Piękna ulewna sobota, więc czas na emisję kolejnego odcinka o Szeryfie Kowalskim
W #naopowiesci krucho z uczestnikami, poobiecywali różni ludzie, niektórzy też nawet nie obiecali i pustki są.
Zapowiadam zemstę, szeryf odwiedzi niedługo Pewne Gables.
Coraz więcej odcinków się robi, ciężko mi ogarniać już wklejanie linków do wszystkich a więc pozwolę sobie wklejać tylko do ostatniego, w nim będą poprzednie a jak nie w nim to w poprzednim itd.
poprzedni odcinek
***
W salonie u burmistrza Hoppera Kowalsky relacjonował wczorajsze wydarzenia. Gospodarz marszczył brwi raz po raz i nerwowo zaciągał się cygarem.
- Walt, powiedz mi czy to nie dziwne?
- Co?
- Przyjeżdza sędzia i tego samego wieczoru jest strzelanina, wybuchy i 10 trupów w kwadrans. Dziesięć!! I spalony do gołej ziemi budynek. Nie wspomnę o dziwnych wcześniejszych wydarzeniach.
- Jakich? - szeryf wyraźnie się zaciekawił
- Ktoś wymordował jakiś ludzi w lesie przy Covenher River, siedem ciał znaleźli drwale z Wolf Trap
- Pierwsze słyszę - Kowalsky teatralnie się zdziwił
- To jest 11 mil stąd do cholery!
- O tych trupach, o Wolf Trap słyszałem
- Nie żartuj, sytuacja jest bardzo zła - burmistrz zaciągnął się cygarem i zrobił przerwę
- Śmierć sędziego oznacza, że będzie śledztwo stanowe
Hopper wyraźnie był zmartwiony i kontynuował
- Przyślą prawdziwych śledczych ze St. Augustino a nie jakiś żółtodziobów, będą wszędzie węszyć i pod każdy kamień zaglądać...
- To miałem się dać zabić żeby sędzia miał towarzystwo?! - wybuchnął szeryf - Ja tu jestem najbardziej poszkodowany! Moje śledztwo szlag trafił, tyle pracy na darmo bo nie ma już kogo sądzić i wieszać!
- A po co sędzia przyszedł do biura? - zapytał nagle burmistrz
- Jakiś gówniarz jego córce się sprośnie naprzykrzał i przez to wkurwił sędziego. Więc przyszedł mi truć d⁎⁎ę żebym coś z nim zrobił.
- Co za gówniarz?
- A skąd mam wiedzieć?! Ledwo zaczął biadolić to wleciał granat i zaczęła się strzelanina.
Kowalsky przedstawił burmistrzowi resztę wydarzeń, skromnie umniejszając lub wręcz pomijając swój udział w wielu momentach, chwaląc głównie bohaterskiego sędziego. I pożegnali się po paru rozchodniaczkach.
Agenci stanowi będą problemem - szeryf dobrze to wiedział. Nie był też naiwny, był pewien, że Hopper gra idiotę i to on posłał po śledczych. Miał jednak czas, agenci będą najwcześniej pojutrze. Dobrze, że podpalił biuro, nic tam wartościowego nie znajdą. Jednak na pewno byli jacyś świadkowie. Należałoby się zorientować w tej sprawie. Postanowił z rana złożyć wizytę miejscowemu golibrodzie który ma zakład vis a vis biura.
Punkt ósma Kowalsky przekroczył próg zakładu Classic Cuts prowadzonego przez Sama Gordona. Sam Sam był postacią bardzo tajemniczą, został bardzo młodo wdowcem, po ledwie trzech dniach szczęśliwego pożycia i od tego czasu nikt go nie widział w dwuznacznej sytuacji z jakąkolwiek kobietą.
Kowalsky dobrze znał powody takiego trybu życia Sama gdyż osobiście pomagał usuwać zwłoki szczęśliwej mężatki gdy Gordon przyszedł do niego po tym nieszczęśliwym ale bardzo podejrzanym wypadku. Zaciągnął więc dług który teraz właśnie spłaca.
- Uszanowanie szeryfie, dobrze pana widzieć - Sam uprzejmie się ukłonił widząc szeryfa u progu
- WIdzę, że licho dziś z klientami - zauważył szeryf
- Dopiero od dziesiątej przychodzą, chociaż po tym wszystkim to sam nie wiem czy dzisiaj ktoś będzie
- To dobrze, porozmawiamy sobie - Kowalsky rozsiadł się w fotelu
- Służę uprzejmie - Sam z wielką wprawą zaczął golić jednodniowy zarost szeryfa
- WIesz Sam, że jak mnie zatniesz to cię zabiję?
- Szeryfie, 17 lat pana golę i ani razu mi się to nie zdarzyło - Samowi nie drgnął nawet najmniejszy mięsień w ręce
- Wiem, tak tylko mówię - szeryf był bardzo zadowolony z usług Gordona od zawsze
- Co wczoraj widziałeś?
- Zakład tylko do 17 otwarty miałem. Siedziałem przy książce i coś mnie tknęło. Wyjrzałem przez okno i patrzę...
Sam przerwał i podniósł szeryfowi nos by podgolić mu wąsy a szeryf milczał żeby nie zabrzmieć jak kaczka co uwłaczałoby jego urzędowi
- 5 zamaskowanych kręciło się pod biurem, tylko pański i zastępcy konie były uwiązane i jakiś powóz stał obok, myślałem, że chcą ukraść więc zszedłem na dół żeby ich wystraszyć z dwururki
- A nie mogłeś z okna? - zapytał szeryf
- Nie, strzelbę mam w gabinecie za ladą
- I co dalej?
- Byłem w połowie schodów a tu jak nie huknie! I do środka wbiegają
- I nie przyszedłeś mi pomóc? - zapytał zawiedzonym głosem szeryf
- Szeryfie, ja tylko z brzytwą coś umiem zrobić... - zadrżała Samowi pierwszy raz ręka
- Wiem, pamiętam Betsy, brzytwą to umiesz robić... - przerwał Kowalsky
- Widziałeś jakiś innych świadków?
- Stary Lane żebrał niedaleko i na⁎⁎⁎⁎ny zaczął uciekać ale nie w tą stronę i przebiegł tędy podczas najgorszej kanonady. Nikogo innego nie widziałem, wszyscy pouciekali.
- Dobrze więc Sam. Przyjdą tu agenci niedługo, powiesz im, że po wszystkim wyszedłem niosąc bardzo cięzki długi pakunek zarzucony przez ramię, wrzuciłem go do powozu, potem tak samo wyniosłem trochę mniejszy a po wszystkim wróciłem, po chwili budynek zaczął się palić i wybiegłem. Tylko mi coś wypadło przy drugim drugim pakunku, a jak odjechałem, znalazłeś to - szeryf wręczył mu bardzo drogi, złoty damski zegarek.
- Dobrze szeryfie, może pan na mnie liczyć
Kowalsky zadowolony wyszedł od golibrody. Czyń dobro a dobro do ciebie wróci w dwójnasób - szeryf był pewien że to z Bibli. Pozostawał tylko pijaczek Lane. Wiele razy mu odpuszczał, nie chciał mieć zawszawionych cel. Znalazł go bez trudu w okolicach salonu.
- Leny, do mnie!
Pijaczek z trudem ale jednak przydreptał. Sztywność ruchów spowodowana wieloletnim nadużywaniem nadawała tylko komiczności całej sytuacji.
- Taak?
- Dzień wczorajszy pamiętasz? - zapytał
- Pewnie że tak - Leny nawet dzisiejszego nie pamiętał
- Ile ci dałem? - zastawił pułapkę Kowalsky
- Dwa dolary - bez zastanowienia odpowiedział
- Dwa dolary?! -szeryf pożałował, że dał Teddyemu pieniądze, kretyn porozdawał tak jak się spodziewał
- O tu mam jeszcze trochę z nich - wyciągnął dolara i parę centów
- A co potem?
- Noo, pić się chciało... Trzeba się nawadniać... Pan Szeryf?! - zorientował się pijaczek i struchlał
- Idziesz ze mną Leny. Ładny dzień dziś będzie. A wieczorem będziesz szczęśliwym mężem i ojcem takim jak byłeś, pamiętasz to jeszcze?
I poszli razem. Tylko Leny nie wrócił już, w starej stoczni się upił, nieszczęśliwie upadł i więcej nie powstał. Nieszczęście wróciło konno do miasta przy akompaniamencie bicia kościelnych dzwonów.
***
cdn.
#zafirewallem





