@hatti-vatti Trzeba w pewnym momencie odpuścić i zdać sobie sprawę, że życie pisze różne scenariusze. Trzymanie się pazurami niektórych rzeczy może mieć opłakane skutki. To co mi pomogło nie jest tym, co bym polecał, ale napiszę.
U mnie wszystko zmieniło się za sprawą tego, iż zakręciłem się w beznadziei do tego stopnia, że upadłem praktycznie na samo dno Nie umiałem odpuścić, nie umiałem się pogodzić ze zmianami, doszły używki i zamiast utrzymać cokolwiek, doszedłem do straty wszystkiego.
Dopiero wówczas tak naprawdę stanąłem na nogi. Poczułem, że nie mogę nic już stracić, bo nic już nie mam. I tak w wieku 30 lat zacząłem życie na nowo i to nie od budowania się na nowo, ale od odwyku, bo do takiego stopnia się pogubiłem.
Minęło 5 lat od momentu największego syfu. I jest gitara, jest nawet lepiej niż było wcześniej w najlepszym momencie, pod każdym względem. Jednak z dzisiejszej perspektywy na pewno żałuję, że musiałem dojść w tym paraliżu decyzyjnym i kompletnej degrengoladzie do samego spodu, jak jakiś hazardzista do ostatniej złotówki mający nadzieję na łut szczęścia. Zatrzymałbym się i przewartościował sprawy na wcześniejszym etapie. Dlatego też obecnie nie boję się już żadnych ewentualnych zawirowań i problemów. Bo wiem już, że trzeba dać sobie na luz i że chcąc nie chcąc wszystko się da, ale trzeba wysiąść z tego umysłowego kołowrotka i spirali debilnych myśli. Najważniejsze jest zdrowie, hajs się jakoś odrobi.