No i pierwsze tango down zaliczone. Pani się spieszyło, zajęta rozmową przez telefon wyprzedziła mnie, po czym nagle stwierdziła, że to już tu i natychmiast po wyprzedzeniu mnie skręciła w prawo. tyle ile mogłem wyhamować to wyhamowałem, po czym uderzyłem w boczne drzwi i przepięknym salto-szczupakiem przeleciałem na autem lądując na środku ulicy. tiaaa. Chwilę wcześniej minąłem innego rowerzystę, który wszystko widział i zadzwonił po policję. Przyjechali po niecałych 10 minutach, razem z 2(!) ambulansami i po krótkim badaniu zabrali do szpitala. Tam gruntownie mnie przebadano, zrobiono tyle rentgenów, że przez całe życie tyle nie miałem, USG i puścili do domu, bo wszystko wyglada ok. Policja zabrała rower, i poczekała na żonę pod szpitalem, żeby mogła go ( i mnie przy okazji;) odebrać. I teraz najlepsze: nic mi się (chyba) nie stało, rower nie draśnięty, ubrania nie draśnięte. Choć trochę w szoku, to limit fuksa w tej dekadzie mam raczej wyczerpany. Uważajcie na siebie, naprawdę nigdy nic nie wiadomo. Ja widziałem ten samochód, najpierw myślałem, że skręca w lewo, potem że dziwnie mnie wyprzedza, a jak zrozumiałem co faktycznie robi, to zdążyłem tylko pomyśleć "co on, przecież nie zdążę…" i już leciałem. I nic nie pomaga, że ogólna kultura jazdy jest wyższa, lub nie. Zawsze się znajdzie idiotka, która się spieszy, bo ostatnie zakupy na święta, bo dziecko u babci na chwilę itd...
Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastat.eu
#rowerowyrownik
