Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

🎁 4. edycja #rozdajo na #ksiazki pod patronatem #kzp! 📘

Weź udział

#Konstruktorelektrykamator 

Wczoraj w dużej mierze spędziłem dzień w wykopie, nie na tym internetowym śmietniku tylko w rowie ziemnym, prawie jak w okopie.


Pewien gospodarz rozbudowuje swój przybytek, no i jak to w dzisiejszych czasach bywa wszędzie musi być dostęp do energii elektrycznej. #elektryka

Mieliśmy cztery pomysły jak to zrobić.

1. Zasilanie z domu, problematyczne bo wymaga kucia ścian i posadzki żeby dołożyć przewód.

2. Zasilanie ze złącza kablowego z licznikiem.

Też problematyczne bo wymagałoby wprowadzenia dwóch kabli do skrzynki i podłożenia dwóch żył kabla pod jeden zacisk. A miejsca już brak.

3. Nawiązanie się do linii zasilającej dom za pomocą mufy kablowej odgałęźnej. Byłoby to ciekawe rozwiązanie gdyby nie to że już prawie nie dostępne.

4. No to wyszło tak że kabel zasilający dom został przecięty, przedłużony i oba końce trafiły do nowego budynku. Zasilanie idzie teraz z licznika do nowego budynku i stamtąd do domu.

Ma to swoje wady i zalety. Odbiorniki większej mocy typu dojarka, chłodziarka itp będą zasilane stosunkowo krótką linią. Ale np instalacja PV ma teraz dodatkowe ok 40m kabla więcej co powoduje że trochę wcześniej będzie się wyłączała. IPZ zwiększy się o jakieś 0,1Ω, czyli przy np 10A napięcie będzie o 1V niższe lub wyższe, zależy od kierunku przepływu energii.


Obie mufy przygotowałem w ten sam sposób.

Łączone kable to YAKY4x35SE czyli żyły mają 25mm² i mają kształt trójkąta/ćwierćwałka.

I z tego też powodu nie wchodzą w tulejki do łączenia. Na szczęście praska umożliwia przeformowanie na kształt który już się mieści w tulejce. Przy takim łączeniu trzeba wszystko 3 razy sprawdzić, a to czy termokurczka jest założona to i 8x.

Na każdą zaprasowaną tulejkę obkurczyłem kawałek termokurczki. Na cały odcinek nałożyłem 2 warstwy taśmy PCV samoprzylepnej, na to warstwa taśmy samowulkanizujacej. Ona pod wpływem naprężenia skleja się sama ze sobą tworząc jednolitą warstwę. Na to kolejna warstwa taśmy PCV i dopiero teraz długa i gruba termokurczka na całą mufę.

Dzięki temu że każda żyła miała różną długość to mufa jest mniejszej średnicy ale za to dłuższa. Bez większego problemu da się zrobić wszystkie złączki na jednej długości. Tak jak jest w instrukcji obsługi mufy kablowej.

Przy takich manewrach warto patrzeć na rotację żył. Jak wybierze się zły koniec przewodu to dwie żyły będą się krzyżowały, źle to wygląda i sprawia problemy techniczne. Zwiększa się ryzyko uszkodzenia izolacji.


Bo jak to mawiają:

Każdy kabel ma dwa końce.

A co zrobić żeby kabel miał tylko jeden koniec?

Drugi trzeba zakopać.

811ce4af-c3e2-4533-8b7b-964fad003731
Hejto_nie_dziala

@myoniwy daj wizję naprawy przewodu telefonicznego w ziemi, znajomek koparką wyrwał, coś koło 20 żył, cienkie miedziane druciki

Magulord

@myoniwy na przyszłość polecam kupić mufę termokurczliwą, nigdy bym nie wsadził do ziemi mufy zaklejonej samą taśmą, choćby najlepszą, to się prosi o perforację i upływ do ziemi

e8d9464b-3473-40fb-bf1c-40efa3737e22
Magulord

Aa, spoko. Ta taśma samowulkanuzująca jest zupełnie niepotrzebna, żadna instrukcja do żadnej termokurczliwej mufy kablowej nie przewiduje dodatkowej warstwy z taśmy, nie zaszkodzi ale też nie pomoże

Zaloguj się aby komentować

W przyszły poniedziałek zaczynam pracę jako junior dev w Niemczech, w niewielkim startupie.


Myślałem, żeby gdzieś zdawać relację z samego startu, z tego jak będzie wyglądać początek mojej pracy i pierwszy krok w świecie IT.


Byliby zainteresowani?


#nieprogramowanie #it #praca

w__w

@Szkieletor Bawaria, dokładnie Mittlefranken.

@tck-z @RobertCalifornia Myślałem żeby opisywać bardziej swoje wrażenia, jak zostane przyjęty, jak będzie wyglądało moje wdrożenie.

@SciBearMonky Lubię i cieszę się, że finalnie wchodzę do branży, na pewno pomoże mi to rozwinąć skrzydła i dużo się nauczyć, a przy odrobinie szczęścia może wyniknie z tego coś więcej - może dzisiaj nasmaruję pierwszego posta o tym jak tę pracę dostałem i jak wyglądała sama rozmowa rekrutacyjna.

GtotheG

@w__w ile sie uczyles, jaki jezyk i stawka?

Zaloguj się aby komentować

Mikry_Mike

@AdelbertVonBimberstein alchemicy magi propinacyjnej - łączmy się! Ja muszę przejąć moce od mamę, bo ta robi nalewki na spirytusie. Niby nic wielkiego, odpowiednie proporcje, czekanie, zlewanie i mieszanie, ale wychodzi jej mistrzostwo. Lata praktyki.

starebabyjebacpradem

@Guma888 społeczność winorooby

Zaloguj się aby komentować

Shinek

@LM317T o I to jest fajny content

Pjerun_Uognisty

Dziwne zdjęcie. Jakby część księżyca pod wodą miałaby być

Kabutops

@Pjerun_Uognisty zdjecie zrobiono podczas bezwietrznej pogody na lustrze wody okoliczego jeziora.

Zaloguj się aby komentować

Odpowiadając na ten wpis @splash545

https://www.hejto.pl/wpis/zainspirowany-komentarzem-myoniwy-postanowilem-zrobic-ten-wpis-bo-widze-potencja

Opiszę kilka sytuacji po których nie mielibyście co czytać na #konstruktorelektrykamator lub w ogóle by ten tag nie powstał.


Zacznijmy od sytuacji związanych z #elektryka


Pacholęciem będąc, czyli jakieś 3 może 4 lata znalazłem gwóźdź, i co takie małe dziecko może zrobić z gwoździem? A no włożyć do gniazdka. Sam tego nie pamiętam ale ponoć nie raz wkładałem ten gwóźdź i nic się nie działo, bo widocznie trafiałem na N, ale raz jak mnie jebło to szybko mi go zabrano.


Początek lat 2000, na wieś dociera cywilizacja w postaci linii telefonicznej. W czasie instalacji u mnie był moment że ze ściany wystawał cienki bialy kabelek. Co może sobie pomyśleć kilkuletnie dziecko mające zainteresowanie w elektryce. Czy w tym kabelku jest prąd? Trzeba to sprawdzić! A jak się sprawdzą? No tak jak baterie, językiem.

No i dotknąłem językiem do kabla od telefonu stacjonarnego. A tam napięcie jest ok 60V (zależnie od zasilania i odległość). Jak mnie jebło, to metaliczny posmak na zdretwiałym języku miałem kilka dni.


Mając jakieś 12 może 13 lat zbudowałem cewkę Tesli, w wersji SGTC czyli z iskrownikiem, gdzie zasilaniem był transformator WN. Ale zanim powstała TC to bawiłem się samym transformatorem, wziąłem dwie stare szprychy, doczepilłem kabelki i owinąłem grubą warstwą foli żeby zaizolować połączenie i stworzyć coś na kształt rączki. Trzymając tak spreparowane elektrody mogłem nimi łatwo manipulować i bawić się łukiem elektrycznym. Któregoś dnia znów chciałem się pobawić, włączyłem trafo i dwoma rękami złapałem za uchwyty elektrod, jak mnie nie złapie prąd, trafo było na 9,6kV to bez problemu wymusiło spory przepływ przez ciało, i to chyba najgorszą drogą, bo przez ręce, serce i płuca. Nie mam pojęcia jak długo mnie telepalo, ale nie było to tylko kopnięcie, normalnie miałem skurcz mięśni i nie mogłem puścić elektrod.

Już po tym szybko doszedłem do przyczyny takiego obrotu spraw. Było to rano, i wilgotno, rączki też zostały zawilgocone, przy takim napięciu każda wilgoć może przewodzić prąd.


Będąc już po szkole, mając papiery elektryka robiłem instalację w domu, a w sumie to już biały montaż. Na wejściu na klatkę schodową były dwa łączniki schodowe, i trzeba było je coś poprzepinać, ale po co wyłączać sobie prąd, co to za sztuka zamienić dwa kabelki. Niby żadna, ale pod żadnym pozorem nie wolno łapać za dwa na raz, ani przypadkiem ani specjalnie. Jakoś tak się stało że grzebiąc w tej puszce dotknąłem jedna ręką fazy, a drugą neutralnego. Skurcz mięśni, w oczach dosłownie widziałem światło, i też to nie było zwykłe kopnięcie, tylko solidne porażenie. Zaraz ktoś zapyta, a dlaczego rożnicówka nie zadziałała? Bo nie miała jak, dotykając L i N byłem jak każdy inny odbiornik, usmażyło by i by nie zareagowała.


Teraz czas na prawie/wypadki komunikacyjne.


Mając jakieś 5 lat z kolegą zauważyliśmy jak sąsiedzi odpalają samochód na holu. Stwierdziliśmy że my też tak chcemy, znaleźliśmy kilka metrów linki zrobionej ze sznurków z paczek słomy. Przywiązaliśmy ją do naszych rowerów i tak jeździliśmy po drodze holując się nawzajem.

Aż w pewnym momencie widzimy że na horyzoncie jedzie samochód. No to krzyknąłem Samochód! Na bok! I zjechaliśmy na bok, tyle że ja na prawy, on na lewy a pomiędzy nami linka. Samochód przejechał, zahaczył o linkę, wyrwał nam rowery spod dup i wciągnął po siebie. Oba pogięte, nie nadające się do jazdy, duży fiacior jakoś nie ucierpiał, dostaliśmy opierdol że tak się nie robi. I po tym nie mieliśmy czym jeździć.


Kolejna akcja z rowerem, w sumie też mogła skończyć się źle. Jadę kiedyś rowerem, na pewno był to czerwiec, prawdopodobnie 2011 albo 2012r do kumpla. Żeby było szybciej wstałem z siodełka i dynamicznie naciskałem na pedały, a że rower już swoje przejechał to napęd był zużyty i przeskoczył mi łańcuch, prawa noga straciła oparcie, wyjebałem się na prawą stronę, prawym piszczelem nadziewając się na przednią zębatkę (do tej pory mam ślad na nodze) kolanem o asfalt, łokciem o asfalt, i ryjem o asfalt, tak przyjebałem że z prawej strony miałem jeden wielki strup. Wystarczyło by żeby leżał jakiś kamyk czy coś i bym sobie ten głupi ryj rozwalił. I tak wyglądałem na zakończeniu roku szkolnego.


Miałem naście lat, szykowaliśmy sprzęt w postaci ciągnika C330 i woza do wyjazdu po opał do lasu. Brat siedział na ciągniku i jeździł a ja ogarniałem sprzęt. I jakoś tak dziwnym trafem w czasie podpinania woza do ciągnika coś się stało, nie pamiętać co i jak że ciągnik przejechał mi po nogach, nie po stopach, tylko po nogach, bo leżałem i tylnym kołem po mnie przejechał. Nic się w sumie nie stało, nawet siniaków nie miałem, normalnie pojechaliśmy do lasu. Ale kto wie ile centymetrów brakowało do tragedii?


Razem z @Zielonywewszystkim (jego samochodem i to on kierował) i kilkoma kolejnymi osobami jechaliśmy wtedy jeszcze DK17 i chcieliśmy skręcić na stację gazową. Jedziemy, lewy kierunek, a tu wyprzedzają nas dwa samochody z lewej strony (co już jest łamaniem przepisów) a trzeci samochód nie zdążył ani nas ominąć ani wyhamować, no w sumie to wyhamował, w bagażniku zielonej Renault Megane. Może to nie było jakoś blisko tragedii, bo samochód dosyć łatwo został wyklepany przez lokalnych magików, ale w momencie uderzenia ja patrzyłem się w lewo, i uderzyłem głową w zagłówek, a raczej zagłówek w moją głowę. I od tamtej pory mam taką przypadłość że nie mogę za szybko odwracać głowy bo potrafi mi coś przeskoczyć między kręgami i strasznie boli. Ale to jest tak raz na rok.


Lipiec albo sierpień 2015r, godzina ok 6:40, jadę sobie do roboty, drogą DK17, był wtedy taki odcinek ze ślepym szczytem, i jeszcze skrzyżowanie było na górze. Jedziesz i nie wiesz co jest dalej. Jadę sobie pod tą górkę, z naprzeciwka ciąg samochodów, jestem blisko szczytu aż tu pojawia się na moim pasie jakiś debil wyprzedzający na trzeciego. Odbiłem na prawo, poczułem jak samochód złapał pobocza. Parę centymetrów w lewo i bym się rozjebał na czołówkę z jakimś debilem, parę centymetrów w prawo i bym się wjebał do rowu a za rowem las.


Podobna sytuacja była tydzień temu, typ wyprzedzał na trzeciego, tylko tylko tam były bariery i już nie byłoby gdzie uciekać, ale jakoś się minęliśmy. Tu jechałem jako pasażer.


Z wypadków komunikacyjnych może coś by się jeszcze znalazło, ale nie zapadły mi w pamięci.

Ale za to są jeszcze inne historie.


Np przynajmniej 3 razy się topiłem.

Raz mając ok 2 może 3 lat. Nie pamiętam tego, ale siostra i matka mi opowiadały, że idziemy kładką nad strumieniem, i nagle mnie nie ma, bo leżę z twarzą w wodzie.

Drugi raz na basenie, nie umiejąc pływać wskoczyłem do basenu gdzie było ok 2m wody. Już szedłem na dno ale kumpel albo brat mnie wyciągnęli.

Trzeci był na kajakach na Pilicy, ogólnie tam jest mało wody, że trzeba kajak przeciągać po mieliźnie. Chciałem przepłynąć między podporami mostu, akurat tam był silny prąd, jak się ustawiłem bokiem to wyjebało mi kajak a ja poszedłem na dno, ale na wpół świadomie odbiłem się od dna a prąd wypchał mnie na płytsze wody.


Mając kilka lat bawiłem się w zabawę "leci drzewo" coś podobnego do zabawy w zaufanie. Stawałem na tapczanie i sie przewalałem do tyłu na materac. Niby bezpieczna zabawa, do czasu jak nie stanąłem zbyt blisko oparcia. Jak zakurwiłem potylicą w zagłówek to się dziwię że mi czacha nie pękła.


Oczywiście była też sytuacja jak wybiłem szybę w typowych polskich przeszklonych drzwiach.

Niby nic się nie stało, ale taki kawał szyby mógłby coś uciąć spadając.


O włażeniu na najwyższe drzewo w okolicy nie muszę wspominać. Na szycie bujało tak ze 2m na boki. Mieliśmy w swojej okolicy zarośla z leszczyny, bardzo pożyteczna roślina, nie dość że nakarmiła to jeszcze można było strzały robić. Ale też mieliśmy dzięki temu własny małpi gaj, jakieś 200m trasy którą można było pokonać bez schodzenia na ziemię, z drzew na drzewo. Nie raz się spadło.


Jest też sytuacja która mogła doprowadzić do tragedii, ale z drugiej strony.

Na oglądałem się pogromców mitów, często używali działa pneumatycznego do testów. Zrobiłem podobne, gaśnica jako zbiornik, zawór kulowy z dorobionym mechanizmem spustowym, i lufa w postaci ok 3m rury ¾".

Jako pocisk posłużyła szprycha rowerowa, z dorobioną lotką w której zamontowałem niebieską migającą diodą żeby było łatwiej znaleźć.

Wszystko naszykowane, czas na test. Ustawiliśmy sprzęt na podwórku, pod kątem 45°, w kierunku pól, z tym że pola są za laskiem. Powietrze napompowane, cel, pal, poleeeeccciiiaaałłłooo.

Idziemy szukać. Wychodzimy za ten lasek z tu gromada dzieciaków się gania. Na szczęście lotka spadła jakieś 40m od nich, nawet jej nie zauważyli.

Podobna akcja była później, z tym że już wiedzieliśmy że trzeba robić takie testy na otwartym terenie z widocznością okolicy.

Test ze znacznie cięższym pociskiem, wyższym ciśnieniem, lepszym zaworem. Naszykowani, okolica czysta, można strzelać. Poszło! I w tym momencie z lewej strony z lasku wyjeżdża rowerzysta polną drogą dokładnie w miejsce gdzie może spaść lotka. A czas lotu był długi, gdyż zasięg poziomy wynosił ok 300m. Na szczęście rowerzysta przejechał nieświadomy tego że nad głową przeleciał mu kawał metalu. Od tamtej pory ograniczyłem testy terenowe na rzecz testów laboratoryjnych.


Podobnych sytuacji zapewne było więcej, ale nie wszystko się pamięta.


Ooo, przypomniałem sobie jeszcze jedną.

Robiłem pewien projekt, który wymagał zbiornika ciśnieniowego, pospawałem go ze stali nierdzewnej 2mm grubości, zbiornik ma coś ok 35cm średnicy. W górnej części dwa złącza triclamp, jedno centralnie na środku 76mm, drugie 104 jeśli dobrze pamiętam, czas na próbę ciśnieniową. Oczywiście takie testy robi się wodą.

Zbiornik nalany, pompka naszykowana, manometr zainstalowany, czujnik zegarowy do pomiaru odkształcenia też. Tylko tak to sobie ustawiłem że manometr był z jednej strony a czujnik zegarowy z drugiej, więc co chwilę chodziłem z lewej na prawą, i z prawej na lewą. Ciśnienie powoli rośnie, było coś ok 20 atmosfer jeśli dobrze pamiętam, przeszedłem dwa kroki w prawo żeby zobaczyć o ile się odkształciło i w tym momencie złącze triclamp a raczej zaślepka złącza wyślizgnęła się z zacisku, uderzyła w sufit, potem w podłogę i odbijając się od niej wpadła na najwyższą półkę 3m dalej.

Czyli przeleciała przynajmniej 3m w poziomie, jakieś 6m w pionie przy okazji zaliczając 2 kolizje.

Gdyby stało się to 0,5s wcześniej to by trafiło mi prosto w ryj. Morda połamana by była, bo ważyło to pewnie blisko 1kg.

Zaloguj się aby komentować

#konstruktorelektrykamator

Dawać pioruna albo ta dzida laserowa zatańczy fokstrota.

A jak wiadomo laser znosi na wietrze i mogę nie trafić.


Kontynuując wczorajszy wpis, odszukałem w gratach zielony laser. Potrzebny mi będzie do ustawienia zwierciadeł, ale też chciałem zobaczyć czy dwa pryzmaty stykające się ściankami podzielą mi wiązkę na dwie.

Ale nie, bo mimo gładkiej powierzchni, wciąż pomiędzy szkłem jest cieniutka warstwa powietrza która powoduje odbicie całkowite wiązki. Potem doczytałem że taki blok do dzielenia wiązki to dwa pryzmaty ale sklejone odpowiednią żywicą, i o odpowiedniej grubości, tak by odbić dokładnie połowę wiązki i określonej długości fali. Dlatego rozwiązanie z lustrem półprzepuszczalnym wydaje się całkiem odpowiednie. Bo proste i tanie.

15ed67a3-5342-4a07-b9ce-d7b9894783e0
f1e50040-447f-415c-a47c-ca6b71e1122b
85d76dfe-01fa-47b4-8de6-d25dcaf886e0
182d0e0a-23cd-42db-aa06-81f90a9b7304
3c287b77-90b4-4b6a-ab1c-aef25f94d10c

Zaloguj się aby komentować

#konstruktorelektrykamator #elektryka


Byłem wczoraj na awarii w garbarni.

Świeżo odrestaurowana dwudziestoletnia maszyna. Wyrzymaczka do skór. Z jednej strony wkladasz mokre pomarszczone plachty a z drugiej wychodzą względnie suche i płaskie. Później i tak trafiają do suszarki próżniowej ale to nie o tym.

Problem jaki był to załączanie napędu taśmy. Do tyłu załączało się bez problemu, a do przodu już nie. Mimo że układ jest identyczny. Oryginalnie nawet na takich samych stycznikach. Prosty układ z podtrzymaniem. Ale jak jeden stycznik się załączał a drugi nie, przy ręcznym poruszaniu kotwicą reagował normalnie to lokalni pracownicy "UR" zmienili stycznik na nowy. Ale nic to nie dało. Wiec został im ostatnia deska ratunku. Zadzwonić po tego magika co to popatrzy na cyferki na mierniku i powie "usterka jest gdzies 7m stąd, najprawdopodobniej śrubka nie dokręcona", czyli mnie.

No i właśnie zdjęcie przedstawia wartości napięć w poszczególnych miejscach instalacji. Gdzie byście obstawiali że jest usterka?

Jak widać zasilanie 24VAC, a po naciśnięciu przycisku S16 stycznik dostawał tylko 12V i nie był wstanie przyciągnąć kotwicy. Prąd jaki płynął to ok 2A, wynika to ze stosunkowo małej indukcyjności czyli też reaktancji przy otwartym rdzeniu. Po przyciągnięciu kotwicy prąd spada do ok 0,3A.

Największy spadek napięcia jest między zaciskami 5 i 05. Jest to krańcówka bariery bezpieczeństwa właśnie kilka metrów od szafki sterującej.

Znalazłem ją, dla testu zwarłem kabelki, ale układ wraz nie działa. Zmierzyłem rezystancję i wyszło 2Ω, przy 2A to faktycznie ok 4V spadku. Miałem kawałek LgY2,5 przy sobie, i za jego pomocą zmierzyłem rezystancję przewodów między krańcówką a szafką. Żyła 05 ok 0,1Ω, a żyła 5 1,8Ω. BINGO!, tyle że są to pojedyńcze żyły ułożone w wężykach, ni jak je wymienić. Więc po prostu dołożyłem po tej samej trasie ten wspomniany LgY. Podpiąłem go zamiast żyły 5, i maszyna śmiga.

A dlaczego jeden stycznik działał a drugi nie?

Widocznie prąd potrzbny do przyciągnięcia kotwicy był minimalnie mniejszy niż wydajność prądowa takiego układu i normalnie się zamykał. Mniejsze opory tarcia wewnętrznego.

Niby pół roku remontu, ale jeszcze pewnie nie raz będę coś w niej poprawiał.

d93a97ff-1023-46e8-baf3-bec7d5f7e83a

Zaloguj się aby komentować

Witam,

Zdecydowałem się i kupiłem smartfona Fairphone 4. Tak jak obiecywał producent, da się go rozkręcić na części pierwsze. W najbliższych dniach będę instalować Lineage OS. #smartfony #elektronika

5988cbd1-3ceb-4e4c-bd05-fdd7ef4fc3ed
Basement-Chad

Też się zastanawiam nad zakupem Fairphone. Do tej pory odstraszała mnie głównie dość kiepska kamera. Ale chwalą się, że poprawili.

Na razie waham się czy nie kupić składanej motoruwy. We współczesnych telefonach przeszkadza mi najbardziej rozmiar.

Odczuwam_Dysonans

@DerMirker LineageOS najlepszy!

Legendary_Weaponsmith

@DerMirker

Działa NFC w LineageOS?


Sam się noszę z zakupem pixela z grapheneOS.

Zaloguj się aby komentować

#konstruktorelektrykamator #elektronika #elektryka

Historia jednego zdjęcia.

Jest sobie pewne świeżo upieczone miasteczko, które z funduszy unijnych zrobiło modernizację oczyszczalni ścieków. Trwało to jak zwykle, dłużej niż planowano. 3 miesiące temu oddanie, z wielką fetą.

Jakieś 2 tygodnie temu pojawiły się problemy z oświetleniem terenu. RCD wyrzuca po 15 czasami po 5 minutach, a parę dni temu to od razu po włączeniu. Zaznaczę że jest 15 słupów, z czego część ma podwójne oprawy, a RCD jest typowe 40A, 30mA, typ AC.

Lokalni pracownicy kombinowali jak tylko potrafili żeby samemu dojść co się dzieje. W sumie to potrafili tylko wyłączyć bezpiecznik lub odpiąć lampę w słupie.

Z braku pomysłów zadzwonili do mnie.

Po oględzinach i pomiarach stwierdzam dwie możliwości. Pierwsza optymistyczna, duża liczba lamp. Każda ma filtr przeciwzakłóceniowy, który jest przyczyną małego prądu upływu, czasami kilka mA. Po zsumowaniu może przekraczać prąd zadziałania RCD.

Druga, pesymistyczna, walnięty kabel.

A że trasa kablowa zasilająca oświetlenie to istna figura Lichtenberga, to nie łatwo będzie to znaleźć. Zaproponowałem im żeby rozpięli wszystkie połączenia w słupach, a potem ja miernikiem Rezystancji Izolacji przemierze każdy odcinek i będziemy mieli pewność czy są sprawne czy nie.

Porozpinali, dali znać że gotowe, pojechałem na miejsce. Zaczynamy pomiary, a trochę ich było, 4 żyły w każdym odcinku kabla, dwustronnie bo tak wygodnie, i 15 odcinków, czyli 120 pomiarów, aż baterie mi się rozładowały w mierniku.

Większość pomiarów wychodziła w GΩ, trochę w setkach MΩ, ale był jeden odcinek że jedna żyła miała 4MΩ, niby łapie się w normie, ale dziwnie nisko. Tylko że przez 4 megaomy nie ucieknie na tyle prądu żeby wyzwolić RCD.

Mierzymy dalej, i jak to zwykle dopiero gdzieś pod końcem, chyba 3 odcinek od końca miernik wywala błąd "przekroczony prąd upływu", uuuuz chyba mamy to. Wymusiłem na mierniku pomiar i bingo. 21kΩ. Wiemy która żyła jest uszkodzona, tylko gdzie?

Tu do akcji wkracza oscyloskop i pomiar TDR.

Podziałkę czasową macie u góry, ktoś jest wstanie podać orientacyjną długość kabla i miejsce uszkodzenia?

Podpowiem, 21kΩ zwarcie do ziemi to mała zmiana w impedancji kabla, ale na tyle że widać to na wykresie.

Skoro znana jest przybliżona lokalizacja uszkodzenia, to lokalni włodarze sami sobie odkopią kabel i będą naprawiać.

Aaa, i jeszcze jedna ciekawostka. Dlaczego w ogóle ja to robiłem. Bo firma wykonawcza która wg umowy na takie sprawy miała dać 5 lat gwarancji, już po 3 miesiącach wypieła się i nawet nikt się nie zjawił, a telefonicznie stwierdzają że to nie ich wina. Jak widziałem zdjęcia z budowy to powinno się to zburzyć i postawić nowe.

96581962-632c-496e-9410-3cc05b2f975e

Zaloguj się aby komentować

#konstruktorelektrykamator

Ale faza, jadę naprawiać maszynę z 1986r na ktorej pracowałem lata temu w zakładzie obróbki metali. #cnc #obrobkametali

Dwóch typów stwierdziło że się poddają i przekazali sprawę mi.

A to się na zakładzie zdziwią jak mnie zobaczą.

69f80e13-129f-43c2-90b7-a14a454bd73c

Zaloguj się aby komentować

#konstruktorelektrykamator #elektryka #fotowoltaika #oze


W końcu przyjechały panele fotowoltaiczne. Rozbudowa instalacji do niestandardowych rozmiarów jak na domowe warunki. Najpierw specjalnie zwiększyłem moc przyłącza do 22kW, a teraz przypierdzielę na dach 18-19kW. 12 na południe, połać 33° nachylenia, reszta na połaci północnej, 18° nachylenia, ale ładnie oświetlonej od samego wschodu. Więc będę miał produkcję gdy innym jeszcze nie obudzą się falowniki. Falowniczek Deye 12kW hybryda niskonapieciowa, jeszcze nie kupiony, czekam aż panele trafią na dach.

A jak już przyjechały panele to chciałem sprawdzić pewną rzecz, czyli jak się zachowuje na zwarciu. Efekty są na tym 38 sekundowym filmie.

https://youtube.com/v/epbDyiPa2lo

Prąd ledwie 5A, a co potrafiło by 13A? Dlatego trzeba przykładać się do odpowiedniego zarabiania końcówek. Straty na ciepło to I²R, więc to co widać przy 5A, przy 13 byłoby prawie 7x bardziej energetyczne.

Kilka paneli połączonych równolegle i spawarka na czasy #postapo gotowa. Co prawda #spawanie tylko w dzień i to słoneczny ale lepsze to niż nic. Tylko trzeba nauczyć się robić własne elektrody. Już nawet myślałem o spawaniu typu MIG/MAG, tylko tam potrzebne zasilanie CV, a panele są CC, to już lepiej zasilić z akumulatorów. A jako gaz osłonowy wykorzystać mieszaninę N2/CO2. W końcu azot jest inertny, CO2 aktywny, więc powinno działać jak MIX. A skąd taką mieszankę? A spaliny z samochodu, tylko trzeba pozbyć się cząstek stałych i pary wodnej. Ale to jakiś filtr z wapna i powinno działać.

Chociaż MMA byłoby prostsze, mniej sprzętu potrzeba, osłonę gazową robi sobie samo.

#pracaspawaczamnieprzeistacza

Ta demonstracja jest też fajnym przykładem dlaczego nie stosujemy prądu stałego w instalacjach domowych. Napięcie skuteczne 230VAC w gniazdkach jest odpowiednikiem 230VDC. Więc teoretycznie moglibyśmy mieć 230VDC i by było git, grzałki by grzały tak samo, przetwornice i inne zasilacze też by działały, chociaż z lekko zaniżonym napięciem zasilania ale poradziłyby sobie. Z silnikami byłby problem, bo albo musiałby być komutatorowe albo potrzbne by były falowniki. Niezła ironia, bo komutator to mechaniczny falownik, czyli i tak mamy prąd przemienny. Do przekształcania energii w zasilaczach i tak używa się transformatora który działa dzięki zmianie natężenia strumienia magnetycznego, a to wymaga zmiennego prądu. Więc jedyne czego byśmy się pozbyli to układu prostującego i zmniejszyli byśmy kondensatory filtrujące. Nie było problemu z mocą bierną.

Ale byśmy mieli inny ogromny problem. Wyobraźcie sobie piekarnik 2kW zasilany z 230VDC, czyli prąd ok 8A.

Jakiej wielkości musiałby być termostat i włącznik żeby móc skutecznie zgasić taki łuk? Na filmie jest to ledwie ok 30V i 5A.

Włączniki nawet do oświetlenia byłyby większe.

Bezpieczniki w rozdzielnicach też musiałyby mieć inną konstrukcję, bo musiałby mieć magnesy do wydmuchiwania łuku (są takie dostępne), ale mają konkretną biegunowość przepływu prądu.

Podłączone niezgodnie są przyczyną pożarów. Albo musiałby być dużo większe gabarytowo, bo potrzebny by był ogromny gasik. Jak na kolei. Tam jest 3kVDC i same styki nie są duże, ale komory gaszące to 90% wielkości stycznika.

Przepływ prądu DC jest znacznie groźniejszy dla człowieka niż AC. Konstrukcja RCD na DC nie byłaby jakaś trudna do wykonania, dwie cewki nawinięte bifilarnie, jedna dla toru + a druga dla -, pola magnetyczne by się znosiły. Gdyby była różnica prądów to pojawiłoby się jakieś pole. I mogłoby pociągnąć kotwicę lub ją odepchnąć. Ale wraz potrzbne ogromne gasiki. Za zaletę można by uznać że byłby tylko plus, minus i PE, a nie L1, L2, L3, N, PE. Albo by było +,0,- i ewentualne PE. Mogłoby być jak w USA, 2x120V. Tylko skoro byłby plus i minus to trzeba by dobrze wybrać który biegun uziemić żeby nie dochodziło do korozji metalowych elementów w ziemi.

A jak przesłać prąd DC na duże odległości? Albo grubymi kablami albo wraz potrzebne są stacje przekształtnikowe. Czyli DC>AC>DC, a to trochę bez sensu.

Dlatego system AC jest taki popularny, bo łuk sam gaśnie, nawet na małych przerwach ze względu na przejście prądu przez zero (oś X) gdzie nie dostarcza energii, a DC pali się ciągle  i zyskuje na zaletach dopiero przy setkach kV, gdzie stacje transformatorowe i tak są drogie i skomplikowane, więc dodatkowa mała komplikacja w postaci zasilania z DC nie jest jakimś niewyobrażalnym wyzwaniem inżynieryjnym.

Mamy w Polsce stacje przekształtnikową AC<=>DC, jako jedna z dwóch dla linii SWE-POL, kabel podmorski Polska-Szwecja, tam idzie chyba 400kVDC. Obie stacje mogą pracować jako prostownik lub falownik, przesył energii jest w obie strony. Chyba na Litwie jest podobna stacja, ale to wynikało z tego że oni do niedawna nie byli zsynchronizowani z europejską siecią energetyczną (na szczęście odcięli się już od "ruskiego miru") i żeby móc przesyłać energię do/z Polski to prąd był prostowany i potem znów falowany na trochę innych parametrach. Teraz mają pełną synchronizację i nie potrzbne są takie wygibasy.

Tak oto zabawka w postaci jednego panela może być wspaniałym elementem edukacyjnym, gdzie można nawiązać do całego spektrum specjalizacji w elektryce.

e1768291-2a07-4103-b423-4530ced6d7c0

Zaloguj się aby komentować

No gdzie tą cholerę #konstruktorelektrykamator znów wywiało?


Naprawiałem już różne rzeczy #elektryka i #elektronika , różne maszyny, w różnych zakładach, no ale tego to jeszcze nie.

A mianowicie elektromagnetyczny napęd dzwonów w kościelnej dzwonnicy w jednej z okolicznych parafii.

https://youtu.be/NU\_osPQ61vo

No kto by pomyślał że ja, zadeklarowany #ateizm żeby nie powiedzieć że aktywnie promujący antyklerykalizm, będę naprawiał im narzędzie rozgłaszania swoich banialuków. Ale czego to się nie robi dla #nauka czyli totalnej przeciwagi dla kościoła.

Dzwoni koleś, już po 19, ale odbieram, bo różne rzeczy się dzieją. Dobry, dobry, bo ja mam numer telefonu od człowieka R i jednocześnie usterkę elektryczną z którą sobie nie daje rady, a człowiek R mówił że ty lubisz zagadki.

Co to za robota?

Napęd dzwonnicy, coś stycznik się nie załącza.

Oooo, tego jeszcze nie robiłem, ale cóż szkodzi spróbować.

Kościół jak kościół, wysoki, wystrojony i stary.

Ale jednak nie ufają swojemu bogowi, bo piorunochron zamontowali.

Żeby dostać się do dzwonnicy trzeba najpierw wejść na balkon z organami (tak, chciałem zagrać cocojumbo, ale powietrza nie było), potem po drabinie na pierwsze piętro wieży, i potem znów po szczeblach zakotwionych w ścianie na podest zrobiony z kilku desek i drutów. Tam jest szafka sterującą dzwonami.

Ogólnie to nie jest głupi system sterowania.

Chyba pierwszy raz na żywo w realnym wykorzystaniu widziałem silnik liniowy. Konstrukcja mega prosta, trzy cewki, każda zasilania z innej fazy i kawałek aluminiowej płyty. Po zasileniu elektromagnesów prądem przemiennym w aluminiowej płycie powstają prądy wirowe które wytwarzają przeciwstawne pole wirowe do tego z elektromagnesów. W ten sposób płyta jest odpychana lub przyciągana. A że płyta jest przytwierdzona do ramy jarzma dzwonu to i on zaczyna się bujać.

Żeby rozbujać dzwon trzeba mu podawać dodatkową siłę w synchronizacji z naturalną częstotliwością. Więc musi być jakiś element wykrywający położenie i kierunek ruchu dzwonu.

I to właśnie jest uwiecznione na zdjęciu. Prosta metalowa okrągła puszka z czterema wyłącznikami krańcowymi, dwoma krzywkami, jedną dźwignią i sprzęgłem ciernym.

Zacznijmy opis od początku jak to powinno działać. Zasilanie trafia na tą krańcówkę na dole zdjęcia. Tu są styki przełączne. I one wybierają kierunek ruchu. Styki są popychane przez dźwignie na osi ze sprzęgłem ciernym. Sama dźwignia ma jakieś 3 może 4mm swobody skoku, to się przekłada na kilka stopni kąta, a dzwon rusza się o dobre 60°, po to jest sprzego cierne, żeby oś mogła się wychylać bardziej niż dźwignia. I to jest fajne rozwiązanie, bo powoduje że moment przełączenia krańcówki jest dokładnie w momencie gdy dzwon osiąga skrajne położenie. W ten sposób dokładanie energii do układu jest realizowane w odpowiednich momentach, w synchronizmie z naturalną częstotliwością drgań.

Potem sygnał elektryczny trafia na kolejne dwie krańcówki, po lewej u góry. To są elementy które mają za zadanie wybrać moment dostarczania energii. Są tam dwie krzywki na osi, i prawdopodobnie energia jest dostarczana tylko albo ciągnąc dzwon w górę, co jest dla mnie dziwne bo ja bym dokładał energii właśnie gdy dzwon z pozycji krańcowej właśnie opada, wtedy grawitacja pomaga, ale to jest do sprawdzenia, bo może tak właśnie być.

No i została czwarta krańcówka u góry. To jest element zabezpieczający przez zbytnim rozbijaniem się dzwonu. W momencie gdy krzywka najedzie na krańcówkę to załączyć przekaźnik z prostym obwodem RC który odcina napęd na kilkanaście sekund, i potem rusza znów do momentu gdy znów osiągnie wychył maksymalny.

Wszystko na rozwiązaniach typowo mechanicznych. Szafka sterująca to są cztery Styczniki TSM1, do przełączania kierunku w dwóch napędach. I cztery małe przekaźniki, i te są właśnie jako elementy sterujące po przekroczeniu maksymalnego wychyłu.

A gdzie ten silnik liniowy? Widzicie taki czarny prostokąt u góry na trzecim zdjęciu? To właśnie elektromagnesy napędu, a tuż za nim jest aluminiowa płyta.

Usterce uległa krańcówka od zmiany kierunku napędu, jeden styk nie przewodził prądu a drugi przewodził zbyt długo.

Na szczęście producent wciąż istnieje i produkuje takie. Zamówiłem już na TME, zobaczymy kiedy przyjdzie. Dobrze by było w sobotę, bo w niedzielę mają imprezę indoktrynacji młodych umysłów (czytaj pierwszą komunię) i chcieliby aby działały oba dzwony. Cóż się nie robi dla pieniędzy.

*

*

*

*

*

Dostałem do "naprawy" moduł sterujący napędem w pile taśmowej tzw traku. Koleś twierdził że nie działa.

Nie mam tak małego silnika żeby podpiąć, ale dla falownika to prawie bez różnicy czy będzie zasilał silnik czy żarówki. Jedynie cosFi trochę się różni. Ale skoro jest wstanie dać 1,6A na zimnych żarówkach to poradzi sobie też z silnikiem.

https://youtube.com/shorts/xhYG0V\_odvM

Tu fajnie widać dlaczego do działania silnika potrzbne są minimum 3 wyprowadzenia uzwojenie.

Zaraz ktoś się oburzy i powie że nie, bo są przecież silniki które mają tylko dwa wyprowadzenia. Tak, są takie, ale albo są to DC, szczotkowe lub silniki z tzw zwartą fazą. Później wyjaśnię.

Dlaczego minimum to 3 wyprowadzenia. Bo żeby mieć 3 wyprowadzenia to muszą być przynajmniej dwie cewki. A dwie cewki można ustawić pod jakimś kątem względem siebie. Zasilając je z dwóch różnych faz możemy wytworzyć wirujące pole magnetyczne. Gdybyśmy zasilili je z tej samej fazy to byśmy mieli tylko pulsujące pole magnetyczne z okresową zmianą biegunowości. Hola hola, przecież są silniki na 1F 230V i jakoś działają. Tak działają, ale tam jest zastosowany sprytny mechanizm zmiany fazy za pomocą kondensatora. Kondensator to taki sprytny element który przesuwa fazę prądu względem napięcia o 90°, a jak wiemy to przez przepływający prąd jest wytwarzane pole magnetyczne. Więc jedno uzwojenie dostaje "normalną" fazę, a drugie popierdoloną, bo przyspieszoną o 90°. I już mamy dwie fazy, więc możemy wytworzyć wirujące pole magnetyczne. Widzicie zależność minimum trzy wyprowadzenia dla pracy silnika i 3 fazy w sieci? 3 fazy to najbardziej ekonomiczny układ dla sieci, bo można przepchać 3x więcej mocy przez 3 druty niż przez 2. A jak silnik ma 3 wyprowadzenia i minimum dwa uzwojenia to dołożymy mu trzecie uzwojenie i każde zasilmy z innej fazy. Pyk, oto mamy silnik 3 fazowy, gdzie wirujące pole magnetyczne jest dzięki trzem fazom z sieci. Tu łatwo jest zmieniać kierunek wirowania, zmieniamy dwie dowolne fazy miejscami i już kręci się w drugą stronę.

A co do silników AC które faktycznie mają tylko dwa wyprowadzenia, stosowane najczęściej jako małej mocy, np wentylatory. Tam przesunięcie fazowe jest realizowane w lekko inny sposób, bo odpowiada za nie zwarty zwój, czyli w rdzeniu stojana jest najczęściej kawałek miedzianego pierścienia który działa jak zwarcie i to powoduje że w tym obszarze rdzenia jest magazynowana energia. Pole magnetyczne nie lubi ot tak zanikać, musi oddać gdzieś swoją energię, więc jak prąd w uzwojeniu głównym przestaje płynąć (bo mamy szczyt sinusoidy, tak wiem irracjonalne ale tak jest) to w zwartym zwoju wtedy osiąga maksymalną wartość i w ten sposób generuje własne pole magnetyczne.

df1b6140-21fd-4282-9cf8-694f3671aeb1
71f122b8-2c53-43fd-bdb6-2c59bda3acac
d17d4f00-7d45-49af-9b75-e73b0970c56f

Zaloguj się aby komentować

#konstruktorelektrykamator


Łłłłuuuuooooaaaa.

Historia #elektryka taka że jeszcze mnie nosi.


Mógłbym opisać wydarzenia chronologicznie, ale nie byłoby tej nuty zagadki i niepewności.

Więc przedstawię tak, jak sam kompletowałem informacje.


Wtorek, 18 lutego, godzina 14:41.

Dzwoni znajomy, człowiek A:

- Człowiek R mówił mi że ostatnio szukałeś uszkodzenia kabla na oczyszczalni?

- No tak, i znalazłem, centralnie po środku drogi.

- Bo i ja mam taką robotę, stary kabel olejak, zwarcie dwóch faz. Trzeba znaleźć gdzie.

- Dobra, kiedy chcesz to mierzyć?

- No najlepiej teraz.

- Teraz nie da rady, jestem na robocie, może być jutro koło południa.

- Jutro nie da rady, znów ja będę na robocie.

- To czwartek po południu ale po 16.

- Dobra, czwartek pasuje.


Czwartek, 20 lutego, 17:16 stawiam się na miejscu, z lekkim opóźnieniem.

- Siema, co tu ciekawego macie?

- To co mówiłem, zwarcie na dwóch żyłach.

- Wiecie jak idzie trasa kabla?

- No z tej skrzynki, tu zygzakiem, obok płotu, pod drogą i na słup.

- Dobra, zmierzmy to ustrojstwo.Takiego kabla jeszcze nie mierzyłem, więc będzie ciekawie.


Najpierw zacząłem od pomiaru rezystancji izolacji. No i faktycznie, dwie żyły mają totalne zwarcie do siebie i do ziemi. Dwie wykazują dosyć dużą rezystancję, to dobrze.

Wiedząc że będzie to pierwszy mój pomiar na kablu olejowym to profilaktycznie wziąłem ze sobą dwa różne źródła sygnału do badania TDR.

Jeden to generator w samym oscyloskopie, a drugi to generator lawinowy z formowaniem czasu i kształtu sygnału przy pomocy kawałka przewodu antenowego (zdjęcia w komentarzu)

Kabelki podpięte do generatora i do oscyloskopu, krokodylki podpięte do żył kabla.

Komora losująca jest pusta, następuje zwolnienie blokady i oczekujemy wyniku.

A wynik jest na pierwszym zdjęciu.

Jest to pomiar sprawnej pary żył metodą z generatorem prostokąta.

Od pierwszego zbocza narastającego do drugiego jest ok 1060ns, czyli 1,06μs.

Już tu widać dwa małe znieksztacenia, w okolicy 320ns i ok 640ns. Niemal idealnie dzieląc kabel na 3 równe części, byłoby to dosyć dziwne. Ale czy elektryka nie jest magią XXIw?

No to teraz czas na pomiar żyły które bez wątpliwości mają zwarcie.

Drugie zdjęcie to wynik owego pomiaru, jak widać pierwsze 640ns nie różni się bardzo od wcześniejszego sygnału, z tą różnicą że po tym czasie zamiast sygnał zmienić amplitudę o drugie tyle to wykres spada do zera, a nawet trochę poniżej. Ale to już wynika z impedancji kabla i generatora.

Spadek napięcia oznacza zmianę impedancji poniżej standardowej, w tym przypadku do niemal zera.

No dobra, znam czas propagacji sygnału do końca sprawnych żył, oraz do miejsca uszkodzenia. Jak teraz czas w nanosekundach przeliczyć na odległość w metrach?

Prosto, trzeba znać którąś odległość. Najprościej to pełną długość. Wchodzimy na Geoportal, wybieramy opcję "uzbrojenie terenu" i mierzymy długość interesującego nas kabla. Na rzucie poziomym wychodzi 72m, ale jest jeszcze kawałek pionowego odcinka przy skrzynce i jakieś 8m przy słupie. Czyli dla łatwego liczenia bierzemy 80m i czas propagacji 1μs

Czyli ok 16cm/ns. Wiemy że uszkodzenie jest ok 640ns od punktu pomiaru. 640ns*0,16m/2=51,2m

Dlaczego jest dzielenie przez 2? Bo sygnał musi przebyć drogę w tą i z powrotem więc dzielimy na dwa.

Chłopaki wzięli metrówkę, odmierzyli te 51m i zaczęli kopać. Na szczęście tereny piaszczyste to nawet ziemi nie zmroziło.

Wykopali dołek jakieś 0,5x1x0,5m, dokopali się do kabla i zaczęli kopać wzdłuż niego.

Ja trochę dokładniej policzyłem czasy i długości.

Bo czas propagacji w sprawnych żyłach był na poziomie ok 1060ns, więc te 640ns jest trochę mniejszym ułamkiem, więc uszkodzenie jest trochę bliżej niż te 51m.

Wałęsa mode on:

- I ja im wtedy mówię, jeśli macie kopać wzdłuż to raczej w drugą stronę.

Wałęsa mode off

Dosłownie 50cm wykopu dalej odkryli starą mufę kablową. Tak starą że twój stary był jeszcze młody. Trzecie zdjęcie.

Mufa zrobiona taką metodą jaką dysponowali ówcześni układacze kabli. Czyli połączone kable zostały zalane lepikiem/smołą. Poleżało to sobie ciul wie ile lat w ziemi. W wyniku starzenia się, smoła popękała, syciwo z kabla zaczęło się wysączać, po wymieszaniu z piaskiem tworząc coś podobnego do plasteliny Play-doh.

Co ciekawe uszkodzenie nie nastąpiło w samej mufie, tylko 20cm obok mufy. Co widać na kolejnym zdjęciu.

Chłopaki od razu wzięli się do roboty, wycięli starą mufę, i wzięli się za zarabianie nowej.

Kable lepiły się jak by były uwalone w miodzie.

Ciekawe czy ten olej nie zawiera PCB (polichlorowany bifenyl)?

Jak chłopaki majstrowali przy głowicy to sobie gadaliśmy. Piąte zdjęcie. Wtedy wyszła na jaw wcześniejsza historia tego kabla.

Tydzień temu właściciel przyjechał do swej letniskowej posiadłości na weekend, ale okazało się że nie ma prądu, zadzwonił na pogotowie energetyczne. Przyjechali na miejsce i stwierdzili że nie ma prądu bo kilka dni wcześniej na tej linii paliły się BM w stacji trafo i inna ekipa monterów znalazła źródło zwarcia w tym kablu, żeby uruchomić zasilanie do sąsiadów to odpięli go od linii napowietrznej. Chyba nie muszę tłumaczyć że człowiek A pracuje w pogotowiu energetycznym i zaoferował się właścicielowi że ogarną tą usterkę jako prywatną robotę.

W trakcie dalszej rozmowy wyszło że podobna sytuacja była już z tym kablem dwa lata wcześniej. Ale po późniejszym podpięciu kabla na słupie wszystko działało przez ten czas. Widocznie woda była tym złym bohaterem.

Pewnie się zastanawiacie dlaczego jest jeszcze jedno zniekształcenie sygnału w okolicy 320ns?

Odpowiedz jest prosta, na 99% jest to miejsce kolejnego mufowania kabla, bo wychodzi centralnie nad linią kanalizacji. Hydraulicy przy kopaniu prawdopodobnie przerwali kabel, co wymusiło naprawę. A że w mufie żyły trzeba rozszerzyć do złączenia to z automatu zmienia się impedancja.


Aaa, i jak by kogoś interesowała budowa takiego kabla to jego symbol to HAKnFty 4x50

Czyli, 4 żyły aluminiowe sektorowe po 50mm² każda, izolowane papierem nasączonym syciwem (taka jest prawidłowa nazwa, a nie olej) całość okręcona kolejną warstwą nasączonego papieru. Na tym jest powłoka ołowiana, tak powłoka z ołowiu. Przykryta kolejną warstwą papieru lub innej juty i na koniec pancerz z taśmy stalowej.

Dzięki ołowianej powłoce jest to kabel niemal wieczny, tylko jest mocno wrażliwy na jakość wykonania głowic. Bo jak są nieszczelne to syciwo wycieka, stwarza problemy i zmniejsza wytrzymałość dielektryczną, co może doprowadzić do przebicia.


W komentarzu są kolejne trzy zdjęcia.

1. Zdjęcie archaicznej skrzynki w czasie pomiaru na uszkodzonych żyłach.

2. Zdjęcie generatora lawinowego

3. Wykres z badania właśnie tym generatorem.

Jak widać czasy są identyczne jak w metodzie z sygnałem prostokątnym.

Z tą różnicą że ustawiony zakres napięciowy jest 20 krotnie większy niż wcześniej.


W kolejnym komentarzu jest zdjęcie zagadka.

Badanie metodą z sygnałem prostokątnym.

Badanie między jedną żyłą sprawną a żyłą uszkodzoną.

Dlaczego wykres ma taki dziwny kształt?


Dobra pamiętniczku, ty już nawpierdalałeś się literek, a ja jeszcze nic nie jadłem, teraz moja kolej.

Spierdalaj.

04eb8445-aac6-425e-b54d-7b274b08c6d0
28cca1c0-fc4e-4cbc-afe7-6222502f3a57
0809a92c-c70d-460f-9071-689ce3f2a879
2b4c159e-7e78-494b-8440-e8215b790223
caa63cc9-d6d2-4b5a-8b1d-0acd859a0c3e

Zaloguj się aby komentować

Jakiś czas temu jak jeszcze się dopiero zaczynałem orientować w programowaniu zawodowym natknąłem się na kilka myśli, spostrzeżeń, które mocno zmieniły moje spojrzenie na pewne rzeczy i podniosły jakość mojej pracy niemal z marszu. Czerpałem głównie z książek, bo jestem książkowym świrem i częściej sięgnę po książkę niż Hindusa na YT, choć zdarza się i tak. A pracę zaczynałem zaraz po technikum w januszeksach więc często nie miałem żadnego mentora w firmie.


No i jedną z tych myśli była klasyfikacja kodu wg złożoności i liczby zależności. Zaprezentował ją Khorikov w książce Unit Testing (dostępna tez po Polsku, Helion).

Idea polega na tym, że kod można ocenić pod względem:

**złożoności lub wagi domenowej** - czyli jak istotny jest kod dla podstawowego celu aplikacji (np algorytm wyznaczania ścieżki do celu w nawigacji) bądź jak bardzo jest on skomplikowany, czyli ile ma rozgałęzień, przypadków skrajnych i tak dalej;

liczby współzależności - czyli ile zawiera odniesień do zależności spoza kontroli bieżącego procesu, które mogą być modyfikowane również przez inne procesy, np połączenie z bazą danych, redisem, jakimś innym serwisem. Khorikov stawia tutaj wyjątek, że jeżeli serwis jest read only to nie traktuje się go jako współzależność ale ja lubię nie stosować się do tego wyjątku.


Jeżeli dwie powyższe miary zaprezentujemy na układzie współrzędnych (rozpatrując dodatnie połowy obu osi, ofc) to możemy podzielić go na cztery ćwiartki, pic rel. Jedna z nich to algorytmy, czyli kod o niskiej czy lepiej zerowej liczbie współzależności, które należy otestować jednostkowo. Idealnie jeśli ich rola sprowadza się do przyjęcia danych i zwrócenia wyniku, bez "efektów ubocznych". Druga to kontrolery, które testuje się integracyjnie. Niska złożoność ale dużo współzależności. Idealnie nie ma tam żadnych ifów, obliczeń, nic. Jedynie koordynacja komunikacji pomiędzy współzależnościami. Kod trywialny to kod o niskiej złożoności i liczbie współzależności (np gettery, settery etc). Nie testuje się go w ogóle bo nie opłaca się. I wreszcie **kod przekomplikowany **(jest takie słowo w języku niepotocznym? xD) to kod który jest i złożony i ma dużo zależności i jest to ten który widzicie w Waszych spagetti w Wordpressie. Ten ostatni typ to kod, który należy zrefaktorować, podzielić na algorytmy i kontrolery i otestować je indywidualnie.


Po lekturze tej książki natychmiast zastosowałem się do tych wskazówek w projektach w pracy i to był game changer. Od tamtej pory kod który piszę jest otestowany, przemyślany i poukładany. W każdym języku w którym miałem okazję napisać coś więcej ta porada znalazła zastosowanie. Jak ktoś dopiero zaczyna karierę albo dalej ma problem z pisaniem testowalnego kodu to polecam całym sercem.


PS to nie reklama, po prostu jakbym miał zaczynać jeszcze raz to sam bym chciał żeby ktoś mi polecił takie inspirujące rzeczy wcześniej niż odkryłem je sam.

2428e4ee-a8a5-4a2e-990c-f2ecac28b4b2
GazelkaFarelka

@Kshaq Największą zaletą pisania testów jednostkowych jest nakazanie ich pisania programistom do ich własnego chujowego kodu. Jeżeli pisanie testow do tego co wysrałeś to droga przez mękę i zajmie ci pół dnia, to powinno ci dać do myślenia.

kobiaszu

@Kshaq Szczerze to totalnie nie zawracam sobie tym głowy od kiedy pisze w podejściu "Design by Contract" I używam weryfikacji formalnej

Voltage

@Kshaq to co opisałeś brzmi jak osobna, "własna" interpretacja architektury warstwowej czy heksagonalnej przy DDD. Dodatkowo, jeśli musiałeś odkryć podobne podziały sam to najwidoczniej zawiedli koledzy albo po prostu firmy w których było Ci dane na początku pracować, ale to nic nowego, sam też niestety przechodziłem podobną ścieżkę.


Z perspektywy doświadczonego deva powiem tylko tyle, że takowe interpretacje własne i książki niesamowicie burzą spójność w świecie IT i po prostu ciężko się przez nie dogadać. Stosowanie różnych praktyk, pojęć, później czasem wychodzi nadmierne tłumaczenie przy CRkach albo po prostu przez różnice w nazywaniu tych samych rzeczy (bo każdy przeczytał inną książkę) wychodzą jakieś dziwne koncepcje.

Zaloguj się aby komentować

FoxtrotLima

@razALgul na wysokości 30km temperatura nie wynosi - 100°C, tylko ok. - 46°C. Podobnie z osiągnięciem prędkości 1000km/h. Owszem, mogło się zdarzyć, że przez moment skoczek osiągnął prędkość dźwięku (Mach 1), ale w żadnym wypadku nie było to 1000km/h.

fd0e0deb-cbe0-40c7-ad92-37e0002b5ce1
ytilibuuun

A co z kolesiem robiącym zdjęcie

Pouek

@razALgul maksymalna prędkość swobodnego spadania w atmosferze to 50 m/s, czyli ok 200 km/h, a chłop miałby spadać z prędkością bliską bariery dźwięku??

Zaloguj się aby komentować

W końcu! Nareszcie! Naprawiłem sukę!


Przed majówką znajomy podrzucił mi dwa głośniki aktywne. Oba uszkodzone, oba w identyczny sposób. Przepalone tranzystory mocy, przepalone rezystory pomiarowe, spalone mostki prostownicze i przepalone ścieżki zasilające.


Ścieżki naprawiłem, mostki, rezystory i tranzystory wymieniłem, podłączam do zasilania, i o dziwo gra.


Ale 30s później głośny brum o częstotliwości 50Hz.


CO JEST DO C⁎⁎JA!?


Nowe tranzystory się zjarały. Myślę sobie, podróbki jak nic. Wsadzam kolejną parę, to samo. Nosz KU.....A!


Trzeba zamówić kolejną paczkę z nowymi tranzystorami.


W międzyczasie rozrysowałem sobie schemat, wiem, nie jest zbyt czytelny ale dla mnie tyle wystarczy. Przeanalizowałem jak to działa, dla pewności żeby nie spalić kolejnych tranzystorów zamiast rezystorów 0,1Ω wlutowałem 10Ω, teraz bez obaw mogłem mierzyć bez ryzyka uszkodzenia tranzystorów.


Do czego doszedłem?


Tranzystory BJT jak wiadomo mają napięcie baza emiter w okolicy 0,6-0,7V, w zależności od egzemplarza. Układ jest tak skonstruowany jako klasa B, czyli że tranzystory otwierają i zamykają się bez martwego pola, (180°, patrz rysunek niżej), w stanie spoczynku na bazie pojawia się ok 0,6V lub -0,6V (NPN/PNP). Ale niektóre egzemplarze różnią się od siebie i może dojść do sytuacji ze w stanie spoczynku oba tranzystory się otworzą i zwierają zasilanie (80VDC) przez co płynie ogromny prąd i je uszkadza.


Zaznaczyłem na schemacie ma czerwono rezystor 1k2 który zmniejszyłem na 560Ω dzięki czemu ustalił się punkt pracy że na bazach jest teraz ok (-)0,3V dzięki czemu nie ma opcji że oba się otworzą na raz. Ale ma to też ujemny skutek. Z klasy B układ przeszedł w stronę klasy C, ale tylko minimalnie. Tranzystory nie przewodzą już 180° sygnału tylko ciut mniej, ale wciąż bardzo blisko 180.


Rezystory zaznaczone na niebiesko są elementem ogranicznika prądu, był 220Ω jest 180Ω, dzięki czemu gdy prąd będzie zbliżał się do ok 11-12A to układ sam przytnie sygnał i odetnie szczyt sygnału.


Powoduje to lekki wzrost zniekształceń, ale w mojej ocenie sygnał audio jest całkiem przyzwoity.


Łącznie wymieniłem tranzystory mocy 6x.


#konstruktorelektrykamator


#elektronika


#muzyka


#hobby

47f0ba84-6063-4e48-af03-f06372d108dc
6c0ff47e-640a-49b3-841d-0b32e69117e1
82319ab9-f1d1-4606-9857-d31b0e64ad81
3f3a333f-96b2-4def-af47-ae58bb40e1a0
dolitd

Szacun, ale ten schemat chyba rysowałeś po pijaku 😁

Mila

@myoniwy dobry ten oscyloskop?

Zaloguj się aby komentować

#konstruktorelektrykamator

Na żywo z placu boju. #elektryka

Wczesnym rankiem dostałem informację że w piekarni nie działa maszyna do robienia rogalików.

Podjechałem na miejsce, no i faktycznie nie działa. 3 fazy dochodzą ale wraz nie działa. Sterowanie to prostu układ stycznika z podtrzymaniem i dwie krańcówki.

Krańcówki przewodzą prąd, ale na cewce stycznika nie ma zasilania. Okazało się że styk NC w przycisku nie przerodził prądu, cieniutka warstwa brudu na stykach stała się izolatorem. Rozebrałem, wyczyściłem, przewodzi prąd. Ale maszyna dalej nie działa. Kolejne pomiary, okazało się że 3 fazy dochodzą, ale bez N. Sprawdziłem czy żyła ma przejście, i miała, ale z doświadczenia wiem że takie chochliki są wredne. Rozebrałem wtyczkę, pociągnąłem za niebieską żyłę, i wyszła z otuliny. Tyle razy był zwijany ten przewód że się połamał.

Teraz jadę do garbarni naprawiać kolejną maszynę.

5932a1eb-0fc5-492d-93b4-8d9f373fc0bc

Zaloguj się aby komentować

#Konstruktorelektrykamator 

Moje macki #elektryka sięgają co raz dalej. Jak ta ośmiornica. I to wszystko pocztą pantoflową. Nigdzie się nie reklamuję a roboty co raz więcej, i dalej.

Wczorajszy przykład.

Kolejny maly zakład stolarski, zakład może dużo powiedziane, koleś pół amatorsko pół profesjonalne dłubie sobie w drewnie.

Dzwoni do mnie z prośbą o pomoc, numer telofonu dostał  od Iksinskiego (nie kojarzę nazwiska, tak daleko macki sięgają), bo kupil rok temu frezarkę-kopiarkę do drewna. Z jednej strony montuje się formę po której jeździ palec a po drugiej stronie frez to odwzorowuje. No i właśnie ma taki problem że od roku czasu nie może jej uruchomić bo jak próbuje włączyć wrzeciono to wywala bezpieczniki. 

Było juz kilku znajomych fachowców i każdy rozkłada ręce bo silnik po włączeniu przy korzystnych wiatrach robi pół obrotu i wyrzuca zabezpieczenia.

Na miejscu poogladalem maszynę jak ma to działać, co nagrzebali wcześniejsi goście.

W skrzynce rozgotowany makaron spaghetti, przewody powypruwane z korytek. Jakieś kostki do przedłużania, no masakra. I ostatni był czlowiek pracujący na kolei, ale lokomotywa czy zwrotnica to trochę inna konstrukcja i nie dał rady.

Mierząc sobie gdzie które kabelki idą i co mogą robić sprawdzam silnik wrzeciona.

Hmm, i juz wiadomo dlaczego każdy wcześniejszy specjalista poniósł porażkę.

Tabliczka znamionowa może i jest uboga w informacje ale jest ich na tyle dużo że ja już wiem co jest grane.

Pierwszy wiersz, silnik asynchroniczny 3F, fajnie, jak pewnie 80 albo 90% silników na świecie.

Drugi rządek nas nie interesuje bo i tak nie ma żadnej dokumentacji do tego typu.

Trzeci rząd jest ciekawy, obroty 11600/17500, nie ma tu pomyłki, ani nie ma jednego zera za dużo albo braku przecinka. Moc 3/4,5HP czyli jakies 3,3kW, f 200/300Hz. Jak ktoś by spojrzał na tabliczkę to juz tu powinna zapalić się w głowie czerwona pulsująca żarówa.

No i jeszcze informacja z czwartego rzędu, połączenie w gwiazdę i napięcie pracy 110/165V.

No tutaj to żarówka w głowie powinna mrugać na kolorowo i jeszcze wyć syrena.


Ale nie, po co czytać tabliczkę?

Silnik podpięty w trójkąt (SIC!) czyli napięcie pracy spada o √3 razy. Z tych 165V zostaje mniej niż 100. Słownie STO. A co próbowali robić poprzednicy? Na hama próbowali ruszyć podpinając silnik do naszej polskiej ustandaryzownej sieci gdzie mamy ±400V

Nie dziwiota że zabezpieczenia leciały.

Remedium na to jest zainstalować przetwornicę częstotliwości czyli falownik.

Który defacto powinien być w tej maszynie, ale widocznie przed sprzedażą ktoś go zdemontował.

Musi być tak dobrany by był wstanie dać te ok 13A (z szeregu wychodzi 5,5kW z 12A, lub większy). Oraz musi się dać ustawić mu parametry by przy 300Hz dawal 165V skutecznego, przy 200Hz 110V, pewnie przy 100Hz jakies 70V. Trzeba mu ustawić minimalną częstotliwości w okolicy tych 100Hz, bo gdyby zaczynał od 0Hz i np przez 2s rozpędzał się do tych 300Hz to przy niskich częstotliwościach impedancja tego silnika jest tak mała że płynęły by zbyt duże prądy i falownik by komunikował zwarcie.

No i oczywiście silnik przepiąć w gwiazdę.


Tak to powili się naprawia po "fachowcach"

-Co to za sztuka skręcić dwa kabelki?

-Bogdan, tu są trzy fazy.

-No to trzy kabelki, wielka mi różnica.

c755f7df-ceb4-469f-b5a6-5304f3ec19a7

Zaloguj się aby komentować