Miały być Żywioły, to są żywioły Chyba tylko jak ktoś lubi hirołsy. #zafirewallem #naopowiesci #tworczoscwlasna #heroes3
Debata przy Wieży Żywiołów
Wysoko nad mglistymi dolinami, w zamku zwanym Wrotami Żywiołów, płonęły cztery kolumny światła. Każda z nich - innego koloru, innego żywiołu. W tej aurze potęgi, w sali zbudowanej z kamienia, magmy, lodu i prądów powietrza, zebrała się rada, jakiej nie widziano od tysiącleci.
Zbliżała się Wielka Wojna z Nekropolis. Zło, które wyłoniło się z cienia śmierci, szerzyło się jak choroba. Nieumarli panoszyli się po ziemiach ludzi i elfów, a ich nieumarłe armie zagrażały nawet wiecznym Żywiołom.
Na środku sali, wokół okrągłego stołu z kamienia meteorytowego, stanęli oni - czterej Władcy Żywiołów.
Żywiołak Ognia płonął niczym chodzący wulkan. Głos miał głęboki i dźwięczny jak huk erupcji:
- To ja poprowadzę atak! - ryknął. - Tylko ogień wypali plugastwo Nekromantów! Ich kości skruszeją, ich wieże spłoną, a popiół rozwieje wiatr!
Żywiołak Wody uniósł się z chłodną pogardą, mgła opadła na jego ramiona niczym peleryna.
- Ogień jest gwałtowny i głupi - syknął spokojnym tonem. - Zgaśnie przy pierwszej kropli porannej rosy. To ja, Woda, oczyszczę świat z zepsucia. Zaleję ich katakumby, zatopię ich armie w głębinach wiecznej śmierci, z której żadna kość się już nie wydostanie.
Żywiołak Powietrza zaśmiał się dźwiękiem przypominającym wichurę.
- Woda jest powolna, a ogień ślepy. To ja - Wiatr - niosę szybkość, potęgę i chaos. Nekromanci nie mogą walczyć z tym, czego nie mogą pochwycić. Rozproszę ich dusze w burzy, rozwieję ich na wszystkie strony świata, aby nic nie mogło poskładać ich na powrót!
Żywiołak Ziemi potężny i nieruchomy jak góra, przemówił najpóźniej, głosem niskim jak pomruk lawy czekającej na erupcję:
- Nie ma zwycięstwa bez trwałości. To kamień i ziemia przetrwa, gdy płomień zgaśnie, gdy woda wyschnie, gdy wiatr ucichnie. Moje legiony golemów zmiażdżą mury Nekropolis i pogrzebią ich po wsze czasy pod zwałami tak grubymi, że żadne czary nie odkopią ich kości. Tylko ja zapewnię trwały pokój.
Sala drżała od ich sporów. Ogień tańczył po ścianach, lód trzaskał, kurz unosił się z marmuru, a woda kłębiła się w parze.
Każdy żywioł chciał panować, każdy czuł się najważniejszy.
I wtedy z cienia za stołem wyłoniła się postać bez kształtu, pulsująca światłem, jakby zrodzona z czystej myśli. Gdy przemówiła, jej głos zabrzmiał w głowach wszystkich obecnych, a nie w uszach.
To Żywiołak Umysłu
- Spór wasz jest jak taniec dzieci przy ogniu. Widzicie tylko swoje żywioły, nie dostrzegając tego, co nimi kieruje.
Wszyscy ucichli. Nawet ogień zniżył płomień.
- Wy jesteście siłą natury, lecz ja jestem tym, co nią kieruje - ciągnął Żywiołak Umysłu. - Co z tego, że płomień płonie, jeśli nie wie, gdzie się panoszyć? Co z tego, że wiatr wieje, jeśli nie zna kierunku? Tylko myśl daje cel. Tylko rozum tworzy zwycięstwo.
Zamknął swoje świetliste dłonie, a z powietrza między nimi wyłonił się obraz: ogniste skrzydła, złote pióra, i śpiew tak potężny, że zatrzymał czas.
Zrodzony z czystego ognia i ducha, pojawił się Feniks - istota będąca jednością żywiołów.
Ogień płonął w jego sercu.
Wiatr tlił się w jego piórach.
Woda błyszczała w jego oczach.
Ziemia drżała pod jego szponami.
A w jego spojrzeniu iskrzył umysł - mądrość pradawnych.
- Oto symbol jedności - rzekł Żywiołak Umysłu. - Tylko razem możemy zwyciężyć Nekropolis. Tylko jednocząc żywioły, stworzymy moc większą niż śmierć. Feniks będzie naszym znakiem. Naszym symbolem odrodzenia, naszym ogniem, powietrzem, wodą, ziemią i umysłem.
Zapadła cisza. Żywiołaki spojrzały po sobie - i po raz pierwszy nie widziały wrogów, lecz sojuszników.
Żywiołaki przyklęknęły i złożyły na środku sali symbole swojej władzy. Następnie skierowali wzrok na Feniksa, którego pieśń wypełniła salę niczym hymn świata.
I tak, we Wrotach Żywiołów, powstał Sojusz Przebudzonych, a żywioły, które niegdyś rywalizowały, połączyły się w jedności.Czekała na nich wojna, nie tylko ze śmiercią, ale i z własną dumą.
A gdzieś daleko, w cieniu gór Deyji, Nekromanci po raz pierwszy poczuli… strach.