#backpacking

0
8

Tak mnie nosiło na góry, w ogóle ostatnio mnie nosi na wyzwania. Niektórzy mówią, że nie można jechać w góry samemu, jak masz dzieci, można, ale trzeba znaleźć taką trasę, która wyciśnie wszystkie soki z każdego kroku. Na tym polega odpowiedzialność.


Początkowo chciałem zrobić fragment Małego Szlaku Beskidzkiego, albo jakąś trasę około 100-120 km ale wszystko to było interesujące, lecz problemowe o tyle, że sam dojazd ode mnie z Bydgoszczy i powrót, to przy dobrych wiatrach dodatkowa doba.


I oświeciło mnie, jak chyba @Z_buta_za_horyzont napisał o swoich planach i między innymi Drabinie Wałbrzyskiej. Nietypowe, nie powiem bo nie wziąłbym tych, raczej niskich gór, pod uwagę. No ale elegancki dojazd z Bydgoszczy, w teorii bezpośrednie połączenie (jak było w praktyce o tym później xD), ponad 80 km marszu po górach, ponad 4000 m przewyższeń - intensywne, skondensowane, idealne na pierwszą, górską wymagająca wycieczkę. Zdecydowałem, oświadczyłem to żonie i zacząłem przygotowania, bo z wyposażeniem podstawowym było u mnie średnio (brak plecaka, maty, dobrego śpiwora na temperatury końca października).


W innym wpisie wrzuciłem podsumowanie sprzętu, który kupiłem w sumie z myślą o następnych wędrówkach. Nie szedłem całej trasy "na raz", na super lekko bo pogoda nie ta, a dni krótkie, ale nie byłem też jakoś mega zapakowany. Wszystko z jedzeniem (nie liczę ubrań na sobie) 10 kg + woda 1.5-3kg.


Trasa zaplanowana, lista szczytów:

Numer Nazwa szczytu Wysokość n.p.m.

1 Ptasia Kopa 590 m. n.p.m.

2 Lisi Kamień 602 m. n.p.m.

3 Niedźwiadki 629 m. n.p.m.

4 Dłużyna 685 m. n.p.m.

5 Mały Wołowiec 718 m. n.p.m.

6 Wołowiec 776 m. n.p.m.

7 Kozioł 774 m. n.p.m.

8 Borowa 853 m. n.p.m.

9 Jałowiec Mały 741 m. n.p.m.

10 Jałowiec 750 m. n.p.m.

11 Jedliniec 735 m. n.p.m.

12 Rogowiec 870 m. n.p.m.

13 Jeleniec 901 m. n.p.m.

14 Turzyna 894 m. n.p.m.

15 Waligóra 933 m. n.p.m.

16 Suchawa 928 m. n.p.m.

17 Kostrzyna 905 m. n.p.m.

18 Włostowa 903 m. n.p.m.

19 Stożek Wielki 804 m. n.p.m.

20 Lesista Mała 790 m. n.p.m.

21 Lesista Wielka 858 m. n.p.m.

22 Stachoń 806 m. n.p.m.

23 Wysoka 808 m. n.p.m.

24 Sokółka 800 m. n.p.m.

25 Dzikowiec Wielki 836 m. n.p.m.

26 Łyse Drzewo 757 m. n.p.m.

27 Boża Góra 655 m. n.p.m.

28 Wzgórze Parkowe 655 m. n.p.m.

29 Paluch 706 m. n.p.m.

30 Chełmiec 851 m. n.p.m.

31 Chełmiec Mały 776 m. n.p.m.

32 Mniszek 703 m. n.p.m.

33 Boreczna 710 m. n.p.m.

34 Trójgarb 778 m. n.p.m.

35 Modrzewiec 602 m. n.p.m.

36 Węgielnik 620 m. n.p.m.

37 Stróżek 517 m. n.p.m.

38 Wzgórze Gedymina 532 m. n.p.m.


I tak też wyruszyłem: po godzinie 1²⁰ oczywiście z opóźnieniem Baltic Express zabrał mnie z dworca Bydgoszcz Główna i w teorii moje wagony we Wrocławiu miały zostać przepięte do pociągu jadącego do Szklarskiej Poręby, ale z uwagi na opóźnienie nie zostały xD.

Obsługa poinformowała pasażerów, że możemy poczekać ponad 100 minut na swoich miejscach albo przesiąść się na regio, które chwilę na nas poczeka. I tak- na tym samym bilecie- dojechałem z przesiadką do dworca Wałbrzych Miasto, gdzie zaczyna się i kończy szlak Drabiny Wałbrzyskiej.


Dzień 1.

Zatem 6⁰⁵ włączyłem aktywność na zegarku, z zapisaną trasą gpx wcześniej ułożoną na komputerze zgodnie z ww listą szczytów. I to było moje jedyne źródło nawigacji i dziękuję sobie, że kierowałem się tym śladem bo było kilka momentów, że szlak Drabiny delikatnie odbijał od głównego szlaku, rozwidlenie było bardzo trudno widoczne (tak jak przy tzw. Skalnej Bramie, kiedy to musiałem wybrać jeszcze trzecią drogę, między skałami, bo główne szlaki prowadziły wokół interesującego mnie szczytu). Na szczęście po około 60-80 m zejścia z trasy zegarek krzyczał na mnie alarmem aby wrócić. Zdążyło mi się to kilka razy.


Pierwsze wejście na Ptasią Kopę i Lisi Kamień było jeszcze po ciemku. Dopiero tak około 7.30 zrobiło się wystarczająco jasno (a było to przed zmianą czasu). Pierwsze szczyty pomimo, że niezbyt wysokie dają delikatne przygotowanie do tego, co czeka dalej- bo jest stromo, wymagająco kondycyjnie, a w warunkach jesiennych bardzo ślisko i wszystko przykryte liśćmi. Oj, liści było bardzo dużo. Bardzo. W pewnym momencie miałem ich serdecznie dość bo skutecznie moczyły buty i nogawki oraz przykrywały wszystkie pułapki: korzenie, luźną nawierzchnię, kamienie i błoto- którego też było w opór.

Kije trekkingowe- obowiązkowo.

Dalej były wymagające wejścia na Wołowiec, Kozioł i Borową- na tej ostatniej wieża widokowa, z której widać wieżę na Dzikowcu. Tutaj zrobiłem sobie 15 minut postoju w wiacie na szczycie i to był błąd. Wiało pieruńsko, więc zgrzany zmarzłem, a nie rozgrzała mnie dobrze nawet gorąca kawa i zumpka chińska. Za to wymieniłem zmoczone skarpety, wytarłem stopy, mokre skarpety schowałem pod kurtkę na piersiach aby wyschły i ruszyłem dalej... Zejście z Borowej chciało mnie zabić- stromo i bardzo ślisko.


Któreś z wejść na jedną z wymienionych teraz gór, było na mapie podpisane nazwą w stylu "Ścieżka przez mękę" albo coś podobnego i faktycznie- było wyzwaniem ale to nic w porównaniu z wejściem na Waligórę. Na szczęście to było za schroniskiem PTTK Andrzejówka, gdzie usiadłem na chwilę, skorzystałem z łazienki, zjadłem frytki, smażony ser i wypiłem szklankę ciepłego bezalkoholowego ponczu jabłkowego.

Po 6.5 godziny na szlaku, przy Skalnej Bramie, spotkałem pierwszą osobę. Kolega pytał jak tam droga na Borową i odradzałem mu wejście bez kijów trekkingowych.

Trochę byłem już przejęty bo zaczynał kończyć mi się prowiant, wody nie było gdzie uzupełnić, ale w Sokołowsku- zmoczyło mnie wtedy fest- był otwarty mały sklep. Dokupiłem jedzenia i wody. W lesie przed Sokołowskiem jest opuszczona kaplica, czy jakiś tam mały kościół- zastanawiałem się czy tam nie rozbić noclegu. Na głowę by mi nie padało, osłona przed wiatrem bardzo dobra, ale zabrałoby mi to z dwie godziny z marszu. Ruszyłem dalej.

Następny sensowny punkt noclegowy do był schron- wiata Bocianka na szczycie Stożka Wielkiego 841m n.p.m. Tam też zdecydowałem się rozbić obóz :D. Zasloniłem wejście tarpem, rozpaliłem kopcące ognisko z mokrego drewna używając kuchenki gazowej jak palnika dekarskiego xD. Wysuszyłem buty, skarpetki i kurtkę przy ognisku przesiąkając tym pięknym zapachem gryzącego dymu już do końca wędrówki.

O 18.30- po kolacji z zumpki chińskiej z kabanosami i resztek smażonego sera z obiadu- położyłem się w śpiwór i miałem najdłuższy i najlepszy sen od wielu miesięcy.

12 godzin do wschodu słońca. Wiało, a góry do mnie mówiły (serio, ten wiatr brzmiał jak rozmowa dwóch ludzi- a przypomnę, że na pewno nikogo nie było).

Połowa trasy za mną- trudniejsza i przyjemniejsza.

Połowa, czyli 35 km z 86. No ale większość przewyższeń zrobiona i podejścia dalej już nie takie wymagające.


Dzień 2.

Wstałem jak tylko zaczęło się robić jasno. Sprzątnąłem obozowisko, zabrałem wszystkie śmieci (Nie pozostawiaj po sobie śladów.), wypiłem kawę, zjadłem śniadanie i ruszyłem w dół.

Było już jasno i po jakiś 20 minutach spotkałem pierwszych ludzi, zaraz następnych więc czas wędrówki w samotności się skończył. Sobota to jednak ludzie wychodzą na szlak.


Po zejściu pojawia się pierwszy odcinek asfaltowy, jakiś zajazd przy drodze ale chyba był jeszcze zamknięty.

Lesista Mała, Stachoń, Wysoka- potem Sokółka, gdzie miałem najpiękniejszy widok i wieża widokowa na Dzikowcu, na którą przyznam nie chciało mi się wchodzić bo pizgało złem- za to wiatr wysuszył mnie konkretnie.

Szlak tutaj zaczął być już cywilizowany, szuter przygotowany pod wjazd samochodem i reszta trasy w sumie to już nie było wyzwanie.


Gdybym zaczął z tego strony- byłbym zawiedziony. Robi się- w porównaniu- płasko i bardzo turystycznie bo z Boguszów-Gorce jest tutaj wszędzie blisko.

W Boguszów-Gorce uzupełniłem zapasy w Dino, zjadłem hot doga w Płazie i poszedłem na Bożą Górę, którą możnaby sobie naprawdę odpuścić bo wygląda jak lokalna górka do walenia browarów po meczu (obok jest stadion).

Tak samo możnaby odpuścić sobie wejście na Paluch, do którego znak mówi, że jest ze szlaku 200 kroków ale kłamie- jest ich 300 (liczyłem xD).

Potem jest ostatnie chyba lekko wymagające podejście na Chełmiec, gdzie znowu jest wieża widokowa ale było sporo ludzi i nie wchodziłem popatrzeć.

Potem znowu zejście do Boguszów-Gorce i dalej drogą prowadzi już pagórkami- łąkami. Tutaj przycisnąłem aby nadrobić i chyba naprawdę szybko chodzę bo mijałem ludzi i zostawali daleko w tyle.

Ostatnie podejście na Trójgarb, w miarę ładnie, kolejna wieża widokowa, wymieniłem skarpety na suche i obkleiłem pięty plastrami hydrokoloidowymi compeed bo tego wymagały. Te plastry robią magię więc ruszyłem dalej.

I tutaj największe rozczarowanie- w sumie dwa. Wielki luj w d⁎⁎ę pracownikom leśnym zostawiającym szlak rozorany. Drugi minus- szlak prowadzi jakimiś gównianymi krzaczorami aby zrobić 100-150 m obejścia i wrócić na elegancką, leśną drogę. Absolutnie w tym miejscu to niepotrzebne.

Schodząc z Trójgarbu szedłem jeszcze przez Modrzewiec i Węgielnik i trafiłem na prawdziwe piekło- dobre 10-12 km asfaltu, płaskiego i okropnego, który zmasakrował moje biodra i stopy.

Potem już Wałbrzych, zmierzchało a przede mną jeszcze Góra Giedymina w parku (uroczy, doceniłem go pomimo zmęczenia) i zejście do dworca Wałbrzych Miasto.

Tam zjadłem zwycięską pizzę ale umyłem się najpierw w dworcowej toalecie.

Wracałem do domu sam w przedziale- więc elegancko nikomu nie śmierdziałem, a plus taki, że kupiłem bilet do przedziału z tabliczką "Rezerwacja" więc nikt się nie dosiadł (A chcieli, ale słyszałem jak się odbili bo jeden do drugiego mówił "ej tutaj jest rezerwacja" xD).


Ogólne wrażenia z trasy? Super wyzwanie, zwłaszcza pierwsza część. Trochę się przeliczyłem tym ile zrobię km pierwszego dnia- zakładałem ponad 40 ale krótki dzień i ilość podejść mnie zweryfikowały.

Za to druga część- spoko na początku aby trochę odżyć ale ostatecznie nudnawa, przeradzająca się w cholernie uciążliwa i nie satysfakcjonującą w asfaltowym odcinku.


Sama trasa Drabiny mogłaby być też w kilku punktach lepiej oznaczona, bo zdążyło mi się zejść.


Ktoś narzekał na fb, że trudu nie wynagradzają widoki. I to prawda, za to jeśli ktoś chce wyzwania to 9/10 polecam... a widoki też były, tylko nie było czasu ich oglądać. Jesień ma to do siebie, że ma swoje "momenty".


86.6 km

4200 m przewyższeń.


#adelbertwedruje #backpacking #trekking #turystyka #drabinawalbrzyska

https://www.hejto.pl/wpis/wrzucam-podsumowanie-sprzetu-garnek-z-gazem-510-g-kubek-stalowy-158-g-platypus-f


Wpis z moim sprzętem na wędrówkę.

d8ef9df5-6775-45e4-91f0-9c423ae2ce9d
d17d589e-c514-4083-9bba-79ef30be3df3
c6024c37-ef3e-4f0a-a62c-21a9332b8684
9241cb04-8da8-4a10-9b98-64d2219500e9
2aec807e-f7b8-4be3-b925-749b186765c5
Harpersy

Muszę przyznać, że trzeba mieć duże jaja żeby w taką trasę się wybrać

Z_buta_za_horyzont

nie wziąłbym tych, raczej niskich gór, pod uwagę. No

Wiele osób nie bierze ich pod uwagę ale można się tam naprawdę fajnie zmęczyć. Nieźle pospałeś widać był Ci potrzebny taki odpoczynek od świata. Na zboczach Lesistej są szczeliny wiatrowe, które wydają różne dźwięki chociaż są coraz bardziej zarośnięte i mniej słyszalne. Udanych kolejnych ciekawych wypraw!

pfu

W Boguszów-Gorce

W Boguszowie-Gorcach

Góra Giedymina

Wzgórze Gedymina

(╯ ͠° ͟ʖ ͡°)╯┻━┻

Zaloguj się aby komentować

Wrzucam podsumowanie sprzętu.


Garnek z gazem 510 g

Kubek stalowy 158 g

Platypus filtr wody 80 g

Kuchenka z zapalniczką (osobna) w opakowaniu 166 g

Tarp 996 g

Mata Naturehike 4.6 z workiem do dmuchania 738 g

Kawiarka 260 g

Kije trekkingowe w pokrowcu 617 g

Nożyk składany 51 g

Łyżka 23 g

Śpiwór 1698 g

Plecak 60+10 l 1950 g


Łączna waga: 7 247 g (≈ 7,25 kg)


(Oprócz plecaka- wszystko inne waga realna zważone na mojej wadze kuchennej.)


Dodatkowo miałem około 2kg prowiantu:

10x baton regeneracyjny Decathlon karmelowy 60g

2x zupka chińska Ramen

1x paprykarz szczeciński 310g Łosoś Ustka

1x mix suszonych owoców 300g (po 100 gram suszonych jabłek, bananów i kiwi).

4x chleb wiejski z masłem i szynką


Po drodze zjadłem smażony ser, frytki surówka w schronisku Andrzejówka a gdzie mogłem dokupowałem prowiantu. Twarogu najadłem się przed podrożą- stwierdziłem, że potwarożę dobrze po powrocie.


Ubiór:

Spodnie Columbia landroamer II utility pants (kupiłem specjalnie na tę wyjście bo nie miałem odpornych na wiatr i hydrofobowych)- bardzo dobre, wygodne polecam, dosyć cienkie ale wychodzę z założenia, że lepiej mieć dodatkową warstwę pod spodem niż się wkurzać i pocić.

Buty Asics Fuji speed 2 - buty do biegania trailowego, zrobiłem w nich ponad 700 km na pewno więc sprawdzone, szybko schną.


Kurtka przeciwdeszczowa 4f membrana neodry 5000- mam ją dwa albo trzy lata i o nią nie dbałem więc reaktywowałem membranę w pralce ze środkiem do impregnacji i dało radę, nie przemokłem nawet przy jednej półgodzinnej ulewie, a bardzo dobrze chroniła przed tym cholernym wiatrem

Czapka z daszkiem forclaz

Buff jakiś reklamowy, bylajaki z roboty- rozdawali tego na pęczki

Rękawiczki z polaru- najtańsze z Decathlona- szybko schły, dosyć ciepłe, na tę pogodę idealne

Polar bluza Columbia- na zmianę z kurtką ale na podejściach musiałem wybrać i wybrałem kurtkę bo jednak padało. Spałem w nim jednak.

Komplet odzieży termo z wełny merino- do spania, potem zdjalem na szlaku bo jednak za ciepło.

Skarpety x2 pary- wełna 51 elastan 49- idealne, ciepłe, miękkie, dosyć grube więc dobrze chroniły stopę, sprawdzone bo mam ich chyba z 15 par, szybko schły.

Koszulka do biegania kiprun x2 (druga, czysta na powrót)


Wyposażenie:

Kupiłem przed wyjazdem śpiwór w promocji za chyba niecałe 500 zł


Mammut aputi -1 comfort- był naprawdę wygodny, ciepły i cieszę się z tego zakupu pomimo, że to syntetyk, ale wchodzi do dolnej kieszeni plecaka.


Plecak Simond Forclaz mt 500 Air 60+10l- też kupiłem na ten wyjazd bo była promka na -20 % od ceny regularnej i jest świetny, pakowny, przemyślany, z dostępem od przodu, dobrze wentylowane plecy, dobrze leży na biodrach i fajne kieszenie na przekąski na pasie biodrowym, z pokrowcem przeciwdeszczowym, który miałem założony przez 80% czasu.

Aaa... Jeszcze jedno. Uchwyt na butelkę/bidon po prawej stronie plecaka- genialny! Dostęp po sięgnieciu ręką za siebie, łatwe odkładanie. Nie trzeba plecaka zdejmować, żeby się napić. RE-WE-LA-CJA


Mata Naturehike r-value 4.6- z tym miałem największy problem bo chciałem coś małego ale nie chciałem wydawać 800 zł za nazwę i muszę powiedzieć, że za 330 zł (zakupiłem na Amazon) chińczyk pozamiatał- wygodna, bardzo ciepła, nie szeleści, worek do dmuchania w zestawie. Bardzo się cieszę z tego zakupu i idzie druga z Chin do mnie w kształcie mumii z r-value 5.8- myślę, że też sobie zostawię za 280 zł- będzie jak namówię młodego.


Garnek Firemaple G2 750 ml- bardzo fajny, z pokrywką i wycięciami w promienniku na dole pasującymi do kuchenki (też najtańsze Firemaple). Wchodzi do niego kartusz gazowy 230 bez problemu.


Tarp- nie ma o czym mówić, coś najtańszego z Norwegii ale mam go już trochę i robi robotę. Może mógłby być lżejszy ale jest wytrzymały.


Kije trekkingowe Staur - też z Norwegii przywiozłem, zapłaciłem 500 koron (~180 zł) niby w promocji z 1000 (tyle jest na stronie producenta również). Sprawdziły się, nie pogieły, tylko połamałem jeden z talerzyków na kamieniach ale to detal. Fajnie się składają na trzy części więc dosyć kompaktowe.


Generalnie, uważam, że spakowałem się rozsądnie, była jeszcze niewielka apteczka w worku strunowym (płyn do dezynfekcji, dwie pary rękawiczek, kilka gazików jałowych, plaster-bandaż, dwie tabletki przeciwbólowe, 8 plastrów hydrokoloidowych compeed), 10 metrów cienkiego wytrzymałego sznurka. I druga para gaci na zmianę. Papier toaletowy i chusteczki do dezynfekcji rąk małe opakowanie.

Wziąłem dwa powerbanki jakieś noname i to zdecydowanie do poprawy bo wystarczyło trochę chłodu i jeden padł błyskawicznie, a drugi dał mi 50 procent baterii w telefonie i też umarł a powinien naładować go w teorii dwa razy. Następnym razem kupię coś sprawdzonego.


Do tego starałem się mieć zawsze zapas wody minimum butelka 1.5l ale przy każdej możliwości uzupełniałem aby mieć dwie takie. Niby miałem filtr do wody ale strumieni było co kot napłakał, a jak już były to ja miałem wodę.


Czy z czegoś mógłbym zrezygnować? Na pewno z kawiarki i kubka, ale nie chciałem. Co to za życie jakbym nie miał zacząć dnia na szlaku kubkiem dobrej kawy na szczycie oglądając wschód słońca.


Większość sprzętu wziąłem na test z myślą jak sprawdziłby się przy dłuższych wędrówkach i myślę, że taki zestaw dałby radę. Może przy tak wietrznej pogodzie faktycznie zamieniłbym tarp na namiot jakiś lekki, ale to na pewno nie w tym roku i po testach będę mocno rozważał chińską markę Naturehike. Taka dygresja- albo amerykańskie i europejskie marki zejdą z marży albo będą w dużych kłopotach. Bo z luźnych obserwacji na razie lepszy to mają marketing i reklamę wśród youtuberów. Stosunkiem cena/jakość Chińczycy biją je na głowę.


Edit. Nie wspomniałem, do nawigacji używałem mojego zegarka Garmin Enduro 2

z wgranym plikiem gpx z śladem trasy. Gdyby nie taki sposób nawigacji kilka razy zboczyłbym ze szlaku, ale wtedy zegarek po 60-70 metrach zaczynał drzeć ryja. xD Uwielbiam go, a lampka LED robi robotę na nocnym i wieczornym obozowaniu.

#adelbertwedruje #backpacking #trekking #turystyka

1ea2fbee-1400-4768-bb71-a20b2d7495bc
9ad1da70-5a49-42ef-a318-0c038b0f7358
4d214d54-6d84-4218-9cc5-ac6992d89814
0515cad7-42e5-4ad2-916f-83d511c91041
a776709f-cd5a-452a-a27d-440e1e2c18d3
Z_buta_za_horyzont

Od kilku lat używam i polecam znajomym namiot Naturehike Cloud UP 2. Fajny jest również Mongar bo ma dwa wejścia i więcej miejsca w środku kosztem ciut większej wagi.

9dc561e0-8d2f-4586-9491-9fcb5ed0031e
Opornik

@AdelbertVonBimberstein


opatrunki hydrokoloidowe

o tego nie znałem ciekawe

dzięki za opis szpeju byłem ciekaw

Opornik

@AdelbertVonBimberstein Albert, te kijki na pewno nazywają się Staur? Może Stavar? Bo szukam i szukam i nie mogę znaleźć.

Zaloguj się aby komentować

Wyruszyłem wczoraj o 6.20 z dworca Wałbrzych Miasto. Dzisiaj około 18.40 w tym samym miejscu ukończyłem swoją Drabinę Wałbrzyską.


  • Dystans: 86.6 km

  • Wznios: 4 264 m

  • Kroki: 107 274

  • Kalorie spalone aktywne: około 10 500 kcal (garmin zawsze zaniża na turystykę)

  • Czas ruchu: 16:00 godzin

  • Czas całkowity aktywności (uwzględniając postoje i nocleg): 36:42 godziny

  • Sen: prawie równo 12 godzin na szczycie Stożek Wielki 900m n.p.m (ciepło było mega śpiwór)

Jem pizzę a w domu na spokojnie pojem Twarogu.


Wrażenia z trasy opiszę jutro.


#adelbertwedruje #backpacking #trekking #turystyka #drabinawalbrzyska

90adff64-a6bb-4b19-affe-a50930b59b03
1551cf29-bfdd-4e2b-b0dc-f62954b01445
8dc66bee-867f-479f-8a57-ac78fb7cba95
Opornik

@AdelbertVonBimberstein łe, liczyłem że jednak będziesz spał w lesie


jutro jak odpoczniesz pochwalisz się szpejem, interesują nas twojej wielkie długie sztywne kijki.

Gromy to pewnie zły wybór na taką trasę? nie mają wzmocnienia w kostce więc łatwo skręcić na kamieniach.

AdelbertVonBimberstein

@Opornik szedłem w Asics Fuji speed 2 (kiedyś były pomarańczowe) i to są buty do biegania trailowego i uważam, że to był bardzo dobry wybór. Patrzyłem na prognozę pogody i miało sporo przelotnie padać,a wyszedłem z założenia, że każde buty w końcu przemokną... a te są lekkie, przemakalne ale za to bardzo szybko schną nawet na nogach (a 10 minut przy ognisku wysuszyło je na wiór). Za to buty z jakąś membraną- machający papaj- miałem kiedyś Salomony Quest Element i fajne były ale jak już dostały wody to schły ponad dobę.


Dodatkowo, te asicsy mają wkładkę karbonową i wydaje mi się, że zrobiła robotę na zejściach - a to,że nie skręciłem nogi zawdzięczam tylko kijom i super uwadze na schodzeniu (co i tak nie uchroniło przed kilkoma potknięciami).

Generalnie o ile nie ma śniegu i minusów jakiś polecam lekkie buty trailowe.

c0f5d73e-561c-424f-b325-4844d979f21e
Z_buta_za_horyzont

@Opornik nie mają wzmocnienia w kostce więc łatwo skręcić na kamieniach

Biegam ponad 10 lat po górach, potrafię przejść jednego dnia 100 kilometrów po różnych pagórkach i to wszystko w niskich butach. Nigdy nie miałem skręconej kostki i nie wyobrażam sobie tego w wysokich butach, które zakładam jedynie zimą ze względu na ich ocieplenie i żeby śnieg nie wpadał do skarpety.

Lubiepatrzec

Jebaniutki 💪🏻❤️

yoowki

Gratuluję. No i dobry czas! Ja bym to tydzień szedł. Może na wiosnę sprobuję na lekko i z hamakiem.

AdelbertVonBimberstein

@yoowki Polecam suchy czas. Szedłem nie na super lekko ale takie minimum do nocowania w dziczy i bez wody miałem 10 kg bez kilku deko + zawsze tak 1.5-3l wody (uzupełniałem przy każdej okazji).

Z niezbędnych rzeczy- kije trekkingowe i duży zapas kcal bo jest odcinek tak ze 30 km bez żadnego zaopatrzenia (przynajmniej ja nie znalazłem) xd.

yoowki

@AdelbertVonBimberstein znam te góry, bo mam blisko i dość często bywam, większość trasy mam schodzone i wiem jak upierdliwe są tam podejścia, nigdy jednak nie robiłem całej drabiny na jeden wypad. Muszę się w końcu zmotywować 🙃.

Zaloguj się aby komentować

Zrobiłem 35 km dzisiaj (więc przy okazji jedno zadanie wpadło ale to później się rozliczę)i 2293 m przewyższeń więc trudniejsza połowa za mną. Trochę mnie pierwsze 15 km zweryfikowało bo pogoda jest jaka jest, liści pełno a pod liśćmi pułapki: błoto, luźne kamienie, korzenie.

Dodatkowo bezsenna noc zaczęła się dobijać tak około 14⁰⁰.


Jakbym nie miał kijków trekkingowych to bym to rzucił w pizdu i wrócił do Wałbrzycha bo ryzyko kontuzji byłoby zbyt duże, a pierwsze kilometry w stronę Wołowca nie są zbyt urokliwe...

Za to potem teren normalnieje, las zamienia się na bardziej iglasty.


Mam nadzieję skończyć to jutro ale jak będę widział, że coś jest nie tak to na spokojnie w niedzielę. Nie po to to robię aby komuś albo sobie coś udowodnić ale aby mieć przygodę.


No i dzisiaj śpię tak, a jakby nie było chmur to widok byłby taki (kilkaset metrów wcześniej zdjęcie zrobione).

Mam nadzieję na piękny wschód słońca.


#adelbertwedruje #backpacking #trekking #turystyka

927e46a6-55f1-420a-ae75-51feb94a5e28
89fc93c5-2cba-432e-9377-bebf1bf3d70e
37d49b05-7e14-44ac-9d09-b66893dad10a
d2c00d1d-e483-4cf4-9893-8e94fa5e22e1
25cc6bd5-fa56-4a29-b8d7-cef9a61ba7a6
Half_NEET_Half_Amazing

ale super

masz fotki tej drabiny?

Ragnarokk

No tam bez kijków to zabawa na całego, a teraz jak ślisko to w ogole :)

AdelbertVonBimberstein

@Ragnarokk Bez kijków to może latem ale i tak uważam to za gotówkę torturę dla kolan

lagun

Najważniejsze to mieć zapas gziku

Zaloguj się aby komentować

Oczywiście, znowu muszę być na dworcu 50 minut wcześniej bo nocne to tak jeżdżą, że albo masz godzinkę albo 2 minuty za późno.


Mam nadzieję, że w pociągu oko mi się przymknie chociaż na te 4 godziny bo inaczej może być ciężko- chociaż i tak pewnie dam radę.


#adelbertwedruje #backpacking #trekking #turystyka

698ab26a-db15-40dc-888f-d8673482a429
Byk

Jak to mówią, Polacy noszą w sobie traumę poprzednich pokoleń...

Mój stryj, jak szedł na pociąg, to był na peronie 2 do 3 godzin przed. Zostało mu tak po wojnie, kiedy pociągi chodziły jak chciały.

Opornik

@Byk ja tak w środę zrobiłem

BoguslawLecina

@AdelbertVonBimberstein jak tam idzie ?

ArmandoNumber5

@AdelbertVonBimberstein w dzień też wesoło jeżdżą. W ciągu 2 minut potrafią 3 autobusy przyjechać, a później czekasz 20 minut na następny.

Zaloguj się aby komentować

Śpiwór, plecak, teraz to.

Niech mnie ktoś powstrzyma xd


W sumie to nawet mi się na rowerowane w sezonie przyda więc akurat to dobry zakup.


Nie są tanie rzeczy ale trochę leczę się z dziadowania zwłaszcza przy zakupach, które mają być na lata.


Czego wy używacie do filtrowania wody?


Trochę mam zagwostkę, co do maty do spania bo mam samopomujacą Decathlon quechua comfort, która wejdzie mi do plecaka ale waży 1.7 kg (za to ma r-value podobno 5.2) i jest spora po spakowaniu około 20l, ale tutaj akurat nie chcę wydawać na razie za dużo kasy więc muszę się chyba pogodzić z mniejszą kompaktowością- bo latem zamierzam spać w hamaku i podpince (Łącznie około 1 kg).


#trekking #backpacking #turystyka #survival

fb04b393-6ac8-4594-a47b-a5967c886b74
cebulaZrosolu

@AdelbertVonBimberstein lol smarta nie masz? XD

AdelbertVonBimberstein

@cebulaZrosolu to nie z allegro.

osn_jallr

Mam sawyera, teraz też na wyjeździe koleżanka miała livestraw, to powiem tak: livestraw szybciej i z mniejszym oporem filtruje, natomiast jak przyszło nam filtrować wodę z potoka, który niósł mnostwo pyłu z lodowca, to livestraw momentalnie się nim za⁎⁎⁎ał, przestał filtrować i trzeba było potem kupę czystej wody do wyczyszczenia go, a Sawyera jakoś to bardzo nie ruszyło, szybkie płukanie na koniec i jak nowy.


Thermarest NeoAir XLite jest gamechangermem na miare puchowego śpiwora, malutki, leciutki, wygodnie się śpi i jak na swoją grubość materiału dosyć pancerny, chociaż wiadomo jak to z materacami, trzeba uważać. W każdym razie wart każdej wydanej złotówki, których jest niemało.


Edit : a i do Sawyera dobrze od razu kupić 2l worek do filtrowania, bo te małe szybko się rozwalają i często trzeba uzupełniać, ale butelka z dobrym gwintem też podejdzie.

AdelbertVonBimberstein

@osn_jallr łooo panie 800 zł za materac to jeszcze do tego nie dorosłem, a i w sumie na razie nie mam takich potrzeb.

Zastanawiałem się nad sawyerem, ale szybkość filtracji zdecydowała jednak, że platypus. Myślę na początek wystarczy.

Opornik

@AdelbertVonBimberstein


Czego wy używacie do filtrowania wody?

ja po prostu gotuję przez 5 minut i c⁎⁎j, nawet wodę z sadzawki piłem i nie umarłem.

Tylko że wożę skladany lejek, tetrę, sitko i filtry do kawy.

AdelbertVonBimberstein

@Opornik To jest faktycznie opcja, ale przy spokojniejszych wyjściach pewnie będę praktykował. Teraz jak wejdę na szlak to mam zamiar zapierdalać.

Zaloguj się aby komentować

Za niecały miesiąc lecę na wakacje do Tajlandii. Wstępnie ląduje w Bangkoku, również z niego wylatuje. Niemniej, nie chce spędzić 2 tygodni w samej stolicy i staram się sobie ułożyć jakiś ciekawszy plan, skoro mam jeszcze trochę czasu i nie mam jeszcze zorganizowanego noclegu.

Nastawiam się bardziej na aktywne zwiedzanie niż leżenie plackiem na plaży i łojenie drinów. Więc chętnie bym pojechał/poleciał w głąb kraju, aniżeli na jakieś Phuket. Wiadomo, w Bangkoku chce liznąć (he he) trochę kultury, ale na drugiej stronie szali mogę i postawić na zamknięcie się na 3 dni u mnichow w jakimś klasztorze.


W związku z tym wszystkim, biorę od każdego uczestnika po 200cbln z konta i słucham polecajek. ( ͡° ͜ʖ ͡°)


#podroze #tajlandia #azja #backpacking

cweliat

@WilczyApetyt i jeszcze drobny komentarz do tego:

Nastawiam się bardziej na aktywne zwiedzanie

normalnie tez lubię dużo zwiedzać i chodzić po różnych ciekawych miejscach ale gorąc i wilgoć w Tajlandii skutecznie ochlodzily (he he) mój zapał. Myślę, że przy planowaniu zwiedzania warto warto swój normalny apetyt na zabytki i ciekawostki podzielić przez 2 a może nawet przez 3. Chociaż pewnie są i tacy, dla których pogoda nie jest problemem

WilczyApetyt

@cweliat ja akurat całkiem dobrze znoszę upały i duchotę, przekonałem się o tym pracując na szklarni z kwiatami, więc myślę, że klimat nie powinien mnie jakoś mocno zdemotywować. Póki co, chcę mieć przygotowane miejsca na pobyt, a z przemiałem atrakcji to już na bierząco będę liczył siły na zamiary. Ale mam pewne obawy, bo już się mocno na Chiang Mai nastawiłem, a z tym wypalaniem traw to oni już końcem lutego zaczynają nawet. ( ͡° ʖ̯ ͡°) No trudno, jakoś będę musiał się z tym bujać.

Panda

@WilczyApetyt

Miejscowość AoNang w prowincji Krabi to dobra baza wypadowa jeżeli chciałbym po kilku dniach w Bankgkoku zobaczyć bardziej rajskie klimaty. Sama miejscowość jest turbo turystyczna, ale możesz wynająć łódź i płynąć na mniej oblegane wyspy czy miejscówki. Skuterkiem w głąb lądu możesz też pojechać i wejść na Tiger Temple albo na punkt widokowy DragonCrest Mountain.


Całkiem inny klimat znajdziesz na przykład na wyspie Koh Phangan - wyspa gdzie dużo jest takich nomadów, backpackersów, podróżników. Dobre miejsce jakbyś chciał właśnie zaznać innego życia niż w stolicy czy w turystycznych miejscach. Na KohPhangan nie ma lotniska, powrót do Bangkoku (bo zakładam że stamtąd masz potem lot powrotny) możesz ogarnąć z pobliskiej wyspy Koh Samui (droższe bilety) albo z kontynentu z miejsowoaci Surat Thani.

Surat Thani super jakbyś chciał zobaczyć miejsce gdzie właściwie w ogóle nie ma turystów, w knajpach nie rozmawiają po angielsku, ciężko dorwać menu po angielsku itp. Celowo spędziłem tam jedną noc przed wylotem, jak zapytałem w knajpie o drogę na night market po angielsku to zawołali jakąś fryzjerkę z końca ulicy bo ona jedyna coś potrafiła powiedzieć i zrozumieć.

wojteksg

Spędziłem kilka tygodni w Tajlandii wiec mogę coś doradzić.


W lutym robi się dość ciepło, ale sucho więc jest całkiem dobrze.


Bangkok możesz sobie zostawić na koniec, żeby nie spóźnić się na powrotny samolot.


W samym Bangkoku nie będę wiele polecał bo nie o to pytasz, ale ostatnio duże wrażenie zrobił na mnie Wat Ratchanatdaram, świątynia buddyjska zbudowana na planie czegoś w rodzaju szachownicy, przez co wewnątrz masz prosty labirynt po którym przyjemnie się chodzi. Ma kilka poziomów. Jak jesteś przed 10 to nie ma dużo ludzi. Wstęp 20 THB.


W parku miejskim Saranrom Park w pobliżu wody i wodzie chodzą 2 metrowe jaszczurki i pływają żółwie. Wstęp wolny.


To park obok Wielkiego Pałacu Królewskiego.


Chatuchak Market targowisko na 15 000 straganów, kupisz tam wszystko i dobrze zjesz. W formie night marketu działa w nocy i weekendy.


Co do zakupów to Bangkok to dobre miejsce żeby sobie garnitur sprawić, sprytne tajskie ręce zrobią co trzeba i jak trzeba za mniejszą kasę niż u nas, a na koniec ładnie spakują i dowieziesz to do Polski, mogą też wysłać.


Przepłynąć się łódką po kanale. Łódki działają jak komunikacja miejska, niestety z roku na rok jest ich coraz mniej.


Ściągnij sobie Graba to taki Uber.

Ściągnij sobie też 12Go to apka do kupna biletów na wszystkie środki transportu.

Jak masz możliwość to 12Go użyj do wyszukania połączenia a kup u agenta bądź bezpośrednio, będziesz miał lepszą cenę.

W Tajlandii i całym regionie mają też coś takiego jak autobusy sypialne, super rozwiązanie. Są różne klasy. Ta najzwyklejsza już jest wystarczająca. Jak się ma więcej niż 180cm to nie zawsze da się nogi wyprostować.


Zawsze w autobusie, pociągu itp trzeba mieć coś z długim rękawem bo klima chodzi tak że można zamarznąć.


Jak zanieczyszczenie powietrza przekroczy jakiś poziom to komunikacja miejska jest darmowa w Bangkoku. Często się zdarza w porze suchej.


Kup sobie lokalną kartę SIM, zaoszczędzi Ci to czas i pieniądze.


Od Bangkoku godzinę jazdy na północ pociągiem jest Ajutthaja czyli średniowieczny opuszczony kompleks świątyń. Do zwiedzania polecam wynająć rower. Zajmie to pół lub cały dzień.


Dalej możesz jechać na północ pociągiem do wspomnianego już Chiang Mai


Co do pociągów, to mają super sypialne pociągi, w drugiej klasie każdy ma swój odseparowany wygodny boks, jest klima, jest czysto i spokojnie. Kosztuje to zwykle jakieś 100zł. Są też wagony restauracyjne. Bilety najlepiej przez stronę państwową srt thai, strona może nie działa najlepiej za to powoli


O Chiang Mai nie będę nic pisał, ale na północ masz jeszcze Pai takie trochę hipisowskie miasteczko, powowlne tempo życia a dokoła góry zamieszkane przez różne plemiona. Tu jest fajnie wziąć skuter i jechać w te góry, tylko nie tam gdzie znaki krzyczą "etniczne wioska" "wioska plemienia Karenów" bo to straszna komercja tylko gdzieś obok gdzie nie ma masowej turystyki, czyli dwie wioski dalej.


Na wschód jest Chiang Rai i Biała Świątynia która według mnie jest festiwalem kiczu większym niż Licheń i jest tam milion ludzi.


Jeszcze dalej na północ jest Mae Salong czyli też górska wioska, fajnie położona. Dookoła znajdują się plantacje herbaty, można sobie iść na taką plantację która ma wiele aktywności do zaoferowania. Można kupić u nich dobrą herbatę i zabrać do Polski i od tej pory kupować już tylko dobrą herbatę.

Tu też polecam wynająć skuter.


Kilka lat temu w tych okolicach można było bez wizy przekroczyć granicę z Birmą , ale po kolejnym przewrocie mogło coś się zmienić. (tylko do miasta granicznego Tachileik)


No i to już byłby czas wracać do centralnej części kraju w której masz bardzo fajny park narodowy Khao Yai (siedem lat temu wstęp kosztował 300 THB)

W parku dzikie słonie, tygrysy, krokodyle, małpy, niedźwiedzie i masa innych stworzeń.

Dżungla robi wrażenie,

W parku można wynająć przewodnika, można chodzić samemu, można jechać na nocne safari które głownie płoszy zwierzęta. Można iść po tropach słoni, których prawdopodobieństwo spotkania jest całkiem spore.

Są różne opcje zakwaterowania, ja wybrałem pole namiotowe gdzie mogą Ci wynająć wszystko od namiotu po poduszkę.


Na koniec można jeszcze skoczyć na piękną wyspę Ko Chang (południowy wschód)

Na wyspie również jest park narodowy, słonie (nie wiem czy dzikie) małpy i dżungla, teren dość pagórkowaty.

Wyspa nie jest taka mała, można się na nią dostać promem który płynie niecałą godzinę.

Siedem lat temu była dość spokojna, ale widzę na google maps że nawet piękną Lonely Beach zabudowali.


W Tajlandii i regionie masz całkiem tanie połączenia lotnicze więc nie musisz się ograniczać do jednego kraju.


To byłoby chyba na tyle.


Życzę udanego wyjazdu.

WilczyApetyt

@wojteksg dość porywczo i z prewencji przed skokiem cen ogarnąłem sobie już mniej więcej taki plan.


  1. w Bangkoku ląduje koło 17, będę miał ten wieczór + dwa pełne dni do wypełnienia aktywnościami + pół trzeciego dnia, bo koło 20 wylatuje do Chiang Mai

  2. W Chiang Mai mam nocleg na 7 dni, które też mam do wykorzystania, chociaż pewnie z dzień jakiś na odpoczynek też sobie zrobię.

  3. Na koniec wracam do Bangkoku koło północy i tam już zostaje do rana na lot powrotny.


Będąc w Chiang Mai, mocno rozważam wybrać się w okolice Pai, ale jeśli masz też jakieś polecajki bliżej Chiang Mai, również chętnie sprawdzę. A i w Bangkoku mam te parę dni, więc też raczej nie będę siedział tylko w centrum, bo nie po to jadę.


Dzięki za wskazówki, bo takie rzeczy jak transport publiczny zapewne ogarniałbym dopiero na miejscu, wyleciałoby mi to z głowy.

wojteksg

@WilczyApetyt Z Chiang Mai zapamiętałem muzeum iluzji całkiem niezłe, można iść wieczorem na żywo oglądać tajski boks, fajnie jest też wypożyczyć skuter i jechać w góry do parku narodowego na zachód od miasta.

W Chiang Mai złapała mnie policja, akcja typowo na łapówkę 500 THB za brak prawa jazdy na motor.


W okolicach Pai są gorące źródła, ładne. Jest też wodospad który w lutym może mieć mało wody i bambusowa kładka przez pola ryżowe.

W tamtej okolicy byłem też skuterem w wiosce Ban Muang Noi która jest na końcu świata, nic tam nie ma, ale jest ładnie i spoko miejscowych tam spotkałem pod sklepem.

Zaloguj się aby komentować