Zdjęcie w tle
enron

enron

Gruba ryba
  • 471wpisy
  • 1516komentarzy

41 002,47 + 10,02 + 7,02 + 14,28 + 4,23 + 7,04 + 12,10 + 21,37 + 7,11 + 2,01 + 3,07 + 2,62 = 41 093,34


Po pierwsze - dawno nie wrzucałem wpisów. Leń jestem, zabiegany ale przede wszystkim leń.


Po drugie - oj, słaby był to miesiąc. Najsłabszy ze wszystkich w tym roku! Co i rusz zdarzało mi się a to zaspać, a to musiałem dziecko awaryjnie do szkoły odwieźć, a to jakieś pilne sprawy z rana do załatwienia, a to robota nagle zaatakowała... Niby nie opuściłem ani jednego dnia z bieganiem, ale bywało że moje bieganie to było urwanych marne kilka km na bieżni na siłce Gdy pod koniec zorientowałem się, że ciężko będzie dobić do 400 km to ostro się zebrałem w przedostatni dzień listopada, strzeliłem przyjemny poranny #2137 papaton... i SRU! Najstarszy syn dnia poprrzedniego przyniósł do domu taką paskudną zarazę, że chyciła pozostałych dwóch i żonę. W niedzielę rano nie miałem litości zostawić półżywej małżonki z tym lazaretem, w południe nie było jak się urwać, a pod wieczór już sam kaszlałem i urwałem ledwie jakieś 7 km po okolicy, po czym wróciłem mocno wymęczony. I rozłożyło mnie na dobre


Od trzech dni ledwie wyrabiam normę kroków (coś tam w sprawach pracowych połazić trzeba), urwę jakieś 2-3 km delikatnego testowego truchciku w tajemnicy przed żoną żeby sprawdzić, czy w ogóle mogę myśleć o starcie w niedzielnych zawodach GPK. To znaczy myśleć sobie mogę, pewnie bym jakoś przebiegł, ale ja muszę być w takiej formie żebym po powrocie nie został potraktowany wałkiem przez żonę Czuję że już jest lepiej, wychodzę z zarazy, został mi sporadyczny kaszel i głos jak ze studni - ale przed niedzielą muszę być idealny.


A żeby było weselej, siłownia też jest na czarnej liście, bo mi jakieś uczuleńsko na skórze wyskoczyło tu i ówdzie i siłownia jest głównym podejrzanym. A drugim (albo i pierwszym) podejrzanym oczywiście bieganie i mróz xD


Tak czy siak - to będzie słaby miesiąc, ale swoje zrobić muszę i już. Ale będzie słaby.


Więc, ten tego, jeśli ktoś na początku myślał "a chciałbym tego gnidę enrona wyprzedzić w którymś miesiącu w tym roku" to pozwolę sobie zacytować O-Ren Ishii:


NOW THE FUCKING TIME!



Serdecznie pozdrawiam, a w załączniku fotka z przyjemnej przebieżki przy -7 albo -9 stopniach (zależy którego termometru i serwisu słuchać xD)


Zdrówka!


#sztafeta #bieganie

4b03622a-d78b-4793-b357-ec9a952daaf2
Yes_Man

@enron musiało być naprawdę zimno bo czapkę założyłeś

AdelbertVonBimberstein

@enron jedz Twaróg z miodem i zdrowiej nam tam nasz narodowy skarbie!

pluszowy_zergling

@enron Dobra dobra, Tyś MOCNY zawodnik jest Trzymam kciuki i kuruj!!! \o/

Zaloguj się aby komentować

39 821,25 + 6,10 + 13,27 = 39 840,62


Pierwszy śnieżek, pierwszy mrozik... a teraz pierwszy PRAWDZIWY śnieg!


Wczoraj rano mi wszystko poszło nie tak organizacyjnie - do tego stopnia, że w końcu - niby gotów na bieganie - uznałem, że trzeba wziąć się za różne obowiązki i zdjąłem ciuchy biegowe Niemniej, pod koniec dnia sprężyłem się i wybrałem się na last minute na siłkę - która u nas jest w weekendy czynna zaledwie do 20:00 - więc tam nawet nie bawiłem się w machanie jakimkolwiek żelastwem tylko od razu wskoczyłem na bieżnię i sobie zapodałem dość solidne interwały, na przemian 4:00 i 4:37 min/km. Dobiłem do 6 km i uznałem że styknie... i miałem rację, ledwo się wyrobiłem z kąpielą przed zamknięciem siłki xD

A z dzisiejszym dniem wiązałem spore nadzieje. Po pierwsze całą noc i poranek miał padać śnieg i trzymać -1°C - idealne warunki do biegania! Po drugie - dziś wieczorem jest koncert Electric Callboy i jestem podjarany że głowa mała
Pierwsze się spełniło - i choć sporo zamarudziłem rano i koniec końców zamiast papatonu pobiegłem minipapaton czeski to i tak byłem mega szczęśliwy, co chyba widać na zdjęciu i na filmiku

https://streamable.com/f5lj3g

Nauczony piątkowymi poślizgami nie ryzykowałem, tylko od razu założyłem terenowe salomony, których normalnie używam wyłącznie na zawody GPK. No i dziś wieczorem też się przydadzą

Miłego popołudnia i wieczoru! Bo mój będzie oooooj przedni! Synowie też już nakręceni na wyjście!

#sztafeta #bieganie

366e621d-b504-417c-87f6-07a72c716ae4
ostrynacienkim

za duzo biegasz masz zeby jak u pirata

enron

Gotów na party 🤘😁

d965722a-2fbd-4659-8d71-0faffbb17f3a

Zaloguj się aby komentować

39 512,5 + 4,03 + 13,27 + 14,02 + 4,16 + 6,50 = 39 554,48


Oj, coś się zapuściłem. Dzień w dzień jak nie zaśpię, to mam coś ważnego do załatwienia wcześnie rano albo zbieram się jak muchy w smole. Jakieś zmęczenie materiału? Znudzenie? A bo ja wiem... A niby trochę radochy jest, bo przedwczoraj wpadł pierwszy raz w fajnym mroziku (-4°C), a dzisiaj nawet się udało pobiegać w śniegu (ʘ‿ʘ) No dobra, pobiegać to dużo powiedziane, bo generalnie było paskudnie ślisko - na termometrze 0°C z tendencją rosnącą, śnieg sypał a pod nim była śliska breja. Ledwo wyrobiłem się na zakręcie do piekarni, babka życzyła żebym bezpiecznie dotarł do domu xD Dlatego też nie przeciągałem i tylko odklepałem grzecznie parę kilometrów.


Na siłowni też bez szaleństw - przychodziłem późno, ćwiczyłem mało, pobiegałem tyle żeby cokolwiek się poruszać. Ani długo, ani szybko (no dobra, jakoś bardzo wolno też nie), ot tak sobie.

Ale nic to. Weekend idzie, może jakoś się choć trochę odkuję?


Miłego wieczoru!


#sztafeta #bieganie

e2a5e565-8404-4341-ac08-548fe2c5510c
renkeri

@enron U mnie to samo, sen też poleciał. Trzeba się brać do roboty

Zaloguj się aby komentować

39 070,55 + 6,44 + 11,37 + 3,13 + 8,11 + 17,23 + 21,37 = 39 138,2


Czołgiem waszmości! (ʘ‿ʘ)

No i jakoś minęło parę kolejnych dni. Fajerwerków nie było, ale się nie nudziłem


Środa była mocno na luzaka, bo jednak te 27 km z flagą trochę było czuć w nogach - a poza tym po prostu sobie srogo zaspałem i mimo że teoretycznie było mnóstwo czasu (dzieciaki miały później do szkoły) to starczyło czasu na żałosne 6 km z hakiem. Miałem sobie odbić wieczorem na siłowni, ale znowu wyszły jakieś obowiązki, trochę lenia, coś wpadło na ząb a jak tu ćwiczyć z pełnym bebzonem? No i czy wspominałem o leniu?

Kolejny poranek wyszedł już ciut lepiej, żona chwilowo na chorobowym to może oporządzić najmłodszego syna więc mam ciut więcej czasu - potem tylko wpadam, kąpię się i zawożę go do przedszkola. Ale że postanowiłem, że już nie będzie tygodni z tylko jedną siłką, wieczorem poszedłem sobie co nieco pomachać a potem pomachać też kulasami Miałem - a jakże - lenia, więc tym razem wpadły zaledwie 3 km, w tym 6 powtórzeń w tempie 4:00 przez 250-300m. Muszę przyznać, że zaczęło mi się to lekkie katowanie na bieżni podobać i trochę nabrałem wprawy, bo po tych 3 km byłem trochę spocony ale ledwo było co przemywać na maszynie. Tradycyjnie, jak to po siłowni (mam ledwie kilometr z domu, a jadę autem, bo... JESTEM LEŃ!) nie chciało mi się kąpać, tylko polazłem w treningowych ciuchach do samochodu, pod tyłek podłożyłem jakąś foliową torbę i poturlałem się do domu

W piątek znowu wpadł króciec - trochę z lenia, trochę z zaspania, trochę z pośpiechu - no i uznałem, że coś dłuższego sobie w weekend pobiegam.

No i przyszła sobota - i co? I żem zaspał z kretesem, na tyle srogo że wybiegłem niemal o 10 rano! To znaczy najpierw zaspałem, potem żona zaproponowała kawkę, potem wyszło że młody chce się pobawić, potem trzeba było śniadanie zorganizować... więc w sumie cud że choć o tej 10 się zebrałem. Ale miałem konkretny plan - po wtorkowym przelocie z flagą ostatecznie zgubiłem ostatni z kompaktowych, składanych plecaczków - wygląda na to, że nigdy się nie nauczę że jak się rozpina saszetkę by wyjąć telefon to może wylecieć plecaczek. Zgubiłem ich niniejszym już 5 sztuk, a nawet nie chcę liczyć ile w nich kasy było poupychanej Stary człowiek a głupi. W każdym razie celem był Decathlon i zakup dwóch plecaczków. Dolot do Decathlona poszedł szybko, wyszło równe 8 km. Plecaczki namierzyłem, wylądowały w saszetce i poleciałem do domu. Po drodze już jeden przetestowałem, kupując arbuza, stos masła (idzie u nas jak woda) i coś tam na śniadanie. Przy okazji wyszedł średni minipapaton, 17,23 km

A dziś niedziela, więc nie było innego wyjścia - papaton musi się odbyć! Wszystko elegancko zaplanowałem, pieczywo miałem kupić w piekarni czynnej w niedzielę od 8 rano jakieś pół godziny biegu od domu, więc idealnie by było wylecieć o 6:30, zrobić zakupy o 8 i wpaść do domu o 8:30 niczym bohater, ze świeżutkim pieczywem w sam raz na rodzinne śniadanie o 9 rano.
No więc oczywiście zaspałem i wstałem po 7 rano xD a do tego tak się gramoliłem, że wybiegłem dopiero kwadrans przed 8 ᶘᵒᴥᵒᶅ Kroki skierowałem ku centrum, bo żona biadoliła że nie kupiłem pora do rosołu - a jedyne pewne miejsce gdzie coś takiego kupię w niedzielę rano to biedra na krakowskim dworcu. Ostatnio ciut popierniczyłem trasę, więc tym razem nieco zoptymalizowałem i do kas dotarłem już po 9,5 km. Szybkie zakupy, szastuprastu i już leciałem w kierunku Lubicz. Tym razem odpuściłem sobie Rynek, zależało mi by choć w miarę przyzwoicie dotrzeć do domu. Po drodze przeleciałem na paru czerwonych, w tym na jednym nieświadomie - ul. Mogilska i JP2 to jedna wielka strefa wojny i remontu, byłem przekonany że światła są wyłączone a tu mnie strąbił autobus xD Potem już grzecznie doleciałem do piekarni, by od niej już sobie optymalizować końcówkę trasy pod uczciwy papaton #2137 zakończony pod domem. Na koniec mi coś tempo zdechło, może dlatego że wyszło że i tak przed 10 rano się nie wyrobię. Ale i tak najważniejsze, że dotarłem tych parę minut po 10, z kompletem zakupów i zaliczonym 136. papatonem

A w ogóle to jeszcze w sobotę mnie odwiedziła fizjo, bo mnie prawa noga bolała przy siedzeniu. Jest lepiej, teraz wszystko mnie boli ale przynajmniej mam instrukcje jak to rozciągać xD

I niby dzieci częściowo już coś tam podjadły, ale jak ogłosiłem że organizuję śniadanie i szukam chętnych to o 11:30 już w komplecie zasiedliśmy do śniadania. Nie ma to jak fajna, LENIWA niedziela

Miłej reszty tejże niedzieli!

#sztafeta #bieganie

13a57caa-cffc-4614-aade-dc1d8bdb1e23
AdelbertVonBimberstein

@enron ech, zawsze lecę z pełnym bebzonem bo jak miałbym wybierać to musiałbym albo głodny, albo w ogóle

Podstawa to mieć ze sobą chusteczki i zawsze wybierać drogę przez las (norweskie lasy są ładne i mają dużo mchu xD).

Zaloguj się aby komentować

38 654,06 + 8,31 + 4,09 + 27,31 = 38 693,77


Minęły dwa dni i niby niewiele minęło, ale coś tam podziałałem


Najpierw poniedziałek - niby miał być luz, dzieci bez szkoły, żona wolne, nic tylko biegać ile wlezie - ale jakoś zaspałem, zaatakowały mnie plany i obowiązki i skończyło się na króciutkiej, ośmiokilometrowej przebieżce. Nie panikowałem, bo na wieczór planowałem siłkę...


Ale gdy już nadszedł wieczór, to chęci do zebrania się było coraz mniej - zero zaskoczenia, sporo pokus by zostać w domu, zalec przy telewizorze... Od początku, gdy zapisywałem się na siłkę, wiedziałem że tak będzie - biorąc pakiet na cały rok bez żadnych multisportów itp. było oczywiste, że będę musiał się motywować wrodzonym centusiostwem by chodzić dwa razy w tygodniu - ot taki hart ducha xD No i bym nie poszedł, gdyby nie to że przed świętem trzeba było uzupełnić zapas serków i jogurtów. Westchłem, spakowałem plecaczek i wyruszyłem na zakupy i się pomęczyć


Jak już dotarłem to nie było tak źle - trochę mi się nie chciało, ale pomęczyłem trochę plecy, klatę i brzuch. Na koniec oczywiście okropna święta bieżnia - tym razem nie porywałem się na żadne długie zapieprzanie, tylko na pierwszych 500m dotarłem do 15 km/h, by potem sobie na przemian strzelać na przemian 15 km/h i 13 km/h. Dotrwałem do końca czwartego kilometra i stwierdziłem że na razie styknie


A dzisiaj… o, wczoraj xD (usypiałem młodego i mi się przy nim przysnęło) mieliśmy oczywiście święto narodowe. Standardowo jest wtedy wysyp wszelkich biegów na 11 km - ten krakowski nawet kusił dodatkową matą pomiarową na dziesiątym kilometrze, gdyby ktoś chciał sobie życiówkę strzelić Ale dla mnie te pory typu 11:11 po prostu są nieludzkie - cały dzień rozwalony, a tu z najstarszym synem miałem sporo nauki do odwalenia… Poza tym takie 11 km to za mało żeby się nabiegać, a biec wte i wewte to już się robiło 30 + bieg bez szans na fajny wynik, więc też trochę słabo. Dlatego zapodałem temat na FB, lokalnym whatsappie i znalazło się dwóch chętnych by mi potowarzyszyć w spacerku z osiedla na Wawel i przez Rynek z powrotem. Biegł ze mną ultradzik, który potrafi od niechcenia zapodać tempo rzędu 3:50/km - na szczęście był tuż po obiedzie i starał się być na tyle miły, by mnie nie zarżnąć. Na rowerze towarzyszył nam @pluszowy_zergling - przez kontuzję chwilowo nie może biegać - i tak się w trójkę spokojnie turlaliśmy w stronę Wawelu. Było bardzo fajnie - cieplutko (9°C), bez deszczu, wiatru, przyjemne pogaduszki, sporo oznak sympatii od mijanych przechodniów i kierowców (ja z flagą, kolega z peleryną z flagi a drugi w koszulce z biegu narodowego), miłe klimaty Jak dotarliśmy do Wawelu to się zrobiło tłoczno, ale przy zbieganiu z niego to już był dziki tłum i raczej dreptanie niż bieg… Podobnie było fragmentami na Grodzkiej. Wpadliśmy na Rynek, poleciała runda honorowa, aż wylecieliśmy Floriańską i na Warszawską, by potem pomknąć tunelem rowerowym pod Dworcem i Mogilską w kierunku osiedla. Po drodze oczywiście wykopy, bo cały #krakow rozwalony - mogliśmy najwyżej wybierać które rozwalone ulice wolimy xD @pluszowy_zergling odjechał nieco wcześniej do domu, a na koniec oczywiście był tradycyjny morderczy podbieg na nasze Wzgórza, gdzie już się rozdzieliliśmy a ja dotuptałem do przerośniętego czeskiego papatonu więc pozwolę zapodać sobie #2137 xD


Się wpisisko straszne zrobiło, co poradzić. A miało być szybko i krótko. Ech, brak samokontroli


Miłej nocy!


#sztafeta #bieganie

23b4e478-c0c8-42b0-89bb-8a6698b2ca2e
enron

A tu wykresy z siłki - mało ich bom pulsomierza zapomniał xD

6cf2235d-137d-43f9-8fa6-ed235d6bb9a3

Zaloguj się aby komentować

38 360,12 + 5,02 + 23,71 + 11,44 + 8,28 + 23,17 = 38 431,74

A uzbierało się w sumie trochę. Leń niby nadal trzyma, ale coś tam staram się powalczyć.
Jeszcze tego samego dnia co ostatni wpis poleciałem na siłkę. Niby nie miałem sił i ochoty, ale powoli się rozkręciłem i zrobiłem sobie najpierw solidną rozgrzewkę (w 500m od 10 do 15 km/h) i potem na przemian 250m 15 i 100m 12,5 km/h. Wykresy w komentarzu, bo nawet ładne wyszły

Następnego dnia wyszło zabawnie. Rano nie mogłem biegać, bo miałem wczesny wyjazd na działkę żeby dyskutować z Lasami Państwowymi, czy moja działka jest leśna czy nie więc byłem generalnie nastawiony na to, żeby polecieć sobie na osiedlowe podbiegi. Ale jak już wróciłem do domu, to napisałem do jednej koleżanki, do drugiej i tak jakoś potem wyszło, że poleciała nas nawet zdrowa gromadka Jakoś tak wyszło, że z koleżankami się odłączyłem od grupy bo lecieliśmy trochę szybciej - i tak fajnie się biegło, że zupełnie straciliśmy poczucie czasu i odległości. Gdzieś tam między jedną a drugą pauzą zapomniałem odpauzować i diabli wzięli 2 km, ale co tam Potem odprowadziłem... w sumie odbiegłem - jedną koleżankę, potem drugą i doleciałem do domu. Ze skromnego parokilometrowego wypadu zrobiło się prawie 24 km - przy okazji czeski papaton xD więc taguję z lekkim naciąganiem #2137

Potem był piątunio, jakoś mało pary miałem po poprzednim wieczorze więc skończyło się na 11 km. Jeszcze gorzej było w sobotę - zaspałem, bo młody mnie wezwał do usypiania, przez co wybiegłem tak późno że tylko poleciałem na szybkie zakupy do biedry i mięsnego, a że obok jest parkrun to postanowiłem dołączyć. Za węgłem 11. listopada, więc pożyczyłem od kolegi flagę i tenże parkrun przeleciałem sobie z flagą - fajnie było! Poleciałem na luzie, ale potem jakoś instynktownie przyspieszyłem - chyba trochę nie umiem się powstrzymać, gdy słyszę tuż za sobą pościg xD Dzięki podbiegom zwiększyłem przewagę i zakończyłem na 10. pozycji z w sumie przyzwoitym czasem 22:26 Wróciłem do domu objuczony jak wielbłąd, dobrze że chodzę na siłkę bo by mi ręce odpadły xD ale wyszło łącznie ciut ponad 8 km.

A dzisiaj musiałem sobie odbić wczorajszego króćca i poleciałem na Rynek Po drodze wpadłem do jedynej czynnej biedry na Dworcu Głównym, gdzie zrobiłem małe zakupy (dziś na wieczór mam przygotowane śledziki, więc cytrynę trza było kupić), zgarnąłem jeszcze parę obwarzanków i wróciłem spokojnie do domu. Fajnie wyszło, kolejny czeski papaton, w tempie 5:16/km więc ujdzie w tłumie.

I byłoby super, ale coś sobie słabo nogę jedną rozmasowałem i napieprza mnie jak cholera. Jak wrócę do Krakowa, to biorę się za rolowanie bo trzeba coś jutro pobiegać z rana

To na tyle, miłego popołudnia... a nie, wieczoru!

#sztafeta #bieganie

a1782dbb-2f98-4848-a48b-9879a6e76ef3
enron

I na koniec Enron zakupowo-narodowy

50bf6dc5-890a-4567-8cfa-d10ec63ec03b
c191be34-f28e-493d-bc8b-b1beda0d3380

Zaloguj się aby komentować

37 965,98 + 10,38 + 13,27 + 11,01 = 38 000,64


Takie tam sobie luzackie człapanie bez większego celu, ot kupić bułeczki przeczyścić głowę i do domciu.

Wpadł jeden bieg w deszczu, jeden minipapatonik czeski a dzisiaj taka sobie spokojna jedenastka przy przepięknym Słońcu


Ostatnio mam mniejsze ciśnienie na wczesne bieganie bo żona chora to ogarnie najmłodszego - ale w sumie przydałoby się coś w końcu sprężyć i zacząć biegać o uczciwej porze


Miłego dzionka moi drodzy!


#sztafeta #bieganie

3a3a38ab-82f5-48f1-b982-657bdb8437ed
Rzeznik

miłego dnia seksowny gnojku

Zaloguj się aby komentować

37 799,99 + 7,12 + 21,37 = 37 828,48


No to, że tak powiem, niewiele się zmieniło. Lenia jak miałem, tak mam xD


Do tego stopnia, że jak wczoraj sobie planowałem jakąś połóweczkę strzelić, tak pierwszy raz obudziłem się o 5, ale nie ot tak sobie tylko obudzony zostałem przez nawoływanie "tatuuusiuuu, tatuuusiuuuu"... no i musiałem pójść do młodego się przytulić. I tak sobie wstałem o 7 xD


I to by nie było jakieś tragiczne - ale tu pogaduszki z żoną, tu kawka, tu cośtam, śmośtam, zrobiła się 8 rano... i po chwili już była taka pora, że stwierdziłem że jedyne na co mnie stać czasowo to lokalny parkrun na który ledwo-ledwo zdążę


Potruchtałem, zdążyłem (w końcu mam do niego ledwie kilometr z groszami), przywitałem się ze wszystkimi znajomymi i w miarę wyluzowany sobie poleciałem. Nie liczyłem na żadne rekordy - nasz parkrun to jest ciężki kawałek chleba, łącznie 80m przewyższeń, 4 pętle z nawrotkami i mnóstwem ostrych zakrętów, miejscami szuter, wszędzie liście. Ale mimo że wystartowałem dość luźno to potem jakoś nabrałem wiatru w skrzydła, w dodatku gonił mnie taki jeden któremu starałem się uciekać... i koniec końców zrobiłem swój PB na tym parkrunie - 22:20 Muszę kiedyś spróbować sił w głównym krakowskim parkrunie, może uda się jakiś fajniejszy czas urwać. Tylko to jest tak niewygodne dla mnie logistycznie, że nie wiem czy kiedykolwiek mi się będzie chciało xD


Po parkrunie było buzi-buzi z koleżankami, piąteczki z kolegami i podreptałem z powrotem do domu, żeby się w miarę pozbierać do standardowej wyprawy cmentarnej.


Postanowiłem, że w niedzielę się odkuję z dystansem - myślałem o papatonie albo i czymś dłuższym. Ale gdy przyszło co do czego, to wczoraj przekiblowałem do późnej nocy i do łóżka położyłem się o 1:30... więc rzecz jasna nic nie wyszło z mojej pobudki - ani o 5, ani o 6 xD Wstałem dopiero o 7, w zasadzie razem z całą rodzinką. Szybka kawa z żoną... i żadnego wychodzenia, jeszcze przynieść jajka i wodę z piwnicy, znieść pranie do pralni, młody się aktywował i chce śniadanie, trzeba zmienić baterię w pasku HRM, przepleść sznurówki by w końcu założyć micoacha do głównych butów - i masz, wybiegłem po 8 rano


Jedno co dobre, to nie musiałem się jakoś strasznie spieszyć z powrotem, bo wiedziałem że raczej nie ma szans na duże rodzinne śniadanie. Po drodze miałem jeszcze odwiedzić aptekę i piekarnię - ale już widziałem że będzie mi się fajnie biegło, pogoda była idealna i samopoczucie świetne. Apteka załatwiona na 4. kilometrze, piekarnia na 6. - i już plecaczek nieco ciążył. Ale nadal biegło się dobrze, miałem wyjątkowo wysoką kadencję - cały czas powyżej 190, pewnie dlatego że od dwóch dni gra mi bez przerwy w głowie nowy hicior Electric Callboy Jezusicku, jeszcze tylko 3 tygodnie do koncertu, cieszę się jak mały dzieciak


Doleciałem do wałów wiślanych, gdzie było cudnie - niewielki zefirek, promienie Słońca pieszczące twarz. Wyjątkowo pusto było tym razem - minąłem tylko 5 rowerzystów, tyluż biegaczy i jednego spacerowicza. Patrząc na dystans wiedziałem, że nie ma innej opcji jak papaton - już numer 135


Leciało mi się cały czas świetnie, jak wleciałem w Lasek Mogilski to mi ciutkę tempo spadło, ale nie jakoś znacząco. Potem były pola między Laskiem a kombinatem, aż doleciałem do tuneli pod S7 i wybiegłem tuż przy kombinacie, a przeleciawszy koło Kopca Wandy doleciałem do budowanej i częściowo uruchomionej S7. Ponieważ nadal działa na pół gwizdka (ruch w obie strony puszczony jedną nitką i pobocze odgrodzone pachołkami) to nie zastanawiając się wiele przeskoczyłem przez bariery i sobie pomknąłem w stronę domu. Po chwili musiałem przeciąć drogę - co nie było problemem ze względu na znikomy ruch - i wpadłem już na piękną dwupasmówkę, która w sumie mogłaby być otwarta ale jeszcze czeka na dokończenie węzła. Po drodze spotkałem jakiegoś samotnego geodetę, który coś tam jeszcze obmierzał - widocznie nie miał już siły siedzieć z rodziną

Doleciałem do miejsca, gdzie z S7 można bez przeskakiwania głębokich rowów wskoczyć na chodnik i już dodreptałem do osiedla i do domu. Dystans wszedł idealnie. Tempo zaskakująco dobre jak na losowy papaton - 5:02 min/km. Żeby to był efekt treningu to byłbym zadowolony, ale że nie panuję nad tempem to po prostu to zaakceptowałem


No to na chwilę spokój, papaton zaliczony i mogę sobie spokojnie dreptać krótsze dystanse.


Miłej niedzieli!


#sztafeta #bieganie #2137

6706b616-bb7f-491e-8439-8fe9bf8e7759
enron

Parę wykresów. Najlepsza w tym wszystkim była kadencja - średnio 190spm xD Już dawno tak szybko nie przebierałem nogami, zwłaszcza przy - jak by nie patrzeć - umiarkowanym tempie. Za to w bilansie prawa/lewa totalna katastrofa, od 9. kilometra masakryczna dysproporcja. Kurczę, może to wynik tego że cały czas w prawej ręce trzymałem plecaczek, który sobie tych parę kilo ważył? Ale chyba nie, bo wtedy już od 6. kilometra by było źle, a tu zaczęło się 3 km dalej, mniej więcej od momentu wbiegnięcia na wały wiślane

89f1318e-3e91-47d3-b277-eeccc00734a2

Zaloguj się aby komentować

37 599,72 + 12,37 + 11,41 + 6,09 + 8,02 + 13,17 + 14,22 = 37 665


No i doczłapaliśmy do końca miesiąca Wyszło łącznie 451 km - nawet więcej niż się spodziewałem, myślałem że ledwo do 400 dobiję


Dość spokojnie, bo po niedzielnym GPK już sobie tylko spokojnie truchtałem po 10 (i mniej) kilometrów w tempach z okolicy 5:40 min/km. Nawet siłownia (tym razem jedna, dzisiaj miałem iść drugi raz ale przez to że jutro sklepy zamknięte to zamiast robić serie na maszynach latałem po sklepach xD) była ciut leniwsza niż zwykle, ze średnim tempem 4:30.


Swoją drogą, garmin, jeśli się biegnie na bieżni bez czujnika na nodze i bez pulsomierza z pomiarą dynamiki biegu (jednego nie chciało mi się zakładać bo trzeba zupełnie przepleść sznurówki, a drugi wziął i padł przez zdechnięcie baterii) to jest totalna porażka, ukradł kilometr dystansu


Ostatnio, mimo że wcześniej robi się jasno, już parę razy ktoś mnie próbował mnie rozjechać mimo oczojebnych ciuchów, odblaskowych szelek i stroboskopowego światła - muszę uważać jeszcze bardziej niż zwykle Czasami, jak widzę ludzi biegających albo jadących na rowerze w słuchawkach, to zastanawiam się gdzie mają głowę Ja rozumiem w jakimś parku, ale kurde w ruchu ulicznym odcięcie jednego z ważniejszych zmysłów to szaleństwo.


Nic to, widzimy się w listopadzie! To już za mniej niż kwadrans xD


#sztafeta #bieganie

66b1b156-6b33-44ea-9d42-c5d852e331ac
lechaim

@enron W ogole nie biegam, to nie moj swiat, ale Twoja USMIECHNIĘTA twarz jest juz od kilku ladnych miesiecy czescia mojej internetowej banki, i to jest k⁎⁎wa wspaniale xD


wielu kilometrow, czy czego tam sie Wam, biegaczom zyczy xD

Morfi_pl

Bo w Garmin bieżnie kalibrujesz sobie po biegu. Jak przerywasz bieg to masz opcje zapisz lub trochę niżej kalibruj. I tam wpisujesz dane z bieżni i następnym razem już dobrze liczy. No chyba że korzystasz za każdym razem z innej bieżni to wtedy nie ma siły kalibracja co bieg.

Z_buta_za_horyzont

Wschodzący uśmiech enrona nad Krakowem, zdjęcie parowane .

Zaloguj się aby komentować

37 055,90 + 10,01 + 7,12 + 7,41 + 11,12 + 1,13 + 23,00 + 1,05 = 37 116,74


No to nadszedł dzień kolejnych zawodów


Od ostatniego wpisu tak się luźno telepałem - nie za dużo ani niezbyt intensywnie.

W czwartek rano wpadło zaledwie 10 km - może skutek intensywnego chomiczkowania w środę


W piątek w ogóle słabo się wszystko zapowiadało, bo potężnie zaspałem i wypadło poranne bieganie. Jakoś się pozbierałem na wieczór - chciałem skalibrować micoacha w butach GPKowych (trailowe salomony Wander GORE-TEX, bardziej zwykłe buty do chodzenia niż biegowe, ale lubię je) i pobiegłem na stadion lekkoatletyczny, a potem przekalibrowałem i zakręciłem jeszcze parę kółek po czym wróciłem do domu.


Sobota to też był luz - potruchtałem grzecznie po bułki i wróciłem, zaliczywszy zaledwie 11 km.


Wszystko pod kątem dzisiejszego Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich, gdzie tradycyjnie biegnę "Hardą 23"

To bieg, który sprawił, że na nowo polubiłem bieganie po niepłaskim Dwie pętle po ok. 11,5km po Lasku Wolskim z łączną sumą przewyższeń ok. 930m


Dlaczego lubię GPK? Nie muszę wyjeżdżać daleko poza Kraków, jest fajna, rodzinna atmosfera, dużo luzu, dużo błota, dużo śmiechu Do tego bieg jest bardzo fajnie zbilansowany - co się człowiek zmęczy na podbiegach, to zaraz jest wypłaszczenie albo lot z górki, dzięki czemu niby człowiek jest zmęczony ale nie jest zmasakrowany.


Przez ostatnie dni często padał deszcz, a to zapowiadało dość błotniste Wielkie Otwarcie. Moja drużyna mocno się wykruszyła, przez co koniec końców zostałem sam jak palec - ale szczęśliwie, jako że to Kraków to parę znajomych twarzy się trafiło


Poza tym jako ekstrawertyk i tak wszystkich zagadywałem xD


Dziś rano jadę na parking... a tu leje deszcz Hue Hue Hue. Będzie wesoło.


Na miejscu skoczyłem po numerek (wpadł bonusowy kilometr), pogadałem z ludźmi i sru! poszedł start


Tradycyjnie, na starcie mnóstwo osób poleciało dużo szybciej ode mnie - z tym to ja już się oswoiłem, demonem szybkości to ja nie jestem. Potem jeszcze sporo luda mnie wyprzedziło, zwłaszcza na zbiegach - ale mieszkanie na wzgórzu zapunktowało na podbiegach, gdzie mozolnie udało mi się kilku delikwentów wyprzedzić. Ku mojemu zaskoczeniu, nie było tak tragicznie ślisko - a gęsta wyściółka z liści byłaby dość niebezpieczna, gdyby się pod nią czaiło gęstsze błoto. Na pierwszej pętli parę razy przeszedłem w marsz - starałem się robić to nieco później niż inni, ale z racji wąskich ścieżek czasami nie było wyjścia. Niemniej na obu pętlach (zwłaszcza na drugiej) miewałem chwile, gdzie lekko mnie wkurzało że mnie blokują ludzie przede mną, parę razy wyskakiwałem obok by wyprzedzić - i niby skoczenie w sobotę na rywalizacji GPS by mogło dać lepszy wynik, z drugiej strony bez całej tej oprawy, kibiców, współzawodników... byłoby nudno i nie byłoby tej fajnej adrenalinki, Tak więc nie narzekam - raczej widzę miejsce na poprawę w przyszłości.


Każdy kto biegł GPK wie co oznacza "wąwóz" i "polanka". Pierwsze to wąski wąwozik pod koniec pętli, z reguły przypominający pole orne tuż po intensywnych opadach, zaś drugie to dość długa, stromo opadająca polana, cudownie chłonąca wodę i znana z tego, że gdyby było dozwolone używanie jabłuszek to mielibyśmy nowe rekordy tras xD


No więc o ile wąwóz - tak jak zawsze dotąd - przebyłem bez przeszkód, to na polance niewiele brakowało do katastrofy. Niestety nabrałem na niej takiej prędkości, że nie załapałem się na pierwszy zakręt w stronę drugiej pętli, a na drugi - parę metrów dalej - dotarłem z takim impetem, że nogi poszły w jedną stronę a reszta ciała w drugą, po czym klasycznie wyglebiłem całą prawą stroną w błoto xD. W sekundę się zebrałem, pogoniony tekstem "tu się nie opierdala tylko biega, koniec leżenia" i poleciałem dalej. W sumie jedynym zmartwieniem było, czy dam radę rozpakować trzeci żel (pierwszy wziąłem tuż przed startem, drugi po 50 minutach biegu), ale po drodze jakoś powycierałem ręce w garderobę i szczęśliwie nie było z tym problemów


Druga pętla niby łatwiejsza od pierwszej bo już człowiek pamięta co gdzie jest i jak biec, ale wiadomo - zmęczenie robi swoje. Drobnym problemem drugiej pętli bywa też, że w pewnym momencie łączy z innymi biegami i robi się ciut tłoczno. Tym razem zrobiło się zaskakująco tłoczno, wyprzedziło mnie 20-30 świeżaków spod znaku 5,7km i zaczęło być trochę za ciasno. Jeszcze na jednym zbiegu się najnormalniej w świecie potkłem, poleciałem na pysk i zaliczyłem klasyczne salto, ubogacając swój ubiór o kolejne kilogramy błota i liści Uspokoiłem biegnących że jest obok i pozbierałem się momentalnie, by do końca już nie zaliczyć trzeciego upadku Coś tam sobie łokieć nieznacznie otarłem - w sumie lepiej się wypiedrolić w lesie niż na asfalcie, gdzie od razu wszystko starte jak od papieru ściernego


Na metę doleciałem po 2h20m - open 65 na 145 zawodników, w M40 byłem 30 na 51 - biorąc pod uwagę, że to mój ostatni rok w tej kategorii to nie jest tak źle. Co się ubawiłem to się ubawiłem, co się wymęczyłem to moje. Jak zwykle miewałem chwile zwątpienia i myśli "po grzyba ja tu się pchałem" i jak zwykle po mecie już tylko planowałem że fajnie będzie pobiec za półtora miesiąca (w tym roku trochę inaczej są rozłożone starty GPK. Może w tej serii uda mi się pobiec wszystkie 5 biegów (w poprzedniej z powodów logistycznych musiałem odpuścić ostatni bieg) - trzymajcie kciuki!

Dobra, dość tego, późno jest. Miłej nocy i dobrego nowego tygodnia!


#sztafeta #bieganie

3f54f3b9-616c-472b-b251-bf0cce3f618f
EmPfLiX

@enron Kurde gratki, dobra robota Jak na 900m przewyższeń to zajbisty czas

splash545

@enron jaki brudas!

mkbiega

@enron Bardzo ładny outfit wyszedł na koniec gratulacje!

Zaloguj się aby komentować

36 538,95 + 5,07 + 13,27 + 10,22 + 10,04 = 36 577,55


No to minęło sobie parę dni od niedzielnego papatonu. Dni leniwych, dni zaspanych. Ba - bardzo leniwych, bo w poniedziałek dodatkowo odpuściłem sobie siłownię Ale co poradzić jak człowieka leń dorwie? No nic się nie da, nic a nic!

Tak więc do listy doszły dwie marne dyszeczki - o tyle fajne, że w mrozie (symbolicznym, bo tylko -1°C, ale zawsze to coś).


Odnalazłem co prawda już sprzęty zimowe, ale nie chciało mi się ich zakładać - potem trzeba to prać, jeszcze się jakieś rękawiczki zgubią itede itepe Smogu jakoś nawet nie pomyślałem by sprawdzić, ale powietrze nie śmierdziało a jak po fakcie zweryfikowałem to całkiem spoko było - CAQI w okolicach 40-45.


W środę już przyszła odmiana. Z samego rańca było już +7°C, za to lał rzęsisty deszcz. Kota, która zeszła ze mną do garażu, po otwarciu bramy ruszyła z impetem po czym zaciągnęła hamulec. Spojrzała na mnie, miauknęła czymś co można luźno przetłumaczyć na "pierd*lę to, idę srać do kuwety" i wróciła do środka xD A ja sobie radośnie pomknąłem w deszcz. Muszę przyznać, że nawet nie wiem kiedy mi się to odmieniło - kiedyś w taki deszcz za Chiny bym nie wybiegł, choć gdyby mnie złapał po drodze to bym się już pewnie nie przejął. A teraz wręcz dodawało mi to radochy - może to, że powolutku się kąpię zamiast się pocić?


Przeleciałem standardowo przez piekarnię i do pani z obwarzankami, szczęśliwie wyposażyłem się w dodatkowe torebki do zabezpieczenia pieczywa więc nie groziło mu zalanie. Standardowo usłyszałem komentarze typu "że się panu tak chce" zbywając je tradycyjnie uśmiechem


Gdy doleciałem nad Zalew Nowohucki, pojawił się fajny widoczek - mimo ulewy zaczął się przebijać róż wschodu Słońca. Chwilę później niebo dosłownie zapłonęło i szczęśliwie też udało się zrobić fotkę, co nie jest takie oczywiste przy przemoczonym telefonie i palcach. Doleciałem do domu i rozpocząłem dzień. Aha, dociągnąłem do minipapatonu czeskiego, czyli #1327 zamiast #2137


Bardzo zależało mi, by zaliczyć choć jedną siłkę - więc gdy po południu wróciłem z młodym z zajęć gimnastycznych, szybko wypiłem z żoną kawkę i poleciałem się cosik pomęczyć. Nie chciałem wracać zbyt późno, więc zaliczyłem tylko 6 maszyn (tradycyjnie plecy, klata, brzuch) - muszę w końcu wprowadzić jeden dzień z ćwiczeniami na nogi. Na deser oczywiście pozostawiłem sobie bieżnię - ale że byłem jakiś słaby i nażarty, to dzisiaj specjalnie nie poszalałem. Co prawda po 700m leciałem już 15 km/h, ale po 500m stwierdziłem że niefajnie mi się biegnie i zjechałem do 14 km/h. Potem tam sobie robiłem parę odcinków wolniejszych i szybszych, aż dobiłem do 5 km i zakończyłem trening ze średnim tempem 4:27 min/km. Lepsze to niż nic


... no i se przysnąłem usypiając młodego. Heh. Dobra, czas kończyć, iść lulu bo rano trza cokolwiek pobiec


Miłej nocy!


#sztafeta #bieganie

ade932bd-8e25-421b-9049-cbcd62109ccd
enron

A tu rzeczone pikne niebo tuż przy Kombinacie 😍

532484d3-bd60-4eb1-8e9f-37733e929605
voy.Wu

że się panu tak chce

AdelbertVonBimberstein

@enron Nie musisz za dużo ćwiczyć nóg jak tyle biegasz, wydaje mi się, że jedyny mięsień, który mógłby potrzebować dodatkowego bodźca to czworogłowy, ale generalnie jeden porządny trening nóg na dwa tygodnie powinien ci wystarczyć, chyba że jesteś w stanie odpuścić/ograniczyć bieganie po treningu nóg częściej niż raz na dwa tygodnie- dla poprawnej regeneracji. ja nie jestem.

Zaloguj się aby komentować

36 189,08 + 14,59 + 12,08 + 5,02 + 4,95 + 5,01 + 6,13 + 21,37 = 36 258,23


No dobra, dawno nie było więc jest. Papatonik numer 134 odklepion


Niby niewiele się działo. Spokojne tuptanka w strefach luzackich strefach, ale z paroma fajnymi akcencikami


Najpierw w czwartek skoczyłem na siłkę i standardowo sobie na koniec przeleciałem piątkę. Tym razem nie było zapieprzania na maxa, bo byłem świeżo po obiedzie i za bardzo mi się przewalało w brzuchu xD Niemniej ruszyłem żwawo, od 11 km/h i już po 750m dobiłem do 15 km/h. Żeby nie przegiąć, potem robiłem sobie zabawy z tempem, okresowo zwalniając do 13 km/h, przyspieszając do 15,5 km/h i takie tam. Trening trwał równe 21:37


W sobotę miałem zamiar uczestniczyć w Biegu na Piątkę wokół Zalewu Nowohuckiego. Ponieważ w czasie gdy były zapisy nie miałem pewności co do tego czy będę w ten weekend w Krakowie, skończyłem goły i wesoły - zapisy zamknięte, rezerwowe numery będą albo ich nie będzie Więc wiedziałem, że lecę w ciemno - jako plan B miałem pomysł, by w razie braku numeru po prostu sobie pobiec coopera na sąsiedniej bieżni.


Ta sobota to był jeden wielki festiwal awarii. Oczywiście na miejsce chciałem dobiec - mam tam ok. 4-5 km w zależności od trasy. Najpierw pulsomierz się zbiesił, zegarek go nie wykrywał. Dobra, trudno. Potem okazało się, że coś się popierdzieliło micoachowi - naliczył mi kilometr grubo z 200m przed czasem, pierwszy kilometr spokojnego truchtu se wyliczył na 3:44 min/km xD Nic to, zakończyłem trening i poleciałem wyłączywszy micoacha. Doleciałem nad Zalew, 10 minut do startu... kurczę, gdzie jest biuro zawodów? ᶘᵒᴥᵒᶅ Heh, na stadionie obok! Poleciałem, już nie truchtem - i pytam błagalnie o pakiety... jest! Ostatni pakiet rezerwowy! Dobrze, że pisałem maila do organizatora, bo mnie kojarzył i stwierdził że i tak nikt już nie zdąży się po niego zgłosić I faktycznie, doleciałem do miejsca startu na niecałą minutę przed rozpoczęciem biegu.


BUM! Poszło, a ja stwierdziłem nagle że jadę na maxa. Średni to pomysł po dobiegu i całej tej szarpaninie - i już po pierwszym kilometrze, gdy zegarek mi pokazał czas 4:06, wiedziałem że rekordów bić nie będę. Z drugiej strony staruszek fenix różnie nalicza kilometry więc kto wie... Ale kolejne kilometry z czasami jeszcze większymi jasno mi pokazały że se po prostu fajnie pobiegam i tyle. Koniec końców i tak nieźle wyszło, bo 20:42 czyli bardzo blisko życiówki. Trzeba będzie popracować nad zejściem poniżej 20 minut


No i dzisiaj papatonik Niby miałem wstać koło 5 rano, ale wstałem koło 7 xD i jeszcze tak zamarudziłem, że wybiegłem o 8:30 Ikskurłade. Nie spieszyłem się zbytnio, jeszcze leciałem przez aptekę i piekarnię, potem doleciałem do Wałów Wiślanych, by wrócić przez Zalew Nowohucki i zamknąć trasę pod domem równiutkim #2137


No i to w zasadzie tyle. Tydzień zamknięty, generalnie wszystko zgodnie z planem a ja nawet dość wyluzowany.


Miłej reszty niedzieli!


P.S. Dziwnie mi przerobiło filmik na gifa, przez jakąś dziwną stabilizację wygląda jakbym się wkleił xD


#sztafeta #bieganie

359b35aa-7f02-4147-bf75-55d63dda8803
suseu

@enron Widzę że zaraz nastąpi przemiana w super saiyana

krystian-3

Kiedyś tu coś napiszę

Zaloguj się aby komentować

35 775,49 + 10,11 + 5,06 + 8,06 = 35 798,72

Od Cracovia Półmaratonu mam lenia. Ciężko się z nim walczy, wstawanie późne a przebiegi krótkie 🙄 W sumie jedyne coś wartego uwagi to wczorajsza piątka na siłowni. Rano nie udało się pobiegać i to tam była moja jedyna nadzieja na jakiś bieg - ale bardzo późno się wybrałem, jeszcze do mnie ktoś zadzwonił, na koniec okazało się że nie spakowałem spodenek xD Wróciłem po nie do domu, ale byłem bliski poddania się.

Resztką siły woli chwyciłem siebie za fraki i pojechałem z powrotem na siłkę. Czasu do zamknięcia było mało, więc zrobiłem dwa niepełne cykle plecy-klata-brzuch i poczłapałem na bieżnię. I tam się zaczęła zabawa 😃

Najpierw wystartowałem od 10 km/h, ale już po 100m podniosłem do 10,5, potem 11... i tak po połowie km leciałem 12 km/h i dwlej przyspieszałem, by po 1,75km już biec 15 km/h. Normalnie tak ciągnąłem pół minuty, ale tym razem się uparłem że ma być kilometr... w sumie może do końca drugiego kilometra... a może jeszcze jeden... ojtam, do końca xD I udało się, z maksymalnym tempem biegłem 3,25 km 😎

Ale tempo to tempo, ciekawsze rzeczy się działy - po ok. kilometrze zapieprzania zmieniłem tryb biegu i jakby się wyluzowałem, kadencja... spadła (!) a krok minimalnie się wydłużył. Zastanawiałem się co jest grane i zauważyłem, że zamiast jak zwykle lecieć od pięty, stawiam stopy od śródstopia. Bardzo dobrze to widać na wykresie czasu kontaktu z podłożem. Ale najciekawsze, że niemal zupełnie to wyeliminowało dysproporcję bilansu czasu kontaktu z podłożem - samo przyspieszenie do 4:00 dużo dało, ale pod koniec było niemal idealnie!

Muszę się temu przyjrzeć i zastanowić nad techniką - bo wygląda na to, że można sporo ugrać, biorąc pod uwagę jak lekko mi się biegło od trzeciego kilometra. No i mam w sumie drugi dowód, że 3 km w teście coopera są w moim zasięgu 😃 Teraz tylko dotrzymać formę do takowego na wiosnę i będzie dobrze 😉

Miłego wieczoru! ♥️

#sztafeta #bieganie

074dbf4a-d891-49af-89ee-655a9e5d0759
099b56de-f1d1-4862-a8db-31e68cad911d
pluszowy_zergling

@enron O Ty turbomegadziku, dla mnie ciągnięcie minutówek po 4:00 w środę na Decathlonowych zajęciach było ciężkie, a Ty z takim powerem na bieżni, brawo !!! :)
A leń przechodzi, muszę sobie sam zafundować lenia, bo mam zawsze w drugą stronę, chce mi się robić rzeczy

Zaloguj się aby komentować

35 324,15 + 2,10 + 21,10 + 2,01 = 35 349,36


No i już po XI Cracovia Półmaratonie


Miało być pięknie… i było pięknie! Może nie wszystko co chciałem zrealizować wypaliło, ale najważniejszy cel - zrobić życiówkę - już tak I to nie o jakieś grosze, a o ponad dwie minuty - na medalu mam wygrawerowany czas 109


Oczywiście, że był apetyt na więcej. Spokojnie pewnie mogłem złamać 1:35, ba - ustawiłem się w strefie 1:30 xD ale to było porwanie się z motyką na Słońce. Ale od tego są marzenia, żeby próbować je realizować


Ale od początku: pogoda była perfekcyjna - 10°C, lekki wietrzyk, homeopatyczna mżawka której w zasadzie nie było. Zaparkowałem jak zwykle ok. 2 km od Tauron Areny, daleko poza strefą korków i blokad, założyłem wszystkie gadżety (z różnym, hehe, skutkiem - o tym potem) i potruchtałem pod Arenę. Spotkałem trochę znajomych (nie wszystkich, spóźniłem się na wspólne zdjęcie), poszwendałem się po okolicy, ktoś mnie zaczepił „ale jaja, ma pan papieski numer!” xD Ech, trzeba się przyzwyczaić do tego że jestem „panem”


Poszedłem na linię startu - tłok jak diabli! Co by nie mówić, 16 tysięcy sprzedanych pakietów. Niemal 2 tysiące pakietów się zmarnowało - ech, żeby tak organizator wpadł kiedyś na banalny pomysł umożliwienia zwrotu (do ostatniej chwili ludzie by mogli wykupywać zwrócone pakiety)…


Znalazłem znajomego, który miał już przyczepione baloniki na czas 1:25. Oczywiście to dla mnie arcykosmos, więc tylko się przywitałem i zacząłem się cofać do swojej strefy… i ZONK. Zbyt duży tłok xD No i tym samym utknąłem między strefą 1:25 a 1:30, co gorsza baloniki na 1:30 za którymi chciałem lecieć nie były na początku swojej strefy tylko bardziej pod koniec I jak padł sygnał do startu, to chcąc nie chcąc poleciałem z tłumem, średnio kontrolując jak biegnę. Generalnie trzymałem z początku odpowiednie tempo (4:15/km), ale już mijając pierwszy kilometr zorientowałem się, że coś pochrzaniłem z kalibracją czujnika na bucie bo według zegarka było  dopiero 0,97km. Pozostało mi się orientować po znacznikach kilometrów i czasie na zegarku, który też wyświetlał niepełne dane - brakowało kadencji (na końcu okazało się, że założyłem pulsomierz do góry nogami xD). I do czwartego kilometra trzymałem fason, a potem zacząłem tracić kolejne sekundy i już wiedziałem, że mogłem się nie porywać na 1:30 - ale w końcu półmaraton to przede wszystkim święto radości z biegania, więc uśmiech ani na chwilę nie zszedł mi z twarzy Świetnie mi się biegło, delektowałem się faktem biegu przez Rynek (po raz pierwszy taka ładna trasa), leciałem dalej tak jak potrafiłem. Moje podejrzenia co do słabego tempa potwierdziły się, gdy między 7. a 8. kilometrem dogoniły mnie baloniki 1:30 - trochę się za nimi pociągnąłem, ale po paru kilometrach mi odpadli. Nic to, wiedziałem że zginę dopiero gdy dogonią mnie baloniki na 1:35 - i dalej sobie tuptałem. Koło 10. kilometra wrzuciłem drugi już żel (pierwszy był na 20 minut przed startem), przy okazji ciuteńkę łamiąc swój rekord na dychę (44:06). Potem leciałem jakoś w transie, generalnie kilometry mijały szybciej niż się tego spodziewałem. Dopiero koło 17. kilometra dopadł mnie jakiś kryzys i osłabienie - ale akurat mijałem wolontariuszy z wodą, z której - po raz pierwszy w tym biegu - skorzystałem. Pomogło, od razu odżyłem, przy okazji łyknąwszy ostatni żel.


Potem już było z górki - 19. kilometr, 20., nawrotka, 21 i wpadłem do Areny. Na zegarze było 1:35 z groszami, ale ja nie wiedziałem ile mi dokładnie wyszło. Dopiero u grawera się okazało, jak niewiele brakowało do złamania 1:35. I co? I nic, jest apetyt na więcej! Mam o co walczyć, nie mówiąc o moim świętym Graalu czyli 1:30, który zawsze będę próbował złamać. A co, marzenia trzeba mieć!


Cracovia Półmaraton zaliczyłem po raz jedenasty - i tak jak już wielokrotnie mówiłem: póki będę w stanie choćby przeczłapać go z balkonikiem w regulaminowym czasie, będę startował w tym biegu. Takich jak ja pozostała już zaledwie setka, zobaczymy jak to się będzie za rok.


Kończę już ten przydługawy wpis, dziękuję wszystkim wolontariuszom i kibicom - bez nich nic by nie było! Nic nie dodaje energii przed metą tak, jak zbicie piątki z jakimś uśmiechniętym berbeciem!


Miłego wieczoru!


#bieganie #sztafeta

a5b6087d-92be-42df-bd30-4c01bf8f51ea
CapraCrepa

Gratki! Masz zestawienie czasow wszystkich 11 polmaratonow? Fajnie by to pokazalo Twoj progres. Pozdro!

enron

@CapraCrepa jakbym poszukał to bym miał, ale progresu by tam raczej nie było 😉 Poprzednią życiówkę (117) zrobiłem na pierwszym Cracovia Półmaratonie, a potem już się tak bujałem w jej okolicach lub wręcz grubo powyżej 🙃 Dopiero ten rok coś zmienił. Ale nic w tym dziwnego, jak ja zamiast uczciwie trenować - głupio sobie klepię kilometry 😅

Zioman

@enron 1:30 wejdzie na miękko z dobrymi wiatrami i treningami, gratki i powodzenia w dalszym rozwijaniu żagli!

Zaloguj się aby komentować

35 063,35 + 4,10 + 2,48 + 2,59 = 35 072,52

Dziś w ramach #sztafeta krótki przebieg na Memoriale Włosika, a jutro mój ukochany Cracovia Maraton 😍

Wszystko przygotowane! 😎

Miłej soboty! ♥️

#bieganie #2137

4cc7daab-a231-4560-abce-3dbef1e4ea79
ZohanTSW

Jak zrobiłeś że masz taki fajny numer? Stałeś przy stole z zapisami aż wydali 2136 a potem się wepchnąłeś? Xd

enron

@ZohanTSW jak się chce to się ma 😎

rith

@enron zazdro! Powodzenia!

Yes_Man

@enron Król Papatoniarz 2137-my xD

Zaloguj się aby komentować

34 885,45 + 5,10 + 12,37 + 11,68 + 5,13 + 11,09 = 34 930,82


Leń lenia leniem pogania. Nie chce mi się wcześnie iść spać, nie chce mi się wcześnie wstawać, a nawet jak mi się wstanie wcześniej to zbieram się jak mucha w smole xD Skutkiem takie żałosne przebiegi ostatnio.

Nawet na siłkę mi się niespecjalnie chce chodzić, ale się zmuszam - i tam faktycznie się bawię, bo ostatnio zawsze kończę piąteczką - zaczynam od tempa 10 km/h, przyspieszam co 250/500m, trzeci kilometr już cały leci 15 km/h, potem lekki zjazd i dobicie na końcowych 250m do 15,5 km/h Leje się ze mnie jak z hydrantu, ale przynajmniej jest szybko i ciekawie

Jutro ostatni jakiś ciut dłuższy bieg, w sobotę tylko 4,2km Bieg Memoriałowy im. Bogdana Włosika (syna też zapisałem, a niech se pobiegnie), a w niedzielę Cracovia Półmaraton Będę walczył!

Miłego dnia!

#sztafeta #bieganie

e1d5381c-14b3-4ce9-aaba-d302cf6ee2ff
enron

... a tak wygląda trening na bieżni

d4411a64-3bad-460b-a859-c262d4d9773b
Opornik

@enron tylko nie szarżuj za bardzo bo wiesz już nie te latka

enron

@Opornik ojtam ojtam. Najwyżej zdechnę xD

AdelbertVonBimberstein

@enron i to jest mindset twaroży.

BoguslawLecina

@enron w ktorej strefie startujesz? moze cie zlapie

enron

@BoguslawLecina głupi jestem to się w 1:25-1:29 ustawię 🤣

BoguslawLecina

@enron a to za szybko na mnie

Zaloguj się aby komentować

45 054 490 726 + 939 887 974= 46 994 398 700

Cóż mogę rzec - kolejna wycieczka wokół Słońca za mną! To już moje ostatnie #urodziny z czwórką na czele, za rok zmieniam kategorię wiekową 😎

Pech, że tego samego dnia jedna małpa ze wschodu świętuje rocznicę swojej wycieczki - ale nie zamierzam się tym przejmować 😅

Miłego wieczoru wszystkim! ♥️

#sztafeta 😉

04eb56eb-54b4-47ca-aaf8-3cdc10faa669
Vinzenty

@enron wielu, wielu kilometrów przebiegniętych życzę! Nie przestawaj inspirować ludzi do zdrowszego trybu życia!

xepo

@enron Sto lat biegania po bułki, pieczywo, itd! No i wytuptania okrągłych 213700 km ( ͡° ͜ʖ ͡°)

jenot

@enron Gratuluje, wszystkiego najlepszego !

Zaloguj się aby komentować

34 612,85 + 21,37 + 21,37 + 10,09 = 34 665,68


Co tam u Was? Bo u mnie business as usual Weekend był, to dla relaksu dwa papatoniki wpadły w tempie 5:06/km i luźniejszy na 5:17/km. Powoli się szykuję mentalnie na Cracovia Półmaraton - to już 11 raz i nie powiem, mam trochę ambicję złamania życiówki. Nie wiem czy cokolwiek z tego wyjdzie, ale zamierzam ostro walczyć. To będzie mój ostatni Cracovia Półmaraton w kategorii M40

Dzisiaj za to trochę zaspałem i zamarudziłem, przez co trzeba było skrócić bieg do zaledwie 10 km. W sumie chyba najkrótszy bieg od miesiąca, pomijając bieżnię elektryczną. Ale biegło się nawet przyjemnie, nie muszę jakichś strasznie dużych dystansów nabijać więc w sumie luzik

Nawet załapałem się na dość ładny wschód Słońca a to zawsze mi poprawia humor.
si
Miłego poniedziałku!

#sztafeta #bieganie #2137

55aaf012-e970-4c9d-b2f0-5107f87795ff
Hoszin

@enron powodzenia, daj znać jak pójdzie na biegu, mam nadzieję że pokonasz życiówkę i będziesz pierwszy.

enron

@Hoszin się zobaczy, prognozy są trochę niekorzystne - w sensie że trochę za ciepło ma być... Marzenie to by były okolice 8-10 stopni.

Hoszin

@enron dasz radę, wierzę w ciebie że to pokonasz. Jesteś najlepszy.

Zaloguj się aby komentować

34 218,80 + 16,57 = 34 235,37

No i mamy to! Pierwsze bieganko poniżej zera w tym sezonie 😁 Symbolicznie, bo ledwo zeszło do -1°C, ale liczy się fakt 🙃

Pogoda idealna, niebo czyste, wschód Słońca przepiękny i tylko żal, że się ślamazarzyłem bi gdybym wybiegł wcześniej to byłby papatonik 🥲

Jeszcze bez maski, CAQI 34 więc bardzo przyzwoicie. Ale jak wychodziłem z najmłodszym synem do przedszkola, to po otwarciu drzwi młody rzucił pytanie: "co tak pachnie? chwila, wiem... to grill". Krótko mówiąc, 6 lat po wprowadzeniu zakazu palenia czymkolwiek w Krakowie ktoś nadal pali na moim osiedlu 🙄

Tak czy siak - miłego piątunia! ♥️

#sztafeta #bieganie

cd80adf0-1591-42e3-b55e-1be9ed5ae160
enron

A poranek naprawdę ładny 😍

dedb87d9-441e-4ac9-a866-406c169624b0
86e94731-838e-4acb-a5ed-4cd344612d16
23517923-da60-4c6b-ab69-fe3edf5ec7a6
Z_buta_za_horyzont

Grzywka jeszcze nie oszroniona to zimno nie jest .

enron

@Z_buta_za_horyzont no przecież cieplutko było 😎 A ze Słońcem to upał 😁

Zaloguj się aby komentować

34 171,71 + 15,01 + 5,34 + 15,40 = 34 207,46


Ludzie coś narzekają że zimno, trochę nie rozumiem bo było prawie +3°C


Od poniedziałku coś ciężko mi się pozbierać z rana, nie inaczej było dzisiaj - znowu trzeba było ograniczyć do ~15 km bo się już późno robiło


Tyle dobrego, że wczoraj na siłce znowu się w BNP pobawiłem - choć tym razem delikatniej, bo jak już dobiłem do 15 km/h to po 500m zszedłem do 14 i potem już tylko schodziłem w dół, bez przyspieszeń. Ale i tak było fajnie. Nadal mam obawy że bieżnia mną pierdolnie o maszyny z tyłu xD


A dzisiaj biegło się bardzo fajnie, a jak wyszło Słońce to już w ogóle git było Takie temperatury to ja lubię!


Miłego dnia


#sztafeta #bieganie

aa3c699e-7d4e-475a-bcd4-6d3d6943a796

Zaloguj się aby komentować

Następna