Hej!
Mam na imię Paweł. Jestem pielęgniarzem. Pracuję na Oddziale Detoksacyjnym, Chirurgicznym i Paliatywnym na południu Polski.
Mam ukończony kurs kwalifikacyjny w zakresie podstaw opieki paliatywnej.
Dziś chciałbym Wam opowiedzieć jak umiera człowiek. Skąd pielęgniarka wie (przypuszcza) że dziś "to ten dzień". Jak wyglądają ostatnie chwile i co robimy, żeby pomóc godnie odejść pacjentowi.
Oddział Medycyny Paliatywnej (OMP) - temat rzeka. Mógłbym napisać 500 stron a i tak nie wyczerpałbym tematu. Właściwie tylko bym go "liznął". Będę więc pisał w wielkim skrócie, bez wchodzenia w szczegóły. 
Do OMP, na którym pracuję, przyjmowane są osoby dorosłe*. To znaczy takie, które mają skończone 18 lat. Rozporządzenie Ministra zdrowia jasno określa z jakimi jednostkami chorobowymi można przyjąć pacjenta do OMP. Są to: choroba HIV, nowotwory, następstwa zapalnych chorób ośrodkowego układu nerwowego, układowe zaniki pierwotne zajmujące ośrodkowy układ nerwowy, kardiomiopatia, niewydolność oddechowa niesklasyfikowana gdzie indziej, owrzodzenie odleżynowe. Działanie OMP to wszechstronna, całościowa opieka i leczenie objawowe świadczeniobiorców chorujących na nieuleczalne, niepoddające się leczeniu przyczynowemu, postępujące, ograniczające życie choroby. Opieka ta jest ukierunkowana na poprawę jakości życia, ma na celu zapobieganie bólowi i innym objawom somatycznym oraz ich uśmierzanie, łagodzenie cierpień psychicznych, duchowych i socjalnych.
* - nigdy nie podejmę się pracy w hospicjum z osobami poniżej 18 rż. Nie dałbym rady psychicznie. Nie mógłbym patrzeć na gasnące ciało dziecka. 
85% pacjentów, które trafiają na mój OMP, to stany terminalne, bez zachowania świadomości. Większość pacjentów ma wyniszczony - przez chorobę - organizm. Nie stosujemy więc uporczywej terapii. To znaczy: odstępujęmy od stosowania procedur medycznych, w celu podtrzymania funkcji życiowych nieuleczalnie chorego, które wiązałyby się z jego nadmiernym cierpieniem lub/i naruszeniem jego godności. Stosujemy podstawowe zabiegi pielęgnacyjne, łagodzimy ból i inne dokuczliwe objawy, karmimy pacjentów i ich nawadniamy. Nie jest to eutanazja bierna, gdyż artykuł 32 pkt 1 Kodeksu Etyki Lekarskiej stanowi, że "w stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia uporczywej terapii oraz stosowania środków nadzwyczajnych". W skrócie: podejmujemy czynności ratownicze tylko wtedy, kiedy szanse na ratunek mają sens. Najprostszy przykład: pacjent w logicznym kontakcie, przytomny, z odleżyną - spadają mu parametry życiowe, np. RR, oczywiście reagujemy i monitorujemy pacjenta. Odstępujemy od np. resuscytacji czy poprawy parametrów życiowych w przypadu pacjentów nieprzytomnych, z np. rozsianym nowotworem płuc, gdzie nasze działania pogorszyły by tylko stan pacjenta, przedłużyły by jego cierpienie i chwilowe życie, które i tak nieuchronnie zakończy się wkrótce. To wielki mój skrót, aby chociaż trochę wytłumaczyć Wam charakter pracy na OMP.
I znowu w wielkim skrócie: ustawodawca nie określił wprost, ale naszym naczelnym zadaniem jest łagodzenie bólów somatycznych, natychmiastowe działanie interwencyjne w celu przyniesienia ulgi chorym, łagodzenie dolegliwości psychicznych i duchowych. Nasze postępowanie nie powinno mieć na celu podtrzymania gasnącego życia za wszelką cenę, kosztem jego jakości.
Na OMP dysponujemy całą armią leków zgodnych z drabiną analgetyczną WHO: silne opioidy: morfina, oksykodon, fentanyl, metadon, słabsze: tramadol, kodeina, leki nieopioidowe: np. paracetamol.
Ufff. Tym krótkim wstępem możemy chyba przejść do odpowiedzi na pytanie:
SKĄD PIELĘGNIARKA WIE, ŻE DZIŚ* PACJENT UMRZE?
* z reguły nasze przypuszczenie, niestety, spełnia się.
Dzwony śmierci, czyli oczywiste sygnały zbliżania się nieuchronnego. 
1. Oddech
Przyspieszony lub zwalniany. Płytki, bądź głęboki. Jak spada saturacja możemy pacjenta wspomóc tlenoterapią. Przepływ tlenu podaje lekarz dyżurny. 
Z reguły mamy do czynienia ze zwalnianym, płytkim oddechem spoczynkowym. Człowiek zaczyna przypominać rybę, wyciągniętą z wody.
2. Spadek parametrów życiowych
Obniża się ciśnienie, dochodzi do stopniowego zwolnienia pracy serca. Nie trwa to natychmiast. Czasami 3 dni, czasami 1 dzień. Czasem jest to bardzo gwałtowny spadek.
3. Skóra
Powłoki skórne stają się szaro-blade, wyostrzone. Widać to szczególnie na twarzy i nogach. Inaczej odbija się światło dzienne. Skóra staje się woskowa i sztywna. Wyraźny nos pacjenta, wyostrzone, zapadnięte oczodoły. Zmiana koloru paznokci. Dłonie i stopy sinieją, i stają się chłodne.
4. Wzrok 
Wpatrzony w jeden punkt. Pacjent nie reaguje na sygnały z zewnątrz. 
5. Rzężenie przedśmiertne lub "grzechotka śmierci"
to efekt nagromadzenia śliny w tylnej części gardła i górnych drogach oddechowych, który powoduje to charakterystyczne grzechotanie, gdy przepływa przez nie powietrze. Osoba umierająca nie jest już w stanie przełykać tej śliny ani zakasłać, by pozbyć się jej nadmiaru. Stąd efekt "grzechotki śmierci".
Co robimy i skąd wiemy, że mamy do czynienia z grzechotką śmierci? Używamy ssaka i pozycjonujemy pacjenta z lewego boku na prawy i na odwrót. Chory leżąc na boku wydala ślinę. Ułatwia mu to oddychanie. Dopóki pacjent nie umrze pozycjonowanie stosujemy stale. Dbamy o to, aby co jakiś czas zmieniać pozycję ciała i ułatwiamy wydostawanie się śliny.
6. Brzuch
Ustają ruchy perystaltyczne. Zaczynają wolniej pracować jelita. W momencie, kiedy przykłada się stetoskop do brzucha, słychać bardzo wyraźnie przepływ krwi przez aortę brzuszną. Normalnie słyszymy pracę jelit, która najczęściej zagłusza przepływ krwi.
"Przelewanie się.." - pacjenci oddają duże ilości wodnego kału. Duże ilości moczu. Nazywa się to nietrzymaniem moczu i stolca. 
7. Dzień przed śmiercią poprawa parametrów życiowych i stanu logicznego pacjenta
Niewytłumaczalne zjawisko. Podejmowane są nieśmiałe próby wytłumaczenia dlaczego tak się dzieje. 
Często zdarza się, że pacjenci przed śmiercią stają się lepsi w kontakcie, ich parametry życiowe ulegają znacznej poprawie. Zaczynają wodzić za nami wzrokiem, apetyt im wraca, jak mogą - są rozmowni, aktywniejsi. Niestety, pracownik medyczny wie "z czym ma do czynienia". Niestety, z nieuchronną śmiercią. Rodzina, która odwiedza wtedy chorego jest szczęśliwa, słyszymy wtedy "tatuś lub mamusia jest w lepszej formie, super!". Próbujemy w delikatny sposób wytłumaczyć o co chodzi, ale często jesteśmy niezrozumiani. Gdy pacjent odejdzie czasami rodzina ma do nas pretensje "no jak to, wczoraj tatuś czy mama czuli się świetnie, a dziś zgon?". No taka nasza natura ludzka, że tuż przed śmiercią często nasz stan zdrowia ulega wyraźnej poprawie.
8. Nawoływanie imion bliskich
Zdezorientowani pacjenci wołają imiona ukochanych osób. Często ich stan świadomości ulega pogorszeniu. Opiekunki medyczne, lekarze, pielęgniarki, są mylone z bliskimi osobami. Nie wyprowadzamy pacjentów z błędu, nie chcemy im robić przykrości, sprawić bólu psychicznego. Siadamy blisko chorego, chwytamy go za rękę i głaszczemy po głowie, zgadzając się być nazywanym Jadzią, Karolem czy w inny sposób. Większość naszych pacjentów odchodzi w nocy lub nad ranem i wtedy nie ma przy umierającej osobie rodziny. To my musimy ją zastąpić w ostatnich chwilach. 
9. Wyraźny spadek apetytu
Z reguły kilka godzin lub dzień/dwa przed śmiercią następuje wyraźny spadek apetytu. Jest to związane z tym, że gasnące ciało nie potrzebuje już tyle energii (kcal). Stąd też wygląd chorego ulega drastycznej zmianie.
10. Osłabienie, senność, majaczenie, lęk przed śmiercią. Zmienia się ton i melodyjność mowy chorego. 
CO ROBIMY, GDY WIEMY ŻE PACJENT WKRÓTCE UMRZE?
1. Jeżeli jest możliwość, natychmiast powiadamiamy rodzinę/bliskich. Prosimy o przyjazd do szpitala i pożegnanie się z chorym.
2. Niwelujemy bóle somatyczne. Lekarze zlecają silne leki p/ból, benzodiazepiny, inne. Jeżeli wystąpi duszność spoczynkowa: stosujemy tlenoterapię. Pozycjonujemy pacjenta. 
3. Nie opuszczamy pacjenta - o ile jest to możliwe. Nas jest mało, a chorych dużo, nie możemy czuwać tylko przy jednej osobie. Ale staramy się poświęcić takiemu człowiekowi więcej czasu. 
Siadamy obok łóżka, łapiemy za dłoń, rozmawiamy z chorym, czasami śpiewamy piosenki, głaszczemy po głowie, czasami po prostu trzymamy za dłoń i słuchamy co pacjent nam mówi (jak może mówić). A czasami ostatnie chwile spędzamy w milczeniu. Wszystko zależy od stanu pacjenta i procesu umierania. Czasami spisujemy, w obecności świadka, ostatnią wolę chorego i przekazujemy to rodzinie. Jeszcze nam się nie zdarzyło, abyśmy byli w sądzie na jakieś sprawie spadkowej, jako świadkowie ostatniej woli pacjenta.
4. Zachowujemy spokój. Nie krzyczymy, nie szarpiemy, nie wprowadzamy chaosu. Opiekunki medyczne, świeżo po szkole, często panikują w takich sytuacjach. Musimy zachować zimną krew i uczyć je odpowiednich zachowań, aby nie naruszyć godności umierania. Wyłączamy TV, radio, nawet gdy drugi chory, z łóżka obok, protestuje.
6. Zapewniamy wygodne ułożenie, takie jak pacjent lubi i z jakim czuje się dobrze.
7. W bardzo delikatny sposób, żeby nie sugerować pacjentowi że zbliża się śmierć, pytamy się chorego czy chciałby wizyty księdza. Z reguły pacjenci nie chcą. Z reguły źle się wtedy czujemy. Nie wiemy przecież czy dany pacjent jest osobą silnie wierząca, a nasze pytanie o księdza tylko wprowadza niepotrzebny sygnał dla chorego, który przecież może mieć nadzieję życia do ostatniej chwili. W mojej praktyce pielęgniarskiej z reguły jest tak, że pytam się rodziny - np. przez telefon - czy chciałaby wezwania do chorego księdza. Ewentualnie pozostawiam rodzinie wybór, jeżeli uda im się zdążyć, niestety rzadko to się udaje.
Pytania? Przepraszam za chaos. Dopiero zaczynam przygodę z tymi wpisami i być może niektóre sprawy za mocno skróciłem i wiele ominąłem.
Mój tag do obserwowania:
#hejtoangello 
Dodaję do zasięgu
#medycyna
rafal155

@angello

  1. Dzień przed śmiercią poprawa parametrów życiowych i stanu logicznego pacjenta

Niewytłumaczalne zjawisko. Podejmowane są nieśmiałe próby wytłumaczenia dlaczego tak się dzieje.


A to nie jest tak, że organizm się wtedy "poddaje" i przerzuca siły witalne na "czynności życiowe", zamiast walkę z chorobą? Kiedyś mi się to obiło o uszy, ale skąd taka informacja to nie pamiętam

Gracz_Komputerowy

@rafal155 Też chętnie dowiedziałbym się cokolwiek więcej na ten temat.

hejtom

@Gracz_Komputerowy ten stan ma swoją nazwę Terminal Lucidity, badania w tym temacie są skąpe

Gracz_Komputerowy

@hejtom Dzięki za namiary. Wiem już czego szukać

Belzebub

Super wpis. Dobrze, że są tacy ludzie którzy potrafią dopilnować żeby człowiek mógł odejść godnie.Przypomniało mi to o sytuacji gdy dziadek mojej kobiety został wypisany ze szpitala przez lekarza ponieważ lepiej by zmarł przy rodzinie w domu. I rzeczywiście po powrocie do domu minęły 3 dni. Znaczna część tych objawów o których piszesz a wizualnie można je stwierdzić miała miejsce

BylemSimpem

@angello Zwierzęta się usypia żeby nie cierpiały a ludzi na siłę podtrzymuje przy życiu mimo, że nie ma żadnej nadziei.

ColonelWalterKurtz

@BylemSimpem To przecież OP napisał, że nie na siłę nie utrzymuje tylko poprawia na ile się da ostatnie chwile

SCC

@BylemSimpem Bo zwierzęta usypiamy zgodnie z wolą właściciela, mając gdzieś opinię samego zwierzęcia.

Dacusx

@SCC A udzi nie usypiamy mając gdzieś wolę pacjenta.

MartwyKrolik

@SCC Tylko w tym wypadku właściciel o sobie podejmuje decyzję.

tomwolf

@angello świetny wpis, dzięki! a' propos punktu 7, mój dziadek wieczorem przed śmiercią wstał z łóżka i zatańczył w spokoju ze swoim synem (wujkiem moim). Położył się, a rano już nie żył...

ErwinoRommelo

Bardzo dobry kontent, taki dr. sleep tylko IRL. Nich ci chlopie dobrze bedzie w zyciu zdrowiu itp bos ty czlowiek dobry godny i sprawiedliwy.

bojowonastawionaowca

@angello Wielkie dzięki Tobie za ten wpis! Pytanie o Twoją własną opinię — czy uważasz, że dla przynajmniej części takich pacjentów lepszym rozwiązaniem byłaby eutanazja? Jeśli tak, to dlaczego, jeśli nie, to dlaczego?

angello

@bojowonastawionaowca Eutanazja to bardzo delikatny temat i boję się, że podejmując go otworzę puszkę pandory. Ludzie bowiem zazwyczaj dzielą się na gorących zwolenników lub przeciwników eutanazji.


Ja należę do grupy ludzi, którzy mają zdanie "po środku". Odbieram to raczej w kontekście osobistym, gdybym to ja był nieuleczalnie chory, cierpiał bym fizycznie i psychicznie, a moja rodzina i moje dzieci, patrzyłyby na mój wyniszczający stan, cierpienie i łzy, to osobiście chciałbym zakończyć swój żywot. Tylko chciałbym to zrobić osobiście, żeby nikogo nie obarczać poczuciem winy.


Z medycznego punktu widzenia jest to mocno kontrowersyjny temat. Pracownik medyczny mógłby nie poradzić sobie psychicznie z myślami, że doprowadził kogoś do śmierci. Stan świadomości, logiki pacjenta to też temat rzeka. Pacjenci mają gorsze i lepsze dni. Jednego dnia chcą śmierci, drugiego dnia spotkania z bliźnimi. Są to chwiejne nastroje.


Dlatego tworzy się oddziały OMP. Dysponujemy naprawdę silnymi lekami uśmierzającymi ból. Medycyna, w tym zakresie, coraz bardziej postępuje. Lekarze "nie żałują" opioidów czy benzodiazepinów. Jesteśmy w stanie zniwelować największy ból.


Poza tym mamy do czynienia z nieprzytomnymi pacjentami. Jak ocenić jego wolę? Kto by podjął się czegokolwiek?


Nie chcę brnąć dalej w temat eutanazji. To delikatna sprawa. Przegadaliśmy niejedną noc na ten temat.

bojowonastawionaowca

@angello Jasna sprawa, niemniej dzięki wielkie za odpowiedź!

WolandWspanialy

@angello Wiem że napisałeś że nie chcesz dalej brnąć ale chciałem skomentować że Twoje argumenty o obciążaniu pracownika medycznego i zmiennych nastrojów pacjenta adresują moim zdaniem kliniki eutanazji, gdzie decyzja nie jest podejmowana z dnia na dzień a osoby tam pracujące wiedzą na co się piszą.

monke

@angello to nie wystarczy by osoba młoda i zdrowa podpisała papier, że w przypadku nieuleczalnej choroby chce eutanazji tak jak podpisuje się zgodę na oddanie organów?


Nie wyobrażam sobie leżeć i czekać aż mój organizm wysiądzie na takim oddziale i jeszcze mylić pielęgniarzy z rodziną

Grewest

Te objawy skóry które opisałeś, biorą się z słabego krążenia?

angello

@Grewest zaburzenie krążenia obwodowego, spadek temperatury ciała, anemia, niedoczynność tarczycy, niedożywienie, przemęczenie, skutek przyjmowania leków p/bólowych, podawania wlewów dożylnych itd. itd.

Opornik

@angello

Dzięki za wpis


Dzień przed śmiercią poprawa parametrów życiowych i stanu logicznego pacjenta


Niewytłumaczalne zjawisko. Podejmowane są nieśmiałe próby wytłumaczenia dlaczego tak się dzieje.


To jest coś co mnie intryguje od lat. Musi być jakieś ewolucyjne wytłumaczenie...

drakash

Może podświadomość „łapie się” wszystkich pozostałych sił witalnych w organiźmie żeby uniknąć śmierci. Mózg zaczyna wydzielać DMT co poprawia nastrój i uśmierza ból człowieka?

Kuduro

@angello z upływem czasu uidporniłeś się na taki rodzaj pracy, czy potrzebujesz odreagować to czasem?

M_B_A

Podłączam się do pytania. Może dosyć osobiste pytanie, ale masz jakieś sposoby na odreagowanie? Pytam trochę w kontekście tego, że słyszałem wśród znajomych z branży medycznej, że tajemnicą poliszynela jest to że lekarze często popadają w alkoholizm ze względu na to że śmierć pacjentów często po prostu zapijają.

angello

@M_B_A Jak pisałem wyżej nie mógłbym pracować w hospicjum dziecięcym. Psychicznie nie dałbym rady patrzeć jak odchodzi dziecko.


Żeby odpowiedzieć na to pytanie muszę trochę zboczyć z tematu.


Pracując na OMP dla dorosłych mamy dużo do czynienia ze śmiercią. Trafiają do nas pacjenci, którzy często chorują wiele lat. Proces diagnostyczny i leczniczy zakończył się. Rodzina w domu nie daje już rady.


Człowiek, który do nas trafia, często jest wykończony fizycznie i psychicznie. Lekarz prowadzący ustala IKZL. Pacjenci, którzy u nas leżą, zaczynają się uśmiechać (jak są w kontakcie). Wiele lat żyli w ogromnym bólu, a na OMP dostają silne leki przeciwbólowe i uspakajające (najczęściej iniekcyjne i.m., i.v. s.c., czy we wlewach).


Nowotwory, parkinson, choroby wieńcowe, POChP... często wszystko idzie naraz. Czasami jak rodzina dostarcza nam dokumentację medyczną to serio jest ona tak opasła i zawiła, że czasami zastanawiamy się "przez to ten człowiek NIE przeszedł".


My pomagamy mu godnie i bezboleśnie umrzeć. Takie jest nasze główne zadanie.


Patrzymy przez pryzmat cierpienia, żalu, bólu... nie tylko chorego, ale i rodziny.


Śmierć pacjenta nie zaskakuje nas aż tak bardzo. W głębi duszy cieszymy się, że mogliśmy człowiekowi pomóc, chociaż w ten sposób. Śmierć pacjenta traktujemy jako zakończenie jego cierpienia.


Patrząc w ten sposób na świat, przymykając oczy zgaszonemu ciału, mówimy sobie w duszy: "koniec cierpienia, do zobaczenia w lepszym świecie".


Natomiast na innych oddziałach, gdzie śmierć przychodzi nagle, gdzie jesteśmy zaskoczeni, gdzie człowiek stara się robić wszystko, aby odwrócić ten stan... taką śmierć inaczej przeżywa się. Wtedy jest analiza "czy zrobiłem wszystko co mogłem? czy właściwie działałem? i co się stało, że się...zesrało!" lecą wtedy bluzgi pod nosem (to nam pomaga). Dopiero jak poznamy wynik sekcji zwłok uspakajamy się i wiemy, że nic nie mogliśmy zrobić.

panikaman

@Kuduro @M_B_A podejrzewam, ze sie nie angazuja emovjonalnie, tylko robia swoje a rotacja jest duza

Wrzoo

@angello Dzięki za wpis! Temat trudny, ale wciąż niezmiernie ciekawy.

Pytanie - w jaki sposób stosuje się terapię przeciwbólową w przypadku pacjentów, z którymi kontakt jest utrudniony? Chodzi mi o sytuację, gdy pacjent paliatywny ma już na tyle duży problem z komunikowaniem się z otoczeniem, że nie wiemy, czy faktycznie go boli, czy nie (nie mówię tu o jęczących pacjentach, ale takich, którzy mają np. długotrwałe stany braku świadomości lub są w śpiączce). Są tu jakieś wytyczne, limity? Daje się takim osobom przeciwbólowe z automatu?

angello

@Wrzoo Pacjenci bez kontaktu są zazwyczaj oceniani w skali numerycznej (od 1 do 10). Stosuje się skale behawioralne. Oceniamy położenie i ruchy kończyn górnych i dolnych. Na przykład: czy dłoń jest zaciśnięta. Czy pacjent przyjmuje pozycję przykurczową. Przy czynnościach pielęgnacyjnych patrzymy na wyraz twarzy, jak chory reaguje na zmianę pampersa, zmianę pozycji. Oceniamy częstotliwość występowania bólu. Posiłkujemy się np. skalą VAS. Badamy RR, tętno.

Wrzoo

@angello Dzięki ogromne - za odpowiedź i za Twoją pracę!

Rebe-Szewach

@angello Dziękuję Ci za Twoją pracę.

angello

Muszę uciekać. Po godz. 16:00 postaram się odpowiedzieć na ewentualne pytania. Trzymajcie się.

nobodys

@angello Super wpis, jeden z bardziej wartościowych w ostatnim czasie. Cieszę się, że są jeszcze tak empatyczne osoby na świecie. Swego czasu oglądałem materiał na kanale 7 metrów pod ziemią (kiedy jeszcze nagrywali wywiady z ciekawymi ludzmi) gdzie były poruszane podobne tematy i polecam https://youtube.com/watch?v=42MIzoAlCxA

onlystat

@angello swietnie sie czytalo. keep it comin'!

Sniffer

@angello Po raz kolejny mega interesujący wpis! Dzięki zarówno za opisanie tego wszystkiego z twojej perspektywy, jak i samą pracę, której pacjenci bardzo potrzebują!

Yoyek

Kolego, Jesteś Wielkim Człowiekiem. Serdeczne dzięki za Twoją pracę!

DexterFromLab

@angello wzruszyłem się. Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. Trudno jest spojrzeć śmierci w oczy i odprowadzić człowieka do końca. Ludzie tacy jak ty są dla mnie tajemnicą i niedoścignionym wzorem. Za twoją pracę pozostaje jedynie wdzięczność i szacunek. Musimy nauczyć się rozmawiać o śmierci, ludzie w tym kraju nie dotykają tego tematu. Potrzebujemy kogoś takiego jak ty aby opowiedział nam o tym jak się umiera. Dziękuję i pozdrawiam.

rtofvnt

ja pierdykam .... nie czytam ... boje sie umierac

riggen

Bardzo fajny wpis, dotykający trudnej tematyki, szacun, daję plusika.

SST82

@angello Świetny wpis.

Pojebane. Wszyscy się rodzimy z wyrokiem śmierci.

Barabarabasz7312

@angello Dzięki ze zacząłeś o tym pisać

Nebthtet

@angello mnie w Polsce uwiera mocno brak opcji "DNR", jaka jest np. w USA.

smierdakow

@angello są jacyś pacjenci, którym udało się pozbierać, mimo że już wiedzieliście, że umrze?

angello

@smierdakow Udało mi się wrócić wcześniej, więc mogę kontynuować.


"są jacyś pacjenci, którym udało się pozbierać, mimo że już wiedzieliście, że umrze?"


Pozbierać, ale w jakim sensie? Że opuści oddział o własnych siłach, mimo wcześniejszych sygnałów zbliżającej się śmierci? Z tym nigdy nie spotkałem się. Kilka lat temu, gdy zaczynałem pracę, nie umiałem jeszcze słuchać dzwonów śmierci i śmierć mnie zaskakiwała. Teraz bardziej kostucha czasami "lubi" robić nas w wuja. Rzadko, ale jednak się zdarza, że mimo oczywistych oznak dany pacjent żyje jeszcze kilka dni. Ostatnio zaskoczyła mnie grzechotka śmierci, która trwała 3 dni (od momentu wystąpienia, aż do śmierci).


Dzwony śmierci to nie tylko jeden objaw. Zawsze jest kilka oznak naraz. Może wystąpić zespół objawów, a inne nie pojawią się wcale. Może wystąpić np. grzechotka śmierci, wraz z gorączką mózgową i spadającymi parametrami życiowymi. U innych pacjentów będzie to oznaki skórne i zaburzony oddech. U jeszcze innych prawie wszystko naraz.


Gdy widzimy, że śmierć zbliża się, to jedynie możemy pomylić się "o ten dzień".

Matkojebca_Jones

@angello Nie chcę żeby ktokolwiek był przy mnie jak będę umierał.

DexterFromLab

@Matkojebca_Jones rodzimy się i umieramy samotni. Możesz być pewien że w momencie śmierci nie odczujesz niczyjej obecności.

Zjedzon

@angello niezwykły, bardzo interesujący wpis. Zasłużyłeś na więcej niż jednego pierona ale multikino niestety nie mam

Jeśli będziesz chciał kontynuować temat, to gorąco Cię zachęcam, ja z wielką przyjemnością przeczytam, i myślę że nie jestem jedyną taką osobą. Trzymaj się tam, bo Twoja praca musi być obciążająca psychicznie. Przesyłam pszytulaski dla Ciebie.

4540882f-be9f-4693-ad58-ff075ff1aee2
Michal9787

@angello Musisz mieć bardzo mocną psychikę żeby wykonywać tę pracę. Ja bym chyba dostał załamania nerwowego po jednym dniu pracy na takim oddziale. Dzięki za to co robisz.

panikaman

@angello 3 lata tmu ojciec lezal na paloatywnej w bydgoszczy, z glejakiem. Super oddzial, swietnie sie nim zajeli. O dziwo nie cierpiał nic, domkonca w dobrym humorze choc odklejony. Ogolnie nie wiem jak mozna pracowac w takivh miejscach ale podziwiam i szanujè

Mikry_Mike

@angello dodatkowo, choć są to tylko moje przemyślenia powstałem po ekspozycji na śmierć - da się wyczuć specyficzny zapach śmierci. Nie da się go opisać jednym zdaniem, jest unikatowy i jeśli się z nim zetkniesz będziesz go kojarzyć do końca.

Miałem takie przeczucia i myśl, gdy odwiedziłem umierającego (o czym jeszcze nie wiedzieliśmy) dziadka w szpitalu. Proza: upadł, złamał biodro. Uparty przedwojenny rocznik, wystrzegał się konowałów. Cierpiał na wiele chorób, jego organizm ledwo co działał. Przyjechaliśmy w wielką sobotę, na Wielkanoc, bo wiadome - możliwe, że to ostatni raz gdy widzimy dziadka. Gdy weszliśmy do sali, do razu wiedziałem, że dziadek umrze bardzo niedługo. Wyczułem ten zapach, po prostu wiedziałem. Leżał z nogą w gipsie, centralny dostęp miał założony. Oczy zamknięte i mruczał pod nosem niezrozumiałe słowa, nie reagował. Chyba dopiero rozpoznał głos mojej mamy, a jego córki. Ocknął się, poznał mnie, moją siostrę, mojego tatę i wrócił do poprzedniego stanu. Nie chciałem nikomu mówić, że wiem, że wyczułem to.

Tego samego dnia, późnym wieczorem telefon mamy zadzwonił. Wystarczył pierwszy sygnał dzwonka, by w mojej głowie pojawiła się jedna myśl "dziadek nie żyje". Czasami mam takie popierdolone przebłyski, z pogranicza racjonalności, że wiem kto o mnie myśli, kto przyjdzie, kto idzie do mieszkania słysząc kroki. Mogłem słyszeć dźwięk domofonu gdy mieszkałem w domu rodzinnym, a i tak wiedziałem kto z domowników idzie. Wiem kto dzwoni bez patrzenia na ekran.

angello

@Mikry_Mike Widzisz jak to jest. Człowiek stara się rzetelnie przygotować wpis, a i tak zapomni o czymś (pewnie jeszcze niejedno nie wymieniłem).


Masz rację. Specyficzny zapach, w skutek zmian metabolicznych w gasnącym organizmie. Z ust, ze skóry, płynów ustrojowych czuć coś na wzór acetonu. Przed śmiercią dochodzi czasami do zapalenia układu moczowego. Czuć wtedy zapach amoniaku. Pojawia się też czasami inny zapach śmierci - gnijącego mięsa.

Mikry_Mike

@angello ah, mówisz o czymś stricte fizycznym - to tak. Ten zapach gnijącego mięsa, mam wrażenie, że jest częsty dla starszych osób po pewnym wieku. Mówiłem raczej o czymś co rejestrujesz na krańcu racjonalnej percepcji i ciężko Ci zaakceptować jako realne, ale mimo tego doświadczasz go.

ColonelWalterKurtz

Wielki szacunek za Twoją pracę! Chętnie przeczytam więcej.


Czytałem, że jest hipoteza mówiąca o tym, że przysadka mózgowa (sorry mogłem pomylić element mózgu) w chwili śmierci naturalnie wydziela DMT czyli substancję psychodeliczną. Podobno doświadczenia osób po śmierci klinicznej typu - tunel, światło, życie przeleciało przed oczami itp mogą być spowodowane właśnie DMT. Co więcej DMT wydzielane jest podobno również w chwili narodzin. Czy słyszałeś lub wiesz na ten temat coś więcej?


I w tym kontekście - co myślisz o podawaniu ludziom w chwili śmierci np. LSD? Czy z Twojej perspektywy miałoby to sens? Znany jest przykład Huxleya (autora Nowego Wspaniałego Świata), który umierając prosił o podanie LSD na tę ostatnią podróż.

angello

@ColonelWalterKurtz DMT ma swoje plusy i minusy. Z medycznego punktu DMT może wydłużyć proces umierania, ale jednocześnie go "ułatwić". Dlaczego wydłużyć? Dimetylotryptamina podnosi temperaturę ciała, tętno, RR, powoduje wymioty i stany lękowe. Podając DMT uzyskamy stan nieświadomości pacjenta, euforii, błogostanu. Czy zniwelujemy ból? Nie wiem. Możemy wprowadzić pacjenta w stan zawieszenia. Może odczuwać ból, ale nie powie, nie zareaguje. Nigdy nie podawałem inhibitora MAO ani doustnie ani nie wstrzykiwałem.


Wątpię żebym kiedykolwiek miał okazję zastosować DMT. Lekarze boją się tego. Efekty mogą być dobre, ale również przerażające. Każdy pacjent inaczej może na to zareagować.

ColonelWalterKurtz

@angello Dzięki! Zakładam, że podobny komentarz odnosi się do LSD czy innych psychodelików?


Może kiedyś badania dadzą na to odpowiedź.

Wogybogy

Umarła Ci kiedyś jakaś ładna 20 stka ? Nie myślałeś by może wiesz

Barabarabasz7312

@Wogybogy zostaw adres gdzie będziesz odwalać kitę , zajedziemy z butelką octu ;]

ciken007

@Wogybogy Stary, co jest z Tobą nie tak?

Barabarabasz7312

@ciken007 pewnie ksiądz go kiedyś zgwałcił i od tego czasu nienawidzi kobiet

Oczk

@Wogybogy jesteś obrzydliwy

redve123

@Wogybogy jesteś zjebany

Wogybogy

@redve123 no nie pierdol sojaku że przez chwilę o tym nie pomyślałeś

angello

@Wogybogy Młode osoby również umierają. Choroba nie wybiera sobie tylko tych "starszych".


Każdy z pacjentów, w stanie agonalnym/terminalnym, jest wspomagany jednorazowymi środkami np. pieluchomajtkami/pampersami.


Człowiek, przed śmiercią, nie kontroluje swoich mięśni okrężnicy. Nieważne czy jest to młoda, ładna dziewczyna czy starszy człowiek.


Bardzo często pojawia się refluks. Skóra jest sino-blada, wyostrzona.


Nie ma wtedy makijażu czy "seksownej bielizny". Jest okropny widok człowieka.


Pojawia się wiele aspektów medycznych, o których wspomniałem wyżej. Nie wyobrażam sobie co trzeba mieć w głowie, żeby patrząc na zmarłą młodą kobietę, jej stan i myśleć o... seksie? Jest to dla mnie niepojętne. Trudne do zrozumienia i wyobrażenia.

imie-nazwisko

@angello est to dla mnie niepojętne. Trudne do zrozumienia i wyobrażenia.


Elgiebeci nazywają to nekrofobią.


Jaki procent młodych (przed 30) umiera u was? I choroba to chyba AIDS a HIV to wirus

Blask

@angello Robiłeś jakieś konkretne studia aby pracować jako pielęgniarz? Czy możesz asystować lekrazowi jak, np chirurg usuwa odleżyny? Czy jedynie możesz się przyglądać? Co grozi za udostępnienie zdjęc pacjentów obcej osobie, np zrobiłeś zdjęcie odleżyn i udostępniłeś to konuś - co za to grozi? Takie dziwne pytania zadaję ponieważ znam osobę która próbowała sprzedać historię, że może asystować lekarzowi chirurgowi, potem się poprawiała, że tylko przyglądać na policealnym kierunku medycznym - takie technikum policealne czy coś - nie studia.

angello

@Blask Kończy się studia pielęgniarskie na poziomie licencjackim (3 lub 3,5 roku, w zależności od uczelni). Później 2 lata studia magisterskie.


Musisz mieć przynajmniej 2 lata stażu pracy, żeby odbyć specjalizację z danej dziedziny.


Chirurgiczne opracowanie odleżyny, przez chirurga, bardzo często odbywa się przy asyście wyspecjalizowanej pielęgniarki. To ona często przygotowuje pacjenta do zabiegu, niezbędne narzędzia, wykonuje polecenia lekarza.


Zdjęcia wykonujemy za pisemną zgodą świadomego pacjenta. Są one wykonywane dla celów leczniczych. To znaczy, w odstępach czasowych, możemy przeanalizować czy dane owrzodzenie odleżynowe dobrze reaguje na dany specyfik, czy proces gojenia postępuje, w której fazie znajduje się zmiana. Zdjęcie jest anonimowe - nie widać twarzy pacjenta, sali, otoczenia. Nie może być nigdzie publikowane, bez zgody pacjenta.


Robienie zdjęć pacjentom i publikacja ich bez świadomej zgody pacjenta to bardzo poważna sprawa. Można utracić prawo wykonywania zawodu, być pociągniętym do odpowiedzialności cywilnej. Jeżeli przez naszą głupotę (chodzi mi o personel medyczny) doprowadzimy do pogorszenia zdrowia lub utraty życia pacjenta (np. wtedy jak pacjent zobaczy siebie na Facebook i ogromnie to przeżyje i coś się wydarzy) to możemy również odpowiadać karnie.

Blask

@angello dzięki za info. Powodzenia i czekam na kolejne wpisy

mickpl

@angello co do tej nagłej poprawy to czytałem teorie ze to ewolucyjne - pozwala umierającym oddalić się od "stada" i nie narażać ich na różne niebezpieczeństwa.

zdaje się zwierzęta tez tak robia.

angello

@mickpl Jest tyle teorii na ten temat, że można by zapełnić pokój artykułami i książkami.


Pojawiają się mniej lub bardziej logiczne opracowania. Nie ma natomiast prac naukowych poddanych rzetelnemu krytycyzmowi naukowemu. Nie ma powtarzalności wyników badań.


Owszem, pojawiają się artykuły na ten temat, ale bardziej w atmosferze "a może by..", "przypuszcza się".


Strzelam, że naukowiec który rzetelnie opracuje ten temat i przetrwa próbę krytycyzmu i powtarzalności wyników badań innych naukowców otrzyma nagrodę Nobla.

mattz_

@angello boje się śmierci, aż czasami jak pomyślę o tym idąc spać to zaczynam panikować.

Barabarabasz7312

@mattz_ już w średniowieczu pojawiło się pojęcie "dobrej śmierci" - ciekawa idea

nyyu

Najlepsze wpisy jakie widziałem w internecie od 2004 roku.

paciocha

2 lata temu zdiagnozowano u mnie HD, do zobaczenia nigdy(oby)

schweppess

@angello cóż, mogę się tylko zgodzić z przedmówcami, fantastyczny wpis.

gravition

@angello ładnie opisane i wszystko zgadza się z tym, co widziałem na własne oczy jak dziadek odchodził.

Michumi

@angello Nie doczytałem do końca bo dla mnie to za straszne, nawet czytać o umierających ludziach. A dla Ciebie szacun, za to co i jak robisz. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie

piksel169

@angello co ma włączone radio czy TV do godności umierania?

angello

@piksel169 w czasie agonii należy zrezygnować z niepotrzebnych i uciążliwych dla chorego czynności pielęgnacyjnych, zachowując przede wszystkim atmosferę ciszy i spokoju w otoczeniu chorego. Zapalone mocne światło, dźwięk telewizora czy muzyka z radia bardzo często denerwują chorych w stanie agonalnym. Są dla nich uciążliwe.

piksel169

@angello I to jest odpowiedź, której oczekiwałem. Dziękuję!

Orbita500

O takie wpisy nic nie robie. Mega

Guma888

@angello Cześć Imienniku. Nie wiem co powiedzieć. Wyzwoliłeś tak wiele emocji tym wpisem.Zaskoczenie,szacunek, wzruszenie, uśmiech. Bardzo ciepłym,ale jednak pragmatycznym człowiekiem,któremu należy się ogromny szacunek z wykonywaną pracę i postawę.

Dziękuję za Twoją pracę.

konar

@angello Czy ta praca jest dobrze płatna? Podaj jak możesz chociaż jakieś widełki.

angello

@konar Pisałem już o tym wcześniej. zrobię kopiuj-wklej:

https://www.hejto.pl/wpis/hej-mam-na-imie-pawel-jestem-pielegniarzem-pracuje-na-oddziale-detoksacyjnym-chi


stawki są zależne od oddziału, na którym pracujesz. Są ogromne wahania. Umowa o pracę i wyrobienie zwykłej normy (+/- 160h m-c) to około 5000 netto do ręki. Ale wiadomo że dorabiamy na zleceniówkach i kontraktach. Najwięcej zrobiłem godzinowo w grudniu 370h i zarobiłem około 15 tys. netto. Ale to zamordyzm, ciężko po tym wrócić do normalności i własna rodzina cierpi.

Pandzina95

Świetny wpis. Uświadomiłeś mi, że w przypadku zgonu obu moich dziadków (babcia rak jajnika, dziadek rak prostaty) wszystkie objawy przepowiadające, że właśnie ten dzień się zbliża pojawiły się, w mniej więcej takiej kolejności jak je powyżej opisałeś. Opiekowałyśmy się wraz z mamą w domu do końca, same po sinieniu stóp wiedziałyśmy, że to ten dzień. W przypadku babci stosowano leki na bazie opioidów, więc nie czuła bólu oraz objęto ją domową opieką paliatywną. Nie wiem dlaczego w przypadku dziadka tak nie było (2007 rok).

JohnBebzon

@angello aż specjalnie konto założyłem żeby odpisać


"* - nigdy nie podejmę się pracy w hospicjum z osobami poniżej 18 rż. Nie dałbym rady psychicznie. Nie mógłbym patrzeć na gasnące ciało dziecka. "


Ja tu z tej właśnie drugiej strony, i wg mnie ja nie dał bym rady tam gdzie ty. Może inaczej, dałbym ale gdybym nie musiał to dobrowolnie bym nie poszedł. Oglądałem ostatnio Johnnego, byłem w Hospicjach dla dorosłych i dla mnie jest nie do przeskoczenia to, że z kimś gadasz a za chwilę go nie ma. Nie oszukujmy się, to jest (jak ja to nazywam brutalnie - taśma). Ktoś umiera i za chwilę łóżko zostaje zajęte przez nową osobę. Podziwiam tych co po latach mają tyle siły i empatii, żeby poznawać losy kolejnych osób, w jakiś sposób się zaprzyjaźnić itp itd - bo mimo wszystko spędza się czas ze sobą.

Po sobie wiem, że jak mi odejdzie pacjent, po krótszym czasie to jeszcze pikuś ale po dłuższym, gdzie siedzisz w tym po uszy czasem 24h/7 przez rok i więcej, a dwa dni po pogrzebie dostajesz w wolny slot nowego nie mając czasu na przewietrzenie głowy - to mam ochotę tym wszystkim pierdolnąć Więc jedziesz, przyjmujesz i kręcisz kołowrotek na nowo

Sorry jak bez ładu, składu i polotu napisane ale mistrzem tekstu nie jestem

angello

@JohnBebzon Yyy, trochę mam problem ze zrozumieniem Twojego wpisu.


Napisałeś "ja tu z tej właśnie drugiej strony", czyli pracujesz w hospicjum <18rż? Jesteś pielęgniarzem?

angello

@JohnBebzon Podziwiam i niesamowicie szanuję. Wiem, że jesteśmy potrzebni po "tej drugiej stronie" (czyli hospicjum dla dzieci), ale ja bym nie dał sobie rady. Raz na moich rękach umarł czterolatek, zbyt ciężko to przeżyłem. Trzymaj się stary.

dudrion

@angello 1. Czy jeszcze reagujesz w jakikolwiek sposób emocjonalnie w stosunku do pacjentów?

  1. Czy wg Ciebie Bóg istnieje?
angello

@dudrion Oczywiście że tak. Jesteśmy ludźmi.

Jak chce mi się płakać wychodzę do łazienki "wysmarkać nos". Z personelem rozmawiamy co może się wydarzyć, co się wydarzyło i jak to przeżyliśmy. Staramy się nie przenosić swoich emocji do domu. Ogromnie szanujemy pracę sanitariuszy, opiekunek medycznych czy lekarzy. Co więcej mogę napisać? Łóżko zwalnia się, za parę godzin jest nowy pacjent i nowe czynności. Trzeba to wszystko znieść i pomóc nowemu pacjentowi.

dudrion

@angello chodzi mi o to, że często ludzie muszą stać się bardziej "obojętni" tworząc pewnego rodzaju barierę emocjonalną. Szacunek dla Ciebie, że jesteś w stanie to wytrwać

eMaciek

@angello cześć, bardzo wartościowy i ciekawy wpis. Dziękuję. Czy mógłbyś wyjaśnić czym różni się OMP od hospicjum? I czy oglądałeś może film Johnny? Na mnie osobiście zrobił duże wrażenie, oglądałem z zaciśniętym gardłem.

angello

@eMaciek "mógłbyś wyjaśnić czym różni się OMP od hospicjum?"


Nie wiem. Nigdy nie widziałem na oczy pracy hospicjum. Jestem pracownikiem medycznym zatrudnionym w warunkach stacjonarnych. U nas zespół to pielęgniarka, terapeuta (psycholog), lekarze, opiekunki medyczne, sanitariusze. Nie mam pojęcia jak to wygląda w hospicjum.

eMaciek

Bardziej chodziło mi o prawne aspekty. Kto trafia do hospicjum a kto do Was? Tu i tu trafiają ludzie nieuleczalnie chorzy.

angello

@eMaciek Szczerze pisząc nie mam pojęcia. Wydaje mi się, ale to tylko moje przypuszczenia, że zarówno hospicjum jak i OMP, działają na podobnych zasadach. Nie wiem czy w hospicjum prowadzonym przez np. Diecezję Katolicką, jest lekarz, pielęgniarka, opiekun medyczny przez 24h. Na OMP tak jest. Jest lekarz główny i dyżurujący, pielęgniarki są 24/doba, opiekunki medyczne również. Sanitariusz - zależy od dyżuru, ale często też zmieniają się w systemie 12h. Nigdy nie miałem do czynienia z hospicjum, może jest tu ktoś kto przybliży temat?

zoltyrogalzkremem

@angello podziwiam cię, taka praca musi wymagać ogromnie dużo siły psychicznej, dzięki za wpis!

NieWiem

Ciężko mi się to czyta gdy wyobrażam sobie te wszystkie sytuacje, o których piszesz.

Nie umiem sobie nawet wyobrazić siebie pracującego w takim miejscu, nie byłbym wstanie tego znieść, za dużo czuję.

Szacunek niesamowity, podziwiam.

Dziadek_z_Wermachtu_DT

@angello mocny wpis, chylę czoła za siłę wewnętrzną i serce jakie tym ludziom okazujesz, za całokształt tego co robisz. Jesteś wierzącym człowiekiem?

Temat jak sam mówiłeś bardzo ograniczyłeś, spłyciłeś.

Czy nie wygląda to u Ciebie podobnie, masz, miałeś podobne odczucia, przemyślenia jak w tym filmie?


https://www.youtube.com/watch?v=__EYe2B8lK8


Film dosyć długi, ale jeśli masz go obejrzeć, to pewnie go obejrzysz, a gdybyś miał ochotę, to podziel się proszę odczuciami od strony duchowej jakie masz w sobie w tej pracy, być może powołaniu.

MartwyKrolik

Ja osobiście jestem za eutanazją. Jeśli ktoś chce oczywiście to może to mieć ujęte w dokumencie. Szczególnie widząc jak członkowie rodziny w agonii umierali miesiącami na raka. Osobiście śmierci się nie boję, raczej tylko tego co do niej często prowadzi.

Zaloguj się aby komentować