie — że w przestrzeni jesteśmy dość blisko siebie: mogę mieć Twoją odpowiedź prawie za dwadzieścia cztery godziny.

Zbiór listów Kafki skończyłam z ciężkim sercem. Mimo że Kafka podobno prowadził podobne konwersacje jeszcze z kilkoma innymi kobietami, to czuć jego ból, osamotnienie, lęk przed zbliżającą się śmiercią. Być może jego cierpienie, które wypływa z listów, było kluczowe dla kunsztu jego twórczości; być może bez niego, gdyby odnalazł szczęście u boku Mileny, nie byłby w stanie tworzyć. Jedno jest pewne - jego listy przedstawiają nam człowieka tak samo pragnącego bycia kochanym, jak każdy z nas.

Franz zmarł w wieku zaledwie 40 lat na płuca. Towarzyszyła mu jego partnerka, Dora Diamant, którą poznał rok wcześniej. Krótko po jego śmierci Milena rozwiodła się z mężem i wyjechała do Czech, gdzie ponownie wyszła za mąż.

Prywatny licznik (od początku roku): 3/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #kafka #czytajzhejto #ksiazki #ksiazka
Wrzoo userbar
9269c7d3-fd76-4b7f-bfe7-4af4ef3b65f4
renkeri

@Wrzoo Informacyjnie - bez oceny książka nie zostanie dodana do podsumowania. Nie psuje to w żaden sposób skryptu, ale jeżeli chcesz, aby książka była wliczona, to trzeba niestety podać.

Wrzoo

@renkeri Najgorzej Niestety, już zmienić nie mogę.

Wrzoo

No cóż. Pozostawimy to jako mój prywatny bunt

Zaloguj się aby komentować

31 + 1 = 32

Tytuł: Wielkie idee dla zabieganych. Mała książeczka o przełomowych koncepcjach
Autor: Jonny Thomson
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 560
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5088660/wielkie-idee-dla-zabieganych-mala-ksiazeczka-o-przelomowych-koncepcjach

Mój mózg lubi ciekawostki oraz krótkie, encyklopedyczne notki. Z tego powodu uwielbiam książki, w których autor omawia wiele różnych wątków i zagadnień, każdemu poświęcając maksymalnie kilka stron.

Tak jest i w drugiej książce Jonny'ego Thomsona, "Wielkie idee dla zabieganych". Autor zadebiutował "Filozofią dla zabieganych", którą bardzo polecam wszystkim tym, którzy już coś słyszeli o Platonie, stoicyzmie, dylemacie wagonika i podobnych zagadnieniach i chcieliby trochę usystematyzować swoją wiedzę, ale nie chcą się przekopywać przez tomiszcza opracowań.

"Wielkie idee..." traktują natomiast o... wielkich ideach. Książeczka jest podzielona na kilka większych rozdziałów (biologia, chemia, fizyka, medycyna, społeczeństwo, polityka, technologia, kultura, religia i wiara), wewnątrz których omówione zostały ważniejsze zagadnienia z danych dziedzin. Tak jak w przypadku "Filozofii dla zabieganych", każdej omawianej kwestii poświęconych jest maksymalnie 4-5 stron. Dowiemy się czegoś o historii transplantacji, o faszyzmie (którego opis jest niepokojąco zbliżony do wydarzeń z polskiej sceny politycznej z ostatnich 8 lat), o monoteizmie i wielu innych bardziej lub mniej ważnych cegiełkach, które zbudowały naszą współczesność.

Czy książka ta wnosi coś nowego i odkrywczego? No nie. Szczerze, troszkę się przy niej nudziłam, bo moja wiedza na większość omawianych tu tematów jest na podobnym lub wyższym poziomie. O ile "Filozofia..." była faktycznie przydatna i pomagała łatwo przyswoić sobie lub przypomnieć zagadnienia z tej dziedziny, to "Wielkie idee..." są po prostu zbiorem krótkich, randomowych historii rzeczy i pojęć. 

Ta książeczka jest na pewno świetnym pomysłem na prezent dla nastolatka ciekawego świata; sama bym się z niej ucieszyła jako dziecko. Sama dowiedziałam się może garstki nowych rzeczy... Raczej nie sięgnę po nią kolejny raz.

Prywatny licznik (od początku roku): 2/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto #ciekawostki
Wrzoo userbar
46306ec8-3d8a-48d7-9e03-27babf68baae

Zaloguj się aby komentować

10 + 1 = 11

Tytuł: Cień góry
Autor: Gregory David Roberts
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 800
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/301613/cien-gory

Ależ te statystyki bookmeterowe są fajne! Jest motywacja na kolejny rok, zwłaszcza, że zaczynam od stycznia

Miło jest też zacząć nowy rok od książki, będącej kontynuacją ostatniej książki z poprzedniego roku. Dla chętnych:
https://www.hejto.pl/wpis/732-1-733-tytul-shantaram-autor-gregory-david-roberts-kategoria-literatura-piekn

"Cień góry" śledzi dalsze losy głównego bohatera, Lina zwanego Shantaramem, w świecie skorumpowanych Indii lat 80'. Historia dalej pełna jest narkotyków, gangsterki i przemocy, ale też wielkiej, choć nieco toksycznej miłości. 

Nie brakuje jej jednak znanego z pierwszej części aspektu moralno-filozoficznego. Tym razem rozmyślania filozoficzne stoją jednak na dalszym planie, i ma się wrażenie, że są dość... wymuszone. Zupełnie jakby autor podzielił się z nami w "Shantaramie" tymi najbardziej błyskotliwymi spostrzeżeniami i przemyśleniami, a tu był zmuszony na szybko dopisać coś jeszcze, by zachować duchowość cyklu. 

Zdziwiło mnie to, jak wielu nowych bohaterów autor zaprezentował w "Cieniu góry". Spodziewałam się, że rozwinie on wątki postaci pobocznych z "Shantarama", a tu pozostała ich zaledwie garstka. Boli zwłaszcza niedobór Abdullaha, który pojawia się zdecydowanie za rzadko.

Pozostawiam tę książkę z oceną 7/10 - jest gorsza od pierwszej części, nie chwyta tak za serce, nie ma takich silnych wątków, ale miło było móc jeszcze na chwilę zanurzyć się w tym świecie. 

Cytat na koniec:
Wszyscy mamy jedno oko łagodne i smutne, i drugie, twarde i jasne. Lewe oko Karli było łagodniejsze i smutniejsze od prawego i może przyczyną, dla której nie mogłem się jej oprzeć, było to, że widziałem łagodne światło tego oka, zieleńsze od młodych listków.

Prywatny licznik (od początku roku): 1/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app

#bookmeter #literaturapiekna #czytajzhejto #ksiazka #ksiazki
Wrzoo userbar
51d28b6a-871f-4b26-a069-c5a869066e80

Zaloguj się aby komentować

732 + 1 = 733

Tytuł: Shantaram
Autor: Gregory David Roberts
Kategoria: Literatura piękna
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 800
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5021300/shantaram

Przedświąteczny urlop to idealny czas na kobyłę. A że po poprzedniej książce, "Dobrym wychowaniu" Amora Towlesa, miałam niedosyt powieści o wyrazistej postaci z filozoficznym przesłaniem, to rozpoczęłam poszukiwania zbliżonych pozycji. Wybór padł na "Shantaram" - wysoka ocena, niezłe opinie i wspomnienie intensywnej promocji tej książki w Empiku (co zwykle mnie odstrasza) kilka lat temu zachęciły mnie do spróbowania. Nie powiem, jej długość również zadziałała zachęcająco - zwykle po wypełnieniu rocznego książkowego quota, nie niepokojona ograniczeniem czasu, mam właśnie ochotę na porządną cegłę.

I nie zawiodłam się. "Shantaram" to dość nietypowa powieść, której główny wątek inspirowany jest życiem jej autora. Główny bohater, Lin, trzeźwy heroinista, ucieka z więzienia w Australii do Indii, gdzie próbuje rozpocząć nowe życie. Unikając złapania, poznaje innych obcokrajowców mieszkających w (wtedy jeszcze) Bombaju, a z pomocą swojego nowego przewodnika, hindusa Prabakera, uczy się języka Marathi i poznaje miasto od tej prawdziwej, nieturystycznej strony, powoli zapuszczając w nim korzenie i szukając w nim swojego życiowego celu.

"Shantaram" oferuje nam wiele barwnych opisów - slumsów, życia obcokrajowców w Indiach lat 80', działań zorganizowanych grup przestępczych, wojen gangów, i... jedzenia - nie zapominając przy tym o duchowości i wymiarze filozoficznym. Historia jest tak nieprawdopodobna, że czyta się ją z wypiekami na twarzy i nie chcąc przerwać tej hipnotyzującej lektury, a obrazowość sprawia, że jednocześnie chcemy pojechać do Indii, jak i nigdy się tam nie zbliżać.

Ponoć na podstawie książki powstał też serial o tym samym tytule, wyprodukowany przez Apple TV+. Nie miałam z nim jeszcze styczności, aczkolwiek recenzje nie są zbyt pochlebne - mówi się o spłyceniu wielu wątków. Tym niemniej, wspominam gwoli ścisłości.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #indie #literatura
Wrzoo userbar
4b779e8f-c56d-4f73-abff-9c784a7c1ec1
maaRcel

Świetna książka - jedna z moich ulubionych. Jest też druga część - nie jest takim "wow" jak pierwsza, ale też jest fajna.

03e57ab5-f379-40ab-b558-879db82b2d30
Wrzoo

@maaRcel Właśnie jestem w trakcie Brakuje mi w niej tego indyjskiego klimatu i filozoficznych dyskusji, no ale... Miło, że jest coś jeszcze.

Sielski_Chlop

Brzmi ciekawie, dopisuje do swojej listy na 2024. Dzięki!

Wrzoo

@Sielski_Chlop Polecam się na przyszłość A jeśli nie czytałeś, to gorąco polecam też "Dżentelmena w Moskwie"! To w oparciu o niego szukałam czegoś zbliżonego, i w polecanych pojawił się właśnie "Shantaram"

utede

@Wrzoo trochę nie rozumiem zachwytów, nad nią, była po prostu ok. Końcówka trochę oderwana z czapy plus robienie marketingu ze historia jest na faktach a raptem wyrywkowo coś się wydarzyło.

Wrzoo

@utede myślę, że ta książka może chwycić za serce, może się stać czyjąś ulubioną (jak zresztą widać po komentarzach tutaj); nie dałam jej 10/10, bo moje serce zostało skradzione przez inną historię postaci, której losy są kanwą do rozważań filozoficzno-moralnych (czyli "Dżentelmena w Moskwie" Amora Towlesa) Tym niemniej, mi bardzo zaimponował zawarty w tej powieści opis Indii. W moim odczuciu to ją wyróżnia. Ale masz rację - hype marketingowy był bardzo wysoki, wręcz niespodziewanie wysoki jak na taką powieść. W zasadzie o tym, że była luźno oparta na życiu autora, dowiedziałam się po fakcie.

Mnie końcówka zaskoczyła - nie spodziewałam się wątku afgańskiego - niemniej, nabrała ona sensu w kontekście drugiego tomu, czyli "Cienia góry".

Zaloguj się aby komentować

687 + 1 = 688

Tytuł: Dobre wychowanie
Autor: Amor Towles
Kategoria: Literatura piękna
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 368
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać: 
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4987110/dobre-wychowanie

Nie jestem wielką fanką postanowień noworocznych. Postanowienie jest w moim odczuciu jakimś przymusem, który nie sprawia żadnej przyjemności, i z tego powodu często odpuszczamy je jeszcze w styczniu. Dlatego też od dwóch lat robię sobie "założenie noworoczne" - totalnie coś innego , co po prostu mi towarzyszy przez rok przypominając, że robię to dla siebie i dla swojej frajdy. I drugi rok z rzędu jest to założenie dotyczące czytelnictwa - chcę przeczytać tyle książek, ile jest tygodni w roku. Bez spiny, bo znając swoje tempo czytania jestem w stanie taki plan wykonać. A jeśli uda mi się przeczytać więcej niż te 52 książki, to będę tylko i wyłącznie zadowolona.

Przy poprzedniej książce zorientowałam się, że była 51. z kolei, dlatego na zwieńczenie mojego założenia zdecydowałam się sięgnąć po wyjątkową książkę, bo:

  1. została napisana przez jednego z moich ulubionych autorów,
  2. odkładałam jej przeczytanie na jakiś specjalny moment,
  3. chciałam, by - w przeciwieństwie do większości czytanych książek - była w wersji papierowej.

52. książką w tym roku jest "Dobre wychowanie" Amora Towlesa. Autor ten napisał jedną z moich ukochanych powieści, czyli "Dżentelmena w Moskwie", a także bardzo dobrą powieść drogi, czyli "Lincoln Highway". "Dobre wychowanie" jest zaś jego pierwszą książką - również pierwszą wydaną na rynku polskim, bo ukazała się u nasz już w 2013, choć jej okładka pozostawała wiele do życzenia. Na fali popularności "Dżentelmena..." doczekała się ona w 2021 roku reedycji w twardej oprawie i z odświeżoną szatą graficzną - tę wersję po prostu musiałam mieć.

"Dobre wychowanie", którego akcja osadzona jest w ostatnich latach międzywojnia, przedstawia nam historię Kate Kontent - dziewczyny pracującej w Nowym Jorku jako sekretarka, która wraz ze swoją koleżanką Eve całkowitym przypadkiem trafia do kręgu socjety Wielkiego Jabłka za sprawą Tinkera Graya, bogatego młodego bankiera o nienagannych manierach. Pokonując kolejne kroki w tym nieznanym świecie, Kate staje się nie tylko obserwatorką, ale i uczestniczką pełnych blichtru spotkań, wyjść, wyścigów, gdzie w jednej chwili masz wszystko, a w innej - nie masz nic. Kate, poruszając się po nieznanych wodach, musi nieustannie podejmować decyzje - czy poddać się nurtowi, czy pozostać wierną swojemu kręgosłupowi moralnemu i zasadom.

Nie mogłam chyba wybrać lepszej książki na tę okazję. Towles potrafi tak pięknie nakreślić świat i postaci, że czytając o nich, naprawdę czujemy się, jakbyśmy tam byli. Każde zdanie jest przemyślane, każde maluje sobą obraz. W tej pierwszej powieści Towlesa widzimy zaczątek tego, co później stanie się jego znakiem rozpoznawczym: krótkich, trafnych ocen, które cudownie podsumowują ludzi, dając nam wiele do myślenia. I na koniec zostawię Was z właśnie takim fragmentem, który ujął mnie w szczególności:

Gablotka z motylami była milsza dla oka, ale i ona nosiła znamiona pewnej amatorszczyzny. Owady zostały przyczepione do filcu w taki sposób, że widać było tylko górną część skrzydełek. A jeśli ktoś choć trochę zna się na motylach, wie, że dwie strony ich skrzydełek mogą się diametralnie różnić. Jeśli góra ma kolor opalizującego błękitu, dół może być brązowoszary z plamkami koloru ochry. Wyraźny kontrast zapewnia motylom namacalną przewagę ewolucyjną, bo kiedy skrzydełka są otwarte, mogą zwabić partnera, a kiedy są zamknięte, znikają na tle pnia drzewa.
Nazywanie kameleonem kogoś, kto potrafi zmieniać barwy w zależności od otoczenia, jest trochę oklepane. Tak naprawdę nie potrafi tego zrobić nawet jedna osoba na milion. Ale istnieją dziesiątki tysięcy motyli: mężczyzn i kobiet takich jak Eve, posiadających dwa skrajnie odmienne ubarwienia - jedno do zwabiania, a drugie do kamuflażu - i umiejących się między nimi przełączać jednym machnięciem skrzydełek.

Prywatny licznik (od początku roku): 52/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #literaturapiekna #lata30
Wrzoo userbar
054b5349-2da8-4793-a00b-92b03473cd8e
bojowonastawionaowca

@Wrzoo Gratulacje, szacuneczek!

Wrzoo

@bojowonastawionaowca Dzięki!

l__p

@Wrzoo Gratulacje 🥳

Wrzoo

@l__p Dzięki

zed123

Odkładanie jakiejś książki "na specjalną okazję" zalatuje fetyszem. Też tak mam xD. Gratuluję. I kradnę pomysł z noworocznymi założeniami.

Wrzoo

Dzięki i trzymam kciuki, że nam obojgu uda się te założenia spełnić w przyszłym roku 💛

Zaloguj się aby komentować

677 + 1 = 678

Tytuł: Necrovet. Metody leczenia drakonidów
Autor: Joanna W. Gajzler
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 368
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5090095/necrovet-metody-leczenia-drakonidow

Drugi tom serii "Necrovet", opowiadającej o Florce Kunie, techniczce weterynarii, która zatrudnia się w małomiasteczkowej lecznicy weterynaryjnej, specjalizującej się w leczeniu zwierząt magicznych oraz... nekromancji. 

Drugi tom rozpoczyna się w tym miejscu, w którym zakończył się pierwszy - nie mamy więc znanej z wielu serii przerwy w wydarzeniach, o której bohaterowie muszą nam opowiedzieć. Miła odmiana! 
Tym razem Zrębki zalewa fala smoków różnych gatunków - wiwerny, aitwarasy, tatzelwurmy... każdy z nich wymaga innego podejścia, no i trzeba dojść do tego, skąd się w ogóle wzięły. Co więcej, niedaleko widziany był też smok właściwy, równie przerażający i niebezpieczny, co intrygujący. 

Oprócz leczenia zwierząt obserwujemy rozwój nowego związku Florki, a także współpracę z nową techniczką, która przyszła do pracy z konkurencyjnej lecznicy z okolicznej miejscowości. No i jest jeszcze ta przepowiednia mówiącego kota, która sprawia, że Florentyna nie wie, komu może zaufać...

Książka ta jest udaną kontynuacją pierwszego tomu - czyta się, jak i pierwszą część, lekko i z przyjemnością. Mam nadzieję, że wkrótce wydany zostanie i trzeci tom.

Prywatny licznik (od początku roku): 51/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #fantastyka #weterynaria #czytajzhejto #ksiazki
Wrzoo userbar
d46c0f7a-9d58-4252-a792-78b1bbc69cd3

Zaloguj się aby komentować

656 + 1 = 657

Tytuł: Necrovet. Usługi weterynaryjno-nekromantyczne
Autor: Joanna W. Gajzler
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 320
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5070171/necrovet-uslugi-weterynaryjno-nekromantyczne

Po serii reportaży miałam ogromną ochotę na coś luźnego - ot, jesienne czytadełko dla rozrywki i ku pokrzepieniu serca. "Necrovet" był już na mojej półce Legimi od dawna, czekał, mrugał zachęcająco jednym oczkiem, i wreszcie nadszedł jego czas. I, o rety, trafiłam idealnie!

Choć na początku byłam lekko sceptyczna - książkę otwiera notka od autorki, w której zwierza się ( ) nam, że "Necrovet" stanowi połączenie jej pasji i pracy, czyli pisania fantastyki i bycia technikiem weterynarii - to szybko wsiąkłam w przedstawiony świat. Główna bohaterka, Florka Kuna, ucieka z Warszawy na wieś, by podjąć pracę w przychodni weterynaryjnej, prowadzonej przez Izabelę Pokot. Szybko okazuje się, że nie jest to zwykły gabinet - Iza okazuje się być liszem i specjalizuje się w nekromancji. Florka w przychodni poznaje też Bastiana, technika weterynarii będącego faunem, oraz Przekręt, czyli ożywioną szczurkę. 

Na wsi, jak to na wsi - czasem trzeba pojechać do konia, innym razem obciąć psu pazurki, ale też zająć się rogatymi królikami czy czymś, co przypomina połączenie konia i koguta. Dodajmy do tego jeszcze widziane w okolicy jednorożce i smoki oraz konkurencyjną weterynarz z sąsiedniej wsi, która chyba nie powinna zajmować się żywymi stworzeniami...

Uwielbiam, gdy akcja powieści osadzona jest w Polsce niebędącej post-apo albo w stanie kompletnej katastrofy, tylko takiej zwykłej, codziennej. I tak jest i w tym przypadk. Jeżeli podobały Wam się lekkie książki w klimacie fantastyki osadzonej we współczesnej Polsce typu "Cud, miód, Malina" A. Jadowskiej, to "Necrovet" zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. 

Prywatny licznik (od początku roku): 50/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #czytajzhejto #fantastyka #fantasy #weterynaria
Wrzoo userbar
0bfc535e-5f36-4669-8947-cc6159cb6e8a

Zaloguj się aby komentować

637 + 1 = 638

Tytuł: Ojczyzna moralnie czysta. Początki HIV w Polsce
Autor: Bartosz Żurawiecki
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 256
Ocena: 5/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5085248/ojczyzna-moralnie-czysta-poczatki-hiv-w-polsce

Jak wielu użytkowników na tym tagu, jestem ogromną fanką reportaży z wydawnictwa Czarne. Z zaciekawieniem więc sięgnęłam po książkę "Ojczyzna moralnie czysta" - temat HIV i AIDS zawsze był gdzieś niedaleko, omawiany w szkole albo przy okazji badań w RCK, no i - wiadomo - przypominający się przy odsłuchiwaniu "Who wants to live forever" zespołu Queen.

O AIDS i HIV w Polsce zrobiło się głośno pod koniec lat 80., gdy to w naszym kraju pojawiły się pierwsze przypadki zarażeń oraz zgonów. Młodość autora tej książki przypadła właśnie na lata 80., dlatego sprawa ta jest dla niego tak ważna - zwłaszcza, że odkrywał on wówczas swoją seksualność, a która narażała go na zarażenie. 

Rozdziały są uporządkowane chronologicznie - najpierw dostajemy podsumowanie początków rozprzestrzeniania się wirusa na świecie, a następnie jego podróż do Polski. Główna część książki poświęcona jest, naturalnie, rozwojowi HIV i AIDS w Polsce oraz jego wpływie na społeczeństwo. Naturalnie, największą liczbę zarażonych stanowiły osoby homoseksualne (głównie mężczyźni) oraz narkomani, przez co te wykluczone grupy społeczne były jeszcze bardziej wykluczane. Autor opisuje również sposoby walki z epidemią, próby oddolnego wsparcia zarażonych, przybliża też postać Marka Kotańskiego i jego roli w tych działaniach. 

Dlaczego mimo wszystko moja ocena wynosi 5? Zazwyczaj utożsamiam reportaże Czarnego z przybliżaniem tematów w taki mało emocjonalny sposób - autor jest, poznaje temat, staje on się mu bliższy, ale dalej ogląda go jakby przez szybę. Tu temat jest dla autora za szybą, ale współczesna polityka już nie. Jego uwagi, próbujące celnie podsumować bieżące działania polityków partii, która rządziła przez ostatnie 8 lat, wywołują tylko przewracanie oczu i zgrzytanie zębów. Psuło to odbiór całego reportażu.

Statystyki, które bardzo lubię w reportażach, zostały zepchnięte na sam koniec do kalendarium, które w większości zawierało podsumowanie treści książki. Łatwo było je po prostu olać i na nie nie trafić.

Liczyłam też na informacje dotyczące rozwoju samego procesu leczenia - jakich metod próbowano, jakie leki wykazywały dobre działanie, a jakie nie, jak obecnie wygląda proces leczenia i w jaki sposób do niego dotarto, jak wygląda proces leczenia po diagnozie w polskich warunkach. No nie, za to mamy 6-minutowy rozdzialik o panu Maurycym, który obsługuje telefon zaufania. Szkoda, bo całość daje nam bardziej efekt książki historyczno-polityczno-emocjonalnej, niż dobrze przygotowanego reportażu.

Prywatny licznik (od początku roku): 49/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #aids #hiv #reportaz #czytajzhejto
Wrzoo userbar
cddfc9c1-abdc-43c3-8069-0199723181e7

Zaloguj się aby komentować

628 + 1 = 629

Tytuł: Dawno temu w telewizji
Autor: Kamil Bałuk
Kategoria: Film, kino, telewizja
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 304
Ocena: 8/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5079963/dawno-temu-w-telewizji

Jako dziecko wczesnych dziewiędziesiątych wyrastałam jeszcze w czasach, gdy Internet był jeszcze novum i nie oferował aż takiej rozrywki, jak królowa mediów, czyli telewizja.
Lata 90. były też, naturalnie, czasem transformacji. To właśnie wtedy pojawiły się nowe media, w tym stacje telewizyjne, które - otrzymawszy zastrzyk inspiracji z Zachodu (i środków) - prześcigały się, by dawać widzom gromadzącym się przed coraz liczniejszymi odbiornikami nowe formy rozrywki.

W "Dawno temu w telewizji", będącej powiązaną z podkastem radia Newonce o tym samym tytule, przywołane są te kultowe programy z lat 90. i 00. Książka ma formę wywiadów z osobami prowadzącymi dane show lub odpowiedzialnymi za nie. Czyta się je fenomenalnie, są lekkie w odbiorze, przedstawiają kulisy pracy w telewizji w tamtych latach oraz nieznane szczegóły z procesu produkcji. 

O jakich programach przeczytamy? Otóż o "Na każdy temat", "Piratach", "Idolu", "Rowerze Błażeja", "Randce w ciemno", "Na dobre i na złe", "Miodowych latach", "997", "Kiepskich" i paru innych. 

Ogromnym - a zarazem pozytywnym - zaskoczeniem była dla mnie postać pana Rykowskiego, który stworzył i prowadził program "Piraci". Jego zapał i pragnienie innowacji było, niestety, w telewizji publicznej szybko gaszone, a szkoda. Winę ponosi tu stary jak świat problem TVP, czyli gra w gorące krzesła o stanowiska kierownicze na melodię zmieniającej się co rusz władzy.

Fanom podkastu "Podcastex" i lubiących millenialsową nostalgię gorąco polecam!

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #lata90 #telewizja #nostalgia #czytajzhejto
Wrzoo userbar
8ff59e09-df63-4e6c-8905-b30b12ab6653
ZygoteNeverborn

@Wrzoo W telegazecie tylko Telezajaczek. Raz wbili i nigdy nie zmienili.

Zaloguj się aby komentować

622 + 1 = 623

Tytuł: Dawno temu w Warszawie
Autor: Jakub Żulczyk
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 800
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5084392/dawno-temu-w-warszawie

Ostatnio jakoś łatwiej idzie mi zasypianie, w związku z czym wieczorne czytanie zajmuje mniej czasu, niż bym chciała. Z tego powodu nieco wolniej szło mi i z tą książką, której premiera była dla mnie raczej zaskoczeniem - a konkretnie kontynuacji "Ślepnąc od świateł" Żulczyka.

Samo "Ślepnąc..." wspominam bardzo dobrze. Niezmiernie podobał mi się charakter głównej postaci, czyli Jacka, który był centrum wszystkich wydarzeń. Jego dylematy moralne, chęć ucieczki, oderwania się, a jednocześnie pragnienie osiągnięcia jeszcze więcej było tak wciągające i realistyczne, że od tamtej pory przepadłam i wkręciłam się w prozę Żulczyka.

"Dawno temu w Warszawie" oferuje jednak coś innego. Mamy tu narrację ze strony nie tylko Jacka, ale też Paziny (będącą w "Ślepnąc..." drugoplanową bohaterką) oraz Kurtki (nowego drugoplanowego bohatera). I trochę jest mi z tym źle, bo nagle niepokój i wartkość akcji się rozmywa. To nie Jacek jest już głównym bohaterem, ale kilka osób, jednak przy tym historia żadnej z nich nie porywa za serce. Pazina, z głosu rozsądku i interesującej, twardej babki staje się zagubioną kobietą po czterdziestce z misją zbawiania świata; Kurtka, będący nowym bohaterem, jest miejscami ciekawy, a miejscami nierealistyczny, bo choć Żulczyk mistrzowsko opanował rejestr młodych warszawskich bananowych cwaniaków (co imponuje, bo czytając nie miałam czasem pojęcia, o czym gość mówi), to w tym wszystkim wychodzi jakaś nierealistyczność, przerysowanie, ogólny krindż. A Kurtka nie powinien być krindżowy. Dodajcie do tego rozsypującego się powoli Dareczka, COVID, protesty kobiet...  

Najciekawsza postać, czyli bodajże zakaukaski najemnik Umar, jest natomiast postacią epizodyczną. I gdy już mamy nadzieję, że dowiemy się o nim coś więcej, temat zostaje zamknięty.

Kurczę, nie satysfakcjonuje mnie ta kontynuacja. "Ślepnąc..." może i domagało się kontynuacji, ale coś tu nie pykło. Zanim sięgnęłam po "Dawno temu...", zobaczyłam recenzję od @niepopularna_opinia i, poważnie, nie chciało mi się wierzyć. Trochę z przekąsem stwierdziłam, że na pewno tak źle nie jest, że to opinia fana serialu, który z prozą Żulczyka nie miał do czynienia, i że moja recka na bank będzie pozytywna. A tu mogę ledwo dać 6/10, bo było parę miejsc, w których się zaśmiałam. 

PS. Niech ktoś poleci po Kolegę, bo liczyłam na to, że ten wątek zostanie dociągnięty do końca :( 

Prywatny licznik (od początku roku): 47/52

#bookmeter #żulczyk #slepnacodswiatel #ksiazki #czytajzhejto
Wrzoo userbar
83dc66d1-446b-4eca-8504-d20b30e3c1be
niepopularna_opinia

@Wrzoo Ja też nie ufam recenzjom w internecie i wolę wszystko sam sprawdzić. Doceniam twój obiektywizm, pomimo sympatii do twórczości autora.

920a2a0e-6e81-4a5a-9ec6-c6d1c13376d8

Zaloguj się aby komentować