Miałem wczoraj wypadek jadąc rowerem - babeczka bez zastanowienia stwierdziła, że skręca w boczną uliczkę i przecięła drogę rowerową. Nie miałem szans zahamować, próbowałem odbić na chodnik, ale bezskutecznie i przeleciałem przez maskę. Wylądowałem na głowie i barku, na szczęście miałem kask, ale ręką w pierwszym momencie nie mogłem ruszać. I tu zaczyna się akcja - kobieta stwierdziła, że da mi pieniądze i odjedzie i jakoś to będzie i żebym w żadnym wypadku nie dzwonił po służby, bo zniszczę jej w ten sposób życie... Nie interesowało jej to, że ja ręką nie ruszam, że gdybym nie miał kasku to pewnie głowa do szycia... najważniejsze, żeby ona nie dostała mandatu...
Poirytowała mnie lekko mówiąc, także bez dalszego wahania zadzwoniłem po policje. Pan z drogówki stwierdził winne prowadzącej samochód, przyjeła mandat, ale na odchodne powtórzyła swoją sentencje - że przez swoją nieuwagę JA zniszczyłem jej życie, bo przecież mogłem przewidzieć, że będzie skręcała bez zatrzymywania się...
Spędziłem wczoraj 6h na SORze (na szczęście gnaty całe, ale prawdopodobnie mam coś z tkankami miękkimi, bo mrowieją mi palce, dostałem skierowania na dalsze badania), jadę na prochach przeciwbólowych, w nocy źle spałem, bo co zamykałem oczy to widziałem, że lecę przez maskę, ale tym razem bez kasku... a i tak mimo wszystko, mam w głowie ten jej tekst, że zniszczyłem jej życie i że jeżeli nie wrócę do pracy do środy, to sprawa trafi do sądu... i jakoś tak źle się z tym czuję, aż musiałem się pożalić w internecie...
#rower #zdrowie #prawojazdy