Dobry wieczór państwu.
Dzisiaj w #naczteryrymy padły następujące słowa. Temat przewodni dowolny.
- Blondyka
- Ulica
- Minka
- Spódnica
Miłego rymowania.
#zafirewallem

Społeczność
"Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych" @George_Stark #naczteryrymy #nasonety #naopowiesci #klubczytelniczy
Dobry wieczór państwu.
Dzisiaj w #naczteryrymy padły następujące słowa. Temat przewodni dowolny.
- Blondyka
- Ulica
- Minka
- Spódnica
Miłego rymowania.
#zafirewallem
Była blondyka
I była ulica
Była sprośna minka
I podniesiona spódnica
Kto choć raz nie wyszedł z domu
z gołym tyłkiem, niech rzuci kamieniem
Zamyśliła się raz mocno blondynka
że aż zamarła z wrażenia cała ulica
na jej obliczu zagościła nietęga minka
okazało się, że w domu została spódnica
@ipoqi
Śniła mi się dzisiaj drobna i śliczna blondynka,
Szła ze mną pod rękę, a mi zazdrościła ulica,
Przemówiła do mnie w końcu i zrzedła mi minka,
Szybki rzut oka, widzę że namiocik kryje spódnica.
No ale... W sumie kto wybrzydza ...
Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry wieczór się z Państwem,
Trafił się remis, ale czas ucieka a kolega @Yes_Man siedzi przyklejony do szyby i ogląda jak mu ciastka w piekarniku rosną. W takim razie pozwalam sobie wrzucić za nas obu.
Temat: Głodnemu chleb na myśli
Rymy: palec - kuzynka - zakalec - rodzynka
Miłej zabawy i udanego rymowania
#zafirewallem #naczteryrymy
@fonfi boskie słowa, zaraz coś wrzucę
Miałem ochotę skosztować rodzynka
Chodźmy do kawiarni rzekła kuzynka
Podali ciasto lecz był to zakalec
Do tego stopnia że mokry był palec
Drzwiczki piekarnika przytrzasnęły palec
śmieje się do rozpuku obok kuzynka
zamiast ciasta wyszedł zakalec
z wyglądu jak rozdeptana rodzynka
Zaloguj się aby komentować
Agata i Stach
Stach gospodarzył na kilku hektarach:
uprawiał ziemniaki, pietruszkę na nać;
i żonę miał dobrą, stała przy garach.
Tylko od dawna nie chciała z nim spać.
Z tego wszystkiego podupadł na zdrowiu,
z nosa mu ciekło, często kasłał –
nieraz lądował na pogotowiu
aż w sanatorium turnus dostał.
Tam, w sanatorium, była Agata
co mąż jej również nie był zbyt chętny.
Agata kasłała, cierpiała na katar,
ze Stachem spędziła tydzień namiętny.
I byłby to może wierszyk radosny,
bo wyleczyli katar i kaszel,
lecz Stach nie dożył kolejnej wiosny –
na kiłę bowiem zszedł przez Agatę.
#wolnewiersze
#zafirewallem
@George_Stark No i teraz mnie żona już do sanatorium nie puści. Dzięki!
Zaloguj się aby komentować
Hej, właśnie dotarła do mnie paczuszka od @fonfi w związku z zeszłomiesięcznym konkursem. I celowo piszę paczuszka, nie książka.
Zastanawiałem się, co tak długo idzie. Może nie miał czasu, może po prostu akurat tak zamówił. No nic bardziej mylnego. Zamiast na cel obrać mój paczkomat, to wybrał swój. Dołożył kilka czekolad i wysłał ponownie
Jest mi niezmiernie miło @fonfi choć sama książka to i tak było bardzo dużo. Szkoda tylko że czekolady nie pocięte. Ale nie można mieć wszystkiego
A co sobie wybrałem zapytacie? Ano zdecydowałem się na drugą część Harry'ego Pottera. A czemu akurat drugą zapytacie? Nie pytacie? Nie szkodzi, i tak Wam powiem. A to dlatego że dawno temu zamówiłem sobie fajne wydanie zawierające zestaw wszystkich 7 książek w zbiorczym kartoniku. A jako że jestem trochę fajtłapa (niczym Hagrid), to tę właśnie książkę zgubiłem. A teraz znowu ładnie się cały pakiecik prezentuje (chociaż Komnata tajemnic najładniej).
Jeszcze raz dziękuję @fonfi i serdecznie polecam tego allegrowicza
#naopowiesci #ksiazki



@MJB No i teraz przez tego łobuza @fonfi muszę coś dla @KatieWee wykombinować
Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry wieczór się z Państwem,
Wczoraj biskup z papieżem przynieśli mi szczęście, więc dzisiaj proponuję Państwu taki zestaw:
Temat: Autoreklama (hejto?)
Rymy: stworzyć - utrwala - u(po*)korzyć - pozwala
Miłej zabawy i udanego rymowania
*niepotrzebne skreślić
#zafirewallem #naczteryrymy
nie chcę kolejnego gówna stworzyć
i myśl mi w głowie się taka utrwala
że aby się dziś znów nie upokorzyć
nie zrobię tego na co moralność nie pozwala
By zepsute naprawić i na nowo stworzyć
trzeba użyć magii kropelki co utrwala
przed jej mocą karnie się ukorzyć
bo inaczej palców rozkleić nie pozwala
Wbijaj na hejto by poezję stworzyć
Owca siłą dobre nawyki utrwala
By konto przywrócić musisz się ukorzyć
Lecz poza tym na sporo pozwala.
Zaloguj się aby komentować
Dzisiaj wraz z @George_Stark w #naczteryrymy pragniemy poruszyć jakże ważny i poważny temat.
Temat: wiara
Rymy: d⁎⁎a - biskupa - wieża - papieża
GL&HF
#zafirewallem

Wiara
Śmiało młody, wyżej d⁎⁎a,
Niech Cię dotknie dłoń biskupa,
Zobacz jak już stoi wieża,
Jak pastorał u papieża.
Kiedy wrogów kupa i Herkules d⁎⁎a
Nie pomoże błogosławieństwo biskupa
Padła co do nieba miała sięgać wieża
Czy pychą nie jest nieomylność papieża?
Od niedzieli swędzi d⁎⁎a
naszego arcybiskupa
i się drapie choć to wieża
i rozśmiesza tym papieża
Zaloguj się aby komentować
Przyglądając się gwiazdom Internetu i rozwojowi ich karier, a także kontynuując, trochę ku pokrzepieniu serc (a szczególnie serca mojego), wątek z poprzedniego wytworu, wmawiam sobie, że moja chwila ciągle jest jeszcze przede mną i że nadejdzie właśnie wtedy, kiedy najmniej się tego będę spodziewał:
Pani Ałła
Raz w spożywczym pani Ałła
zakupiła cztery sery.
Ani się nie spodziewała,
że to był wstęp do kariery.
Wtedy właśnie panią Ałłę
ktoś tam nagrał na wideo
stała Ałła się viralem –
tak to wszystko się zaczęło.
W Internecie była draka,
oburzały się dziewczyny
i pisały: „Taka! Taka!
Nazad won do Ukrainy!”
Z drugiej strony młodzi chłopcy
też robili Ałle zasięg,
bo choć to element obcy,
mus ratować demografię.
Sama Ałła była mądra,
zajęła się reklamami:
w kalendarzu była Forda,
zatańczyła też z gwiazdami.
Może i ty, przyjacielu
jesteś gwiazdą nieodkrytą?
Dzisiaj jesteś jednym z wielu,
jutro będziesz celebrytą?
#wolnewiersze
#zafirewallem
Zaloguj się aby komentować
Żyjemy w świecie propagandy sukcesu. Zewsząd wmawiają nam, że możesz być kim chcesz, albo że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Nawet pan Artur Andrus wmawia mi, że jestem orzeł. I że orzeł może. A ja jakoś nie bardzo mogę:
AA
Znów nasłuchałem się dziś Andrusa,
pana Andrusa rzadko mam dość.
I choć udaję, że mnie nie rusza,
branżową jednak czuję zazdrość.
No bo dlaczego to on, a nie ja?!
Jak Andrus pisze, tak i ja piszę!
Andrusa znają, mnie nikt nie zna! –
o nim jest głośno, o mnie jest ciszej.
Przecież to nie w talencie różnica!
Więc? W fizjonomii ciut przyjemniejszej?
No… jego fizis też nie zachwyca –
wciąż odpowiedzi szukałem lepszej.
I tak działałem, zamiast się żalić,
i rozważałem: „To kwestia fartu?”,
aż wniosek wysnułem z moich analiz:
„Cholera! – nie mam na imię Artur!”
Więc do urzędu zaraz pognałem
ażeby spełnić największe z marzeń
i choć prosiłem (nawet błagałem!),
obok urzędu skończyłem w barze.
Bowiem w urzędzie panie ponure
twierdzą: „Imienia się zmienić nie da!”
Jeśli nie mogę zostać Arturem,
spróbuję chociaż zostać AA.
#wolnewiersze
#zafirewallem
@George_Stark Aambitnie xd
Andrusa znają, mnie nikt nie zna!
Ależ my Cię znamy!
@George_Stark fajny pomysł
Zaloguj się aby komentować
Witajcie!
Z racji większej ilości czasu jesienią również postanowiłem wziąć udział w tej edycji #naopowiesci, jednocześnie kontynuując historię rozpoczętą w poprzednim opowiadaniu i utrzymując się w konwencji #hejtolore. Mam nadzieję że opowiadanie przypadnie Wam do gustu.
ŻYWIOŁY
SCENA 1
HOTEL
Od kilku dni nieustannie padało. Niebo zakryte czarnymi jak smoła chmurami zdawało się wylewać wiadra wody na każdego nieszczęśnika, który był zmuszony choćby wyściubić nos z domu. Ulice spływały potokami wody, a kanalizacyjne wpusty nie były jej już w stanie odbierać. Przekroczenie jezdni suchą stopą stało się zdolnością dostępną tylko wybranym szczęśliwcom. Pozostali musieli zaciskać zęby maszerując z wodą chlupiącą w butach.
Przez hotelowy parking, przeskakując niezliczone kałuże, biegł Pingwin. Jak na złość jedyne wolne miejsce parkingowe znajdowało się na najbardziej oddalonym od wejścia do hotelu rogu placu. „To nie jest mój dzień” pomyślał.
Na recepcji, za wytartym przez lata drewnianym blatem siedział znudzony recepcjonista - pan Smutna Owca. Za nim stał duży regał z ogromem przegródek przyporządkowanych poszczególnym pokojom, zakurzonych i pustych. Nad regałem wisiały zegary, odmierzające aktualny czas w światowych stolicach, co, jak na tak obskurny przybytek, zakrawało na mało śmieszny żart.
Ta praca nigdy nie była marzeniem Owcy. Podjął ją dawno temu w wakacje „na chwilę”, pilnie potrzebując pieniędzy na wymarzony kurs kaligrafii, ale ani się obejrzał, a minęły niepostrzeżenie trzy lata, w trakcie których jego jedyną rozrywką w zasadzie było tylko obserwowanie powoli odłażącej od ściany tapety. Czasem zastanawiał się, czy jego życie nie mogło się potoczyć inaczej, a długimi wieczorami fantazjował o zostaniu gwiazdą międzynarodowej polityki.
Widząc wchodzącego, przemokniętego do suchej nitki gościa, Owca bez słowa rzucił mu klucz do pokoju i od niechcenia pokazał gestem dłoni dokąd ma się udać.
- Dużo dzisiaj jest gości? – Pingwin próbował zagaić rozmowę.
- Tylko pokoje 4, 8, 15, 16, 23 i 42 - wyrecytował od niechcenia pracownik, nie siląc się nawet na uprzejmość.
„9… 10…, 11…, 12…”- krocząc korytarzem Pingwin powoli odliczał numery pokoi. „13! Jest!”. Klucz zazgrzytał w zamku, a drzwi ustąpiły pod naporem jego dłoni przy akompaniamencie skrzypiących zawiasów. Szybki rzut oka na pokój pozbawił go złudzeń – to nie był pięciogwiazdowy hotel i noc nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Szybko się rozpakował, obmył i położył do łóżka, chcąc odespać długą podróż.
Powoli już zasypiał, gdy po budynku rozniósł się nieludzki krzyk, który błyskawicznie postawił go na równe nogi.
SCENA 2
PLACÓWKA
Na targanym nieustannymi wichurami wzgórzu, wśród wiekowych drzew zaniedbanego parku, od dziesięcioleci stał stary, poniemiecki pałacyk, zaadaptowany na szpital dla umysłowo chorych. Wśród grubych murów hulały przeciągi, które w długie jesienne wieczory zdawały się przypominać bardziej jęki obłąkanych niż wycie wiatru.
W piwnicznej izolatce, na łóżku, okutany w kaftan bezpieczeństwa, siedziała Dziwna Sowa. Jej żółte oczy błądziły chaotycznie po białych ścianach, zdradzając, że pacjent tylko ciałem znajdował się w tym pomieszczeniu, podczas gdy jego duch podróżował gdzieś po abstrakcyjnych wymiarach poza granicami znanej ludzkości rzeczywistości.
- Doktorze Bożydarze Artas, jak minął dyżur? Czy było dużo problemów? - doktor habilitowany Edward Be recytował zestaw rutynowych pytań, jak zawsze przy obejmowaniu swojej zmiany.
- W przypadku większości pacjentów nic nowego, ale pod numerem 18 coś się zaczęło zmieniać… – usłyszał zaskakującą odpowiedź.
- Nasz pacjent z izolatki? Co z nim? – doktor Be żywo się zaciekawił.
- Od wczoraj zaczęły zachodzić jakieś dziwne zmiany. Już docent Krzysztof Ris na swoim dyżurze zauważył nowe objawy. Pacjent stał się wyraźnie poruszony, jakby toczył jakąś walkę w swojej zaburzonej psychice. Proszę dzisiaj uważnie obserwować i skrupulatnie wszystko notować! W razie potrzeby zawiadomić samego ordynatora! – Doktor Artas rzucił ostatnie informacje, założył amarantowy prochowiec i wyszedł w bezgwiezdną noc, spiesząc się na wieczorny odcinek ulubionego serialu „G jak Guru”.
SCENA 3
HOTEL
Błyskawicznie się ubrawszy Pingwin zbiegł po schodach w dół do hotelowego lobby. Stał tam już Owca, którego lico nabrało kredowobiałego koloru, nadbiegali również goście z pozostałych pokoi. „W końcu trochę wrażeń” – jak szybko ta myśl pojawiła się w jego głowie, tak szybko zniknęła. Szybki rekonesans ujawnił przed nim scenę jak z klasycznego kryminału: przed buzującym żywym ogniem kominkiem stał fotel klubowy, w którym ktoś siedział nieruchomo. Od oparcia, przez ścianę, aż po żyrandol ciągnęła się smuga krwi.
- CO TU SIĘ DZIEJE, DO LICHA CIĘŻKIEGO!? – zakrzyknął od progu Pingwin.
- Tttto… ttto, ttto jjjjest Paaająk, nasz gość z pokkkoju 5…4…5… – Wyjąkał Owca trzęsąc się z przerażenia, w emocjach nie potrafiąc nawet przypomnieć sobie poprawnego numeru pokoju gościa.
Pingwin powoli okrążył fotel. Jego oczom ukazał się siedzący w nim Pająk, z wbitym prosto w pierś stoikiem kawowym. Twarz denata zastygła w wyrazie szoku i zaskoczenia, a szeroko otwarte oczy patrzyły w nicość, co w ponury sposób korespondowało z przytaczanym przez niego jeszcze kilka godzin temu cytatem Nietschego.
Do pomieszczenia zaczęła napływać reszta hotelowych gości. Pojawił się Bażant z pokoju 8, Panda z pokoju 15, Smok spod 16, Suseł z 23 i Manat z pokoju 42.
- Trzeba natychmiast zadzwonić na 112! – zaordynował Pingwin.
- Już próbowałem. Niestety wskutek ulewy zerwało wszelką łączność ze światem – odrzekł blady jak śnieg portier – Gdy to się stało nie było prądu w budynku, na szczęście przywrócono już zasilanie.
- To co teraz zrobimy? – zapytał Suseł.
- Gdzieś tutaj ukrywa się morderca! Chowa się! Trzeba go znaleźć! – gorączkował się Panda.
- Bzdura, to był zwykły wypadek! – prychnął Manat.
- To na pewno nie był wypadek! – zaprotestował Smok.
- Zaczytał się, potknął, upadł na stoik kawowy i tyle, zdarza się. Nie należy oczekiwać za wiele, bowiem los bywa przewrotny… – stwierdził spokojnie Bażant.
- Na wszelki wypadek nie powinniśmy się rozdzielać! – rzucił pomysłem Panda – Trzeba zostać razem w jednym miejscu i pilnować się nawzajem!
- Nie ma mowy! W pokoju zostawiłem na widoku cenne tusze, a drzwi są otwarte! – stanowczo oprotestował pomysł Pandy Manat.
- Panowie, za bardzo panikujecie. Wracam do swojego łóżka! – skonkludował Bażant i nieśpiesznie zniknął w korytarzu.
- Tylko zamknij drzwi na klucz! – przezornie rzucił za nim Panda.
- Nie trzeba dwa razy powtarzać! – skwitował z przekąsem Pingwin.
Owca przykrył nieboszczyka prześcieradłem i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi przy akompaniamencie
przekręcanych kluczy w zamkach.
SCENA 4
PLACÓWKA
Doktor habilitowany Edward Be uważnie obserwował na monitorze pacjenta z pokoju numer 18. Na czarno-białym ekranie telewizji przemysłowej śledził niespokojną, nerwowo krążącą po izolatce postać. Wyraźnie coś działo się w jej psychice, coś bardzo dziwenego, a zarazem mocno niepokojącego.
Relatywnie spokojny do tej pory wieczór wraz z upływem czasem robił się dla niego coraz bardziej nerwowy. Mimo ciasno opasającego Sowę kaftanu nie był do końca pewien, czy w swym poplątaniu zmysłów pacjent nie zrobi sobie fizycznej krzywdy. Każdy kolejny ruch na monitorze powodował u obserwatora tej całej sytuacji skoki ciśnienia.
Z niepokojem spojrzał na zegar, przeliczając godziny do przyjścia porannej zmiany, obawiając się dalszego rozwoju sytuacji. Na podstawie własnych doświadczeń czuł w kościach, że sprawy przybierają niepokojący obrót.
SCENA 5
HOTEL
Pingwin spał całą noc niespokojnie, ciągle przewracając się z jednego boku na drugi i obudził się jeszcze przed świtem, bardziej zmęczony niż był wieczorem. Wciąż mając przed oczami makabryczny widok z poprzedniego wieczoru obawiał się opuszczania swojego pokoju, ale nagląca potrzeba wypicia porannego espresso okazała się silniejsza i po długich wahaniach bezszelestnie opuścił bezpieczny pokój.
Powoli posuwał się korytarzem, ostrożnie zaglądając za każdy róg i w każdy zakamarek. Postanowił zejść tylnymi schodami, by ominąć lobby w którym wciąż znajdowało się, teraz już zimne, ciało Pająka, i w ten sposób bezpiecznie dotarł do hotelowej kuchni. Odnalazł ekspres do kawy i go uruchomił. Sprawdził jaka kawa jest w zasobniku. „Hmm, niebieska Prima, moja ulubiona”. Nacisnął guzik i przy akompaniamencie młynka aromatyczna ciecz wypełniła filiżankę. Wziął ją w dłoń i wszedł do sąsiadującej z kuchnią stołówki. Na tle okna zauważył odcinającą się ludzką sylwetkę.
- Kolega widzę też nie może spać – zagadnął przyjaźnie.
Odpowiedziała mu cisza.
- Halo, halo, słychać mnie? – kontynuował niezrażony.
Dalej nic.
Zaniepokojony sięgnął do włącznika prądu, a całe pomieszczenie w ułamku sekundy zostało zalane światłem. W pierwszej chwili Pingwin nie zrozumiał tego, na co patrzą jego oczy. Ale szybko pojął. I jeszcze szybciej pożałował tego, że włączył światło.
Na krześle siedział Smok. A właściwie leżało na nim jego bezwładne ciało. Twarz była cała sina, a z ust wystawała wbita w gardło bagietka czosnkowa. Jego niewidzące oczy skierowane były na sufit. Raczej nie można było mówić o nieszczęśliwym zadławieniu.
Filiżanka kawy z brzękiem rozbiła się na podłodze. Zresztą kofeina i tak nie była już Pingwinowi potrzebna. Przerażony pobiegł budzić innych gości. Gardło miał tak ściśnięte, że nie był w stanie krzyczeć.
Długo walił w drzwi o numerze 23. Wcześniej, pod numerem 42, nikt mu nie otworzył. Gdy chciał już zrezygnować i iść dalej, otworzył mu zaspany Suseł.
- Co tak długo!? – zakrzyknął Pingwin.
- Spałem jak suseł, czemu mnie budzisz? – odpowiedział rozespany lokator.
- Smok! Smok nie żyje! Znalazłem go w stołówce! – krzyczał w progu Pingwin.
- Zakładam szlafrok i biegnę, a Ty budź pozostałych! – polecił Suseł.
Pingwin pobiegł do kolejnego pokoju. Za plecami słyszał jak Suseł wybiegł do stołówki sadząc długie susy na korytarzu. Już chciał zapukać w drzwi z numerem 15, ale w ostatniej chwili jego ręka zawisła w powietrzu.
Drzwi były lekko uchylone.
Pełen najgorszych obaw, powoli otworzył je na całą szerokość. W środku czekał na niego dantejski widok. W mig pojął tylko, że Pandy na pewno nie ma już po co próbować budzić. Poczuł ostre skurcze w brzuchu, a jego żołądek zafundował mu pełen przegląd ostatnich posiłków.
Gdy torsje minęły, spanikowany pobiegł do stołówki po Susła, powiedzieć mu straszną nowinę.
- Niech to dunder świśnie! - po całym hotelu niosły się jego głośno krzyczane przekleństwa - Motyla noga!
- Suseł, Suseł, gdzie jesteś!? – po dotarciu do celu próbował zlokalizować znajomego.
Niestety zabójca był szybszy. Suseł leżał zaraz na wejściu do pomieszczenia. Głowę miał rozbitą za pomocą wielkiej, niebieskiej puszki szynki konserwowej z żółtym napisem „SPAM”. Najwidoczniej morderca zaczaił się na niego zaraz za drzwiami.
SCENA
PLACÓWKA
Chory leżał na łóżku w konwulsjach, cały dygocząc. Od dobrej godziny nie było z nim żadnego kontaktu. Przy łóżku stał, cały w napięciu, doktor Be, a krople potu perliły się na jego czole. Stracił rachubę czasu, próbując bezskutecznie opanować sytuację. Dla ustabilizowania pacjenta podał mu istny koktajl leków, niebezpiecznie balansując na granicy przedawkowania. Niestety nic nie pomagało. Spazmy chorego trwały nadal, a serce jego waliło jak oszalałe, a życiowe parametry oscylowały w groźnych dla zdrowia przedziałach.
Doktorowi skończyły się już pomysły. Jego wieloletnie doświadczenie było tu niewystarczające, a z takim przypadkiem znana mu medycyna jeszcze się nie spotkała. Rozpaczliwie próbował dodzwonić się do profesora E. N. Tropy, gotów nawet prosić o przyjazd, ale ten nie odbierał. Dawniej zaryzykowałby kurację elektrowstrząsami, ale niestety maszyna od dłuższego czasu stała niesprawna. „Pierdolony NFZ!” przeklinał w myślach zaistniałą sytuację pełen goryczy.
Nie pozostało mu nic innego, jak pokornie czekać na dalszy rozwój sytuacji, godząc się z powoli wzbierające poczucie bezradności.
SCENA
HOTEL
Pingwin postanowił już nie ryzykować i dłużej nie czekać na dalszy rozwój wypadków. Nie udało mu się zlokalizować Bażanta i Manata – zniknęli bez śladu. Przerwał dalsze poszukiwania by nie kusić losu. „Pewnie ich też dopadł” pomyślał nerwowo. Pospiesznie się spakował, wrzucając ciuchy na oślep do walizki, przytomnie jednak nie zapominając o zabraniu hotelowych ręczników. Zbiegł po schodach do recepcji, rzucając niedbale klucze od pokoju na blat. Nie zamierzał nawet się wymeldowywać, ale zbierając się do wyjścia kątem oka zauważył, że stopy recepcjonisty wystają zza drzwi kantorka. Na drżących nogach podszedł powoli i uchylił drzwi.
Na podłodze, w kałuży krwi, leżał martwy Owca. Z jego oka wystawał wbity po samą końcówkę żółty długopis, którym goście byli wpisywani do książki meldunkowej. Reszta jego ciała była zmasakrowana - wyglądała, jakby ktoś przed zadaniem śmiertelnego ciosu, z dziką furią, wielokrotnie wbijał w nie narzędzie zbrodni. W tym momencie na ścianie Pingwin zauważył starannie wykaligrafowano krwią ofiary słowa „NIKT NIE ZOSTANIE POMINIĘTY”. W tym momencie ręce mu zwiotczały, a walizka mimowolnie wysunęła się Pingwinowi z dłoni i upadła z hukiem na podłogę. Krzyknął rozdzierająco i wybiegł z budynku tratując wszystko co tylko stanęło mu na drodze, jakby gonił go sam diabeł.
Na dworze zaczęło się przejaśniać, a nisko zawieszone jesienne słońce raziło w oczy. Uciekinier dopadł auta, szarpiąc w panice klamkę prawie wyrwał drzwi, wsiadł do pojazdu i przekręcił kluczyki w stacyjce. Silnik na szczęście odpalił od razu. Ruszył z miejsca z piskiem opon.
Obserwujący to wszystko z krzaków Bażant zerwał się gwałtownie, chcąc przeciąć tor jazdy ruszającego samochodu. Niestety nie zwrócił uwagi na fakt, że pojazd jedzie pod słońce, które odbijając się od ogromnych kałuż niemal całkowicie oślepia prowadzącego. Nawet żywiołowe machanie rękami nie pomogło – kierowca samochodu zauważył go dopiero w ostatniej chwili, kiedy nie było już szans na jakąkolwiek reakcję. Uderzenie wybiło jego ciało wysoko w powietrze, gruchocząc wszystkie kości. Stracił przytomność zanim jeszcze wylądował w błocie.
Śmiertelnie przerażony Pingwin nawet nie zwolnił sprawdzić co się stało oraz w kogo tak właściwie przed chwilą uderzył. Skręcając ostro wyjechał na ulicę, i nie oglądając się ze siebie pognał jak najdalej od tego przeklętego miejsca.
SCENA
PLACÓWKA
Za oknami placówki świeciło słońce. Zapowiadał się piękny i leniwy dzień. Tylko w dyżurce lekarzy panowało ożywienie.
- Profesorze! Profesorze! Musi Pan niezwłocznie przyjechać! – rozentuzjazmowany doktor E. Be krzyczał do słuchawki telefonu.
- Mam nadzieję że nie chodzi o zwłoki? – zażartował w swój specyficzny sposób profesor E. N. Tropy.
- Proszę przyjechać! Wsiadać w samochód! To musi Pan zobaczyć osobiście! – doktor nie tracił zapału.
- Ale niech Pan w końcu powie, co się dzieje, do diaska! – profesor był już wyraźnie zniecierpliwiony.
- Nasz pacjent! Nasz pacjent z izolatki! Wyzdrowiał! Dziwenność zniknęła bez śladu! – Be nie krył radości.
- Ale Doktorze, to trzeba na spokojnie. Nie ma co się spieszyć! – studził entuzjazm profesor.
- Wszystkie objawy ustąpiły! Nastąpiła pełna remisja choroby! Strigiformes Proiectura zniknęła! – nie tracił entuzjazmu doktor Be.
- Doktorze Rehabilitowany! Nigdy nie można w pełni ufać pacjentom z tak poważnymi schorzeniami psychiatrycznymi! – Profesor starał się tonować coraz bardziej tracącego rozsądek kolegę.
- Ale już dzwoniłem do NFZ. Kazali zwolnić łóżko. Muszę go wypisać! – oponował doktor.
- No dobrze Panie Kolego, ale bierze Pan za to pełną odpowiedzialność! – zakończył rozmowę profesor i odłożył słuchawkę.
Niezrażony nie do końca pomyślnym dla siebie przebiegiem rozmowy, doktor habilitowany Edward Be usiadł do biurka przygotowywać wypis ze szpitala.
EPILOG
Był piękny, słoneczny i ciepły dzień. Po ulewnych opadach deszczu nie zostały już nawet kałuże. W swoim ogrodzie, wśród roślin, klęczał Pingwin, pracowicie pieląc grządki i przycinając wyhodowane przez siebie róże „Manatki”. Od czasu traumatycznych zajść lubił pracować fizycznie, pozwalało mu to odreagować stresy i jednocześnie wyciszało jego stany lękowe.
Zmęczony i spocony, zrobił sobie przerwę, sięgając po butelkę Muszynianki, którą zawsze miał przy sobie. Nagle spostrzegł na ziemi obok siebie cień o znajomym kształcie. Gwałtownie odwrócił się, pełen najgorszych przeczuć.
- Pingwiny nigdy nie dostają drugiej szansy! – usłyszał złowróżbne słowa – Nielot pierdolony, w d⁎⁎ę j⁎⁎⁎ny!
Pada pełen zwierzęcej furii cios. Spokój leniwego popołudnia przerywa odgłos głuchego łupnięcia bezwładnego ciała o ziemię. Na grządce, między różami, pojawia się szybko rosnąca kałuża w kolorze szkarłatu. Ostatnimi słowami, które dochodzą do uszu nieuchronnie odpływającego w niezbadane Pingwina, są:
- Hmm, kolor przypomina trochę atrament Red Dragon, ale jednocześnie powoli przechodzi w Diamine Oxblood”.
KONIEC
Ilość słów: 2446
Żywioły: są wszystkie cztery
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych użytkowników Hejto i zdarzeń jest w pełni przypadkowe i niezamierzone.
Jeśli komuś się wydaje, że podobną historię gdzieś, kiedyś już widział, to mu się dobrze wydaje xD
#kawiarenka #zafirewallem #naopowiesci #hejtolore
@bori >Nielot piedolony, w d⁎⁎ę j⁎⁎⁎ny!
Śmiechłem tak, że wyszedłem z siebie. Nie wiem czemu.

@bori taka dluga opowiesc, a zostalem pominiety jak Bori xD
@pingWIN widzisz tak sie notuje xD
@bori Manat z pokoju 42 - taki spojler... xD
Zaloguj się aby komentować
Dziękuję za wczorajsze docenienie wartości bycia żywym mimo brzydkiej pogody i nielubianej pory roku.
Z góry uprzedzam, że rymy były impulsywne i nieprzemyślane i wiem że jeszcze nie 20 ale no lepiej teraz niż zapomnieć.
Temat: Jesienny wieczór
Rymy: huczy / stara / buczy / fujara
#zafirewallem #naczteryrymy
Znowu w pralce coś tam huczy
Nie chce ci się ale stara
Jak to stara, znów coś buczy
Nie naprawisz toś fujara.
This Diss okay?
Jesienny wiatr głośno huczy
Lecz to portalowa plotka stara
@pingWIN wcale nie buczy
Że Manat to gejuru fujara
Już mi cisza w uszach huczy W mięśniach czuje się jakaś taka stara W brzuchu głód już buczy Mam ochotę załamać się jak starcza fujara.
Zaloguj się aby komentować
Ponieważ po kilkunastu latach znudziły mi się już płyty, które wożę w samochodzie (a transmiter bluetooth kupię sobie chyba zaraz po powerbanku), zacząłem ostatnio w czasie dojazdów do pracy słuchać radia. Radio ma taki minus, że, oprócz muzyki, czasami nadają w nim wiadomości (i to zwykle we wszystkich słuchalnych stacjach jednocześnie!). To właśnie w taki sposób dowiedziałem się o tym, o czym we wierszu poniższym napisałem:
Bunt
Aby poprawić nasz pierwszy świat
europarlament się dwoi i troi:
kto by tam w końcu czytać chciał skład? –
Podnoszą się głosy, że głupio, że źle,
że czas posłowie tracą – niestety.
Ja z taką krytyką nie zgadzam się,
zważywszy na wtórny analfabetyzm.
Bo czy konsument czytać ma czas?
A jak przeczyta, to czy zrozumie?
Więc cieszmy się wszystkim, co robią dla nas:
„Chroń, Boże, von Leyden i całą Unię!”
***
A jednak jest we mnie przekorna dusza
i trochę wbrew prawu zacząłem już czynić –
choć sprawa burgerów mało mnie rusza,
na obiad jadłem makaron z cukinii.
#wolnewiersze
#zafirewallem

A jeśli ktoś z Was również czuje się buntownikiem, to chciałem powiedzieć, że taka obieraczka do robienia makaronu z warzyw z Pepco to jest naprawdę fantastyczna rzecz! Jutro będę się buntował za pomocą ogórka!

@George_Stark ale co to na tym talerzu, kotlety z soi?
@George_Stark pewnie poniewczasie, niemniej smacznego 🙂
Zaloguj się aby komentować
„Co za kretyn zaproponował jako wiesz di proposta utwór, choć piękny, to tak niewdzięczny do układania?!” – chciałbym zapytać. Ale nie zapytam. Zamiast zapytać, pochwalę się co udało się do tego utworu pięknego, choć niewdzięcznego, ułożyć:
Rzeka płonna
Nad Quinnipiac River leży New Haven,
przez północ Francji przepływa Somma,
Niemcy i Czesi mają swą Łabę,
w Polsce zaś Wisła – rzeka koronna.
Lecz co tam Wisła – Odra to złoto!,
a już szczególnie jej część lewostonna.
I tylko z Odrą jest taki kłopot,
że wcale nie jest ogioochronna.
Gdzie Gorzów leży, poznasz po dymie,
z dymem zaś ogień – rzecz nieuchronna,
bo jak Flegeton przez Hades płynie,
przez Gorzów płynie tak Odra płonna.
#nasonety
#zafirewallem
Warto posiedzieć nad Odrą.
Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry się z Państwem,
Jak to wszystko ostatnio zap... szybko mija. Zwłaszcza czas. Dopiero co mi się po urlopie tydzień zaczął i już obudziłem się w sobotę. Ale do brzegu. Jako że czwartkowe #hejtopiwo, które zupełnie przez przypadek odbywało się dwa kroki od Ramki PWP przy Wrzeniu Świata, nie mogłem nie skorzystać z okazji, żeby wspomnianej ramki nie odwiedzić. No więc odwiedziłem. I troszkę się zasmuciłem, bo ramka znowu pusta. Co prawda koleżanka @KatieWee twierdzi, że to powinien być powód do radości, bo jak pusta to znaczy, że się częstują, zabierają i czytają. A o to przecież w idei #punktwymianypoezji między innymi chodzi. No ale z drugiej strony nic nie piszą. A przecież za oknem mamy taką porę roku, kiedy poeci powinni wychodzić się pojesienić. W każdym razie chyba mogę napisać, że @fonfi "zastał ramkę ogołoconą, a zostawił owierszowioną".
Wiersze z Centralnej Dystrybucji
Szansa
Dolatujący do mnie dźwięk
Docierający promień światła
Napełniający nowy wdech
Myśl tak najdoskonalej barwna
Latarnia pośród moich mgieł
Pokazująca czym jest prawda
Porywająca mnie do miejsc
Niczym do magicznego tańca
Jak krew niosąca cenny tlen
Esencja, życiodajna pasja
Odpychająca każdy cień
Otulająca do snu bajka
To pewność, która obok jest
To ta wygrywającą karta
To ten wpleciony w Ciebie sens
To ta wykorzystana szansa
Bartosz Wotalski
——————————
Testament Awejniaka
A kiedy rozpłynie się widnokrąg
Opadnie wzbity dawno kurz
Obok powietrza tak nieruchomo
Ostatni dzień przeminie już
Zatoczy pętlę znajomy toast
Wiatrem oślepiających zórz
Zapach ukryty w Twoich włosach
Ulotni się jak niemy duch
Niewydeptane ścieżki znikną gdzieś
Niczym niedostrzegalny punkt
Bo jednak nie udało się ich przejść
Choć były przed oczami tuż
Właśnie w ten sposób położy kres
Nędzarz, co zerwał kolce róż
Przegraną w nierozstrzygalnej grze
Ten najpiękniejszy spośród snów
Zostanie tam lewitujący szept
Świadek niewyczerpalnych prób
Tam gdzie się zaczął i gdzie zawsze jest
Pośród tych niewybranych dróg
Bartosz Wotalski
——————————
twoja twarz –
bezpieczny port;
oczy kryją się za sitowiem rzęs;
spokojna tafla tęczówek
coraz to skrzy się uśmiechem;
słońce igra na krawędzi ust,
gdzie moje cumują pospiesznie;
nasze pocałunki wzlatują
jak okrzyki mew
Gertruda Korolczuk
——————————
Krzyk
Zabudowuję swoją ciszę
I tam głęboko się zanurzam
Tym niemieszczącym się już krzykiem
Którego chciwie nie wypuszczam
Towarzyszącym mi tę chwilę
Jak niezapowiedziana burza
Dusząca gardło silnym chwytem
Nierozpoznana na czas złuda
Dryfuje, jakby była hymnem
Który już zawsze mnie porusza
Wszystkiego, co we mnie bezsilne
Wszystkiego, czego ciągle szukam
Bezruchem jestem, czuję, widzę
Choć jest to inkarnacja głupca
Zamaskowanym krzykiem milczę
Słucha mnie tylko moja pustka
Bartosz Wotalski
Do kompletu jak zwykle sam też powiesiłem się pod ramką, tym razem ze swoimi kawiarenkowymi Szumami w uszach :)
#punktwymianypoezji #zafirewallem
PS. Zwróciliście Państwo uwagę jak zgrabnie połączyłem tag #hejtopiwo z #punktwymianypoezji? Ciekawe ile osób przez to tutaj trafi.



@fonfi kolejny pokrzywdzony przez @PanNiepoprawny . Potwierdza się, że ludziom pigułki gwałtu do browara dodawał...
@fonfi wypił piwo w czwartek i obudził się w sobotę, @Yes_Man wypił piwo i obudził się w Radomiu... Ciekawe kto jeszcze się zgłosi!
Zaloguj się aby komentować
Siema,
#diriposta do utworu di proposta w bitwie #nasonety
Wziąłem w garść siebie, a także kawę,
Wchodzę - a ona taka bezbronna.
Co miałem chciałem wyłożyć na ławę -
Wygrała znowu jej poza obronna.
"Tak...?" - pyta. Widzę, szkli jej się oko;
Niewinna niczym siostra zakonna.
"Nie" - odpowiadam - "Wszystko jest spoko."
Fraza wykuta i monotonna.
Łza w dół policzka spływa jej skromnie.
Czy ona byłaby zrobić to skłonna?
Nie chcę w to wierzyć, bo kocham ogromnie -
Miłość do śmierci, ma belladonna.
Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem
@Piechur zrobił na mnie wrażenie.
@Piechur
Wziąłem w garść siebie, a także kawę,
[...]
Co miałem chciałem wyłożyć na ławę -
Ale ten punkt wyjścia jest wspaniale sprytny! I dalej wcale niegorzej.
Zaloguj się aby komentować
Po długim, acz bardzo przyjemnym (przynajmniej w jego drugiej części) piątku, zasiadł Jerzy do komputera i z przykrością zauważył, że jest zobowiązany, ech.
No ale trudno. Obowiązek obowiązkiem jest, trzeba podrzucić jakiś sonet. Choć to nie będzie sonet. W XCVII edycji zabawy #nasonety zajmować będziemy się bowiem wierszem pięknym, który nie jest jednak sonetem. Wierszem, który wspaniale zinterpretował pan Marek Dyjak, a który jeszcze wspanialej napisał pan Konstanty Ildefons Gałczyński, a będzie to wiersz Serwus, madonna.
***
Konstanty Ildefons Gałczyński
Serwus Madonna
Niechaj tam inni księgi piszą. Nawet
niechaj im sława dźwięczy jak wieża studzwonna,
ja ksiąg pisać nie umiem, a nie dbam o sławę -
serwus, madonna.
Przecie nie dla mnie spokój ksiąg lśniących wysoko
i wiosna też nie dla mnie, słońce i ruń wonna,
tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol -
serwus, madonna.
Byli inni przede mną. Przyjdą inni po mnie,
albowiem życie wiekuiste, a śmierć płonna.
Wszystko jak sen wariata śniony nieprzytomnie -
serwus, madonna.
To ty jesteś, przybrana w złociste kaczeńce,
kwiaty mego dzieciństwa, ty cicha wonna -
że rosa brud obmyje z rąk, splatam ci wieńce -
serwus, madonna.
Nie gardź wiankiem poety, łotra i łobuza;
znają mnie redaktorzy, zna policja konna,
a tyś matka moja, kochanka i muza -
serwus, madonna.
***
Znów podły układ rymów ABAB nie pozwala na zgrabne ucięcie utworu po czternastu wersach, więc rymujemy albo do dwunastu (słowa pogrubione) albo do szesnastu (słowa pogrubione oraz pogrubione i pochylone).
Nie podejrzewam, że ktoś do nas dołączy, więc zasad nie podaję - wydaje mi się, że są one znane. W razie czego proszę pytać, ktoś na pewno odpowie. Kończymy w przyszły piątek, dziękuję.
Dobrej zabawy!
#zafirewallem
#nasonety
#diproposta
tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol -
mmm
Zaloguj się aby komentować
Jako, że nasz kolega @pingWIN ma gorszy czas, bo męczy go jesień, postanowiłem, że tematem dzisiejszego #naczteryrymy będzie sposób, by go rozweselić. Miałem tylko jakieś 40min, to namalowany obrazek tematyczny jest ... no ale musi starczyć. xD
Temat: Rozweselamy @pingWIN - punkty bonusowe za kreatywność w sugestiach co może zrobić, by docenić obecną porę roku.
Rymy: dzień - jesień - się - tę
Trochę większa wolność rymowa, by dać wam pole do popisu. No chyba, że kolegi nie lubicie. Wtedy nie trzeba rozweselać... No przecież, że go lubicie. xD
------
Dobra zrąbałem rymy. Trzeba przeżyć, bo miałem ciężki dzień. xD
#zafirewallem i trochę #dziwenrysuje

Wreszcie się stało, nadszedł ten dzień,
On już zapłakany krzyczy: "tylko nie jesień!"
Zacisnął poślady, w garść zebrał się!
Lont się dopalał - jeb - opuścił armatę.
@pingWIN czyli klasycznie. xD
I cyk, drag and drop obrazków. Mam nadzieję, że nikt mi tej opcji nie usunie. xD


@Dziwen Ale piękny obrazek spod pędzla samego DziVinci'ego
Długi, deszczowy dzień
Ponury, toż to jesień
Coraz mniej chce się
Dziękuję za sztukę tę
Choć krótki i ponury staje się dzień,
I w życie wepchnęła się jesień,
To nie dam szarości zdeptać się,
Ciepło w @pingWINa się wtulę.
Zaloguj się aby komentować
Dzień dobry się z Państwem,
Kolega @Piechur zamknął już co prawda XCVI edycję naszej zabawy #nasonety, ale że wytwór był już "in progress", to przecież nie mogłem nie skończyć. Zamieszczam zatem pod tagiem, ale bez oznaczania, że to diriposta, bo nią już niestety być nie może. Tak, czy siak - jak zwykle życzę Państwu miłej lektury
Po lecie poeci się jesienią
Gdy w kalendarzu kartka się zmienia,
I zaczynają się liście czerwienić,
Wtedy powoli, tak od niechcenia,
Poeci wychodzą się pojesienić.
Zwiędłego liścia im estetyka
Każe malować złotym kolorem,
I gdy przed deszczem każdy umyka,
Że "krople się perlą", piszą z uporem.
A kiedy w korku ponownie utykasz,
Z powodu tej mgły co tworzy zatory,
Dla nich to aura magiczna, mistyka...
Epitety wciąż tworzą i metafory,
Z grafomana wdziękiem, czy wierszoklety,
Gdy ja tu moknę. Po prostu. Jak kretyn.
#zafirewallem #nasonety #niestetyniediriposta więc tylko #wolnewiersze
Imho tag #diriposta też by mógł wejść, sam kiedyś wrzucałem swoją po ogłoszeniu wyników
Zaloguj się aby komentować
#podsumowanienasonety w XCVI edycji
I oto piątek nastał, a noc się w dzień zamienia
Czas więc by obowiązków swoich przykrych dopełnić
Chociaż w #zafirewallem poeci mieli lenia
I żaden #diriposta nie spróbował popełnić
Wszystkie ptaszki zamilkły - wszystkie, oprócz Jerzyka
Który dla całej reszty niech będzie lśniącym wzorem
Śpiewał jak światło z cieniem znów po Gorzowie bryka
I nasrał biedny w pory, może trochę nie w porę
I co go teraz w zamian za wszystko to spotyka?
Za to, że do pisania jak zazwyczaj był skory?
Tańczył @George_Stark samotnie w edycji tej walczyka
A zatem będzie musiał kolejną sam otworzyć
Bo tak to już wygląda w konkursie #nasonety
Przegrywa się na szczęście, wygrywa się - niestety
@Piechur Piękny wiersz, ale DLACZEGO TAK WCZEŚNIE?
Tu jest bardzo dużo osób odmiennie gospodarujących czasem i uważam, że to podpada pod dyskryminację.
A koledze @George_Stark gratuluję, jak zwykle ze szczerego serduszka.
Jeżu jak ten tydzień szybko zleciał
@George_Stark Gratulacje! Ty nawet konkurencji nie potrzebujesz, żeby być bezkonkurencyjnym!
Zaloguj się aby komentować
Wczoraj bezmyślnie dodałem, niestety wygrałem.
Temat: symulacja
rymy: plemnik - piwie - sernik - Dziwen
Dobrej zabawy i niech wygra ktoś inny!
#zafirewallem
#naczteryrymy
Wiję się jak plemnik
już po jednym piwie
obok patrzy sernik
wyłącz to @Dziwen !
Czy go stworzył bóg czy plemnik?
Czy pijany żul po piwie?
A to puchacz dziobał sernik
Wnet się zesrał, wyszedł @Dziwen
D⁎⁎a, cel swój taki obrał plemnik
Urwis jednak skończył w piwie
Potem wlano go też w sernik
Akrostychem ukrył @Dziwen
Zaloguj się aby komentować
#punktwymianypoezji
Dzisiaj w mojej rameczce takie zaskoczenie - pozdrowienia od PWP w Strzelcach Krajeńskich
Nie wiedziałam, że to służy także do przesyłania pozdrowień, ale to zawsze bardzo miło

@KatieWee pdw dla dobrych chłopaków co piszą wiersze za niewinność
@onpanopticon Głupku, nie PDW, tylko PWP! Taki pojazd opancerzony
( ͡° ͜ʖ ͡°)
@KatieWee 😍
@KatieWee a u mnie dzisiaj tak 😢

Zaloguj się aby komentować