#pasta

36
637

Otwierać w nowej karcie z powiększaniem(o kurde, ale kompresja, dobra raz się żyje i przeklejam tu całość)


Mój ojciec załatwił mi pracę w dziale IT. Nie wiem za dużo o IT, poza grami.


To moje opowieści z pracy.


Dzień 1


>kobieta prosi mnie o zainstalowanie najnowszego adobe readera


>spoko, mam to


>ściągam program


>"Wow, jesteś w tym ekspertem"


>"No cóż..."


>komputer prosi o wpisanie hasła admina


>zapomniałem hasła admina


>próbuje: hasło


>nope.jpg


>"ehh... emm... cholera, chyba coś jest z serwerem, zaraz wracam"


>3 miesiące później, ona wciąż nie ma adobe readera


Dzień 2


>wkurwiony koleś do mnie dzwoni, pyta o coś w programie domowym


>nie mam pojęcia co mówi


>pauza


>koleś czeka na odpowiedź


>przypominam sobie "IT Crowd"


>"Próbował pan wyłączyć go i włączyć na nowo?


>Zresetować znaczy się?"


>"Moment..."


>zadziałało


Dzień 3


>laska ze sprzedaży przychodzi z laptopem, jakiś problem


>kocica 9/10


>flirtuje ze mną


>mówi, że potrzebuje ściągnąć jakąś aktualizacje


>jedyne co słyszę to jej cycki


>jej laptop pachnie truskawkami


>ściągam adobre reaera i oddaję jej laptopa


Dzień 4


>nauczyłem się wyłączać serwery


>ludzie zaczynają prosić o pomoc, idę do serwerowni


>wyłączam serwery


>wychodzę zdezorientowany, zaczynam instalować adobe readera


>w końcu ludzie zaczynają się drzeć


>STRONA NIE DZIAŁA! STRONA NIE DZIAŁA!


>"biore się za to!"


>biegnę do serwerowni


>gram w Hotline Miami przez kilka godzin


>włączam serwery pod koniec dnia


>wychodzę z serwerowni


>wycieram pot z czoła


>"dałem rade..."


>ludzie chwalą mnie, mówią że uratowałem firmę


>tak naprawdę to uratowałem swoją dziewczynę w HM


Dzień 5


>spotykam kocicę przy ekspresie do kawy


>zapytałem się co u niej, proste pytanie


>zaczyna opowiadać o problemach z jej komputerem


>nie widzi we mnie człowieka


>widzi we mnie IT


>mówię, żeby podrzuciła do mnie laptopa


>robi to


>upgrade'uję jej IE


>instaluje adobe reareda


>resetuje komputer


>wszystko śmiga


>zanoszę go jej


>poprawiam fryzurę


>sprawdzam oddech


>zachowuje się jak bym ją ocalił


>siedzi w swoim biurze, gada przez telefon


>ręką pokazuje, żebym położył laptopa na biurko


>robię to, i trochę się ociągam


>"To wszystko skarbie?"


>wychodzę


>słyszę jak mówi "oh, to był tylko IT"


>tylko IT


>teraz jestem tylko tym


Dzień 6


>cholernie się nudzę


>postanowiłem ściągnąć emulator gameboya i pograć w pokemony


>filtry go blokują, więc je wyłączam, nie dodaje emulatora do listy, po prostu wyłączam filtry


>uruchomiłem stronę z emulatorem, ale muszę wyłączyć antywirusa


>używam konta admina, bo w końcu znam hasło


>wyłączyłem globalnie antywirusa na całym serwerze


>ściągnąłem emulator i pokemony


>gram sobie


>koleś przychodzi do mojego biura


>"chyba mam wirusa"


>ja: "złap je wszystkie"


>do czasu aż doszedłem do Misty, 4 osoby złapały wirusy


Dzień 7


>ten sam koleś który darł się na mnie drugiego dnia znowu się na mnie drze


>nie może się zalogować, a ja właśnie wychodziłem do domu


>"wyłącz i uruchom ponownie i oddzwoń"


>idę do domu


Dzień 8


>koleś z siódmego dnia znowu dzwoni


>jest wkurwiony


>mówi mi, że przez moją głupotę stracił klienta


>"zdarza się stary, ja przed chwilą przegrałem z zespołem r"


>"o czym ty k⁎⁎wa mówisz?"


>click


Dzień 9


>jedna z drukarek zużyła cały toner


>jakiś grubas każe mi go zmienić


>"to tylko toner stary, nie umiesz go sam zmienić? pracuję teraz nad jednym sporym problemem z serwerem"


>tak serio to ściągam steama


>"to zajmie tylko sekunde... boże, mam dużo do zrobienia, od tego ty jesteś"


>wzdycham i idę to zrobić


>nie potrafię otworzyć pieprzonej drukarki żeby dostać się do tonera


>zaczynam w nią walić jak w "zoolanderze"


>mówię nieco opóźnionemu kolesiowi w biurze że mam dla niego specjalną misje


>musi schować magiczne jajko w skrzyni Hewlett Packarda


>wracam do sprawy z serwerem


>pół godziny później grubas wchodzi do biura


>"ćoś ty k⁎⁎wa zrobił z drukarką?"


>"zmieniłem tusz"


>zaczyna kręcić głową i coś mówi pod nosem


>idziemy do drukarki


>opóźniony koleś wcisnął kardridż w złą stronę i go zaklinował, połowa wystaje


>drukarka nawet się nie zamknie


>są czarne ślady dłoni na całej drukarce


>czuje że grubas mnie osądza, więc coś szybko wymyślam


>"chyba jest coś nie tak z siecią"


>drukarka nie działa przez miesiąc zanim się skapnąłem, że mamy numer do kolesia z serwisu HP


Dzień 10


>muszę zamotntować projektor w biurze do prezentacji


>nie mogę znaleźć kable thunderbolt-hdmi, żeby go podpiąć, a nie chce mi się iść do sklepu


>nie mam nawet karty firmowej


>mówię kolesiowi który potrzebuje projektora, że jest problem kompatybilności z macbookiem


>może użyć della kogoś innego


>pliki z maca nie działają na dellu


>zadzwonili do mnie w trakcie zebrania


>wszyscy ci beznesmeni na mnie patrzą, jak losowo klikam i szybko ruszam myszką, wyglądając na profesjonalistę


>ściągam adobe readera


>otwieram plik


>działa


>"Dzięki Anon, ocaliłeś mnie"


Dzień 11


>nowy pracownik w firmie


>nikt mnie nie poinformował


>opieprzyli mnie za to, że nie przygotowałem komputera dla nowej osoby


>idę do magazynu zobaczyć czy mamy tam coś


>jest kilka sztuk


>ale jest jakiś naprawdę stary komputer, z początku lat 90tych


>odpalam


>działa


>ustawiam go dla nowego kolesia


>wszystko laguje


>odpalasz adobe readera? masywny lag


>odsyłam komputer


>"sorry, ale tylko to udało mi się załatwić bez wcześniejszego powiadomienia"


>koleś ciągle prosi mnie o pomoc


>jest beznadziejny


>po tygodniu odszedł z firmy, twierdząc, że nie może pracować w takich warunkach


Dzień 12


>czyiś komputer się spieprzył


>kurrrrr


>ustawiam


>przypominam sobie coś o profilach zapisywanych w wewnętrznej sieci


>idę do serwerowni


>patrzę się na serwery jak kompletny idiota, próbując się zorientować jak to działa


>wracam i mówię kolesiowi, że nie mogę z tym nic zrobić


>"a... ale mój projekt, muszę go pokazać zarządowi w piątek..."


>"sorry stary, ale nic się nie da z tym zrobić"


>gram sobie w sim theme park przez resztę dnia


Dzień 13


>przychodzę do pracy godzinę spóźniony


>całe biuro w chaosie


>upadekrzymu.jpg


>"JEST TUTAJ!"


>odpalam komputer w swoim biurze, sprawdzam maila


>dziesiątki mailu w stylu:


>"coś jest nie tak z serwerem, nie mogę się zalogować do..."


>"wiesz czemu strona nie działa?"


>serwer faktycznie nie działa


>adobe reader mnie teraz nie ocali


>"po prostu idź tam i zrób to samo, co zrobiłeś ostatnio!"


>wszyscy myślą, że to tak łatwo naprawić


>roztrzęsiony wchodzę do serwerowni, bo nie wiem co mam robić


>ucinam sobie drzemkę przez cały dzień


>ludzie są wkurwieni, walą w drzwi do serwerowni


>terminy minięte


>wychodzę o 18:30


>manager widzi mnie na parkingu


>był na spotkaniu cały dzień, nie wie przez co przeszedłem


>"wciąż tutaj? podoba mi się twoje podejście!"


Dzień 14


>serwery dalej nie działają


>wszyscy wkurwieni


>idę na wczesny lunch


>słyszę jak ktoś w jadalni gada o kupnie nowego modemu do biura


>dziekibogu.jpg


>"Hej, sorry że przeszkadzam, ale czy któryś z was jest IT?"


>zanim któryś z nich zareagował i pyta "jak śmię" mówię


>"też jestem IT"


>pokazuję im dłoń którą poobdzierałem kablami w serwerowni


>obaj kiwają głową


>"co byście zrobili, gdyby wasze serwery się całkowicie spieprzyły?"


>"próbowałeś go zrestartować?"


>wracam i restartuje serwer


>k⁎⁎wa, działa!


Dzień 15


>kocica chodzi po biurze poddenerwowana


>"Wszystko ok?"


>"Nie mogę się zalogować na maila. Możesz mi pomóc? Proszę"


>"Spoko"


>biorę laptopa


>reinstaluje office'a


>outlook znowu działa


>przeglądam maile, żeby upewnić się że działają


>wysyłam testowego maila


>czytam tytuły jej nowych maili


>"Rozwód"


>oddaje jej laptopa


>"Wygląda na to, że działa"


>"Dzięki..."


>"Wszystko ok?"


>"Cóż..."


>tak! wypłacz mi się na ramieniu i się rozkręcimy!


>"Mysz się chyba zepsuła, mogę dostać nową?"


Dzień 16


>jeden z monitorów upośledzonego nie działa


>wyświetla się całkowicie na zielono


>na temat: dałem mu drugi monitor, bo myślałem że jak ktoś zasługuje na dwa, to właśnie ten biedak


>jedyne co robi to przegląda tapety na msn


>i używa jakiegoś programu fedexa


>jest miły, więc faktycznie próbuję mu to naprawić


>nic nie działa


>to nie sterownik


>to nie ustawienia


>to chyba coś z samym montorem


>cały czas ludzie do mnie przychodzą z prawdziwymi problemami, zbywam ich mówiąc "zaraz będę"


>po dwóch godzinach koleś mówi


>"może wtyczka jest zepsuta?"


>zmieniłem kabel hdmi na nowy


>zadziałało


>oficjalnie jestem gorszy w swoim zawodzie niż opóźniony umysłowo koleś


Dzień 17


>miła staruszka narzeka, że jej się zepsuła klawiatura


>jest najstarszą osobą w biurze


>stara jak dinozaury


>mówię, że coś dla niej mam


>wracam do tyłu i odpakowywują nową klawiaturę dla programistów


>zanoszę ją jej


>"jesteś taki pomocny"


>sięgam do tyłu żeby podpiąć nową klawiaturę


>podnoszę się i otrzepuję spodnie


>staruszka wygląda jakby miała zawał


>patrze na ekran


>czarny


>wstając nacisnąłem przycisk power


>straciła 3 godziny pracy


>3 godziny których nigdy nie odzyska


Dzień 18


>firmowe spotkanie


>przekroczyliśmy budżet


>było dużo wydatków


>straciliśmy dużo pieniędzy przez prawie cały ostatni miesiąc


>dzień 18


>prawie cały miesiąc


>wylecę na zbity pysk


>budżet departamentu IT zostaje poruszony


>są tylko dwa departamenty które nie przekroczyły budżetu


>"Dobra robota Anon, słyszałem o problemach z serwerem. Jesteś dobrym człowiekiem na dobrym miejscu"


>pod koniec spotkania kobieta, około 45 lat, podchodzi i pyta czy naprawiam komputery poza firmą


>"Niezbyt..."


>"Oh, bo mam jedną cholerną rzecz której nie mogę naprawić. Nie mógłbyś wpaść i tego naprawić?"


>gówno prawda


>dla jaj mówię "dobra, spoko, daj adres i podjadę po pracy"


>nie wiem czy będzie seks


>kupuje gumki


>nie jest taka ładna 6/10 góra


>nie będę kłamał


>mocno średnia


>podjeżdżam do jej domu


>dzwonię do drzwi, staram się wyglądać słodko


>mąż otwiera drzwi


>pokazuje mi konputer


>instaluje najnowszego adobe readera


>zarabiam 20$


>jadę do domu


Dzień 19


>jakiś koleś zepsuł program, więc muszę ustawić wszystko na nowo


>sprawdzam ustawienia


>po dwóch godzinach


>"zepsułeś mój komputer... chcę żebyś naprawił mój cholerny komputer, ma być tak jak było, nie wiem co zrobiłeś, ale coś jest nie tak, moje usb bzyczy"


>wtf


>nie zrobiłem nic z kompem, tylko sprawdziłem program który odpalasz 20 razy dziennie


>wkurwiony wracam do serwerowni i gram w Thomas Was Alone


>pukanie do drzwi


>to ten koleś


>"hej, dzięki za naprawienie tego"


>"czego?"


>"mojego usb"


>nic nie zrobiłem


>"a, to... spoko"


Dzień 20


>spędziłem cąły dzień sprzątająć serwerownię


>wygląda całkiem nieźle


>odpiąłem kable sieciowe żeby je oznaczać kolorami


>ludzie tracą swoje projekty


>losowo są wywalani z serwera


>mówię, że są problemy z isp


>staram się mówić ISP, bo nauczyłem się, że jak używam skrótów to brzmię jak bym wiedział o czy mówię


>pod koniec dnia serwerownia wygląda wręcz ślicznie


>niestety nie oznaczyłem nic i niektórzy ludzie nie są podpięci


>mówię im, że ISP naprawi to ASAP i wracam do domu


Dzień 21


>teraz jak serwerownia jest uporządkowana, podpinam testowe jednostki


>8 komputerów podpiętych do jednej sieci


>próbuję połączyć monitory ze sobą, jak to czasami na forach można zobaczyć


>to są stare monitory i nie można tego zrobić


>wpadłem na pomysł użycia tych komputerów do kopania bitcoinów


>ustawiłem wszystko do południa


>po lunchu zaczynam kopanie


>okropnie powoli, ale zaczynam


>ludzie narzekają na lagi serwera


>obwiniam olimpiadę za lagi


>mówię, że całe buro musi je streamować


>banuję olimpiadę na filtrze systemowym


>biuro jest podzielone, widzę ten podział na swoim mailu


>ludzie wkurwieni, że nie mogą oglądać igrzysk


>i pozostali, którzy twierdzą, że praca to nie zabawa


>oficjalnie zyskałem władzę w firmie, ludzie wiedzą kto tu rządzi


>"To jest koleś którego ta firma potrzebowała"


Dzień 22


>dzień urodzin


>całe biuro świętuje urodziny ludzi w danym miesiącu


>biorę ciasto


>podpinam n64 w jednym z biur


>wyzywam ludzi na partyjkę w goldeneye


>mówię "hej, mam 5 minut przerwy na ciasto... zagramy partyjkę?"


>skopałem im wszystkim d⁎⁎y


>zdałem sobie sprawę, że cały dzień nie robiłem nic poza graniem i jedzeniem ciasta


>nikt nie zauważył


Dzień 23


>kocica dzwoni z trasy


>ma problemy dostać się do jednej z ważniejszych aplikacji dla klienta na jej ipadzie


>mówi nazwę tej apki


>nie mam pojęcia co to jest


>staram się brzmieć jakbym rozumiał wszystko


>pytam, czy używa WIFI czy 3G


>"jak to sprawdzam?"


>"nieważne, czekaj, sprawdzę nasz główny system"


>googluję apke, ale nic się nie pojawia


>pytam kogoś ze sprzedaży


>"oh, to tylko infografika z naszej strony"


>mówię kocicy, że musi się wrócić do biura bo muszę jej wgrać zmiany do ipada


>jedzie 2 godziny do pracy tylko żebym mógł otworzyć Safari i dodać zakładkę do strony głównej


Dzień 24


>45 latka wygadała się, że robię też poza pracą


>teraz idioci proszą o naprawę ich komputerów w domu, telefonów komórkowych, wszystkiego co techniczne


>mówię, że mogę to zrobić tylko po pracy, 20$ za małe rzeczy, 50$ za duże


>większość to proste naprawy


>aktualizowanie windowsa albo adobe readera wszystko naprawia


>ale wtedy trafił mi się on


>laptop z piekła rodem


>gruby indianin daje mi swojego laptopa w plastikowej reklamówce, nie torbie na laptopa, reklamówce


>"co z nim nie tak?"


>"ty mi powiedz, geniuszu"


>odpalam komputer, prosi o przywracanie systemu


>klikam enter


>naprawia to, ale prosi o uruchomienie chkdisk?


>wydaje mi się, że to coś z napędem cd


>otwieram napęd


>jest tam gruba warstwa okruchów


>przechylam laptopa na bok


>pieprzone okruchy wysypują się z laptopa


>resetuję laptopa


>wczytuje się bez problemu


>okazuje się, że koleś używał cd w swoim laptopie jako podkładki pod kanapki


>pieprzone laptopy


Dzień 25


>mimo, że jestem gówniany w sprawach IT


>jeden koleś myśli, że skoro jestem IT wiem dużo o technologii


>pyta się mnie jaka jest moja ulubiona przeglądarka


>"Google... Ultron"


>"Jest taka jak chrome?"


>cholera. to miałem na myśli


>"tak, ale lepsza... nasa jej używa"


>"super, mógłbyś mi ją ściągnąć?"


>gulp


>"spoko"


>dosłownie zaczynam ruszać myszą wte i wewte tak szybko, że nie widać kursora


>ctrl alt delete do managera zadań


>"proszę. Zrobione, wygląda jak chrome. ale to jest Ultron, nikt inny nie zobaczy różnicy"


>do dzisiaj myśli, że pracuje na google ultron


Dzień 26


>jakaś kobieta mnie woła


>"to zajmie tylko minutkę. prościzna!"


>cholera


>prosi mnie o podłączenie nowej drukarki


>wstaje ze swojego krzesła i pozwala mi usiąść


>zapomniałem jak dodać sieciowe drukarki


>z koleżanką stoją za mną i obserwują ekran


>"czy to będzie trwało długo?"


>Udaję zamyślonego, patrzę w ekran z dłonią na skroni


>"Anon? Mamy deadline które się zbliża..."


>"Co do...?"


>obie kobiety wyglądają na zaniepokojone


>"NA TYM KOMPUTERZE JEST WIRUS!"


>i wybiegłem wyglądając na wkurwionego


Dzień 27


>nauczyłem się używać narzędzia do zdalnego sterowania którego używa całe biuro


>postanowiłem pomęczyć tą miłą staruszkę z wcześniej


>losowo ruszam myszą przez kilka godzin


>ona męczy się z podstawowymi rzeczami


>przyszła do mnie po nową myszkę


>pomagam jej


>podpinam ją i wracam


>mysz się znowu rusza. uruchamia worda


>zaczynam pisać


>"Cześć."


>brak odpowiedzi


>"Cześć."


>"Cześć? Kto to?"


>"Śmierć :("


Dzień 28


>jakiś koleś prosi mnie o wypalenie mu prezentacji na płytę dvd


>k⁎⁎wa mać wiem jak to zrobić


>wypalam płytę


>maszeruję do jego biura, dumnie trzymając płytę wysoko w powietrzu


>jakaś kobieta próbuje mnie zatrzymać "Hej, mógłbyś..."


>"Nie teraz, ważna sprawa IT którą muszę się zająć!"


>daje kolesiowi jego wypaloną płytę


>to może być pierwsza rzecz tutaj którą zrobiłem poprawnie


>łza się w oku kręci


>taki dumny z siebie, że tak daleko zaszedłem


>jestem prawdziwym IT


>5 minut później koleś do mnie dzwoni "hej... cóż, na płycie nic nie ma..."


Dzień 29


>dałem nowej kobiecie w firmie laptopa


>nic nie jest ustawione


>zapomniałem jak podpiąć outlooka


>spoko, zrobiła to sama


>super


>pyta mnie czy mogę wpisać dane admina. żeby mogła ściągnąć jakieś narzędzie do mediów


>"Pewnie"


>zjebałem hasło 3 razy i mnie zablokowało


>muszę odblokować komputer z mojego pcta


>nie wiem jak to zrobić ale muszę wrócić do jej biura, bo zostawiłem tam swojego gameboya


>zaczyna zagadywać


>"Gdzie się uczyłeś, że skończyłeś tu jako IT?"


>zaczyna coś podejrzewać


>próbuję się jeszcze raz zalogować


>dalej jest zablokowane


>"Hmm... wiesz co? Chyba to rozszerzenie Hootsuite jest zawirusowane. Nie chcę tego gówna w swojej sieci."


Dzień 30


>dzisiaj wszystko zaczęło się pieprzyć


>jeśli pamiętacie, ustawiłem maszynę do miningu bitcoina w serwerowni


>używało prawie cały przesył


>sieć ledwo działała


>a teraz przez moje zrzucanie wszystkiego na wirusy i ogólne lenistwo ludzie zaczęli plotkować


>że firma jest atakowana przez grupę hakerską


>po lunchu szefostwo zaciągnęło mnie do biura na spotkanie


>"Jak wiesz, mieślmy ostatnio spore problemy z naszą siecią..."


>jestem w d⁎⁎ie


>"od powolnego transferu danych po wirusy"


>bardzo głębokiej d⁎⁎ie


>"Chcemy, żebyć zaczął śledztwo i dowiedział się kto to robi i dlaczego"


>ROFL


>Jestem pieprzonym gliniarzem którego zadaniem jest znaleźć pieprzonego gliniarza


>Jestem pieprzonym prawem.


Dzień 31


>mówię ludziom, że robię kalibrację serwera


>"to coś jakby pobieranie odcisków palców"


>nie ma mądrzejszego ode mnie


>pokazałem jednemu facetowi w średnim wieku, z brodą, jak używać aplikacji


>wrzucam mu ją do ulubionych i na pasek skrótów


>patrzę na jego ulubione


>Matula z Dużymi Cyckami


>Piżamowe Dziwko-party


>Mexykanka w autobusie


>przejeżdżam nad każdym z nich kursorem myszy, czytając bezdźwięcznie ich tytuły


>facet zaczyna się denerwować


>prosi. żebym nie powiedział nikomu


>"Czemu nie?"


>"Kupię ci lunch"


>dostałem 10 nuggettów z kurczaka


Dzień 32


>z jakiegoś dziwnego powodu całe biuro musi przepisywać captcha zawsze gdy coś googlują


>nie mam pojęcia dlaczego


>koleś od google ultrona pyta, czy ma to coś wspólnego z wirusem i czy powinien tworzyć kopię zapasową danych


>"Pi pierwsze. Zawsze twórz kopie zapasowe"


>kiwa głową


>"Po drugie. To tylko zabezpieczenie które założyłem. Roboty się tu czają"


>znowu kiwa głową, jakby moje słowo było prawem


Dzień 33


>koleś od ultrona wygadał się o google ultron


>teraz każdy w biurze chce, żebym mu go zainstalował


>kilka osób które wiedziały nieco więcej pyta co to do cholery google ultron


>zbywam ich środkowym palcem


>spędzam cały dzień instalując nieistniejący program na komputerach


>dosłownie spędziłem 3-4 godziny udając, że to jest program którego używa nasa


>jakaś dziewczyna pyta. czy to jest legalne


>"Jesteś policjantką?"


>podała mnie do HR za "zachowanie bliskie karnemu"


>już wyjaśniłem kolesiowi w HR co to google ultron...


>HR myśli, że to jest prawdziwe


>HR myśli. że nasa tego używa


>Hr mówi lasce, żeby mi nie przeszkadzała w sprawach technologii bo nie zna się na tym tak jak ja


>nie zna się na tym tak jak ja


Dzień 34


>cały dzień grałem w portala 2


>nie było ani słowa skargi


>ani jednego update'a adobe readera czy flasha przez cały dzień


>coś jest nie tak


>sprawdzam co się dzieje


>wszyscy pracują bez przerwy


>pytam jakiegoś kolesia jak jego komputer działa


>"Świetnie. Odkąd ściągnąłeś mi Google Ultron mój komputer wręcz śmiga"


>wtf


>szybkie wyszukiwanie na temat chroma


>okazuje się, że automatycznie ściąga najnowsze oprogramowanie adobe


>omfg


>bez pieprzonego adobe readera nie mam pieprzonej pracy


>wysyłam masowego maila


>UWAGA: nie otwierajcie google ultron, został shackowany


>resztę dnia wywalałem ultrona i ustawiałem IE jako domyślną przeglądarkę


Dzień 35


>ludzie zaczynają się denerwować tym całym hakerem/wirusem


>zastanawiają się dlaczego jeszcze tego nie rozwiązałem


>niektórzy nawet wierzą. że to nie jest żadna grupa hakerska jak mówiłem


>"To nie są amatorzy. To są profesjonaliści. Dlatego muszę update'ować waszego antywirusa."


>żeby ludzi nieco przestraszyć po kryjomu uruchomiłem komputer jednej z osób na chorobowym, ustawiony mniej więcej pośrodku jednej z większych sal


>głośniki na maksa


>puszczam Jitterbug Whama co 3 sekundy przez cały dzień


>w końcu ludzie przychodzą do mojego biura informując mnie o tym


>kiwam głową


>"To gorzej niż myślałem"


>"Co? Co takiego?"


>"To gang Jitterbug. Jedna z najlepszych grup hakerskich"


>"Nigdy o nich nie słyszałem"


>"To dlatego są najlepsi"


Dzień 36


>sprawdzam wiadomości


>policja dzwoniła


>KUUURRRWAAAA


>jako, że jestem IT muszą ze mną porozmawiać na temat ostatnich ataków hakerskich w naszej firmie


>usuwam wiadomość


>kocica przychodzi do mnie do biura


>pyta, czy mógłbym jej ustawić pulpit tak. żeby tapeta zmieniała się co kilka minut


>"Spoko."


>Idę z nią do biura


>mówi mi, że bierze rozwód


>"Oh."


>mówi, że zaczyna znowu chodzić na randki i to jest trochę dziwne


>pieprzyć to


>"Może pójdziemy na piwo kiedyś po pracy?"


>śmieje się


>"Co? To znaczy, czemu nie?"


>"Żartujesz, prawda? Jesteś IT..."


>oczy mi zaczynają łzawić jak wpatruję się w powiadomienie o nowym update adobe readera


>"Po prostu to ściągnę"


Dzień 37


>czuję się gównianie


>kocica powiedziała koleżanką z działu sprzedaży. że próbowałem ją zaprosić na randkę


>wszyscy się śmieją za moimi plecami


>słyszę ich szepty


>leee hahaha IT? łeee"


>mam ochotę otworzyć komputer i wskoczyć w wiatrak na procesorze


>koleś z działu sprzedaży który zawsze dzwoni (tak, ten) przychodzi do mnie do biura


>"Mój laptop nie działa"


>Idę z nim do jego biura


>Naciskam przycisk power żeby zresetować


>nie mówię nic, tylko odchodzę


>"Jeśli to jest wszystko co tu robisz... po co nam tu jesteś?"


>odwracam się


>"co?"


>"jeśli wszystko co tu robisz to resetowanie komputerów, to za co ci płacą? Sam mogę zresetować swój cholerny komputer"


>uśmiecham się


>"Naprawiałeś tu kiedyś serwer? Wiesz jak ciężko jest go potem ustawić, żeby działał? Pamiętasz jak nie działał przez ponad dzień?"


>kręci głową


>"tak myślałem"


>oczywiście tylko go zresetowałem lol


Dzień 38


>dalej czuję się gównianie po tym jak kocica dała mi kosza


>postanowiłem blokować jedną większą stronę co godzinę


>czułem się jak Joker


>najpierw youtube


>potem ebay


>potem reddit


słyszę ludzi narzekających na moją notkę odnośnie filtrowania stron


>"To jest miejsce pracy, a nie zabawy."


>jakaś kobieta wbiega mi do biura


>"Okej, to nie jest zabawne... to poważna sprawa"


>"why so serious?" (tłum. zostawiłem po angielsku, brzmi lepiej)


>"Musisz odblokować ebaya"


>lol serio


>"MAM AUKCJĘ KTÓRA KOŃCZY SIE ZA 5 MINUT"


>dałem ebaya na listę dostępnych stron


>ale było już za późno


>przegrała aukcję o pokrowiec na telefon


>mwahahahaha


Dzień 39


>"śledczy" przychodzi do biura


>szefostwo martwiło się. że mamy za dużo do stracenia i chcieli profesjonalistę


>jestem w d⁎⁎ie


>pokazuję mu całe biuro


>pyta się gdzie leży serwerownia


>"A to Carol. Jest buntowniczką. Co nie, Carol?"


>robię wszystko co mogę by odciągnąć nieuniknione


>idziemy do serwerowni


>mówi, że podoba mu się jak kable są ładnie poukładane


>myślę nad podniesieniem monitora. rozbiciem mu głowy i ucieczką do Meksyku


>nie mogę tego zrobić


>nie jestem potworem


>jestem IT


>koleś sprawdza serwer


>pyta się o dane do logowania


>przesrane


>daję mu hasło


>loguje się


>otwiera IE


>spogląda na mnie przez ramię


>"Nie musisz tu być"


>"Zostanę"


>Muszę tu być kiedy to się stanie


>dosłownie zaczyna poruszać myszą w losowych miejscach i klika w różne miejsca na ekranie


>Wiem. bo okienko Home Depot wyskoczyło


>zaczyna coś mówić pod nosem... "hmm... hmmm"


>wpisuje adobe reader w googlach


>ściąga


>rusza kursorem jeszcze trochę


>i w końcu mówi


>"pieprzeni hakerzy. co nie?"


>jesteśmy braćmi. on i ja


>bracia IT


Dzień 40


>obudziłem się i zdałem sobie sprawę jakie mam szczęście, że nie jestem zwolniony albo gorzej


>widzę z parkingu jak kocica wchodzi do biura


>pyta się mnie co słychać


>myślę, że w koncu pokonaliśmy gang jitterbug


>"nie... mam na myśli poza pracą"


>patrzę na nią dziwnie i uśmiecham się


>"Ah, wiesz jak to jest"


>poprawia włosy i śmieje się


>co do cholery?


>"Super. Mam problem z jednym plikiem... możesz go dla mnie otworzyć, skarbie?"


>wzdycham


>"Okej, spoko..."


>idziemy do jej biura, cały czas flirtuje


>klikam na link do pliku .pdf


>nie otwiera się


>zaczynam ściągać adobe readera


>w międzyczasie pytam się jej jakie ma plany na weekend


>"Jadę z takim jednym facetem na weekend w góry, odpocząć trochę"


>zatrzymuję ściąganie na 80%


>wychodzę


>jestem IT


Dzień 41


>ta niezła laska ćwicząca yogę przychodzi do mnie do biura


>jej klawiatura pisze po francusku


>jestem za bardzo zajęty nappy birdem. żeby mnie to obchodziło


>"więc pomożesz mi?"


>"jeśli będę miał chwilę czasu, teraz jestem zawalony robotą"


>"kiedyś cię rozszarpię"


>zabiera swój cudowny tyłeczek z mojego biura


>śliczna dziewczyna, a ja mam to w d⁎⁎ie, chcę. żeby ten dzień się skończył


>nienawidzę tej pieprzonej roboty


>wszystko co robię to dostaję opieprz i ściągam adobe readera


>nawet nie mogę sobie poprawić humoru grami


>tata wchodzi


>widzi, że wyglądam niewyraźnie


>zabiera mnie na lunch


>klepie po ramieniu


>"jestem z ciebie dumny. synu"


>firma jest w rozsypce


>a ja wciąż jestem głównym specem od ściągania adobe readera


>ale nie zamieniłbym nic z tego za jego kolejne słowa


>"Kocham cię, synu."


#heheszki


#humorobrazkowy


#pasta

c1dce720-c284-4586-b731-23fca6344527
b481bfef-bf7d-41a0-a324-de97a4546ca2
furyat

Ale co to za wulgarne tlumaczenie 4 chan z angielskiego.

Zaloguj się aby komentować

Mam kumpla lekarza i to w dodatku psychiatrę. Gość mega łebski, robił jakieś kursy w Stanford, jest zrzeszony w organizacji skupiających najlepszych młodych psychiatrów na całym świecie, ale ostatnio opowiadał mi, że trafił na przypadek beznadziejny. Wszyscy inni lekarze w województwie załamywali ręce i w zasadzie on był ostatnią deską ratunku dla pacjenta. Okazało się, że pacjent cierpi na straszne urojenia, wydaje mu się, że jest świnią. Nie świnką Peppą, nie świnką skarbonką, nie nawet świnką zakaźną, ale zwykłą świnią.


Mój kumpel mówił, że to nawet nie było by tak źle, gdyby wydawało mu się, że jest świnią i koniec kropka. Przecież leczył już z sukcesami gości, którym wydawało się, że są końmi, psami, krowami, kameleonami czy innymi koalami, ale problem tutaj był taki, że pacjent przez większość czasu zachowywał się normalnie, jego świńska natura wychodziła na wierzch, gdy trafiał do cukierni czy innej ciastkarni. Wtedy totalnie mu odjebywało.


I wiecie co zrobił mój kumpel? Zastosował nowatorską metodę bezpośredniego zderzenia z sytuacją stresową. Umówił się z gościem w supermarkecie i gdy się w końcu spotkali, poszli w stronę cukierni. Gość wydawał się totalnie normalny, ale gdy byli coraz bliżej witryny ze słodyczami, to zaczął zachowywać się nieco bardziej nerwowo, pocić się, coś bełkotać pod nosem. Mój kumpel oczywiście profesjonalnie zadziałał i motywując go lekko popchnął go przez próg, i wiecie co zrobił ten świr? Wyjął z torby trąbkę i zaczął drzeć się na całą cukiernię „Gdy widzę słodycze, to kwiczę!”. Brat pierdolec, jak psychiatrzy go k⁎⁎wa nienawidzą.


#pasta #heheszki

Zaloguj się aby komentować

Wszystko zaczęło się w 2014 r., kiedy włodarze Realu Madryt zdecydowali się (przynajmniej na jakiś czas) usunąć krzyż z herbu. Taka decyzja wydawała się być podyktowana wymaganiami arabskich sponsorów klubu, ale nic bardziej mylnego - tak naprawdę wymagał tego ktoś znacznie ważniejszy w całej, sportowej układance Los Blancos - Lucyfer. Nie mogę potwierdzić tych informacji w 100%, ale w 2014r. właściciel - Florentino Perez, Szatan oraz Karim Belzebub podpisali pakt.


Od tamtego czasu w meczach Realu regularnie dochodzi do sytuacji, których nie opisaliby nawet autorzy Apokalipsy Świętego Jana. Szczególną rolę w zwycięstwach stołecznej drużyny odgrywa oczywiście jej bezbożny napastnik - kiedy tylko zbliża się on do bramkarza drużyny przeciwnej, ten dostaje flashbacków z Wietnamu. Belzebub wielokrotnie otrzymał od bramkarza podanie do pustej bramki; raz miał miejsce incydent (w finale, no popatrz pan, kto by się spodziewał), w którym golkiper Liverpoolu rzucił w Karima piłką (???) po czym ta wpadła do bramki. Nie muszę chyba wspominać, że Belzebub po podpisaniu cyrografu został uniewinniony z "afery taśmowej", a nawet zdołał wrócić do reprezentacji Francji i ponownie zostać jej gwiazdą. A, no i rozgrywa właśnie najlepszy sezon w życiu. Na jego początku miał 33 lata.


Co z tego dealu ma Szatan? Tego do końca nie udało mi się rozgryźć, ale być może delektuje się samą rozpaczą miliardów dobrych ludzi, którzy są świadkami niemal corocznych tragedii, których prowodyrem jest stołeczna drużyna z M*drytu. Jeśli jesteś fanem Realu, to sobie bądź, ale na litość Boską - nie nazywaj się więcej katolikiem.


#mecz #pasta

bd8c8139-ec8d-4075-9cf4-09e4ff34ca17

Zaloguj się aby komentować

Parę ładnych lat temu popełniłem poniższą pastę, bo zbyt dużo ludzi męczyło mnie o to dlaczego porzuciłem swoją żenującą "karierę" muzyczną. Dziś sobie o niej przypomniałem, a że nigdzie w internecie jej nie wrzucałem poza ograniczonymi kręgami, to pomyślałem że wrzucę tu. Może ktoś wypuści szybciej powietrze nosem przy porannej kawie.


#pasta #tworczoscwlasna


Zapewne zastanawia Was jak to się stało, że przestałem grać na basie. Brak czasu, czy ludzi do gry - to wszystko bujda, którą musiałem wymyśleć, bo uraz był zbyt głęboki, a historia zbyt nieprawdopodobna, aby ktokolwiek w nią uwierzył. Ale zacznijmy od początku, bo tak podobno najlepiej.


Pewnej jesiennej nocy w roku 2011, zaraz po próbie, czekałem na autobus powrotny z okolic ronda Matecznego w Krakowie. Było już kawałek po północy, wszędzie pusto, żadnych ludzi poza mną, od czasu do czasu cisze przerywała jedynie jakaś przejeżdżająca taksówka. Ciężkie chmury zajmowały cale niebo i zdawały się kroczyć po chodniku, zasnuwając okolice mgłą, która z minuty na minutę stawała się coraz gęstsza. Do autobusu miałem jakieś 40 minut (pozdrawiamy mpk), siedziałem wiec na ławce na przystanku, obok mnie zaś mój plecak, bo się zmęczył. Nagle, jakby spod ziemi, pojawił się nie kto inny, jak Zygmunt Hajzer – prowadzący najlepsze teleturnieje znamienity artysta, aktor reklamowy. Wystraszyłem się, bo nie słyszałem, żeby ktokolwiek podchodził. Rozpoznałem go po uśmiechu wykutym botoksem na twarzy, oraz śnieżnobiałym garniturze. Nie odezwałem się słowem, bo wciąż byłem trochę zszokowany - skąd on się tu wziął, do cholery? I co tu w ogóle robi tak znamienita postać polskiej sceny show biznesu? Nie miałem czasu długo nad tym dywagować, bowiem Pan Zygmunt zagaił przepitym głosem:


- Masz peta, kierowniku?


Automatycznym ruchem sięgnąłem po paczkę do kieszeni, nie chciałem bowiem wyjść na polskiego cebulaka, co to sławie szluga żałuje.


- Proszę się poczęstować. – rzekłem.


- Dzięki. Zygmnut. - przedstawił się wyciągając lewą rękę po papierosa, a prawą aby się przywitać - Dla przyjaciół Hejzi. - też się przedstawiłem, potrzasnąłem jego dłoń. Sympatyczny czlowiek, pomyślałem wtedy.


- Co tam targasz w tym futerale, zwłoki, HEHE? - skinął głową na mój pokrowiec z basem.


- Heh, nie, panie Zygmuncie, gitarę basową. - dodałem z wymuszonym uśmiechem, bo jego żart uznałem za średnio śmieszny. Nie takich żartów oczekuje się od gwiazd show biznesu.


- Oho, czyli muzyk. Doskonale… - powiedział jakby bardziej do siębie niz. do mnie. - Zapraszam - powiedział i wskazał otwartą dłonią na czarną furgonetkę marki Nysa, która pojawiła się, tak jak on, dosłownie znikąd. Pomyślałem, że oho, coś jest nie tak, coś jest nie halo. Kiedy próbowałem zrozumieć zaistniałą sytuację, która wykroczyła ponad szarość codzienności, arcydzieło motoryzacyjne PRLu zatrzymało się z piskiem opon, zaś drzwi furgonetki rozchyliły się i w środku dostrzegłem wypasione wnętrze – niebieskie, trącające wsią podświetlenie, mini-barek otoczony dwoma wygodnymi sofami obitymi białą skórą, zaś na tej ustawionej tyłem do kierunku jazdy siedziała postać, której twarz wydawała się jakby znajoma, lecz nie mówiąca wszystkiego - nie rozpoznałem od razu kto to.


- Wskakuj, Hejzi, balujmy! Kogo tam prowadzisz? - spojrzał na mnie. 


- Muzyka, mój drogi, muzyka! - odpowiedział Zygmunt, po czym zwrócił się do mnie - Wskakuj! 


Nie myślałem wtedy zbyt trzeźwo - ciekawość, a przede wszystkim niepowtarzalna charyzma Pana Hajzera przezwyciężyła strach i zdrowy rozsadek. Chwyciłem plecak, bas, i wskoczyłem do fury, siadając obok mojego nowego przyjaciela, pana Zygmunta. Miałem wtedy szanse bliżej przyjrzeć się człowiekowi-zagadce siędzącemu naprzeciwko i wtedy właśnie doznałem olśnienia - mała, łysawa główka, pedalska bródka, święcące głupotą oczy – bez dwóch zdań był to obecny radny Rady Miejskiej w Czechowicach-Dziedzicach, artysta muzyk Jacek Łaszczok, który w swej twórczości określa się jako Stachursky, czterysta czterdzieści i cztery, Żółta Magnetyczna Gwiazda, która otacza centralny, zielony Zamek Symbolizacji, któremu przewodnikiem Żółty Samoistny Człowiek. Drzwi za mną się zatrzasnęły, zaś furgon ruszył.


- Sypnij! - powiedział Stachursky do Zygmunta. Ten zza pazuchy wyjął kartonowe, kilogramowe opakowanie Viziru i wysypał z 20 gram na przygotowana wcześniej okrągłą tackę z lustrzaną powierzchnią. Stachurski przygotował na prędce osięm ścieżek proszku, po czym sięgnął do kieszeni po banknot jednodolarowy. Zwinął go zwinnie w palcach i wciągnął za jego pośrednictwem do nosa usypany proszek. Jego źrenice rozszerzyły się nagle do rozmiaru pięciozłotówek – dziwna sprawa, bo dolar stał wtedy w okolicach 3,60 zł. Resztki proszku do prania osiadly mu na wargach, brodzie i dobrze skrojonym garniturze. - Chłostaaaaa!!!! - zaczął śpiewać i tańczyć do muzyki, która najwyraźniej zaczęła grać w jego głowie.


- Hehe, ten to zawsze cos odpierdoli! - zaczął się śmiać Hejzi.


- CHŁOSTAAA!!! - krzyczał dalej Jacek, i upadł ciężko na kanapę, wymachując w powietrzu pięściami. - nie ma kto Persila czasem? Kopie mocniej! - spytał zebranych, dalej tańcząc, już na siedząco. Przypomniałem sobie, ze robiłem zakupy tego poranka i miałem przy sobie małą saszetkę Vanisha, który doskonale usuwa plamy, a akurat jedna mi się na ulubionych spodniach zalęgła. Postanowiłem się pochwalić swoim zakupem, troszkę tez ciekawiło mnie jak zadziała on na tego radosnego człowieka w garniturze.


- A mam cos takiego - wyjąłem z plecaka różową saszetkę. Na jej widok Stachurskyemu o mało co oczy nie wyskoczyły z orbit.- Ooooo, dawaj stary, dziekóweczka! - niemalże rzucił się na mnie, wyrywając z reki saszetkę. Natychmiast ją rozerwał, rozszerzył palcami dziurkę w nosię i wsypał całą zawartość do nosa.- CO TY ROBISZ?! - Zaczął na niego wrzeszczeć Zygmunt – to wybielacz!.


Jacek chwycił się za głowę - o cholera Faktycznie! O k⁎⁎wa!Co ja zrobiłem! Zaraz mnie walnie! – i w tym momencie jakby zgiął się w pół, zaczęły nim miotać drgawki. Upadł na podłogę. Jego oczy szukały w panice ratunku, kręcąc się niezależnie od siebie, jak pranie w dwóch pralkach. Byłem przerażony - może i muzyka Stachurskyego nie miała nic wspólnego z muzyką, a teksty z sensem, ale był to jednak człowiek! Po kilku chwilach, ku mojej ogromnej uldze, atak ustąpił. Trzęsący się z wycieńczenia Jacek usiadł na kanapie, rozglądnął się nieprzytomnym wzrokiem i powiedział:


- Muszę zostać politykiem.


- Co? – Spytał Hejzi. – Hehe, dobrze ci? Przed chwilą o mały włos nie wykitowałeś!


- Wszystko w porządku, proszę Pana. Muszę tylko zostać politykiem. – po tych słowach wyskoczył z pędzącej Nysy przez okno, zrzucił garnitur, pobiegł w samych skarpetkach i majtkach z napisem „dosko” przed siebie, by po chwili rozpłynąć się we mgle. Jedynie w oddali słychać było:


- Najpierw radny, później prezydent! Później Król! Później cały świat! WSZYSCY BĘDĄ SŁUCHAĆ MOJEJ MUZYKI! ZAKAŻĘ PUSZCZAĆ COKOLWIEK INNEGO! Zabiję wszystkich innych!


Korzystając z chwili nieuwagi Hajziego i czerwonego światła, otworzyłem drzwi, wziąłem graty i zacząłem spierdalać. Uciekałem długo, nie patrząc się za siebie, w obawie o własne życie. Nie pamiętam ile czasu biegłem, wiem tylko, że dobiegłem do samego domu, zamknąłem za sobą wszystkie zamki i poszedłem spać. Postanowiłem nikomu nie mówić, co mnie spotkało, myślałem, że to tylko posrany sen, który wynikł ze zmęczenia. Starałem się wyprzeć ze świadomości tą noc, lecz odkąd ostatnio dotarła do mnie informacja, że Jacek Łaszczok stał się radnym w Czechowicach-Dziedzicach, nie zmrużyłem oka. Klątwa się dopełnia. Jestem przerażony i nie sypiam po nocach – cały czas, gdy zamykam powieki, widzę obraz świata, w którym puszczana jest jedynie Jego muzyka, zaś na Tronie Świata siedzi On i niszczy wszystkich, którzy z muzyką mają cokolwiek wspólnego. Od tego czasu nie dotykam gitary i przytyłem 10 kilo.

jimmy_gonzale

@Rafau całkiem całkiem, ale przecież od samego początku wiedziałeś że jest radnym. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Rafau

@jimmy_gonzale true, historia jest retrospektywna a nie wszyscy wiedzą że jest czy tam był radnym, stąd zaznaczenie tego faktu na początku, ale chyba faktycznie jest to błąd

jimmy_gonzale

@Rafau popraw i dam 2/10 bo przeczytałem ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj jest Śledzik, jak każdy szanujący się Słowianin wie, jest to święto upamiętniające prawą rękę Kupały, czyli Śledzika. Śledzik to duszek lasu, który, ironicznie, przyjmuje postać ryby. W folklorze słowiańskim, Śledzik to jedna z najszczerszego serca postaci mitycznych. Często ratuje tonącego w jeziorze wyciągając go na brzeg. Dodatkowo Śledzik lubi przemawiać przez złowione ryby. Czasem przepowie coś ciekawego albo opowie prawdę o osobie bliskiej, o której nie miałeś pojęcia.


Dlaczego więc świętujemy Śledzika pijąc? Ponieważ najczęściej spotykały go osoby w sztok pijane. Także osoby pijane często wpadały do jeziora i topiły się (np. podczas kąpieli) i to je ratował Śledzik. Nic dziwnego, że pijąc świętujemy jego imię.


Wcześniej wspomniałem, że śledzik to duszek lasu. Jego ulubionym miejscem są leśne zarośla. Często zagubieni w lesie podczas snu widzieli Śledzika, który mówił im żeby podążali jego głosem. Rankiem wiedzieli że muszą podążać za każdym szumem, szmerem czy trzaskiem. Wnet docierali do pobliskiego strumyka, a podążając nim do wioski.


Taki to był nasz słowiański Śledzik.


Śledziku, za Ciebie dzisiaj piję!


#gruparatowaniapoziomu #ciekawostki  #mitologia  #coolstory #pasta

700f8606-4ada-460c-adc7-4546b2a4ad1b
cherrycoke2l

Łudząco podobny do kuo-toa z Dungeons & Dragons ( ͡° ͜ʖ ͡°)

edantes

@Rimfire zrobilem śledzika w midjourney

4c65e1b2-237c-4e59-ad22-6c0aa06f897d
991568ed-81ce-4050-ac1f-ab4a16ddf114

Zaloguj się aby komentować

O czym tu mówić.


Biden. 182 cm wzrostu, 80 lat, wygląda jak projektant mody, kilkoro dzieci, jasna historia rodzinna


Putler. 160 cm wzrostu, 70 lat, wygląda jak kloszard, kilka szczeniaków poczętych z babą którą walił po pysku, kilka potencjalnych szczeniaków stworzonych z ruską roksiarą, pochodzenie - porzucony przez mongołów owoc chowu wsobnego


#ukraina #rosja #wojna #pasta

4f881041-5fd6-489d-9c23-b2f547da4faf
0jciecPijo

@Wolnymularz Nie chcę być adwokatem jego czy kogokolwiek innego, ale umrze jak... każdy. Tylko w międzyczasie będzie się świetnie bawił bez jakichkolwiek konsekwencji. Nie pomoże mu tak samo jak każdej innej żywej istocie, tylko przeżyje bardziej intensywne i luksusowe życie niż inni ludzie.


Skutki są dla szarych żołnierzy i obywateli, nie dla elit.

argonauta

Jaka tu propaganda miłości do Wujka Joe weszła... Jakby boty/gimbusy z wykopu przeskoczyły na hejto. Nic jeszcze nie zrobił, a sraczka jakby już wjeżdżał w Rosję XDDD


Jakie to żałosne...

lokal

@argonauta Żałosny to jest ten porzucony przez mongołów owoc chowu wsobnego i jego śmierdzący gównem i niestrawioną wódką kraj

Zaloguj się aby komentować

Jak jechaliśmy na urlop, w panice zatrzymałem się na stacji benzynowej i kazałem żonie szybko kupić płyn do kierunkowskazów, bo wyciekł. Pobiegła, po dłuższej chwili wróciła wściekła, powiedziała że nigdy jeszcze nie najadła się tyle wstydu i nie odzywała się do mnie przez ponad połowę urlopu.


Nigdy jeszcze po ślubie tak nie wypocząłem i nie wyciszyłem się na urlopie.


#pasta #heheszki

Zaloguj się aby komentować

#snooker #pasta #heheszki


Ostatnio mam taką fantazję seksualną.


Chciałbym, żeby Pani Gosia KANIESKA (specjalnie z dużej) usiadła mi swoim pięknym, polskim, umięsnionym przez wielogodzinne stanie przy stole dupskiem na twarzy.


Wyobrażam sobie jak wraca do domu po ciężkim dniu zmagań sędziowania snookerowych spotkań, zmęczona i lekko wkurwiona, bo musiała użerać się z O'Sullivanem i tą amatorką Bozhilovą, i ma ochotę na relaks. Każe mi położyć się na płasko na podłodze, po czym ściąga ubranie wierzchnie, zostając w samej koronkowej bieliźnie, ciasno opinającej jej gładkie umięśnione ciało. Uśmiecha się do mnie i po zdjęciu białych rękawiczek, zadbanymi dłońmi z krwistoczerwonymi paznokciami głaszcze mnie w okolicach odbytu i penisa. Całuje delikatnie me usta, po czym zdejmuje majtki, obraca się tyłem i siada zadem na mojej twarzy tak, że nos mam w jej odbycie, a usta w wargach sromowych. Zaczynam zachłannie chłeptać jej pusię, ona zaś wije się z rozkoszy, bujając biodrami po mojej głowie to wprzód, to w tył. Tymczasem mój mały "mini-bat" stoi już na baczności czekając na rozkaz najlepszej polskiej snookerowej sędziny...

ac032946-fac2-4993-beca-e8e981a67c56
tomwolf

@ErwinoRommelo żeby nie było, to nie moja pasta, przerobiłem tylko kilka kluczowych zwrotów i słów xDDD

Kondziu5

@tomwolf jesteś dobrze po⁎⁎⁎⁎ny, piorun xD

MiernyMirek

@tomwolf tego już nie odzobaczę. Łap pioruna

Zaloguj się aby komentować

Pisałem to już na wykopie więc teraz to już #pasta #444


Mieszkam na wsi i jakiś czas temu była tu niezła wichura, ale serio potężna! Połamała drzewa i trzeba to było uprzątnąć. Dodam jeszcze, że mam takiego sąsiada Jacka, który dość mocno zapodaje jakieś piguły. Jest nieszkodliwy ale ostro imprezuje. Wszyscy się zebrali, bo część drzew lażała na ogrodzeniach, na drodze, a nawet na domach. Bierzemy się do roboty ale Jacek zaczął odpierdalać jakieś swoje pląsy. Chodził po ludziach z wódką namawiał do picia i pi⁎⁎⁎⁎lił coś o jakiś jasełkach jak to był sierpień xD Jak podbił do mnie to mówię spoko ale ja chcę tylko colę (działałem z piłą spalinową), a ten do mnie co ja pi⁎⁎⁎⁎lę i żebym pił. Jak ktoś miał ostre narzędzie w rękach Jacek wołał: "waszaj, waszaj". Skończyło się nieprzyjemnie bo gość zaczął wykrzykiwać coś o trzcinie (u nas jest tylko rów i w dodatku suchy xD ). Krzyczał, że trzcina się zaledwie kołysze, a my z tymi drzewami jesteśmy po⁎⁎⁎⁎ni! Matka dała mu jakiś nerwosol i się uspokoiło ale mam przeczucie, że gość coś jeszcze odwali.

0ff47d47-6baf-47d7-b078-790e86ac571a
Takiktos

@Gorfobrut oprócz tego ludzie...

Zaloguj się aby komentować

Dieta czokoszokowa może i się sprawdza przez cały rok, ale łebski chłopak z Podlasia jak ja kupuje paletę pączków za 150zł i ma żarcia na dwa albo i trzy miesiące.


Wystarczy odciąć dopływ powietrza i są cały czas świeże. Cukier nie pleśnieje, tak więc i pączki poprostu trochę się zasuszają. Potem można wrzucić na parę do garnka i jest jak z piekarni. XD


Pozostałe trzeba spłaszczyć i zamrozić wtedy zajmują mniej miejsca. Potem rozmrożone smakują tak samo jak świeże.


Nie zaliczam do jedzenia picia, co chyba oczywiste, bo jedzenie to jedzenia a picie to picie i na samą Cole wydaje z 300zł(2 litry dziennie, czsami jescze wieczorem dokupie litrową Colę).


#heheszki #pasta #tlustyczwartek #biedronka #gotujzhejto

594bf536-969c-4dcf-a362-c303e77bf2b9

Zaloguj się aby komentować

Wszyscy w pracy, robią ważne rzeczy i nie wiedzą "kiedy się z tym wszystkim ogarną"? Jak to jest, że oni tak dużo a ty tak mało? Mamy kult pracy. Dostosuj się i rób to co oni. Udawaj zajętego. Nie wiesz jak? Poniżej kilka wskazówek:


1. Patrz ze złością na ekran komputera. Poszukaj językiem dziury w piątce, to symuluje koncentrację.


2. Miej zawsze zakasane rękawy. Czasami skreślaj coś na kartce, jakby było zrobione. To onieśmiela.


3. Otwórz gotowy plik excela, gdzie wszystko jest zrobione, i tylko zmieniaj kolory.


4. Przeklinaj do siebie od czasu do czasu po czym uderz mocniej w klawisze, albo sprawdź godzinę na telefonie.


5. Nieś coś. Nieważne czy pracujesz na budowie czy w biurze, nieś coś zawsze i wyglądaj, jakby to było ważne.


6. Kiedy wychodzisz zostawiaj na krześle koszulę, na wpół zjedzoną kanapkę, albo klucze. Rób tak, żeby wyglądało, że nie ma cię tylko na 10 minut.


7. Mów, że idziesz zadzwonić. Miej zmartwioną minę.


8. Masz dwa monitory? To się świetnie składa. Na jednym otwórz plik PDF. Na drugim Worda. Przepisuj. Nie ma czasu na pytania, po prostu przepisuj, to przecież niezwykle ważny dokument.


9. Jeżeli programujesz, napisz pętlę, która będzie się wiecznie kompilować. Żeby wiecznie czekać, aż się skompiluje, hehe.


10. Używaj skrótu alt + tab. Jeżeli chcesz schować szybko głupoty, które przeglądasz, dłonie muszą być na klawiaturze. Nerwowy ruch myszką może cię zdradzić.


11. Dużo chodź po biurze, jakbyś kogoś szukał. Koniecznie kogoś, kogo akurat dzisiaj nie ma w pracy. Chodź szybko, sprawiaj wrażenie, że ci się śpieszy. Przy okazji spalasz kalorie.


12. Kopiuj artykuły, które chcesz przeczytać, do maila. A potem czytaj je w mailu.


13. Jesteś na zebraniu? Poproś czasem o cofnięcie slajdu. Losowo zapisz jakąś liczbę. Jeżeli musisz poprowadzić spotkanie, użyj zwrotów "czy to jest skalowalne", "musimy być pragmatyczni" i "synergia", jeżeli pracujesz ze starymi ludźmi.


14. Przymknij oczy, ręce trzymaj na skroniach. Oddychaj głęboko. Jak ktoś zapyta co robisz, mów, że próbujesz rozwiązać problem.


#pasta #heheszki #praca #korposwiat

BettyLou

@cooles Na home office też to działa?

mariopbc

Ad.9 widać że nie jesteś programista. Prawda?

tylko_grzanki

Przydałoby się poradnik jak ogarnąć temat w drugą stronę tj. jak ogarnąć robotę kiedy trzy monitory nie starczą by ogarnąć wszystkie tematy na raz

Zaloguj się aby komentować

Nie uwierzycie co się stało!


Puka do mnie do drzwi sąsiadka-studentka. Otwieram, a ona do mnie tak nieśmiało, czy nie mam jeszcze pączków, bo dzisiaj tłusty czwartek a ona jeszcze nie jadła, ja na to mówię: to wejdź do środka, bo na klatce zimno, a ty w samym szlafroku.


Podziękowała, powiedziała, że jestem taki miły i troskliwy, weszła, zamknąłem drzwi, prowadzę ją do kuchni i wtedy złapała mnie za ramie i mówi, że chłopak ją rzucił. No to ja myślę, rzucił ją i nie ma kto teraz iść po pączki do cukierni, stąd ta wizyta. Dałem jej dwa pączki i odprowadziłem ją z powrotem do drzwi. Kobiety bez mężczyzn to jednak sobie nie mogą poradzić.


#tlustyczwartek #coolstory #pasta

2ac64d4f-d125-45be-83d2-00ceb9d6ae52
PomidorovaLova

@zjemcimatke mogłeś zaparzyć jej ciepłego kakałka i pomóc jej poszukać nowego chłopaka na insta

Zaloguj się aby komentować

Wyobrażacie sobie jakiegoś poważnego człowieka z cywilizowanego kraju jedzącego k⁎⁎wa polackiego pączka? xD


o k⁎⁎wa wyobraźcie sobie jak taki James Bond wpierdala je pączka xD bierze wielką kupę gówna z tłuszczem do mordy, lukier mu się kruszy na garnitur, upierdala mu rękaw, dżem z środka się wylewa, nie panuje nad tym, musi szybko wpierdolić, bo się pączek cały ro⁎⁎⁎⁎⁎doli xD


a Donuta? Donuta zje sobie na spokojnie, małymi gryzami, wygląda jak człowiek jedzący deser Z KLASĄ a polak jedzący te "słodkości" to wygląda jak jaskiniowiec co dorwał się do jedzenia xD


HALINA SZYBKO ŻRYJ TEGO PONCZKA DAWAJ NASTEMPNEGO


#pasta #tlustyczwartek

393ad0ed-cffc-4361-aabb-7a404ceed5bd
DeadRabbit

Ciekawy komentarz, jako ktoś kto projektuje produkty do róznych marek mi. przez 3 lata projektowałem do włoskiej firmy to wystarczy nakleić made in Italy i w polsce z chęcią przez to zapłacą 120 za coś co warte jest 5,50. Więc to tylko iluzja marketingu jak postrzegamy daną rzecz. Zapewne Bondowi aż uszy by się trzęsły gdyby zajadał.

ebd2ec93-729a-40a6-b56f-87a9676d5bb9

Zaloguj się aby komentować

Wyobrażacie sobie jakiegoś poważnego człowieka z cywilizowanego kraju jedzącego k⁎⁎wa polackiego pączka? xD 


o k⁎⁎wa wyobraźcie sobie jak taki James Bond wpierdala je pączka xD 


Bierze wielką kupę gówna z tłuszczem do mordy, lukier mu się kruszy na garnitur, upierdala mu rękaw, dżem z środka się wylewa, nie panuje nad tym, musi szybko wpierdolić, bo się pączek cały ro⁎⁎⁎⁎⁎doli xD a Donuta? Donuta zje sobie na spokojnie, małymi gryzami, wygląda jak człowiek jedzący deser Z KLASĄ a polak jedzący te "słodkości" to wygląda jak jaskiniowiec co dorwał się do jedzenia xD 


HALINA SZYBKO ŻRYJ TEGO PONCZKA DAWAJ NASTEMPNEGO


Smacznego


#pasta #heheszki #tlustyczwartek

d26945fa-826d-4391-85cf-aa297dbba137

Zaloguj się aby komentować

Wyobrażacie sobie jakiegoś poważnego człowieka z cywilizowanego kraju jedzącego k⁎⁎wa polackiego pączka? xD


o k⁎⁎wa wyobraźcie sobie jak taki James Bond wpierdala pączka xD bierze wielką kupę gówna z tłuszczem do mordy, lukier mu się kruszy na garnitur, upierdala mu rękaw, dżem z środka się wylewa, nie panuje nad tym, musi szybko wpierdolić, bo się pączek cały ro⁎⁎⁎⁎⁎doli xD


a Donuta? Donuta zje sobie na spokojnie, małymi gryzami, wygląda jak człowiek jedzący deser Z KLASĄ a polak jedzący te "słodkości" to wygląda jak jaskiniowiec co dorwał się do jedzenia xD


HALINA SZYBKO ŻRYJ TEGO PONCZKA DAWAJ NASTEMPNEGO


#pasta #tlustyczwartek #heheszki

PrzegrywieNieOtwierajBuziNiepytany

Pączek to typo polackie żarcie, zero gustu, zero finezji, byleby zapchać kichę. Pewnie gdyby się dało to by żarli pączki z kiełbasą śląskąxD

A pączek z biedry za 40 groszy to już w ogóle orgazm w ustach januszka i grażki

Zaloguj się aby komentować

Na mirko była taka #zarzutka. moim zdaniem wcale nie taka głupia. oczywiscie idealizuje kobiety, bo one tez rozmawiają o pierdołach, ale cos w tym jest – Dmowski takie wlasnie bujanie w obłokach krytykuje jako rozpleniony w rosyjskim zaborze intelektualizm.


#pasta #logikaniebieskichpaskow #logikarozowychpaskow #polska


To nie kobiety są puste, lecz mężczyźni.Kobiety rozmawiają na życiowe tematy, o uczuciach, o znajomych ludziach, problemach, życiu, praktycznych poradach ułatwiających i uprzyjemniających życie. Wiedzą co się u kogo dzieje, więc mogą pomóc, zacieśniając więzy. Wiedzą jak dobrze zająć się obowiązkami, bo dowiedziały się od koleżanek ciekawych patentów.Są dzięki temu mądrzejsze, bo wiedzą, co się naprawdę w życiu liczy. Życie jest dość gorzkie, trzeba umieć sobie radzić, trzeba być na wiele gotowym, mieć oczy na około głowy, by nie doprowadzić do jakiejś negatywnej sytuacji, strat z powodu jakichś głupot jak np złe przechowywanie żywności skutkujące zatruciem pokarmowym.A mężczyźni? Interesują się pierdołami, rzeczami tak abstrakcyjnymi że nie występującymi w życiu codziennym. Gierki, filmiki, alkohole? Filozofia, historia? To jest do życia niepotrzebne. Znajomość modeli czołgów niemieckich nie sprawi, że żywność w lodówce zachowa dłużej świeżość i nie wywoła zatruć. Znajomość procesów chemicznych zachodzących w umierającej gwieździe nie pomoże w doborze kolorów do mieszkania, sprzyjających relaksowi a znajomość znanych filozofów nie pomoże dobrać rozmiaru butów dla dorastającego dziecka. Pamiętanie nazw wymarłych gatunków roślin i zwierząt nie przyda się w pamiętaniu, że dziecku trzeba kupić do szkoły farby i blok rysunkowy na plastykę za dwa dni.Można znać daty najważniejszych wydarzeń historycznych, ale jeśli nie wie się, że nie łączy się ze sobą pewnych warzyw, żeby nie dostać biegunki, to nie jest sie wcale mądrym.Faceci są na tyle puści, że w obliczu życia decydują się na interesowanie się bzdurami i rzeczami niepotrzebnymi, zamiast ważnymi, życiowymi i konkretnymi tematami.Ale nie przeszkadza im to wywyższać się nad kobietami, które są mądrzejsze, że są głupie, puste i pozbawione zainteresowań itp, bo "interesują się rzeczami przyziemnymi". Cóż, ktoś musi, bo na zdziecinniałych facetów którzy właśnie np czytaja książkę o rozwoju kolejnictwa w Europie, niestety nie mogą liczyć.

168c3f82-cd97-4774-bc48-56dfa844f682
Macer

@Mr_Hardy no przeciez wytlumazcylem

Zaloguj się aby komentować

K00rwa mieszkam w p0lskim mieście które ma jakoś 150tys mieszkańców i jak czytam jakieś wiadomości miejskie to NON STOP jest kierwa hejt tych mieszkańców jakie to miasto chuyowe xD ja nie wiem czy my jako naród musimy k00rwa codziennie na wszystko narzekać czy co, ja rozumiem że komuś się może coś nie podobać itd ale do chuya pana CAŁY KIERWA CZAS narzekać na wszystko w około to już trzeba mieć ładnie nasrane pod kopułą xD co najlepsze to wśród znajomych mam parę karynek które się przeprowadziły do miasta wojewodzkiego które jest spoko no i sobie tam k00rwa mieszkają, fajnie, pięknie, możnaby pomyśleć, że nie podobało im się więc się wyprowadziły i tyle, OTÓŻ K00RWA NIE te zyebane osoby dalej wchodzą np na fanpage miasta gdzie wcześniej mieszkały i wypisują jakie to ono zacofane, śmierdzące itd itp xD k00rwa tylko u mnie taka patola czy w miastach średnich/małych to normalka?


#zalesie #pasta

burt

@potezny_papiesz taa... U mnie miasto 45000 gdzie w ostatnich latach był kłopot z komunikacją miejską zorganizowało od zera (!) dwie linie. Działa to od 1 stycznia, jest perspektywa na rozwój i fajnie. Komentarze: uuuu co tak rzadko jeżdżoo, uuu głupia trasa, uuu bez sensu

aberotryfnofobia

@potezny_papiesz to zalerzy czy miasto faktycznie jest ch⁎⁎⁎we czy nie.

proszę nie łapać dzieci na ulicach panie Janie Pawle.

mickpl

@potezny_papiesz pasta pasta, ale polski faktycznie maja problem z samodzielnoscia. Zwlaszcza starsze pokolenie, po prostu nie umie sie sobą zająć, wszystko musi byc im zorganizowane.

Zaloguj się aby komentować

Nie ma takiego dowodu, powtarzam jeszcze raz! Jest nagroda pół miliona galeonów dla człowieka, który wskaże cień dowodu, że Jego Ekscelencja Tom Marvolo Riddle wiedział o II wojnie czarodziejów. Po prostu nie widział! Proszę sobie wyobrazić... znaczy... wiedział albo nie wiedział. Ja nie wiem czy wiedział, ale istnieje ogromna możliwość, że nie wiedział. Jest nawet taka wypowiedź Petera Pettigrew, który zorganizował ten słynny wieczór w domu Riddle’ów, kiedy Czarny Pan powrócił... powrócił do życia. On powiedział, taki zmęczony, powiedział do Nagini: „Zrobiłem coś strasznego, ale imię Sama Wiesz Kogo pozostanie nieskalane”; z czego można by wnioskować, że on po prostu nie raczył Lorda Voldemorta poinformować.


#heheszki #harrypotter #pasta #korwin

a8195c2c-d779-4064-8f88-b8227c235f4f
SciBearMonky

@Sosen gdzie tag polityka

Zaloguj się aby komentować

K⁎⁎wa nie uwierzycie jaka inba xD


Znajomy ziomeczek zaprosil mnie na wyjazd integracyjny od niego z roboty.


Ponoc towarzystwo jakies niemrawe (ze niby wiecie, "sportowcy" hehe) - a ze ja z alkoholem akurat bardzo dobrze wspolzyje i potrafie rozkrecic nawet stype - to mowi: "dawaj, co sie bedziesz nudzil, ja stawiam".


Wiecej mnie przekonywac nie trzeba ( ͡°͜ʖ͡°).


Na miejscu patrze kurde faktycznie - same chlopy, ponure miny, przynajmniej osrodek odjebany jak Szpak na Eurowizje.


Jeszcze na poczatku kumpel mowi do mnie: "tylko na spokojnie - jutro mamy ultra wazne spotkanie z pracy, niech sie po prostu wyluzuja".


No to jedziemy z tematem - oczywiscie najpierw zadbalem o wlasne bezpieczenstwo ( ͡°͜ʖ͡°) - a po zaopatrzeniu sie w niezbedne narzedzia mojej 'pracy' rozpoczalem krucjate po pokojach gosci.


Na poczatku spokojnie, ze ja niby na bajerke, ze akurat z whisky przechodzilem, ze na papieroska.


Pokoj za pokojem, towarzystwo sie rozkrecalo, generalnie pomyslalem: "jest ok".


I to byl moj blad - ze nie zatrzymalem tej karuzeli spierdolenia poki jeszcze moglem...


Kurde!


Gdybyscie wiedzieli jakie zlo czai sie w ludziach i co ten zloty trunek potrafi z czlowieka wyciagnac!


Nie minelo pare h a z przykladnych mezow, chlopakow i ojcow nagle mialem do czynienia z banda totalnie na⁎⁎⁎⁎nych wariatow!


Jeden typ zaczal biegac po korytarzu i cos pi⁎⁎⁎⁎lic do obcych gosci hotelowych.


Drugi wdal sie w jakas afere na baletach ponizej.


Kolejny zarzygal pol korytarza,


a szambo dopiero zaczynalo wybijac...


Nawet k⁎⁎wa nie wiem skad sie tam wziely dziwki - nagle do pokoju wbija stado prostytutek a ci dopiero co grzeczni i ulozeni kolesie rwa sie do nich jak stare baby do komunii!


To byl ten moment kiedy zdalem sobie sprawe ze machina ktora stworzylem juz sie nie zatrzyma...


Kumpel smiertelnie obrazony wykrzyczal ze przeze mnie jutro spierdola cale spotkanie i straca ultra wazny kontrakt - wkurwil sie i zamknal w swoim pokoju.


Kiedy wrocilem do towarzystwa na stole lezal juz koks.


Naprawde nie mam pojecia jak sie tam znalazl.


Chlopaki dopiero wrzucali na 2-gi bieg.


Ktos wpierdolil sie do basenu.


Ktos poturbowal DJ-a.


Ktos dorwal pile do nogi i k⁎⁎wa zaczeli sobie grac o 3-ciej w nocy xD


Oczywiscie tak na⁎⁎⁎⁎ni ze az jeden typ sie polamal.


...


Nastepnego dnia nie chcialem sie obudzic.


Nie dlatego ze bolala mnie glowa, czy goscie hotelowi patrzyli sie jak na tredowatego - nie moglem zniesc mysli ze bede dzis musial spojrzec w oczy mojemu kumplowi...


Liczylem ze moze sie nie spotkamy, ale niestety wpadlem na niego na sniadaniu o 13 - spojrzal na mnie totalnie zimnym wzrokiem i szepnal tylko 'dzieki'.


Czulem sie potwornie.


W glebi duszy liczylem tylko zeby te ich ultra wazne spotkanie z pracy poszlo dobrze...


...


Niestety, tego dnia przegrali az 0:3, a zalamany kumpel szepnal mi tylko: "Slawek - to koniec, wracamy"...


#pasta #heheszki

Zaloguj się aby komentować