@WatluszPierwszy Mam tak za każdym razem, gdy jakiś bardzo przyjemny, albo ważny etap/moment się kończy. Takie poczucie pustki, poczucie straty, bezsensu. Nawet jeśli nie wszystko było super, ale chociażby drogi z ludźmi się rozchodzą. Na szczęście to mija. Nie traktuję jednak tego uczucia jako złego. Pozwala mi doceniać te różne momenty i chwile, które znów nadchodzą. Przypominam sobie o tych targających mną emocjach właśnie w każdej kolejnej wartościowej chwili, żeby móc ją chłonąć i docenić. A że podobne odczucie byłoby nie tylko po wakacjach, ale na przykład powiedzmy, gdyby się hejto zamknęło z dnia na dzień. Stąd i teraz te rozmówki i klikanie też traktuję nadobnie
Warto próbować rozumieć siebie i przyjąć te huśtawkę nastroju za nie tak wcale złą monetę. Tylko obracać ją w mobilizację, aby pędziła do przeżywania kolejnych rzeczy mocniej i próbować, aby były częstsze. A z czasem schodzić z docenieniem mniejszych spraw, wszak po utracie dłoni też byłbym w rozsypce, a nie cieszę się teraz z tego, że ją mam - a w zasadzie dlaczego? Powinienem.
Trzeba się dogadywać ze swoim organizmem i głową. Na emocje jej czasami pozwolić i zrozumieć, że da się z tego wyciągać pozytywy. Że ta komunikacja pragnień nie jest po to, aby położyć się i płakać nad przeszłością, ale by zakasać rękawy i powtarzać różne rzeczy w przyszłości.
Jeszcze dodam na koniec. Nigdy nie rezygnuj ze snu. Permanentne niewyspanie potęguje wszystkie złe rzeczy, a zmęczony umysł ma trudności z kreatywnością i rozumowaniem. Dlatego też można utknąć w wielu miejscach na dłużej, bo mózg się sam zakręci i zafiksuje na jakimś punkcie, jak zombie odtwarzając ci powtórki. A musisz go nocą zalać płynem rdzeniowo mózgówym i dać odpocząć. To podstawa, bez której ogólnie ciężej.