@Fen Ja akurat podczas tego radosnego okresu naprzemiennego chorowania mojej dwójki przekonałam się, że najsensowniejszą opiekę zdrowotną zapewnia nam właśnie nasza gminna przychodnia. Tylko tam bez problemów robiono nam szybkie testy czy wymazy. Te wszystkie prywatne (a mieliśmy abonament), to nawet nie proponowali. A jak się sama upominałam, to nie mieli albo nie było komu zrobić.
Jedyny minus to konieczność przebicia się przez rzędy starszych pacjentów. Zawsze mruczeli, że się umawiali miesiąc temu i nikogo nie wpuszczą poza kolejnością. A ty im tłumacz, że też byś się umówiła z wyprzedzeniem, ale gówniak nie był łaskaw poinformować, że akurat w tych dniach wypadnie apogeum infekcji.
Jednocześnie to nie do końca wina tych "starych bab", że w tym cudnym kraju zmusza się je do wysiadywania w przychodni do rodzinnego po stosy skierowań w towarzystwie prychających dzieciorów i wkurwi onych rodziców.
Sama niedawno robiłam gastroskopię na NFZ. Oczywiście po skierowaniu od rodzinnej. Gastro wyszło spoko, po badaniu pan specjalista zleca jeszcze usg jamy brzusznej. Oczywiście nie zrobi mi od razu, choć sprzęt stoi metr ode mnie. Skierowania też nie wypisze, bo on nie od tego. Muszę wrócić do rodzinnej, wziąć urlop, stanąć po drugiej stronie barykady, czyli walczyć z nie umówionymi wcześniej matkami z dziećmi, żeby mój pobyt w tym przybytku nie trwał dwóch godzin zamiast planowanych piętnastu minut.