#slayer

0
12
#metal #slayer #rodzinapodstawowakomorkaspoleczna

Slayer, kurwa!
fceb048f-c54b-432e-963b-3e509e552918
KLH

@jimmy_gonzale Jest alive. Żyje

jimmy_gonzale

@KLH a to przepraszam. Coś mi się obilo o uszy że ich dwóch zostało ze składu. Nawet mi się nie chce sprawdzać, sorry ;)

dolitd

Nie ważne kim jesteś, twoja dorastająca córka będzie się ciebie wstydzić.

KLH

@dolitd Ale tu mam wrażenie, że się tak wstydzi trochę życzliwie. "Ten mój stary to jest jednak niepoważny", a nie "Ale siara, chcę umrzeć!"

Sahelantrop

@KLH Slayer to ci nieliczni, którzy wiedzieli kiedy i jak zejść ze sceny. Ogromy szacunek.

Zaloguj się aby komentować

5 lipce 1988 roku amerykańska grupa thrash metalowa Slayer wypuściła swój czwarty album studyjny zatytułowany South of Heaven. Poprzedni album, Reign in Blood, został określonyny przez redakcję magazynu Kerrang! Najcięższym brzmieniem wszech czasów. Muzycy zdawali sobie sprawę zatem, że szybciej i agresywniej już nie dadzą rady zagrać, więc postanowili zwolnić. Muzyka, za którą w większości odpowiada nieżyjący już Jeff Hannemann, nie jest już tak bezpośrednia i agresywna, więcej tu średnich temp i niepokojących klimatycznych zagrywek. Są tu co prawda szybkie strzały jak Ghosts of War czy opowiadający o aborcji Silent Scream, jednak większość albumu to kompozycje utrzymane w nieco wolniejszych tempach. Mamy tu zatem niesamowicie klimatyczny utwór tytułowy, czy opisujący okrucieństwa wojny Mandatory Suicide, czy świetnie rozkręcający się Behind The Crooked Cross. W ostatnim kawałku Spill the Blood pojawia się nawet gitara akustyczna, co było pewnie szokiem dla wielu fanów tego zespołu. Zaskoczeniem nie była za to gra Dave'a Lombardo - to on błyszczy w mojej opinii najbardziej, jego gra perkusyjna jest naładowana smaczkami i finezyjna.
Nie jestem wielkim fanem tego albumu, kilka kompozycji zupełnie mi nie pasuje, jak nudne Cleanse the Soul, za którym sam gitarzysta Kerry King nie przepada, czy niemrawo odegrany cover Dissident Agressor grupy Judas Priest. Jednak koniec końców South of Heaven okazał się kolejnym mocnym wydawnictwem w dyskografii grupy.
https://www.youtube.com/watch?v=74nTzbgDGWM
#muzyka #metal #thrashmetal #slayer #tegodniawmetalu
pan_muj

Opinie ekspertów są podzielone, dla mnie to najlepsza ich płyta. Perkusja gra szatańsko, daję osiem gwiazdek.

Samhainn

Dla mnie to też najlepsza ich płyta. Świetnie napisane kompozycje, które są czymś więcej niż jazdą na złamanie karku.

KLH

Ciekawa sprawa. Czytałem tytuły utworów i automatycznie oraz natychmiastowo przy każdym słyszałem je w głowie. Hanneman to brzmienie Slayera. Zamiast Kinga mógłby tam komponować ktokolwiek i nie byłoby wielkiej różnicy.

wstreczyciel

@schweppess Zanim poznałem "Reign in blood" to ze sto razy przesłuchałem "Diabolus in musica". Mam spaczoną perspektywę i uważam, że Slayer z lat 90-tych grał lepiej niż Slayer z lat 80-tych.

Zaloguj się aby komentować

Dziś mija 10 lat, odkąd zmarł gitarzysta amerykańskiego zespołu Slayer, Jeff Hannemann. Przyszedł na świat 8 stycznia 1964 roku w Oakland. Wychowany na muzyce hardrockowej, a później punkowej, miał on niebagatelny wpływ na muzykę zespołu, a zarazem na cały gatunek. Odpowiada on za zdecydowaną większość najbardziej znanych i klasycznych kompozycji zespołu, jak choćby Angel of Death, War Ensemble, Dead Skin Mask, South of Heaven czy Seasons in the Abyss.
W 2011 roku zaczęły się jego ogromne problemy ze zdrowiem. Gitarzysta zachorował na martwicze zapalenie powięzi, wywołane ugryzieniem przez pająka. Choć wydawało się, że Jeff wraca do zdrowia, jego kolega z zespołu, Kerry King, w lutym 2013 roku podał do publicznej wiadomości, że stan zdrowia Hannemana pogarsza się. 2 maja 2013 roku poinformowano o śmierci Hannemanna w szpitalu w Los Angeles. Początkowo podano, że przyczyną zgonu była niewydolność wątroby, ale ostatecznie sprecyzowano, że chodziło o alkoholową niewydolność wątroby. Nadużywanie alkoholu miało więc dla tego wybitnego muzyka tragiczny finał.
#muzyka #metal #thrashmetal #slayer
b2f2fba4-0a1e-4f96-99eb-f2e9de9eab57
rafal155

@schweppess Oby tylko wytrwali w postanowieniu, że Slayer się już skończył (co zresztą i tak było ciągnięte dosyć długo bez Hannemana). Byłem na przedostatnim (który miał być ostatni) i faktycznie ostatnim koncercie w Polsce, gdzie czułem jakbym żegnał się z kimś bliskim - kawał historii mojego życia.


Nie chciałbym, żeby reanimowali tego, nomen omen, trupa - choć King i Araya mogliby założyć nową kapelę, jak było z Black Sabbath

Zaloguj się aby komentować

26 marca 1985 roku amerykańska grupa grająca thrash metal, Slayer, wydała swój drugi studyjny album
zatytułowany Hell Awaits. Z perspektywy czasu pozycja ta jest trochę niedoceniana, a niesłusznie, bo
to kawał świetnej muzyki, która z pewnością stanowiła inspirację dla muzyków kapel death i black metalowych.
Krążek trwający 37 minut zawiera 7 kompozycji, które są zdecydowanie bardziej rozbudowane i złożone. Sami muzycy powołują się na silne inspiracje Mercyful Fate i faktycznie, słychać je w dłuższych utworach jak choćby Crypts of Eternity. Niemniej nie brakuje tu ciężkich i szybkich riffów, podkreślonych mocno wysuniętym do przodu basem. Ponadto warto zwrócić uwagę na wokal Toma Arayi - podczas nagrywania wykorzystowano pogłos, przez co jego partie brzmią iście diabelsko. 
https://www.youtube.com/watch?v=XP3pSLi2z14
#muzyka #metal #thrashmetal #slayer
Yanoyou

@YouCanCallMeSusanIfItMakesYouHappy @schweppess tytułowy utwór jest znakomity, świetna linia basu i zmiany tempa, a wstęp najlepszy w całej twórczości Sleyera.

100kW

@schweppess niedoceniona? psze pana... \m/

MrMareX

Dla mnie prawdziwy Slayer zaczął się od Expendable Youth z Season on the Abbys.

Zaloguj się aby komentować

Ja lubieć Slayer, ja słuchać Body Count
https://www.youtube.com/watch?v=LPHJLB1ZeAc
Frasad

@mute Byłem na ich koncercie w Progresji. Legancko było.

mute

@Frasad w 2018 na Download Festival ich widziałem.

Zastanawiam się czy Slayer wróci jeszcze kiedyś na scenę. Ktoś coś może słyszał?

Frasad

@mute Nie wiem, od dawna na koncerty nie biegam.

Zaloguj się aby komentować