@splash545 No nie, jakoś mi to nie pasuje, chyba że stoicyzm polega na pesymistycznym chodzeniu dookoła z przekonaniem że wszystko j⁎⁎⁎ie.
Oglądałem mecz na którego wyniku mi zależało: cały czas trwania siedziałem w przekonaniu że będzie do d⁎⁎y, nawet jak moi wygrywali trzema bramkami. To gdzie tu radość?
Miałem badania, czekałem miesiąc na ich przeprowadzenie, dwa tygodnie na wyniki - według pana Stankiewicza powinienem te półtora miesiąca przeżyć w przekonaniu że jednak wyjdzie mi, powiedzmy, nowotwór. Nie wyszedł, ale półtora miesiąca życia w przekonaniu, że wyniki będą kiepskie, nikt mi nie odda.
Oczyma duszy widzę matkę-stoiczkę, która przez cały czas ciąży jest przekonana, ze dziecko urodzi się martwe lub ciężko chore, na pewno nie w pełni zdrowe; ciekawe kto na tym wyjdzie lepiej - na pewno nie dzieciak rozwijający się trzy kwartały w ciele zdenerwowanej osoby.
Wyjaśnij proszę gdzie się mylę, ale moje nikłe zrozumienie stoicyzmu zakłada, że polega on na szukaniu punktu gdzie wszystko jest w równowadze: nie popadamy ani w optymizm, ani w pesymizm: jest jak jest, a będzie co będzie. Bo w innym przypadku mamy coś co działa dla rzeczy błahych ("na pewno zgubiłem te klucze" - "a nie, jednak były w domu"), ale nie działa kompletnie dla rzeczy większej wagi (jak w kilku przykładach powyżej).