Zdjęcie w tle
bori

bori

Lider
  • 1372wpisy
  • 11370komentarzy

EXEGI MONUMENTUM AERE PERENNIUS

dradrian_zwierachs

Jest tych "owczych" żartów. Ostatnio myślałem o "zamachowcu", ale napiłem się wody i zwątpiłem

Zaloguj się aby komentować

Lemon_

@bori "wykopków"? Ciekawe z którego portalu zajumano ten mem.

dolchus

@bori no, a teraz historia przeciętnej niemieckiej firmy ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

758 + 1 = 759

Tytuł: Obcy: Przebudzenie

Rok produkcji: 1997

Kategoria: Horror / Sci-Fi

Reżyseria: Jean-Pierre Jeunet

Czas trwania: 1h 49m

Ocena: 6/10


Na statku kosmicznym zlokalizowano wojskowe laboratorium, w którym dokonuje się liczne eksperymenty naukowe, w tym klonowanie ludzi, ale także badania nad obcymi. No i co się może wydać szokujące i zaskakujące, ale obcy wydostają się z izolatek i zaczynają buszować po statku. Na ich drodze staje sklonowana bohaterka poprzednich części, ale w wariancie znacznie genetycznie ulepszonym.


Mam mieszane uczucia po tym filmie. Niby wszystko ok, niby wszystko poprawne, ale zabrakło tutaj jakiegoś "ducha", jakieś świeżości. Trochę chyba zbyt "alienowy" jest ten film, przez co wyszedł sztuczny. Trochę jak z neogotykiem - zbyt idealny jak na oryginał.


Wygenerowano za pomocą https://filmmeter.vercel.app


#filmmeter #filmy #horror #scifi #alien #obcy

4c435333-22cd-44e4-9c33-1bcfd62b2786
Atexor

@bori zgrabniej opisałeś moją starą opinię na filmwebie xD

e2cdde1e-7126-442c-9a8d-14dae31601cc
Alawar

Rozpierdol na maxa. Polecam obcego.

2939d369-8cef-490d-b46c-1246448860fa
Krzysztof_M

Sam jesteś Obcy, ja jestem z tąd czy stąd? Qrwa pogubiłem się.

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

peposlav

@Semicolon wołają Cię XD

Zaloguj się aby komentować

Umypaszka

@bori znowu ten bandyta co używa jasnego trybu

swoją drogą - mistrzowie z jednym piorunkiem, trochę przypau xD @Opornik

Klamra

@bori to nie dzisiaj, tylko z tydzień temu xD

Zaloguj się aby komentować

Brakuje 50 piorunów do końca wyzwania, a zostały 3 godziny

#humorobrazkowy #heheszki #memylotr #hejtowyzwanie


EDIT:

Głupia sprawa, teraz wskoczyło 150 za wpisy xD

cf33d8db-7fb2-46ee-935a-758d0f91716d

Zaloguj się aby komentować

Z_buta_za_horyzont

Wykopki to była frajda. Na koniec ziemniaki z ogniska, język poparzony twarz czarna jak u górnika ale szczęśliwa .

FriendGatherArena

@bori kilo kartofli 4zl, szkoda sie schylac i rąk brudzic

Bystrygrzes

Zbiera sie gdzies jeszcze zimioki recznie? To chyba byla domena malych gospodarstw a tych to juz raczej jak na lekarstwo

Zaloguj się aby komentować

Witajcie!


Z racji większej ilości czasu jesienią również postanowiłem wziąć udział w tej edycji #naopowiesci, jednocześnie kontynuując historię rozpoczętą w poprzednim opowiadaniu i utrzymując się w konwencji #hejtolore. Mam nadzieję że opowiadanie przypadnie Wam do gustu.


ŻYWIOŁY


SCENA 1

HOTEL


Od kilku dni nieustannie padało. Niebo zakryte czarnymi jak smoła chmurami zdawało się wylewać wiadra wody na każdego nieszczęśnika, który był zmuszony choćby wyściubić nos z domu. Ulice spływały potokami wody, a kanalizacyjne wpusty nie były jej już w stanie odbierać. Przekroczenie jezdni suchą stopą stało się zdolnością dostępną tylko wybranym szczęśliwcom. Pozostali musieli zaciskać zęby maszerując z wodą chlupiącą w butach.


Przez hotelowy parking, przeskakując niezliczone kałuże, biegł Pingwin. Jak na złość jedyne wolne miejsce parkingowe znajdowało się na najbardziej oddalonym od wejścia do hotelu rogu placu. „To nie jest mój dzień” pomyślał.


Na recepcji, za wytartym przez lata drewnianym blatem siedział znudzony recepcjonista - pan Smutna Owca. Za nim stał duży regał z ogromem przegródek przyporządkowanych poszczególnym pokojom, zakurzonych i pustych. Nad regałem wisiały zegary, odmierzające aktualny czas w światowych stolicach, co, jak na tak obskurny przybytek, zakrawało na mało śmieszny żart.


Ta praca nigdy nie była marzeniem Owcy. Podjął ją dawno temu w wakacje „na chwilę”, pilnie potrzebując pieniędzy na wymarzony kurs kaligrafii, ale ani się obejrzał, a minęły niepostrzeżenie trzy lata, w trakcie których jego jedyną rozrywką w zasadzie było tylko obserwowanie powoli odłażącej od ściany tapety. Czasem zastanawiał się, czy jego życie nie mogło się potoczyć inaczej, a długimi wieczorami fantazjował o zostaniu gwiazdą międzynarodowej polityki.


Widząc wchodzącego, przemokniętego do suchej nitki gościa, Owca bez słowa rzucił mu klucz do pokoju i od niechcenia pokazał gestem dłoni dokąd ma się udać.


- Dużo dzisiaj jest gości? – Pingwin próbował zagaić rozmowę.


- Tylko pokoje 4, 8, 15, 16, 23 i 42 - wyrecytował od niechcenia pracownik, nie siląc się nawet na uprzejmość.


„9… 10…, 11…, 12…”- krocząc korytarzem Pingwin powoli odliczał numery pokoi. „13! Jest!”. Klucz zazgrzytał w zamku, a drzwi ustąpiły pod naporem jego dłoni przy akompaniamencie skrzypiących zawiasów. Szybki rzut oka na pokój pozbawił go złudzeń – to nie był pięciogwiazdowy hotel i noc nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Szybko się rozpakował, obmył i położył do łóżka, chcąc odespać długą podróż.


Powoli już zasypiał, gdy po budynku rozniósł się nieludzki krzyk, który błyskawicznie postawił go na równe nogi.


SCENA 2

PLACÓWKA


Na targanym nieustannymi wichurami wzgórzu, wśród wiekowych drzew zaniedbanego parku, od dziesięcioleci stał stary, poniemiecki pałacyk, zaadaptowany na szpital dla umysłowo chorych. Wśród grubych murów hulały przeciągi, które w długie jesienne wieczory zdawały się przypominać bardziej jęki obłąkanych niż wycie wiatru.


W piwnicznej izolatce, na łóżku, okutany w kaftan bezpieczeństwa, siedziała Dziwna Sowa. Jej żółte oczy błądziły chaotycznie po białych ścianach, zdradzając, że pacjent tylko ciałem znajdował się w tym pomieszczeniu, podczas gdy jego duch podróżował gdzieś po abstrakcyjnych wymiarach poza granicami znanej ludzkości rzeczywistości.


- Doktorze Bożydarze Artas, jak minął dyżur? Czy było dużo problemów? - doktor habilitowany Edward Be recytował zestaw rutynowych pytań, jak zawsze przy obejmowaniu swojej zmiany.


- W przypadku większości pacjentów nic nowego, ale pod numerem 18 coś się zaczęło zmieniać… – usłyszał zaskakującą odpowiedź.


- Nasz pacjent z izolatki? Co z nim? – doktor Be żywo się zaciekawił.


- Od wczoraj zaczęły zachodzić jakieś dziwne zmiany. Już docent Krzysztof Ris na swoim dyżurze zauważył nowe objawy. Pacjent stał się wyraźnie poruszony, jakby toczył jakąś walkę w swojej zaburzonej psychice. Proszę dzisiaj uważnie obserwować i skrupulatnie wszystko notować! W razie potrzeby zawiadomić samego ordynatora! – Doktor Artas rzucił ostatnie informacje, założył amarantowy prochowiec i wyszedł w bezgwiezdną noc, spiesząc się na wieczorny odcinek ulubionego serialu „G jak Guru”.


SCENA 3

HOTEL


Błyskawicznie się ubrawszy Pingwin zbiegł po schodach w dół do hotelowego lobby. Stał tam już Owca, którego lico nabrało kredowobiałego koloru, nadbiegali również goście z pozostałych pokoi. „W końcu trochę wrażeń” – jak szybko ta myśl pojawiła się w jego głowie, tak szybko zniknęła. Szybki rekonesans ujawnił przed nim scenę jak z klasycznego kryminału: przed buzującym żywym ogniem kominkiem stał fotel klubowy, w którym ktoś siedział nieruchomo. Od oparcia, przez ścianę, aż po żyrandol ciągnęła się smuga krwi.


- CO TU SIĘ DZIEJE, DO LICHA CIĘŻKIEGO!? – zakrzyknął od progu Pingwin.


- Tttto… ttto, ttto jjjjest Paaająk, nasz gość z pokkkoju 5…4…5… – Wyjąkał Owca trzęsąc się z przerażenia, w emocjach nie potrafiąc nawet przypomnieć sobie poprawnego numeru pokoju gościa.


Pingwin powoli okrążył fotel. Jego oczom ukazał się siedzący w nim Pająk, z wbitym prosto w pierś stoikiem kawowym. Twarz denata zastygła w wyrazie szoku i zaskoczenia, a szeroko otwarte oczy patrzyły w nicość, co w ponury sposób korespondowało z przytaczanym przez niego jeszcze kilka godzin temu cytatem Nietschego.


Do pomieszczenia zaczęła napływać reszta hotelowych gości. Pojawił się Bażant z pokoju 8, Panda z pokoju 15, Smok spod 16, Suseł z 23 i Manat z pokoju 42.


- Trzeba natychmiast zadzwonić na 112! – zaordynował Pingwin.


- Już próbowałem. Niestety wskutek ulewy zerwało wszelką łączność ze światem – odrzekł blady jak śnieg portier – Gdy to się stało nie było prądu w budynku, na szczęście przywrócono już zasilanie.


- To co teraz zrobimy? – zapytał Suseł.


- Gdzieś tutaj ukrywa się morderca! Chowa się! Trzeba go znaleźć! – gorączkował się Panda.


- Bzdura, to był zwykły wypadek! – prychnął Manat.


- To na pewno nie był wypadek! – zaprotestował Smok.


- Zaczytał się, potknął, upadł na stoik kawowy i tyle, zdarza się. Nie należy oczekiwać za wiele, bowiem los bywa przewrotny… – stwierdził spokojnie Bażant.


- Na wszelki wypadek nie powinniśmy się rozdzielać! – rzucił pomysłem Panda – Trzeba zostać razem w jednym miejscu i pilnować się nawzajem!


- Nie ma mowy! W pokoju zostawiłem na widoku cenne tusze, a drzwi są otwarte! – stanowczo oprotestował pomysł Pandy Manat.


- Panowie, za bardzo panikujecie. Wracam do swojego łóżka! – skonkludował Bażant i nieśpiesznie zniknął w korytarzu.


- Tylko zamknij drzwi na klucz! – przezornie rzucił za nim Panda.


- Nie trzeba dwa razy powtarzać! – skwitował z przekąsem Pingwin.


Owca przykrył nieboszczyka prześcieradłem i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi przy akompaniamencie

przekręcanych kluczy w zamkach.


SCENA 4

PLACÓWKA


Doktor habilitowany Edward Be uważnie obserwował na monitorze pacjenta z pokoju numer 18. Na czarno-białym ekranie telewizji przemysłowej śledził niespokojną, nerwowo krążącą po izolatce postać. Wyraźnie coś działo się w jej psychice, coś bardzo dziwenego, a zarazem mocno niepokojącego.


Relatywnie spokojny do tej pory wieczór wraz z upływem czasem robił się dla niego coraz bardziej nerwowy. Mimo ciasno opasającego Sowę kaftanu nie był do końca pewien, czy w swym poplątaniu zmysłów pacjent nie zrobi sobie fizycznej krzywdy. Każdy kolejny ruch na monitorze powodował u obserwatora tej całej sytuacji skoki ciśnienia.


Z niepokojem spojrzał na zegar, przeliczając godziny do przyjścia porannej zmiany, obawiając się dalszego rozwoju sytuacji. Na podstawie własnych doświadczeń czuł w kościach, że sprawy przybierają niepokojący obrót.


SCENA 5

HOTEL


Pingwin spał całą noc niespokojnie, ciągle przewracając się z jednego boku na drugi i obudził się jeszcze przed świtem, bardziej zmęczony niż był wieczorem. Wciąż mając przed oczami makabryczny widok z poprzedniego wieczoru obawiał się opuszczania swojego pokoju, ale nagląca potrzeba wypicia porannego espresso okazała się silniejsza i po długich wahaniach bezszelestnie opuścił bezpieczny pokój.


Powoli posuwał się korytarzem, ostrożnie zaglądając za każdy róg i w każdy zakamarek. Postanowił zejść tylnymi schodami, by ominąć lobby w którym wciąż znajdowało się, teraz już zimne, ciało Pająka, i w ten sposób bezpiecznie dotarł do hotelowej kuchni. Odnalazł ekspres do kawy i go uruchomił. Sprawdził jaka kawa jest w zasobniku. „Hmm, niebieska Prima, moja ulubiona”. Nacisnął guzik i przy akompaniamencie młynka aromatyczna ciecz wypełniła filiżankę. Wziął ją w dłoń i wszedł do sąsiadującej z kuchnią stołówki. Na tle okna zauważył odcinającą się ludzką sylwetkę.


- Kolega widzę też nie może spać – zagadnął przyjaźnie.


Odpowiedziała mu cisza.


- Halo, halo, słychać mnie? – kontynuował niezrażony.


Dalej nic.


Zaniepokojony sięgnął do włącznika prądu, a całe pomieszczenie w ułamku sekundy zostało zalane światłem. W pierwszej chwili Pingwin nie zrozumiał tego, na co patrzą jego oczy. Ale szybko pojął. I jeszcze szybciej pożałował tego, że włączył światło.


Na krześle siedział Smok. A właściwie leżało na nim jego bezwładne ciało. Twarz  była cała sina, a z ust wystawała wbita w gardło bagietka czosnkowa. Jego niewidzące oczy skierowane były na sufit. Raczej nie można było mówić o nieszczęśliwym zadławieniu.


Filiżanka kawy z brzękiem rozbiła się na podłodze. Zresztą kofeina i tak nie była już Pingwinowi potrzebna. Przerażony pobiegł budzić innych gości. Gardło miał tak ściśnięte, że nie był w stanie krzyczeć.


Długo walił w drzwi o numerze 23. Wcześniej, pod numerem 42, nikt mu nie otworzył. Gdy chciał już zrezygnować i iść dalej, otworzył mu zaspany Suseł.


- Co tak długo!? – zakrzyknął Pingwin.


- Spałem jak suseł, czemu mnie budzisz? – odpowiedział rozespany lokator.


- Smok! Smok nie żyje! Znalazłem go w stołówce! – krzyczał w progu Pingwin.


- Zakładam szlafrok i biegnę, a Ty budź pozostałych! – polecił Suseł.


Pingwin pobiegł do kolejnego pokoju. Za plecami słyszał jak Suseł wybiegł do stołówki sadząc długie susy na korytarzu. Już chciał zapukać w drzwi z numerem 15, ale w ostatniej chwili jego ręka zawisła w powietrzu.

Drzwi były lekko uchylone.


Pełen najgorszych obaw, powoli otworzył je na całą szerokość. W środku czekał na niego dantejski widok. W mig pojął tylko, że Pandy na pewno nie ma już po co próbować budzić. Poczuł ostre skurcze w brzuchu, a jego żołądek zafundował mu pełen przegląd ostatnich posiłków.


Gdy torsje minęły, spanikowany pobiegł do stołówki po Susła, powiedzieć mu straszną nowinę.


- Niech to dunder świśnie! - po całym hotelu niosły się jego głośno krzyczane przekleństwa - Motyla noga!


- Suseł, Suseł, gdzie jesteś!? – po dotarciu do celu próbował zlokalizować znajomego.


Niestety zabójca był szybszy. Suseł leżał zaraz na wejściu do pomieszczenia. Głowę miał rozbitą za pomocą wielkiej, niebieskiej puszki szynki konserwowej z żółtym napisem „SPAM”. Najwidoczniej morderca zaczaił się na niego zaraz za drzwiami.


SCENA

PLACÓWKA


Chory leżał na łóżku w konwulsjach, cały dygocząc. Od dobrej godziny nie było z nim żadnego kontaktu. Przy łóżku stał, cały w napięciu, doktor Be, a krople potu perliły się na jego czole. Stracił rachubę czasu, próbując bezskutecznie opanować sytuację. Dla ustabilizowania pacjenta podał mu istny koktajl leków, niebezpiecznie balansując na granicy przedawkowania. Niestety nic nie pomagało. Spazmy chorego trwały nadal, a serce jego waliło jak oszalałe, a życiowe parametry oscylowały w groźnych dla zdrowia przedziałach.


Doktorowi skończyły się już pomysły. Jego wieloletnie doświadczenie było tu niewystarczające, a z takim przypadkiem znana mu medycyna jeszcze się nie spotkała. Rozpaczliwie próbował dodzwonić się do profesora E. N. Tropy, gotów nawet prosić o przyjazd, ale ten nie odbierał. Dawniej zaryzykowałby kurację elektrowstrząsami, ale niestety maszyna od dłuższego czasu stała niesprawna. „Pierdolony NFZ!” przeklinał w myślach zaistniałą sytuację pełen goryczy.


Nie pozostało mu nic innego, jak pokornie czekać na dalszy rozwój sytuacji, godząc się z powoli wzbierające poczucie bezradności.


SCENA

HOTEL


Pingwin postanowił już nie ryzykować i dłużej nie czekać na dalszy rozwój wypadków. Nie udało mu się zlokalizować Bażanta i Manata – zniknęli bez śladu. Przerwał dalsze poszukiwania by nie kusić losu. „Pewnie ich też dopadł” pomyślał nerwowo. Pospiesznie się spakował, wrzucając ciuchy na oślep do walizki, przytomnie jednak nie zapominając o zabraniu hotelowych ręczników. Zbiegł po schodach do recepcji, rzucając niedbale klucze od pokoju na blat. Nie zamierzał nawet się wymeldowywać, ale zbierając się do wyjścia kątem oka zauważył, że stopy recepcjonisty wystają zza drzwi kantorka. Na drżących nogach podszedł powoli i uchylił drzwi.


Na podłodze, w kałuży krwi, leżał martwy Owca. Z jego oka wystawał wbity po samą końcówkę żółty długopis, którym goście byli wpisywani do książki meldunkowej. Reszta jego ciała była zmasakrowana - wyglądała, jakby ktoś przed zadaniem śmiertelnego ciosu, z dziką furią, wielokrotnie wbijał w nie narzędzie zbrodni. W tym momencie na ścianie Pingwin zauważył starannie wykaligrafowano krwią ofiary słowa „NIKT NIE ZOSTANIE POMINIĘTY”. W tym momencie ręce mu zwiotczały, a walizka mimowolnie wysunęła się Pingwinowi z dłoni i upadła z hukiem na podłogę. Krzyknął rozdzierająco i wybiegł z budynku tratując wszystko co tylko stanęło mu na drodze, jakby gonił go sam diabeł.


Na dworze zaczęło się przejaśniać, a nisko zawieszone jesienne słońce raziło w oczy. Uciekinier dopadł auta, szarpiąc w panice klamkę prawie wyrwał drzwi, wsiadł do pojazdu i przekręcił kluczyki w stacyjce. Silnik na szczęście odpalił od razu. Ruszył z miejsca z piskiem opon.


Obserwujący to wszystko z krzaków Bażant zerwał się gwałtownie, chcąc przeciąć tor jazdy ruszającego samochodu. Niestety nie zwrócił uwagi na fakt, że pojazd jedzie pod słońce, które odbijając się od ogromnych kałuż niemal całkowicie oślepia prowadzącego. Nawet żywiołowe machanie rękami nie pomogło – kierowca samochodu zauważył go dopiero w ostatniej chwili, kiedy nie było już szans na jakąkolwiek reakcję. Uderzenie wybiło jego ciało wysoko w powietrze, gruchocząc wszystkie kości. Stracił przytomność zanim jeszcze wylądował w błocie.


Śmiertelnie przerażony Pingwin nawet nie zwolnił sprawdzić co się stało oraz w kogo tak właściwie przed chwilą uderzył. Skręcając ostro wyjechał na ulicę, i nie oglądając się ze siebie pognał jak najdalej od tego przeklętego miejsca.


SCENA

PLACÓWKA


Za oknami placówki świeciło słońce. Zapowiadał się piękny i leniwy dzień. Tylko w dyżurce lekarzy panowało ożywienie.


- Profesorze! Profesorze! Musi Pan niezwłocznie przyjechać! – rozentuzjazmowany doktor E. Be krzyczał do słuchawki telefonu.


- Mam nadzieję że nie chodzi o zwłoki? – zażartował w swój specyficzny sposób profesor E. N. Tropy.


- Proszę przyjechać! Wsiadać w samochód! To musi Pan zobaczyć osobiście! – doktor nie tracił zapału.


- Ale niech Pan w końcu powie, co się dzieje, do diaska! – profesor był już wyraźnie zniecierpliwiony.


- Nasz pacjent! Nasz pacjent z izolatki! Wyzdrowiał! Dziwenność zniknęła bez śladu! – Be nie krył radości.


- Ale Doktorze, to trzeba na spokojnie. Nie ma co się spieszyć! – studził entuzjazm profesor.


- Wszystkie objawy ustąpiły! Nastąpiła pełna remisja choroby! Strigiformes Proiectura zniknęła! – nie tracił entuzjazmu doktor Be.


- Doktorze Rehabilitowany! Nigdy nie można w pełni ufać pacjentom z tak poważnymi schorzeniami psychiatrycznymi! – Profesor starał się tonować coraz bardziej tracącego rozsądek kolegę.


- Ale już dzwoniłem do NFZ. Kazali zwolnić łóżko. Muszę go wypisać! – oponował doktor.


- No dobrze Panie Kolego, ale bierze Pan za to pełną odpowiedzialność! – zakończył rozmowę profesor i odłożył słuchawkę.


Niezrażony nie do końca pomyślnym dla siebie przebiegiem rozmowy, doktor habilitowany Edward Be usiadł do biurka przygotowywać wypis ze szpitala.


EPILOG


Był piękny, słoneczny i ciepły dzień. Po ulewnych opadach deszczu nie zostały już nawet kałuże. W swoim ogrodzie, wśród roślin, klęczał Pingwin, pracowicie pieląc grządki i przycinając wyhodowane przez siebie róże „Manatki”. Od czasu traumatycznych zajść lubił pracować fizycznie, pozwalało mu to odreagować stresy i jednocześnie wyciszało jego stany lękowe.


Zmęczony i spocony, zrobił sobie przerwę, sięgając po butelkę Muszynianki, którą zawsze miał przy sobie. Nagle spostrzegł na ziemi obok siebie cień o znajomym kształcie. Gwałtownie odwrócił się, pełen najgorszych przeczuć.


- Pingwiny nigdy nie dostają drugiej szansy! – usłyszał złowróżbne słowa – Nielot pierdolony, w d⁎⁎ę j⁎⁎⁎ny!


 Pada pełen zwierzęcej furii cios. Spokój leniwego popołudnia przerywa odgłos głuchego łupnięcia bezwładnego ciała o ziemię. Na grządce, między różami, pojawia się szybko rosnąca kałuża w kolorze szkarłatu. Ostatnimi słowami, które dochodzą do uszu nieuchronnie odpływającego w niezbadane Pingwina, są:


- Hmm, kolor przypomina trochę atrament Red Dragon, ale jednocześnie powoli przechodzi w Diamine Oxblood”.


KONIEC


Ilość słów: 2446

Żywioły: są wszystkie cztery

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych użytkowników Hejto i zdarzeń jest w pełni przypadkowe i niezamierzone.

Jeśli komuś się wydaje, że podobną historię gdzieś, kiedyś już widział, to mu się dobrze wydaje xD


#kawiarenka #zafirewallem #naopowiesci #hejtolore

Alembik

@bori >Nielot piedolony, w d⁎⁎ę j⁎⁎⁎ny!

Śmiechłem tak, że wyszedłem z siebie. Nie wiem czemu.

9d0d00ab-1135-421a-9e2d-e126c6f52f40
3t3r

@bori taka dluga opowiesc, a zostalem pominiety jak Bori xD

@pingWIN widzisz tak sie notuje xD

fonfi

@bori Manat z pokoju 42 - taki spojler... xD

Zaloguj się aby komentować

zomers

@bori też mnie to czeka, bo generalnie warzywniak chcą teraz likwidować, ale chyba na wiosnę się za to nie wezmę

bori

@zomers U mnie końca nie widać.

Nie ukrywam że na samym początku budowy popełniłem jeden poważny błąd, plus potem nie do końca prawidłowo przyjąłem kolejność robót, przez co teraz mam 3x więcej roboty

zomers

@bori jeśli to pierwszy dom, to norma - na drugim dopiero robisz tak jak chcesz. A przy trzecim rozwód

Zaloguj się aby komentować

bartek555

Odpust weekendowy, ale o 6 wstal moj naturalny budzik wlasnej roboty - dziecko

GazelkaFarelka

@bartek555 podał się do ojca

moje np. zawsze spały i śpią do 10 (po matce)

bartek555

@GazelkaFarelka my chodzimy wczesnie spac. Wczoraj to on juz po 20 spal. 22 to max i bardzo rzadko, zazwyczaj kolo 21 sie kladzie. Ja tez rafzej nie pozniej niz 22

Zaloguj się aby komentować

skorpion

@bori funiaste.net, mało się nie rozpłakałem, kiedy wyłączyli....

GazelkaFarelka

@bori na c⁎⁎j do otwierania wódki korkociąg?

Zaloguj się aby komentować

Yes_Man

@bori

Bolec #gejuru Ci w d⁎⁎ie lata!

XD

bori

@Yes_Man Chyba Koledze xD

Yes_Man

@bori mówisz o koledze @pingWIN ?!

Zaloguj się aby komentować

aerthevist

@bori za głośno beczał Owcenowi to trafił na śmietnik. Ale z tym kolorem napisu to było okrutne

Zaloguj się aby komentować

AdelbertVonBimberstein

@bori prześlij stuwe za moje krzywdy doznane przez twe krzywe tory

Z_buta_za_horyzont

@AdelbertVonBimberstein Uważaj jak będziesz przez Wałbrzych jechał tam to dopiero cuda się dzieją na torach.

bori

@AdelbertVonBimberstein Ty to jeszcze dostaniesz notę księgową za niszczenie torów

Earl_Grey_Blue

Dzień drugiego progu podatkowego

mannoroth

@bori podstawowym ficzerem tego wentylatora po włączeniu powinno byc puszczenie "Fortunate son"

bori

@mannoroth Wlasciwsze byłby "Cwał Walkirii" Wagnera

Zaloguj się aby komentować

owczareknietrzymryjski

@bori dostałeś 150 za wpisy i tez mnie możesz poratować mam takie samo hore wyzwanie

ataxbras

@owczareknietrzymryjski Wrzuciłem, weszło już?

bori

@owczareknietrzymryjski Klauzula sumienia nie pozwala mi piorunować Liderów.


Ile Ci jeszcze brakuje?

ataxbras

@bori Poszło parę ode mnie.

bori

@ataxbras Dziękuję!

Felonious_Gru

@Trismagist xD


Nie widziałem tego wcześniej, przysięgam

bori

@Felonious_Gru Dobra dobra, na drugie masz Plagiat

Zaloguj się aby komentować

conradowl

Przecież niedźwiedzie są na Marsie..

Znasz kogoś kto tam poleciał i wrócił? Nie, bo wszystkich zjadły niedźwiedzie.

Tam ryzyko jest 100% i dopóki ktoś nie zwiedzi całej planety, by udowodnić że niedźwiedzi tam nie ma, to moim zdaniem ryzyko jest jeszcze większe, niż na Ziemi.

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Loginus07

@bori ale nosorożec to w sumie duocorn

Zaloguj się aby komentować