Chłopaki, mam taką rozkmine:
A co gdybym przez moje uczucia, przez sytuację które miały miejsce już lata temu, odcisnęły się na mojej skórze, jakby były napiętnowanie... I przez to nie jestem w stanie już znów uwierzyć, zaufać drugiemu człowiekowi, nie mówiąc już o tym że miałbym się po raz 4 zakochać w jakiejś dziewczynie... Przecież wiem że już nie dałbym rady... Bo moje myśli, sytuację z przeszłości, pokazują się ciągle w mej głowie, i nie potrafię o nich zapomnieć... Nie potrafię przestać rozpamiętywać największych, moich dramatów życiowych...
Czy da się jakoś wyjść z tego stanu? Albo czy to jest jakiś inny rodzaj Zespołu Stresu Pourazowego? Lub dostaję paranoi???... Bo widzę że to mnie najbardziej wyniszcza od środka... Ta trucizna to jak alkohol, który przy pierwszym skosztowaniu, obłędnie smakował, ale z co raz większymi dawkami, zatruwa mój organizm do całkowitego jego zniszczenia... Troszke wiem, hłupia metafora... Ale czuję się jakbym już zaczął się rozpadać od środka... Zwłaszcza ostatnie słowa wypowiedziane przez pewną kobietę, którą darzyłem wielkim uczuciem, powiedziała mi coś... Co po prostu wywróciło mnie to do góry nogami...
Czy faktycznie spróbować pójść do psychologa albo psychiatry??? Ale już chodziłem do psychologa, i nic mi to nie dało... Albo może to jest coś... Czego nie da się przezwyciężyć...
#przegryw #depresja #samotnosc #uczucia #przemyslenia #zyciejestdodupy