Dobry kandydat ze złą kampanią i zły kandydat z kampanią dobrą
Reprezentant KO ma wszelkie przymioty, które przyszła głowa państwa winna posiadać – jest dobrze wykształcony, posługuje się biegle czterema językami, ma doświadczenie polityczne i urzędnicze (drugą kadencję jest włodarzem największego polskiego miasta, a w przeszłości był europosłem oraz konstytucyjnym ministrem). Tyle tylko, że jego kampania to ciąg błędów i potknięć. Oraz samozaprzeczeń.
Zupełnie inaczej sprawa ma się w odniesieniu do Nawrockiego – nie ma on prawie żadnych kwalifikacji do tego, by być głową państwa. Polityki nie rozumie, nie ma w niej żadnego doświadczenia, ale jego kampania jest naprawdę niezła. On sam nadal jest sztuczny i mało autentyczny, ale prawie każde wydarzenie, w którym uczestniczy, poszerza jego bazę wyborczą. Sztabowcy PiS myślami są już w drugiej turze, w której kluczowe będą dwa elektoraty – Sławomira Mentzena i Szymona Hołowni. Zwłaszcza ten pierwszy jest ważny w strategii PiS, bo najłatwiej go pozyskać. I właśnie do niego skierowana jest większość aktywności medialnych Nawrockiego.
Gdybym miał wskazać przyczyny tego, że dobry kandydat ma złą kampanię, a zły kandydat dobrą, odniósłbym się do trzech spraw.
Po pierwsze, chyba naprawdę w otoczeniu Rafała Trzaskowskiego panowało przekonanie, że "wystarczy być" i wybory same się wygrają
Drugi czynnik byłby następujący – najważniejszymi ludźmi prowadzącymi kampanię Nawrockiego są politycy drugiego szeregu, całkowicie skoncentrowani na swoim zadaniu, podczas gdy sztabowcami Trzaskowskiego są urzędujący ministrowie, mający na głowie swoje urzędnicze obowiązki i mogący prowadzić kampanię w wolnym czasie (podobnie zresztą jak sam kandydat).
Wreszcie czynnik ostatni – stawka tego starcia jest różna dla Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Ten pierwszy walczy o polityczne życie, bo wygrana Trzaskowskiego domknie system i nikt już nie będzie stał na przeszkodzie rozliczeniom bezeceństw rządów PiS. Poza tym za porażkę Nawrockiego zostanie oskarżony osobiście Kaczyński, bo to on ostatecznie wybrał go spośród innych ubiegających się o zaszczyt reprezentowania Zjednoczonej Prawicy w tym wyścigu.
W jakże innej sytuacji znajduje się Tusk – jeśli Trzaskowski przegra, będzie mógł bezradnie rozłożyć ręce i powiedzieć do działaczy KO: "to był wasz wybór, nie mój". A po drugie, przy takim rozwoju wypadków to właśnie premier pozostanie nadal głównym ośrodkiem antypisu, najważniejszą postacią "obozu demokratycznego". A także będzie mógł w 2027 roku, kiedy odbędą się następne wybory parlamentarne, zwalić na pisowskiego prezydenta winę za brak realizacji większości obietnic swojego rządu
https://wiadomosci.wp.pl/dobry-kandydat-ze-zla-kampania-i-zly-kandydat-z-kampania-dobra-opinia-7115261719231264a?
#polityka