Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

🎁 4. edycja #rozdajo na #ksiazki pod patronatem #kzp! 📘

Weź udział

Jeśli nie macie dzieci, a lubicie ciepło i chcecie zaoszczędzić trochę pieniędzy to polecam gorąco wakacyjne wyjazdy robić nieco poza sezonem.


Tu zdjęcie z Katalonii, w której byłem we wrześniu i październiku zeszłego roku. Większość dni bardzo słonecznych - temperatura powietrza około 27-28, temperatura wody około 21 stopni. Ludzi dużo mniej niż w lipcu, czy październiku, a ceny dużo niższe (za domki nad morzem płaciliśmy nawet 4-5 x mniej niż kosztowały w sierpniu - był to dla mnie szok bo byłem przyzwyczajony do Chorwacji, która poza sezonem potrafi być max 2-2,5 razy tańsza).


_______


#roadtripbus <- mój podróżniczy tag do obserwowania albo czarnolistowania.


Więcej zdjęć znajdziesz na naszym Instagramie -> https://www.instagram.com/roadtripbuspl/


#fotografia #hiszpania #podroze #podrozujzhejto #roadtripbus

309ad7e3-9b6d-4e5f-9018-51fc29caba49
3t3r

@MG78 mozna jechac z dziecmi poza sezonem xD nikt tego nie sprawdza (no dobra nie do konca xD)

wieczniewolni

A ja chciałbym odchęcić od podróży do Hiszpanii latem. Jest strasznie gorąco i nie ma żadnej przyjemności że zwiedzania.

Tak jak pisał Wojtek, przed sezonem jest ku temu idealny czas..

festiwal_otwartego_parasola

@MG78 też sie w pazdzierniku kręciłem w okolicach barcelony i stwierdziłem że hiszpania wciąga chorwacje d⁎⁎ą

Zaloguj się aby komentować

Zasady są następujące: jedziemy do kolejnego miasta, jak wpis będzie miał 100 piorunów.


Na hejto pojawił się wpis o wieży w Xian której byłem, a znalałem się tam na skutek ciekawej historii. Jak będzie zainteresowanie, to mogę o tym poopowiadać bo wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy: z plecakiem zwiedziłem wiele azjatyckich krajów i mam wiele przygód z tym związanych. W sumie nie planowałem o tym pisać na tym portalu, no ale czego się nie robi za pioruny


Jak wygląda podróż pociągiem nocnym po Chinach, najtańszą klasą (tz. hard seats)? Kojarzycie tą scenę w pociągu w „Jak rozpętałem II wojnę światową” w której Franek Dolas opowiada wszystkim swoje historie? – właśnie tak

Wraz z kumpelą byliśmy jedynymi białymi w przedziale. Pierwsze godziny staliśmy obok naszego miejsca (na to samo miejsce sprzedawane jest kilka biletów, przez co wagony są maksymalnie wypchane ludźmi). Pociąg zatrzymuje się co parę godzin i na drugiej stacji już rozluźniło na tyle, że na zmianę mogliśmy siedzieć. Zrobiła się noc. Z chińczykami nie dało się porozumieć, ale od czego jest śliwowica, którą przywieźliśmy z Polski. Znajomość 5-10 słów wystarczy żeby miło spędzić czas.

Pojawiło się wino ryżowe pozostałych współpasażerów. Nie było kieliszków, piliśmy więc z nakrętki. Po czasie wszyscy chcieli z nami rozmawiać i byliśmy lokalną atrakcją. Pojawiły się chinki znające angielski, i to właśnie dzięki nim rozmawialiśmy z innymi. Całą noc spędziliśmy na rozmowach i poznawaniu podróżnych.

Rano, zmęczeni i lekko skacowani, przyjechaliśmy do Xian (‘X’ po chińsku czytanie jest jako ‘Ś’, wymawia się więc Śi-an). Kolejny nocny pociąg do Pekinu był wieczorem, mieliśmy więc cały dzień na zobaczenie miasta. Co tu robić?

Ku naszemu zaskoczeniu poznane chinki znające angielski coś z sobą ustaliły i… postanowiły pokazać nam swoje miasto! Po całej nocy męczącej podróży jedna z chinek wzięła ich bagaże do domu, druga poszła z nami na lokalne śniadanie, gdzie normalnie jada przed zajęciami na uczelni. Chiny pełne są knajpek do których baliśmy się zaglądać, bo nie znaliśmy tamtejszych potraw i warunków sanitarnych. Pokazała nam gdzie warto iść i co zamawiać. Później druga również dołączyła do nas i tak zwiedziliśmy wieżę o której był wpis na hejto

Chińczycy to niesamowicie życzliwi i uczynni ludzie. Wiele razy nieznajomi pomagali nam w potrzebie. Dzięki tym randomowym dziewczyną zobaczyliśmy Xian i poznaliśmy lokalne kuchnie i atrakcje. Xian to miasto w którym odkopano terakotową armię, lecz nie starczyło nam już czasu na jej zobaczenie jej w miejscu wykopalisk. Dziewczyny były totalnie zmęczone ale bardzo chciały nas ugościć i pokazać nam wszystko. Dla nas był to 3 albo 4 tydzień podróży po Chinach i w końcu zeszliśmy z bezdroży i szlaków do terenów cywilizowanych. Ale to już temat na inną opowieść

1f543abd-6ffa-48bd-8b38-118e003d9844
c8bfc5cc-6ddc-46e4-86c0-2c231ec55e58
5a55ea24-226d-4358-8b92-308fb4f20eb6
675c5efd-a6f9-40f0-a472-a596a2bcbf5a

Zaloguj się aby komentować

Wielkanocne śniadanie o wschodzie słońca na Babiej Górze? Czemu nie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Widoczność słaba przez pył z Sahary, ale i tak było… wietrznie xD #gory #beskidy #wedrowki

c4af58c5-24ce-429c-8492-8197dee87a22
564c9e77-9034-4af2-a94e-a63ef7263099
638ea3f3-b5ec-405f-a3e6-c448ac5459ac
71184bae-28ad-4e98-889e-87ded436e0c3

Zaloguj się aby komentować

cześć


Może jestem szalony, albo mam fantazję, ale postanowiłem polecieć na weekend do Nowego Jorku . To nie był planowany wyjazd z wyprzedzeniem, jak większość moich podróży. Bilety kupiłem zaledwie tydzień przed wylotem, a impulsem była promocja LOT w "Najmilszym poniedziałku", czyli programie lojalnościowym "Miles and more", w ramach którego zbiera się mile lotnicze. Pojawiła się możliwość lotu do Nowego Jorku, więc postanowiłem, że trzeba wreszcie zrealizować zgromadzone mile lotnicze. W ten oto sposób spędziłem najprawdopodobniej najbardziej spontaniczny weekend ze wszystkich dotychczasowych podróży. Swoją drogą miałem wiele szczęścia, gdyż dzień później ta sama maszyna została zawrócona nad Bałtykiem, również w locie z Warszawy do Nowego Jorku.


W Nowym Jorku miałem do dyspozycji 2 pełne dni (sobota i niedziela), więc udało mi się zobaczyć całkiem sporo. Spacerując po Manhattanie przeszedłem około 40 kilometrów i udało mi się zobaczyć najważniejsze miejscówki w Nowym Jorku. Cały wyjazd miał miejsce na początku lutego.


Zapraszam do artykułu (tam znajdują się koszta, formalności itp).


Piątkowy wieczór powitał mnie dużym mrozem (-10 stopni) i silnym wiatrem. Sobota była jeszcze chłodniejsza, gdyż rano temperatura wynosiła - 13 stopni i wiał bardzo silny wiatr. Z drugiej strony było bardzo słonecznie . Niedziela dla odmiany była ciepła (+8 stopni) i można było chodzić bez kurtki .


Co udało mi się zobaczyć i zwiedzić?


  • Słynny Flatiron, czyli jeden z pierwszych nowojorskich drapaczy chmur. W sumie miałem do niego zaledwie kilka przecznic z hotelu.

  • Empire State Bulding, czyli charyzmatyczny wieżowiec o wysokości 443 metrów, który zbudowano w 1931 roku. Nie wjeżdżałem na znajdujący się u góry taras widokowy, gdyż byłem tam już 4 lata temu.

  • Odwiedziłem słynną Nowojorską Bibliotekę Publiczną, do której nie udało mi się wejść podczas wcześniejszego pobytu.

  • Zobaczyłem dworzec kolejowy Grand Central, którego charakterystyczne zielone wnętrze jest niekwestionowanym symbolem miasta.

  • Zobaczyłem majestatyczny Chrysler Building.

  • Przespacerowałem się po Central Parku.

  • Zjadłem nowojorskiego hot doga .

  • Odwiedziłem taras widokowy w The Edge, czyli punkt widokowy położony na wysokości 335 metrów, z którego podziwiałem przepiękny zachód słońca.

  • Wpadłem do Madison Square Garden na mecz NBA między New York Knicks oraz Los Angeles Clippers (gospodarze niestety przegrali).

  • Odwiedziłem modną dzielnicę Dumbo na Brooklynie, w której znajduje się niesamowity punkt widokowy na Most Manhattański.

  • Przeszedłem się Mostem Brooklińskim, który jest jednym z najstarszych wiszących mostów na świecie.

  • Zajrzałem do Battery Park, skąd wypływają promy pod Statuę Wolności.

  • Przespacerowałem się słynną Wall Street.

  • i zobaczyłem słynnego galopującego byka

  • Zwiedziłem kościół św. Trójcy z połowy XIX wieku, który znany jest z filmu "Skarb Narodów" z Nicolasem Cagem.

  • Odwiedziłem Ground Zero, czyli miejsce, w którym znajdowały się wieże World Trade Center.

  • Zobaczyłem również Times Square po zmroku, czyli miejsce słynące ze świetlnych reklam.


#antekpodrozuje #usa #nowyjork #podroze #podrozujzhejto #stanyzjednoczone #ciekawostki #zainteresowania #turystyka


-------------------------------------------


Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi znaleziskami to zapraszam do śledzenia hashtagu #antekpodrozuje


Jeśli chcesz, żebym Cię wołał w przyszłości, to zostaw piorun pod odpowiednim komentarzem poniżej 

5bd971f2-f9a7-472b-9166-5a128d3daf57
c83317be-83d9-4761-9d29-62de4d93544e
28379fdd-689b-4a3d-818e-6c5e6b37f871
908093c7-0dc8-42dc-a083-770bd40a87e8
4867d6cb-6b11-43d4-8142-997c0eaa4bcc

Zaloguj się aby komentować

I tak się żyje pomalutku na tej estońskiej wsi.

Miałem pobiegać, wstałem po cichutku, już mam buty zakładać, patrzę - a tu się rozpadało.

No więc piję sobię kawkę, przeglądam hejto i czekam na koniec deszczu.

18°, idealnie do biegania i zwiedzania. A jak w was?

Pozdrawiam i smacznej kawusi życzę.

#porannakawa #beiganie #podroze #podrozojzhejto

18c5299e-bc2b-4573-96f0-842aad499194
49a74d84-15f1-4b1a-88c5-48af57f54e3a

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zdrowszy tryb życia dla staruchów z Hejto – czyli o moich doświadczeniach, ze złego i dobrego „prowadzenia się”, jak już bliżej, niż dalej do 40.


Ciekawe czy coś takiego przebije się na Hejto, bo mam świadomość, że jest to ciągle temat, który odkładamy ponad inne priorytety. Ja myślę o tym coraz częściej, bo piętno nowotworów w rodzinie, od strony matki jak i ojca, nie daje o sobie zapomnieć Z drugiej strony zaczynam już czuć z wiekiem, że organizm wybacza coraz mniej i zależy mi na tym, żeby w miarę możliwości opóźnić te „procesy starzenia”.


Miewam takie okresy w życiu, że albo mam wkrętkę na zdrowy tryb życia albo nie do końca zwracam uwagę i pilnuje, żeby o siebie dbać. Zazwyczaj jest to powiązane z tym jak pracuje moja głowa. Obowiązki, problemy, stres, nieprzepracowane lub poukładane rzeczy w bani, przekładają się na niedbanie, o codzienny dobrostan. Ostatnie lata nie należały raczej do zdrowych, bo i problemów było sporo. Jak już jednak zmieniają się priorytety, to wtedy widzę największą różnice w codziennym funkcjonowaniu i tym, jak zmiana pewnych nawyków zmienia codzienne samopoczucie i funkcjonowanie. Ostatnimi czasy przeszedłem z tej ciemnej strony na jasną, stąd kilka moich spostrzeżeń i uwag, może jakiemuś staruchowi, który chce zadbać o siebie, pomoże


Uprzedzając ewentualne komentarze, nie wymądrzam się, nikogo do niczego nie zmuszam, ani nie namawiam


Sen – podstawa z podstaw. Każdy kto ma pracę, obowiązki, dzieci na głowie, wie że o to zawsze ciężko, nie mniej największy game changer w moim przypadku, to chodzenie spać przed północą, u mnie najlepiej w okolicach 23 i przesypianie co najmniej 7 godzin. 8 godzin to już kosmos pod względem regeneracji i dobrego samopoczucia. Jak się uda osiągnąć przynajmniej te 7 godzin, to poprawa w codziennym samopoczuciu, wydajności i dobrym nastroju widoczna będzie od ręki. Warunek jednak, żeby faktycznie o 23 już grzecznie leżeć w łóżeczku i szykować się do snu. Zasypianie po północy lub bliżej 1 albo 2 to pewne zmęczenie następnego dnia, nawet jeżeli prześpię te 7 godzin.


Odstawienie alkoholu – nie należę do osób wojujących z alkoholem, wszystko jest dla ludzi ale we właściwych ilościach. Nigdy nie należałem do osób upijających się, czy to z, czy bez okazji, zawsze wolałem ten stan 2 – 3 drinki i wystarczy. Z alko jest ten problem, że dość łatwo popaść w złudzenie, że odpręża, pozwala odreagować codzienne stresy i daje poczucie relaksu. Zastrzyk dopaminy, który podnosi na duchu, stąd możemy zacząć po niego sięgać coraz częściej, z czasem, nawet każdego dnia. Zastrzyk o tyle łatwy, że nie musimy nic robić, żeby go zaaplikować, a jako ludzie jesteśmy z natury leniwy i wybieramy łatwą drogę do osiągnięcia celu, a nie tę trudniejszą jak np. spocenie się na treningu. Poprawa nastroju może i jest w trakcie picia, koniec końców alko to depresant, który sprowadza nasz nastrój, w dłuższej perspektywie, na dno. Jak chce się przestać pić, a nie można, to dodatkowo siada nam psycha, bo nie możemy poradzić sobie ze samym sobą (pisał o tym niedawno @splash545 - pozdro za fajny wpis). Dodatkowo, przynajmniej u mnie, mega negatywnie wpływa na regenerację, sen jest słaby, parametry snu do bani. Pijąc częściej, obciążamy wątrobę, a ta powoduje, że chodzimy permanentnie zmęczeni, no i koło się zamyka.


Post przerywany 16/8 – jeden z większych game changerów. Nie zwracamy na to uwagi ale praktycznie jemy co chwilę. Jedzenie mamy na wyciągnięcie ręki, a nasze organizmy nie są ewolucyjnie przystosowane do ciągłego przyjmowania posiłków. Zamiast tego warto jeść w oknie żywieniowym, które wynosi 8 godzin, a potem pościć przez 16, dając odpocząć trzewiom od ciągłej pracy nad trawieniem. Efekt uboczny, przy nadwadze, waga leci aż miło (zrzuciłem w ten sposób 17 kg, bez większych wyrzeczeń i restrykcyjnej diety). Plus wprowadzamy się w proces autofagii, w skrócie nasz organizm zjada sam siebie, a dokładnie komórki, które są uszkodzone, które powinny być wyeliminowane z naszego organizmu, przez co oczyszczamy go w sposób naturalny. Może brzmieć jako nieodczuwalny proces ale faktem jest, że lepsze samopoczucie mamy już po kilku dniach poszczenia w ten sposób.


Codzienny ruch – nie znoszę siłowni, nie zmuszam nikogo do wysiłku ponad siłę, ja sam przez długi czas ograniczyłem mój ruch do wieczornych spacerów w okolicach 5 – 6 km dziennie. Szybsze tempo ewentualnie „babcine” kijki i nasz organizm zaczyna działać zupełnie na innym poziomie, korzyść to wzrost odporności, wydzielane endorfiny, stąd lepsze samopoczucie na co dzień, lepszy sen i praca głowy. Ruch/sport to nie musi być wysiłek ponad miarę, rozpoczęcie ruszania się, nie musi wiązać się z bieganiem od początku, wręcz odradzam, jeżeli zastaliście się dłużej, bo to może przynieść szybko kontuzje i potrafi dość szybko zniechęcić do dalszego ruszania.


Dieta – jestem ostatnim, który ma czas na dietę, o gotowaniu w ogóle nie ma mowy. Dużą zmianę odczułem jednak odpuszczając śmieciowe jedzenie, fast foody, wysoko przetworzone produkty, zamiast tego staram się stosować domowe posiłki (mnie ratuje catering ze Ślimaka). Zrobisz sobie przerwę od takiego śmieciowego jedzenia na kilka tygodni i po zjedzeniu go później, odczujesz że takie paliwo wręcz spowalnia twój organizm, a nie powoduję, że ma on siłę na zmaganie się z codziennymi obowiązkami. Ciężar na żołądku bo McDonaldzie albo KFC jest wręcz bolesny. Najlepiej starać się jeść rzeczy, które mają najkrótszy możliwy skład, osobiście polecam też ograniczyć węgle kosztem białka.


Suplementy – temat na koniec, bo same one dadzą niewiele ale wspomagając zdrowy tryb życia, dadzą dodatkowego kopa korzyści. To co faktycznie działa: Omega 3 ale nie pierwsze z brzegu tylko z co najmniej 500 EPA i 250 DHA. Umówmy się, nie ma opcji, żeby do organizmu naturalnie dostarczyć tych pozytywnych kwasów, samym jedzeniem ryb. Musielibyśmy praktycznie nimi się tylko żywić. Braki w EPA i DHA mogą objawiać się nawet uciskiem w klatce piersiowej, a tego można się wystraszyć – sam doświadczyłem. NAC – wspomaga regenerację wątroby, która jest turbo obciążona środowiskiem w jakim żyjemy, sprawna wątroba to codzienna energia. Maślan Sodu + priobiotyk – jelita określane są drugim mózgiem, jak one funkcjonują poprawnie, to cały organizm działa jak trzeba, plus pamiętaj, że mimo średniego wieku, jak jesteś zdrowy to twoje kupki powinny dalej wyglądać jak niemowlaczka, permanentna sraczka, to krótka droga do odwodnienia i wypłukania się z pozytywnych mikroelementów w organizmie. Tribulus – facetom z wiekiem spada teściu, tribulus reklamowany jest jako booster testosteronu, generalnie pomaga w regeneracji, czujesz się po prostu po nim młodziej, masz poczucie, że możesz więcej, a i na sprawność seksualną również ma pozytywny wpływ. Lecytyna – dla pracujących głową istny game changer, jak wydaje ci się, że pod względem sprawności umysłowej jesteś pod ścianą, sięgnij po lecytynę najlepiej w dużej dawce dla staruszków, różnica odczuwalna praktycznie po kilku dniach. Witamina D, zimą spokojnie do suplementowania w 2 – 3 tys jednostek. Umówmy się w Polsce okres jesienno zimowy, to wieczny brak słońca, braki w witaminie D to większe skłonności do stanów depresyjnych i wieczne zmęczenie. Jest jeszcze kilka fajnych supli ale u mnie przynajmniej, nie dają tak odczuwalny rezultatów, jak to co powyżej.


Sporo tego wyszło, ciekawe czy ktokolwiek dobrnął do końca tego wpisu. Być może komuś się przyda tak wiedza, kogoś zainspiruje do pracy nad sobą, a może też ktoś doda jakieś ciekawe i warte uwagi spostrzeżenia w komentarzu i znajdę dzięki temu kolejne zdrowe nawyki albo rozwiązania.


Pozdro szczególnie dla tych, którzy akurat teraz są w dołku, to minie, chociaż może to trochę potrwać, u mnie ostatnio to potrwało ponad 4 lata

#zdrowie #hejto40plus #hejto30plus

b98c736b-c208-46bc-a8cb-4ec0e22a741a

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Myślenice, 92 km w nogach. Plan minimum wykonany z zapasem. Muszę przemyśleć, czy chcę to kontynuować, bo nie mam żadnej radochy na ten moment, tylko niesamowicie bolące stopy


Edit: Postanowione, kończę przygodę. Myślałem, że się uda, ale nie chcę się zajechać.


#piechurnatrasie


#gory #wycieczka #beskidy #msb

5517bdfa-e012-4344-8332-58ba0554da89

Zaloguj się aby komentować

W Cuzco wylądowałem po 20, a więc już po zmroku. Za transport do odległego od lotniska o 5 km historycznego centrum, gdzie miałem swój hostel, taksówkarze wołali po 50 soles (nie wiem czemu używam angielskiej odmiany, może dlatego że "soli" brzmi dziwnie), czyli prawie 60 złotych. Sporo, znając stawki z Limy. Uber pokazywał 20 soli (niech będzie po polsku), a jego tańszy odpowiednik nieco ponad 10. Problem w tym, że żaden z nich nie chciał zaakceptować kursu.


Wyszedłem poza teren lotniska, myśląc że może to pomoże, ale dalej nic. Poszedłem kilkaset metrów dalej od bramy lotniska i wciąż d⁎⁎a - mimo widocznych kierowców w aplikacji, żaden się nie kwapił, by podjechać. Może mają jakąś niepisaną zasadę stworzoną przez mafię taksówką. W każdym razie nie zamierzałem dać się oskubać.


5 km to nie aż tak dużo, nawet z dużym plecakiem - przecież na trekkingu w Torres del Paine w Chile robiłem od kilkunastu do 30 kilometrów dziennie. Odrzucałem jednak możliwość spaceru, bo co innego chodzić za dnia w parku narodowym, a co innego iść przez obce miasto po zmroku w kraju, który nie uchodzi za najbezpieczniejszy.


Była jeszcze jedna opcja dostania się do centrum, za pomocą colectivos - lokalnych busików kursujących we wszystkich możliwych kierunkach, bardzo popularnych wśród miejscowej ludności. Gdy tak czekałem, aż któryś Uber zaakceptuje mój przejazd, widziałem ich kilkanaście. Tylko do którego wsiąść, żeby nie pojechać w złym kierunku? I czy wpuszczą mnie z wielkim plecakiem na plecach? Na oba pytania poznałem odpowiedź już po chwili, gdy zauważyłem babkę z wielkimi torbami tarabaniącą się do busika z tabliczką Plaza Mayor. Długo się nie zastanawiając podążylem jej śladem, upewniając się jeszcze u kierowcy, że faktycznie jedzie tam dokąd chciałem.


Udało mi się zająć miejsce siedzące i tak sobie jechałem z plecakiem na kolanach, obserwowany przez niektórych wpółpodróżnych, i tupałem nóżką do rytmu bardzo głośnej muzyki opuszczonej z radia kierowcy. Po kilku minutach konduktorka (babka ubrana jak wszyscy inni) zaczęła chodzić po pasażerach i zbierać opłaty za przejazd. Półtorej sola, proszę państwa. 3% tego, co zapłaciłbym za taksówkę.


Od głównego placu do hostelu miałem kilkaset metrów prowadzących pod górę. Na końcu było jeszcze kilkadziesiąt schodów, które przyznam - bardzo mnie zmęczyły. Początkowo pomyślałem, że to przez moją chorobę i zawalone zatoki. Jednocześnie przypomniałem sobie, że przecież Cuzco znajduje się na poziomie 3300 metrów, a ja dopiero co przyleciałem tutaj po spędzeniu ostatnich 2 tygodni na poziomie morza. Miałem prawo walczyć o każdy oddech wchodząc obładowany po schodach

Zresztą rozejrzawszy się dookoła widziałem lokalsów idących bardzo powoli i robiących krótkie przerwy we wchodzeniu, a przecież oni byli w pełni zaklimatyzowani. Pozwolę więc sobie tutaj zawołać @FoxtrotLima , który pod ostatnim wpisem kolegi @michalnaszlaku powątpiewał, że zdrowy człowiek może mieć jakiekolwiek trudności z odpowiednim natlenieniem wchodząc pod górę na wysokości ponad 3000 m.n.p.m.


Właściciel mojego hostelu okazał się ultra wyluzowanym ziomkiem z tatuażami pokrywającymi znaczną część jego ciała. Jako, że sam spędził sumarycznie ponad 5 lat w podróży odwiedzając prawie 100 krajów, mówił świetnie po angielsku i był bardzo przyjacielski. Spytał, czy nie chcę iść z nim i jego przyjaciółmi do baru do centrum, na który to pomysł przystałem mimo zmęczenia.


Będąc najpierw w jednym a później drugim barze rzucił mi się w oczy kosmopolityzm tego miasta. Lokalna kapela grająca piosenki Red Hot Chilli Peppers w irlandzkim pubie, później muzyka elektroniczna w klubie z wystrojem, będącym mieszaniną stylu hippisowskiego i inkaskiego. Ogólnie klubów, restauracji i pubów jest w Cuzco od cholery, tak samo jak barwnych ludzi cieszacych się tym międzynarodowym, artystycznym, wolnościowym klimatem tam panującym.


Gdy już wracaliśmy do hostelu, kierownik całego przybytku nieco zgłodniał, więc zatrzymaliśmy się przy stoisku starszej kobieciny, która handlowała domowym jedzeniem na rogu głównego placu miasta. Za niewielkie pieniądze można było zjeść kurczaka z ryżem podawanego w plastikowych pojemnikach do przechowywania jedzenia. Starowinka zapewniała również swoje metalowe sztućce, oczywiście do zwrotu. Tak więc po co komu Mc Donald's lub kebab, skoro można zjeść pożywne, domowe jedzonko wracając z imprezy


Następnego dnia obudziłem się chwilę przed wschodem słońca. W pokoju było zimno - podejrzewam, że trochę ponad 10 stopni. Nic dziwnego, skoro pokoje nie miały żadnego ogrzewania (podejrzewam, że dotyczy to większości miejsc w Cuzco lub Peru ogólnie), a za utrzymanie ciepła podczas snu odpowiedzialna była bardzo gruba kołdra (która zresztą wywiązywała się ze swojego zadania w sposób znakomity). Pójście pod prysznic, czy w ogóle wygrzebanie się z łóżka przy takich temperaturach do przyjemnych nie należało. 


Aaaa, wspominałem już o kwestii zakazu spłukiwania papieru toaletowego w kiblu? Właściwie to w większości miejsc Ameryki Południowej w toalecie zawsze jest specjalny kosz na wyrzucanie zużytego papieru toaletowego, ale zwłaszcza w Peru rzuciły mi się w oczy znaki zakazujące wrzucania czegokolwiek do toalety. Powodem są dość cienkie rury kanalizacyjne, które łatwo się zapychają. Efektem tego niestety nawet po niezbyt łaskawej dwójce należy wyrzucić zużyty papier do kosza. Z pozytywów - kosze są bardzo często wymieniane i mają pokrywę chroniącą przed rozprzestrzenianiem się nieprzyjemnych zapachów. Choć zasadniczo jak dla mnie wciąż jest to oblecha i bardzo ciężko było mi się pogodzić z tymi wymaganiami. No ale nie chciałem zapchać kibla


W ramach naprawdę niewielkiej opłaty za nocleg miałem zapewnione skromne lokalne śniadanie, które zjadłem z widokiem na miasto i góry. Położenie hostelu na wzgórzu miało więc swoje plusy. Wschodzące coraz wyżej słońce w końcu ogrzewało, więc po jakimś czasie można było zdjąć kurtkę. 


Tego dnia czekałem na wizytę lekarską. Moje zapalenie zatok ewidentnie wymagało konkretniejszego leczenia, więc dzień wcześniej skontaktowałem się z ubezpieczycielem (w moim przypadku TU Europa), który zorganizował mi "domową wizytę". Najwyraźniej lekarz do końca nie znał tych rejonów, bo nie był w stanie trafić - dzwonił w międzyczasie podpytując gdzie dokładnie znajduje się ten hostel i wskazana przeze mnie ulica. Po pewnym czasie zauważyłem w oddali kogoś, kto mógł być tym lekarzem, bo miał specyficzną torbę w ręce i rozglądał się jakby nie wiedział dokąd iść. Widząc, że skręcił w złą uliczkę, postanowiłem zbiec do niego po schodach tych 100 metrów, bo w przeciwnym razie mógłbym się go nie doczekać. 


Miałem rację - to był mój lekarz. Wyraźnie zdyszany podziękował, że do niego zszedłem, a jak mu zaoferowałem, że zamiast leźć kolejne kilkadziesiąt stopni po schodach w górę do hostelu może mnie zbadać na ulicy, w ogóle był wniebowzięty. Po krótkim wywiadzie i zbadaniu przepisał mi leki, dał zalecenia i się pożegnaliśmy. 


Drugim punktem na ten dzień na mojej liście było ogarnięcie prania. Chciałem je zrobić jeszcze w Rio, ale ceny jaką zaśpiewali w pralni nie byłem w stanie zaakceptować. W Cuzco natomiast usługi prania były dostępne prawie na każdym rogu, w przystępnej cenie (kilka złotych za kilogram) i z szybkim czasem realizacji (następnego dnia odbierało się czyste i poskładane rzeczy). 


Gdy już oddałem rzeczy do prania, udałem się na główny plac miasta, by obejrzeć go w świetle dziennym. W oczy rzuciły mi się tęczowe flagi powiewające z wielu budynków, w tym z głównego masztu na placu. Początkowo zdziwiłem się aż taką manifestacją poparcia dla LGBT, ale po kilku chwilach i dojrzeniu charakterystycznego inkaskiego emblematu pośrodku flagi dotarło do mnie, że znaczenie tych barw jest chyba jednak inne. No i faktycznie - tęczowa flaga to oficjalne barwy miasta od 1979 roku.


Przechadzając się po głównym placu ze trzy razy zaczepiali mnie pucybuci z ofertą przywrócenia moim butom blasku. Faktycznie, moje materiałowe casualowe półbuty były miejscami przybrudzone, miejscami wyblaknięte i rozdarte na cholewce. Jednak wciąż były to zaledwie szmaciane buty warte może sto kilkadziesiąt złotych, więc cóż niby miał tam pucybut zdziałać. Gdy jednak jeden z nich mijał mnie po raz kolejny, a wyglądał na bardzo ubogiego człowieka, proszącego o zaledwie kilka soli za swe usługi, pomyślałem że dam mu zarobić, mimo małego sensu tej usługi (nawet gdyby po kilku godzinach buty znów nie były całe w miejscowym pyle, to i tak nosiłem się z wyrzuceniem ich w każdej chwili). Gdy raz jeszcze zapytałem go o cenę, stwierdził, że zrobi to za darmo. Oczywiście zamierzałem go nagrodzić. 


Pucybut kazał mi się rozgościć na ławce i zaczął wyciągać ze swojej starej skrzynki rozmaite przybory. Miał tam między wiele tubek z różnymi barwnikami - wtedy zrozumiałem, że to nie będzie tylko czyszczenie butów z pyłu, ale nanoszenie koloru zgodnego z oryginałem. Byłem pod wrażeniem. Gdy spojrzał na moją rozdartą cholewkę, spytał czy ma ją jakoś naprawić. Stwierdziłem - czemu nie, jeśli chce zszyć materiał nitką, może to faktycznie uchroni buty przed wyrzuceniem przez jakiś czas. Pucybut kazał chwilę poczekać i po kilku minutach wrócił z... super glue w ręce. Gdy zrozumiałem, że on faktycznie planuje skleić rozerwany materiał klejem, powstrzymałem go, bo buty bankowo by się rozdarły po niedługim czasie, po co więc jeszcze upieprzać je klejem.


Cała usługa trwała z dwadzieścia kilka minut, nie mogłem odmówić facetowi zaangażowania i już chciałem wcisnąć mu do ręki 20 soli, gdy ten wypalił, że w sumie to się napracował i że to będzie 60 soli. Jego definicja "za darmo" trochę się więc zmieniła. Wkurzyłem się nieco, przyznam szczerze i powiedziałem, że mogę mu dać maksymalnie 25, bo za 60 kupię sobie nowe buty. Trochę się skrzywił, ale ostatecznie słowa nie powiedział i przyjął tyle, ile mu dałem.


Tyle jeśli chodzi o Cuzco. Może coś mi się jeszcze przypomni. Tymczasem przymierzałem się do odwiedzenia Tęczowej Góry Vinicunca i później Machu Picchu. Zanim jednak miałem rzucić się na większe atrakcje, potrzebowałem się nieco lepiej zaklimatyzować. W tym miał mi pomóc jednodniowy trekking na Inti Punku. Ale o tym w następnym wpisie.


#polacorojo #podroze #peru #cuzco

21b8dd1a-24af-407e-8bd2-15092ae4012b
96637d16-f18f-49f2-b81c-c14a72d7936b
4643a7e4-e917-4647-964b-91b5352d836d
311b976c-bb2e-4c0b-87c6-966e3dc26ea9
b0c5b4f3-19ba-4ee8-8ad3-356522a7cd76

Zaloguj się aby komentować

Cześć! LowcyChin.pl z tej strony ( ͡°͜ʖ͡°)


Dawno nie było żadnego #rozdajo od nas a że jest fajna okazja to zrobimy rozdajo ( ͡°͜ʖ͡°)


Kamera IP Guudgo 1080P 10 LED 5X jest na sporej obniżce do kupienia za $14.99 / ~63zł z wysyłką z Czech


https://www.lowcychin.pl/kamera-ip-guudgo-1080p-10led-5x/


Do wygrania kamera IP Guudgo 1080p LED 5x


Zasady Dajesz pioruna = bierzesz udzial


Opcjonalnie zostaw memika w komentarzu ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Losowanie jutro przez: Hejtolos


Sprzęt wysyła do was Banggood prawdopodobnie Czeskiego Magazynu.


#rozdajo #lowcychin #cebuladeals #promocje

db088edb-d03f-4918-9b7b-57423f95bc43

Zaloguj się aby komentować

Cześć!


Dziś mamy dla was #rozdajo przygotowane we współpracy ze sklepem x-kom.pl!


X-Kom.pl przygotował nową promocje o nazwie un.Box którą możecie sprawdzić pod tym linkiem


https://hotshops.pl/okazje/promocja-x-kom-un-box-sprzet-nawet-za-1zl-26434


O co dokładnie chodzi?


un.Box w x-komie to okazja na wylosowanie różnych sprzętów w bardzo atrakcyjnych cenach. Na stronie głównej sklepu oraz w aplikacji x-komu będą czekać na Ciebie trzy boxy, a w każdym z nich inna, wyjątkowa promocja. 


Nie będzie tu żadnych płatnych subskrypcji ani ukrytych kosztów, za to będą sprzęty w wyjątkowych cenach. Smartfon, laptop albo telewizor za 1 zł? Tutaj wszystko jest możliwe! Nowe produkty w boxach będą pojawiać się co 24h, dzięki czemu każdego dnia masz szansę wyhaczyć zupełnie nowe sprzęty w wyjątkowo niskich cenach. 


Przykładowe produkty które można wylosować:


Konsola Microsoft Xbox Series S zamiast 1399,00 zł za 1,00 zł (tylko aplikacja);


Laptop HP 15s i3-1115G4/8GB/256/Win11 Black zamiast 1899,00 zł za 1,00 zł (tylko aplikacja);


Telewizor Philips 65PUS7956 zamiast 3199,00 zł za 2599,00 zł;


Ładowarka sieciowa Silver Monkey GaN 130W USB-C PD + USB 3.0 QC zamiast 249,00 zł za 179,00 zł;


Klawiatura Keychron K5 B1 zamiast 599,00 zł za 449,00 zł;


Smartfon Samsung Galaxy M23 5G 4/128 GB Blue 120 Hz zamiast 999,00 zł za 1,00 zł (tylko w aplikacji).


Szczegóły rozdajo:


Co do wygrania?


150zł do wydania w sklepie x-kom.pl (Bez MWZ na wszystkie produkty!) 


Dajesz pioruna = bierzesz udział 


Opcjonalnie wrzuć mema w komentarzu ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Wygrywasz = Wrzuć zdjęcie na hejto z przedmiotem który kupiłeś z użyciem kodu!


HotShops.pl - To portal w którym codziennie pojawią się najgorętsze promocje, kupony i okazje z przeróżnych sklepów! Tworzą nas użytkownicy i to oni dodają i oceniają okazje!


Dla prawdziwych cebulomaniaków mamy nawet kategorię z darmowymi okazjami - Za darmo


Losowanie przez hejtolos w niedziele wieczorem.


Prawdopodobnie w środę kolejny taki kod do wygrania!


Powodzenia!


Zespół HotShops.pl


#rozdajo #hotshops #promocje #pcmasterrace

606b757f-b7fa-4590-9ad7-615ba0307da6

Zaloguj się aby komentować

W San Pedro de Atacama, miałem spędzić jakieś 5-6 dni. Tak na dobrą sprawę nie wiedziałem co dokładnie miałbym tam zwiedzać - w to miejsce przyciągnęły mnie głównie historie o niewiarygodnie czystym i rozgwieżdżonym niebie oraz bajecznych zachodach słońca. Gdy stawiałem pierwsze kroki na dworcu autobusowym nie minął jeszcze ranek, więc do głównych atrakcji było jeszcze trochę czasu. 


Po zostawieniu plecaka w hostelu poszedłem zobaczyć to niewielkie miasteczko. Bardzo tradycyjne zabudowania, charakterystyczne tynki, gdzieniegdzie o barwie piaskowej, idealnie wpisującej się w otoczenie, a w bardziej reprezentacyjnych fragmentach - śnieżnobiałe, dzięki czemu mieniące się wręcz w ostrym słońcu na tle pustynnego krajobrazu. Przechadzając się wąskimi uliczkami czułem się trochę jak w westernie traktującym o powolnym życiu mieszkańców puebla.


Aplikacja maps.me sugerowała odwiedzenie cmentarza jako ciekawego miejsca. Lubię się przejść na miejsca pochówku w różnych krajach, żeby poczuć trochę tego lokalnego mistycyzmu i zobaczyć jak bardzo groby i pomniki w danym miejscu różnią się od tych polskich. Niby to był zwykły cmentarz, ale jednak niezwykły. Co kłuło w oczy, to prostota. Bo oczywiście, co bogatsi mieszkańcy miasta mieli swoje grobowce z bielonymi ścianami, ale jednak wiele było grobów, o których obecności informowała jedynie niedbale usypana górka pustynnego piachu i krzywo wbity, lichy krzyż.


Po wizycie na cmentarzu zgłodniałem (a jakże!), więc skoro zaliczałem już miejsca odwiedzane raczej tylko przez mieszkańców, tego samego oczekiwałem od wczesnego obiadu. Znów niezawodna mapa (możliwe, że tym razem inna) podpowiedziała, gdzie głównie stołują się miejscowi (nieopodal cmentarza zresztą). Był to ciąg pawilonów składających się z mikro knajpek ze starymi plastikowymi stolikami wystawionymi na zewnątrz. Zdecydowanie nie było to miejsce, w które lokalsi szli, żeby dobrze zjeść - raczej takie, gdzie po prostu jedli codziennie - tanio i szybko. Jedzenie było mocno przeciętne, ale nie miałem oczekiwań wykraczających ponad to.


Przypomniała mi się historia jeszcze - siedząc i czekając na obiad widziałem znów trochę bezpańskich, albo po prostu wioskowych psów (jak opisywałem dwa wpisy temu, jest ich sporo w Chile i całej Ameryce Południowej). Jeden z nich nieśmiało podszedł do mojego stolika, więc na powitanie dałem mu dłoń do obwąchania. Usiadł grzecznie i popatrzył rozmarzonym wzrokiem. Gdy go pogłaskałem i zacząłem drapać za uchem, aż westchnął i bez ceregieli wpakował mi swój wielki łeb na kolana, żebym tylko kontynuował to spa dla psa. Wyglądał, jakby nikt go nie głaskał od lat. Po chwili niestety przyszła pani kucharka/właścicielka knajpy i przegoniła mojego towarzysza, prawdopodobnie myśląc, że mi się narzuca i nie życzę sobie jego obecności. 


W ogóle jeszcze szerzej o wątku psów - jest ich w Chile naprawdę wiele, ale na szczęście te które dotychczas spotkałem nie przejawiały agresji i były bardzo uległe w stosunku do człowieka. Wydają się nie interesować niczym, nawet się nie narzucają jakoś. Czasem może zatrzymają się i popatrzą błagalnym wzrokiem w nadziei na jakieś papu rzucone w ich kierunku, ale głównie leżą i śpią. 


I tak sobie chodzilem główną uliczką San Pedro de Atacama, mijając liczne psy odpoczywające cieniu bram i nie zwracające na nic, ani na nikogo uwagi, aż robiąc którąś już rundę (odwiedziałem różne agencje oferujące wycieczki po okolicy celem porównania cen) nieopodal mojej nogi znalazł się pies. Najwyraźniej nie do końca tutejszy, bo nagle z jednej bramy rozległo się ciche warknięcie, na które, jak jeden mąż, w górę powędrowało kilka kudłatych łbów, dotychczas ciężko leżących na ziemi. Wędrowny kundel nerwowo się rozejrzał i ze spuszczonym ogonem chciał przemknąć dalej, ale z każdym jego krokiem coraz więcej miejscowych psów zrywało się na nogi i warczało w jego kierunku, jakby chciały mu powiedzieć: you are in the wrong neighborhood motherfucker.


"Obcy" zaczął wpadać w lekką panikę i szukając schronienia... zbliżył się do mnie na metr, licząc że schowa się za moimi nogami. K⁎⁎wa, co to, to nie, kolego - myślę sobie, więc zmieniam trajektorię marszu, ale pies ewidentnie upatrzył sobie mnie jako obrońcę, bo szedł przy mnie jak przywiązany. W tym momencie to ja już zacząłem wpadać w lekką panikę, bo w naszym kierunku (lub jak to wtedy myślałem - w moim kierunku i tego przebrzydłego psa, który się przyjebał nieproszony) zaczęły już podbiegać psy z wyraźnymi sygnałami agresji. Czułem, że jestem w nie mniejszych tarapatach niż ten nieszczęsny pies. No dobrze, te miejscowe psy wcale się mną niby nie interesowały, ale nawet jeśli by mi się nie oberwało rykoszetem, to wizja zagryzania biednego kundla metr ode mnie jakoś mnie nie cieszyła.


Wzbierające na sile warczenie i pierwsze szczeknięcia uciął nagle jak nożem krótki gwizd i seria żołnierskich słów. To jeden z właścicieli sklepików postanowił zrobić porządek z 20 psami i swoją zdecydowaną postawą, mimo raczej mikrej postury, wysłał całe czworonogie towarzystwo z powrotem do pozycji sennych. To było jak rzucenie zaklęcia - nagle gotowa do walki sfora psów, poszła jak gdyby nigdy nic dalej odpoczywać w cieniu. "Obcy" kundel przemknął po cichu dalej, nie niepokojony już nawet nieprzychylnym spojrzeniem.


Tego dnia miałem jeszcze do czynienia z drugim magicznym momentem - zachodem słońca. Zdjęcia nie oddają tak dobrze tych niewyobrażalnych kolorów, jakie gościły na niebie. Właściwie najładniej robilo się jakieś 20 minut po zachodzie - wówczas na firmamencie rozgaszczał się hiperintensywny pomarańcz, który z biegiem minut przeradzał się w mieszanę różu i fioletu. Nie mogłem wyjść z podziwu dla tego spektaklu. 


Obiecałem sobie, że w kolejnych dniach spróbuję znaleźć jakiś punkt widokowy, żeby móc całkowicie skoncentrować się na tej eksplozji intensywnych barw. Zazwyczaj w takich momentach myślę sobie - byleby tylko pogoda dopisała, bo jak będzie padać, to gówno zobaczę, a nie zachód słońca. Tym razem jednak nie czułem tego niepokoju. Wszak byłem w jednym z najsuchszych miejsc na naszej planecie, gdzie deszcz pada średnio raz na kilka lat. 


#polacorojo #podroze #chile #atacama #mojezdjecie

2f0c3928-0dc5-42a8-bec7-ebed561a2bde
028bf5b1-0cf1-4d33-a4a6-e8719c3ee517
d2e911dc-30b9-4920-85d9-d005644e9267
5b335466-ec24-4cf4-a78b-cb07c4dbc4f8
e8572a36-04e2-43f4-b378-f8b7151e1672

Zaloguj się aby komentować

W Tatrach zamarzł turysta - dzwonił, że jest mu zimno i nie ma siły, szedł z Kondrackiej na Giewont. Ciało bez oznak życia znaleziono na grani między kopą a przełęczą w stroju biegowym (!!!). Tymczasem warunki pogodowe vid rel:


#tatry #topr #gory

Zaloguj się aby komentować

w niemczech gównoburza o ten plakat wyborczy AFD (prawica).


Napis: Chronimy wasze dzieci


jak myślicie, o co mogli się doczepić?


#niemcy #afd

9629b2f4-cc2d-4408-b448-c395a2f0a1b6

Zaloguj się aby komentować

No dobrze, skoro już dobiłem do rangi Kompan i mogłem założyć społeczność, pora na moją standardową twórczość. ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Krótko o mnie: od mniej więcej 7 lat zajmuję się turystyką stadionową, czyli w dużym skrócie jeżdżę przede wszystkim po niższych ligach piłkarskich i robię zdjęcia. Najczęściej można mnie spotakć na trybunach mazowieckich boisk i stadionów, ale zdarza mi się ruszyć dalej w Polskę i za granicę. Od razu zaznaczam, że żaden ze mnie profesjonalny fotograf, jestem uzbrojony jedynie w chiński smartfon, z założenia miało być to niskobudżetowe hobby ( ͡° ͜ʖ ͡°).

Na Hejto (które lurkuję od kilku miesięcy) przybywam z Twittera, który coraz bardziej działa mi na nerwy (jak wypok).


Na pierwszy ogień wrzucam kilka obrazków z Litwy:


FK Panevėžys - Milsami Orhei 2:2

Liga Konferencji Europy (runda 1)

Marijampolės Futbolo Centras

13.07.23

9€


Gospodarze mogli (i powinni) wygrać ten mecz ze 4:0, ale woleli zostawić swoim kibicom trochę emocji na rewanż w Mołdawii. Jeśli chodzi o organizację meczu, panował klimat III/IV polskiej ligi , co było dość zaskakujące, mimo wszystko był to mecz rangi europejskiej . Typ sprzedający bilety w stadionowym okienku był lekko dziabnięty, z wielkim trudem wydał resztę xd. Po przejściu przez bramki, żadnej kontroli i fiskania, cała "ochrona" meczu to 5 stewardów-dziadków i 4 policjantów. Na trybunach zebrało się mniej więcej 500 widzów (organizator chyba podał ponad 600 ale nie wierzę w to), gospodarzy cały mecz dopingowała grupka ok. 25 kibiców, głównie młodzież. Ogólnie rodzinny festyn. Gości z Mołdawii brak. Koncept smażonego chleba z czosnkiem wprowadziłbym do naszego stadionowego menu. Z ciekawostek, Litwinów trenuje znany w Polsce (głównie w Kielcach) Gino Lettieri .


#groundhopping #biletnadziś #jarlzoliborza

cf71ccf2-17ff-4388-8dc6-6509e1efccd5
0b1583f0-5457-4442-b83f-1381eb7083d5
5358f5c6-8ed0-40ca-a061-f09360dc3b14
2c2ccb3d-e00d-4d84-a77d-5a2daa338b15
809cec86-1f96-4ab9-9715-de3fe1bb25aa

Zaloguj się aby komentować

Wspaniale się bawię w Bieszczadach, nie wiem czego się spodziewałem, ale rzeczywistość to przerosła, fantastyczne góry. Wczoraj przejażdżka Bieszczadzką Kolejką Leśną, dziś wpadła Tarnica do KGP. Żarcie jest przepyszne, wieczorem chodzę sobię do Hipisówki na nalewki, super lokal, bardzo fajny właściciel, śpię w mega przyjemnym pensjonacie, w nocy jest w ciul gwiazd. Na pewno wezmę jeszcze pełen tydzień urlopu i wrócę.


Uwielbiam Tatry, ale chyba mam nowe ulubione góry.


#zielczanwgorach #gory

3e3adbe4-13e8-40a1-9744-1e0212bcb6fd
6ff0cfbf-5816-4a1e-b518-3798bdff7f93
040f8f06-c144-4db5-a9c8-89fc53cf26c9
1a017be1-b6df-48c0-99e9-fa2086a2a7cf
0fcfbfde-45a6-4475-9c4f-2a4dd3229a16

Zaloguj się aby komentować

Hej!


#dobrywieczor #rozdajo #cebuladeals #napisz #komentarz #nocnazmiana


Wracam do nas z rozdajo!


Legendarna Polska Cebula, prosto z Polskiego Domu.


Wygrywa losowy komentarz, wyniki za 24h (+-).


Btw, czy jest, lub ktoś może napisać skrypt, który pomoże w rozdajo i losuje komentarz na bazie prostych kryterii anty-leech?


Ps. Jak wam się spodoba, to mam więcej świateł na #rozdajo


Ściskam


Satnam


#witam

4a744106-46b4-4391-a89a-f930c2f90f0b
ac0f89e9-ae0f-43c4-bbe1-033e4c0d97fc
23b75b90-0b2b-43f1-9548-0518a6c4328e

Dobry wieczór, o ile Koloseum na żywo nie zrobiło aż takiego wrażenia (bo i ile można patrzeć na to samo + wszędzie tłumy), tak już Forum Romanum wrażenie zdecydowanie robiło. Udany dzień spacerkowy, polecam


PS. @onpanopticon dziś znowu tylko jedne lody, cytryna z kuleczkami białej czekolady, pistacja i sos nutellowo-pistacjowy


#podrozujzhejto #wlochy #owcacontent

83bf5b09-9877-41ab-994f-0792cd184532
e0ae4d06-65c5-45eb-aaa8-b673ce01229f

Zaloguj się aby komentować