@splash545
Wiem, że stoicy mieli takie ćwiczenie, że wyobrażali sobie wzorzec niedoścignionego mistrza i starali się jak najbardziej do niego zbliżyć, choć wiedzieli, że osiągnięcie tego poziomu mistrza jest niemożliwe. Niemniej jednak uważali, że sama próba jest tego warta, bo zbliżenie się do tego wzorca choćby w jakimś stopniu już jest czymś dużo lepszym niż nie zbliżyć się do niego wcale.
Wolałbym takie ćwiczenie, w którym wyobrażam sobie niedościgniony cel i pozwalam sobie na odpuszczenie. Na dążenie w tym kierunku, ale z poczuciem, że nie muszę tam dojść. I uniknięcie poczucia totalnej porażki i straty sensu życia w momencie, kiedy wiem, że nie dojdę. Zdrowa albo (lepiej) uzdrawiająca postawa
Jak przy jakimś stoickim tekście wpadnie myśl, której szukasz postaram się pamiętać, żeby wrzucić i Cię zawołać
Będę czekał. Na spokojnie, oczywiście