Wieczór w stylu "nie powinienem tego robić, ale chuj". Jeśli ktoś oczekuje ode mnie quality contentu, to niestety - jestem tylko szarym człowiekiem, który lubi sobie bębnić, często uzewnętrznić i... chyba trzeba jakiś tag wymyślić - do momentu dopóki czarne listy nie będą działać, bo doskonale wiem, że nie każdy tutaj może sobie życzyć wysrywy stricte wykopowe (a ten trochę do takich zaliczam). Ale to następnym razem... może #ofczesranie albo coś w ten deseń? (bo do bębnów będzie #ofczegranie i stworzy to pewien ekosystem, nie wiem...)
Po primo - piwo sobie zrobię, może cztery, a co mi tam. Dawno nie piłem, a akurat... meh, ten cały 1 listopada i tak dalej w tym roku jest wyjątkowo ciężki... pierwszy raz byłem na grobie bardzo, bardzo bliskiej mi osoby, która zdecydowanie zbyt prędko odeszła z tego padołu. Ech. no chuj, niby "życie", ale ciągle boli.
Po drugie primo - w sumie tutaj już poszło, zrobiłem zakupy do bębnów. Jak zobaczyłem na cenę, to tak - trzeba było zostać przy basie, wyszło by równie fajnie, a o wiele taniej XD (albo i nie, bo i tak bym przepierdolił na jakieś dziwne mikrofony, zamiast naciągi). Przynajmniej nie jest to wydanie kasy na pierdołę, która zostanie raz użyta, a potem odstawiona w kąt.
Po trzecie primo - jak tam hejto się zapatruje na Sanah? Bo moi sąsiedzi zaraz dostaną 3-4 godzinny maraton...
Jakoś smutno, no. Czy nie wiem jak to do końca nazwać w tym momencie.
https://www.youtube.com/watch?v=5Iwy_xeJi7c