@onpanopticon powyższy cytat ma na celu odczarowywanie śmierci jako jednego momentu, w którym wszystko się kończy. W pewnym sensie w każdej chwili ubywa nam cząstka życia i w sumie, to umieramy po trochu od momentu narodzin.
Myślenie o tym w ten sposób wpływa na nas dwojako:
- po pierwsze, oswaja nas ze śmiercią przez co odejmuje nam lęku od tego momentu kiedy faktycznie wszystko się kończy;
- po drugie, daje motywację do działania, do tego, żeby wykorzystywać życie w sposób zgodny z naszymi wartościami. Żeby nie pozwalać sobie na to, żeby jakiś dzień był zmarnowany w wyniku naszej decyzji, lenistwa, zdenerwowania, kaca?
Wiadomo nie da się wykorzystywać każdej chwili w 100% i nie o to w tu chodzi. Chodzi natomiast o to, żeby faktycznie się starać żyć w zgodzie z sobą i nie marnować czasu, którego mamy ograniczoną ilość, a często żyjemy tak jakbyśmy byli nieśmiertelni, bo po prostu o tym nie myślimy.
Właśnie tak to na mnie działa i odkąd wszedłem w stoicyzm, czyli ponad 2 lata temu, to mogę powiedzieć, że od tego momentu nie zdarzył mi się ani jeden dzień zmarnowany tak całościowo. Zawsze gdzieś udaje mi się coś z niego wyciągnąć i choć w małym stopniu zrealizować w nim jakieś swoje wartości. A wcześniej marnowałem nie tylko dni, ale i tygodnie i miesiące, bo myślałem, że śmierć to ten moment który nadejdzie za 50 lat, czyli w przyszłości tak abstrakcyjnie dalekiej jakby nie miała nadejść nigdy.
Natomiast temat w jaki sposób stoicy zalecają myśleć o swojej przeszłości mogę podjąć innym razem, bo jest to temat bardziej złożony i jest tam dużo takiego 'to zależy'. Ja dziś nie mam chęci, sił, ani czasu na podejmowanie go, a na pewno jeszcze nie raz będą cytaty, które go sprowokują.