@walus002
Oni wszyscy mają w dupie religię. Chodzi o pokazywanie że jest się moralnie jakoś wyżej, populizm. Kiedyś uważano że jeśli ktoś jest religijny (chodzi do kościoła regularnie, modli się itd) to umie trzymać się zasad i ma wysokie standardy moralne. Politycy to zawsze wykorzystywali i pokazywali jacy to są religijni żeby zyskać zaufanie wyborców. Dziś nawet woborcy powoli mają to w dupie, ale chodzi o to żeby nie podejmować poważnej debaty, żeby trolować (zamiatać pod dywan realne problemy) Powiedziedź "szczęść boże" i pierdolić o spisku marksistów kulturowych. Oni sami w to nie wierzą, ale umożliwa im to oderwanie się od realnych kontragumentów lewicy, realnych problemów politycznych. W sumie aborcję mają praktycznie wszyscy w dupie, z kobietami włącznie. Za to świetny motyw żeby móc się wyzywać od morderców dzieci(prawica lewicę) albo gwałcicieli dzieci (lewica prawicę).
I ja nie twierdzę że aborcja czy pedofilia to są nieistotne sprawy, tylko że zazwyczaj nawet osoby które ciągle o tym mówią, sami mają to w dupie.
Wybór jest pomiędzy religijnymi libkami i ateistycznymi libkami. Czyli taka prawica albo taka prawica.
Przecież ile było skandali wśród najbardziej religijnych grup... Ordo Luris.... Konfederacja gdzie taki Braun czy Bosak naparząjący ciągle o religii i zasadach moralnych poszli w koalicję z Korwinem który to miał dwieście kochanek, trzy żony i jest zwolennikiem poligamii.
"Marksistów kulturowych" szukają u lewaków ciągle, przecież nie u siebie, nie ważne że których działacz korwinowców roznosi kiłę na prawo i prawo.
Sztuka zdobycia wyborców to dobrze się kojarzyć. Więc się kojarzy przeciwników z tym co wzbudza obrzydzenie, czyli np. jedzeniem robaków czy homoseksualnym seksem. Religia obrzydzenia nie wzbudza, ale jest przynajmniej neutralna, ludzie są albo mocno za religią, albo neutalny wobec niej, więc można coś na tym ugrać, a nawet jeśli się nie ugra, to chodzi o to żeby
zarysować inną linię podziału niż bogaci / biedni
(tutaj: ateiści/teiści)
Każda inna linia podziału w społeczeństwa to wygrana prawicy (mniejszości uprzywilejowanych burżujów).