Idę sobie na autobus. Jeden z trzech, które mają mnie odwieźć do pracy. Jest 6:00 rano, nikomu nie wadzę.
Drogę na przystanek skracam sobie przez lokalny park. Planuję sobie właśnie wejść do niego, kiedy nagle, tuż przed moim nosem, wyjeżdża z niego pani ... Na bicyklu, ale takim, którym jeździła Wasza babcia. Pomalowanym na kolor wściekłej magenty i oklejonym w białe obrysy owoców - wisienki, truskawki, gruszeczki. Sama pani, myślę że w przedziale lat 40-50, także w motywach owocowych. Na sukience wisienki i truskawki (tym razem fullcolor), a na żakieciku liście marihuany (no bo jak inaczej). Na ramieniu pani jechała zielona papuga, w koszyku przy kierownicy jechała fretka. Całość tego wehikułu, za pomocą smyczy, była połączona z dwoma husky, które chyba ciągnęły ja na przód (aczkolwiek pani uczciwie pedałowała przez cały czas).
Także owocowo-marihuanowa pani wyprowadzała o 6:00 rano w deszcz swoją papugę i fretkę za pomocą magentowego zaprzęgu rowerowo-psiego, a ja oficjalnie ogłaszam poniedziałek za rozpoczęty.
#patowawa #warszawa #poniedzialek #cotusieodjebalo


