Zdjęcie w tle
cyberpunkowy_neuromantyk

cyberpunkowy_neuromantyk

Autorytet
  • 295wpisy
  • 1229komentarzy

Piszę o rzeczach związanych z cyberpunkiem na blogu: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/

Nowa Fantastyka 03/2025


„Do dystrybucji trafił marcowy numer "Nowej Fantastyki". Przygotowaliśmy w nim dla Was sporo atrakcji, o których przeczytacie poniżej.


Przede wszystkim w tym wydaniu na naszych łamach znajdziecie dwa ważne debiuty. Pierwszym jest zapowiadany już nowy felietonista, prof. Dariusz Jemielniak, wiceprezes Polskiej Akademii Nauk, którego tekst "Czwarte Prawo Robotyki" inauguruje stałą rubrykę zatytułowaną "Sztuczna patointeligencja".


Drugim jest "Ćma" - od tego numeru, co drugi miesiąc na przemian z "Lilem i Putem", będą się u nas ukazywać krótkie komiksy z tej serii, ze scenariuszem Tomka Grodeckiego, rysowane przez rozmaitych znakomitych artystów. Oprócz premierowej odsłony "Ćmy" proponujemy Wam wywiad ze scenarzystą i galerię tego komiksu. Przywitajcie ciepło naszych nowych współpracowników!


Ponadto w dziale publicystyki znajdziecie pożegnanie Davida Lyncha, obszerną relację z horrorowego Splat!FilmFestu, artykuł o serialu "Castlevania: Nocturne" i Fantastykę z lamusa, w której króluje legendarny Harry Houdini. Mamy też dla Was solidną porcję recenzji, felietony i inne stałe atrakcje.


W dziale prozy znajdziecie tym razem aż siedem opowiadań - cztery polskie, dwa włoskie i jedno kanadyjskiej autorki o trynidadzkich korzeniach. Szykujcie się na to, że w tekstach tych znajdzie się sporo grozy.


"Nową Fantastykę" możecie kupić w szanujących się kioskach i empikach, a także w księgarni stacjonarnej wydawnictwa Prószyński i S-ka przy ul. Rzymowskiego 28 w Warszawie. Niezmiennie najbardziej korzystną opcją kupna jest roczna prenumerata, którą możecie znaleźć w Gildii - towarzyszy jej nowa promocja z prezentem książkowym.


NF jest też dostępna w Nexto oraz Legimi - w formatach czytnikowych epub i mobi oraz w pdf.

Prenumeratę "Nowej Fantastyki" znajdziecie pod tym adresem internetowym:


https://www.gildia.pl/nf


E-wydanie, które również możecie zaprenumerować, na platformie Nexto:

https://www.nexto.pl/e-prasa/nowa_fantastyka_p1204368.xml


NF w Legimi:

https://www.legimi.pl/katalog/?searchphrase=nowa%20fantastyka&sort=score


Bądźcie z nami!”


#fantastyka #nowafantastyka #fantasy #sciencefiction #ksiazki #czytajzhejto

cf3aa1f3-8702-4de3-9fb9-af00ed6c5bb5

Zaloguj się aby komentować

Ograłem demko „Gothic 1 Remake” i... mam mieszane uczucia. xD


Nie wiem jak, ale twórcom udało się osiągnąć jeszcze większe drewno niż w oryginale. Animacje są pokraczne, postać wydaje się jakaś taka ociężała, no dziwnie się grało. Ale po ponad pół godzinie zacząłem się przyzwyczajać i szczerze, to może dam temu szansę, jak wyjdzie pełna wersja - a przynajmniej poczekam, aż mocno stanieje. X)


Dla zainteresowanych, jak to mniej więcej wygląda, wycinek ze streama:


https://youtu.be/jjguAeSCGEs?si=bLox8DoyT-KRsXtT


#gry #steam #gothic

92644eb0-8e26-4138-a382-0e52a79ac64b
SuperSzturmowiec

ja nawet broni nie znalazłem xD. aż tak drewnianie ni ejest jak w oryginale

the_good_the_bad_the_ugly

Goticzek bez drewna to nie goticzek. Mnie się na razie podoba, ale oczywiście kupię trochę po premierze, żeby po testach na produkcji wyszły jakieś łatki.

Marchew

@cyberpunkowy_neuromantyk Jakie GPU? Jaka rozdzielczość/detale ile fps?

Zaloguj się aby komentować

Wczoraj przechodziłem obok i już miałem zrobić zdjęcie, ale stwierdziłem, że pewnie w Internecie znajdę lepsze ujęcie. No to macie to lepsze ujęcie, które znalazłem. : D


Miłego dnia!


#dziendobry #heheszki

69a73311-0a7c-4058-8970-d5e31a1f1159
mk-2

@cyberpunkowy_neuromantyk kurła to o mnie, dzień dobry

k0201pl

@cyberpunkowy_neuromantyk Trzeba tu dodać, że to powiedzenie Bartka Gruchlika w audycji porannej

Zaloguj się aby komentować

Ech, na studiach mam koleżankę, która niestety jest moim crushem. Na co dzień o niej nie myślę, ale przebywanie w jej towarzystwie jest dodatkowo męczące, ponieważ wygląda bardzo podobnie do mojej pierwszej dziewczyny - nastoletniej miłości.


#gownowpis #zalesie

wiatraczeg

@cyberpunkowy_neuromantyk Może zaproś ją na kawę? Jeśli będziesz czekać, to ci ją ktoś zwinie sprzed nosa i potem będzie większe plaku płaku.

Zaloguj się aby komentować

Opinia o „Avowed”.


W Internecie widać sporo narzekań na „Avowed”... z reguły od osób, które nawet NIE ZAGRAŁY. Hitem dla mnie, bardzo negatywnym zresztą, są różnego rodzaju YouTuberzy, którzy oglądają czyjś gameplay i na jego podstawie wyrażają swoją opinię. xD


Dlatego chciałem podzielić się z Wami filmikiem mojego znajomego, który w „Avowed” przegrał ponad siedemdziesiąt godzin i sam wyrobił swoją opinię, po prostu grając w grę. Co prawda jest fanboyem uniwersum wykreowanego w „Pillarsach”, więc trzeba wziąć poprawkę, jednakże wciąż jest to opinia osoby, która w grę ZAGRAŁA.


https://youtu.be/sgNmVoupYvE?si=zy1WXc4davejbnvQ


#gry #steam #crpg #avowed #pillarsofeternity

sawa12721

@cyberpunkowy_neuromantyk Poza paroma grifterami, to ja widziałem jednak streamy i recenzje ludzi, którzy grali i serio nie muszę wydawać 400 stów na coś, co wygląda jak gorszy Skyrim, i nie mówię tu o grafice. Materiał kolegi obejrzę, chociaż trochem się bojam na twoją szczerość o byciu fanboyem.


Obsidian ostatnią naprawdę dobrą gre zrobił 15 lat temu, cała reszta to najwyżej jest mid.

KUROT

@cyberpunkowy_neuromantyk Asmongoldowi też się podobało, a zobacz jego reakcje na porównanie tego badziewia do Obliviona XD


https://www.youtube.com/watch?v=KQ-8fTKJ-8c

HmmJakiWybracNick

@cyberpunkowy_neuromantyk No pewnie, że mogę mieć opinię o grze, bez grania w nią. Mogę obejrzeć 5-10 minut gameplaya i na tej podstawie stwierdzić "za⁎⁎⁎⁎ste", "mogę spróbować", lub "ale gówno". Oczywiście nie wszystkie gry, da się ocenić poprawnie na podstawie obejrzanego fragmentu, bo to zależy od gatunku danej gry. No i oczywiście to, że ja uważam, że gra to gówno, nie oznacza, że dla kogoś innego może być za⁎⁎⁎⁎sta.

Mam na w sumie 2145 gier (tak przynajmniej podaje GOG Galaxy), duża część z nich to darmówki, dodatkowo nie wiem jak gog liczy duplikaty z różnych platform. W każdym razie zagrałem w większość z tych gier i strzelam, że w 98% jak gra nie podobała mi się już na gameplayu/recenzji, to pokrywało mi się z tym, że z gry rezygnowałem.

Zaloguj się aby komentować

Rmbajlo

Ja padłem po tutorialu

Zaloguj się aby komentować

303 + 1 = 304


Tytuł: Piknik na skraju drogi

Autor: Arkadij Strugacki, Borys Strugacki

Tłumacz: Rafał Dębski

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Format: książka papierowa

ISBN: 9788381693776

Ocena: 7/10


Podobało się to dla mnie.


Pierwszy rozdział był dla mnie powrotem do lat nastoletnich, kiedy odkryłem „Metro 2033” i kolejne części, a także gierki. Czytając o wyprawie Redricka do Strefy poczułem się w domu - jakbym znowu czytał o Artemie, który wyruszył w podróż po moskiewskim metrze, by uratować znany mu świat. Chociaż Schuhart świata ratować nie chciał, co najwyżej swoją skórę i rodzinę od biedy. Ekscytację odczuwałem także, gdy stalker rzucał nakrętkami w anomalie - scena, którą wielokrotnie widywałem podczas grania w serię „S.T.A.L.K.E.R.”.


Oczywiście „Piknik na skraju drogi” kładzie akcent na coś zupełnie innego niż romantyzowana przeze mnie przygoda w świecie zniszczonym przez wojnę atomową. Moim zdaniem kładzie nacisk na ludzką naturę i próbę objęcia rozumiem czegoś niezrozumiałego. Ziemię odwiedzili kosmici, a potem odlecieli, zostawiając po sobie spadek w postaci Stref. Kim byli i czego chcieli ci kosmici, tego się nie dowiemy. Jakie jest przeznaczenie Stref, w których można znaleźć różne dziwactwa, to również nie zostanie wyjaśnione.


Bardzo spodobała mi się rozmowa pomiędzy Nounana z Pealmanem. Ogółem koncept Pierwszego Kontaktu z obcą cywilizacją bardzo pobudza wyobraźnię. W tym przypadku autorzy postawili na brak kontaktu, chociaż też nie do końca - bo może pozostawienie różnych „artefaktów” jest właśnie próbą tego kontaktu? Naukowcy oczywiście podjęli próbę zbadania i zrozumienia, co jest grane. Z różnym skutkiem.


Jednocześnie pojawili się ludzie, stalkerzy właśnie, którzy wyczuli, że można się nieźle obłowić, znosząc z Strefy „pustaki”, „szpilki”, „bateryjki” i inne takie, często gęsto ryzykując własnym życiem. Albo życiem pechowych towarzyszy. Nie zważając na to, że swoim poczynaniem mogliby pogorszyć sytuację, bo przecież nie wiadomo, czego się spodziewać po obcej technologii.


Szkoda, że wątek sprzeciwu przeciwko próbom zrozumienia i zarobienia na Strefach nie został wyraźniej zaznaczony albo pociągnięty. Brakowało mi trochę tej perspektywy, nieco krytycznej wobec ludzkości. No bo pojawia się coś nieznanego, potencjalnie niebezpiecznego, a ludzie czym prędzej starają się to w jakiś sposób wykorzystać, zarobić na tym.


„Krótkość” powieści to jej największa wada - wydaje mi się, że mogłaby sporo zyskać, gdyby niektóre wątki miały czas odpowiednio wybrzmieć.


#bookmeter #klubczytelniczy #czytajzhejto #ksiazki #sciencefiction

eae4d720-453c-4a29-855e-3d2183c71feb
Hilalum

@cyberpunkowy_neuromantyk tylko okładkę zmień, bo nie jest z "Pikniku.." tylko z grubaśnego zbioru kilku powieści

Zaloguj się aby komentować

Z okazji Walentynek miałem wrzucić swój stary tekst o tym, jak może wyglądać miłość w przyszłości bazując na różnych dziełach kultury, jednakże jest już leciwy i nie jestem z niego zadowolony na tyle, by o nim przypominać. Nie miałem czasu na jego odświeżenie, dlatego ograniczyłem się do rozważań. Wyszedł z tego trochę taki strumień świadomości długi na ponad dwie strony A4. :')


Często trafiam na artykuły i posty zwykłych użytkowników Internetu na temat trapiącej ich samotności oraz problemach ze znalezieniem odpowiedniej osoby do związku. Teoretycznie Internet ułatwił poznawanie ludzi - sam poznałem obie moje byłe partnerki przez internet, tak samo wszystkie moje dorosłe znajomości miały swój początek w Internecie właśnie i dopiero po jakimś czasie przeniosły się do rzeczywistości. Oczywiście nie liczę pracy i studiów, ponieważ te znajomości nie wykraczają poza mury uczelni czy biura. Z drugiej strony jaki miałem wybór, jeśli w najbliższym otoczeniu nie potrafiłem znaleźć „odpowiadających mi osób”?


Czy to jest normalne? Powoli staje się nową normalnością i coraz mniej osób dziwi się, gdy słyszy, że ktoś ma zamiar spotkać się z osobą poznaną w Internecie. To tyczy się też randkowania i przyznam szczerze, że mnie to niepokoi. W tym temacie też pojawia się wiele narzekających postów z „obu stron”: kobiety ubolewają, że trudno jest poznać przyzwoitego mężczyznę, mężczyźni ubolewają, że trudno jest poznać przyzwoitą kobietę, a prym wiodą narzekania na apki randkowe.


Ponownie teoretycznie Internet powinien ułatwić sprawę - jako osoba, która uwielbia przesiadywać w domu i stresuje się poznawaniem nowych osób, cieszę się, że również w teorii otrzymałem możliwość poznania podobnych mi osób, których normalnie pewnie nigdy nie poznałbym, bo przecież siedzimy w swoich domach. : D


Tylko że to teoria. 


W praktyce coraz częściej widzę nawoływania, by olać apki randkowe i spróbować poznać kogoś na żywo. I kurczę, poniekąd się z tym zgadzam. 


Osobiście nie mam złych doświadczeń z apkami randkowymi. Jednocześnie nie uważam, żeby były dla mnie. Zbyt bardzo psują moją romantyczną wizję poznania drugiej osoby w środowisku, hmm, naturalnym dla tej osoby. Na przykład w klimatycznej kawiarni, bibliotece czy gdziekolwiek indziej, gdzie mógłbym trafić na tę „pasującą osobę”. Dla kogoś innego mogłoby to być spotkanie o poranku na szczycie wymagającej góry czy na koncercie ulubionej kapeli metalowej. Gdzie można by zobaczyć, jak się zachowuje, jaką ma mowę ciała, ba, nawet usłyszeć barwę głosu (rzecz dla mnie niezwykle ważna) - każdy ma inne rzeczy, na które zwraca uwagę. I dopiero wtedy podjąć decyzję, czy podejść do takiej osoby. (co nie oznacza, że sam zdecydowałbym się na zagadanie xD)


W apkach randkowych tego brakuje. Jasne, można zobaczyć zdjęcia z tych „naturalnych środowisk”, można przeczytać opis przedstawiający osobę, można zobaczyć wybrane preferencje i inne ważne rzeczy, jak chociażby chęć posiadania dzieci czy stosunek do różnych używek. Jednak to „statyczny obraz”, w dodatku wykreowany przez tę osobę, a czasem nawet podrasowany, żeby wypaść lepiej. Coś, co najczęściej można poniekąd zweryfikować na żywo (wzrost, waga czy cokolwiek innego). 


Podawanym przez niektórych problemem są także rosnące wymagania wobec potencjalnych partnerów. Niedawno przeczytałem artykuł, w którym niejako autor obwiniał mężczyzn, że nie spełniają tych wymagań, bo na przykład kobieta z wyższym wykształceniem nie chce mężczyzny z niższym od niej wykształceniem, a jest mniej mężczyzn po studiach niż kobiet. Trochę mnie to oburzyło (jak zresztą jakiekolwiek wojenki i obwinianie drugiej płci, nie tylko męskiej, ale też żeńskiej), ponieważ jeśli bym usłyszał, że na znalezienie fajnej partnerki mogę liczyć wyłącznie po spełnieniu określonych wymagań, to pewnie bym odpuścił zamiast gonić króliczka. A jako nastolatek byłem w związku ze starszą ode mnie o dwa lata studentką, której nie przeszkadzało, że byłem młodszy i „gorzej wykształcony”.


I nie dziwię się, że podobnie postępują młodzi mężczyźni chociażby w krajach azjatyckich - na przykład w Chinach, żeby w ogóle myśleć o znalezieniu partnerki, często trzeba mieć bardzo dobrą pracę i własne mieszkanie. Co potwierdził mój kumpel, który był w Chinach na ślubie swojego kuzyna. No ale tak już jest, kiedy kobiet jest mniej od mężczyzn i mogą „wybrzydzać”.


Zresztą, każdy z nas chce mieć jak najlepiej w życiu. Niedawno wybierałem wagę kuchenną i przeglądałem internet w poszukiwaniu jak najlepszej dla mnie. Czytałem opinie, porównywałem funkcje, zapytałem nawet parę znajomych mi osób o to, z jakich wag korzystają. Niby taki niedrogi zakup (kilkadziesiąt złotych), ale jak już miałem dokonać wyboru, to chciałem wybrać tę najlepszą. I skoro mnogość rozwiązań, marek et cetera potrafiła mnie przytłoczyć, a mówimy o wadze kuchennej!, to co dopiero muszą czuć ludzie, którzy na aplikacji randkowej mają do wyboru setki, jeśli nie tysiące potencjalnych kandydatów? 


To też brzmi pięknie - mieć możliwość wyboru z tak dużej puli. Tylko co z tego, skoro zdecydowaną większość się odrzuci, z różnych powodów? Przynajmniej ja tak miałem: ostatnim razem na Tinderze odrzuciłem 90-95% wyświetlonych profili. Przesuwanie jest męczące i żmudne. Oczywiście sprawę można ułatwić, wykupując premium. Tylko że zostaje wtedy 5-10% potencjalnych osób, a z tego pewnie połowa, jeśli nie większość, może śmiało stwierdzić, że ja im nie odpowiadam. : D No ale mówię tylko ze swojej perspektywy. 


Klęska urodzaju może przytłaczać, a że mężczyzn najczęściej jest więcej niż kobiet, to też mają mniejsze szanse na znalezienie kogoś, kobiety zaś cieszą się większym zainteresowaniem (co też niekoniecznie musi się przełożyć na większe szanse na partnera). Do tego dochodzą też inne czynniki, jak skupienie się na karierze, pasjach, znajomych i rodzinie, co może przełożyć się na brak wolnego czasu. A niepowodzenia w znalezieniu kogoś i przedzieranie się przez dziesiątki czy setki profili mogą zmęczyć i zniechęcić do dalszych poszukiwań.


Dlatego z zaintrygowaniem czytam posty ludzi, którzy narzekają na apki randkowe, narzekają na poznawanych tam ludzi, na brak powodzenia, na samotność, na zmęczenie randkowaniem i nawet deklarujących, że sobie je odpuszczają. I zastanawiam się, jak ten problem można rozwiązać.


Zastanawiają się także mądrzejsi ode mnie i bardziej wpływowi. Na przykład władze Tokio zdecydowały o… utworzeniu kolejnej aplikacji randkowej, tylko że zbierającej ludzi, którzy chcą wziąć ślub i mieć dzieci. Z tego, co widzę z oficjalnej strony , trzeba podać dane personalne razem z miejscem zamieszkania, poziomem wykształcenia i rocznym dochodem. Dodatkowo trzeba zapłacić 11 tysięcy jenów (niecałe 300 złotych) za dwuletni dostęp. Służy to głównie odsianiu ludzi, którzy nie myślą poważnie o ożenku. Z niecierpliwością czekam na rezultaty uruchomienia tej apki, o ile kiedykolwiek takie zostaną opublikowane. 


Tylko czy w dobie coraz większej samotności wśród dorosłych rządowa aplikacja randkowa cokolwiek da? A może ludzie mniej lub bardziej świadomie izolują się, ponieważ na wyciągnięcie ręki jest masa substytutów? Czy jest sens się starać wyjść z własnej strefy komfortu, by spróbować kogoś poznać, skoro równie dobrze można jak w popularnej paście zwalić konia, najeść się pizzą z Da Grasso i trzymać kotka na kolanach? Nie wiem. 


A Wy jak myślicie?


#zwiazki #randkujzhejto #przemyslenia #tinder

Eternit_z_azbestu

@cyberpunkowy_neuromantyk Największy problem apek to klęska urodzaju. Jeśli daną osobę porównuje się z grupą lokalną (znajomi, sąsiedztwo) to może nie wypadać źle. Ale na apkach porównuje się z tysiącami innych osób. Zawsze może pojawić się za chwilę lepsza opcja. Nie skłania to do zaangażowania, tolerowania wad drugiej osoby, a bez tego nie zbuduje się żadnego poważnego związku.

Zaloguj się aby komentować

Fulleks

Nie bardzo mam czas, żeby oglądać całość. Ale gierka nostalgiczna na maksa, jeśli dobrze pamiętam to 5 płyt trzeba było mieć.

Oczywiście zabijałem Khalida żeby zatrzymać Jaheire w drużynie xD

Tylko .... Nie wiem dlaczego, po wejściu do Wrót Baldura mi się za każdym razem nudziła.


Czy to na PC, czy niedawno kiedy przechodziłem na telefonie.

Zaloguj się aby komentować

Cześć, nazywam się cyberpunkowy neuromantyk i słucham dziwnej muzyki - crossbreed, industrial hardcore, terror, speedcore, czasem nawet extratone i polcore, jeśli mam wybitnie głupkowaty humor. Dla większości ludzi to zwyczajny hałas. Spokojnie, dla mnie też, ale nic na to nie poradzę - jestem uzależniony i nie potrafię słuchać niczego spokojniejszego.


Jednak czasem w tym hałasie i chaosie można znaleźć coś pięknego. Zdaję sobie sprawę, że to stwierdzenie brzmi absurdalnie - w końcu mówimy o muzyce, która ma być głośna, szybka, mocna i idealna na parkiet. Przykładem takiego pięknego utworu jest „Failure” autorstwa muzyka o pseudonimie Drokz.


Zacznijmy od tego, że utwór trwa lekko ponad trzynaście minut. To dużo. Z reguły kawałki mają około trzech minut, czasem mniej, czasem więcej. Zdarzają się też dłuższe, w okolicach pięciu-sześciu. Trzynaście minut to swego rodzaju anomalia, ale w przypadku tego utworu taka długość pasuje idealnie.


Wspominam o tym głównie dlatego, że „Failure” bardzo mi pomaga, kiedy mam zły humor i paradoksalnie pomaga mi się wyciszyć, mimo że muzyki słucham naprawdę głośno (tyle że w słuchawkach, więc sąsiedzi nie cierpią). Głównie dlatego, że intro jest niespieszne i zawiera następujące słowa:


Life is not always smooth sailing

To live and to try is to experience some degree of failure

All of life is really a mixture of successes and failures

A failure can be devastating

By just sitting in the middle of the road and doing nothing

We just quit, we stop trying

That perhaps is the most tragic kind of failure of all

Let's consider just one final thing

How do we deal with the dust of failure?

Well, the first thing we should do is learn from it

And once we have done that, we need to leave it behind

The next thing is to try again

Forget your failures and keep going and move on

My friends, the bottom line is this

Failures do not have to be fatal or final


Jakbym słyszał słowa mistrza #stoicyzm, który w logiczny sposób próbuje przekazać, jak poradzić sobie z porażką. I mimo że często takie słowa brzmią jak oczywistość („postaraj się zostawić to za sobą, nie myśleć o tym i pójść dalej”), to jednak pomagają, przynajmniej mi. Jeszcze bardziej jak wypowiedziane są spokojnym, trochę mentorskim tonem. 


Wiecie, mam taką przypadłość, na szczęście z wiekiem i większą wyrozumiałością coraz słabnącą, że jakakolwiek porażka wpędza mnie w poczucie winy oraz stanowi pożywkę dla wewnętrznego głosu, który lubi się nade mną pastwić. Dodajmy do tego chorobliwy perfekcjonizm - przykładowo kiedyś jak przyszły wyniki z egzaminu zawodowego, to zamiast się cieszyć, że zdobyłem 98%, narzekałem, że zabrakło mi jednego punktu do 100%. 


To nie było łatwe i jak wspomniałem wcześniej, na szczęście zmienia się to na lepsze. I nie będę ukrywał, że między innymi utwór Drokza bardzo mi pomógł w zmianie myślenia. 


Według mnie piękno tkwi nie tylko w przekazie utworu, ale także w tym, jak został ułożony muzycznie. Niestety, brak mi wiedzy o technikach wykorzystywanych do produkcji tego rodzaju muzyki - jestem jedynie odbiorcą, a nie twórcą - no i trudno mi się pisze o muzyce, podobnie jak o obrazach zresztą. Brak mi odpowiedniego słownictwa. 


Utwór zaczyna się od spokojnego intra, o tym już wspominałem. Potem mamy pierwszy tak zwany drop, również bardzo spokojny (jak na tę muzykę), przyjemny dla ucha, przygotowujący do tego, co nastąpi dalej. A dalej jest już o wiele twardszy kick, brzmiący na szybszy. Drokz przez cały utwór przy każdym kolejnym dropie dodaje nowe elementy, układające się w ładną całość.


Po paru minutach z melodycznej części przechodzimy w bardziej mechaniczną, industrialną, z dość głośną i głuchą perkusją. Nie ukrywajmy, to też utwór przeznaczony na parkiet. Muzyk oddziela te partie odpowiednim przerywnikiem tak, żeby przejście nie było nagłe, tylko płynne, naturalne. 


Najbardziej podoba mi się jednak ostatnia część, poprzedzona zapętloną melodią wygrywaną na pianinie, z powtórzoną drugą połową tekstu. Zaczyna się w dziesiątej minucie utworu i mimo że jest najszybsza (wcześniej mieliśmy terror, ostatni fragment to już speedcore), to jednocześnie jest dla mnie najbardziej spokojna. Bardzo szybkie tempo jest rytmiczne, harmonijne, nie wyłamuje się - to na melodię trzeba zwrócić uwagę, która stanowi przedłużenie fragmentu z pianinem.


Normalnie poleciłbym po prostu przesłuchać, jednakże wiem, jak wygląda pierwszy kontakt z taką muzyką. Zaczynałem od hardstyle i moja pierwsza myśl brzmiała „jak można tego w ogóle słuchać?”. Trzynaście lat później słucham o wiele gorszych rzeczy. : ')


Niemniej dla odważnych i/lub ciekawych zostawiam link do utworu.


https://youtu.be/ms8_RYYf7yc?si=--qymOyJwtxYelaG


#muzyka #muzykaelektroniczna #terrorcore #speedcore #hardcore

grzymislaw-mocowladny

D⁎⁎y nie urywa. No ale tak ze sceną muzyczną jest że tfurcóf masa, a godnych reprezentantów gatunku na palcach jednej ręki policzysz. Thunderdome enjoyer since 1993

Zaloguj się aby komentować

emdet

@cyberpunkowy_neuromantyk no niektóre są trudne. Po tym dałem już sobie siana xD

70e4b6be-f00c-48cd-b5ab-b66fb3d3e8af

Zaloguj się aby komentować

Felonious_Gru

@cyberpunkowy_neuromantyk są przypadki, że twórcy cofali takie poprawki xd

LondoMollari

@cyberpunkowy_neuromantyk Najlepszy jest Skyrim, gdzie używa się jednych bugów aby obejść bugi. Np. bug gdzie jakieś drzwi się nie otwierają obchodzi się glitchując przez ścianę. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Rafau

Goticzek 1 ze steam vibes

Zaloguj się aby komentować

135 + 1 = 136


Tytuł: Brothers

Rok produkcji: 2009

Kategoria: Dramat

Reżyseria: Jim Sheridan

Czas trwania: 1h 44m

Ocena: 6/10


Obejrzałem zachęcony przez użyszkodniczkę @Cori01. Uwaga, spoilery.


Podobnie jak z „Full Metal Jacket”, „Braci” także można podzielić na dwie części.


Pierwsza, zarysowująca relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami, bardziej obyczajowa, jest bardzo dobra. Mamy dwóch głównych bohaterów, którzy teoretycznie stoją na przeciwległych biegunach. Pierwszym jest kapitan Sam Cahill, przykładny marines, mąż i ojciec, który niedługo musi opuścić swoją rodzinę, ponieważ wyjeżdża do Afganistanu na kolejną misję. Drugim jest jego brat, Tommy, którego Sam osobiście odbierze z więzienia po to, żeby zajął jego miejsce. Nie dosłownie, oczywiście, ale to później widać. Równie oczywiste jest to, że Tommy jest tym nielubianym synem (i przez ojca, i przez Grace, żonę żołnierza), ponieważ pił, wdawał się w bójki i ogółem sprawiał same problemy - nie bez powodu spędził trochę czasu za kratami.


Miło się oglądało, jak Tommy powoli ponownie staje się częścią rodziny. Ma świetny kontakt z bratanicami, dogaduje się z ich matką, wpada nawet na świetny pomysł wyremontowania kuchni.


Druga część opowiada wydarzenia po nieoczekiwanym przez jego rodzinę powrocie Sama do domu. Żołnierz został uznany za zabitego w akcji, gdy tak naprawdę przeżył i był przetrzymywany w niewoli oraz torturowany, co mocno odbiło się na jego psychice. Przez ten czas pogrążona w żałobie żona i jego brat zbliżyli się do siebie - na tyle, że Sam zauważył, że zachowują się jak zakochani nastolatkowie.


Niestety, ta część filmu jest o wiele gorsza. Odniosłem wrażenie, że wątek problemów Sama z powrotem do normalnego świata, w którym nie trzeba zabijać podwładnego, żeby przeżyć, został potraktowany bardzo po macoszemu. Zresztą, komunikacja pomiędzy bohaterami praktycznie nie istnieje. Odniosłem też wrażenie, że często trudne sceny zostały nagle ucięte. Zbyt dużo niedopowiedzeń.


Żołnierz oskarżył swojego brata o sypianie z żoną. Powiedział, że mu wybaczy, byleby tylko dowiedział się prawdy, nieważne jaka by ona nie była. Co zrobił Tommy? Kluczył z odpowiedzią, mimo że doszło *jedynie* do pocałunku. Grace również została o to oskarżona, ale ona przynajmniej postanowiła się przyznać. Szkoda tylko, że nie wpadli na pomysł, żeby usiąść we troje i po prostu porozmawiać, wyjaśnić wszystkie niedopowiedzenia. Chociaż nie wiem, czy by to pomogło.


Sam musiał dokonać strasznej rzeczy, żeby utrzymać się przy życiu i nadziei, że wróci do swojej rodziny. Niestety, zmieniło go to na tyle, że rodzina nie chciała go już znać. Wiedział też, że nikt go nie zrozumie. No bo jak mógłby oczekiwać zrozumienia, że MUSIAŁ zatłuc rurą swojego podwładnego, bo inaczej sam zostałby zabity? Żona zabitego żołnierza na pewno by tego nie zrozumiała - najpewniej oskarżyłaby go o morderstwo i obwiniałaby go. Pewnie padłoby pytanie, dlaczego nie postanowił odmówić. Dlaczego przedłożył swoje życie nad życie jej męża?


Skłaniam się do opinii, że żołnierze nie powinni posiadać rodzin, szczególnie jak jeżdżą na misje. Dzieci wychowują się bez ojca, którego przez wiele tygodni nie ma w domu. Rodzina codziennie zamartwia się, czy przypadkiem do drzwi nie zapuka delegacja ze złożoną flagą. Z drugiej strony może taki żołnierz dzięki temu ma większą wolę przeżycia? Chyba łatwiej jest znosić trudy walk z myślą, że w domu ktoś na niego czeka, że jest dla kogo żyć.


No ale wystarczyłoby nie prowadzić wojen, żeby takich problemów nie było.


A, zapomniałbym. Spodobały mi się dwie podobne sceny: pierwsza, tuż przed wyjazdem, gdy Grace przytuliła się do pleców męża - wtedy jego plecy były gładkie. W drugiej, już po jego powrocie, plecy z kolei były pełne blizn. Ucierpiała nie tylko psychika żołnierza, ale także jego ciało.


Ponarzekać mógłbym także na niewykorzystany potencjał Gyllenhaala, jednakże Maguire nadrobił.


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app


#filmmeter #filmy #ogladajzhejto

f71ce806-9599-4143-b877-2864a8e56a58
Cori01

Ja ten film oglądałam dość dawno, ale skupiając się na przesłaniu, które sprawiło, że zapamiętałam ten film, to, że moim zdaniem on nie opowiada o tym jak wojna wpływa na człowieka i jak go zmienia i jak jego trauma wpływa na jego otoczenie i jaki jest bezsens wojny, tylko o tym kogo ludzie postrzegają jako dobrych i złych. Skąd jest to rozróżnienie i kto ma racje. Była tam taka scena w której cała rodzina siedziała przy kolacji i Tommy zadaje pytanie "którzy to Ci źli?", a jedna z córek odpowiada "Ci z długimi brodami". W zasadzie moim zdaniem właśnie ta scena definiuje cały ten film i cały przekaz, większość ludzi nie wie o co walczy ich kraj na wojnach, a jak zapytać społeczeństwo, którzy to ci źli to odpowiedzieli by podobnie do tego dziecka z filmu bo sami nie widzą czym jest zło i dobro i sami sobie przypisują łatkę "tych dobrych" walczących w słusznej sprawie i to samo dzieje się po drugiej stronie. Dlatego tez uważam, że twórcy chcieli przedstawić ten kontrast dwóch braci, jeden ambitny patriota, drugi nieposłuszny chuligan, ale który jest tym złym, w pierwszej połowie filmu jesteśmy przekonywani, że Tommy w drugiej, że Sam, ale prawda jest taka, ze to zależy z jakiej perspektywy będziemy patrzeć o czym wielu ludzi zapomina.

Zaloguj się aby komentować

Pierwszy odcinek „Invincible” za mną.


Jejku, jakie to jest dobre. Chociaż nie powiem, w komiksie z historią jestem do przodu i porównując niektóre sceny, komiks podoba mi się bardziej.


Na przykład w scenie z uwięzieniem superbohaterów przez Seismica brakowało mi skali - w animacji tych superbohaterów jest garstka, w komiksie kadr jest wręcz nimi wypełniony.


No ale to takie tam szczególiki.


#seriale

kubex_to_ja

@cyberpunkowy_neuromantyk początek spoko, później już tylko gorzej

Zaloguj się aby komentować

wiatrodewsi

Gdzieś mi się obiło że rekordowe zważone Iveco miało coś ponad 11 ton. Mówcie co chcecie, ale jest to imponujące i bardzo dobrze świadczy o budowie i jakości pojazdu co ma w końcu 3,5DMC.

Zaloguj się aby komentować

Uwielbiam ten film, głównie jego pierwszą połowę. Uwielbiam też rozstrzał w wydźwięku pomiędzy filmami drugowojennymi a tymi opowiadającymi o wojnie w Wietnamie.


W takiej „Kompanii Braci” przyszli żołnierze są dręczeni głównie w jednym celu - żeby stać się elitarną jednostką, która na polu walki bez mrugnięcia okiem zrobi wszystko, co do nich należy, a do tego nie popełni błędów. Chociażby scena, w której rekruci dostają spaghetti do zjedzenia, a potem z brzuchami pełnymi tłustego jedzenia muszą biec na szczyt góry Currahee.


W „Full Metal Jacket” jestem pewien, że taki sam cel przyświecał sierżantowi Hartmanowi, który już przy pierwszej okazji poniżał swoich podopiecznych. Rasistowskie, homofobiczne teksty - coś, do czego w męskim towarzystwie jesteśmy niestety przyzwyczajeni.


Najbardziej w pamięć zapadła mi postać Leonarda Lawrence'a, lepiej znanego jako Gomer Pyle. Postać tragiczna - otyły, słaby fizycznie łakomczuch wykradający jedzenie z kantyny i zbierający cięgi przy każdej możliwej okazji, również ze strony swoich zirytowanych „kolegów”. Jak tu się z nim nie utożsamiać?


Hartmanowi udało się zamienić go w bezlitosną maszynę do zabijania. Lawrence pod koniec szkolenia zabił najpierw sierżanta, a potem siebie, tytułowym rodzajem amunicji.


Dla mnie to jawna krytyka sposobu przygotowania rekrutów do wojny, jak zresztą samej nieudanej wojny w Wietnamie, o ile w kontekście wojen można mówić o udaniu się. Wiele ludzkich żyć zostało straconych, a weterani często nie potrafili się odnaleźć w cywilnej rzeczywistości.


Jeszcze jak rozumiem wymagający trening fizyczny, mający przygotować rekrutów na wielogodzinne marsze, dni bez zmrużenia oka czy trudne warunki pogodowe. Tak psychicznego znęcania się nie jestem w stanie zrozumieć. Dlatego cieszę się, że ominęła mnie służba wojskowa (oby nigdy nie przypomnieli sobie o mnie).


Z bardziej znanych ciekawostek: sierżanta Hartmana miał zagrać ktoś inny - Ronald Lee Ermey był konsultantem, ale Kubrick uznał, że były „drill instructor” lepiej sobie poradzi w tej roli. Wystarczy, że zagra samego siebie.


Teksty Hartmana, które według opowieści są w większości, jeśli nie w całości, efektem improwizacji aktora, często są samplowane. Wielokrotnie słyszałem je w różnych utworach muzyki elektronicznej.


#filmy

6fc97598-15b5-4076-9df9-3a84d4cd745c
ZygoteNeverborn

Z bardziej znanych ciekawostek: sierżanta Hartmana miał zagrać ktoś inny - Ronald Lee Ermey był konsultantem,

@cyberpunkowy_neuromantyk Pierwotnie Hartmana miał zagrać Tim Colceri, po wysiudaniu go z roli przez Ermey'a na otarcie łez dostał rolę door gunnera w IMO najlepszej scenie filmu. Postać door gunnera jest bazowana na realnej wypowiedzi żołnierza usłyszanej przez Michaela Herra, jednego z współscenarzystów.


Get some!

https://www.youtube.com/watch?v=S06nIz4scvI

Cori01

Podoba mi się twoja analiza. Zachęciła do obejrzenia bo miałam przed tym filmem opory jak przed każdym który ma tematyke wojenna w roli głównej. Jedyne co na mnie zrobiło wrażenie to film "Bracia" ale on się bardziej skupia na tym powrocie po służbie, choć uważam że to tylko tło, a przesłanie było inne. Co do wojska to ojciec kiedyś opowiedział, że w jego oddziale był koleś który bardzo źle znosił pobyt bo był cały czas gnojony i poniżany. Ale dowodzcy się nas nim "zlitowali" i dali go do malowania plakatów propagandowych gdzie mógł siedzieć sam, a w czym się odnalazł bo miał talent do malowania. Dodał na koniec opowieści że po prostu nie kazdy w takim wojsku powinien się znaleźć, ale wtedy służba była przymusowa.

Zaloguj się aby komentować

Deykun

@cyberpunkowy_neuromantyk same here, jutro 1 dzień wcześniej głównie 4 lata pracy zdalnej.

cyberpunkowy_neuromantyk

@Deykun


W takim razie powodzenia nam obu życzę! : D

cyberpunkowy_neuromantyk

@Deykun


I jak tam po pierwszym dniu? : )

Michot

No ale przecież praca zdalna to same plusy. Komu potrzebne kompetencje społeczne?

cyberpunkowy_neuromantyk

@Michot


Co nie? A tutaj jeszcze mam wykazywać się zdolnościami przywódczymi, gdzie do tej pory to ja dowodziłem co najwyżej jednostkami w grach. XD

icecrypt

Dwa lata temu, po ponad 10 latach (trochę zazębionych ze studiami dziennymi) wyłącznie pracy zdalnej po raz pierwszy zacząłem pracować w stacjonarnie. Jest spoko, można gębę otworzyć do kogoś, lubię też codzienną rutynę. W razie nadmiaru bodźców idę sobie na zdalną.

Zaloguj się aby komentować

Trafiłem wczoraj na filmik młodej, bo niespełna siedemnastoletniej, dziewczyny o tym, czy młodzi ludzie potrafią grać w stare gry. No i polecam też obejrzeć.


Ciekawie jest spojrzeć na „stare gry” (ciężko mi to przez gardło, ponieważ jestem starszy o kilka miesięcy od omawianego „Fallouta” x)) z perspektywy osoby, która jakby nie patrzeć wychowała się na trochę innych grach, przede wszystkim bardziej zaawansowanych graficznie.


Oraz na grach z utartymi już schematami, chociażby sterowania. Mnie też wspomniany w filmiku „Gothic” nie sprawił problemu ze sterowaniem, z kolei dla osób przyzwyczajonych do chodzenia za pomocą klawiszy WSAD, podnoszenia przedmiotów jednym przyciskiem et cetera mógł stanowić pewne wyzwanie.


https://youtu.be/LET6Ac5BILs?si=8vH4pHkgrYKOtCgl


#gry

Ragnarokk

Mój lvl 9 uwielbia grywać w gry z lat 80-tych :)

pokeminatour

Gralem w stare gry kiedyś i gram w stare gry dzis (gry na pc od 2000 roku). I generalnie nie odczuwam i nie odczuwałem problemów ze sterowaniem. Często gry na początku maja jakiś wstęp który pokazuje sterowanie, lub podpowiadają co nacisnąć a od biedy mają w ustawieniach informacje o klawiszach. Może to kwestia gatunku bo nie gram w jakieś rozbudowane RPG tylko w prostsze gry akcji, strzelanki, zręcznościowe.


W filmie poruszony jest temat " jeżeli ktoś nie gra w gry przez grafikę to nie wie czym gry są". Bardzo dobrze powiedziane, lata zajęło mi zrozumienie czym faktycznie są gry i co w grach rzeczywiście cenie, dzięki czemu wróciłem do gamingu. To odrzucenie gier przez grafikę może być bardzo problematyczne w niektórych gatunkach które lata świetności/peak ilości i jakości gier mają za sobą . Z mojej perspektywy to mowa o np pierwszoosobowych strzelankach single player, nadal cośtam powstaje ale kiedyś była na to moda.

cyberpunkowy_neuromantyk

@pokeminatour


Jeśli chodzi o grafikę, to chyba tylko raz miałem tak, że nie byłem w stanie grać. Rozchodzi się o „Gun” z 2005 roku. Gdy przechodziłem pierwszy raz, byłem oczarowany - grało mi się wspaniale, to był wręcz protoplasta „Red Dead Redemption”. Po latach postanowiłem wrócić i cóż, w mojej pamięci była o wiele lepsza. : D


Dlatego fajnie, że powstają remake'i starszych gier, o ile są wierne pierwowzorowi. Na przykład taką „Mafię” ograłem po raz pierwszy parę lat temu i ani trochę nie przeszkadzała mi kiepska jak na dzisiejsze standardy grafika. Jednakże nie ukrywam, że bawiłem się o wiele lepiej właśnie w remake'u, który ograłem w ubiegłym roku.

ZielonyRozpustnik

@cyberpunkowy_neuromantyk mialem to samo z PoP WW, chociaz tam moze nie sama grafika co ustawienie kamery odrzucilo mnie od ponownego ogrania tego cudownego tytulu :D ale jak Ubi zdecyduje sie kiedys na remake/remaster to na pewno kupie

PanNiepoprawny

Czyli dobrze, że trzymam Pegasusa dla dzieci

cyberpunkowy_neuromantyk

@PanNiepoprawny


Kurczę, pograłbym w czołgi albo bałwanki. : D

Zaloguj się aby komentować

227 + 1 = 228


Tytuł: Invincible. Tom 5

Autor: Robert Kirkman, Jason Howard, Ryan Ottley

Tłumaczka: Agata Cieślak

Kategoria: komiks

Wydawnictwo: Egmont Polska

Format: książka papierowa

ISBN: 9788328142251

Liczba stron: 352

Ocena: 9/10


Z góry ostrzegam, że poniżej znajdziecie sporo spoilerów, ale trudno jest mi opowiedzieć o swoich przemyśleniach bez odwoływania się do różnych wydarzeń. To w końcu już piąty zbiorczy tom. :')


Przede wszystkim: Kirkman chyba wziął lekcje od Hitchcocka, ponieważ na początku jest istne trzęsienie ziemi, a potem napięcie tylko rośnie.


Tak jak przeczuwałem, Mark dowiedział się, że Cecil i Globalna Agencja Obrony, dla których pracował, współpracują ze złoczyńcami, których wcześniej pokonał i oddał do uwięzienia. I nie muszę chyba dodawać, że cholernie się wkurzył, prawda? Do tego stopnia, że Cecil zmuszony był do skorzystania z tajnej broni przygotowanej na Invincible'a. Przypomniało mi to trochę szok Supermana z „Supermana i Lois”, gdy odkrył, że amerykańska armia przygotowała cały arsenał broni wykorzystującej kryptonit tak na wszelki wypadek, gdyby Supermanowi nagle odbiło i postanowiłby zaatakować ludzkość. Z bardzo podobnego założenia wyszedł Cecil.


Tym bardziej, że jak się okazało w zeszycie poświęconym historii Cecila, tak samo podszedł do Omni-Mana, więc zdrada ojca Marka wcale nie była tak niespodziewana, jak na początku zostało to przedstawione. Ale wtedy też nie mieliśmy całego obrazu sytuacji.


Jestem prawie pewien, że zmienił się styl graficzny komiksu. Niestety, nie mam już przy sobie czwartego tomu, więc nie porównam, ale w sumie zmiana jest na plus. Komiks stał się też bardziej drastyczny - więcej tu krwi, wnętrzności et cetera.


Co mi się zaś nie spodobało, to decyzja o zmianie kostiumu. Rozumiem, że po pięćdziesięciu zeszytach to samo wdzianko głównego bohatera mogło się znudzić autorom, jednakże nowe podoba mi się o wiele mniej niż poprzednie.


Kirkman postanowił też wykorzystać motyw podróży w czasie i co nieco zdradził z przyszłości Marka - pytanie tylko, czy rzeczywiście wydarzy się tak, jak to zasugerował, czy jednak postanowi zrobić psikusa i trochę zmieni bieg historii.


Fajna była krytyka ze strony młodszego brata Niezwyciężonego, który jest kosmitą-kosmitą i niedługo w komiksie prześcignie umiejętnościami Marka, mimo że ledwo co pojawił się w tej historii. Wracając do krytyki: Oliver stwierdził, że oszczędzanie łotrów jest nielogiczne i jak najbardziej się z nim zgadzam. Superbohaterowie pokonują superłotrów i wtrącają ich do więzień, a ci po pewnym czasie uciekają i ponownie sieją terror, zabijając ludzi. Pytanie, czy w ogóle czują jakikolwiek respekt przed Strażnikami Globu, którzy może i spuszczą łomot, ale zostawią niemilców przy życiu.


Warto jeszcze wspomnieć o nienachalnym budowaniu podwalin pod rozwinięcie niektórych wątków. Co jakiś czas autor pokazuje czytelnikom, że o niczym nie zapomina, i podrzuca wskazówki, kolejne tropy i tak dalej, że coś tam w mniejszym lub większym ukryciu się szykuje i niedługo mleko może wykipieć.


Jak na razie z tomu na tom historia podoba mi się coraz bardziej i kurczę, nie mogę się już doczekać, aż kolejne będą dostępne do wypożyczenia z biblioteki. x)


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #fantastyka #komiksy #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta

9cd6bcc9-55dd-4fd3-9ffe-f68a2fc44ba3
Heheszki

Ale brzydkie dziecko 🫣

SuperSzturmowiec

@Heheszki to jest na żywo. cyberpunkowy_neuromantyk to słyszy

Zaloguj się aby komentować

Pierwszy miesiąc już prawie za nami, więc przyszedł czas na pierwsze podsumowanie. W tym roku chciałbym robić to regularnie.


Opowiadania 0/2 - na razie odpuszczam, ponieważ mam do napisania pracę licencjacką, którą mocno zaniedbałem przez zawirowania życiowe.


Teksty na bloga 0/12 - jestem w trakcie pisania pierwszego w tym roku i idzie całkiem nieźle, chociaż efekty pewnie zobaczycie (mam nadzieję!) dopiero na początku marca.


Gry z zaległości 1/24 - jedna gierka już za mną (która okazała się dość mocnym rozczarowaniem), druga prawie skończona, trzecia jakoś w 1/4, ale zacząłem czwartą („Red Dead Redemption 2”) i wsiąkłem. Pewnie nie uda mi się zrealizować tego celu, skoro wziąłem się za taką kobyłę, a niedługo nie będę miał aż tak dużo wolnego czasu. : D


Przeczytane książki 2/24 - mam dwie na koncie + dwa komiksy.


Przeczytanie opowiadania 1/183 - początek roku słaby, ponieważ mam jedno zapisane na liście. Kilka innych przeczytałem, jednakże zbiór nie został przeze mnie jeszcze dokończony, a zapisuję tytuły wyłącznie z przeczytanych zbiorów.


Obejrzane filmy 8/52.


Star Trek - jakoś nie miałem ochoty na oglądanie, więc zobaczyłem może parę odcinków. Jeszcze nie skończyłem drugiego sezonu „Enterprise”, ale jestem już blisko. :')


Praca licencjacka - gorzej, niż planowałem. Dużo pomogły mi konsultacje z prowadzącą, która na szczęście jest bardzo wyrozumiała wobec mnie, jednakże napotykałem wiele problemów - głównie ze znalezieniem źródeł do poparcia tego, o czym akurat chciałem napisać albo z zebraniem odpowiedniej myśli.


Waga ?/80 kg - niestety, nie mam jak się zważyć. Muszę kupić w końcu jakąś wagę, żeby móc kontrolować spadek (albo co gorsza, wzrost xD). Na plus jest to, że przestałem słodzić herbatę i nie jem już tak dużo słodyczy, co wcześniej.


Średnia kroków 2,9/9k - za to zdecydowanie mniej się ruszam. xD Nie ukrywam, że wcześniej piesek stanowił dla mnie ogromną motywację do spacerów. Lubię chodzić, jednak niekoniecznie podoba mi się samotne spacerowanie. Zobaczę, jak to będzie wyglądało w lutym - wracam do stacjonarnej pracy, więc powinienem też chodzić więcej w ciągu dnia.


Regularne ćwiczenie jogi - na razie to nieregularnie ćwiczę x) Muszę się poprawić w tym aspekcie.


Z różnego rodzaju przemyśleń:


Podoba mi się życie samemu. Bardzo doceniam niezależność i przede wszystkim spokój. I nawet nie brakuje mi byłej dziewczyny - jedynie jej pieska. :')


Moje życie towarzyskie... zaczęło istnieć. : D


Bardzo odpocząłem na trzytygodniowym urlopie, podczas którego głównie się obijałem (a powinienem pisać pracę licencjacką...) i aż nie mogę się doczekać pójścia do nowej pracy, którą zaczynam w poniedziałek. W końcu czeka mnie coś nowego po ponad sześciu latach robienia tego samego. x)


Podsumowując: bardzo fajny miesiąc, mimo że nie wszystko wyszło mi tak, jak sobie to zaplanowałem. : )


#postanowienia

Zielczan

@cyberpunkowy_neuromantyk dwie gry na miesiąc to dość ambitnie jeśli odpalasz open worldy xd ale z tymi krokami to się musisz poprawić ( ͡° ͜ʖ ͡°)

ab7ab49a-3fbc-4091-8b42-5b36d8b0bca8
cyberpunkowy_neuromantyk

@Zielczan


Mam na podorędziu sporo krótkich gier, więc dam radę. :')


O rany, super wynik!


Ja tylu kroków nie zrobiłem przez miesiąc nawet, jak przez dwa tygodnie byłem w Zakopanem. xD


Zdecydowanie dobrze zrobiłeś, że przeprowadziłeś się w góry. : D

Zaloguj się aby komentować