to dość unikatowa gra. Po ukończeniu Ghost of Yotei nie byłem do końca gotowy, by pogodzić się z końcem "samurajskiej podróży", a taka klimatyczna przygoda 2.5D wydawała się intrygująca. W jednej z ocen zauważyłem, że ktoś stwierdził, że wizualnie ta gra wygląda tak, jakby każdy zrzut ekranu, zrobiony w dowolnym momencie wyglądał, jak wycięty z kadru jakiegoś filmu Kurosawy i coś w tym jest.
Na screenach niżej macie jakiś przykład, choć jak zwykle hejto je mocno skompresuje, więc dodam jakieś losowe graficzki tutaj w pełnej rozdzielczości. Ogólnie zrzuty ekranu nie dadzą takiego dobrego rozeznania, bo tu sporo rzeczy miga, rusza się, mamy ziarno filmowe, czy wiatr.
Trek to Yomi opowiada historię samuraja, który w dość liniowy sposób podąża śladem bandytów odpowiedzialnych za śmierć jego mistrza z czasów dzieciństwa. Na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się prosta, ale z czasem okazuje się, że skrywa kilka ciekawszych zwrotów akcji - jednego z nich celowo tu nie zdradzę.
W grze pojawiają się wybory, choć mają raczej formę "wybierz jedną z trzech opcji na ekranie", niż złożonych decyzji wynikających z naszych działań. Mimo to w kluczowych momentach możemy zdecydować o motywacji i celu bohatera, co wpływa na zakończenie i nadaje historii nieco większej głębi.
Gdybym miał opisać klimat Trek to Yomi, wrzuciłbym do jednego kotła Samuraja Jacka - i to dosłownie, bo niektóre kadry wyglądają jak wyjęte wprost z tej animacji - dorzucił odrobinę Limbo wzbogaconego o elementy 3D, do tego dołożył sterowanie momentami przypominające stare odsłony Resident Evil, a całość polał gęstym sosem klasycznego japońskiego kina samurajskiego. Efekt? Pod wieloma względami to po prostu przepiękna gra.
To, co w Trek to Yomi naprawdę kuleje i to mocno, to system walki. Szkoda, bo potencjał jest. Nie chodzi o to, że nie da się tu poczuć satysfakcji: jeśli lubimy szperać w poszukiwaniu ukrytych w lokacjach ulepszeń, to z czasem nasz bohater będzie potrafił sporo wytrzymać i wykonać całkiem efektowne kombosy. Problem w tym, że gra zdaje się celować w klimat soulslike - trudny, oparty na parowaniu i unikach - a żeby taki model działał, gracz musi czuć pełną kontrolę nad postacią, a losowość powinna być minimalna.
Tutaj niestety wszystko wydaje się trochę… przypadkowe. W teorii parowanie wymaga odczekania, aż broń przeciwnika zacznie błyszczeć. W praktyce ten sygnał wizualny często nie ma wiele wspólnego z momentem, w którym gra oczekuje naszej reakcji. Akcja na ekranie bywa źle zsynchronizowana z tym, co powinniśmy zrobić na padzie czy klawiaturze - i to jest jedna z najczęściej powtarzanych uwag wśród graczy.
Problem szczególnie narasta w późniejszych etapach, gdzie odległości między kapliczkami zapisu robią się bardzo duże, a gra stawia przed nami grupy kilku czy nawet kilkunastu przeciwników naraz. To nie znaczy, że stanie przed nami niewykonalna misja, ale może się pojawić frustracja. Dlatego warto sobie trochę pomagać: na przykład szybki cios z obrotu działa znacznie lepiej niż zwykły szybki atak. Co w praktyce oznacza, że czasem opłaca się stać do wrogów plecami i odwrócić z ciosem. Trudne, nienaturalne, ale gdy zaczyna wychodzić, daje zaskakująco dużo satysfakcji.
Ogólnie uważam, że od strony samego doświadczenia Trek to Yomi jest niesamowitą grą. Niezbyt długą, bo przejście jej zajęło mi około 6h, ale to chyba dobrze. W sensie czasem fajnie jest siąść do czegoś, co nie wymaga 40h+ i ma w miarę liniową progresję, zwłaszcza, jak ma tak unikatowy styl.
Ogrywałem na początku na #nintendoswitch 1 i tam tej gry nie polecam. Utrata jakości wizualnej to jedno, ale to, co trudno obejść, to przycinki, jakie zdarzają się przy zmianie lokacji. Często zdarzało się, że traciłem połowę życia, zanim gra stawała się na tyle płynna, bym mógł walczyć z rywalem, co stał przy drzwiach lub przejściu.
Jako, że mi się spodobała stylistyka, kupiłem ten tytuł też na Steamie i tu nie mogę się do niczego przyczepić. W obu wersjach mamy opcję na język polski, a postaci mówią po japońsku.
A no i polecam ustawić sobie gammę tak, jak gra zaleca. W tym tytule to kluczowe, by móc w 100% docenić doświadczenie.
Czy polecam? Jak zwykle, nie wiem. Z pewnością nie jest to zły wybór, jak ktoś ją złapie na przecenie. Sam wydałem chyba ekwiwalent 20zł x2 i nie żałuję. Dużo zależy od tego, jaki macie stosunek do tego, co opisałem o systemie walki. Mamy 4 poziomy trudności do ustawienia, które da się zmieniać w locie, choć ten najłatwiejszy wcale nie oznacza, że nagle zaczniemy wymiatać. Sam zaczynałem na trudnym, po 2 akcie zmieniłem na normalny, a kończyłem na najłatwiejszym, bo mam wrażenie, że za bardzo bym się frustrował powtarzając pewne walki po naście razy nie koniecznie z własnej winy. Cała reszta jest dość niepodrabialna i tam leży siła tego tytułu.
Nie wiem czy kogokolwiek to zainteresuje, ale jak zwykle to moje 3 grosze. xD
#gry #steam #trektoyomi #kurosawa #samuraje #samurajjack #grykomputerowe > #dziwengrawgry <











