Mój ojciec umiera.
Od kilku tygodni leżał w szpitalu. Dzisiaj siostra mi przekazała, że zdiagnozowano u niego raka jelita, pobrano mu też wycinki z kilku miejsc, bo możliwe, że rak zaatakował też inne organy. Lekarze mówią, że jest bardzo źle i konsylium ma zdecydować, czy jest szansa na operację. Ojciec jest przytomny, ale bardzo słaby i nieświadomy swojej diagnozy.
Siostra i ja mieszkamy w UK, rodzice w Polsce. Siostra leci do kraju za trzy tygodnie, prawdopodobnie zobaczyć go po raz ostatni.
Ja nie chcę lecieć i nie mam ochoty go widzieć.
Ojciec, od kiedy pamiętam, miał całą swoją rodzinę w dupie. Własną żonę poniżał i żerował na jej naiwności. Pił ostro, czasem codziennie, wracał zaszczany i/lub pobity do domu bez pieniędzy i gdyby nie wsparcie siostry mojej matki, to nawet na opłaty byśmy nie mięli. Chodziliśmy w połatanych, a czasem dziurawych ciuchach do szkoły i byliśmy ofiarą żartów, bo on musiał mieć na wódkę. Spłodził czwórkę dzieciaków, ale nie zajmował się żadnym, miał na nas kompletnie wywalone. Mieliśmy zakaz zawracania mu głowy, nawet jak nic nie robił, bo on chciał mieć święty spokój. Jeden z moich starszych braci wykorzystywał tę jego obojętność, aby gnębić fizycznie i psychicznie mnie i siostrę, która była najmłodsza, bo wiedział, że pozostanie bezkarny. Przez to nad całym dzieciństwem wisi mi taki cień bycia codziennie poniżanym nawet w najbardziej błahych sytuacjach przez mojego brata.
Ten kompletny brak zainteresowania odbił się na nas wszystkich - brat wyrósł na bardzo aroganckiego typa, który albo siedział za jakieś pomniejsze wykroczenia, albo imał się półlegalnych interesów. Teraz siedzi w Wietnamie, gdzie właściwie zbiegł, bo w kilku innych krajach policja chętnie chciała by mu zadać trochę pytań. Siostra też się w życiu szarpała, miała próby samobójcze, próbowała zostać zakonnicą, chociaż jej ostatecznie udało się ustatkować i wiedzie spokojne życie na emigracji. Ja przeszedłem kilka terapii, mam zdiagnozowany syndrom DDA i problemy z budowaniem bliskości, ale emigracja dała mi ten dystans potrzebny, żeby mozolnie zbudować normalny związek, relacje międzyludzkie i jestem zadowolony ze swojej pracy.
Ostatni raz w Polsce byłem cztery lata temu, musiałem załatwić sprawy notarialne. Nie widziałem się z rodzicami prawie trzy lata. Pamiętam do dzisiaj tę scenę, kiedy zapukałem do rodzinnego domu. Ojciec otworzył mi drzwi, znużonym głosem powiedział: "A, to ty." i poszedł dalej oglądać telewizję...
Teraz więc, gdy on tam dożywa swoich ostatnich dni, nie czuję takiej odpowiedzialności, żeby przyjeżdżać do niego. Nie uważam, żeby sprawdził się jako rodzic, nie przykładał się do swojej roli ani trochę, dbał tylko o swoją wygodę i własne zachcianki i wydaje mi się, że kiedy on umrze, ja nie będę żałował tej decyzji.
Rozmawiałem o tym z moją dziewczyną i ona też uważa, że jeśli nie będzie mnie to prześladowało później, nie powinienem jechać. Ale wciąż muszę to z siebie komuś wyrzucić, a nie bardzo mam gdzie, więc chętnie posłucham waszych opinii.
#przemyslenia #anonimowehejtowyznania #psychologia #psychoterapia
frk

Też bym miał gdzieś.

Felidiusz

@frk Czasem dobrze jest to usłyszeć, nawet od obcej ci osoby. Dziękuję.

Zielonypomidor

@Felidiusz Masz pełne prawo i jest to normalne.

Semicolon

@Felidiusz później będziesz żałował

hasashi

@Felidiusz Chłopie. Ja za mniejsze przewinienie nie mam zamiaru iść na pogrzeb matki chrzestnej. Spokojnie możesz to osrać.

pseudoplatanus

@Felidiusz Jedz na pogrzeb żeby zamknąć ten rozdział bo i tak cię to gryzie

Felidiusz

@Semicolon Jest taka opcja, nie mogę do końca przewidzieć swojej reakcji, ale intuicja podpowiada mi że nie.

Felidiusz

@pseudoplatanus Gryzie mnie ewidentnie, bo inaczej bym się tu nie wynaturzał, tu masz rację. Problem w tym, że ja całe życie byłem "miły i posłuszny", w sensie: za każdym razem, jak rozmawiałem o tym z rodzicami i tłumaczyłem im, co zrobili źle, bo mnie to gryzło, tak jak teraz, bo "tak nie wypada", a terapię uświadomiły mi, że właśnie wypada, że trzeba to z siebie wyrzucić, bo inaczej kończysz z problemami psychicznymi, nerwicą natręctw itp. Więc gryzie mnie, bo jestem dobry z natury, źle znoszę konfrontacje, a niekoniecznie dlatego, że potrzebuję zamknięcia tego rozdziału. Wyjazd z Polski był dla mnie jego zamknięciem.

moderacja_sie_nie_myje

Ja bym pojechał i mu powiedział co o nim myślę. Takiej okazji już nigdy możesz nie mieć.

Felidiusz

@moderacja_sie_nie_myje Parę razy mu powiedziałem, czasem nawet jak był trzeźwy, ale on ma się za samca alfę; gościa, któremu wszystko się udało, króla życia, że kompletnie nie docierają do niego moje słowa. Wypiera się takiej narracji, jakby zupełnie jej nie usłyszał.

pseudoplatanus

@Felidiusz tłumaczysz się jakimś julkom i cały czas do tego wracasz, ja bym wyrzucił to z siebie nawet do płyty nagrobnej już po ceremonii

Felidiusz

@pseudoplatanus Może masz rację. Właśnie dlatego to wszystko opisałem - chciałem wiedzieć, jak inni by zareagowali.

Lubiepatrzec

@Felidiusz Nie chcę wchodzić w szczegóły ale rozumiem i popieram Twoją decyzje. Trzymaj się!

Giban

@Felidiusz Rozumiem Cie doskonale. Dziwne to by było, gdybyś pojechał i nagle nad nim zaczął rozczulać. Nic od niego nie dostałeś, poza urazami psychicznymi, nic nie jesteś mu winny. Masz rację w tym co robisz, nie daj sobie wmówić nic innego

Felidiusz

@Lubiepatrzec @Giban Dziękuję wam.

Lubiepatrzec

@Felidiusz Tylko pamiętaj, że możesz spotkać się z krytyką i uwagami ludzi, możesz tez doświadczyć presji społecznej. Odetnij się od tego i rób swoje. Ty najlepiej wiesz ile Cię kosztowało zachowanie ojca i jak wiele pracy włożyłeś w dojście do siebie i zbudowanie obecnej sytuacji. Nie ulegaj, najlepiej nie odbieraj przez kilka tygodni telefonów i elo.

tak_bylo

@moderacja_sie_nie_myje jak gość ledwo kontaktuje

Felidiusz

@Lubiepatrzec Dziękuję za radę. Sam się spodziewałem cierpkich słów od członków rodziny, zwłaszcza tych, którzy najmniej więdzą, jak nasza familia funkcjonowała za zamkniętymi drzwiami. Część też pewnie mi powie, że "tak wypada, bo to ojciec". A ja nie chcę żyć w klatce oczekiwań moich krewnych.

Mortadelajestkluczem

@Felidiusz Trzymaj się, cumplu. Na Twoim miejscu też bym nie pojechał.

Jest takie powiedzenie: "rodziców się nie wybiera". No pewnie, że tak. Tylko rodzice wybierają, jacy będą dla swoich dzieci. Z tego co piszesz, nic mu nie jesteś winien, a na pewno nie jesteś mu winien czasu, jaki poświęcisz na ewentualną podróż.

Kreciola

@Felidiusz z tego co piszesz twój ojciec jest w dużej mierze winny wielkich problemów twojej rodziny. Ja bym chyba nie pojechał. Albo pojedź i swietnie się baw xD

Enzo

@Felidiusz Masz prawo nie jechać i nikomu nic do tego.

Bilit

@Felidiusz olej sprawę, nie wiem jaką jesteś osobą, ale z własnego doświadczenia w podobnej sprawie mogę powiedzieć że nie będziesz żałować. A po informacji o śmierci nawet odetchniesz z ulgą. Pierdol to co pomyślą inni. Nie tylko w tej sytuacji ale i szerzej, w innych aspektach życia. Szanuj tych którzy zasługują na twój szacunek. Dbaj o tych których kochasz. I żyj dalej

toto-tomato

I bardzo dobrze. Dbaj o siebie, o swoją najbliższą rodzinę i o to, byście to teraz wy mieli dobrze i żebyście dobrze żyli, rodzinnie. Pracuj nad sobą i xuj wbijaj w ojca, bo ojcem to on jest tylko biologicznym. Na pewno nie jest Tatą. Kiedyś ksiądz Jan Kaczkowski powiedział, że to, że kiedy podły ojciec, który pił, bił i był złym człowiekiem zapada na powazną chorobę, to nie czyni go od razu najlepszym ojcem któremu nalezy się uwaga i szacunek. Generalnie nie miej wyrzutów sumienia, niech stary zdycha tak jak żył. Okrutne, ale niech każdy sam oceni ile złego on zrobił innym.

anervis

@Felidiusz nie poradzę nic bo nie jestem do tego odpowiednią osobą, powiem tylko: trzymaj się

Felidiusz

@konrad1 A matka nie lepsza, tylko krzywdziła nas inaczej. Przelewała swoje życiowe frustracje na dzieci, byliśmy dosyć mocno poniewierani, zwłaszcza moja siostra. Moja matka miała takie momenty, że ustawiała nas, trójkę chłopaków i robiła z niej pośmiewisko, a my - zbyt mali, żeby to rozumieć - śmialiśmy się razem z matką. Po latach zresztą przepraszałem za to moją siostrę. Matka lubiła jej też przypominać, że była nieplanowanym dzieckiem, że wpadli przez przypadek i tego typu akcje, stąd depresja mojej siostry i jej próby samobójcze. Generalnie matka bała się tylko jednej rzeczy - że ktoś poza domem się o tym wszystkim dowie. Dopóki płakaliśmy tylko w czterech ścianach, wegług niej wszystko było dobrze. No a przy tym była niesamowicie pazerna na pieniądze. Fakt, nie przelewało nam się, ale ona potrafiła zabronić dodawać mi cukru do herbaty, jak kumpel do mnie wpadał... A już po moim wyjeździe do UK próbowała ukraść mi pieniądze, rzekomo na pokrycie kosztów utrzymania "mojego" kota. Kot nie był tak naprawdę mój, rodzice go na sprawili, ja po prostu go lubiłem. Tego typu anegdot o matce mam bez liku. Krótko mówiąc - ona też dobrą matką nie była.

Hvcermvn

@Felidiusz mój biologiczny stary miał mnie w pizdzie mimo ze mieszkał przez pierwsze 9 lat życia 4 km , a później przez 8 lat 1km, widziałem go przez okno tylko jak łaskawie przyjeżdżał dać trochę hajsu matce

Tez za bardzo się mną nie interesował

Jak zginął to do mnie mama zadzwoniła ze umarł

W sumie nic wtedy nie czułem jedynie zły byłem bo dwa miechy wcześniej wreszcie musiał prawnie mi płacić alimenty wkoncu po 17 latach bo matce się nie chciało iść to załatwić

Już dwa lata minęły i mnie jakoś to nie rusza w sumie to o nim nie pamietam , jedynie jak do mnie dzwonią o sprawę o spadek

Nie byłem tez na pogrzebie

Radzę się nie przejmować i myśleć przyszłością nie przeszłością

Felidiusz

@Enzo @Bilit @toto-tomato Dziękuję wam.

MauveVin

Skoro masz potrzebę podzielenia się tym w Internecie, to wszystko wskazuje na to, że dorastanie w patologicznej rodzinie jest dla ciebie ciężarem odbijającym się echem w teraźniejszości i niezamkniętym rozdziałem w życiu. Bez względu na to, co postanowisz, sugeruję wizytę u psychologa/psychoterapeuty i przerobienie tego tematu, tylko niech cię ręka Boska broni iść do kobiety. Tylko starszy, doświadczony mężczyzna z bagażem życiowym, w przeciwnym wypadku lepiej zainwestować w alkohol.

Felidiusz

@Hvcermvn Mam nadzieję, że zareaguję dokładnie tak jak ty, że mnie to nie ruszy. Dzięki.

MowDoReki

@Felidiusz Klasyczny problem DDA... Zamiast spytać siebie i swoją intuicję tego co TY wolisz i jak TY chcesz się w danej sytuacji zachować i wziąć na siebie tego konsekwencje (emocjonalne i tak będą czy pojedziesz czy nie) to szukasz czegoś co powinieneś mieć wewnątrz na zewnątrz... To wydaje się dość kuszące, bo wtedy jak będziesz żałować podjętej decyzji to sobie powiesz "te ujki z hejto mnie tak namówiły" (ciul, że zdania są podzielone i tak wyfiltrujesz to co chcesz i znajdziesz komentarze potwierdzające Twoją tezę) zamiast wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje. Mówię Ci to jako exDDA po długiej terapii i jedyne co Ci mogę doradzić to zrób jak czujesz, ale też rozważ terapię.

Felidiusz

@MauveVin Miałem zarówno kobiety i mężczyzn za psychoterapeutów i chociaż mieli inne podejście, to prawie wszyscy byli pomocni w przerobieniu tego ciężaru. Nie wiem, czy jest sens jeszcze raz babrać się z tym w kolejnej terapii, obecnie jest mi po prostu smutno, że tacy ludzie mnie spłodzili i wychowali, co jest chyba normalną reakcją. Dopóki nie dostałem informacji od siostry, że jest z ojcem tak źle, nawet o nim nie myślałem, chociaż leżał w szpitalu. Nie zaprząta mi to głowy po nocach.

Gennaro

@Felidiusz Bardzo dobrze robisz, toksycznych ludzi należy usuwać z życia, nawet jeżeli są to rodzice.

Kreciola

@Felidiusz co za patologia ja piernicze. Weź olej tych starych. Mam nadzieje ze ty i siostra wyszliście na ludzi.

Blask

@Felidiusz ja bym olał temat i żył własnym życiem bez przejmowania się śmieciem.

Patka

Ja byłabym za słaba psychicznie żeby mieć to gdzieś. Wiem, że osobiście w przyszłości gnębiłyby mnie koszmary i sumienie gdybym się nie pożegnała. Masz prawo być wściekły i rozżalony. Masz prawo nie chcieć go widzieć. Ale zastanów się czy w przyszłości ta decyzja się na tobie nie odbije. Będziesz "czysty" gdy się pożegnasz. I twoja głowa też będzie. Nie będziesz rozmyślał czy zrobiłeś źle czy dobrze, czy może jednak warto było... bo niby wiesz co się między wami działo ale nadal jesteś tylko człowiekiem a nie nieczułą maszyną. Życzę ci dużo siły. Wiem jak złe traktowanie boli.

Felidiusz

@MowDoReki Cholera, rozgryzłeś mnie Rozumiem manipulacje syndromu DDA, przynajmniej do jakiegoś poziomu. Nikogo nie będę obwiniał. Wiem w sercu, że nie pojadę zobaczyć się już z ojcem. Nawet człowiek bez żadnych problemów psychologicznych potrzebuje czasem słowa pokrzepienia podczas podejmowania trudnych decyzji, prawda?

Aya

@Felidiusz Według mnie powinieneś zrobić to co Ty czujesz, bez względu na to co powiedzą inni, czy czego od Ciebie oczekują.

Ja osobiście pojechałabym, żeby z czystej ciekawości, sprawdzić czy ojciec w obecnej sytuacji jakkolwiek zmienił swoje nastawienie. Nie licząc na nic, a wrecz zakładając duże prawdopodobieństwo, że do ostatniej minuty nie przyzna się do swoich błędów. Jego zachowanie zapewne jest następstwem jego traum z dzieciństwa (co jasna sprawa nie jest usprawnieniem tego, że nad nimi nie pracował), ale może jest powodem by dać mu tą jedną, ostatnia szansę. Mimo wszystko, chciałabym zobaczyć czy cokolwiek zrozumiał i miał jakąś głębsza refleksję.

Jak refleksji z jego strony nie będzie, to przynajmniej odwiedzisz nasz piękny kraj ( ͡~ ͜ʖ ͡°) i znajomych.

Patka

Śmierć jest straszna i potwornie ryje głowę. Nawet przez takiego człowieka może być ci później ciężko funkcjonować jeśli na chwilę nie zapomnisz o tym co było kiedyś. Ten brak pożegnania może mieć naprawdę ogromny wpływ na ciebie w przyszłości i możesz mieć "przeróżne" myśli. Zastanów się dobrze.

MauveVin

@Felidiusz Terapia terapii nierówna. Mam uzasadnione podejrzenie, że chodziłeś na sekciarską metodę psychodynamiczną polegającą na programowaniu neurolingwistycznym i stosowaniu mechanizmów socjotechnicznych, żeby pomóc, ale głównie napchać kieszenie ją oferującym.

MowDoReki

@Felidiusz Jest mała różnica między szukaniem pokrzepienia a potwierdzenia. Widać, że się wahasz i szukasz na zewnątrz potwierdzenia, że robisz dobrze. Zgaduję, że jakby każdy napisał, żebyś jednak jechał to byś to zrobił "bo przecież tak wypada, tak mówią inni". Been there done that.

Tck

@Felidiusz Ja bym olała. Na pogrzeb też bym nie pojechała. Nie lubiłam mojego dziadka, nie był dobrym człowiekiem. Wielkiej krzywdy mi nie zrobił, więc na pogrzebie byłam. Za to nie pożegnałam się z nim i spływa to po mnie. Z tym że ja czułam co najwyżej niechęć do niego. Nie porównuję nawet tego do krzywd, które Tobie wyrządzono. Toksynę trzeba odciąć od siebie - w Twoim wypadku obu "rodziców".

Today

@Felidiusz w swojej głowie i sercu zamknąłeś już swoje sprawy w Polsce i bardzo dobrze. Po przeczytaniu komentarzy to na twoim miejscu nie jechałbym do Polski, bo po co? Rozgrzebywać stare rany? Od toksycznych osób należy się odcinać na zawsze i broń boże, pod żadnym pozorem, nie dawać im wejść w swoje życie ponownie.

PanGargamel

@Felidiusz moim zdaniem masz rację. Rodzic to coś więcej niż "spłodzenie". Zero do bani (° ͜ʖ °)

justypl

@Felidiusz kiedyś wdałam się w dyskusję (prawie awanturę) ze znajomym, który twierdził, że „rodzic, to rodzic i trzeba szanować i wspierać, zwłaszcza na starość”. Minęło kilka lat, a ja wciąż uważam, że jw. może wypowiedzieć się tylko osoba, której największym problemem w dzieciństwie było kiedy rodzice zakazali spotkania ze znajomymi, albo zabrali klawiaturę od komputera. Doskonale Cię rozumiem. Więcej, jeżeli polecisz ojca odwiedzić, to wrócą stare demony, a on i tak nawet Cię nie przeprosi, może nawet nie pozna. Dbaj o siebie i swoje życie. Dobrze, że masz kogoś kto Cię wspiera i rozumie. Wiem, że w takich sytuacjach jest ciężko i tak czy inaczej rozwala to psychicznie, ale trzymam kciuki za Ciebie. U mnie mija kilka lat gdy zerwałam kontakt, jest zdecydowanie lepiej, jednak i tak różne sytuacje wracają w snach. Tacy rodzice to piętno na całe życie. Nie jesteś sam.

Felidiusz

@justypl Dziękuję. Mnie dużo dała terapia i zaakceptowanie faktu, że pewne niesprawiedliwości nigdy nie zostaną wyrównane, że rodzice nigdy się nie przyznają do pewnych błędów i lepiej to przełknąć niż dać się trawić negatywnym emocjom. Dziękuję jeszcze raz.

jeremy-spring

@Felidiusz Ja Ci gratuluję, że mając taki, a nie inny start w życiu przepracowałeś to wszystko tak, że dziś możesz się  zastanawiać i dzielić z innym myślami, co zrobić. Szacunek za pracę, którą wykonałeś nad swoim życiem.

Ja bym pewnie na Twoim miejscu, został Twoim bratem i był teraz w Wietnamie albo Wronkach.

Wracając do Twojej rozterki, czy jechać. Patrząc na to jak przepracowałeś swoje życie to zaufałbym sobie!

Felidiusz

@jeremy-spring Dziękuję. Miałem trochę szczęścia, bo od maleńkości uciekałem od tego syfu w czytanie książek, to była moja forma eskapizmu. Już w przedszkolu przeczytałem "W pustyni i w puszczy", co może i jest imponujące, ale też oddaje, jak bardzo chciałem odciąć się od domowej rzeczywistości. Można powiedzieć, że książki mnie uratowały, pokazały mi inne życie i inne wartości.

DerMirker

@Felidiusz a ja bym pojechał i powiedział mu to, a przynajmniej swoją obecnością na pogrzebie ostateczne zamknął za sobą przeszłość

Rafal_175

Odciąłeś się od tych toksycznych relacji dość skutecznie bo dopiero zbliżająca się śmierć budzi w tobie wewnętrzne konflikty. Jeżeli wrócisz na to "ostatnie spotkanie" albo pogrzeb mogą pojawić się różne skrajne emocje które zostaną do końca życia. Jeśli nie pojedziesz, też możesz zareagować w sposób, który będzie cię długo dręczył. Niema dobrego rozwiązania który da się przedstawić zza ekranu. Co nie wybierzesz będzie dla ciebie trudnym przeżyciem... Nie da się na ten problem spojrzeć z twojej perspektywy bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia. Mimo wszystko, ja bym chyba nie wracał. Tylko w jednym przypadku może bym wrócił- gdyby ojciec chciał przeprosić za te wszystkie krzywdy,

matt_pitt

@Felidiusz Dobrze robisz, ja bym próbował uciąć w głowie rozkminy. Jeszcze może bym rozważył krótko, gdyby jakaś próba przeprosin czy kontaktu była od ojca, ale to ze sceptycznym nastawieniem.


Kładzie nam się do głów, że więzy rodzinne są takie niby wspaniałe i ważne, a prawda jest taka, że patrząc na statystyki właśnie ta rodzina w dominującym procencie krzywdzi.


Dobrze przeczytać, że się odbiłeś - ja nie widział bym powodu, żeby starać się poczuć sentyment do tego co było.

Felidiusz

@Rafal_175 Dzięki. Obawiam się, że prędzej piekło zamarznie, niż mój ojciec za coś przeprosi, więc raczej nie jadę.

Felidiusz

@matt_pitt No właśnie, więzy rodzinne niby takie ważne, a ja więcej dobrego zaznałem od obcych sobie ludzi niż od rodziców. Zgadzam się z Tobą.

Przegrywzyciowy

o to dokładnie tak samo mój ojciec zmarł też na jelito grube ,14lat temu miałem 12lat

AndrzejZupa

Hmmm...trudną sytuacja. Nie opowiem Ci mojej historii, zgoła innej ale wynik ciut podobny, ale imo pierdol to bo żyjesz dla siebie a nie dla innych. Dla Ciebie to jest obcy człowiek (o ile przepracowałeś to sobie w głowie). Ja też mam Jareckiego niemal nad grobem...nie, nie wybieram się z troski właśnie o siebie. Żyj swoim życiem i Twojej najbliższej rodziny...z pozostałymi to tylko na zdjęciu...

mshl

@Felidiusz przepraszam że trochę nie na temat ale bardzo ciekawi mnie w jakim wieku udalo ci się pozbyć problemów z bliskością, pytam bo jestem w trochę podobnej sytuacji w jakiej ty kiedyś byłeś i troszkę się obawiam że już dla mnie za późno na normalne życie w społeczeństwie

Man_of_Gx

@Felidiusz Z jednej strony może Ci to pomóc zamknąć pewien rozdział, z drugiej obudzić stare demony.

Psychika ludzka jest zbyt skomplikowana żeby ją oddawać do decyzji randomów z internetu.

Wg mnie powinieneś się poradzić dobrego psychiatry.


Gx

Lunek1

Sytuacja trudna i w obu przypadkach będziesz pewnie żałować, w jednej bo przecież wypadało jechać może to by zadziałało jako ostateczne pożegnanie z trudną przyszłością, a w drugiej tylko rozdrapie rany i po lądowaniu spowrotem w UK poczujesz ulge i będziesz wkurzony że zachciało Ci się jechać. Nie przewidzisz, zadaj sobie pytanie czy chcesz się z nim pożegnać nie czy tak wypada itp, bo też nie będziesz się z nim żegnał dla niego żeby mu było lżej tylko dla siebie.

bolb

Mieć takiego ojca to jak przegrać z rakiem.


Ponoć co 5 osoba to socjopata. Tylko wielu chce się dostosować a nieliczni wykorzystują to do własnych celów.

Jarasznikos

@Felidiusz Nic nie jesteś ojcu winny, nie czuj wyrzutów sumienia.

Felidiusz

@mshl Przykro mi to słyszeć cumplu, że też się z tym mierzysz. U mnie problemy z bliskością objawiają się trudnościami z mówieniem o emocjach, otwieraniu się, a także, kiedy już byłem w związku, na nagłych atakach paniki, że moja partnerka mnie zna, rozumie moje słabości i, gdyby chciała, umiałaby mnie zranić, więc w obawie przed zranieniem odrzucałem ją, uciekałem albo ignorowałem przez kilka tygodni. Zniszczyłem w ten sposób kilka relacji z kobietami. Taki stabilny, stały związek, w którym jestem do dzisiaj założyłem mając lat 35 techniką totalnej otwartości: od praktycznie samego początku opowiedziałem mojej Kasi, z czym się mierzę i jak to się objawia. I tak dopadły mnie lęki, przez ponad rok poznawania siebie co każde trzy kroki w przód, ja robiłem jeden w tył, moja partnerka wykazała się naprawdę anielską cierpliwością, być może dlatego, że sama niosła bagaż swoich problemów, z którymi ja starałem się ją wspierać. Tak więc problemów nie pozbyłem się nigdy, ale tego smoka da się okiełznać. Gorąco polecam ci spróbować terapii ukierunkowanej właśnie na problemy z bliskością (ja zaliczyłem dwie), jest to ogromna pomoc w zrozumieniu i przerobieniu tych uczuć. Życzę ci powodzenia.

R8Ozd25vIENpxJkgdG8gb2JjaG9kemk

Skoro przytomny, ale nieświadomy diagnozy to bym chyba specjalnie pojechał i powiedział mu, że zdycha i nara pa. Sam wychowałem się w piekle zgotowanym przez moją babkę, która wpędziła mojego ojca w ćpanie heroiny i śmierć z powodu AIDS. Przez nią nie widziałem ani mojej mamy, ani dwójki rodzeństwa przez 18 lat i tak naprawdę poznałem ich mając dopiero 24 lata, do czego przyczynił się wyrok sądu rodzinnego i sędziny kurwy, która później została nawet prezesem wydziału dla nieletnich. Może kiedyś rozpiszę swoje losy, bo dzięki temu mam bardzo osobisty stosunek do trzeciej RyPy jako państwa, które zniszczyło mi dzieciństwo i życie ale do brzegu.

Za ścianą i sąsiadując drzwi w drzwi obok mojego mieszkania mieszkała patusiara chora na schizofrenię. Jeszcze w PRL oblała nam rozpuszczalnikiem próg w drzwiach i podpaliła, bo nie dostała pożyczki na wódę. Zrobiła swojej trójce dzieci również piekło. Jeden chłopak się utopił, najmłodszej córce, która była jeszcze niemowlęciem wbiła w 1989 roku kosę w brzuch. Na szczęście przeżyła, ale opieka odebrała ją definitywnie, a trzeci syn bujał się po bidulach, a jak wyrósł to robił pijackie burdy. Nawet raz się z nim napierdalałem na klatce o 3 w nocy. Jak została już definitywnie sama to spotkałem ją kiedyś jak lamentowała, że jej córka dziś kończy 30 lat, a Paweł (ten z bidula) nie chce jej znać. Nie omieszkałem jej powiedzieć, że córkę sama potraktowała jak potraktowała, a synkowi zgotowała piekło i karma do niej wróciła. Chyba to zrozumiała, bo nic nie powiedziała tylko łeb spuściła. Zdechła kilka miesięcy później. Zabawne, że jak zobaczyłem klepsydrę na drzwiach klatki to odezwały się we mnie resztki empatii i pierwszą myślą było "przynajmniej już się nie męczy".

M__BtoP__L

byłem w bardzo podobnej sytuacji do Ciebie. Nie będę mówił co masz zrobić, powiem co Ja zrobiłem. Podczas swoich terapii, w mądrych książkach i na mityngach NA słyszałem wielokrotnie że największą ulgę i możliwość zakończenia pewnych kwestii daje nam przebaczenie. Gdy umierał mój ojczym, który wyrządził mi wiele krzywd po prostu pojechałem usiadłem obok niego i powiedziałem że mu wybaczam. Tylko tyle i aż tyle. Twój ojciec był alkoholikiem ale pamiętaj że to też choroba. Choroba straszna i nieuleczalna. Zrozumiałem to dopiero wtedy gdy sam popadłem w uzależnienie i zacząłem się z niego leczyć. To właśnie wtedy dostrzegłem że złym człowiekiem byłem przez chorobę a nie z wyboru. Wybaczenie ojczymowi dało mi ogromna ulgę i pozwoliło zamknąć ten rozdział w moim życiu. Nie żałuje tej decyzji, pozwoliła mi ona w pewien sposób oczyścić samego siebie.

Renard16

@Felidiusz dobrze robisz że olewasz heretyka. całe życie właśnie na taki koniec pracował.


Gryzie mnie ewidentnie, bo inaczej bym się tu nie wynaturzał, tu masz rację.


czemu? jego nie gryzło co sie z rodzinką stanie jak chlał w opór.

A po śmierci jednego i drugiego jakbyście sie spotkali też by pewnie wyjebał z tekstem "A. to ty."

R8Ozd25vIENpxJkgdG8gb2JjaG9kemk

@M__BtoP__L Ta, też słyszałem o tych psychologicznych sztuczkach. Sam wiem, że powinienem wybaczyć, żeby zrzucić z siebie ten ciężar. Autor pewnie też o tym słyszał. Tylko co to znaczy wybaczyć? Puścić w niepamięć, choć zapomnieć się nie da? Czy wybaczyć, ale nie zapominać i liczyć, że nic znów nie wypłynie z flashbackiem za jakiś czas? Ja swojemu ojcu (ale nie jego matce) wybaczyłem jakiś czas temu. Zalałem się łzami w swoistym katharsis, jak sam byłem porobiony i pogrążony w rozmyślaniach. Tylko co z tego, jak po jakimś czasie i tak zacząłem ponownie uważać go za słabego frajera, który przez swoja bierność i na swój sposób wygodne życie z mamusią przyczynił się do tragedii własnego syna, a sam spierdolił w szpitalu w zaświaty z ostatnimi słowami "mamusiu, co mi jest?", po czym zasnął i po kilku godzinach umarł.

To jest właśnie ten paradoks wybaczania.


Największą ulgę chyba przynosi mówienie o tym otwarcie. Inna sprawa, że normiki mogą patrzeć na ciebie jak na dziwadło pokroju Phoebe Buffay z "Przyjaciół", która w serialu miała przejebane dzieciństwo i nie raz ludzie się zastanawiali, czy to sarkazm, czarny humor czy opis rzeczywistości w jej wykonaniu. Jako dziecko pamiętam, że nałożone było informacyjnie embargo na wszystko, co się dzieje w domu. Jawna dulszczyzna, nawet przed szkolnym psychologiem się nie otwierałem i wywijałem wtedy tyle problemów, że z jednej podstawówki wyleciałem, a w drugiej nie zdałem w 7 klasie przez wagary, gdzie padre w końcu zszedł kilka miesięcy wcześniej, a ja zacząłem wtedy na wszystko lać. Do tego jako młody człowiek żyłem w kłamstwie i swoistym syndromie sztokholmskim, co po latach również nie pomogło, gdy zacząłem jako dorosły poznawać prawdę i rodzinne brudy. Dziś jestem na etapie, że gdy ktoś mi powie, że o zmarłych powinno się mówić dobrze, albo wcale, zwłaszcza w kontekście mojej rodziny to wcale nie jestem taki siebie pewien, czy przypadkiem nie wstanę co najmniej napluć temu ktosiu w ryj, jak nie gorzej.

angello

@Felidiusz To, że Twój ojciec taki był, nie znaczy że musisz teraz robić dokładnie to samo. A właśnie próbujesz. Wprowadzasz w swoje życie system nagród i kar - był dobry, to jadę, był zły - nie jadę. Sam zaczynasz powielać działania ojca. Moim zdaniem powinieneś pojechać, odwiedzić ojca, pokazać światu i przede wszystkim sobie, że "ja jestem inny, gdyby mnie to spotkało to mój ojciec by mnie olał, ale ja jestem inny". Inaczej za parę lat może Cię to gnębić psychicznie. Może, ale nie musi.

AlvaroSoler

@Felidiusz współczuję na maksa. Musiało być ci mega ciężko. Z mojego punktu widzenia (osoby wierzącej) polecam mimo wszystko spotkać się i przebaczyc. Chociaż wydaje się to niemożliwe to z pomocą Jezusa jesteś w stanie to uczynic. Czytałem wiele świadectw, że taki gest uwalnial wewnętrznie osoby, które przebaczaly. I dawał lepsze efekty niż wszelkie terapie. Pamiętam w modlitwie. Powodzenia!

Thomash80

@R8Ozd25vIENpxJkgdG8gb2JjaG9kemk mocne to bylo , ale szacun

blunch

@Felidiusz A ja uważam, że powinieneś pojechać. Traktował Cię chujowo, ale dużo osób na łożu śmierci zaczyna zdawać sobie sprawę z popełnionych błędów - głupie "przepraszam", które być może wyszłoby z jego ust wyryłoby Ci się na zawsze w sercu. To głupie, że ludzie przez całe życie mają kogoś w dupie.


Ja bym pojechał, chociażby żeby potem nie żałować, że miałem szansę na ostatnie spotkanie.

Mitchell

Masz pełne prawo nie jechać. Nikomu nic do tego.

Natomiast intryguje mnie inna rzecz.

Siedzi to w tobie głęboko. Poczucie krzywdy, zmarnowanych lat, bólu i rozczarowania. Zamknąłeś to. Odciąłeś, nie myślisz na co dzień. I teraz widmo kresu dni ojca znów to otworzyło. Czy tego chcesz czy nie. Napisałeś o tym.

Myślę, że masz dużą potrzebę wylać to z siebie - co zresztą zrobiłeś. Lecz chyba adresat powinien być inny. Dopiero wtedy twoje potrzeby emocjonalne byłyby w pełni zaspokojone. Pisanie w sieci to tylko erzac.

Trudno jest przewidzieć jak będzie się zmieniał twój stan emocjonalny w przyszłości. Jakie będziesz miał zapatrywania na tę nadchodzącą śmierć. Piszesz, że jesteś dobrym człowiekiem. I ja w to wierzę.

Ale...

Czy nie będzie tak, że w tej swojej dobrej duszy, w przyszłości, będziesz miał wyrzuty do siebie? Dobrzy ludzie tak mają. Jesteś bardzo rozwinięty emocjonalnie, przebyłeś długą drogę. Chwała za to. Nie obawiasz się więc, że będzie cię to gryzło za dwa lata, za pięć i piętnaście? Nie jesteś typem człowieka, który stanie nad łożem umierającego ojca i będzie mu "dowalał" jak namawiają sebixy. Jesteś ponad to.

Chciałbym tylko zasugerować, że ten wyjazd do Polski może być bardziej DLA CIEBIE. Nie dla ojca. Zrobisz kolejną w swym życiu rzecz "właściwą". Może cię to nawet chwilami irytować, iż jesteś tak grzeczny i układny. Lecz taki los "miłych ludzi". Dlatego są tacy cenni. Oni zawsze wiedzą jak zachować się przyzwoicie.

<br />

Cokolwiek nie postanowisz za kilka tyg - daj znać proszę jaką decyzję podjąłeś. Priv lub official. Tak z przyzwoitości, za te kilkanaście minut mojego czasu. Ciekawa historia i fajne głębokie przemyślenia. Żal byłoby mi nie doczytać ostatniego rozdziału.

Trzymam kciuki!

pomidor

@Felidiusz hej, co do decyzji czy jechać czy nie - zrobisz jak uważasz.

Myślę jednak, że gdybyś mimo wszystko odważył się wybaczyć ojcu, to byłby to dla Ciebie gigantyczny krok naprzód. Nie dlatego że on sobie na to zasłużył, ani dlatego że powinieneś. Po prostu uważam że warto - jeśli nie teraz, to kiedyś.

xtedek

@blunch a nie no jak powie PRZEPRASZAM, to już kasuje wszystkie jego winy i w ogóle to robimy reset i jest super tatą od tej pory.

Ja bym nie jechał i miał wyjebane na ludzi którzy zawsze mieli na mnie wyjebane. Tyczy się każdego, bez względu czy jest jakąkolwiek rodziną czy nie.

ProstaKreska

@Felidiusz Zrób jak uważasz i nie gryź się tym. W dzisiejszych czasach nie musisz być blisko, gdyby chciał przeprosić.

Ze swojego doświadczenia napiszę, że przebaczenie mu pomaga w dalszym życiu, ale wcale nie musisz tego głośno mówić, bo on może i tak nic nie zrozumieć. Wybacz mu dla siebie, w swojej głowie, w wygodnym dla Ciebie momencie i miejscu. Chodzi o to, żebyś w przyszłości nie przeżywał bólu w kółko, bo to będzie ranić już tylko Ciebie.


A gdybyś zdecydował, że jednak jedziesz, to zrób to tylko dla siebie, a nie dla niego. I nie daj sobie wmówić jak "należy" się zachować. Jeśli on nie sprawdził się w roli ojca, to nic mu się nie należy. Jeśli ze swojej dobroci pomyślisz choć o nim bez złości, to już bardzo dużo. A opinie "rodziny" znaczą tyle, ile ich pomoc względem Ciebie.

cooles

@Felidiusz To bardzo indywidualna sprawa. Nie polecam opierać się na opinii innych, rób tak żebyś potem miał spokojną głowę.

angello

@ProstaKreska @xtedek Problem jest taki, żeby "przeprosić" musi najpierw zrozumieć i mieć świadomość swojego negatywnego działania, a jestem więcej niż przekonany, że takiej świadomości nie ma. Podobnie jest z alkoholikami. Leczenie ma wtedy sens i rację powodzenia, kiedy alkoholik przyzna się, że ma problem i jest chory. Zdecydowana większość alkoholików uważa, że nie ma problemu i ich to nie dotyczy. Dlatego uważam, że prędzej OP może spodziewać się słów w stylu "widzisz co mnie na starość spotkało?" niż słów "przepraszam".

Yossarian

@Felidiusz


Zrób jak uważasz TY, jak TY czujesz, opinię innych pierdo l, niech zachowają ją dla siebie.


Choć przyszedł mi do głowy inny pomysł: skoro żadna informacja zwrotna do niego nie trafia, to póki żyje pojedź i nasraj mu do łóżka. Odalfuje się ten samiec tak, że liter w alfabecie zabraknie


Z fartem!

UncleFester

@Felidiusz Karma to wredna suka, twój ojciec już się o tym przekonał. Nie kuś jej, przygnij na chwilę kark, pożegnaj rodziciela, podziękuj mu za naukę jakim nie być, z perspektywy czasu inaczej na to spojrzysz.

M_B_A

@Felidiusz Moim zdaniem nie powinieneś jechać. Ty nie masz żadnej otwartej sprawy, to Twój ojciec ma. A jeśli ktoś wyżej mówi o przeprosinach przed śmiercią to niech Twój ojciec postara się z Tobą skontaktować i przeprosić, może przecież zadzwonić. Dopiero wtedy w ogóle brałbym pod uwagę jakikolwiek wyjazd, a i wtedy raczej byłbym na nie. Zakładam, że nie rozmawialiście co najmniej kilka lat, więc czemu niby to Ty miałbyś teraz wyciągać do niego rękę i czemu niby tobie miałoby teraz na tym zależeć. Pogodziłeś się z tym, że nie ma go w twoim życiu i prawdopodobnie nie będzie i nie wiem co jego choroba tutaj zmienia.

sdu

Moim zdaniem, choć to może dziwne zabrzmieć, powinieneś wybaczyć, pożegnać sie z nim i pojednać. I nie dlatego, zeby jemu ulżyć, ale zeby Tobie było lepiej. Jemu nie zostało wiele czasu, Ty masz go sporo i chodzi o to, zeby to byl wartościowy, pozbawiony traum i ciężaru czas. Choć to nie łatwe, postaraj sie zrzucić balast i zamknąć wybaczaniem ten etap swojego zycia.

bialy

Moim zdaniem powinieneś jechać. Wykazać się dojrzałością emocjonalną i pożegnać ojca nawet jak nie był ideałem.

EleganckiMyszojelen

@Felidiusz Zrobiłbym w 100% tak samo za sam fakt alko-nędzy w dzieciństwie a podstaw do takiego rozwiązania sprawy masz znacznie więcej. Weź pod uwagę, że twoje życie można jeszcze popsuć, mam tu na myśli rodzeństwo z problemami a taka rodzina bardzo lubi się nimi dzielić kiedy te wypływają na wierzch a to najczęściej zbyt wiele dla zwykłego człowieka. Nie utrzymuj kontaktów jeśli nie musisz, zadbaj aby w rodzinnym domu nie było twoich aktualnych danych. Zamknij rozdział i idź dalej, myśl o tym jak o obronie swojego nowego cennego życia lub własnej rodziny jeśli ją planujesz.

justypl

@Felidiusz Nie dziękuj, nie ma za co. Niestety jest nas, takich po przejściach, całkiem sporo. Trzeba się wspierać i jeżeli mój komentarz choć trochę pomógł, to jest mi lepiej na serduchu.

justypl

@mshl nie jest za późno. Ja z jednej strony pragnęłam bliskości, a nie potrafiłam się przytulić nawet do przyjaciółki. Związki niszczyłam, bo jak zaczynało zależeć, to natychmiast szukałam sytuacji konfliktowych. Zawsze byłam duszą towarzystwa ze sporą ilością znajomych, ale tak naprawdę wszystkich trzymałam na dystans i byłam strasznie samotna. Do tego zmarnowałam wiele lat, bo nie wiedziałam w czym tkwi problem, ale jak już zaczęłam nad sobą świadomie pracować, to życie stało się jakieś łatwiejsze i przyjemniejsze. Tak więc, da się, sporo stresu żeby się przełamać, ale da się Poszukaj terapii. Powodzenia, trzymam kciuki aby wszystko się poukładało.

blunch

a nie no jak powie PRZEPRASZAM, to już kasuje wszystkie jego winy i w ogóle to robimy reset


@xtedek A gdzie ja coś podobnego napisałem? Ludzie pod koniec życia przeżywają skruchę i żałują - warte poświęcenia jest posłuchanie takiej rozprawy przed śmiercią.

Zaloguj się aby komentować