1708 + 1 = 1709
Tytuł: Czas jest najprostszą rzeczą
Autor: Clifford D. Simak
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
Format: książka papierowa
ISBN: 9788381885485
Liczba stron: 288
Ocena: 8/10
Pan Simak zabiera nas w podróż - choć powinienem raczej napisać gonitwę - przez stany, niepozbawioną pewnych uproszczeń i umowności, które jednak niewiele przedstawionej historii ujmują, a pozwalają przynajmniej przejść jej do sedna - bez potrzeby zbędnego meandrowania - tak jak to zresztą przeważnie bywa u starszych przedstawicieli gatunku.
Zamysł jest prosty i przedstawiony swoją drogą w blurbie: bohater w procesie pozacielesnego eksplorowania obcych planet spotyka i wchodzi w kontakt z mieszkańcem jednej nich, przez co nabywa nieokreślone umiejętności, a to z kolei stawia go na celowniku swojego pracodawcy, umożliwiającego odbywanie mu wspomnianych wypraw. Nie chcąc poznać "firmowych" konsekwencji kontaktu z obcymi i mając ku temu przesłanki, postanawia się z roboty ulotnić. I tak zaczyna się bogata w zwroty akcji i przeszkody ucieczka przez spory kawałek USA, naznaczona spotkaniami z różnymi osobami - a ich przekrój jest szeroki: służbiści, hulaki, tchórze, hipokryci, szaleńcy, wywrotowcy itd. - reprezentującymi odmienne stanowiska i nastroje panujące ówcześnie na świecie.
A jest to świat z jednej strony ciekawy, z drugiej aż przykro na niego patrzeć. Ze względu na niepowodzenie w próbach wysłania człowieka do gwiazd konwencjonalnymi metodami, spora część ludzkości, rozczarowana, odwróciła się od nauki, co doprowadziło do powrotu powszechnego "zabobonnizmu" i cofnięcia się niektórych obszarów do mentalnego średniowiecza. Nie pomaga w tym firma-hegemon, będąca byłym pracodawcą bohatera.
Ogólnie książka całkiem sprawnie przechodzi od jednej sceny do drugiej, prezentuje kolejne postacie i przedstawia nowe informacje o świecie. Czasem jednak można wyczuć nadmierną sztampowość i występowanie zbiegów okoliczności, a wątek romantyczny jest zupełnie z czapy (do tego z nastolatką, na szczęście zaledwie szczątkowy), jednakże aspekty te nie przeszkadzają za bardzo w odbiorze i nie przysłaniają faktycznej (za)wartości.
Z mojej strony książkę polecam: co ma robić dobrze, robi dobrze oraz przedstawia spojrzenie na podróże kosmiczne i ich następstwa w sposób, którego jeszcze nie spotkałem. Nie obraziłbym się, gdyby Rebis (albo ktokolwiek) wydał inne pozycje autora, bo słyszałem o nich więcej dobrego niż złego. No i powiedzcie mi, jaka jest szansa na spotkanie bohatera o tym samym imieniu zaledwie 2 książki później? Zarówno tu, jak i w "Pyłku" był Blaine.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cliffordsimak #papierowywehikulczasu #rebis #ksiazkicerbera