928 + 1 = 929
Tytuł: Wrota czasu
Autor: Pierdomenico Baccalario
Kategoria: literatura dziecięca
Wydawnictwo: Olesiejuk
Format: książka papierowa
ISBN: 9788374237772
Liczba stron: 224
Ocena: 9/10
Kontynuując czytanie twórczości Pana Baccalaria, teraz, po wielu latach, ponownie zabieram się za moją absolutnie ulubioną - do pewnego momentu - serię z dzieciństwa. Wpisy będę dodawał do każdej książki, a przy 6., 12. i 17. (lub 18.) tomie zrobię też niewielkie podsumowanie, gdyż każde sześć stanowi spójną i pod pewnymi względami zamkniętą całość. Nigdy nie czytałem dwóch ostatnich części, więc stąd wynika moja niepewność co do umiejscowienia podsumowania, gdyż tom 18. wydaje się być prequelem. Czas pokaże. Pora przejść do faktycznej części wpisu.
Książka zaczyna się od krótkiej wiadomości autora do redakcji, w której wyjaśnia, w jaki sposób wszedł w posiadanie zaszyfrowanego rękopisu historii, którą za chwilę będziemy czytać. Za dzieciaka ten zabieg niesamowicie rozbudził moją wyobraźnię, a granica między fikcją i rzeczywistością wydawała się zacierać.
Po tym otrzymujemy już rdzeń historii, poznajemy głównych bohaterów: Jasona i Julię Covenantów oraz Ricka Bannera, kilka postaci pobocznych, no i oczywiście miejsce akcji, czyli Kilmore Cove i jego główną "atrakcję" w postaci Willi Argo. Dzieciaki, podczas zabawy oraz poznawania nowego miejsca zamieszkania rodzeństwa, odkrywają pewne zawiniątko z tajemniczą zawartością. Wraz z czynieniem postępów udaje im się znajdować wcześniej nieodkryte poszlaki, które wreszcie doprowadzają je do celu. I tutaj książka się kończy, w bardzo perfidnym, pomyślanym dosłownie na odcinkowość, momencie. Książka się kończy, ale historia ledwie rozkręca.
Dialogi bohaterów nie wywołują uczucia żenady, ogólnie praktycznie wszystkie interakcje wypadają dosyć naturalnie. W książce tak niewielkiej objętości autorowi udało się całkiem sensownie nakreślić charaktery głównej trójki i kilku postaci pobocznych. Do postępów rozwiązywania zagadki mógłbym mieć dosłownie marginalne zastrzeżenia, jednakże jedno z nich gryzie mnie trochę mocniej: jeżeli już autor zdecydował się na wprowadzenie zagadki opartej na słowach to, jako że akcja toczy się w Kornwalii, mógł zdecydować się na wyrazy angielskie, a nie włoskie. Bo nawet jeżeli ktoś, kto zagadkę stworzył był Włochem lub przynajmniej takowe powiązania posiadał (nie wykluczam, ale tego szczegółu fabuły już nie pamiętam), to dzieciaki by przecież tego nie rozwiązały z marszu. Nawet długość słowa by się zgadzała: włoskie "apri" i angielskie "open".
Okropnie żałuję, że seria nie zdobyła większego rozgłosu, a adaptacja filmowa koniec końców nie doszła do skutku, bo atmosfera i kreacja świata są tu świetne, a potencjał był olbrzymi. Powinienem to napisać przy podsumowaniu, ale takie odczucia miałem od zawsze. Wielka szkoda.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #pierdomenicobaccalario #ulyssesmoore #olesiejuk #ksiazkicerbera




















