Po 1989 roku udział lokali będących własnością prywatną z niespełna połowy w 1989 roku sięgnął w 2020 roku 80 procent. Spółdzielnie zmniejszyły swój udział z niemal 30 procent do 13 procent, zasoby komunalne zmalały z 15 procent do 5 procent, a zakładowe z około 10 procent do 0,4 procent.
Według Eurostatu w 2022 roku aż 87 procent gospodarstw domowych w naszym kraju mieszkało w domu lub mieszkaniu, do którego miało prawo własności lub spółdzielcze prawo do lokalu.
Czynsz na warunkach rynkowych płaci w Polsce jedynie 3 procent gospodarstw domowych. W całej Unii Europejskiej udział ten sięgał 1/4, a u rekordzistów Niemców wynosił on 53 procent!
Przyjęliśmy chętnie kulturę własności i posiadanie domu stało się niezwykle ważną oznaką życiowego sukcesu większości Polaków. PRL u polskiego społeczeństwa wywołał alergię na ideę wspólnoty i zbiorowej kontroli nad zasobami, a IIIRP utwierdzała nas w tym nastawieniu i sprzyjała własności prywatnej (przykład: publiczne programy dopłacania do kredytów mieszkaniowych).
Dawno temu wypaczono u nas sens spółdzielni mieszkaniowych, które w pierwotnych założeniach miały dawać prawo do lokalu dożywotnio. Po śmierci spółdzielcy mieszkanie miało wracać do wspólnych zasobów, by trafić do kolejnej rodziny na takich samych zasadach, na jakich pozyskał je kiedyś nieboszczyk. Zmiany w prawie pozwoliły na przekształcenie spółdzielczego prawa lokatorskiego na własnościowe, a docelowo na prywatyzację lokalu spółdzielczego. Państwo i samorząd zrejterowały, pozostawiając obywateli na łasce rynku zdominowanego przez własność prywatną.
(Z książki Ile trzeba zarabiać, żeby być szczęśliwym)
#nieruchomosci