#trekking

17
81
XX Przejście Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej im. Daniela Ważyńskiego i Mateusza Hryncewicza

Weekendowe dreptanie w górach, najdłuższa impreza piesza w kraju oficjalnie 163 kilometry.

Moje menu z trasy:

2 x Pierogi ruskie
Krem z pomidorów
Pomidorowa
Żurek
Gulaszowa
2 x pajda ze smalcem
2 x kanapka z kurczakiem
Bułka czosnkowa
Bułka z nadzieniem czekoladowym
Paluszki słone
2 batony
4 x żelki
2 x ryż z musem owocowym
2 x żel energetyczny 80g
2 x ciastka zbożowe
Ciastka kilka garści
Paczuszka herbatników
Banan

6L woda + izotonik
1,5L coli
1L Fanta
Mleko czekoladowe
7 x herbata z cukrem

#trekking #gory #karkonosze #chodzenie #wędrówki
7146116b-f4da-4ae3-bd22-19eeb3469e6b
ciszej

@Z_buta_za_horyzont piękny dystans! Dawaj na #ksiezycowyspacer !


eh ale bym sobie zjadła takiego gulaszu w górach po mocnej trasie xd

nobodys

@Z_buta_za_horyzont Super może kiedyś też bym chciał spróbować, ale.. raczej tą krótszą opcję to prawda, że miejsca w długiej trasie są rezerwowane w kilka minut a w krótkiej w kilka godzin?

krzysiek34011

gratuluję. jak przygotowujesz się do pokonania tak długich dystansów?

Zaloguj się aby komentować

Ludzie robią ciekawe rzeczy i mają zajefajne zainteresowania. Mnie swędzą stopy i lubię sobie pochodzić trochę ponad przeciętną. Sudecka Żyleta górski maraton pieszy.
#trekking
bb5519f0-7ad6-4e85-9c82-3fecfb4831a2
3t3r

@Z_buta_za_horyzont szacun ladny dystans! Ile lacznie w gore?

Sielski_Chlop

Widać, że wiele przeszedłeś.

Sweet_acc_pr0sa

@Z_buta_za_horyzont 17h, niezle

Zaloguj się aby komentować

Siema jestem na etapie planowania wycieczki do Oslo, bo bilety lotnicze z Gdańska są dość tanie i zastanawiam się co można zwiedzić w okolicy i gdzie wyskoczyć na trekking? Zależy mi, żeby zobaczyć coś typowo norweskiego (oprócz cen xd) i poznać ich kulturę najbardziej jak się da.
Utrudnienie jest niestety takie, że nie mam auta i nie planuje go wynajmować a z tego co słyszałem to Norwegię ciężko ogarnąć bez auta.
Tak, więc gdybym pojechał to byłbym zależny od busów i pociągów.

Poleciałbym za tydzień i byłbym przez tak około 5 dni.
Myślicie, że jest sens czy bez auta i wyjazdu w góry sobie odpuścić?

#norwegia #oslo #trekking #podrozujzhejto #wakacje
Aksal89

Jeśli zależy ci na chodzeniu po górach, to lepiej lecieć do Alesund, niż do Oslo. Ale bez auta będzie raczej ciężko się obejść wtedy 😉 w Oslo jest fajne muzeum historii naturalnej, muzeum Muncha, warto zobaczyć park Vigelanda. Ja tyle widziałem w jeden dzień, poruszając się piechotą, plus jeden przejazd taksówką, więc się da 😉 ale do najbliższych gór masz kawałek i na pewno nie będą nawet w 1/50 tak spektakularne jak fiordy w okolicy Alesund.

Stashqo

@JakTamCoTam Zacznijmy od tego że Oslo to nie Norwegia ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jak chcesz coś zobaczyć a nie chcesz auta to w Oslo wsiądź w pociąg do Bergen wczesnym rankiem, wysiądź w 3/4 drogi w Myrdal, przejedź się Flåmsbane do wspomnianego Flåm, zjesz sobie pyszną dziczyznę i napijesz lokalnego piwka w pubie Ægir, potem z powrotem do Myrdal i dalej do Bergen. Widoki po drodze niezapomniane.

Samo Bergen to ze 2dni zwiedzania. Trekking/hike? W zasadzie wszędzie, wyjeżdżasz do granicy miasta, idziesz w las i jakbyś chodził po Tatrach. Najlepsze trasy dojazd niestety autem tylko, w niektóre miejsca dojeżdża komunikacja, ale to raczej te mocno przesycone turystami, np preikestolen czy trolltunga.

GtotheG

@JakTamCoTam okolice Oslo sa slabe do trekkingow. Jak tak to wybierz cos bardziej na polnoc. Bez auta raczej nic nie zwiedzisz… komunikacja jest dosyc droga, jedzenie tez jest mega drogie. Ja z moimi szwedzkimi zarobkami do Norwegii jezdzilam z konserwami xD bo male opakowanie szynki tam to 30 zl. policz sobie dobrze te wydatki, bo te tanie loty to sa bardzo „sprytne”

Zaloguj się aby komentować

Elo hikingowe świry! Szukam nowych butów (wysokich) i zastanawiam się nad wybraniem czegoś z jednej z tych trzech firm. Merrell, The North Face, Salomon. Szukam opini na temat jakości wykonania oraz jak się sprawują podczas wędrówek i ewetalnych problemach.
#hiking #buty #trekking
2a14fbec-f046-472c-b3e4-3c9da92bc2d4
peposlav

@michalnaszlaku Polecam Zamberlan. Są z mega grubej skóry, mają twardą podeszwę i myślę, że starczą mi na co najmniej 10 lat.

Sweet_acc_pr0sa

@michalnaszlaku ja jestem z tych dziwnych i zawsze wybieram adidasy free hkery xD juz drugie kupilem

banan

@michalnaszlaku kolega od lat chodzi w Salomonach i narzekał że ostatnio bardzo się popsuły. Ostatnie buty które od nich kupił same się rozkleiły co w butach za 1k zł nigdy nie powinno się zdarzyć. Ale nie wiem jaki model

Zaloguj się aby komentować

Próbował ktoś w miesiącach letnich robić 1-nocne wypady do lasu? Jak to wygląda obok dużego miasta? Dużo ludzi się kręci?
#turystyka może też #rower #trekking
PoProstuJJ

Owszem, ale nie obok dużego miasta, bo się spodziewałem właśnie tłoku. Wiec wybrałem teren blisko miasta ok 20k. Mimo tego ze był to obszar objęty programem zanocuj w lesie to nie spotkałem nikogo przez 2 dni. Sam chętnie dowiem się jak to wygląda bliżej dużych miast

Ragnarokk

Ale chcesz w lesie nocować, czy całą noc się szwendać?

tmg

Zależy jaki to las. W Lasach Janowskich łaziłem dwa dni i nie spotkałem żywego człowieka. Za to za wiele gzów i komarów

Zaloguj się aby komentować

W ramach wychodzenia z przegrywu chłop dokonał kolejnego zakupu, i prezentuje kolejny wpis:
Z wycieczki w Pireneje podczas długiego weekendu nici firmę trzeba pilnować.
Będzie zamiast tego wyjazd do Zakopanego i zdobycie jakiegoś szczytu (Rysy i Świnica???) plus przejście jakiegoś fajnego szlaku. A potem może na 2-3 dni w Bieszczady pochodzić po jakichś mniej obleganych szlakach, może na Słowację przejdzie przez góry do Runin??? Podobno bardzo ładna wieś po Słowackiej stronie.
Relacja z wjazdu będzie tu wrzucona, oczywiście ze zdjęciem ze szczytu.
Zamiast małego 20-24 litrowego plecaka trekingowo-wspinaczkowego który planował kupić, postanowił kupić coś bardziej uniwersalnego w jego obecnej sytuacji. Zwykły klasyczny tornister fjallrajven kanken. Wersja z kieszenią na laptopa 15 cali czyli 18 litrowy. Na mniejszy plecak wspinaczkowy przyjdzie jeszcze czas.
Będzie to o wiele bardziej uniwersalny plecak. Nada się nie tylko w góry na jednodniowe wycieczki kiedy 40l plecak trekingowy będzie leżał w badzie wypadowej. Sprawdzi się także jako bagaż podręczny w samolocie, do zwiedzania miejskich atrakcji/zabytków, na plażę, po zakupy spożywcze aby je przynieść na pole kempingowe, na co dzień w warszawie też go będzie używał. Ogólnie taki klasyczny bo taki pasuje do stylu Jego.
Oprócz tego kupił sobie skarpetki trekingowe i rękawiczki trekingowe ale jeszcze nie doszły paczki. Rękawiczki bo planuje kijki kupić a zawsze mu ręce marzły. Ale to chyba zdjęć skarpetek i rękawiczek nie będzie wrzucał bez przesady.
link do poprzedniego wpisu:
https://www.hejto.pl/wpis/dla-chlopa-pan-kurier-doniosl-buciki-beda-w-sam-raz-na-trekingi-po-tatrach-wysok
następny wpis po długim weekendzie jeśli nie spadnie w przepaść zdobywając Tatrzańskie szczyty.
#przegryw #gory #trekking #depresja #wychodzimyzprzegrywu
9f303c8d-fc96-4047-9d9a-617b42e28b67
41c5633e-fc24-4e0c-b482-2f749a703d8d
81a0b074-6327-48b9-b0c3-dd0e92b38dfb
Today

@SiostraNieZdradziDziewczynaTak w Tatrach cały czas leży śnieg na szlakach, szczególnie w wyższych partiach. Lepiej pójść w coś niższego i mniej obleganego i pocieszyć się słońcem

Zaloguj się aby komentować

#dziendobry Tomki i Tosie, ktoś chetny na kawke? 😁
W takim miejscu, o tej porze, przy zejściu z gór wybitnie smakuje:)
Cop de Bavella, #korsyka
#gory #kawa #podroze #trekking
57ecdaee-fbc1-440a-861c-d91d2b33e6ca
ciszej

@nxo ależ cudownie! Czytałam kiedyś o górskich szlakach na Korsyce, bodajże w National Geographic, i zdecydowanie znajduje się na mojej liście do zobaczenia! Dużo turystów na szlakach?

nxo

@ciszej fajne miejsce, nie powiem:) korsyka ogólnie jest najbardziej górzysta wyspa morza śródziemnego, no i ma fajny szlak gr20. Ten rok jest zimny, wiec ludzi malo, zwlaszcza teraz przed "sezonem" no i w porach gdy ja chodzę, pierwszych przeważnie spotykam jak wracam ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯

Lap kilka fotek z dzisiaj:) ps.na zdjeciach to nie ja, tylko kumpel, ja robilem fotki:)

82919d80-1ba2-40e4-8be3-e5c1e717943e
30dd476b-9e4d-4a27-ba15-ca376508b15d
06aa179a-47bf-43e6-9f1a-bc99d56d0a12
Sniffer

@nxo ależ pięknie! Niewykluczone, że trafia na listę miejsc do odwiedzenia

Zaloguj się aby komentować

Dla chłopa pan kurier doniósł buciki.
Będą w sam raz na trekingi po Tatrach wysokich, Alpach i Himalajach, może4e się uda zrobić niebawem treking dookoła Annapurny???
A na wejścia na Elbrus Kazbek i Ararat kupi sobie jeszcze inne buty. Może La sportiva G2 Evo/G5 Evo???
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Sprzedawca okazał się uczciwy i po podeszwach widać że buty nowiutkie. Teraz jeszcze musi mały plecak kupić 18-24 litry przed długim weekendem.
porównując Meindl Engadin które już posiada:
  • trochę bardziej elastyczna podeszwa
  • większa mobilność w stawie skokowym szczególnie przód tył (cholewka jest wycięta z tyłu) na boki trzyma podobnie
  • smuklejsza cholewka więc lepsze na jakieś skały bardziej techniczne podejścia
  • mniej agresywny bieżnik gorszy na błoto i śnieg lepszy na skały
  • posiadają Gore-Tex
  • rozmiar 42,4 Meindl vs Zamberlan 43 = Zamberlany wyrażnie lżejsze nie ma wagi pod reką ale na oko 100g na sztuce. 100g na nogach to podobno tak jak 1kg w plecaku. Czyli jak by nosić 2kg lżejszy plecak.
Meindl Engadin to bardziej but do bushcraftu i ciężkiego wielodniowego trekingu z dużym plecakiem. Na wielodniowe wyprawy do jakiejś tundy dla myśliwych polujących w górach, na treking w Bieszczady późną jesienią gdy wszędzie błoto. Chłop drugi raz by ich nie kupił bo nie mają Gore-Texu ale to świetne dobrej jakości buty i kiedyś były tanie 880zł dał tylko, teraz 1300zł kosztują.
ling do poprzedniego wpisu o wychodzeniu z przegrywu:
https://www.hejto.pl/wpis/chlop-jednak-kupil-te-buty-co-niby-sa-nowe-wedlug-sprzedawcy-nie-wygladaja-najwy
#przegryw #gory #trekking #depresja #wychodzimyzprzegrywu
60b34ca3-e9fe-4727-8760-411e16b6c067
86313f0d-9e30-4a6e-ae73-0f05265c6545
3dde09c5-f432-433a-9c5b-70e399627277
a3b6b470-bcff-4af1-b52a-11047ccfa9db
Qrseed

karwasztwarz, nienawidze tego dla chlopa, chlop costam, az sie wstydze za piszacych, jak to czytam.


Buty fajowe.

Zaloguj się aby komentować

Chłop jednak kupił te buty co niby są nowe według sprzedawcy. Nie wyglądają, najwyżej odeśle.
1550zł(w sklepie za nowe) -800=750zł oszczędności
opłaca się dla chłopa
link do poprzedniego wpisu
https://www.hejto.pl/wpis/chlop-tak-jak-obiecal-bedzie-dokumentowal-zwoje-wychodzenie-z-przegrywu-pod-tagi
#przegryw #gory #trekking #depresja #wychodzimyzprzegrywu
86498cda-9766-4c9d-b8c9-a219fa7a67d3
Johnnoosh

@SiostraNieZdradziDziewczynaTak

Można się czymś zarazić od używanych butów

Zaloguj się aby komentować

Chłop tak jak obiecał będzie dokumentował zwoje wychodzenie z przegrywu pod tagiem #wychodzimyzprzegrywu
Na początek planuje kupić spodnie trekingowe i 2 koszulki merino z krótkim i długim rękawem.
Ciuchy folcraz MT500 i 900 mają podobno świetną opinię. merino z decathlonu w szczególności. Podobno nie ustępuje Icbreakerowi i smartwool za połowę ceny.
Jest tu jakiś ekspert który może doradzić?
Do tego skarpety trekingowe, teraz chłop ma tylko 2 pary grubych smartwool za ciepłe na lato. pewna firma sprzedaje przecenione dość cieńsze HANWAG TREK MERINO z 109zł na 45zł bo mają małą dziurkę. To mama chłopu załata i będzie miał oszczędność A może zamiast tego kupić jakieś jakieś cienkie letnie z climacool??
Buty chłop ma obecnie model Meindl Engadin (dał 880zł a teraz kosztują 1400) a do nich raki _CAMP Stalker a_le potrzebuje czegoś lżejszego z Gore-texem - może ktoś coś doradzi? Budżet do 1400zł
Może ZAMBERLAN Gardena, albo Tofane? Gardena można wyrwać za 1200 Tofane 1500 ale ktoś wystawił praktycznie nowe Tofane na allegro za 800zł
Pod każdym wpisem będzie link do poprzedniego wpisu aby łatwiej było śledzić postępy i aby miał większą motywację do robienia postępów:
planuje wrzucać 1-4 wpisów miesięcznie, Link
https://www.hejto.pl/wpis/chlop-w-ramach-wychodzimyzprzegrywu-przez-ostatnie-4-miesiace-od-stycznia-dokona
Chłop już widzi że się w budżecie 4000-5000 nie zamknie musi jeszcze mały plecak 20-28L dokupić na szybko przed następnym wyjazdem. A potem w ciuchy bardziej zimowe i w śpiwór zainwestować.
#przegryw #gory #trekking #depresja #wychodzimyzprzegrywu
8b807b45-4ec7-4383-8af9-a5985b6e7034
62ea7b07-4950-473d-8f41-6654ef328533
9c46b480-9398-48ad-907a-9a4fb02f2299
dc9bd608-6037-4dfd-9ce5-96d6aef5a063
4c7c97ae-c58c-4c3b-9fd4-a4f0a49b0c77
szmaragdowy_koral

@SiostraNieZdradziDziewczynaTak ja pierrrdole ale to wszystko drogie

Zaloguj się aby komentować

Chułop powrócił z Gór cały i zdrowy a warunki miał takie że mógł na serio nie powrócić cały i zdrowy!!!
Przedwczoraj wiał wiater taki wilgotny i mroźny ok 50-70km/h przy temperaturze ok 2 stopnie^C Chułop 2,5 godziny w takich warunkach wędrował po górach a nie tylko na połoninę na chwilę wyskoczył, ok 1400 m npm to było !!!
Link do poprzedniego wpisu:
https://www.hejto.pl/wpis/ale-sie-jaram-nie-jade-na-3-4-dni-w-polskie-tatry-bieszczady-tylko-na-8-do-rumun
 #chwalesie#gory#trekking#rumunia#majowka
#chwalesie #gory #trekking #rumunia #majowka
f1268a96-0b14-4878-a7fa-49acbdd2942f
MartwyKrolik

Fajny klimat, jak z Sillent HIll.

Jarosuaf

Dobrze, że Cie misie nie zjadły. W Rumunii ich ponoć sporo.

Zaloguj się aby komentować

Pzdro z #trekking #peru #gory
Salkantay trek, jeden z ciekawszych krotkich trekkingow w moim zyciu:).
Gdyby ktos mial pytania jak go przysolowac to walcie smialo!
4a5146e2-4ba8-426e-b0a5-1d066833c685
02251f19-35bc-4120-ab47-d5882b9e358b
michalnaszlaku

Jak możesz to napisz coś więcej To były jednodniowe wypady w różnych kierunkach czy kilkudniowa podróż przed siebie? Jak wrażenia, okolica, bezpieczeństwo w tamtym regionie?

Fajny widok na tych fotkach

Zaloguj się aby komentować

Ale się jaram.
Nie jadę na 3-4 dni w Polskie Tatry/Bieszczady tylko na 8 do Rumuni góry Fogaraskie, zamki Draculi, muzea może jakaś winnica najlepiej taka co koniak produkuje XD
Nie mamy jeszcze ścisłego planu będą brane pod uwagę hotele hostele prywatne kwatery i oczywiście schroniska górskie/szałasy darmowe domki bez pracującej obsługi. Jutro odbieram kumpla i robimy jeszcze po drodze szybkie zakupy spożywcze plus alko (ostrożnie).
Musze jeszcze jakoś ciuchy spakować wszystkie sportowe/trekingowe mi się poniszczyły przez lata nic nie dokupowałem.
Nie byłem na wycieczce z plecakiem od lat. Jaram się bardziej niż jako dzieciak przed koloniami.
#chwalesie #gory #trekking #rumunia #majowka
14877422-2923-4a2c-8c79-ed8131294ffc
28390916-7907-48e8-9569-6e9ba7851a4b
t0mek

@SiostraNieZdradziDziewczynaTak noooo Opinel! Prawidłowo!

Fletcher

@SiostraNieZdradziDziewczynaTak A krem z filtrem? Nawet przy 5*C potrafi przysmarzyć zdrowo. Pamiętam, jak w karkonoszach rok temu tak się załatwiłem zimą Jaka mieszanka gazu? Da radę poniżej zera zagotować? Worek jakiś coby żarcie schować w miśkowym terenie jakim są fogarasze? Ogółem zazdroszczę i pozdrawiam

SiostraNieZdradziDziewczynaTak

AAAAA jeszcze 7-8 godzin i będę w trasie


już więcej nikomu nie odpisuje papa

Zaloguj się aby komentować

Szukam sobie butów trekkingowych, żeby chodzić trochę po górach i ogólnie "w terenie", takich żeby nadawały się na długie chodzenie po twardym podłożu, w cieplejszym sezonie. Nie chcę wydawać dużo, więc rzuciły mi się w oczy takie dwa modele: https://www.ceneo.pl/127386145 i https://www.ceneo.pl/150441059 Te drugie buty niby mają nadawać się do biegania. Czy ktoś z Was miał/ma takie buty? A może coś innego, lepszego w cenie do 200 zł?
#gory #trekking #buty #modadamska
Kubilaj_Khan

Regata robi spoko rzeczy i cenowo tez jest ok

rain

@Kubilaj_Khan dziękuję

nobodys

@rain Ja polecam bądź co bądź poświecić kilka godzin i poprzymierzać buty w sklepach typu Deichmann, CCC, Martes itp. (w galeriach te sklepy są kilka kroków od siebie). Sam ostatnio jak szukałem nowych trekkingowych na lato to przymierzyłem z 40 par XD zakres cenowy od 100 do 600zł i.. najwygodniejsze z bardzo sensowną podeszwą były deichmannowe "landrover"-y chodzę w nich prawie codziennie od ponad roku, w tym zaliczyły już Małą Fatrę i Słowacki Raj oraz różne lokalne góry i pagórki na Dolnym Śląsku. Najbardziej napaliłem się na kilka modeli Terrexów, ale nawet ich super właściwości nie zastąpią mi tego, że było mi w najróżniejszych rozmiarach już na starcie po prostu niewygodnie.

rain

@nobodys dziękuję Jutro zwiedzę lokalne galerie, może akurat uda się na coś trafić fajnego.:) Chciałam już wczoraj pojechać sobie w góry (nawet uśmiechały się do mnie, jak jechałam samochodem :P), ale nie wyrobiłam się ze zwiedzaniem mego pierwotnie założonego miejsca, skończyłam dopiero ok. 15, no i miałam na nogach właśnie moje super-śliskie adasie, a nie chciałam żeby mówiono o mnie w wiadomościach.

nobodys

@rain Jeszcze taki pro tip, nie wstydź się "macać" podeszwy butów XD jeżeli już palcem wydaje się, że podeszwa jest ślizga to taka zapewne będzie też na mokrej nawierzchni.

Empe12

@rain mam te jomy, w innej kolorystyce. Wygodne, łaziłem w nich po Beskidzie, teraz na co dzień i jestem zadowolony.

Zaloguj się aby komentować

Mój ostatni dzień w parku narodowym Torres del Paine zapowiadał się pod względem pogody podobnie jak pierwszy - było zimno, solidnie wiało, a z nisko wiszących chmur padał niewielki deszcz. Mój pomysł przejścia kolejnych 18 kilometrów szlaku zamiast czekania w ciepłej knajpce na prom został poddany próbie. Ale tak jak pierwszego dnia martwiłem się, że nie będę miał jak wysuszyć ciuchów gdybym zmókł, tak teraz nie miałem specjalnie wymówek - wieczorem miałem być już w hostelu i pierwszy raz od ponad tygodnia spać w ciepłym łóżku. Oczywiście dochodziły też kwestie ogólnego zmęczenia po zrobieniu tych 112 km. trekkingu, bólu stopy i ryzyka spóźnienia się na autobus, gdyby wiatr uniemożliwiał utrzymanie odpowiedniego tempa, ale miałem to gdzieś - chciałem się przejść.
Po śniadaniu spakowałem namiot - szczęśliwie od jakiegoś czasu już nie padało, więc zewnętrzna warstwa zdążyła trochę przeschnąć. Sprawdziłem godzinę - wkrótce miała wybić 8 rano, więc nie powinienem zwlekać z wyruszeniem. Co prawda zawsze szedłem szybciej niż czas podany na papierowej mapce, ale nie chciałem ryzykować. Mogły mnie różne rzeczy zaskoczyć w ciągu następnych 5 godzin.
Wiało. Może nie aż tak jak pierwszego dnia, gdy czasem nie dało się zrobić kroku, ale miejscami wiało solidnie. Właściwie cieszyłem się, że doświadczyłem tego słynnego patagońskiego wiatru. Bez tego ten trekking uważałbym za niekompletny.
Nie wiem czy mogę wiele napisać na temat tego ostatniego odcinka trekkingu. Nie był on może tak widowiskowy jak pozostałe, ale wciąż bardzo mi się podobał wizualnie. Długie kilometry marszu z widokiem na góry i morza traw - nie potrafiłem się nie zakochać w tych widokach. A nade wszystko cisza i spokój. Jak okiem sięgnąć, nie widziałem żywej duszy. Pasowało mi to.
Niespiesznie szedłem przed siebie, wyjątkowo idąc tempem zbliżonym do tego co podawała ulotka parkowa. Nie chciałem zbyt forsować tempa ze względu na moją prawą stopę - w połowie pętli wokół Torres del Paine zacząłem odczuwać w niej ból - na początku niewielki, ale przybierający na sile z każdym kilometrem. W ostatnich dwóch dniach już zauważalnie kuśtykalem. Było to jakieś naciągnięcie ścięgna lub mięśnia albo inny stan zapalny - ciężko stwierdzić.
Gdzieś w okolicach 10 kilometra marszu przystanąłem, by w jakiś sposób zmniejszyć napięcie w bolącej stopie. Ruchy palcami i uniesienie pięty miały dać ukojenie. Wtedy poczułem przeszywający ból. Syknąłem głośno i gdyby nie asysta kijków trekkingowych runąłbym na ziemię. Zrzuciłem plecak, doskoczyłem na jednej nodze do pobliskiego konaru i usiadłem. Bolało jak cholera i mimo upływu kilkudziesięciu sekund nie chciało przejść.
Oblałem się zimnym potem, częściowo z bólu, częściowo z powodu uświadomienia sobie sytuacji, w której się znalazłem. Byłem jakieś 9 kilometrów od najbliższej cywilizacji, pośrodku szlaku, którym nikt raczej nie przejdzie przez następne kilkadziesiąt godzin albo i dłużej. No dobra, zabrzmiało zbyt dramatycznie - to jednak tylko 9 km. i choćbym faktycznie nie był w stanie postawić stopy na ziemi, jakoś dokuśtykam w jedną lub drugą stronę, nawet jeśli miałbym tymczasowo porzucić bagaż.
No ale ja chciałem zdążyć na ten nieszczęsny autobus, ostatni tego dnia. A żeby to zrobić, musiałbym pozostałe 9 km. pokonać w takim samym tempie jak pierwszą część trasy. Tylko jak to zrobić, skoro stopa odmówiła posłuszeństwa?
Postanowiłem dać sobie 10 minut odpoczynku. Po tym czasie stanąłem na nogi. Wciąż bolało. Już nie tak mocno, ale zdecydowanie bardziej niż przed moim genialnym pomysłem na zredukowanie napięcia mięśni i ścięgien. Zrobiłem kilka kroków i pokręciłem z niezadowoleniem głową - czułem, że za chwilę znów może przeszyć mnie ból, którego nie opanuję. Znów usiadłem.
Po kolejnych 5 minutach postanowiłem mimo wszystko iść przed siebie. Trudno - jebnie to jebnie. Ponownie założyłem plecak i używając kijków trekkingowych na wzór kul ortopedycznych posuwałem się do przodu.
Ból towarzyszył mi na każdym kroku, ale dało się iść, z tym, że tempo tego marszu było niebezpiecznie niskie. Po 20 minutach kuśtykania obliczyłem, że nie mam prawie żadnego marginesu - muszę utrzymać to samo tempo aż do końca, praktycznie bez zatrzymywania się, inaczej nie zdążę na ten nieszczęsny autobus. To była walka z czasem, którą mogłem minimalnie przegrać, o ile wcześniej ból nie zadałby nokautującego ciosu.
Po godzinie sapania i przesuwania się do przodu trochę się uspokoiłem - udało się nawet wypracować kilka minut buforu. Ból nie zelżał w żaden istotny sposób, ale dało się iść. Cytując klasyka - "chujowo, ale stabilnie".
Na przystanek autobusowy dotarłem z kwadransem zapasu. Zdążyłem nawet rozwinąć poszycie namiotu, żeby podsuszyć je trochę na wietrze i spozierającym akurat spomiędzy chmur słońcu.
Byłem jedynym pasażerem na pokładzie autobusu aż do kolejnego przystanku pół godziny później. Innymi słowy, nikt inny nie szedł tym szlakiem przede mną tego dnia. Nikt też już nim raczej nie podążał później, bo nie miałby gdzie się podziać. Niewykluczone, że byłem pierwszą osobą na tej ścieżce od wielu dni. Jest to bowiem szlak jednostronny, w stronę wyjścia z parku, co oznacza, że idzie się nim już po ukończeniu kilkudziesięcio- lub stukilkunastokilometrowego trekkingu. Nie sądzę, by wielu ludziom chciało się jeszcze łazić po przebyciu takiego dystansu, skoro mogli wygodnie wsiąść na prom i dalej w autobus.
Po niecałej godzinie autobus przekraczał bramę parku, zgarniając jeszcze po drodze kilkudziesięciu turystów, to spod przystani promowej, to z okolic campingu Central. Bez przesady powiem, że zamykał się jeden z piękniejszych rozdziałów w moim życiu.
Starając się pokrótce podsumować ten mój trekking:
- Łącznie przeszedłem 130 kilometrów. Sama pętla w wariancie "O" ma o 18 kilometrów mniej. Popularniejszy wariant "W" jest jeszcze krótszy i liczy sobie około 70 kilometrów.
- To nie jest trekking wysokogórski, wręcz przeciwnie. Większość trasy przebiega na wysokościach między 100 i 500 m.n.p.m. Jest kilka wyższych punktów, (Mirador Brittanico, Base de las Torres oraz Paso John Garner), ale najwyższy z nich sięga zaledwie 1600 metrów, czyli tyle co Śnieżka. Okoliczne szczyty wznoszą się jednak na wysokość około 3000 metrów, co daje niesamowite wrażenie.
- Miałem 8 z góry zarezerwowanych noclegów na polach namiotowych i tego planu się trzymałem. W niektórych dniach chodzenia było mało, więc da się teoretycznie pokonać trasę w krótszym czasie, ale gdybym miał ponownie robić ten trekking, chyba celowałbym podobnie.
- Miałem hiper szczęście co do pogody. Poza pierwszym i ostatnim dniem (no, może jeszcze częściowo przedostatnim) było przepięknie - słońce, właściwie bezchmurnie (oprócz tego nieszczęsnego wschodu słońca przy Base de las Torres, o czym pisałem w jednym z wcześniejszych wpisów), ciepło i bezwietrznie. O ile takie warunki oczywiście mogą się w tym parku zdarzyć, to już 5-6 dni takiej pogody non-stop wprawiało w zdumienie ludzi pracujących na campingach. Normą jest raczej przeplatanie się różnych pór roku, nawet na przestrzeni jednego dnia.
- Walory wizualne - nie jest to mój numer jeden pod względem widoków. Jest oczywiście pięknie, ale jednak np. włoskie Dolomity zrobily na mnie większe wrażenie. Torres del Paine jest bardzo podobne, ale wydaje się nieco mniej imponujące. Co innego lodowiec Grey - on zdecydowanie się wyróżniał i niczego takiego wcześniej nie widziałem. Później miałem okazję podziwiać lodowiec Perito Moreno w Argentynie (przyznam, że robi jeszcze większe wrażenie), ale moment ujrzenia Grey'a po wejściu na przełęcz Johna Garnera zapamiętam do końca życia. Magia.
- Ogólne walory 10/10. Bo oprócz pięknych widoków, ten trekking oferował mi podróż wgłąb siebie. Tak, wiem, brzmi jak pierololo, ale tak było. To była moja pierwsza tego typu samotna, wielodniowa wędrówka, gdzie zdany byłem przede wszystkim na siebie. Miałem okazję wcześniej wchodzić np. na Kilimandżaro, gdzie też szło się łącznie tydzień i spało pod namiotami, ale tam jednak byłem pod stałą opieką obowiązkowych przewodników i szedłem w niewielkiej grupie osob, a tu byłem panem własnego losu. Jasne, poznałem świetnych ludzi na campingach, ale chyba najbardziej podobały mi się te moje samotne momenty. Odległość jaką pokonałem podczas trekkingu była niemała, ale nie może się równać dystansowi, jaki nabrałem do mało istotnych w życiu spraw.
Innymi słowy, polecam
#podroze #polacorojo #patagonia #trekking #gory #chile
7d733de8-db76-440c-9fe6-2ae93b911ecd
4bc8ae34-28ae-4c0a-8e15-277e43ddab9d
50e34a91-fe01-4ec1-8c67-eca034b7bc09
cb9a9b5d-2e8e-4797-b803-f925ebf4e53a
ce6fb9d2-5b94-4b57-82fb-7f13756c06df
bojowonastawionaowca

@Sniffer Pięknie się to rozkręciło, dzięki za wszystkie historie!

Sniffer

@bojowonastawionaowca dziękuję za dzielne czytanie i grzmocenie! Gdyby nie między innymi Twoja zachęta, w ogóle bym nie zaczął

bojowonastawionaowca

@Sniffer Po to się tu wchodzi, żeby taki dobry kontent czytać i chwalić

Zaloguj się aby komentować

Po obfitującym w magiczne chwile i ociekającym endorfinami poprzednim dniu, mój poranek na campingu Grey wydawał się wyzuty z życia. Czy to dlatego, że tego dnia miałem domknąć pętlę wokół Torres del Paine, która była na ten moment jedynym realnym celem przylotu do Ameryki Południowej i nie wciąż nie wiedziałem, co dalej ze sobą począć? A może to przez fakt, że pogoda się skiepściła i już nie było tak pięknie jak w poprzednie dni? A może to zmęczenie dawało o sobie znać? A może samotność? A może zgubienie opaski merino, którą niecały miesiąc wcześniej dostałem na gwiazdkę? A może to znów ten objaw, już zaobserwowany kilkukrotnie w depresji, że po wspaniałym dniu, obfitującym w euforyczne doznania, następowała wielka pustka, wręcz syndrom odstawienny, niczym u alkoholików i narkomanów, z tą różnicą, że moimi substancjami psychoaktywnymi były endorfiny, których tygodniowy zapas władowałem w siebie dzień wcześniej, nie pozostawiając żadnych zapasów, drenując z trudem produkowane molekuły do zera absolutnego. Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Faktem jest, że poprzednie dni charakteryzował jakiś rygor. Wstać wcześnie, zjeść śniadanie, zwinąć namiot, iść wiele godzin, powtórzyć to samo kolejnego dnia. A teraz czułem się jak tydzień przed emeryturą - niby jeszcze coś tam trzeba zrobić, ale realnie to jest prawie nic w porównaniu z okresem normalnej aktywności. Ot, machnij co masz machnąć i dalej martw się o siebie sam. Faktycznie, tego dnia miałem do pokonania zaledwie 11 kilometrów po łatwym terenie (3,5 godziny spaceru), a na kolejny nie miałem żadnych planów poza wejsciem na pokład promu i powrotem do Puerto Natales.
Na finalnym campingu Paine Grande już spędziłem wystarczająco dużo czasu na starcie trekkingu, więc tym razem nadmiarowe godziny zamierzałem przepalić to na trasie, to na campingu Grey. Najpierw poszedłem w to samo miejsce, co dzień wcześniej po zachodzie słońca. Uzbrojony w kindle'a i karimatę ułożyłem się na tyle wygodnie na ile się dało i pogrążyłem w lekturze, raz po raz przenosząc wzrok na majaczące w oddali czoło lodowca i oderwaną od niego lodową górę, dryfującą wraz z licznym potomstwem tuż obok mnie. Dezintegracja góry lodowej i jej dzieci postępowała na moich oczach. Co kilkanaście minut w wodzie lądowała z hukiem raz mniejsza, raz większa białawoniebieskawa bryła. Ciekawe były zwłaszcza te momenty, w których rozpad powodował zmianę środka ciężkości którejś z większych brył - wówczas powoli obracała ona swoje masywne cielsko, ukazując nowe, skrywane do tej pory pod powiechnią wody oblicze.
Niebo zaciągnięte było chmurami. Żałowałem, że moi znajomi, którzy dopiero tego dnia mieli przechodzić przez przełęcz Johna Garnera, nie będą mieli tak fantastycznych widoków na lodowiec jak ja. Z rozmyślań wyciągnęła mnie lekka mżawka. Ok, siedzenie i moknięcie tutaj raczej nie ma sensu - pomyślałem - czas ruszać dalej i moknąć w marszu.
Ostatecznie nie rozpadało się, ale spędziłem już wystarczająco dużo czasu w okolicach campingu Grey. Droga do Paine Grande zachęcała głównie tym, że jeszcze nią nie szedłem. Zabrałem cały swój dobytek na plecy i ruszyłem domknąć pętlę wokół Torres del Paine.
Nie spodziewałem się jakichś rzucających na kolana widoków - zwłaszcza po doznaniach z poprzedniego dnia. Nie powiem, było jednak ładnie. Zatrzymywałem się kilka razy, by w spokoju pogapić się na góry i niknący już z pola widzenia lodowiec. Pozostawiałem za sobą najpiękniejsze moim zdaniem miejsce całego trekkingu. Z każdym krokiem oddalałem się od niego fizycznie, ale też mentalnie. Mój poranny marazm ustąpił miejsca melancholii, a melancholia wyciszeniu. W końcu wszedłem w nowy dzień.
Schodząc w stronę campingu Paine Grande nie czułem już pustki, lecz pewnego rodzaju spełnienie. Nie był to już wyłącznie smutek z powodu kończącej się przygody. Zabrzmi to może przesadnie, wręcz patetycznie, ale czuję, że po tygodniu wrócił w to samo miejsce wyraźnie dojrzalszy człowiek.
Na campingu zamówiłem sobie pizzę. Nie była to żadna forma nagrody za ukończenie trekkingu, czy niechęć do moich liofilizowanych obiadków po jedzeniu ich od tygodnia - po prostu już zjadłem wszystkie swoje zapasy jeszcze przed poprzednim campingiem. Niby wkraczając do parku miałem wszystko obliczone tak, by nie musieć nic kupować, no ale podczas drugiej nocy trekkingu podejrzewałem mój puchowy śpiwór o utratę swych właściwości, więc to wszystko wzięło w łeb.
Zaraz, zaraz - pomyślicie - co ma piernik do wiatraka? Ano ma. Gdy po drugiej nocy budziłem się niezadowolony z kiepskiej jakości snu, spowodowanej chłodem, serio zacząłem martwić się, że mój śpiwór nawala. Wszak kilka lat wcześniej było mi w nim super ciepło w znacznie niższych temperaturach. Ale potem przypomniałem sobie, jak producenci śpiworów wyliczają tę temperaturę komfortu, podaną w specyfikacjach. Otóż jeśli śpiwór ma dawać uczucie komfortu przy minus 13 stopniach Celsjusza, to odbywa się to przy założeniu, że chodzi najedzonego mężczyznę w bieliźnie (najprawdopodobniej też w namiocie, już nie pamiętam). Dla najedzonych kobiet ten komfort wymagałby już nieco wyższej temperatury, ze względu na inny metabolizm. Natomiast słowo klucz w tym wszystkim to "najedzony".
Może nie każdy z Was to wie, ale jakąś połowę spożywanych kalorii człowiek przeznacza na utrzymanie odpowiedniej temperatury ciała. Tak więc przy dużym wysiłku i wydatku energetycznym moje zapotrzebowanie na kalorie było większe niż zakładałem - stąd uczucie chłodu w nocy. Wiedziałem więc, że w ciągu bardziej wymagających dni muszę po prostu jeść więcej, żeby komfortowo spać. Nie bałem się o to, że zabraknie mi jedzenia, bo na praktycznie każdym campingu był co najmniej sklepik, a te większe miały mini restauracje (a w Central stał foodtruck). Tak więc na ostatnie dwie obiadokolacje jadłem już pizzę - niezbyt dobrą (we Włoszech na pewno żaden z kucharzy nie był), dość drogą (choć teraz 50 zł za pizzę nie wydaje mi się już super wielkim wydatkiem, pieprzony Obajtek i spółka), ale gorącą. No i w sumie tyle wystarczało do szczęścia.
Jeszcze słowo o jedzeniu. Tak jak ja zabrałem ze sobą w trasę głównie liofilizaty, które wystarczy zalać wrzątkiem (mega wygodne i szybkie rozwiązanie, ale najważniejszym benefitem jest to, że te paczuszki są bardzo lekkie i nie zajmują wiele miejsca - ma to duże znaczenie, jeśli trzeba spakować żarcia na kilka dni), tak bardzo duża część obserwowanych osób, przede wszystkim Chilijczycy, brali normalnie półprodukty, z których gotowali ciepłe posiłki. Nie powiem, zdziwiłem się widząc moich współtowarzyszy trekkingu, gdy podsmażali cebulę, gotowali makaron i robili kilkuskładnikowy sos do niego. Mi nie chciałoby się tyle czasu pieprzyć z robieniem posiłku, a targać tego na plecach to już w ogole. Ale przyznam, że miało to swój klimat - dla Chilijczyków był to pewnego rodzaju rytuał. Siedzeli razem w kuchni, rozmawiając, śmiejąc się i jednocześnie przygotowując posiłek, który stanowił zwieńczenie dnia.
Moim zwieńczeniem tego dnia był raczej piękny zachód słońca. Wciąż mam w pamięci ozłocone zbocza Paine Grande, góry od której pochodziła nazwa campingu, oraz obłoków, magicznie rozświetlonych wpierw na pomarańczowo, a potem różowo, na tle ciemniejącego powoli nieba.
Oto ukończyłem 112 kilometrowy wariant "O" trekkingu - ten, na który decydują się nieliczni. Zdecydowana większość idzie wariantem "W", krótszym o blisko 50 km- od campingu Grey do Central (w obu wariantach zahaczając o Valle Frances i Base de las Torres). Następnego dnia w południe miałem po prostu wejść na pokład tego samego niewielkiego promu, którym tu przypłynąłem, a potem wsiąść do autobusu i wyjechać z parku. Spojrzałem na mapę - na ten autobus mógłbym dostać się też alternatywną drogą.
- Ale czy to ma sens? - myślę sobie. - To 18 km, jakieś 5 godzin marszu. Moja prawa stopa nie jest w najlepszej kondycji - od kilku dni przybiera na sile ból wywołany jakimś stanem zapalnym czy innym naciągnięciem mięśnia lub ścięgna. A tak w ogóle, to trochę ryzykuję, bo musiałbym wyjść na szlak przed 8 rano, żeby zdążyć. I to jest dokładnie ten sam autobus, na który wsiadałbym o 13:30, gdybym wybrał przeprawę promową. Jeśli się spóźnię, to jestem w dupie i utknę w parku - były zaledwie dwa kursy w trakcie dnia. Z drugiej strony - prom kosztuje ponad stówę i już nim płynąłem, a spacer jest za darmo i będzie to zupełnie nowy odcinek.
Ten ostatni argument przeważył - podjąłem decyzję o wydłużeniu trekkingu. Eksplorowanie kolejnych 18 km. patagońskich krajobrazów brzmiało wspaniale.
Leżąc już w śpiworze czułem ekscytację. W głowie miałem jedną z bardziej znanych scen z Hobbita i dokładnie tak jak Bilbo Baggins chciałem krzyknąć:
- I'm going on an adventure!
#podroze #patagonia #chile #gory #trekking #polacorojo
00b1c46c-11a1-4e53-8a97-b6cf5f11fb00
5d7c7007-fa23-4713-ae5d-3e5d946b04d6
70a12716-fd18-416d-99cc-a8aa0dab4e75
109ccd12-d585-4620-9df0-3e37850e2fae
84bf8668-23c7-45e8-bb25-04fe7742c258
tentego

@Sniffer wołanie zadziałało wpis nie uciekł ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Rozumiem, że o spacerze też będzie jeszcze kawałek?

Tylko zgubione okulary pamiętam, ale opaska mi umknęła ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Sniffer

@tentego o opasce wspomniałem dopiero w tym wpisie - już nie chciałem wydłużać poprzedniego z lodowcem (a gdzieś tam ją zgubiłem).


Wpis o ostatnich 18 km będzie, ale nie wiem kiedy. Muszę nadgonić z robotą.


Miłego!

tentego

@Sniffer na spokojnie, jak zawołasz to nawet na pewno nie ucieknie ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Miłego!

Zaloguj się aby komentować

Pytanie na serio, niektórym może wydać się głupie 
Jak dojechać w góry nie mając samochodu? Uprawiam trekking, jeżdżę w różne miejsca w Polsce o ile pozwala na to komunikacja z głównych miast. Interesowaly mnie Bieszczady, ale dojazd tam jest chyba problematyczny i nie widzę połączeń. Poleci ktoś na priv miejsca wypoczynkowe do których można łatwo się dostać?
#gory #podroze #trekking
05175a29-e980-445c-bccd-7e04c16bd9a2
Dolan

@ciagleloginzajety busiki niestety, Polska powiatowa opiera się tylko na busikach

Ramirezvaca

Flixbus z Rzeszowa po rozsądnych cenach jeździ do Ustrzyk Górnych. Ogólnie jak dostaniesz się do Rzeszowa to już nie ma problemu dojechać w Biesy.

Sniffer

@ciagleloginzajety są też grupki facebookowe konkretnie pod wyjazdy w góry (np. "Góry w Poznaniu")

Zaloguj się aby komentować