Miałem różne etapy w życiu z alkoholem, ale od dłuższego czasu staram się go unikać, bo nie widzę jakichkolwiek profitów z tego tytułu.
Jeżeli chodzi o własne spożywanie to najgorzej wspominam okres kiedy po pracbazie regularnie po powrocie do domu piłem losowe butelki wina. Odcinkę miałem tylko raz w życiu i mi wystarczy.
Nie mam szczególnie miłych wspomnień związanych bezpośrednio z alkoholem, raczej nieprzyjemne scenariusze jak np.:
- Osoby z wioski w której dorastałem truły się najtańszą wódką nieznanego pochodzenia
- Sąsiedzi którzy regularnie pili, wpadali do rowów i tam spali przez pół dnia
- Ojciec: który nie pił często, bo ani nie mógł (tabletki) ani nie potrafił. Jak się już napił to przez całą noc się męczył a na rodzinie wyżywał
- Dziadek który zapił się na śmierć (udar)
- Kolega nauczony przez swoją rodzinę pić od czasów podstawówki przepijał od najmłodszych lat swoje smutki
- Inny kolega mieszał od młodych lat alkohol z resztą narkotyków. W wieku 18 lat miał zawał serca, a kiedy wyszedł z karetki to pierwszą rzecz jaką zrobił było zapalenie papierosa. Po X latach dowiedziałem się od znajomych, że mieszka na ulicy i śpi na przystankach.
- Kolejny kolega bez używek miałby potencjał na naprawdę wiele rzeczy. Jednym z jego największych osiągnięć było wjechanie do rowu samochodem na prostej drodze i pobudka przez policję. Oczywiście do tego zakaz prowadzenia pojazdów + wysoka kara.
- Kolacja z dalszą rodziną, gdzie po mocnym upiciu dalszy wujek płacząc szedł się wieszać do stodoły (i by osierocił syna, który nie miał matki), ale na szczęście ojciec go powstrzymał (tak było, nie zmyślam)
- O wiele za wiele dramatów rodzinnych które zostały wywołane "luzem" po alkoholu
- Tak jak ludzie wpadający na wiosce do rowów, tak teraz robiący to samo w centrum dużego miasta.
Z takich raczej śmiesznych (chociaż żenujących ) sytuacji to jedna ciotka po imprezie rodzinnej narzygała sobie do butów i szła tak w nich 5km do domu
A teraz rozwinięcie aktualnej sytuacji
W sklepach dział z alkoholem w mojej głowie już nie istnieje i bardzo to ułatwia zakupy (+ można trochę zaoszczędzić i wydać na coś innego).
Dodatkowo mnie każdy po kim widać, że jest napity strasznie irytuje i widać pewne powtarząjące się schematy Ludzie są i bez tego często trudni.
Moja psina jest ze schroniska po nieznanych przejściach i bardzo źle reaguje na zapach alkoholu u ludzi, więc po co mam jeszcze jej dokładać strachu.
@evilonep dodał wcześniej pewien artykuł, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu i dla mnie również taka dawka to tylko złudzenie, którego kiedyś sam używałem.
Dla mnie abstynencja nie jest jakimkolwiek wysiłkiem, a jeżeli ma to w jakimś stopniu pomóc w ogólnie rozumianym zdrowiu i sprawności to tylko na plus
W Polsce ze wszystkich narkotyków alkohol ma największe przyzwolenie. Mówiąc, że się nie pije, ludzie się pytają "a co Ci jest?" xD A najgorsze jest przekonywanie na siłę, żeby ktoś się napił kiedy odmawia..
Tak więc dla mnie aktualnie alkohol to taki sztuczny katalizator uczuć, który zniekształca świat. Z tym nie trzeba się zgadzać, bo każdy ma swoje zdanie. Według mnie alkohol nie jest lekarstwem, ale faktycznie przy odpowiednich dawkach może służyć jako lubrykant do rozmowy i na pewien sposób cieszyć