Zdjęcie w tle
Kawiarnia "Za Firewallem"

Społeczność

Kawiarnia "Za Firewallem"

72

"Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych" @George_Stark #naczteryrymy #nasonety #naopowiesci #klubczytelniczy

emdet

Była blondyka

I była ulica

Była sprośna minka

I podniesiona spódnica

PaczamTylko

Kto choć raz nie wyszedł z domu

z gołym tyłkiem, niech rzuci kamieniem


Zamyśliła się raz mocno blondynka

że aż zamarła z wrażenia cała ulica

na jej obliczu zagościła nietęga minka

okazało się, że w domu została spódnica

sireplama

@ipoqi


Śniła mi się dzisiaj drobna i śliczna blondynka,

Szła ze mną pod rękę, a mi zazdrościła ulica,

Przemówiła do mnie w końcu i zrzedła mi minka,

Szybki rzut oka, widzę że namiocik kryje spódnica.



No ale... W sumie kto wybrzydza ...

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry wieczór się z Państwem,

Trafił się remis, ale czas ucieka a kolega @Yes_Man siedzi przyklejony do szyby i ogląda jak mu ciastka w piekarniku rosną. W takim razie pozwalam sobie wrzucić za nas obu.

Temat: Głodnemu chleb na myśli

Rymy: palec - kuzynka - zakalec - rodzynka


Miłej zabawy i udanego rymowania


#zafirewallem #naczteryrymy

Yes_Man

@fonfi boskie słowa, zaraz coś wrzucę

Yes_Man

Miałem ochotę skosztować rodzynka

Chodźmy do kawiarni rzekła kuzynka

Podali ciasto lecz był to zakalec

Do tego stopnia że mokry był palec

PaczamTylko

Drzwiczki piekarnika przytrzasnęły palec

śmieje się do rozpuku obok kuzynka

zamiast ciasta wyszedł zakalec

z wyglądu jak rozdeptana rodzynka

Zaloguj się aby komentować

Agata i Stach


Stach gospodarzył na kilku hektarach:

uprawiał ziemniaki, pietruszkę na nać;

i żonę miał dobrą, stała przy garach.

Tylko od dawna nie chciała z nim spać.


Z tego wszystkiego podupadł na zdrowiu,

z nosa mu ciekło, często kasłał –

nieraz lądował na pogotowiu

aż w sanatorium turnus dostał.


Tam, w sanatorium, była Agata

co mąż jej również nie był zbyt chętny.

Agata kasłała, cierpiała na katar,

ze Stachem spędziła tydzień namiętny.

I byłby to może wierszyk radosny,

bo wyleczyli katar i kaszel,

lecz Stach nie dożył kolejnej wiosny –

na kiłę bowiem zszedł przez Agatę.




#wolnewiersze

#zafirewallem

fonfi

@George_Stark No i teraz mnie żona już do sanatorium nie puści. Dzięki!

Zaloguj się aby komentować

Hej, właśnie dotarła do mnie paczuszka od @fonfi w związku z zeszłomiesięcznym konkursem. I celowo piszę paczuszka, nie książka.


Zastanawiałem się, co tak długo idzie. Może nie miał czasu, może po prostu akurat tak zamówił. No nic bardziej mylnego. Zamiast na cel obrać mój paczkomat, to wybrał swój. Dołożył kilka czekolad i wysłał ponownie


Jest mi niezmiernie miło @fonfi choć sama książka to i tak było bardzo dużo. Szkoda tylko że czekolady nie pocięte. Ale nie można mieć wszystkiego


A co sobie wybrałem zapytacie? Ano zdecydowałem się na drugą część Harry'ego Pottera. A czemu akurat drugą zapytacie? Nie pytacie? Nie szkodzi, i tak Wam powiem. A to dlatego że dawno temu zamówiłem sobie fajne wydanie zawierające zestaw wszystkich 7 książek w zbiorczym kartoniku. A jako że jestem trochę fajtłapa (niczym Hagrid), to tę właśnie książkę zgubiłem. A teraz znowu ładnie się cały pakiecik prezentuje (chociaż Komnata tajemnic najładniej).


Jeszcze raz dziękuję @fonfi i serdecznie polecam tego allegrowicza


#naopowiesci #ksiazki

3abffcd7-a19a-440b-95ee-11f323ef8d65
ea5d5d7d-198e-41fa-ad2c-a10ff1f1b1e0
3573c71d-2ed5-4a6a-a6c0-1bacb1520de1
bori

@MJB No i teraz przez tego łobuza @fonfi muszę coś dla @KatieWee wykombinować

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry wieczór się z Państwem,

Wczoraj biskup z papieżem przynieśli mi szczęście, więc dzisiaj proponuję Państwu taki zestaw:


Temat: Autoreklama (hejto?)

Rymy: stworzyć - utrwala - u(po*)korzyć - pozwala

Miłej zabawy i udanego rymowania


*niepotrzebne skreślić
#zafirewallem #naczteryrymy

emdet

nie chcę kolejnego gówna stworzyć

i myśl mi w głowie się taka utrwala

że aby się dziś znów nie upokorzyć

nie zrobię tego na co moralność nie pozwala

PaczamTylko

By zepsute naprawić i na nowo stworzyć

trzeba użyć magii kropelki co utrwala

przed jej mocą karnie się ukorzyć

bo inaczej palców rozkleić nie pozwala

Kronos

Wbijaj na hejto by poezję stworzyć

Owca siłą dobre nawyki utrwala

By konto przywrócić musisz się ukorzyć

Lecz poza tym na sporo pozwala.

Zaloguj się aby komentować

fonfi

Wiara


Śmiało młody, wyżej d⁎⁎a,

Niech Cię dotknie dłoń biskupa,

Zobacz jak już stoi wieża,

Jak pastorał u papieża.

Kronos

Kiedy wrogów kupa i Herkules d⁎⁎a

Nie pomoże błogosławieństwo biskupa

Padła co do nieba miała sięgać wieża

Czy pychą nie jest nieomylność papieża?

Umypaszka

Od niedzieli swędzi d⁎⁎a

naszego arcybiskupa

i się drapie choć to wieża

i rozśmiesza tym papieża

Zaloguj się aby komentować

Przyglądając się gwiazdom Internetu i rozwojowi ich karier, a także kontynuując, trochę ku pokrzepieniu serc (a szczególnie serca mojego), wątek z poprzedniego wytworu, wmawiam sobie, że moja chwila ciągle jest jeszcze przede mną i że nadejdzie właśnie wtedy, kiedy najmniej się tego będę spodziewał:




Pani Ałła


Raz w spożywczym pani Ałła

zakupiła cztery sery.

Ani się nie spodziewała,

że to był wstęp do kariery.


Wtedy właśnie panią Ałłę

ktoś tam nagrał na wideo

stała Ałła się viralem –

tak to wszystko się zaczęło.


W Internecie była draka,

oburzały się dziewczyny

i pisały: „Taka! Taka!

Nazad won do Ukrainy!”


Z drugiej strony młodzi chłopcy

też robili Ałle zasięg,

bo choć to element obcy,

mus ratować demografię.


Sama Ałła była mądra,

zajęła się reklamami:

w kalendarzu była Forda,

zatańczyła też z gwiazdami.


Może i ty, przyjacielu

jesteś gwiazdą nieodkrytą?

Dzisiaj jesteś jednym z wielu,

jutro będziesz celebrytą?




#wolnewiersze

#zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Żyjemy w świecie propagandy sukcesu. Zewsząd wmawiają nam, że możesz być kim chcesz, albo że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Nawet pan Artur Andrus wmawia mi, że jestem orzeł. I że orzeł może. A ja jakoś nie bardzo mogę:




AA


Znów nasłuchałem się dziś Andrusa,

pana Andrusa rzadko mam dość.

I choć udaję, że mnie nie rusza,

branżową jednak czuję zazdrość.


No bo dlaczego to on, a nie ja?!

Jak Andrus pisze, tak i ja piszę!

Andrusa znają, mnie nikt nie zna! –

o nim jest głośno, o mnie jest ciszej.


Przecież to nie w talencie różnica!

Więc? W fizjonomii ciut przyjemniejszej?

No… jego fizis też nie zachwyca –

wciąż odpowiedzi szukałem lepszej.


I tak działałem, zamiast się żalić,

i rozważałem: „To kwestia fartu?”,

aż wniosek wysnułem z moich analiz:

„Cholera! – nie mam na imię Artur!”


Więc do urzędu zaraz pognałem

ażeby spełnić największe z marzeń

i choć prosiłem (nawet błagałem!),

obok urzędu skończyłem w barze.


Bowiem w urzędzie panie ponure

twierdzą: „Imienia się zmienić nie da!”

Jeśli nie mogę zostać Arturem,

spróbuję chociaż zostać AA.




#wolnewiersze

#zafirewallem

splash545

@George_Stark Aambitnie xd

Piechur

Andrusa znają, mnie nikt nie zna!

Ależ my Cię znamy!

onpanopticon

@George_Stark fajny pomysł

Zaloguj się aby komentować

Witajcie!


Z racji większej ilości czasu jesienią również postanowiłem wziąć udział w tej edycji #naopowiesci, jednocześnie kontynuując historię rozpoczętą w poprzednim opowiadaniu i utrzymując się w konwencji #hejtolore. Mam nadzieję że opowiadanie przypadnie Wam do gustu.


ŻYWIOŁY


SCENA 1

HOTEL


Od kilku dni nieustannie padało. Niebo zakryte czarnymi jak smoła chmurami zdawało się wylewać wiadra wody na każdego nieszczęśnika, który był zmuszony choćby wyściubić nos z domu. Ulice spływały potokami wody, a kanalizacyjne wpusty nie były jej już w stanie odbierać. Przekroczenie jezdni suchą stopą stało się zdolnością dostępną tylko wybranym szczęśliwcom. Pozostali musieli zaciskać zęby maszerując z wodą chlupiącą w butach.


Przez hotelowy parking, przeskakując niezliczone kałuże, biegł Pingwin. Jak na złość jedyne wolne miejsce parkingowe znajdowało się na najbardziej oddalonym od wejścia do hotelu rogu placu. „To nie jest mój dzień” pomyślał.


Na recepcji, za wytartym przez lata drewnianym blatem siedział znudzony recepcjonista - pan Smutna Owca. Za nim stał duży regał z ogromem przegródek przyporządkowanych poszczególnym pokojom, zakurzonych i pustych. Nad regałem wisiały zegary, odmierzające aktualny czas w światowych stolicach, co, jak na tak obskurny przybytek, zakrawało na mało śmieszny żart.


Ta praca nigdy nie była marzeniem Owcy. Podjął ją dawno temu w wakacje „na chwilę”, pilnie potrzebując pieniędzy na wymarzony kurs kaligrafii, ale ani się obejrzał, a minęły niepostrzeżenie trzy lata, w trakcie których jego jedyną rozrywką w zasadzie było tylko obserwowanie powoli odłażącej od ściany tapety. Czasem zastanawiał się, czy jego życie nie mogło się potoczyć inaczej, a długimi wieczorami fantazjował o zostaniu gwiazdą międzynarodowej polityki.


Widząc wchodzącego, przemokniętego do suchej nitki gościa, Owca bez słowa rzucił mu klucz do pokoju i od niechcenia pokazał gestem dłoni dokąd ma się udać.


- Dużo dzisiaj jest gości? – Pingwin próbował zagaić rozmowę.


- Tylko pokoje 4, 8, 15, 16, 23 i 42 - wyrecytował od niechcenia pracownik, nie siląc się nawet na uprzejmość.


„9… 10…, 11…, 12…”- krocząc korytarzem Pingwin powoli odliczał numery pokoi. „13! Jest!”. Klucz zazgrzytał w zamku, a drzwi ustąpiły pod naporem jego dłoni przy akompaniamencie skrzypiących zawiasów. Szybki rzut oka na pokój pozbawił go złudzeń – to nie był pięciogwiazdowy hotel i noc nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Szybko się rozpakował, obmył i położył do łóżka, chcąc odespać długą podróż.


Powoli już zasypiał, gdy po budynku rozniósł się nieludzki krzyk, który błyskawicznie postawił go na równe nogi.


SCENA 2

PLACÓWKA


Na targanym nieustannymi wichurami wzgórzu, wśród wiekowych drzew zaniedbanego parku, od dziesięcioleci stał stary, poniemiecki pałacyk, zaadaptowany na szpital dla umysłowo chorych. Wśród grubych murów hulały przeciągi, które w długie jesienne wieczory zdawały się przypominać bardziej jęki obłąkanych niż wycie wiatru.


W piwnicznej izolatce, na łóżku, okutany w kaftan bezpieczeństwa, siedziała Dziwna Sowa. Jej żółte oczy błądziły chaotycznie po białych ścianach, zdradzając, że pacjent tylko ciałem znajdował się w tym pomieszczeniu, podczas gdy jego duch podróżował gdzieś po abstrakcyjnych wymiarach poza granicami znanej ludzkości rzeczywistości.


- Doktorze Bożydarze Artas, jak minął dyżur? Czy było dużo problemów? - doktor habilitowany Edward Be recytował zestaw rutynowych pytań, jak zawsze przy obejmowaniu swojej zmiany.


- W przypadku większości pacjentów nic nowego, ale pod numerem 18 coś się zaczęło zmieniać… – usłyszał zaskakującą odpowiedź.


- Nasz pacjent z izolatki? Co z nim? – doktor Be żywo się zaciekawił.


- Od wczoraj zaczęły zachodzić jakieś dziwne zmiany. Już docent Krzysztof Ris na swoim dyżurze zauważył nowe objawy. Pacjent stał się wyraźnie poruszony, jakby toczył jakąś walkę w swojej zaburzonej psychice. Proszę dzisiaj uważnie obserwować i skrupulatnie wszystko notować! W razie potrzeby zawiadomić samego ordynatora! – Doktor Artas rzucił ostatnie informacje, założył amarantowy prochowiec i wyszedł w bezgwiezdną noc, spiesząc się na wieczorny odcinek ulubionego serialu „G jak Guru”.


SCENA 3

HOTEL


Błyskawicznie się ubrawszy Pingwin zbiegł po schodach w dół do hotelowego lobby. Stał tam już Owca, którego lico nabrało kredowobiałego koloru, nadbiegali również goście z pozostałych pokoi. „W końcu trochę wrażeń” – jak szybko ta myśl pojawiła się w jego głowie, tak szybko zniknęła. Szybki rekonesans ujawnił przed nim scenę jak z klasycznego kryminału: przed buzującym żywym ogniem kominkiem stał fotel klubowy, w którym ktoś siedział nieruchomo. Od oparcia, przez ścianę, aż po żyrandol ciągnęła się smuga krwi.


- CO TU SIĘ DZIEJE, DO LICHA CIĘŻKIEGO!? – zakrzyknął od progu Pingwin.


- Tttto… ttto, ttto jjjjest Paaająk, nasz gość z pokkkoju 5…4…5… – Wyjąkał Owca trzęsąc się z przerażenia, w emocjach nie potrafiąc nawet przypomnieć sobie poprawnego numeru pokoju gościa.


Pingwin powoli okrążył fotel. Jego oczom ukazał się siedzący w nim Pająk, z wbitym prosto w pierś stoikiem kawowym. Twarz denata zastygła w wyrazie szoku i zaskoczenia, a szeroko otwarte oczy patrzyły w nicość, co w ponury sposób korespondowało z przytaczanym przez niego jeszcze kilka godzin temu cytatem Nietschego.


Do pomieszczenia zaczęła napływać reszta hotelowych gości. Pojawił się Bażant z pokoju 8, Panda z pokoju 15, Smok spod 16, Suseł z 23 i Manat z pokoju 42.


- Trzeba natychmiast zadzwonić na 112! – zaordynował Pingwin.


- Już próbowałem. Niestety wskutek ulewy zerwało wszelką łączność ze światem – odrzekł blady jak śnieg portier – Gdy to się stało nie było prądu w budynku, na szczęście przywrócono już zasilanie.


- To co teraz zrobimy? – zapytał Suseł.


- Gdzieś tutaj ukrywa się morderca! Chowa się! Trzeba go znaleźć! – gorączkował się Panda.


- Bzdura, to był zwykły wypadek! – prychnął Manat.


- To na pewno nie był wypadek! – zaprotestował Smok.


- Zaczytał się, potknął, upadł na stoik kawowy i tyle, zdarza się. Nie należy oczekiwać za wiele, bowiem los bywa przewrotny… – stwierdził spokojnie Bażant.


- Na wszelki wypadek nie powinniśmy się rozdzielać! – rzucił pomysłem Panda – Trzeba zostać razem w jednym miejscu i pilnować się nawzajem!


- Nie ma mowy! W pokoju zostawiłem na widoku cenne tusze, a drzwi są otwarte! – stanowczo oprotestował pomysł Pandy Manat.


- Panowie, za bardzo panikujecie. Wracam do swojego łóżka! – skonkludował Bażant i nieśpiesznie zniknął w korytarzu.


- Tylko zamknij drzwi na klucz! – przezornie rzucił za nim Panda.


- Nie trzeba dwa razy powtarzać! – skwitował z przekąsem Pingwin.


Owca przykrył nieboszczyka prześcieradłem i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi przy akompaniamencie

przekręcanych kluczy w zamkach.


SCENA 4

PLACÓWKA


Doktor habilitowany Edward Be uważnie obserwował na monitorze pacjenta z pokoju numer 18. Na czarno-białym ekranie telewizji przemysłowej śledził niespokojną, nerwowo krążącą po izolatce postać. Wyraźnie coś działo się w jej psychice, coś bardzo dziwenego, a zarazem mocno niepokojącego.


Relatywnie spokojny do tej pory wieczór wraz z upływem czasem robił się dla niego coraz bardziej nerwowy. Mimo ciasno opasającego Sowę kaftanu nie był do końca pewien, czy w swym poplątaniu zmysłów pacjent nie zrobi sobie fizycznej krzywdy. Każdy kolejny ruch na monitorze powodował u obserwatora tej całej sytuacji skoki ciśnienia.


Z niepokojem spojrzał na zegar, przeliczając godziny do przyjścia porannej zmiany, obawiając się dalszego rozwoju sytuacji. Na podstawie własnych doświadczeń czuł w kościach, że sprawy przybierają niepokojący obrót.


SCENA 5

HOTEL


Pingwin spał całą noc niespokojnie, ciągle przewracając się z jednego boku na drugi i obudził się jeszcze przed świtem, bardziej zmęczony niż był wieczorem. Wciąż mając przed oczami makabryczny widok z poprzedniego wieczoru obawiał się opuszczania swojego pokoju, ale nagląca potrzeba wypicia porannego espresso okazała się silniejsza i po długich wahaniach bezszelestnie opuścił bezpieczny pokój.


Powoli posuwał się korytarzem, ostrożnie zaglądając za każdy róg i w każdy zakamarek. Postanowił zejść tylnymi schodami, by ominąć lobby w którym wciąż znajdowało się, teraz już zimne, ciało Pająka, i w ten sposób bezpiecznie dotarł do hotelowej kuchni. Odnalazł ekspres do kawy i go uruchomił. Sprawdził jaka kawa jest w zasobniku. „Hmm, niebieska Prima, moja ulubiona”. Nacisnął guzik i przy akompaniamencie młynka aromatyczna ciecz wypełniła filiżankę. Wziął ją w dłoń i wszedł do sąsiadującej z kuchnią stołówki. Na tle okna zauważył odcinającą się ludzką sylwetkę.


- Kolega widzę też nie może spać – zagadnął przyjaźnie.


Odpowiedziała mu cisza.


- Halo, halo, słychać mnie? – kontynuował niezrażony.


Dalej nic.


Zaniepokojony sięgnął do włącznika prądu, a całe pomieszczenie w ułamku sekundy zostało zalane światłem. W pierwszej chwili Pingwin nie zrozumiał tego, na co patrzą jego oczy. Ale szybko pojął. I jeszcze szybciej pożałował tego, że włączył światło.


Na krześle siedział Smok. A właściwie leżało na nim jego bezwładne ciało. Twarz  była cała sina, a z ust wystawała wbita w gardło bagietka czosnkowa. Jego niewidzące oczy skierowane były na sufit. Raczej nie można było mówić o nieszczęśliwym zadławieniu.


Filiżanka kawy z brzękiem rozbiła się na podłodze. Zresztą kofeina i tak nie była już Pingwinowi potrzebna. Przerażony pobiegł budzić innych gości. Gardło miał tak ściśnięte, że nie był w stanie krzyczeć.


Długo walił w drzwi o numerze 23. Wcześniej, pod numerem 42, nikt mu nie otworzył. Gdy chciał już zrezygnować i iść dalej, otworzył mu zaspany Suseł.


- Co tak długo!? – zakrzyknął Pingwin.


- Spałem jak suseł, czemu mnie budzisz? – odpowiedział rozespany lokator.


- Smok! Smok nie żyje! Znalazłem go w stołówce! – krzyczał w progu Pingwin.


- Zakładam szlafrok i biegnę, a Ty budź pozostałych! – polecił Suseł.


Pingwin pobiegł do kolejnego pokoju. Za plecami słyszał jak Suseł wybiegł do stołówki sadząc długie susy na korytarzu. Już chciał zapukać w drzwi z numerem 15, ale w ostatniej chwili jego ręka zawisła w powietrzu.

Drzwi były lekko uchylone.


Pełen najgorszych obaw, powoli otworzył je na całą szerokość. W środku czekał na niego dantejski widok. W mig pojął tylko, że Pandy na pewno nie ma już po co próbować budzić. Poczuł ostre skurcze w brzuchu, a jego żołądek zafundował mu pełen przegląd ostatnich posiłków.


Gdy torsje minęły, spanikowany pobiegł do stołówki po Susła, powiedzieć mu straszną nowinę.


- Niech to dunder świśnie! - po całym hotelu niosły się jego głośno krzyczane przekleństwa - Motyla noga!


- Suseł, Suseł, gdzie jesteś!? – po dotarciu do celu próbował zlokalizować znajomego.


Niestety zabójca był szybszy. Suseł leżał zaraz na wejściu do pomieszczenia. Głowę miał rozbitą za pomocą wielkiej, niebieskiej puszki szynki konserwowej z żółtym napisem „SPAM”. Najwidoczniej morderca zaczaił się na niego zaraz za drzwiami.


SCENA

PLACÓWKA


Chory leżał na łóżku w konwulsjach, cały dygocząc. Od dobrej godziny nie było z nim żadnego kontaktu. Przy łóżku stał, cały w napięciu, doktor Be, a krople potu perliły się na jego czole. Stracił rachubę czasu, próbując bezskutecznie opanować sytuację. Dla ustabilizowania pacjenta podał mu istny koktajl leków, niebezpiecznie balansując na granicy przedawkowania. Niestety nic nie pomagało. Spazmy chorego trwały nadal, a serce jego waliło jak oszalałe, a życiowe parametry oscylowały w groźnych dla zdrowia przedziałach.


Doktorowi skończyły się już pomysły. Jego wieloletnie doświadczenie było tu niewystarczające, a z takim przypadkiem znana mu medycyna jeszcze się nie spotkała. Rozpaczliwie próbował dodzwonić się do profesora E. N. Tropy, gotów nawet prosić o przyjazd, ale ten nie odbierał. Dawniej zaryzykowałby kurację elektrowstrząsami, ale niestety maszyna od dłuższego czasu stała niesprawna. „Pierdolony NFZ!” przeklinał w myślach zaistniałą sytuację pełen goryczy.


Nie pozostało mu nic innego, jak pokornie czekać na dalszy rozwój sytuacji, godząc się z powoli wzbierające poczucie bezradności.


SCENA

HOTEL


Pingwin postanowił już nie ryzykować i dłużej nie czekać na dalszy rozwój wypadków. Nie udało mu się zlokalizować Bażanta i Manata – zniknęli bez śladu. Przerwał dalsze poszukiwania by nie kusić losu. „Pewnie ich też dopadł” pomyślał nerwowo. Pospiesznie się spakował, wrzucając ciuchy na oślep do walizki, przytomnie jednak nie zapominając o zabraniu hotelowych ręczników. Zbiegł po schodach do recepcji, rzucając niedbale klucze od pokoju na blat. Nie zamierzał nawet się wymeldowywać, ale zbierając się do wyjścia kątem oka zauważył, że stopy recepcjonisty wystają zza drzwi kantorka. Na drżących nogach podszedł powoli i uchylił drzwi.


Na podłodze, w kałuży krwi, leżał martwy Owca. Z jego oka wystawał wbity po samą końcówkę żółty długopis, którym goście byli wpisywani do książki meldunkowej. Reszta jego ciała była zmasakrowana - wyglądała, jakby ktoś przed zadaniem śmiertelnego ciosu, z dziką furią, wielokrotnie wbijał w nie narzędzie zbrodni. W tym momencie na ścianie Pingwin zauważył starannie wykaligrafowano krwią ofiary słowa „NIKT NIE ZOSTANIE POMINIĘTY”. W tym momencie ręce mu zwiotczały, a walizka mimowolnie wysunęła się Pingwinowi z dłoni i upadła z hukiem na podłogę. Krzyknął rozdzierająco i wybiegł z budynku tratując wszystko co tylko stanęło mu na drodze, jakby gonił go sam diabeł.


Na dworze zaczęło się przejaśniać, a nisko zawieszone jesienne słońce raziło w oczy. Uciekinier dopadł auta, szarpiąc w panice klamkę prawie wyrwał drzwi, wsiadł do pojazdu i przekręcił kluczyki w stacyjce. Silnik na szczęście odpalił od razu. Ruszył z miejsca z piskiem opon.


Obserwujący to wszystko z krzaków Bażant zerwał się gwałtownie, chcąc przeciąć tor jazdy ruszającego samochodu. Niestety nie zwrócił uwagi na fakt, że pojazd jedzie pod słońce, które odbijając się od ogromnych kałuż niemal całkowicie oślepia prowadzącego. Nawet żywiołowe machanie rękami nie pomogło – kierowca samochodu zauważył go dopiero w ostatniej chwili, kiedy nie było już szans na jakąkolwiek reakcję. Uderzenie wybiło jego ciało wysoko w powietrze, gruchocząc wszystkie kości. Stracił przytomność zanim jeszcze wylądował w błocie.


Śmiertelnie przerażony Pingwin nawet nie zwolnił sprawdzić co się stało oraz w kogo tak właściwie przed chwilą uderzył. Skręcając ostro wyjechał na ulicę, i nie oglądając się ze siebie pognał jak najdalej od tego przeklętego miejsca.


SCENA

PLACÓWKA


Za oknami placówki świeciło słońce. Zapowiadał się piękny i leniwy dzień. Tylko w dyżurce lekarzy panowało ożywienie.


- Profesorze! Profesorze! Musi Pan niezwłocznie przyjechać! – rozentuzjazmowany doktor E. Be krzyczał do słuchawki telefonu.


- Mam nadzieję że nie chodzi o zwłoki? – zażartował w swój specyficzny sposób profesor E. N. Tropy.


- Proszę przyjechać! Wsiadać w samochód! To musi Pan zobaczyć osobiście! – doktor nie tracił zapału.


- Ale niech Pan w końcu powie, co się dzieje, do diaska! – profesor był już wyraźnie zniecierpliwiony.


- Nasz pacjent! Nasz pacjent z izolatki! Wyzdrowiał! Dziwenność zniknęła bez śladu! – Be nie krył radości.


- Ale Doktorze, to trzeba na spokojnie. Nie ma co się spieszyć! – studził entuzjazm profesor.


- Wszystkie objawy ustąpiły! Nastąpiła pełna remisja choroby! Strigiformes Proiectura zniknęła! – nie tracił entuzjazmu doktor Be.


- Doktorze Rehabilitowany! Nigdy nie można w pełni ufać pacjentom z tak poważnymi schorzeniami psychiatrycznymi! – Profesor starał się tonować coraz bardziej tracącego rozsądek kolegę.


- Ale już dzwoniłem do NFZ. Kazali zwolnić łóżko. Muszę go wypisać! – oponował doktor.


- No dobrze Panie Kolego, ale bierze Pan za to pełną odpowiedzialność! – zakończył rozmowę profesor i odłożył słuchawkę.


Niezrażony nie do końca pomyślnym dla siebie przebiegiem rozmowy, doktor habilitowany Edward Be usiadł do biurka przygotowywać wypis ze szpitala.


EPILOG


Był piękny, słoneczny i ciepły dzień. Po ulewnych opadach deszczu nie zostały już nawet kałuże. W swoim ogrodzie, wśród roślin, klęczał Pingwin, pracowicie pieląc grządki i przycinając wyhodowane przez siebie róże „Manatki”. Od czasu traumatycznych zajść lubił pracować fizycznie, pozwalało mu to odreagować stresy i jednocześnie wyciszało jego stany lękowe.


Zmęczony i spocony, zrobił sobie przerwę, sięgając po butelkę Muszynianki, którą zawsze miał przy sobie. Nagle spostrzegł na ziemi obok siebie cień o znajomym kształcie. Gwałtownie odwrócił się, pełen najgorszych przeczuć.


- Pingwiny nigdy nie dostają drugiej szansy! – usłyszał złowróżbne słowa – Nielot pierdolony, w d⁎⁎ę j⁎⁎⁎ny!


 Pada pełen zwierzęcej furii cios. Spokój leniwego popołudnia przerywa odgłos głuchego łupnięcia bezwładnego ciała o ziemię. Na grządce, między różami, pojawia się szybko rosnąca kałuża w kolorze szkarłatu. Ostatnimi słowami, które dochodzą do uszu nieuchronnie odpływającego w niezbadane Pingwina, są:


- Hmm, kolor przypomina trochę atrament Red Dragon, ale jednocześnie powoli przechodzi w Diamine Oxblood”.


KONIEC


Ilość słów: 2446

Żywioły: są wszystkie cztery

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych użytkowników Hejto i zdarzeń jest w pełni przypadkowe i niezamierzone.

Jeśli komuś się wydaje, że podobną historię gdzieś, kiedyś już widział, to mu się dobrze wydaje xD


#kawiarenka #zafirewallem #naopowiesci #hejtolore

Alembik

@bori >Nielot piedolony, w d⁎⁎ę j⁎⁎⁎ny!

Śmiechłem tak, że wyszedłem z siebie. Nie wiem czemu.

9d0d00ab-1135-421a-9e2d-e126c6f52f40
3t3r

@bori taka dluga opowiesc, a zostalem pominiety jak Bori xD

@pingWIN widzisz tak sie notuje xD

fonfi

@bori Manat z pokoju 42 - taki spojler... xD

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję za wczorajsze docenienie wartości bycia żywym mimo brzydkiej pogody i nielubianej pory roku.

Z góry uprzedzam, że rymy były impulsywne i nieprzemyślane i wiem że jeszcze nie 20 ale no lepiej teraz niż zapomnieć.


Temat: Jesienny wieczór

Rymy: huczy / stara / buczy / fujara


#zafirewallem #naczteryrymy

Kronos

Znowu w pralce coś tam huczy

Nie chce ci się ale stara

Jak to stara, znów coś buczy

Nie naprawisz toś fujara.

Yes_Man

This Diss okay?

Jesienny wiatr głośno huczy

Lecz to portalowa plotka stara 

@pingWIN wcale nie buczy

Że Manat to gejuru fujara

Fafalala

Już mi cisza w uszach huczy W mięśniach czuje się jakaś taka stara W brzuchu głód już buczy Mam ochotę załamać się jak starcza fujara.

Zaloguj się aby komentować

Ponieważ po kilkunastu latach znudziły mi się już płyty, które wożę w samochodzie (a transmiter bluetooth kupię sobie chyba zaraz po powerbanku), zacząłem ostatnio w czasie dojazdów do pracy słuchać radia. Radio ma taki minus, że, oprócz muzyki, czasami nadają w nim wiadomości (i to zwykle we wszystkich słuchalnych stacjach jednocześnie!). To właśnie w taki sposób dowiedziałem się o tym, o czym we wierszu poniższym napisałem:




Bunt


Aby poprawić nasz pierwszy świat

europarlament się dwoi i troi:

kto by tam w końcu czytać chciał skład? –

burgerem zakażmy nazywać soi!


Podnoszą się głosy, że głupio, że źle,

że czas posłowie tracą – niestety.

Ja z taką krytyką nie zgadzam się,

zważywszy na wtórny analfabetyzm.


Bo czy konsument czytać ma czas?

A jak przeczyta, to czy zrozumie?

Więc cieszmy się wszystkim, co robią dla nas:

„Chroń, Boże, von Leyden i całą Unię!”


***


A jednak jest we mnie przekorna dusza

i trochę wbrew prawu zacząłem już czynić –

choć sprawa burgerów mało mnie rusza,

na obiad jadłem makaron z cukinii.




#wolnewiersze

#zafirewallem

c0efccc8-fb22-46c9-b70f-5f5ea842244d
George_Stark

A jeśli ktoś z Was również czuje się buntownikiem, to chciałem powiedzieć, że taka obieraczka do robienia makaronu z warzyw z Pepco to jest naprawdę fantastyczna rzecz! Jutro będę się buntował za pomocą ogórka!

9ab45f9c-8f5e-47f0-bdff-33d6df2f805d
splash545

@George_Stark ale co to na tym talerzu, kotlety z soi?

fonfi

@George_Stark pewnie poniewczasie, niemniej smacznego 🙂

Zaloguj się aby komentować

„Co za kretyn zaproponował jako wiesz di proposta utwór, choć piękny, to tak niewdzięczny do układania?!” – chciałbym zapytać. Ale nie zapytam. Zamiast zapytać, pochwalę się co udało się do tego utworu pięknego, choć niewdzięcznego, ułożyć:



Rzeka płonna


Nad Quinnipiac River leży New Haven,

przez północ Francji przepływa Somma,

Niemcy i Czesi mają swą Łabę,

w Polsce zaś Wisła – rzeka koronna.


Lecz co tam Wisła – Odra to złoto!,

a już szczególnie jej część lewostonna.

I tylko z Odrą jest taki kłopot,

że wcale nie jest ogioochronna.


Gdzie Gorzów leży, poznasz po dymie,

z dymem zaś ogień – rzecz nieuchronna,

bo jak Flegeton przez Hades płynie,

przez Gorzów płynie tak Odra płonna.




#nasonety

#zafirewallem

splash545

Warto posiedzieć nad Odrą.

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry się z Państwem,
Jak to wszystko ostatnio zap... szybko mija. Zwłaszcza czas. Dopiero co mi się po urlopie tydzień zaczął i już obudziłem się w sobotę. Ale do brzegu. Jako że czwartkowe #hejtopiwo, które zupełnie przez przypadek odbywało się dwa kroki od Ramki PWP przy Wrzeniu Świata, nie mogłem nie skorzystać z okazji, żeby wspomnianej ramki nie odwiedzić. No więc odwiedziłem. I troszkę się zasmuciłem, bo ramka znowu pusta. Co prawda koleżanka @KatieWee twierdzi, że to powinien być powód do radości, bo jak pusta to znaczy, że się częstują, zabierają i czytają. A o to przecież w idei #punktwymianypoezji między innymi chodzi. No ale z drugiej strony nic nie piszą. A przecież za oknem mamy taką porę roku, kiedy poeci powinni wychodzić się pojesienić. W każdym razie chyba mogę napisać, że @fonfi "zastał ramkę ogołoconą, a zostawił owierszowioną".

Wiersze z Centralnej Dystrybucji

Szansa

Dolatujący do mnie dźwięk

Docierający promień światła

Napełniający nowy wdech

Myśl tak najdoskonalej barwna


Latarnia pośród moich mgieł

Pokazująca czym jest prawda

Porywająca mnie do miejsc

Niczym do magicznego tańca


Jak krew niosąca cenny tlen

Esencja, życiodajna pasja

Odpychająca każdy cień

Otulająca do snu bajka


To pewność, która obok jest

To ta wygrywającą karta

To ten wpleciony w Ciebie sens

To ta wykorzystana szansa


Bartosz Wotalski

——————————

Testament Awejniaka


A kiedy rozpłynie się widnokrąg

Opadnie wzbity dawno kurz

Obok powietrza tak nieruchomo

Ostatni dzień przeminie już


Zatoczy pętlę znajomy toast

Wiatrem oślepiających zórz

Zapach ukryty w Twoich włosach

Ulotni się jak niemy duch


Niewydeptane ścieżki znikną gdzieś

Niczym niedostrzegalny punkt

Bo jednak nie udało się ich przejść

Choć były przed oczami tuż


Właśnie w ten sposób położy kres

Nędzarz, co zerwał kolce róż

Przegraną w nierozstrzygalnej grze

Ten najpiękniejszy spośród snów


Zostanie tam lewitujący szept

Świadek niewyczerpalnych prób

Tam gdzie się zaczął i gdzie zawsze jest

Pośród tych niewybranych dróg


Bartosz Wotalski


——————————


twoja twarz –

bezpieczny port;

oczy kryją się za sitowiem rzęs;

spokojna tafla tęczówek

coraz to skrzy się uśmiechem;

słońce igra na krawędzi ust,

gdzie moje cumują pospiesznie;

nasze pocałunki wzlatują

jak okrzyki mew


Gertruda Korolczuk


——————————


Krzyk


Zabudowuję swoją ciszę

I tam głęboko się zanurzam

Tym niemieszczącym się już krzykiem

Którego chciwie nie wypuszczam


Towarzyszącym mi tę chwilę

Jak niezapowiedziana burza

Dusząca gardło silnym chwytem

Nierozpoznana na czas złuda


Dryfuje, jakby była hymnem

Który już zawsze mnie porusza

Wszystkiego, co we mnie bezsilne

Wszystkiego, czego ciągle szukam


Bezruchem jestem, czuję, widzę

Choć jest to inkarnacja głupca

Zamaskowanym krzykiem milczę

Słucha mnie tylko moja pustka


Bartosz Wotalski


Do kompletu jak zwykle sam też powiesiłem się pod ramką, tym razem ze swoimi kawiarenkowymi Szumami w uszach :)

#punktwymianypoezji #zafirewallem

PS. Zwróciliście Państwo uwagę jak zgrabnie połączyłem tag #hejtopiwo z #punktwymianypoezji? Ciekawe ile osób przez to tutaj trafi.

84ea5d48-4c97-40aa-8576-13fb18e704d2
4563e68a-89f7-4f49-a32c-8fd92660a469
8f109165-ebb4-45ae-b7df-cd921f03ba9f
cebulaZrosolu

@fonfi kolejny pokrzywdzony przez @PanNiepoprawny . Potwierdza się, że ludziom pigułki gwałtu do browara dodawał...


@fonfi wypił piwo w czwartek i obudził się w sobotę, @Yes_Man wypił piwo i obudził się w Radomiu... Ciekawe kto jeszcze się zgłosi!

Zaloguj się aby komentować

Siema,

#diriposta do utworu di proposta w bitwie #nasonety




Wziąłem w garść siebie, a także kawę,

Wchodzę - a ona taka bezbronna.

Co miałem chciałem wyłożyć na ławę -

Wygrała znowu jej poza obronna.


"Tak...?" - pyta. Widzę, szkli jej się oko;

Niewinna niczym siostra zakonna.

"Nie" - odpowiadam - "Wszystko jest spoko."

Fraza wykuta i monotonna.


Łza w dół policzka spływa jej skromnie.

Czy ona byłaby zrobić to skłonna?

Nie chcę w to wierzyć, bo kocham ogromnie -

Miłość do śmierci, ma belladonna.




Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem

splash545

@Piechur zrobił na mnie wrażenie.

George_Stark

Wziąłem w garść siebie, a także kawę,

[...]

Co miałem chciałem wyłożyć na ławę -


Ale ten punkt wyjścia jest wspaniale sprytny! I dalej wcale niegorzej.

Zaloguj się aby komentować

Po długim, acz bardzo przyjemnym (przynajmniej w jego drugiej części) piątku, zasiadł Jerzy do komputera i z przykrością zauważył, że jest zobowiązany, ech.


No ale trudno. Obowiązek obowiązkiem jest, trzeba podrzucić jakiś sonet. Choć to nie będzie sonet. W XCVII edycji zabawy #nasonety zajmować będziemy się bowiem wierszem pięknym, który nie jest jednak sonetem. Wierszem, który wspaniale zinterpretował pan Marek Dyjak, a który jeszcze wspanialej napisał pan Konstanty Ildefons Gałczyński, a będzie to wiersz Serwus, madonna.


***

Konstanty Ildefons Gałczyński

Serwus Madonna


Niechaj tam inni księgi piszą. Nawet

niechaj im sława dźwięczy jak wieża studzwonna,

ja ksiąg pisać nie umiem, a nie dbam o sławę -

serwus, madonna.


Przecie nie dla mnie spokój ksiąg lśniących wysoko

i wiosna też nie dla mnie, słońce i ruń wonna,

tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol -

serwus, madonna.


Byli inni przede mną. Przyjdą inni po mnie,

albowiem życie wiekuiste, a śmierć płonna.

Wszystko jak sen wariata śniony nieprzytomnie -

serwus, madonna.


To ty jesteś, przybrana w złociste kaczeńce,

kwiaty mego dzieciństwa, ty cicha wonna -

że rosa brud obmyje z rąk, splatam ci wieńce -

serwus, madonna.


Nie gardź wiankiem poety, łotra i łobuza;

znają mnie redaktorzy, zna policja konna,

a tyś matka moja, kochanka i muza -

serwus, madonna.



***


Znów podły układ rymów ABAB nie pozwala na zgrabne ucięcie utworu po czternastu wersach, więc rymujemy albo do dwunastu (słowa pogrubione) albo do szesnastu (słowa pogrubione oraz pogrubione i pochylone).


Nie podejrzewam, że ktoś do nas dołączy, więc zasad nie podaję - wydaje mi się, że są one znane. W razie czego proszę pytać, ktoś na pewno odpowie. Kończymy w przyszły piątek, dziękuję.


Dobrej zabawy!


#zafirewallem

#nasonety

#diproposta

RogerThat

tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol -


mmm

Zaloguj się aby komentować

Jako, że nasz kolega @pingWIN ma gorszy czas, bo męczy go jesień, postanowiłem, że tematem dzisiejszego #naczteryrymy będzie sposób, by go rozweselić. Miałem tylko jakieś 40min, to namalowany obrazek tematyczny jest ... no ale musi starczyć. xD

Temat: Rozweselamy @pingWIN - punkty bonusowe za kreatywność w sugestiach co może zrobić, by docenić obecną porę roku.
Rymy: dzień - jesień - się - tę

Trochę większa wolność rymowa, by dać wam pole do popisu. No chyba, że kolegi nie lubicie. Wtedy nie trzeba rozweselać... No przecież, że go lubicie. xD
------

Dobra zrąbałem rymy. Trzeba przeżyć, bo miałem ciężki dzień. xD
#zafirewallem i trochę #dziwenrysuje

9e7e0e72-eceb-4b24-acaf-a19fd83d3f07
Dziwen

Wreszcie się stało, nadszedł ten dzień,

On już zapłakany krzyczy: "tylko nie jesień!"

Zacisnął poślady, w garść zebrał się!

Lont się dopalał - jeb - opuścił armatę.


@pingWIN czyli klasycznie. xD

I cyk, drag and drop obrazków. Mam nadzieję, że nikt mi tej opcji nie usunie. xD

5192ced9-d856-4e37-8688-5e32c9ac9b97
a7c13db6-ee57-464b-84e0-9595e418740c
pingWIN

@Dziwen Ale piękny obrazek spod pędzla samego DziVinci'ego

Długi, deszczowy dzień
Ponury, toż to jesień
Coraz mniej chce się
Dziękuję za sztukę tę

sireplama

Choć krótki i ponury staje się dzień,

I w życie wepchnęła się jesień,

To nie dam szarości zdeptać się,

Ciepło w @pingWINa się wtulę.

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry się z Państwem,

Kolega @Piechur zamknął już co prawda XCVI edycję naszej zabawy #nasonety, ale że wytwór był już "in progress", to przecież nie mogłem nie skończyć. Zamieszczam zatem pod tagiem, ale bez oznaczania, że to diriposta, bo nią już niestety być nie może. Tak, czy siak - jak zwykle życzę Państwu miłej lektury

Po lecie poeci się jesienią

Gdy w kalendarzu kartka się zmienia,

I zaczynają się liście czerwienić,

Wtedy powoli, tak od niechcenia,

Poeci wychodzą się pojesienić.


Zwiędłego liścia im estetyka

Każe malować złotym kolorem,

I gdy przed deszczem każdy umyka,

Że "krople się perlą", piszą z uporem.


A kiedy w korku ponownie utykasz,

Z powodu tej mgły co tworzy zatory,

Dla nich to aura magiczna, mistyka...


Epitety wciąż tworzą i metafory,

Z grafomana wdziękiem, czy wierszoklety,

Gdy ja tu moknę. Po prostu. Jak kretyn.


#zafirewallem #nasonety #niestetyniediriposta więc tylko #wolnewiersze

Piechur

Imho tag #diriposta też by mógł wejść, sam kiedyś wrzucałem swoją po ogłoszeniu wyników

Zaloguj się aby komentować

#podsumowanienasonety w XCVI edycji


I oto piątek nastał, a noc się w dzień zamienia

Czas więc by obowiązków swoich przykrych dopełnić

Chociaż w #zafirewallem poeci mieli lenia

I żaden #diriposta nie spróbował popełnić


Wszystkie ptaszki zamilkły - wszystkie, oprócz Jerzyka

Który dla całej reszty niech będzie lśniącym wzorem

Śpiewał jak światło z cieniem znów po Gorzowie bryka

I nasrał biedny w pory, może trochę nie w porę


I co go teraz w zamian za wszystko to spotyka?

Za to, że do pisania jak zazwyczaj był skory?

Tańczył @George_Stark samotnie w edycji tej walczyka

A zatem będzie musiał kolejną sam otworzyć


Bo tak to już wygląda w konkursie #nasonety

Przegrywa się na szczęście, wygrywa się - niestety

KatieWee

@Piechur Piękny wiersz, ale DLACZEGO TAK WCZEŚNIE?

Tu jest bardzo dużo osób odmiennie gospodarujących czasem i uważam, że to podpada pod dyskryminację.


A koledze @George_Stark gratuluję, jak zwykle ze szczerego serduszka.

splash545

Jeżu jak ten tydzień szybko zleciał

fonfi

@George_Stark Gratulacje! Ty nawet konkurencji nie potrzebujesz, żeby być bezkonkurencyjnym!

Zaloguj się aby komentować

PaczamTylko

Wiję się jak plemnik

już po jednym piwie

obok patrzy sernik

wyłącz to @Dziwen !

splash545

Czy go stworzył bóg czy plemnik?

Czy pijany żul po piwie?

A to puchacz dziobał sernik

Wnet się zesrał, wyszedł @Dziwen

CzosnkowySmok

D⁎⁎a, cel swój taki obrał plemnik

Urwis jednak skończył w piwie

Potem wlano go też w sernik

Akrostychem ukrył @Dziwen

Zaloguj się aby komentować

onpanopticon

@KatieWee pdw dla dobrych chłopaków co piszą wiersze za niewinność

Rozpierpapierduchacz

@onpanopticon Głupku, nie PDW, tylko PWP! Taki pojazd opancerzony

( ͡° ͜ʖ ͡°)

fonfi

@KatieWee a u mnie dzisiaj tak 😢

3bd37186-6b19-4661-b87f-355216c4fb91

Zaloguj się aby komentować