Kurwa nie mogę. Nie zwykłem się tak żalić ale kurwa co ten Logitech to się zrobiła za chujoza to głowa mała. Krótko. Miałem głośniczki do kompa. Tanie ale za swoją cenę git. Po 10 latach zaczęły się sypać. Nie stykać, lekko buczeć, miały prawo. Myślałem: to głośniczki, no nie będę tego robił, kupię se nowe. Lo-kurwa-git-niegit-ech, eeeech. Z pilocikiem, bo tamte wyłącznik miały tylko w subwooferze. Pierwsze - po paru dniach coś mi piszczy w nocy. Cicho, ale wkurwiająco, jakby cicho gwizdek od czajnika i myślałem, że rzeczywiście gdzieś daleko gwiżdże. Nie. Namierzałem to przez godzinę w nocy. Piszczenie likwiduje wyłącznie wyłączenie z sieci. Czyli na chuj pilot, skoro i tak muszę nurkować pod biurko.
Dwa. Wyłączają się randomowo. No tak, jak nie grają to się wyłączają. No nie. Podczas muzyki, mowy, czegokolwiek, w nieregularnych odstępach. Czasem po 3 razy na dwie godziny. O i tu się pilot przydaje, bo pomaga jedynie wyłączenie i ponowne włączenie.
Trzy. I tu jest najlepsze. Prawy czasami pierdział lekko. W końcu przestał grać. Głośniczki oczywiście klejone gówno, więc trzeba było drzeć. I co zobaczyłem. Kabel wysunął się z uszka, bo cyny to to nie widziało.
Ja wiedziałem że to nie jest wysoka półka, ale kurwa takiego syfu i bubla to ja dawno nie widziałem. To jest prosta rzecz, jak można tyle spierdolić?
Pamiętajcie Logitech-gówno, Logitech-gówno. Nie kupujcie.
#gorzkiezale