Zdjęcie w tle
cyberpunkowy_neuromantyk

cyberpunkowy_neuromantyk

Autorytet
  • 294wpisy
  • 1226komentarzy

Piszę o rzeczach związanych z cyberpunkiem na blogu: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/

Świat Książki pozytywnie mnie zaskoczył - nowy tom #meekhan przyszedł jeszcze przed premierą.


Jak ostatnio zamówiłem coś u nich w przedsprzedaży, to wysłali dopiero w dzień premiery, gdy znajomy otrzymał tę samą książkę parę dni wcześniej. Tylko że kupił w innej księgarni.


#ksiazki #chwalesie #fantasy #fantastyka

315c7bbc-431d-4d08-9331-5a6976be6330
Bjordhallen

@cyberpunkowy_neuromantyk Ja jeszcze 2 tygodnie pewnie poczekam - jeśli Jezusek nie przyniesie, to sam znajdę

Zaloguj się aby komentować

Perfekcjonizm mnie zabija.


Kiedyś na szkolenie, w którym brałem udział, spóźniła się kobieta. Później powiedziała o sobie, że jest perfekcjonistką. Pomyślałem wtedy, że co z niej za perfekcjonistka, skoro nie dopilnowała wszystkiego i nie zdążyła na umówioną godzinę. Dopiero z czasem zrozumiałem, dlaczego tak się stało.


Wszystko przez perfekcjonizm właśnie.


Wielokrotnie przestrzegałem początkujących pisarzy przed przypadkiem Granda z „Dżumy”, który nie skończył swojej powieści, ponieważ ciągle poprawiał pierwsze zdanie. Wielokrotnie przywoływałem słowa Ernesta Hemingwaya, który napisał, że „The first draft of anything is shit”.


Pierwszy draft obojętnie czego jest beznadziejny.


A ja, żeby uniknąć napisania czegoś beznadziejnego, w ogóle unikałem pisania.


Przez swój perfekcjonizm prawie zawaliłem licencjat. Promotorka wyznaczyła nam terminy oddania poszczególnych rozdziałów, żebyśmy się na spokojnie ze wszystkim wyrobili. Jak można się spodziewać, nie wyrobiłem się w żadnym terminie. W październiku mieliśmy pierwsze seminarium, pierwszy rozdział oddałem dopiero pod koniec czerwca (gdy miał zostać skończony najpóźniej do początku marca), a pozostałe dwa rozdziały napisałem w ciągu dwóch tygodni przed ostatecznym terminem. Dobrze, że wcześniej zrobiłem potrzebne mi badania, ponieważ w innym przypadku mogłoby być nieciekawie.


A przecież wystarczyłoby napisać pierwszy rozdział tak, jak się potrafi. Potem przeczytać go i poprawić zauważone błędy. Następnie wysłać do promotorki, żeby naniosła swoje sugestie. W ten sposób i wyrobiłbym się w terminach, i skończyłbym z o wiele lepszą pracą. Przecież to takie oczywiste i proste.


Perfekcjonizm bardzo przeszkadza mi w takich oczywistych i prostych rzeczach. Mimo że dobrze o tym wiem i napisałem nawet tekst poradnikowy skierowany właśnie do początkujących postaci, mam problemy z pokonaniem perfekcjonizmu.


Tyczy się to nie tylko pisanych przeze mnie tekstów. Perfekcjonizm potrafi skutecznie odebrać radość z innych obszarów mojego życia.


Dostałem 98% z egzaminu? Było tak blisko do stu.

Pominąłem coś w gierce i dowiedziałem się o tym po paru godzinach? Walka z myślami, czy wczytać zapis i powtórzyć parę godzin rozgrywki.

Nie dałem z siebie wszystkiego na treningu? Ogromne niezadowolenie, że nie wykorzystałem czasu, który poświęciłem.


Wieczne niezadowolenie z samego siebie i wieczne poczucie, że jestem niewystarczający dobry. Nic dziwnego, że zdiagnozowano u mnie depresję.


Staram się z tym walczyć. Staram się nauczyć akceptować popełniane przez siebie błędy i być bardziej wyrozumiałym dla samego siebie.


Pomaga mi w tym... book nook, który ostatnio kupiłem. Moja dziewczyna bardzo chwali rękodzieło, złożyła już parę modeli, więc stwierdziłem, że czemu nie, też spróbuję.


O rany, jakie to jest ogromne wyzwanie dla mojego perfekcjonizmu. Masa małych elementów do sklejenia, a ja mam problemy już z dużymi.


Dzisiaj rano obudziłem się i sprawdziłem, jak wyszedł element, który skleiłem wczoraj wieczorem. Wyszedł tak, że kawałek zeszytu, którym go dociążyłem, przykleił się do tego elementu. Co mi się udało, to zdrapałem, ale wciąż nie wygląda to perfekcyjnie.


I co? Nic, muszę się nauczyć z tym żyć. Nie mam zapasowej tekturki, a przecież nie kupię nowego zestawu za prawie dwieście złotych tylko dla jednego elementu.


To ogromna lekcja pokory. Spróbować robić wszystko jak najlepiej się potrafi, a jeśli coś nie wyjdzie, to wyciągnąć z tego wnioski i pójść dalej. Nie roztrząsać tego w kółko i w kółko. Nie zadręczać się.


Nie jest to łatwe, ale coraz częściej się udaje.


#depresja #przemyslenia #piekloperfekcjonistow #tworczoscwlasna

06be912c-79fb-4f07-8832-23ec290aa7f4
General_Kenobi

U mnie perfekcjonizm przyjmuje taką formę, że nie zabieram się za pewne rzeczy, bo wiem, że je spieprzę 😎

Half_NEET_Half_Amazing

kurde też tak mam często

robię rzeczy tylko jeśli wiem że prawdopodobieństwo sukcesu jest wysokie i pójdzie łatwo i gładko

Zaloguj się aby komentować

1616 + 1 = 1617


Tytuł: Harry Potter i Kamień Filozoficzny

Autor: J.K. Rowling

Tłumacz: Andrzej Polkowski

Kategoria: fantasy, science fiction

Wydawnictwo: Media Rodzina

Format: e-book

ISBN: 9788384160558

Liczba stron: 336

Ocena: 8/10


Ponownie poczułem się jak dziecko, które w szkolnej bibliotece wygrzebało „Kamień Filozoficzny”, nie wiedząc jeszcze, jaka przygoda na nie czeka. Mimo że tym razem obyło się bez wyprawy do biblioteki i niewiedzy, zdecydowanie przemawia przeze mnie ogromny sentyment, podsycony obejrzeniem wszystkich filmów z głównej serii, zdaję sobie z tego sprawę.


Bo kurczę, z perspektywy dziecka jak tu nie zakochać się w tak przedstawionym świecie? W którym zwyczajny chłopak, z którym wtedy śmiało mogłem się utożsamiać, okazuje się być czarodziejem i to jeszcze bardzo sławnym (pomijając kwestię źródła tej sławy)? W którym poznaje te wszystkie cudowne i magiczne sprawy, zawiera przyjaźnie na całe życie i co najważniejsze, odnajduje swoje miejsce – wreszcie nie czuje się obcy, wreszcie jest dobrze traktowany.


Z tym ostatnim to bym nieco polemizował, patrząc na to, jak niebezpieczny okazał się Hogwart. xD I nawet nie mam na myśli zagrożenia ze strony Voldemorta, a samą naukę i podejście nauczycieli.


No ale wiadomo jak to jest. Świetna seria, cudowny wykreowany świat (nawet pomimo wielu dziur), wspaniałe postacie – stwierdzam to po jakichś dwudziestu latach od pierwszego przeczytania pierwszego tomu.


Pytanie do osób posiadających dzieci: czy pokazujecie Waszym pociechom „Harry’ego Pottera”? Jeśli tak, to jakie są ich opinie?


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #harrypotter #fantasy #fantastyka

8eb254e0-f763-4086-a80d-d57ceac8a0bf
WatluszPierwszy

@cyberpunkowy_neuromantyk Ja czytam teraz synom (7 i 11 lat) przed snem. Aktualnie "Komnatę tajemnic". Obaj są zachwyceni. Natomiast starszy już widzi nieścisłości i dziury w całym tym świecie. Niemniej mi samemu się to super czyta po wielu latach. Zresztą sam już byłem dorosły, gdy pierwszy raz sięgnąłem po tę serię.

Zaloguj się aby komentować

944 + 1 = 945


Tytuł: Stronger

Rok produkcji: 2017

Kategoria: Biograficzny / Dramat

Reżyseria: David Gordon Green

Czas trwania: 1h 56m

Ocena: 8/10


Przewidywalna historia – pewnie dlatego, że została oparta na wspomnieniach prawdziwej osoby, która ucierpiała w wyniku zamachu bombowego podczas Maratonu Bostońskiego. A tak na poważnie, to nawet gdyby fabuła została wymyślona, to i tak raczej byłaby przewidywalna.


Niemniej obecność Jacka Gyllenhaala, do którego mam ewidentną słabość, sprawiła, że film oglądało mi się bardzo przyjemnie. Uwielbiam jego kunszt aktorski, chociaż patrząc po wywiadach, odnoszę wrażenie, jakby wcale nie musiał grać – jakby sam był zmęczony życiem i ciągle próbował wygrzebać się z dołka. Może to kwestia bardzo podobnych ról. A może taki po prostu już jest.


Niemniej, bardzo błyszczał i mocno ciągnął ten film ku górze.


Spodobało mi się pokazanie obciążenia, które spada także na rodzinę osoby niepełnosprawnej, co dodatkowo wzmaga frustrację i bezsilność odczuwaną przez inwalidę. Początkowo Jeff wymaga ogromnego wsparcia – dom nie został dostosowany do jego potrzeb i na przykład mężczyzna musi być wnoszony i znoszony po schodach. Podobnie z łazienką; choć bolesna do obserwowania, scena pierwszego skorzystania z „toalety” została świetnie przedstawiona. Główny bohater raczej nie poradziłby sobie sam – nie tylko fizycznie, ale także psychicznie.


Jako osoba ze zdiagnozowaną depresją utożsamiam się z jego odczuciami. Trudno jest wytrzymać z własnymi myślami, a co dopiero z poczuciem, że stanowi się obciążenie dla bliskich. Kiedy wydawałoby się, że wszystko jest w porządku, że nie ma powodów do narzekania, przecież nic ci się nie dzieje, mózg mówi coś zupełnie odmiennego. Oczywiście nie chcę się porównywać do kogoś, komu amputowano obie nogi, ponieważ to bardzo niesprawiedliwe porównanie dla takiej osoby, jednakże jestem w stanie jej współczuć i ją zrozumieć. Tak samo jak jestem w stanie zrozumieć zachowanie dziewczyny głównego bohatera, która poświęciła dużo, żeby pomóc swojemu chłopakowi i nie ma co się jej dziwić, że w pewnym momencie miała dosyć. Pomaganie osobie w kiepskim stanie psychicznym to nie jest łatwa sprawa, szczególnie, gdy ta próbuje odepchnąć najbliższych, ponieważ może uważać, że nie zasługuje na taką pomoc.


Lubię filmy, które w jakiś sposób mnie poruszają. „Stronger” zdecydowanie do nich należy.


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app


#filmmeter #filmy #ogladajzhejto

3d4b9518-af69-47de-9266-92c28de8012d

Zaloguj się aby komentować

1612 + 1 = 1613


Tytuł: Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód - Zachód

Autor: Robert M. Wegner

Kategoria: fantasy, science fiction

Wydawnictwo: Powergraph

Format: e-book

ISBN: 9788361187455

Liczba stron: 686

Ocena: 8/10


W tytule mamy wschód, a to oznacza, że historia powróci do Czerwonych Szóstek, które to zostały wysłane na wschód właśnie, prawda? Prawda…?


Przeżyłem ogromne rozczarowanie, gdy okazało się, że autor postanowił wprowadzić do opowieści nowe postacie, jednakże szybko mi przeszło, ponieważ czaardan Laskolnyka to zgraja równie barwnych osobistości, z samym generałem na czele. To niesamowite, jak szybko zapałałem do nich sympatią.

Kolejny raz Wegner udowodnił także, że potrafi wymyślić ciekawy świat bez udziwnień. Bardzo spodobała mi się nacja Wozaków, która z powodów religijnych nie dosiada koni. To z kolei wpłynęło na ich styl życia oraz prowadzenia wojen. Rydwany nie stanowiły zaskoczenia, za to wykorzystanie bojowych wozów już tak. Wątek Verdanno zapowiada coś znacznie większego i z perspektywy czasu fajnie widać wszystkie zalążki później rozwiniętych pomysłów.


No i nawet nie wyobrażacie sobie, jak ogromnie się ucieszyłem pod koniec tej części. : D


Chociaż radość nie trwała długo, ponieważ w „Zachodzie” ponownie wprowadzony został nowy bohater. I ponownie bardzo szybko go polubiłem, mimo że sama fabuła zaczęła w zmierzać w kierunku, który nie do końca mi odpowiadał.


Myślałem, że to będą opowieści stricte o żołnierzach, a skoro autor podzielił dwie książki na cztery kierunki świata, spodziewałem się, że może będą to różne jednostki stacjonujące blisko różnych granic imperium. Przeniesienie nacisku z dość przyziemnych historii żołdaków na złodzieja pakującego się w poważne tarapaty i stającego się wcieleniem boga… No nie są to moje klimaty. Nie za bardzo przepadam za rozgrywkami bogów, magią et cetera. Oczywiście to tylko personalne preferencje i mimo to wciąż bardzo przyjemnie czytało mi się drugi tom. Nie będę też ukrywał, że urozmaicenie dobrze zrobiło fabule – myślę, że ciągłe czytanie o perypetiach jednej kompanii mogłoby się dość szybko znudzić, jak to było w przypadku „Czarnej Kompanii”.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #fantasy #fantastyka #meekhan

86ed6b0d-42d7-444b-9bce-97f98d7c5454
rith

@cyberpunkowy_neuromantyk kurde, muszę w końcu wziąć ten cykl i go przeczytać, wszyscy tak mocno polecają ( ͠° ͟ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

933 + 1 = 934


Tytuł: Superman

Rok produkcji: 2025

Kategoria: Akcja / Sci-Fi

Reżyseria: James Gunn

Czas trwania: 2h 9m

Ocena: 5/10


Trailer zapowiadał kolorowy i rozrywkowy film. I rzeczywiście „Superman” jest kolorowy i rozrywkowy, jednakże nie dodaje niczego nowego do postaci superbohatera, w przeciwieństwie do takiego „Batmana” z Pattinsonem.


Dlatego nie będę się pastwił, ponieważ ten film w ogóle do mnie nie trafił. Nie spodobał mi się ani prosty humor, ani pies, którego początkowo uważałem za świetny dodatek, by finalnie stwierdzić, że w sumie to tylko mnie irytował podczas oglądania. Sceny walk były w porządku, ale żadna nie zapadła mi w pamięć. I po obejrzeniu oraz przeczytaniu „Invincible” stwierdzam, że brakuje mi większej bezwzględności w przypadku Supermana. Wiem, że taka jest konwencja. To dobry kosmita, który pomimo faktu wysłania go na Ziemię w celu zniewolenia ludzkości, wciąż chce czynić dobro, ponieważ tak został wychowany przez swoich przybranych rodziców.


Dzieciakom pewnie się spodoba(ł), mnie jednak brakowało głębi. No ale to takie kino, więc powtórzę się, nie mam zamiaru się pastwić.


EDIT: przy dodawaniu reżysera sprawdziłem, że ten sam pan odpowiada za „Strażników Galaktyki”, którzy również nie przypadli mi do gustu. To wiele wyjaśnia. ; )


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app


#filmmeter #filmy #superman #ogladajzhejto

8e9a58f9-e48e-4fab-9468-73fc6b85c7dd
Cori01

Ja na tym filmie zasnęłam a rzadko mi się to zdarza podczas oglądania

cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01 


Też mi się zdarzyło, ale to pewnie dlatego, że oglądałem go w nocy. : P

Zaloguj się aby komentować

1601 + 1 = 1602


Tytuł: Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe

Autor: Robert M. Wegner

Kategoria: fantasy, science fiction

Wydawnictwo: Powergraph

Format: e-book

ISBN: 9788361187448

Liczba stron: 571

Ocena: 9/10


Postanowiłem zabrać się za kolejną żołnierską sagę - a przynajmniej taką miałem nadzieję. „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” polecane mi były po przeczytaniu „Czarnej Kompanii” jako te bliższe życiu zwykłego żołdaka.


Pierwszy tom podzielony jest na dwie części, z czego pierwsza dzieje się na Północy Imperium (hura!), a druga na Południu (mniej entuzjastyczne hura).


„Północ” to prawie że spełnienie moich czytelniczych marzeń o kompanii żołnierzy, w tym przypadku Górskiej Straży, zahartowanych w boju, twardych, jednocześnie z poczuciem humoru, które bardzo do mnie przemawia, z charakternym porucznikiem w roli dowódcy. Czytałem z wypiekami na twarzy, każde kolejne opowiadanie podobało mi się jeszcze bardziej i mimo że z czasem pojawiły się wątki związane z magią, to ani trochę mi to nie przeszkadzało. Przeszkadzała za to Szósta Kompania, która, mały spoiler, w pewnym momencie zostaje wysłana hen daleko.


Spodziewałem się wtedy, że czeka nas zmiana scenerii, że może to fajny twist, wysłać górali na pustynię, niech się trochę dla nas spocą.


Zmianę głównego bohatera przyjąłem z ogromnym rozczarowaniem, ponieważ kompania żołnierzy została wymieniona na pojedynczego wojownika. Jednakże z radością przyznaję, że Wegner świetnie radzi sobie z kreowaniem postaci, które po prostu się lubi. Tak też było w przypadku z Yatechem, który bardzo przypominał mi przedstawicieli jednej z moich ulubionych ras z uniwersum „The Elder Scrolls”, czyli Redgardów – honorowego i wojowniczego ludu.


Dodatkowo doceniam kreatywność przy wymyślaniu różnych charakterystycznych cech. Światotwórstwo stoi tutaj na wysokim poziomie i jestem pełny podziwu, że autorowi udała się ta sztuka bez przesadnego wydziwiania.


Wiecie, autorzy piszący fantasy i tworzący własne światy często chcą wymyślić coś oryginalnego. Skupiają się przy tym na wymyślaniu niestworzonych rzeczy i wywracaniu wszystkiego do góry nogami. Czasem wychodzą z tego interesujące uniwersa, jak wspomniane już „The Elder Scrolls” czy „Dragon Age”. A częściej jakieś potworki z dziwnymi rasami. No ale wiadomo, to przychodzi z doświadczeniem.


Ponarzekałbym jeszcze na to, że Wegner wielokrotnie zarzuca nadmierną ekspozycją, dla niepoznaki przedstawianą za pomocą opowieści różnych postaci. Normalnie pewnie bym się irytował, ale autor pisze na tyle dobrze, że wszystko czytało mi się naprawdę świetnie.


Ogromny plus należy się za opisy scen batalistycznych. Jestem pod ogromnym wrażeniem.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #fantastyka #fantasy #meekhan #czytajzhejto #ksiazki

310da252-fc4a-45d5-882a-ce18425ebd76
Bjordhallen

@cyberpunkowy_neuromantyk no to Wschód Ci siądzie mocno ;)

cyberpunkowy_neuromantyk

@Bjordhallen 


Przeczytałem już wszystko, co się do tej pory ukazało. Po prostu wrzucam na Hejto ze sporym opóźnieniem. : )

Bjordhallen

@cyberpunkowy_neuromantyk to prawienie przypominam 12.12.2025 i przygotować jakieś 65zl ;D

Zaloguj się aby komentować

929 + 1 = 930


Tytuł: 28 lat później

Rok produkcji: 2025

Kategoria: Horror

Reżyseria: Danny Boyle

Czas trwania: 1h 55m

Ocena: 5/10


Powtórzę się, ale ostatnio mam pecha do filmów, w których pierwsza połowa bardzo, ale to bardzo mi się podoba, natomiast w drugiej następuje znaczny zjazd jakości. Nie inaczej jest w przypadku „28 lat później”.


Pierwsze około czterdzieści minut cechuje niesamowite uczucie zagrożenia związane z pierwszą wyprawą młodego chłopca z ojcem poza bezpieczne schronienie. Młodzik uczony jest przetrwania w dziczy, oswaja się z zabijaniem zombie i przekonuje się o różnych niebezpieczeństwach. Obaj ledwo uchodzą z życiem, ścigani przez überzombiaka aż do samej bramy wioski. I to oglądało się świetnie.


A potem czar pryska.


Dzieciak decyduje się uciec z wioski i wyruszyć na poszukiwanie lekarza, który wyleczyłby jego chorą matkę. Którą zabiera ze sobą. I co? Nagle świat, który wcześniej był cholernie niebezpieczny, staje się prawie że bezproblemowy dla zdeterminowanego chłopaka i wymagającej opieki kobiety. Jasne, wpadają w kłopoty, ale radzą sobie z nimi bez większego trudu. I oboje przeżywają tę podróż, co wydaje się bardzo nieprawdopodobne w porównaniu do pierwszej wyprawy z ojcem.


O ostatniej scenie filmu nawet nie chcę się rozpisywać, tak była tragiczna i niepasująca klimatem.


Bardzo, ale to bardzo się zawiodłem.


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app


#filmmeter #filmy #ogladajzhejto #horror

89c6f53f-cd46-4079-8237-292b548ed037
RogerThat

Dzieciak decyduje się uciec z wioski i wyruszyć na poszukiwanie lekarza, który wyleczyłby jego chorą matkę. Którą zabiera ze sobą.


XD

Zaloguj się aby komentować

wielkaberta

@cyberpunkowy_neuromantyk Za długie.

W pół godziny idzie wytłumaczyć to. Ponadto brak wzmianki jak grać na nowych systemach tj. dlaczego warto openmw.

Steam czy GoG?

Co do samego, to lepiej z uesp powrzucać tabelki do wideo.

Brak rozdziałów w filmiku.

Nie mogłem znaleźć dobrego wytłumaczenia jak wygląda levelowanie i jak dążyć do 5/5/5 przy levelowaniu.

Zaloguj się aby komentować

928 + 1 = 929


Tytuł: Co gryzie Gilberta Grape'a

Rok produkcji: 1993

Kategoria: Dramat

Reżyseria: Lasse Hallström

Czas trwania: 1h 58m

Ocena: 8/10


Rewelacyjna rola młodego DiCaprio - zagrał tak przekonująco, że gdybym nie znał go z późniejszych filmów, byłbym przekonany, że rzeczywiście jest upośledzony intelektualnie. I choć zabrzmi to okropnie, nie dziwię się, że w pewnym momencie jego starszy brat stracił cierpliwość i uderzył Arniego.


Trudno sobie wyobrazić, jak sfrustrowany i zmęczony musiał być Gilbert, który w tak młodym wieku musiał wejść w rolę żywiciela rodziny. Nie dość, że opiekował się rodzeństwem (oprócz niepełnosprawnego brata były także dwie siostry), to jeszcze musiał zajmować się bardzo otyłą matką, która praktycznie nie ruszała się z kanapy w salonie. Dodatkowo zmagał się ze śmiercią ojca i niezdrowym romansem z mężatką i matką dwójki dzieci. To zdecydowanie zbyt duży ciężar na barkach dopiero co wchodzącego w dorosłość młodego mężczyzny.


Cieszyłem się, że w jego życiu pojawiła się rówieśniczka, która pozwoliła mu chociaż na chwilę zapomnieć o problemach, mimo że nie trwało to długo - dziewczyna miała ruszyć w dalszą drogę ze swoją babcią, gdy tej tylko uda się naprawić ich samochód.


Kolejny spoiler: przez cały film byłem przekonany, że coś naprawdę złego przydarzy się Arniemu i zostałem zaskoczony, że tak się nie stało.


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app


#filmmeter #filmy #ogladajzhejto

075aae61-6c08-473f-b874-91f09dabdae6
koszotorobur

@TyGrySSek - życie - i to wielokrotnie.

Film do obowiązkowego obejrzenia.

TyGrySSek

@koszotorobur to jutro. O na YT jest zetknąłem tylko czy widziałem to już kiedyś. Jednak nie.

Kilka sekund obejrzałem - trafiłem na jakieś smutne sceny i w chuj smutno mi się zrobiło od razu . Będzie smutny seans

Zaloguj się aby komentować

1594 + 1 = 1595


Tytuł: Wilk w białej furgonetce

Autor: John Darnielle
Tłumaczka: Aga Zano

Kategoria: literatura piękna

Wydawnictwo: ArtRage

Format: e-book

ISBN: 9788368295436

Liczba stron: 240

Ocena: 8/10


Do sięgnięcia po tę powieść przekonał mnie model marketingowy wydawnictwa. Jeden z założycieli wrzucił posta o tym, że książka sprzedała się w… zaledwie dziewięciu papierowych egzemplarzach. Doceniam szczerość i umiejętność przyznania, że coś nie wypaliło, chociaż po przeczytaniu paru wywiadów widać świadomość, że wydają literaturę bardzo niszową. Ale żeby sprzedało się tylko dziewięć egzemplarzy?


Dodatkowo zachęciła mnie opinia wyrażona na fanpage’u „Mistycyzm Popkulturowy” (polecam!) oraz na innym, którego nazwy nie pamiętam. Powieść dostępna była w ramach bibliotecznego dostępu do Legimi, ponadto nie należy do najdłuższych, więc stwierdziłem, że co najwyżej stracę trochę czasu.


No i nie straciłem – to bardzo dobra lektura.


Nie każdy ją doceni. Ja pewnie też bym jej nie docenił, gdyby nie fakt, że autor poruszył bliskie mi wątki.


Na przykład wiele miejsca poświęcił listownym sesjom RPG prowadzonym przez głównego bohatera. Chociaż nie do końca były to sesje – raczej bardzo rozbudowana gra paragrafowa. Bądź co bądź większość moich nastoletnich lat spędziłem na pisanych sesjach RPG, przeżyłem wiele przygód nie poznawszy nawet imion moich współgraczy ani nie zamieniwszy z nimi ani jednego słowa w świecie poza grą.


Tym bardziej, że to dość smutna opowieść, o człowieku alienującym się od innych z powodu wypadku, w wyniku którego musiał przejść poważną rekonstrukcję twarzy. Który by uciec od bólu i żeby nie zwariować z nudy podczas pobytu w szpitalu, zaczyna tworzyć swój własny świat.


Sposób prowadzenia historii jest specyficzny. To tak zwany strumień świadomości i czasem trudno połapać się, czy czytamy akurat myśli głównego bohatera o teraźniejszości czy mamy do czynienia z jego wspomnieniami, czy może przedstawia treść listów otrzymanych od swoich graczy. Nie wiem, jak to wygląda w papierowym egzemplarzu, jednakże w e-booku kursywa nie do końca się spisywała.


O samej fabule nie chcę się wypowiadać, ponieważ samodzielne zrozumienie, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego, stanowi największą zaletę powieści.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

a1982430-a2db-4a8e-9541-1031ecf99cfa
Cori01

Nazwa tej książki, jest dla mnie przykładem tego jak tytuł sam w sobie potrafi zachęcić do czytania

Zaloguj się aby komentować

Przeczytałem w Nowej Fantastyce fragment nowej powieści Roberta M. Wegnera („Dusza pokryta bliznami”) i o rany, nie mogę się doczekać, aż przyjdzie do mnie zamówiony tom.


Czuję się jak przed rokiem, gdy również w NF przeczytałem fragment „Rozdroża Kruków” Sapkowskiego i z niecierpliwością oczekiwałem dostawy.


#ksiazki #fantasy #fantastyka #nowafantastyka #czytajzhejto #meekhan

Zaloguj się aby komentować

entropy_

@cyberpunkowy_neuromantyk Kiedyś oglądałem, jest co ciekawego w tym sezonie?

RACO

@entropy_ no są krowy, rolnicy, traktory. Jak na wsi

Soadfan

@cyberpunkowy_neuromantyk oglądam

Zaloguj się aby komentować

861 + 1 = 862


Tytuł: Josee, the Tiger and the Fish

Rok produkcji: 2020

Kategoria: Anime / Melodramat

Reżyseria: Kotarou Tamura

Czas trwania: 1h 38m

Ocena: 8/10


Największą zaletą tego filmu jest przedstawienie problemów związanych z niepełnosprawnością - główna bohaterka jeździ na wózku inwalidzkim. I co najciekawsze, nie jest to postać, która łatwo wzbudziła moją sympatię.


Tytułowa dwudziestoczteroletnia Josee jest bardzo nieprzyjemna w obyciu. Tsuneo, czyli drugi główny bohater, zostaje zatrudniony przez jej babcię, by pomagał dziewczynie. Początkowo Josee traktuje go okropnie - każe mu wykonywać bezsensowne polecenia jak chociażby liczenie ździebeł słomy w macie tatami. Odtrąca ludzi i oferowaną przez nich pomoc, jest mocno zgorzkniała.


Myślę, że rozumiem, skąd ta zgorzkniałość wynika. Josee zamknęła się w swoim świecie, ponieważ została do niego zmuszona. Babcia nie chce z nią wychodzić na spacery z obawy, że dziewczynie może coś się stać - zresztą poznały Tsuneo przez to, że ktoś popchnął wózek Josee, a ta zjechała po bardzo stromym zboczu i wpadła na chłopaka. Josee jest też bardzo niesamodzielna i nawet nie pracuje. I to zdecydowanie może rodzić frustrację, kiedy nawet wyjście do sklepu, dla osoby pełnosprawnej nic trudnego, w przypadku osoby niepełnosprawnej zamienia się w wyprawę, która zajmuje znacznie więcej czasu i wymaga więcej wysiłku.


Pewnie wzmaga to też poczucie odosobnienia (dziewczyna nie ma żadnych znajomych) i uczucie niedoświadczania czegoś, co dla innych jest naturalne. Widać to było chociażby po wycieczce nad morze i przejawianej przez Josee ekscytacji różnymi rzeczami, porównywalnej do tej wyrażanej przez dzieci, które dopiero poznają świat.


Dochodzi też fakt złego traktowania osób niepełnosprawnych. Już pal licho ignorowanie ich bądź litowanie się nad ich losem. Na przykład Josee potrącił spieszący się na pociąg mężczyzna, który jeszcze się oburzył, że ta wjechała w niego. Ale gdy zahaczył walizką o starszą panią i ta wydarła się na niego, to nagle struchlał. Dlaczego? Bo pewnie uważał, że niepełnosprawna dziewczyna w żaden sposób mu nie zagrozi.


Co przypomniało mi o opowieściach kolegi również jeżdżącego wózku, że zdarzało mu się, iż ktoś potrafił go wyciągnąć z windy, ponieważ nie chciało się temu komuś czekać na następną. Straszne sku⁎⁎⁎⁎⁎⁎stwo.


Na szczęście z czasem Josee przekonuje się do Tsuneo, zaczyna się otwierać, usamodzielniać, poznaje nawet pierwszą koleżankę. Chłopak ma na nią bardzo dobry wpływ i jestem zdziwiony, że nie odpuścił sobie tej trudnej z początku znajomości.


Historia jest na tyle uniwersalna, że w miejscu Josee można by postawić osoby z innymi niepełnosprawnościami czy nawet cierpiące na depresję bądź inne choroby psychiczne. Depresja też sprawia, że ludzie zamykają się w swoim świecie i odcinają od innych, mają także problemy z codziennym funkcjonowaniem.


Oczywiście nie można zapomnieć o oczywistym od samego początku wątku romantycznym, tak samo jak o tym, że w głównym bohaterze zakochane są dwie dziewczyny, które w pewnym momencie nawet rywalizują ze sobą.


O, to też był ciekawy motyw. Jedna z dziewczyn powiedziała, że kocha Tsuneo, dlatego cieszy się, że ten nie pojedzie do Meksyku spełnić marzenia i że dzięki temu będzie mogła mu pokazać, na czym polega prawdziwe uczucie et cetera. Na co druga odparła, że kocha go tak mocno, że w życiu nie pozwoli mu zrezygnować ze swoich marzeń i będzie go wspierać w dążeniu do ich spełnienia.


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app

#filmmeter #filmy #anime

dc099a9c-7816-47e4-8109-61a4284e883d
Catharsis

@cyberpunkowy_neuromantyk  W sumie nie znałem. Możesz mi tylko napisać bez spoilerowania czy film jest bardzo smutny? Oglądam anime aby poprawiać sobie humor dlatego pytam.

cyberpunkowy_neuromantyk

@Catharsis  


Zależy od poziomu empatii. Dla mnie był trochę smutny, jednocześnie podnosi na duchu.

Catharsis

@cyberpunkowy_neuromantyk  A to se obejrzę w weekend, dzięki.

Zaloguj się aby komentować

Trochę mi to zajęło, bo przez zapominalstwo najpierw zostawiłem notes u dziewczyny, potem ona zapomniała mi go przywieźć, później co prawda pamiętałem o tym, żeby go od niej zabrać, ale jakoś zapomniałem, że go mam.


Aż w końcu pojawiła się potrzeba zapisywania czegoś odręcznie i przypomniałem sobie, że mam notes i że @Rozpierpapierduchacz czekał na moją recenzję.


W sumie nie za bardzo jest tu co recenzować. Notes jak każdy inny, tyle że bardzo tani w przeliczeniu na oferowane kartki. Piszę w nim stalówką (nie pamiętam jakiej marki) maczaną w czarnym atramencie Parkera. Nic nie drapie, nic się nie ślizga, papier trochę przebija, ale nie przeszkadza to aż tak bardzo.

Jedynym mankamentem, wpływającym na komfort użytkowania, jest grubość tego notesu. Wydawało mi się to idealnym pomysłem - w końcu będę miał tyle kartek do dyspozycji! - ale pisanie po tej grubszej stronie nie do końca jest wygodne, ponieważ ręka czasem trochę „wisi” nad notesem. No ale nie jest to coś, co by mnie bardzo zniechęcało, w szczególności za taką cenę.

Tak to jestem bardzo zadowolony. : )


Kupiłem go stąd.

#piorawieczne

2e8ef159-9198-425e-9863-1b221c386f05
fonfi

@cyberpunkowy_neuromantyk maczanka. Awangarda.

ZohanTSW

Byczq masz błąd, chłopiec to Junge a nie Junde

cyberpunkowy_neuromantyk

@ZohanTSW


Nie wiem, czemu tak napisałem, bo cały czas mówiłem i czytałem „Junge”. xD


Zbyt często moja ręka nie nadąża na myślami.

Zaloguj się aby komentować

Z otrzymanych zadań wybrałem to polegające na wypatrzeniu i zrobieniu zdjęcia dziko żyjącego zwierza. I żałuję, że ani nie mam umiejętności, ani lepszego aparatu, ponieważ zdjęcia wyszły okropne. xD


Udało się je zrobić w drodze na Szyndzielnię, podczas której oczywiście pomyliłem trasy i zamiast wybrać się na spokojny spacer, to z biedną dziewczyną, która mi zaufała, w pewnym momencie wchodziliśmy pod dość strome zbocze. xD


No ale przynajmniej natrafiliśmy na sarenki, które bardzo mocno zlewały się z otoczeniem i gdyby nie ruch i białe tyłki, trudno byłoby je wypatrzeć.


Widzieliśmy też czarną wiewiórkę, którą prawie przejechał autobus, ale na szczęście uciekła z ulicy. :' )


#jesiennewyzwania #glupiehejtozabawy

3ff28766-c7bd-4538-b7bf-1531dac0a720
0cb63cf3-1dda-4b14-aaa6-4f9a704df05a
NiebieskiSzpadelNihilizmu

@cyberpunkowy_neuromantyk potwierdzam- zdjęcia są okropne Ale gratki

cyberpunkowy_neuromantyk

@NiebieskiSzpadelNihilizmu


Dzięki. xD

sireplama

@NiebieskiSzpadelNihilizmu nie no, @cyberpunkowy_neuromantyk to poważny człowiek. Jak twierdzi, że zdjęcia są słabe to nie ma mowy by było inaczej

konto_na_wykop_pl

Za tą wiewiórką siedzi snajper

Romanzholandii

Czy yo leśniczy kloca stawia?

Zaloguj się aby komentować

Ostatnio usłyszałem jedne z najpiękniejszych słów wypowiedzianych w moim kierunku.


Byliśmy z dziewczyną na zakupach. Przypomniało mi się, że mieliśmy wziąć majonez. Z racji mniejszego rozmiaru, co prawda wciąż z obrzydzeniem, sięgnąłem po Winiary. Jak pokazałem go dziewczynie, zapytała:


- Nie ma Kieleckiego?


Zdecydowanie jest materiałem na żonę.


#ligamilosnikowkieleckiego

nbzwdsdzbcps

@cyberpunkowy_neuromantyk Sam dziwię się tej wojnie bo Winiary jest przecież od Nestle, a kielecki jest produkowany w Polsce. To odpowiedź powinna być oczywista.

zjadacz_cebuli

@nbzwdsdzbcps Ci od winiary Boga w sercu nie mają, heretycy

Jnanon

@nbzwdsdzbcps nie dość że kielecki jest produkowany w Polsce, on przedewszytkim jest produkowany w Kielcach!

PanNiepoprawny

Też się cieszę gdy nie ma kieleckiego ( ͡° ͜ʖ ͡°)

BajerOp

@cyberpunkowy_neuromantyk chyba z konkubiną, bo normalni nie kupują kieleckiego

Zaloguj się aby komentować

1425 + 1 = 1426


Tytuł: Głód

Autor: Martín Caparrós
Tłumaczka: Marta Szafrańska-Brandt

Kategoria: reportaż

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Format: e-book

ISBN: 9788308061008

Liczba stron: 716

Ocena: 8/10


Jak o tym myślę, to trudno jest napisać zwięzłą i w pełni oddającą charakter tego reportażu recenzję, tak wielowątkowa jest to książka. Omawia przyczyny głodu w różnych częściach świata, mechanizmy rządzące światem i żywnością w szczególności. Opowiada, że bieda nie zawsze wiąże się z brakiem pożywienia - w takich Stanach Zjednoczonych biedni mogą pozwolić sobie na kupienie jedzenia, ale śmieciowego. Owoce i warzywa często stoją poza ich możliwościami finansowymi.


Reportaż Caparrósa otwiera oczy na wiele spraw albo po prostu o nich przypomina. O niedożywionych dzieciach mieszkających w Afryce słyszałem już w swoim dzieciństwie, z czasem niestety ta wiedza została zepchnięta przez mój umysł. Czy na pewno „niestety”? Czy na pewno jako człowiek uprzywilejowany, który miał szczęście urodził się w dobrym kraju w dobrych czasach, powinienem przejmować się tym, że ktoś tam na drugim końcu świata nie ma co jeść i nie wie, czy następnego dnia uda mu się zjeść? Po co zaprzątać sobie tym głowę, skoro tak szczerze mówiąc mam na to prawie że zerowy wpływ?


I czy czuję się z tym lepiej, wiedząc, że ktoś cierpi, a ja po pracy pójdę do sklepu z pełnymi półkami i wybiorę to, co mi się tylko podoba? Zdecydowanie nie. Ale pomaga mi to tym bardziej docenić, że nie muszę się martwić podstawowymi potrzebami.


Ostatnio też toczy się sporo dyskusji na temat tego, czy bieda to stan umysłu. To trudny, niejednoznaczny temat. Uważam, że łatwo jest wypowiadać się z perspektywy osoby, która po prostu miała szczęście w życiu. Z takiej pozycji znacznie trudniej wczuć się w sytuację osoby, która miała pecha i nie urodziła się w stolicy, w której ma się o wiele większe możliwości, a w niewielkiej miejscowości, gdzie brzydko pisząc psy dupami szczekają. Można powiedzieć, że wystarczy chcieć i robić wszystko, byleby tylko poprawić swój los, ale jak zrozumieć mentalność osoby, która nie ma takich możliwości?


Chociażby z tym głodem: trudno mi się skupić na pracy, gdy ssie mnie w żołądku i tylko czekam, aż przyjedzie pani z cateringu i będę mógł kupić coś do zjedzenia. Nie wiem, jak zachowywałbym się, gdyby całe moje życie koncentrowało się na tym, czy W OGÓLE danego dnia będę mógł cokolwiek zjeść. Czy miałbym siły myśleć o tym, jak poprawić swój los? Czy miałbym chęci do podjęcia jakichś działań? Nie wiem tego. I powiedzenie komuś takiemu, że wystarczy się bardziej starać, a osiągniesz wszystko, moim zdaniem jest skurwysyństwem.


Autor nawet zapytał jedną kobietę, o co by poprosiła, gdyby mogła prosić o wszystko. Odpowiedziała, że chciałaby mieć mleczną krowę. Martin powiedział, że może poprosić o WSZYSTKO. To usłyszał, że w takim razie dwie krowy.


Mogła sobie zażyczyć, nie wiem, milionów czy nawet miliardów dolarów na koncie, a poprosiłaby o dwie krowy. Może tacy ludzie po prostu nie mają szerszej perspektywy, której nikt nigdy im nie pokazał? I nawet nie myślą, że może być inaczej?


Oczywiście to „skrajny” przypadek, ot, bagatela jakieś 8% populacji Ziemi. Według danych z GUS z 2024 roku w Polsce w skrajnym ubóstwie żyje 6,6% obywateli, jakieś 2,5 miliona osób.


„Głód” też zwraca na to uwagę. Mamy ludzi, których majątki wyceniane są na miliardy dolarów, i jednocześnie mamy ludzi, których nie stać na to, żeby codziennie dobrze zjeść, o bardziej zaawansowanych potrzebach nawet nie wspominając. Jak to się stało, że bogate korporacje czy nawet państwa wykupują prawie za bezcen ziemię biednych państw, przez co mieszkający tam ludzie tracą możliwość wyhodowania czegokolwiek? Jak to się stało, że jedni skumulowali majątek i wykorzystują go, żeby polepszyć swoją sytuację, jednocześnie pogarszając sytuację wielu innych? Jak to jest, że jakaś organizacja narzuca globalną cenę żywności i jak to jest, że ktokolwiek spekuluje na temat tych cen? Jak to jest, że „u nas” marnuje się tyle jedzenia, a „tam” nie wystarcza go dla każdego?


Wiele jest takich niesprawiedliwości na świecie, dyktowania warunków z pozycji silniejszego, zagarniania dla siebie, ponieważ przestaje nam wystarczać, przez co innym też już nie wystarcza.


Świetna książka, zdecydowanie warta przeczytania.


Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

60e7e6d2-3f7d-4ee5-8574-63d287a96453
Trypsyna

Czytałam, bardzo dobra pozycja. Fajnie otwiera oczy w jakich warunkach żyje masa ludzi i ich główny cel na dzień dzisiejszy to jest zapewnienie sobie i np dzieciom miskę ryżu.

Jeden z momentów który mi bardziej zapadł w pamięci, to gdy autor rozmiawiał z jedną kobietą z bodajże Nigeri? Której majątek to była 1 krowa. Zapytał się jej coś w stylu gdyby miała możliwość otrzymania czegokolwiek to co to by było. Jej odpowiedzią było: druga krowa, wtedy nie musiałabym się martwić o to czy coś dziś będę miała do jedzenia.

Bardzo to doceniam że urodziłam się w miejscu, gdzie zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych nie jest problemem.

Opornik

@Trypsyna I w miejscu gdzie ludzie kontrolują swoją liczbę potomstwa.

WujekAlien

@Trypsyna mi oczy otworzyło to, że produkujemy żywność dla niemal 2x większej liczby ludności, niż żyje na naszej planecie. Nie wyeliminujemy problemu głodu, bo to nie produkcja żywności jest problemem.

WujekAlien

@cyberpunkowy_neuromantyk jeden z moich ulubionych raportaży

cyberpunkowy_neuromantyk

@WujekAlien


A jakie są inne ulubione?

WujekAlien

@cyberpunkowy_neuromantyk nie do końca mój gatunek, ale Goodreads mówi, że najwyżej oceniane po za Głodem mam:
- David Grann - Killers of the Flower Moon
- James Rebank - Życie pasterza. Opowieść z Krainy Jezior
- David Attenborough - Ocean. Ostatnie dzikie miejsce i inne jego książki
- Katarzyna Boni - Ganbare! Warsztaty Umierania

- Richard Powers - Listowieść (nie do końca reportaż)

sireplama

Ech ... Mam już z pół roku w biblioteczce, ale boję się zacząć:/

cyberpunkowy_neuromantyk

@sireplama


Nie dziwię się. Zacząłem czytać na początku maja, skończyłem niedawno. Czasem nie czułem się na siłach.

WujekAlien

@sireplama nie bój się, warto

Zaloguj się aby komentować

754 + 1 = 755


Tytuł: Materialiści

Rok produkcji: 2025

Kategoria: Komedia rom.

Reżyseria: Celine Song

Czas trwania: 1h 49m

Ocena: 8/10


Bardzo lubię tematykę związkową. Interesuje mnie czytanie o relacjach międzyludzkich, o problemach, z którymi mierzą się ludzie, więc nie mogłem przejść obojętnie obok „Materialistów”.


Uważam, że pod względem pokazania współczesnych problemów to bardzo dobry film. Poszukiwanie idealnego partnera, który spełnia wszystkie nasze wymagania, może trwać wieki, o ile w ogóle się wydarzy. Im większe wymagania, tym węższy zakres osób je spełniających, a tym samym mniejsza szansa na spotkanie ich.


Na przykład główna bohaterka, pracująca w biurze matrymonialnym, miała problemy ze znalezieniem partnera dla jednej z jej klientek przez wygórowane wymagania tejże. I udało się ją uszczęśliwić dopiero w momencie, w którym klientka trochę odpuściła i zgodziła się na kogoś niższego niż mityczne sześć stóp.


W ogóle skreślanie kogoś ze względu na wzrost jest dla mnie bardzo słabe (mimo że sam jestem w miarę wysoki). Ale rozumiem, że biologia robi swoje.


A nawet jeśli spotkamy takiego „jednorożca”, to skąd pewność, że zainteresuje się nami? Przecież bogaty, wysoki, przystojny, charyzmatyczny i kij wie jeszcze jaki mężczyzna na pewno może przebierać w równie atrakcyjnych i majętnych kobietach. Podobnie z piękną, dobrze usytuowaną kobietą - ta raczej nie spojrzy przychylnie na zwykłego magazyniera, tylko będzie się rozglądać za elitą.


Oczywiście pewnie istnieją wyjątki, ale nie ukrywajmy, że ludzi raczej ciągnie do podobnych sobie. Podobnych pod względem atrakcyjności, sytuacji materialnej czy nawet intelektu.


Właśnie ciekawe, że główna bohaterka znalazła perfekcyjnego mężczyznę (chociaż nie do końca), a mimo to został przez nią odrzucony, ponieważ nie kochała go. Zamiast idealnego gościa, wybrała blisko czterdziestoletniego kelnera, który zmuszony jest wynajmować pokój w mieszkaniu z innymi dorosłymi niezarabiającymi wystarczająco dużo, żeby mieszkać całkowicie samodzielnie. Dlaczego to zrobiła? Z miłości oczywiście.


Wydawałoby się, że podjęła bardzo nielogiczną decyzję. Mogła regularnie chodzić do ekskluzywnych restauracji bez specjalnych okazji jak rocznica, nie martwić się o podstawowe potrzeby, cieszyć się towarzystwem szarmanckiego mężczyzny. Ale może właśnie o to chodzi w miłości? Żeby wiązać się z kimś, z kim dobrze się czuje, do kogo żywi się uczucia, a nie podchodzić do tej miłości czysto pragmatycznie, byleby tylko wybrać opcję, która zapewni lepsze życie pod względem materialnym?


Chociaż wiadomo, że problemy finansowe mogą zabić nawet największą miłość. Tak jak jakiekolwiek inne poważne problemy.


Żeby nie było, że tylko kobiety są takimi materialistkami - mężczyznom też się oberwało, chociaż pod innym kątem. Na przykład, że „dojrzały” mężczyzna rozgląda się za dwudziestolatkami, a gdy mówi głównej bohaterce, że chciałby spróbować z kimś bardziej dojrzałym, to nie ma na myśli kobiet w swoim wieku, a te jeszcze przed trzydziestką.


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app


#filmmeter #filmy #zwiazki #ogladajzhejto

e04922ed-0cf7-4081-b054-944ea95cce86
BiggusDickus

@cyberpunkowy_neuromantyk Na początku się szuka partnera żeby był taki i siaki, a po doświadczeniach życiowych szuka się partnera który nie będzie taki i owaki

Zaloguj się aby komentować

Elity nie­jed­no­krot­nie drwi­ły sobie z lu­do­wej fan­ta­zji o świe­cie, w któ­rym stoją domy z kieł­bas, góry z twa­ro­gu, a z nieba leci deszcz go­rzał­ki.


Brzmi jak raj dla @AdelbertVonBimberstein


Cytat z książki „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego.


#ksiazki #heheszki

Zaloguj się aby komentować

Następna