Wszedłem w ślepą uliczkę i do końca nie wiem, w którą stronę dalej ruszyć. Jestem po technikum po kierunku telekomunikacji. W czasie szkoły zrobiłem sobie SEPa, więc pracowałem chwilę jako elektromonter w Niemczech na budowie, ale wiadomo to tylko wieszanie kabli, montaż tras kablowych, zarabianie gniazdek lub puszek, więc nic ambitnego. Następnie chwilę popracowałem w zwykłej budowlance, a tuż po tym przyjąłem się do pracy jako instalator teletechnik. Z technikum za wiele nie wyniosłem pomimo, że skończyłem z dyplomem kwalifikacji zawodowych, więc tutaj praca opierała się również na jednoczesnej nauce, obserwacji i pracy. Rozprowadzanie okablowania, montaż gniazdek sieciowych, trochę spawania światłowodów, montaż kamer, same prace fizyczne, bez wgłębiania się w temat z mojej strony za co trochę pluję sobie w twarz, bo mogłem zainteresować się tym bardziej i pytać o wszystko. Były to krótkie okresy zatrudnienia, mniej niż rok, gdzie zbyt szerszego doświadczania lub wiedzy nie zdobyłem. Potem zrobiłem sobie kurs operatora żurawia wieżowego i tak sobie tutaj pracuję już prawie drugi rok na tym stanowisku. Jestem dobrym operatorem i zarabiam dobrze, a z nadgodzinami wypadam nawet 6,5 - 7k na łapę na konto. Problem w tym, że nie widzę w tej robocie żadnego rozwoju. Nie satysfakcjonuje mnie ona w ogóle. Siedzisz jak małpa zamknięta w klatce i machasz joystickami, użerając się z budowlańcami na dole, bo żaden z nich to o BHP lub kulturze pracy nie słyszał. Ciężko tutaj również o jakąś stabilność, bo pośredników się narobiło, więc duże firmy nie chcą zatrudniać, a wolą oddać problem zatrudnienia pośrednikowi na JDG, który ma w dupie kim jesteś, jak się starasz, a wręcz mógłbyś być czynnym alkoholikiem, bylebyś przychodził do pracy, żeby on jako podwykonawca dostał za Ciebie procent z twojej stawki, a potem na koniec jak nie będziesz potrzebny to do widzenia, budowy nie ma. Do czego zmierzam? Mam 25 lat i dojrzałem do pewnych spraw, a w dodatku za niedługo będę chciał wziąć, jeśli się uda, kredyt z tego znienawidzonego programu razem z dziewczyną, żeby w końcu móc gdzieś mieszkać na swoim. Mam przed sobą dylemat. Zostać w tej robocie bez perspektyw i dalej zarabiać 6-7k zł lub więcej z nadgodzinami, by na spokojnie mieć jakieś grosze na zobowiązania kredytowe, czy cofać się w wynagrodzeniu i przyjąć się do pracy gdzieś w pobliżu mojego wykształcenia, żeby mieć jakieś perspektywy rozwoju, co na starcie oczywiście wiąże się z tym, że nie otrzymam kokosów, bo większego doświadczenia brak, w dodatku praca stricte fizyczna i tak, a o tej stawce co mam teraz to będę mógł pomarzyć. Jednocześnie nawet praca w telekomunikacji jako instalator, monter to nie jest szczyt moich marzeń. Moje zainteresowania odbiegają całkowicie od tych technicznych. Czuję się źle jak o tym wszystkim pomyślę. Czuję się bezsilny. Taki bez celu. Pozdrawiam wszystkich.
#gorzkiezale #praca