Przeglądasz wpisy z tego tagu:

#anonimowehejtowyznania

171
77

#anonimowehejtowyznania

 

Nigdy sobie nie zdawałem sprawy jakie życie jest kruche dopóki nie zachorowałem. Przez ostatnie kilka tygodni zrozumiałem że ten maraton i pogoń za lepszym jutrem, sprawia że zapominamy się zatrzymać na chwilę, wziąć głęboki wdech i podziwiac to co nas otacza. Chcemy mieć lepsze samochody, większe domy, dobrze się ubierać, imponować ludziom którzy nas otaczają, za cenę czasu którego już nie odzyskamy.

 

Dopiero teraz zaczynam rozumieć że to wszystko nie ma najmniejszego sensu jeśli nie masz obok kogoś z kim możesz to wszystko dzielić. Mogę mieć najlepsze auto, najwiekszy dom i największy jacht, ale i tak na koniec dnia kładziesz się do pustego łóżka i budzisz się ze samym sobą. Zapominamy co w życiu jest najważniejsze - czas. Którego ciągle nam brakuję bo ciągle żyjemy w pogodni za lepszym jutrem ale jakie znaczenie ma lepsze jutro jeśli brakuje w nim szczęścia. Wiem że powiedzenie typu "wolę być nieszczęśliwy w Ferrari niż szczęśliwy w Passacie", jest nic nie warte a człowiek uświadamia to sobie dopiero wtedy jak wiesz ze koniec jest już bliski.

 

Musiałem to z siebie wydusić bo niestety przegrywam tę wojnę. Choroba to niestety szmata z którą często ciężko jest wygrać.

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #641ae9ec0455798ff1490c1a
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Na studiach spodobała mi się jedna dziewczyna i mimo, że w styczniu dała mi kosza to cały czas się na nią patrzę bo śliczna dziewczyna. Jednak najbardziej martwi mnie to, że automatycznie potrafię ją zauważyć w tłumie. Tydzień temu przed zajęciami spojrzałem na schody jak szła a dzisiaj wchodząc na aulę gdzie było z 100 oosb centralnie na nią się spojrzałem, ale szybko odwróciłem wzrok bo miała swój wzrok w moim kierunku. #zalesie

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6419dbe10455798ff1490b3f
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

W lato oświadczylem się swojej dziewczynie, z ktorą jestem od końca liceum (prawie 6 lat razem). Wszystko jest spoko, mamy praktycznie taki sam światopogląd, dogadujemy się, dużo oboje sobie zawdzięczamy. Jej rodzina mnie lubi, moja ją. Ale niestety jak to zwykle bywa, nic nie jest doskonałe.

 

Moja narzeczona pochodzi z rodziny wierzącej i sama jest wierząca, ale nie jakos skrajnie. Stara sie być co tydzień na mszy, co jakiś czas spowiedź. Jakoś rok temu kiedy byla u spowiedzi, ksiądz nie chciał jej dać rozgrzeszenia, bo powiedziala mu, ze mieszka ze mną bez ślubu xD Od tego czasu przestała chodzić do spowiedzi, ale na msze dalej dość regularnie chodzi. Ogólnie ta sytuacja sprawiła w niej niechęć do instytucji kościoła, ale nie do wiary, lecz to nie temat tego wpisu. Ja z kolei jestem niewierzacy i dobrze ona o tym wie i do tej pory w normalnym naszym życiu to jakoś nie przeszkadzało.

 

Wcześniej, jeszcze przed zaręczynami staralem sie unikać tematu ślubu. Niestety po oświadczynach, juz się tego nie da. Tam zbytnio ucinałem temat, aby nie było kłótni. Ok miesiąc temu byłem u przyszłego teścia na urodzinach i w trakcie rozmowa też zeszła na temat ślubu. Oczywiście narzeczona się gorączkowała co to nie będzie za wesele, a ja znowu aby szambo nie wybuchlo mówiłem, że jeszcze musimy się zastanowić itp.

 

Pod koniec poprzedniego tygodnia narzeczona przycisnęła mnie o ślub, to jej wprost powiedzialem, ze wolę cywilny i maly poczestunek dla najbliższych i jakiś dłuższy wypad zza granicę. Nie zamierzam też obarczać naszych rodziców kosztami wesela, bo nas po prostu nie stać, a wiem, że z kopert w znacznej większości się nie zwraca. Zaczęła się kłótnia, że jak to tak bez ślubu kościelnego i wesela, ze co sobie rodzina pomyśli i znajomi, a bo ktoś tam miał i my też musimy, czy uwaga, że nic mi się nie stanie jak wezmę kościelny. Skończyło się tak, że zrobiła focha i się do dzisiaj praktycznie do mnie nie odzywa (mieszkamy razem).

 

Naprawdę jestem załamany, że przez taką głupotę są takie problemy, a nie chce pomyśleć co sie stanie, jak powiem, że nie chcę aby nasze dzieci były ochrzczone.....

Czy naprawdę wiara rozpierdoli mój związek?

#zwiazki

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6418d1fc0455798ff1490a7e
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Jak przepracować swoje traumy z dzieciństwa?

Wychowałam się w kochającej rodzinie, która na pierwszy rzut oka była normalna. Ale mój ojciec jest alkoholikiem. Wysoko funkcjonującym. Lat temu parę dostał udaru, teraz jest na rencie, miał wszystkie choroby w których przeciwwskazany jest alkohol. Cukrzyca, wysokie ciśnienie, problem z żyłami. A pije do tej pory. Mniej. Ale nie jest w stanie przetrwać dnia bez piwa. Jego miłość była, jest interesowna. Zawsze po alkoholu wypominał mi, że tyle dla mnie zrobił, że mnie utrzymywał. A ja co dla niego zrobiłam? Jak się odwdzięczam? Nie byliśmy bogaci, mam starszych braci. Moja edukacja, rozwój ograniczało się do zdania matury. Nigdy nie byłam na zielonej szkole, za granicą, nie jeździłam na droższe wycieczki bo nie było na to pieniędzy, nie mogłam się zapisać do harcerstwa, bo nikt nie chciał mnie wozić na zbiórki, bo było za daleko. Nie chodziłam na siatkówkę bo zajęcia kończyły się po odjeździe ostatniego autobusu szkolnego sprzed szkoly. Nie mogłam rozwijać żadnych pasji, bo czasami moje kieszonkowe nie przekraczało 10zł miesiecznie. Każdy mój pomysł był gaszony. Kiedy w liceum trafiłam na toksyczna klasę i chciałam zmienić szkołę, nawet nie było takiej opcji. Nikt nie interesował się tym co robię, co czuje, ważne żebym zamknęła się w pokoju, była cicho i niczego nie chciała. Czas wolny to była praca w polu, tyle gwoli moich "zainteresowań". W końcu mieszkałam na wsi.

Nie poszłam na studia, bo nie było mnie stać, rodziców też. Rodzice nie byli w stanie zasponsorować mi prawka, bo nie było kasy. Pracę zaczęłam w zakładzie na produkcji gdzie mój ojciec jeździł na wózku widłowym. Dojazd w jedną stronę 3h. Praca zmianowa. Pracujące weekendy. Totalne zadupie. Zarabiałam grosze, a i tak większość szła dla moich rodziców bo wiecznie były jakieś zadłużenia i pożyczki. Teraz w dorosłym życiu żyje od pierwszego do pierwszego, nie potrafię odłożyć i zbudować poduszki finansowej. Ale wracając: mój ojciec choleryk i alkoholik. Zazwyczaj kłótnie po alkoholu wyglądały tak, że ciągle wałkował wszystkie krzywdy jakie ktoś mu wyrządził. Ciągle kłócił się z moją matką i wypominał jej dużo, dużo więcej. Ona zazwyczaj wtedy zamykała się w innym pokoju na klucz i miała go w dupie, albo wychodziła z domu i wracała bardzo późno jak już poszedł spać. I wtedy zazwyczaj spała ze mną w pokoju, bo z ojcem byli obrażeni. Ciche dni. Ale za każdym razem jak wychodziła (uciekała od kłótni) to ojciec szukał towarzystwa do rozmowy, nie potrafił po alkoholu położyć się spać. Więc wtedy przyczepiał się do mnie. Zawsze to samo czyli na początku jaka to nie jestem dobra córka, a za 5 minut nienawiść i wypominanie wszystkiego. Często już od samego początku mnie nienawidził jak wtrącam się do kłótni jego i matki bo zaczynał ją obrażać, albo bałam się że ją uderzy. Mam jakieś flashbacki z dzieciństwa, że coś takiego miało miejsce. Zazwyczaj jak zwracałam się do niego per "ty" w stylu "Zostaw ją", a nie "Zostaw ją, tato" to dostawał białej piany, że jak ja śmie się do niego tak zwracać. Lubił mnie gnoić pytaniami w stylu: "Co ty w życiu osiągnęłaś?". Jednym słowem przez niemal całe życie czułam się niewystarczająca.

Moja matka za to jest zagorzałą katoliczką, co niedzielę musiałam chodzić do kościoła, jak w trakcie jakiegoś większego święta nie chciałam iść do spowiedzi to był płacz i ciche dni i oczywiście takie pasywne "nic nie dostaniesz, nie możesz nigdzie wyjść dopóki się nie wyspowiadasz". Jestem zbyt mocno empatyczna, co uważam za przekleństwo, więc dla świętego spokoju szłam do tej spowiedzi, żeby nie było w domu tej ciężkiej atmosfery. Za wszystko potem musiałam oczywiście przepraszać. Nie wierzę. Czasami bym chciała, bo wydaje mi się że byłoby mi łatwiej gdybym wierzyła, że jak się pomodlę to wszystkie moje problemy trafią do tego na górze i on wszystko rozwiąże, albo postawi na mojej drodze odpowiednich ludzi. Ale nie wierzę, po prostu. Ale do tej pory jak jestem u rodziców to chodzę z nimi do kościoła, bo wiem, że dla mnie to tylko godzina, a dla mojej mamy to bardzo dużo. Nie wiem, czy to empatia, czy miłość, ale chcę by było jej miło, po prostu, bo wiem, że to dla niej ważne. Sama lata do tego kościoła trzy razy dziennie od kiedy przeszła na emeryturę. Po roku pracy na produkcji zapisałam się na studia zaoczne z fotografii, ślepy strzał i pudło, chociaż musiałam zrezygnować bo nie miałam odpowiedniego sprzętu do nauki, chodziło o komputer. Nie wiem czy to było coś co chciałam robić, ale potrzebowałam czegoś. W każdym razie jak przyjaciółka dała mi cynk, że zwolniło jej się miejsce w wynajmowanym mieszkaniu w większym mieście, to nie wahałam się ani chwili. Miałam wtedy 19 lat. Jak zaczęłam przeglądać ogłoszenia moje poczucie własnej wartości i wiara we własne możliwości była na tak niskim poziomie, że jedyne do czego czułam że się nadaje to praca fizyczna. Zatrudniłam się w hotelu jako pokojówka. Trochę odżyłam wyprowadzając się od rodziców, ale po ciężkiej fizycznej pracy nie miałam siły by myśleć o tym by wrócić na studia. Zmarnowałam tak 10 lat. W między czasie weszłam w związek z chłopakiem który wprowadził się do mojego pokoju. Byliśmy razem sześć lat. Byłam w nich zakochana. Pierwsza miłość, pierwszy seks. Był ateistą. W moim rodzinnym domu był może dwa razy. Od kiedy rodzice się dowiedzieli że z kimś chodzę zadręczali mnie pytaniami, gdzie pierścionek, kiedy ślub. Nawet nie wiecie jak te pytania mnie bolały... Tak jakby sugerowali mi, że sama mam się tym zająć. Albo, że dopóki się nie hajtnę i nie urodzę dziecka to będę niekompletna i nie tak wyglądała instrukcja życia, którą mi wpoili od najmłodszych lat (sami się hajtneli jak wpadli, wielka miłość, doprawdy...). Jestem romantyczką, ale nigdy nie wierzyłam, więc nie potrzebowałam ślubu by być z kimś, potrzebowałam tylko by osoba z którą jestem powiedziała mi że mnie kocha i chce spędzić ze mną resztę życia. Tylko tyle. Oczywiście od kiedy mieszkałam razem z partnerem nie mogłam dostać rozgrzeszenia, bo to ciężki grzech więc miałam spokój od tej strony. Ale usłyszałam od mojej matki, że gdyby tego nie zaakceptowała zerwałaby ze mną kontakt i nie miałaby córki. Tak jakby próbowała dać mi do zrozumienia że bardzo dużo ją kosztuje zaakceptowanie tego, że musi na to przyzwalać. Ale ten mój związek się rozpadł, głównie dlatego, że mój partner był chłodny i niedostępny emocjonalnie. No i zdradził mnie z koleżanką z pracy. A ja byłam tak ślepo wpatrzona w ten związek, że dawałam mu dwa razy szansę. Byłam o niego bardzo zazdrosna, gdy nie było go w mieszkaniu przeczytałam jego korespondencję z dziewczyną z którą mnie zdradził i się okazało że nigdy nic do mnie nie czuł (byłam jego pierwszą dziewczyną), że jest ze mną z przyzwyczajenia. To podcięło moje jakiekolwiek poczucie własnej wartości tak bardzo, że po zerwaniu na niemal trzy lata byłam zamknięta na jakiekolwiek relacje. Coś we mnie umarło tamtego dnia. Jeszcze jak usłyszysz, że jesteś mało ambitna i prawdopodobnie całe życie będziesz pracować jako pokojówka (rodzice często porównywali mnie do dorosłych dzieci innych sąsiadów czy znajomych i podśmiewali się że pracuje jako pokojówka bo jestem bałaganiarzem z natury i to taka karma) i kiedy facet z którym jesteś sześć lat uważa że to się nigdy nie zmieni, to zaczynasz w to wierzyć. Tak naprawdę po tym związku nie weszłam w żaden inny. Chyba nie potrafię, po prostu zaczęłam uważać, że jedyne do czego się nadaje to przelotne znajomości. Miałam ich sześć na przestrzeni 6 lat. Mam wrażenie że specjalnie świadomie robiłam sobie w ten sposób krzywdę, na zasadzie, że miałam często myśli "jesteś nikim, nic nie osiagnęłaś, jedyna forma bliskości z drugim człowiekiem na jaki możesz liczyć to nic nie znaczący seks, odczuwałam jakąś masochistyczną przyjemność z tego, że jestem traktowana jak rzecz do wykorzystania. To nie było tak, że umawiałam się na seks. Zazwyczaj pisałam z nimi bardzo długo, a spotkania były takie typowo zapoznawcze. Seks wychodził jeżeli się polubiliśmy. Nikt nie ustalał w jaką stronę to idzie, ale jakby podświadomie obie strony zdawały sobie sprawę, że to tylko przelotna znajomość. W jedną z takich znajomości się zaangażowałam, ale zostałam odtrącona, nawet straciłam do siebie całkowity szacunek jak żebrałam u tej osoby o utrzymanie tej relacji na stopie czysto przyjacielskiej bez seksu, ale widocznie tylko ja uważałam że ta relacja jest coś więcej warta. Rok później jak odezwał się do mnie, że chętnie by się spotkał, poleciałam za nim z językiem na brodzie bez godności i szacunku do siebie... i znów dostałam kosza po paru miesiącach. Stwierdził, że był samolubny i odezwał się do mnie bo to był łatwy sposób na seks. Więc jestem łatwa, bez żadnego szacunku do siebie. Miło mi poznać. Po prostu chce mi się płakać. Fakt, że nie jestem w stanie w wieku ponad 30 lat zbudować stałego związku, ani zainteresować sobą drugiego człowieka na tyle by chciał się ze mną przyjaźnić mnie dobija. Już nie wspominając o tych luźnych relacjach, które były tak jakby gwoździem do trumny, bo przecież jaki mężczyzna chciałby wchodzić w związek z laską bez wykształcenia, która ma za sobą tylu partnerów i nie ma nic do zaoferowania?

Po pracy w hotelu z którego mnie wyrzucili jak zaczął się covid, zaczęłam pracę w sklepie spożywczym. Awansowałam najpierw na lidera, a później managera, ale dorobiłam się tylko depresji przez mobbing i niewyobrażalne do ogarnięcia zadania, bo wiecznie za mało ludzi, więc zamiast na wyższym stanowisku pracować lżej pracowałam trzy razy ciężej. W końcu doszłam do takiego momentu, że mam dość. Fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Zwolniłam się, chociaż byłam przerażona. Ale znalazłam pracę biurową i pierwszy raz w życiu mam po pracy czas i siłę by pomyśleć o swoim rozwoju. Chce się rozwijać, chce iść na studia. Pomimo wieku. Mam jakiś nieśmiały plan na siebie. Straciłam już wiarę w to, że kiedyś pokocham jakiegoś mężczyznę z wzajemnością. Ale chciałabym się nauczyć być szczęśliwa i wystarczająca sama ze sobą, taka jaka jestem. Chociaż w głowie cały czas jak mantra zapętlają mi się słowa mojego ojca "Co ty w życiu osiągnęłaś?". I wiem, terapia mogłaby naprostować we mnie te wszystkie złe myśli i przekonania jakie mam na swój temat, tylko to jest zbyt droga przyjemność jak na mój portfel. Nie wiem czemu to wszystko pisze, chyba potrzebowałam to z siebie wyrzucić. Może szukam nadziei, że jeszcze będzie lepiej, że to już nie koniec mojego życia i nawet w tym wieku można je jeszcze naprawić. Że kiedyś ta myśl "jestem niewystarczająca" zmieni się na "Kocham cię taką jaka jesteś".

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #64170d920455798ff1490935
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Jestem po 30. Nie mam ambitnej pracy. Nie mam studiów. Mam jakieś zainteresowania, ale nie są to pasje o których mogłabym opowiadać godzinami. Bardziej coś na zasadzie, że wielu rzeczy próbuje, ale nic nie jest w stanie przykuć mojej uwagi na dłużej. Jak gdzieś wyjeżdżam to jest to inne miasto, nie kraj, nigdy nie byłam za granicą. Nie stać mnie. Mój angielski jest za słaby. Próbuje poznawać nowych ludzi i jak trafiam na takich, których rozmowa kręci się dookoła zagranicznych wyjazdów, ciekawej pracy czy zainteresowań o których mogą opowiadać bez końca i w ciekawy sposób czuję się przy nich jak ameba. Jakbym przegrała życie. Dociera do mnie wtedy ile życia, lat przeleciało przez moje palce bez rozwoju, bez pasji, że gdybym 10 lat temu skupiła się na czymś konkretnym to teraz nie czułabym się tak nieciekawą osobą, która nie ma nic do powiedzenia. To myślenie jest bez sensu bo przecież nie cofnę czasu, po prostu takie wyjścia sprawiają, że czuje się podle sama ze sobą. Mam do siebie ogromny żal jak potoczylo się moje życie. Próbuje je zmieniać. Małymi kroczkami. Wiem, że nie powinnam porównywać się do innych bo każdy zaczynał w innym miejscu i miał inny start. Miał większe ambicje. Jakiś plan na siebie. Determinację. Po prostu dzisiaj się porównałam. I źle mi z tym.

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6416da090455798ff1490902
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Zdałem sobie sprawę że bede zawsze singlem. Nie dlatego że nie mam szczęścia do kobiet ale dlatego że nigdy żadnej partnerki swoją obecnością nie zadowolę.

Od dziecka pamiętam że mój kontakt z rówieśnikami był średni. Już w moich pierwszych latach życia mój jedyny kontakt był głównie ze starszymi ode mnie braćmi. Później w sąsiedztwie poznałem koleżanki. W szkole miałem swoją grupkę znajomych-nerdów z którymi się zawsze trzymałem przez prawie wszystkie lata, generalnie potrafiłem się komunikować nie miałem z tym problemów ale koniec końców lubiłem bycie sam na sam, na tyle że tak większość czasu spędzałem w domu. Wszystko się pogorszyło kiedy z domu wyprowadzili sie bracia i siostra gdy zalozyli rodziny, poszli na dwoje, a miałem wtedy 14-15 lat i zostałem sam z mamą.

 

Szkoła, dom, szkoła, dom. Często wracałem do pustego mieszkania bo mama pracowała na zmiany często popołudniami. Generalnie jakoś sobie radziłem, wtedy mi to nie przeszkadzało, w końcu wolna chata, nie uważałem nawet że to jest jakiś duży problem, przywykłem do tej samotności i pustki w mieszkaniu. Problemy niestety zaczęły wychodzić gdy robiłem się starszy. Gdy miałem 21 lat wyjechalem do wiekszego miasta i wynająłem kawalerkę w ktorej mieszkałem prawie 4 lata samemu, wtedy mocno pogłębił się mój problem który powoli zacząłem dostrzegać - za bardzo polubiłem tą izolacje do tego stopnia ze ciężko mi bylo sobie wyobrazić jak miałby wyglądać mój normalny dzień z partnerką. Byłem w kilku relacjach, ale byłem też w 2 poważnych relacjach (z czego w jednym jestem nadal). Pierwszy raz w życiu postanowiłem zamieszkać ze swoją dziewczyną. Mieszkamy już 7 miesięcy i jest mi czasami ciężko, nie tylko mi, ale chyba również mojej dziewczynie. Moja produktywnosc spadla bo ciagle zamartwiam sie tym czy dziewczyna jest szczesliwa czy nie. Czasami mam wrazenie ze oszlalalem. Troche roznie sie od partnerki, bo moja dziewczyna wychowywala sie rodzinie z ktora byla bardzo zżyta i widać że jej tego kontaktu ludzkiego brakuje bardziej niz mi. Mnie natomiast nadmierna obecność przytłacza, lubie ludzi, ale lubie tez ten kontakt ograniczac. Moje poprzednie relacje tez konczyly sie czesto dlatego bo nie potrafilem towarzyszyc dziewczynie non stop i odbierac kazdego telefonu gdy zwyczajnie bylem czyms zajety. Moje zycie jest dziwne, nie lubie go ale jednoczesnie je lubie. Chcialbym byc w zwiazku w ktorym nie musze sie ciagle zamartwiac czy kogos zadowolilem, czy jestem wystarczajacy, czy kogos nie krzywdze, czy moge realizowac swoje zainteresowania a jesli moge to jak to pogodzic z innymi zwiazkowymi obowiazkami? Nie potrafie tego wszystkiego pogodzić a chcialbym. Nie jestem pracoholikiem. Fakt, duzo pracuje, ale duzo tez poswiecam sie zainteresowaniom, sklejam samoloty, czolgi, maluje je, duzo czytam, biegam, chodze na silownie, od 2 miesiecy chodze na pilke po czym czesto potrzebuje chwili na izolacje bo moja obecnosc wsrod ludzi wyczerpala moje baterie, generalnie gdyby ktos mnie zostawil na bezludnej wyspie to na 99% znalazlbym sobie jakies ciekawe zajecie - tak mialem w dziecinstwie i tak mi zostalo, bo zawsze mi rodzice mowili "znajdz sobie sam jakas zabawe".

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #641503bc0455798ff1490879
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Dla wszystkich śledzących tag.

 

Po pierwsze - chciałem wyjaśnić kwestie bo zostałem nazwany złodziejem na PW więc gwoli wyjaśnienia - nie ukradłem żadnego kodu. Kod został skopiowany za pozwoleniem oryginalnego twórcy. Ja również musiałem dostosować API jak i trochę wizualnie pod Hejto, więc sam poświęciłem wiele wieczorów i godzin na ten projekt więc nie, nic nie ukradłem. Jeśli ktoś ma jakieś obiekcje lub wątpliwości to zapraszam do repozytorium na githubie oryginalnego twórcy, które linkuje to mojego projektu

 

Po drugie - Przez ostatnie kilka godzin anonimowe było dość niestabilne bo chyba komuś nie spodobała się myśl że ktoś może przenieść anonimowe na inną platformę i AHW było ostatnie kilka godzin "nękane" przez zawistnego twora z pewnej konkurencyjnej platformy (tak podejrzewam lecz brak dowodów z mojej strony). Wszystko już powinno być stabilne więc przepraszam jeśli ktoś chciał coś napisać ale nie był wstanie się dobić do anonimowych.

 

Miłego wieczoru wszystkim

 

#hejto

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Na własne życzenie chyba zniszczylem sobie życie i jestem tym kompletnie przerażony.

 

Pochodzę z dość zamożnej rodziny, nigdy niczego mi nie brakowalo, mialem w większości to co chcialem, dobre ubrania, co chwila wyjazdy na wczasy/wycieczki, na 18 dostalem auto. W szkole tez bylem lubiany, dodatkowo byłem bardzo wysportowany.W podstawówce już pierwsze dziewczyny zaczęły mnie podrywać - wszystkie odrzucalem. Z jednej strony bylem za młody (tak myślalem) a po drugie bałem się być w związku, a bardziej bliskiej relacji z dziewczyną. Mialem koleżanki, kolegów, potrafilem z nimi spędzać czas, ale jeżeli chodzi o relacje milosne to nic, zero.

 

Gimnazjum to samo, masa dziewczyn mnie chciala, a ja je wszystkie zlewałem. Od ginnazjum tez po prostu zacząłem unikać dziewczyn, nie potrafilem z nimi rozmawiać oprócz pierdól np. sprawy szkolne. W tym okresie tez usprawiedliwialem to tym, że jestem zbyt mlody. Nie spodziewałem się, że takie myślenie doprowadzi do tego co jest teraz.

 

Liceum, nowy start. Trochę bardziej zacząłem być otwarty do kobiet ale nadal nie pozwalalem dopuscić do siebie dziewczyn. To byl okres, gdzie najwięcej dziewczyn mnie podrywalo. W pewnym momencie 3 dziewczyny do mnie pisaly i o mnie zabiegały..... Skończyłem liceum z przeświadczeniem, że nadal jestem młody i bez peoblrmu kogoś znajdę, bo jak teraz mnie podrywaja, to będą potem.

 

Zaczęły się studia i to samo. Znowu bylem podrywany. Jedną dziewczynę tak okrutnie olewalem i dawalem kosza i to nawet 2x, ze do tej pory mam wyrzuty sumienia, co najśmieszniejsze jest aktualnie moja najlepszą koleżanką, a ona ma mnie za najbliższego męskiego kolege mimo tego jak ją potraktowałem i....... żałuje teraz, że nie dalem jej szansy. Zauroczylem się w niej i zaczęla bardzo mi się podobać. Niestety od kilku lat jest w związku.

 

Dopiero w trakcie 3 roku, zacząłem dostrzegać, że jestem samotny i wypadałoby byc w związku, niestety jak na przekór nikt już o mnie nie zabiegał. Każdy już na studiach był w związkach więc to normalne. Mijają kolejne lata i jest to samo, czuje się niesanowicie samotny, a świadomość, że nigdy nikogo nie mialem i mam zerowe doświadczenie związkowe sprowadza moją samoocenę na samo dno. Dodatkowo to juz ten czas, aby zacząc powoli się ogarniać życiowo.

 

Jestem wysportowany, ćwiczę często, dbam o siebie, nie mam nałogów, potrafię gotować, sprzątać, prać, przystojny też musze być, skoro na przestrzeni lat, tyle dziewczyn mnie podrywało. Mam kilku znajomych potrafię przy nich normalnie roznawiać, czasem jak katarynka, nie czuję sie przy nich skrępowany, ale kiedy dochodzi do poznania kogoś z płci przeciwnej, to się stresuje, język staje mi w gardle i jestem spięty jak debil. Wyglądam idiotycznie wtedy.

 

Przebywając trochę ze swoimi koleżankami zrozumiałem, ze nie roznią się niczym od mężczyzn. Z facetami nigdy się nie krępowalem i nie balem nawet glupiej rozmowy, a z dziewczynami bylo zawsze z tym tragicznie i czulem się niezręcznie.

 

Teraz ciągle się zastanawiam, czy zakladac portale randkowe czy dopiero kiedy obronię sie i znajde prace, czyli ok pół roku. Ostatnio poznałem dziewczynę na discordzie, to nawet bylem w szoku, bo bez problemu dzwonilismy do siebie i poteafiliśmy rozmawiac ze sobą po ponad godzinę. Dziewczynę tą traktowalem jedynie jako taki eskperyment czy w ogólę potrafię w relacje damsko-męsie i okazało się, że jednak potrafię. Nic więcej z nią nie robilem, bo po pierwsze była na drugim koncu polwki, a po drugie byla w związku, lecz miala z nim problemy.

 

Zaraz mam 26 lat i zamierzam szukać dziewczyn o kilka lat młodszych z racji mojego braku doświadczenia. Znam wiele par, gdzie róznica wieku wynosi 3-5 lat i wszystko jest ok.

 

Macie jakieś rady? Czy możliwe jest stworzyć pierwszy związek majac ponad 25 lat i będąc nieśmialym wobec kobiet? Nadal czuję strach przed założeniem portali randkowych, ale wiem, ze to pewnie jest tak jak z kontaktami z dziewczynami - nie ma się czegoś bać. Musze się orzełamać

 

Naprawdę żałuję jak sobie skomplikowałem życie. 26 lat, niby jeszcze jestem mlody, zdrowy, atrakcyjny fizycznie, a nadal jestem sam....

#anonimowehejto #samotnosc

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6411f4764e71d58aa00cc87e
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Człowiek prowadzi firmę eksportową od dobrych kilku lat, zostawił już kilkaset tys. w samym PIT nie mówiąc o innych podatkach i daninach. Jak to przy eksporcie bywa są tu ciągłe zwroty VAT na które do tej pory grzecznie zawsze czekałem i nie narzekałem. Do tej pory zwroty albo przychodziły na kilka dni przed czasem albo na sam koniec. Ten jeden jedyny raz zależało mi bardzo na przyspieszenie zwrotu o choćby tydzień czy dwa bo była to spora kwota a z płynnością ostatnio nie najlepiej. Żona mówi, zadzwoń tam do US i poproś to może jakoś da się wystąpić o przyspieszony zwrot. No to ja głupi telefon do US i się pytam co i jak, pani bardzo miła mówi żebym złożył wniosek i "zobaczymy co da się zrobić". Dosłownie 20 minut po odłożeniu słuchawki przychodzi email z urzędu, czynności sprawdzające. No to ja sobie myślę, spoko pewnie chcą przyspieszyć mi ten zwrot ale zanim to zrobią chcą sobie posprawdzać że wszystko się zgadza. Było tego sporo to ja i księgowa spędzamy całe popołudniu żeby wszystko przygotować i jak najszybciej odesłać. Czekam tydzień, dzwonię, wciąż nic nie wiadomo. Czekam kolejny tydzień, w międzyczasie maile i telefony z US z prośbą o kolejne faktury, umowy, coś tam im się nie zgadza, trzeba coś tam prostować ale finalnie wszystko jest OK i się zgadza. Po kolejnym tygodniu i kolejnych moich telefonach udało się, dyspozycja zwrotu poszła do rachunkowości! No to ja proszę o tel do rachunkowości i się pytam kiedy będą pieniądze. A pani Grażynka na to: "przelew zaplanowany na xx.yy". JA: Ale jak to, przecież to jest ostatni możliwy dzień a ja prosiłem o przyspieszony zwrot!? Grażynka: "Takie dostałam polecenie z góry i nic z tym zrobić nie mogę".

 

Pieniądze dostałem w ostatni możliwy dzień ostatnią sesją elixir. Poczułem się jakby ktoś mi napluł w twarz. Ale pocieszam się że Pan i władca mnie gorzej nie potraktował, mogli przecież w ogóle zablokować kasę na pół roku albo pod byle pretekstem zablokować rachunek firmowy na pół roku.

 

Gdzie ja żyję się pytam...

 

#polska #pis #polskarzeczywistosc #urzadskarbowy #podatki #biznes #mojkrajtakipiekny

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6411d2a64e71d58aa00cc7ce
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Członek mojej rodziny walczy o życie. Potrzebne jest dużo krwi dla szpitala w Łodzi. Jeżeli jesteście dawcami to podajcie proszę poniższe dane szpitala przy następnej okazji. Być może czyta to ktoś, kto kiedyś oddawał krew ale z jakiegoś powodu przestał - jest to dobry moment na wizytę w RCKiK. Możecie uratować komuś życie.

Grupa krwi nie jest istotna, można oddawać w dowolnym miejscu w Polsce.

 

Centralny Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi

 

92-213 Łódź, Pomorska 251

Klinika kardiochirurgii

Pododział intensywnej opieki medycznej

 

#krwiodawstwo #rckik #zdrowie

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6411cf1a4e71d58aa00cc7c4
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

#anonimowehejto #samotnosc

 

Dwie rzeczy sprawiły, że mając 29 lat nie mam znajomych, przyjaciół, dziewczyny.

 

Wszystko zaczęło się końcem pierwszej klasy gimnazjum - po lekcjach staliśmy w grupie znajomych i czekaliśmy na autobus do domu.

Tak się złożyło, że jeden z kolegów mojego brata (a zarazem mój znajomy) nie za bardzo lubił się z jednym gościem z którym chodziłem do klasy.

I tak sobie stoimy stoimy, i ten mój znajomy coś tam pokazał odnośnie do wyglądu tego gościa (jakaś pierdoła). Cała grupa bez wyjątku odruchowo się zaśmiała, ale to wydarzenie zmieniło tylko moje życie (pozostali ludzie w grupie to osoby z jego sąsiedztwa).

 

Zwrócił przeciwko mnie większość osób, z biegiem czasu coraz większa część klasy zaczynała ze mnie szydzić z byle powodu, szukali tylko okazji żeby mi dopiec, a ja za bardzo nie miałem co zrobić. Lubiłem wtedy grać w gry, a to wydarzenie sprawiło, że grałem jeszcze więcej, nie miałem co innego robić po szkole. Nie byłem nigdzie zapraszany, omijałem z daleka imprezy szkolne itp., jak jechałem na wycieczkę szkolną to spędzałem ją sam. Przez to wszystko nie nabyłem podstawowej umiejętności poznawania ludzi i rozmawiania z nimi (do tego wrócę).

W 3 klasie pobiłem się z gościem po szkole, ja skończyłem z podbitym okiem a on rozwalonym nosem. Nie zapomnę rodzicom nigdy tego, że zgłosili ten fakt szkole mimo moich próśb. Zostałem donosicielem, jeszcze bardziej się ze mnie śmiano, a wiecie jaka była reakcja szkoły? "nie ważne jak to się zaczęło, macie sobie podać rękę na zgodę". Jeszcze ten ch*j pedagog który kazał się nam uścisnąć na zgodę i jego przeświadczenie o tym, że dobrze zakończył sprawę.

Do końca roku zostało kilka miesięcy, nawet nie wiecie jak się cieszyłem, że nie spotkam już tych ludzi w swoim życiu.

 

Niestety kończąc gimnazjum popełniłem ogromny życiowy błąd - poszedłem do technikum - może sama obecność dziewczyn w liceum pomogłaby mi przełamać pewne bariery.

Już po kilku tygodniach wiedziałem, że raczej nie znajdę tu znajomych, nie żeby ludzie w mojej klasie byli jacyś źli, pod względem dogrania mieliśmy świetną klasę, wychowawczynię itp.

Problemem był mój brak przeżyć, wspomnień, umiejętności prowadzenia rozmowy. Jeśli rozmowa w grupie nie dotyczyła zajęć i nauki, to dotyczyła tego kto gdzie był, co robił, kogo poznał. Ludzie wymieniali się doświadczeniami, czego ja robić nie mogłem. Z nimi też nie mogłem się poznawać przez brak pieniędzy, nie było mnie stać na wspólne wyjścia, na to żeby komuś dać na paliwo żeby mnie podwiózł itp. Nigdy im nie powiedziałem że nie mam grosza, zawsze mówiłem, że nie mogę lub nie mam ochoty na wyjścia. Nie nawiązałem z nikim szczególnej więzi przez co od 9 lat nie mam z tymi ludźmi kontaktu. Wydawało mi się, że przynajmniej ze znajomym z którym 4 lata przesiedziałem w ławce, w niejednym mu pomogłem i przez niejedno razem przeszliśmy uda się jakiś kontakt zachować - był pierwszym który w ogóle zerwał kontakt.

 

Ten cały mój brak obycia z ludźmi sprawił też, że odkąd pamiętam boję się zagadywać do dziewczyn. Do dzisiaj pamiętam sytuację gdy w 4 klasie jechałem na jakąś późniejszą godzinę do szkoły, autobus był praktycznie pusty, ja siedziałem w ostatnim rzędzie i uczyłem się matematyki. Na jednym z przystanków do autobusu wsiadły 2 dziewczyny w tym jedna, która bardzo mi się podobała. Miały do wyboru wszystkie miejsca w autobusie a usiadły obok mnie w ostatnim rzędzie, dzieliło nas tylko środkowe miejsce. Nie miałem odwagi się do nich odezwać i przez kolejne 20 minut siedziałem z nosem w zeszycie. Nigdy więcej nie spotkałem ich w autobusie o tej godzinie.

 

Potem były studia na których też nie udało mi się z nikim na dłużej zaprzyjaźnić - każdy już miał paczkę znajomych z czasów średniej szkoły.

Ostatnia osoba z którąś miałem jakiś kontakt zaczęła mnie olewać jak poznała dziewczynę. Przez 3 lata myślałem, że kontakt urywa się przeze mnie bo jak już wspomniałem nie najlepiej wychodzi mi tworzenie więzi z ludźmi, ale w zeszłym roku ten znajomy przypadkiem pochwalił się swoją dziewczyną, powiedział że poznał ją wtedy i wtedy co dokładnie pokryło się z momentem kiedy nasza relacja zaczęła się psuć.

 

I tak sobie powoli żyję. Rano jadę do pracy, wracam do domu. Następnego dnia znowu jadę do pracy i wracam do domu. Na wolne prawie nie chodzę, nie lubię nawet chodzić na obowiązkowe 2 tygodnie bo nie znoszę pytań co będę robił albo co robiłem (a siedzę w domu).

Może od przyszłego tygodnia dołożę po pracy siłownię żeby trochę przybrać na masie. Nie zmienia to faktu nie widzę dla siebie nadziei na żadną zmianę jeśli chodzi o życie towarzyskie.

 

Na koniec chciałem was tylko przeprosić za tak długi i chaotyczny wpis. To wszystko po prostu co jakiś czas do mnie wraca i musiałem się z kimś tym podzielić.

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6410b28ec2590b357452079e
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Bardzo źle będzie to odebrane, jeśli odejdę z firmy 1,5 miesiąca przed końcem stażu? Znalazłem pracę jako junior dev w innej firmie, ta obecna nie zbyt mi się podoba, przestarzałe technologie i trochę januszex, gorsza pensja. Ale jednak nie chciałbym palić mostów, skoro dali mi szanse. Mam tygodniowy okres wypowiedzenia, UZ.

 

#pracbaza #pracait #it

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #640f3d05c2590b3574520602
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Ryba_z_mordom_jenota

Idź na juniora, zawsze to już legitny wpis do cv. Choć może się okazać że będzie tam gorzej niż w januszexie. Najwyżej znowu zmienisz xD

6
zoltyrogalzkremem

Człowieku, praca to praca, jeśli odchodzisz pozostając jeszcze na okres wypowiedzenia to już jesteś więcej niż fair

6
vbazyl

Nie chcesz palić mostów XD Nigdy nie wracaj do starej firmy w specjalistycznej branży.

1

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Co sądzicie na temat zagadywania do obcych osób w miejscach publicznych?

 

Nie mam tutaj na myśli zagadywania i podrywania kobiet. Nie mam również na myśli sytuacji, w których łatwo jest nawiązać kontakt w określonych grupach np. grupa na studiach, grupy skupione wokół jakiegoś hobby, wspólni znajomi na imprezach itp.

 

Chodzi mi bardziej o taki mały, niezobowiązujący small talk na ulicy,w zbiorkomie, w kawiarni, w barze, w muzeum, w parku, stojąc w kolejce itd., niezależnie od płci i wieku.

 

Chętnie poczytam wypowiedzi osób, które sami zagadują w ten sposób lub byli zagadywani przez innych. Jakie ogólnie macie przemyślenia na ten temat? Lubicie takie interakcje czy raczej cenicie sobie spokój od obcych ludzi? Jak oceniacie takie doświadczenia i co w nich najbardziej lubicie, a czego nie? Jak bardzo zgadzacie się z powszechną opinią, że Polacy nie przepadają za tego typu interakcjami w przeciwieństwie do np. amerykanów?

 

Pytanie skierowane głównie do mieszkańców większych miast, zwłaszcza #wroclaw, ale wszelkie opinie są mile widziane ( ͡° ͜ʖ ͡°)

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #640f014fc2590b357452055e
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

panikaman

@anonimowehejto w Polsce to wiadomo że jest różnie z tym ale we Włoszech czy w innych południowych krajach wszyscy ze sobą na ulicy rozmawiają i jest fajnie. u nas to w ryj tylko można dostać xd

1
nobodys

@anonimowehejto Co do wywoływania poczucia winy i wstydu to jest celowe działanie.. Jeszcze przez chwilę będę mieszkał w centrum i już wiele razy spotykałem np. gościa przebranego za kubusia puchatka, zbierającego na dzieci z autyzmem a czasami też coś innego. Ogólnie na ulicy łagodnie zbywam ludzi mówiąc, że np. mi się śpieszy albo nie mam przy sobie portfela, ale w takim przypadku brania na litość po "czy mógłby Pan przekazać pieniądze na XY" odpowiadam krótko "nie" i idę dalej. Dla przykładu ten "kubuś" po takiej odpowiedzi robi wielkie oczy i zdziwienie i chce wzbudzić uczucie wstydu. Dla mnie 2/10.

0
Opornik

@anonimowehejto Bez przerwy tak robię.

 

Wczoraj sobie śmieszkowałem z babą na mięsnym. Ludzie otwierajcie się na innych, boshe.

1

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Krótka piłka - związek 5 letni, mając 24 lvl.

Wolelibyscie być z typowym materiałem na żonę, gdzie interesuje się Wami, dzieli obowiązki domu, ale jest beznadziejny seks od kiedy opadło zauroczenie z 3 lata temu (różnice libido, były badania, wizyty u specjalistów)

Czy pójść w nieznane, bo jednak zawsze się wydaje, że może być z kimś innym "lepiej"?

Różowy teraz chodzi do specjalisty, ale i tak uważam, że "ten typ tak ma" i po co zmieniać kogoś na siłę.. Chociaż teraz sama z siebie chce zmiany, ale ja czuję, że jej nawet raz na kwartał by wystarczyło (sam problemu z kobietami nie mam, więc to nie problem w zachowaniu, zmianie w wyglądzie czy nudzie w związku)

 

Tu jest pewnie, spokojne, normalne życie, ale prawie totalnie bez seksu, co widzę, że jest ogromnie frustrujące mając duże potrzeby i ponadprzecietne wyniki testosteronu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zastanawiam się na ile po kilku latach w związku ma się i tak takie myśli, chociaż jednak seks to fundamentalna sprawa i taka miłość platoniczna to wcale nie jest szukanie ideału, a bardziej jedna z podstawowych cech doboru partnera pod siebie

 

#seks #zwiazki #rozowepaski #rozowypasek

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #640e4003c2590b3574520425
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

Boyce_Eaman

@anonimowehejto Nie wiem. Ludzie mają różne potrzeby i wartości, ostatecznie decyzje każdy podejmuje sam. Ja piszę z perspektywy doświadczenia gdzie 3 lata temu zepsułem sobie bardzo dobry związek i do tej pory czuję do siebie z tamtego czasu obrzydzenie i mam ogromne poczucie winy. Też czułem się nieatrakcyjny, częstotliwość seksu zmalała i myślałem że mogę ją sobie zamienić na lepszy model. Dopiero po fakcie widzę, jak szczeniackie to było zachowanie, takie myślenie kutasem. Taka jest moja perspektywa i stąd moja rada. Ostatecznie to twoje życie i twoje decyzje.

0
Kubilaj_Khan

Ja byłem nieszczęśliwy z tego powodu dopóki nie spadko mi Libido no i byliśmy po ślubie a do tego po dwoch latach od slubu zaszla w ciążę.

 

Teraz jestem szczęśliwy i zadowoliny z pożycia. Jest rzadko ale namiętnie. Teraz sam już mam tak, że mi się nie chce (zmęczenie po pracy).

 

Mam najlepszą żonę ze wszystkich ludzi, których znam. Wspiera mnie we wszystkim, przynosi dobre pieniądze, rozwija się. Mamy wspólne pasje i plany. Chcesz ryzykować to twój wybór. Ona się nie zmieni. Na to nie licz. Przynajmniej Cię nie oszukuje.

 

A te dziewczyny znajomych to też nie możesz być pewny jak u nich jest naprawdę w sypialni. Moze laski udają a facet zajarany jaki z niego ogier i kolegom się chwali.

 

Masz dwie opinie. Jedne, że tak sex jest najważniejszy i masz drugą, że czasami ta osoba jest warta twojego poświęcenia tego co dla ciebie bbmardso ważne.

 

Mieszkacie razem?

 

Po prostu bądź z nią śmiertelnie szczery. Daj ostatnią szansę, powiedz, że nie jesteś szczęśliwy i albo się coś zmieni albo się rozchodzicie. Daj jej szansę. Nie rób tego z dnia na dzień. Zrób to tak, żebyś był w porządku do niej i do siebie. W życiu nie zawsze mamy to czego byśmy chcieli. Nie jest jak w filmie, że wszystko kręci się wkoło nas.

 

Znajdziesz albo nie znajdziesz.
Jeszcze masz czas bo jesteś młody. Decyduj. Dostałeś dobre rady. Zastanów się i zdecyduj. Pozdrawiam i daj znać o tym co się z tego urodziło.

 

Chodzi mi o to, że w życiu było tak, że ktoś się rozwodził bo coś tam a potem nowe związki nie wypalały w końcu zostawał sam i nieszczęśliwy. Tylko to było tak, że miał kochankę i myślał, że Pana Boga za pięty złapał a potem okazywało się, że to nie to. I niszczył rodzinę, zawiódł dzieci i finalnie było gorzej niż wcześniej.

 

Tylko ty znasz siebie i wasz związek.

 

Jakby mi ktoś tak 10 lat temu pisał to też bym był zły, że mnie nie rozumie i jak bardzo mi źle ale ja dokładnie tam byłem, w twoich butach. I jestem szczęśliwy, że nie zostawiłem żony i córki dla sexu.

 

Jeszcze raz pozdrawiam.

0
BettyLou

@anonimowehejto Powiem tak - jeśli seks jest dla Ciebie ważny teraz, to duża szansa że będzie ważny i później, nie jest wcale powiedziane że po 35, 40 Ci spadnie libido. Udany seks i dopasowanie seksualne to jest coś cudownego, wtedy czujesz że żyjesz. Nawet teraz mam ciarki jak sobie pomyślę o tym co robiliśmy choćby wczoraj, a jesteśmy ponad 12 lat w związku. Powiem więcej, z biegiem czasu ten seks staje się coraz lepszy. To niesamowicie spaja dwoje ludzi, kiedy czujesz że możesz robić dosłownie wszystko z osobą którą kochasz, spełniać fantazje i czerpać z tego obustronną przyjemność. Udane życie w sypialni przekłada się potem na życie codzienne, uwierz mi. Inaczej patrzysz na partnera, mniej się wkurzasz o pierdoły, chętniej się godzisz po sprzeczkach, jest ten spontaniczny flirt, spojrzenia, uśmiechy, życie ma smak i czujesz taką satysfakcję.

 

Moim zdaniem jeśli ona teraz nie ma ochoty niemal wcale, to mała szansa że się nagle pewnego dnia zmieni w kocicę w łóżku. Chociaż jest jakaś mała szansa że się rozkręci. Niech wykluczy kwestie zdrowotne a potem porozmawiajcie i zobacz co powie, jak zareaguje. Możliwe że się czegoś wstydzi, obawia. Możliwe że dla Ciebie będzie robić pewne rzeczy "z obowiązku", żeby Ci zrobic przyjemność, ale pytanie czy Ty chcesz taki wymuszony seks kiedy ona nie będzie miała z tego szczerej frajdy i będzie tylko zerkała na zegarek kiedy koniec? Prawdopodobnie zależałoby Ci na tym aby to partnerka tez wykazywała inicjatywę, kusiła, sama proponowała. Z początku pewnie by to działało, ale co może być potem? Mogą znaleźć się wymówki, że a to dziecko, a to praca, a to zmęczenie a w Tobie będzie sie rozkręcac frustracja.

 

Jesteś jeszcze bardzo młodym chłopakiem, masz jeszcze czas i nie musisz deklarować się już teraz na ślub i zobowiązania z osobą która Ci nie do końca odpowiada. W tym wieku możesz jeszcze znaleźć bardziej dopasowaną partnerkę, problem może pojawić się dopiero koło 30. Oczywiście odpowiednio dopasowaną osobę do życia też nie jest łatwo znaleźć, dlatego odpowiedz sobie na pytanie jak bardzo Ci na niej zależy i co jest dla Ciebie ważne. Miej na uwadze to że frustracja seksualna może być na tyle duża że już nie wytrzymasz tak dłużej, ale będą już dzieci, kredyt, itd. Porozmawiaj z nią i zobacz co ona jest w stanie dla Ciebie zmienić i czy to będzie zmiana na stałe czy tylko na chwilę, a co gorsza tylko do momentu ślubu, a po ślubie kiedy będziesz "zaklepany" to martwa sypialnia - tak też może się zdarzyć.

1

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Wazę 100kg przy 180cm, przechodzę na dietę 2.2-2.3k kcal i pytanie, co lepiej do redukcji: 1h treningu siłowego czy 1h cardio? Pewnie na start cardio to jakieś wolniejsze tempo bieżnia (spacer) bądź rowerek. Nie mogę tego i tego połączyć. Co da lepszy efekt?

 

#hejtokoksy #silownia

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #640e26a9c2590b35745203e3
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

e5aar

@anonimowehejto co to znaczy lepiej? Lepiej do czego? Jaki jest Twoj cel? Co zrobisz jak juz zjedziesz z waga? Jestes grubszy, ale nigdy nie cwiczyles, czy cwiczyles wczesniej?(przez cwiczenie mam na mysli, ze jestes wiekszy, miskowaty, miales kiedys miesnie) Ile razy w tygodniu chcesz ten trening silowy lub cardio robic? Pytam powaznie, sam lece obecnie na mocnej redukcji, mam swietne efekty i doradze, ale potrzebuje wiecej informacji

0
anonimowehejto

OP: @e5aar

 

Lepiej jak z samym deficytem kalorycznym. Nigdy miesni jakos nie mialem, forma miska. Teraz chodze na silke x3 w tygodniu od 3msc, i moze spadlo ze mnie z 1kg, ale generalnie widze duzy progres silowy + zakres ruchu. Chodze z trenerem, ale generalnie juz mnie psychicznie meczy i mysle o przerwie na 2msc i 5x w tyg zrobic trening cardio docelowo po okolo godzinie (pewnie szybki marsz na biezni).

 

---
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)

 

Zaakceptował: HannibalLecter

0
e5aar

@anonimowehejto Ok, to jak nie cwiczyles to IMHO idz na cardio. Wazne, zebys tolerowal to co robisz, nie musisz tego lubic, ale jak Cie drazni, to nic z tego nie bedzie. Pamietaj tez, ze cardio to nie tylko bieganie lu rower, to utrzymywanie odpowiedniego tetna, nie za niskiego i nie za wysokiego. Wiec mozesz swobodnie kombinowac co jest 'najprzyjemniejsze'. Ja np obecnie jade na orbitreku, ktory u mniie w klubie naprawde jest fajny, ruch plynny. Moge utrzymywac bez problemu tetno 140-150 i cos ciekawego ogladac w tym samym czasie. Jezeli bedziesz chodzil tylko na cardio, bez zadnego treninigu silowego wczesniej to 1h to optimum, 30 za malo, bo dopiero ledwo glikogen w miesniach zostanie wykorzystany. Wiecej tez nie trzeba, jak Cie nie cisnie. Powoddzenia!

0

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Dałem się wykorzystać i złamać sobie serce, bo jestem naiwnym ucsuciowcem.

 

Przespałem się z zaręczoną dziewczyną. Z jej inicjatywy, na imprezie firmowej. Kochaliśmy się tak jak jeszcze z nikim wcześniej.

Podobała mi się już wcześniej, ale wiedziałem że kogoś ma. Tamtego dnia dowiedziałem się, że ja też jej się podobam...

Sielanka trwała przez kilka tygodni. Ja przyjeżdżałem do niej, ona do mnie. Zbliżyliśmy się do siebie tak bardzo, że nie było już mowy wyłącznie o FWB. Zasady były jednak jasne, że na ten moment nic więcej.

We mnie jednak obudził się syndrom zbawiciela. Jej chłopak, przedstawiciel "elity z osiedla", posiadający wyklejone gangsterskimi naklejkami czarne BMW, doprowadzający ją regularnie do płaczu, nie oferujący nic poza podstawami egzystencji. Ale byli zaręczeni, a ona nie chciała go zostawić "na ten moment".

Uwierzyłem, że mnie kocha. Zaczęliśmy planować co zrobimy, gdy już go zostawi. Pisaliśmy ciągle, rozmawialiśmy jak najęci. Seks był cudowny, gęsia skórka pojawiała się za każdym razem na obydwu ciałach, gdy byliśmy obok siebie.

Jednak w pewnym momencie przekroczyłem granice. Zacząłem podświadomie wymagać więcej. Chciałem, żeby zaczęła dawać mi więcej siebie - czułości, miłych słów, deklaracji miłości i czasu. Ona jednak nie była w stanie, tłumacząc że ma wyrzuty sumienia i widzi, że rani "narzeczonego i mnie".

Minęły kolejne tygodnie, ze spotkań po 5 razy w tygodniu zostało jedno. Wciąż pisaliśmy codziennie, ale ona przestała narzekać na narzeczonego, wydawała się szczęśliwa, zaczęła pisać coraz rzadziej i coraz mniej aktywnie. Odpisywanie po 6 godzinach stało się standardem.

A ja co? Zakochany na zabój przeżyłem załamanie nerwowe. Nie mogłem przeżyć tego, że jest z osobą, którą jak mówiła mi prosto w oczy - nie kocha, która ją rani.

Dałem z siebie za dużo. Obfite okazywanie uczuć w tekście, czułe słowa, karteczki z wyznaniami miłości, no ogólnie jestem cholernie wrażliwy i uczuciowy, będąc przy tym cholernym romantykiem. I dałem jej wszystko co mogłem dać.

Do momentu, aż miesiąc temu nie przyjęła prezentów na urodziny. Powiedziała, że już nie ma gdzie trzymać rzeczy ode mnie i że po prostu przesadzam.

Dwa dni później powiedziała mi, że na ten moment musimy zakończyć tę relację, bo ona nie ma racji bytu.

Za kolejne dwa dni zaczęła pisać, jakbyśmy nie przeżyli ze sobą tych wszystkich chwil, tłumacząc że "ona sobie poradzi z tym co było".

A ja?

Siedzę na psychotropach, wizyty u terapeuty to teraz cotygodniowy spacerek. I choć rozumiem, że nie jest w stanie z dnia na dzień zmienić swojego życia, odejść z patologicznego i toksycznego związku, tak nie rozumiem dlaczego robiła mi tak wielkie nadzieje. Gdyby nie to, nadal widywalibyśmy się wyłącznie na seks i przyjemne spędzenie czasu.

A teraz żyję w bańce, w której nadal czekam aż go zostawi, w której nie mogę wyobrazić sobie życia bez niej. Mijają dni i tygodnie i moje uczucia po prostu nie znikają.

 

I do diabła z moralnością. Nie ma jej już na tym świecie, a jej patus od dawna powinien być pożarty przez własną karmę. Jestem wręcz pewien, że sam dopuścił się zdrady więcej, niż raz.

Boże. Jaki jestem naiwny...

 

#zwiazki

#zalesie

#frajer

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #640e14d4c2590b35745203bb
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

BettyLou

@anonimowehejto Nie jestem zwolenniczką jechania po Tobie, bo sam dobrze wiesz że źle zrobiłeś i nie ma potrzeby kopać leżącego. Rozumiem że emocje i hormony wzięły górę, wtedy człowiek traci rozum i trzeźwy osąd sytuacji. Po prostu zakochałeś się i to było wzmacniane przez jej wyznania i zapewnienia, wtedy wszystko wydawało Ci się możliwe i realne, aka bycie razem. Tylko problem w tym, że ona prawdopodobnie się tylko zauroczyła, byłeś skokiem w bok, podbiciem jej ego, odskocznią od problemów w związku, rutyny, monotonii. Widocznie uznała że nie warto rezygnować z tamtego związku dla Ciebie. Byłeś dla niej dobry na chwilę, na dłużej - już nie. Przykre ale prawdziwe. Ty natomiast wpadłeś po uszy.

 

Jednak ja jako poboczny obserwator uważam że nawet teraz ją zbytnio idealizujesz. Piszesz że jej facet to "sebek z osiedla", raniący ją, nic jej nie dający, a ona to ta pokrzywdzona, biedna osóbka. No to w takim razie po co do niego wróciła skoro taki zły? Poza tym mamy tylko relację jednej strony, ciekawa jestem jak ten związek wygląda z perspektywy jej faceta, być może zgoła inaczej. Zauważ że nie żyłeś z nią na co dzień, spotykaliście się tylko na randki podczas których widziałeś jej najlepszą wersję.

 

Człowiek uczy się na błędach, wyciągnij wnioski z tej sytuacji i idź dalej będąc mądrzejszy o to doświadczenie. Twoim błędem było zakochanie się w zajętej kobiecie, tak się nie robi. Jako romantyk byleś naiwny, dałeś się wciągnąć po uszy, a jest takie powiedzenie że jak ma się miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę. Tak jak pisałam na początku, wypisz sobie jej wady - na chłodno, bez idealizowania, same fakty. Pomogę Ci:

  • skłonna do zdrady wieloletniego partnera, a wręcz narzeczonego
  • obgadująca swojego faceta za plecami zamiast przegadać i rozwiązać problemy. Gdy problemy są nie do przejścia, to zakończenie związku a dopiero potem szukanie kolejnego. FBW/zdrada to nie sposób na problemy w związku
  • szukająca nowej gałęzi zanim nie puści poprzedniej (ty chciałbyś być kiedyś tak potraktowany?)
  • tkwiąca na siłę w niby złym dla siebie związku (po co? dla pieniędzy?)
  • skłonna powiedzieć "kocham Cię" bez przemyślenia tego, to poważne słowa którymi ona szasta bez zastanowienia. Takie słowa mówi się po dłuższym czasie, kiedy razem już trochę przeżyliscie, w tym złe i trudne momenty.
  • nie myśląca o konsekwencjach swoich działań, ma gdzieś to jak Ty się czujesz zostawiony z dnia na dzień (wychodzi niedojrzałość albo brak empatii - to źle wróży)

 

Nie łudź się że jeszcze wrócicie do siebie. Ona dostała to co chciała i już jej nie jesteś potrzebny. No chyba że odezwie się ponownie gdy znów pokłóci się z narzeczonym, ale mam nadzieję że tym razem zachowasz się rozsądnie. Poblokuj ją wszędzie, zapomnij i po prostu poczekaj, z biegiem czasu bedzie coraz lepiej a Ty z dystansu zobaczysz jaka to była nieodpowiednia kobieta i chora sytuacja.

6
anonimowehejto

OP: @BettyLou: dziękuję, Twoja odpowiedź jest zdecydowanie bardziej, niż wystarczająca - sprowadzenie mnie na ziemię to coś, czego nie robi nawet terapeuta na ten moment.

 

Cóż, chcąc czy nie, muszę się w 100% zgodzić odnośnie tego, że ona po prostu się zauroczyła. Ja zauroczeń w życiu przeżyłem w życiu wiele i wiedziałem, że teraz dzieje się coś "więcej". Ona zapewniała, że czuje to samo, że muszę jej zaufać, że wystarczy poczekać. Bardzo wygodne podejście, prawda? Ona dostała uczucie, wspaniały seks, chwilę odpoczynku od problemów w swoim związku, a gdy tylko dzięki temu polepszyła jej się relacja z narzeczonym, wyłożyła karty na stół - za duży nacisk z mojej strony to kolejne równie dobre wytłumaczenie.

 

Zdanie "No to w takim razie po co do niego wróciła skoro taki zły?" powinno tłumaczyć wszystko. I choć problem jest bardziej zawiły, a jej relacja to po prostu toksycznie "bezpieczny" związek z kimś, kto pasuje do jej profilu emocjonalnego wyrobionego od czasów dzieciństwa. Będąc przez chwilę ze mną była w szoku, że można żyć zupełnie inaczej.

 

A jak wygląda relacja z perspektywy jej faceta? Cóż, wiem to. On wie, że ona go nie zostawi, że ma ją w garści i bez niego po prostu sobie nie poradzi. Może więc sobie pozwolić na wyzwiska, zaniedbania, rujnowanie zaufania, a na urodzinową kolację może zabrać ją do sieciówki z tanim makaronem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

 

Dziękuję Mirabelko (czy jak to się tutaj mówi, wybacz), chciałbym z kimś takim jak Ty pogadać więcej.

 

---
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)

 

Zaakceptował: HannibalLecter

1
BettyLou

@anonimowehejto Powtórzę - cieszę się że mimo wszystko patrzysz na to w miarę trzeźwo i obiektywnie, to pierwszy krok do tego aby sobie z tym poradzić. Skoro ona jest w toksycznym związku z którego nie potrafi się uwolnić, to też świadczy o niej że ma pewne problemy ze sobą, z poczuciem własnej wartości (dowodem na to jest walidacja swojej atrakcyjności u Ciebie). Zakochałeś się w młodej, ślicznej dziewczynie która przez chwilę była wpatrzona w Ciebie jak w obrazek, to nic dziwnego że straciłeś głowę, ale pomyśl jaki bałagan mogłaby przynieść do Twojego życia gdybyście jednak byli razem. Skoro piszesz że już od dzieciństwa ma jakieś wpojone schematy, to nie byłoby łatwo tego zmienić, mimo że mogłoby Ci się wydawać że ją "naprawisz".

 

Jeśli potrzebujesz rozmowy, wal na priv.

0

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

#zalesie #praca

 

Uwaga będą #gorzkiezale. Wybaczcie długi wpis ale i tak starałem się streścić ciemną dupę w jakiej się obecnie znajduję.

 

TL:DR

Chłop lvl 31, po studiach, bez doświadczenia w zawodzie, z beznadziejnym CV i przespanymi trzema ostatnimi latami życia chce się ogarnąć i żyć jak człowiek a nie jak ludzka ameba.

 

Czołem!

 

Potrzebuję pomocy z ogarnięciem swojego życia. Mam 31 lat i wykształcenie wyższe zdobyte w Anglii, gdzie mieszkałem 15 lat (kierunek programowanie gier). Od zakończenia studiów nie pracowałem w branży. Ba, prawie w ogóle nie szukałem pracy w IT. Przebimbałem kilka lat w supermarkecie aż zostałem zwolniony pod koniec 2019 roku. Początkowo spędziłem kilka miesięcy na zbijaniu bąków a potem zaczął się cyrk z pandemią. Na przełomie 2020/2021 roku udało mi się trochę dorobić na kryptowalutach. Napisałem kilka skryptów automatyzujących interakcje ze smart contractami no i jakoś wyszło. Z powodów osobistych od końca 2021 roku mieszkam z mamą w małej miejscowości we wschodnich Niemczech i utrzymuję się z tego co udało mi się ugrać. Strasznie się odizolowałem, mało z kim rozmawiam i rzadko wychodzę z domu. Tyle o przeszłości.

 

Obecnie czuję, że jestem w ciemnej dupie. Nie żyję tylko wegetuję. Wprawdzie nie mam żadnego doświadczenia w branży jednak wydaje mi się, że posiadam jakąś wiedzę. Ogarniam kodzenie w kilku językach, podstawy sieci, trochę Linuksów i Windowsów. Fakt, że sporo mojej wiedzy jest dość powierzchownej bo nigdy nie potrafiłem wybrać kierunku do wyspecjalizowania i od lat skaczę z kwiatka na kwiatek. Poza skryptami Web3 napisałem też prostą wtyczkę z metronomem do Firefoxa więc coś tam potrafię.

 

Wreszcie stwierdziłem, że pora przestać się opierdalać, wyjechać do większego miasta i próbować znaleźć stałe zatrudnienie. Moim celem stanie się chyba Warszawa. Najlepiej w IT ale może być i inna praca biurowa. Wolałbym uniknąć ciężkiej pracy fizycznej, ale też mam przekonanie, że do niczego innego się obecnie nie nadaję.

 

Może zabrzmi to śmiesznie ale nie wiem jak ugryźć temat. Paraliżuje mnie beznadziejna historia zatrudnienia i 3-letnia dziura w CV. Kto spojrzy na kogoś takiego poważnie? Finansowo stać mnie na to, żeby pracować za niższą stawkę jeśli miałoby to pomóc mi w rozpoczęciu kariery. Mógłbym nawet za pół-darmo albo całkiem za darmo jeśli miałoby mi to pomóc. Nie szukam pracy marzeń za miliony tylko jakiejś ścieżki rozwoju, żeby móc bez wstydu odpowiedzieć na pytanie "czym się zajmujesz". Może zrobić jakiś kurs? Staż albo praktyki? Pisać do rekruterów? Odpowiadać na ogłoszenia mimo wszystko?

 

Doradźcie mi proszę jak się ogarnąć, na czym się skupić i zacząć żyć jak człowiek?

 

Pozdrawiam cieplutko ( ͡° ͜ʖ ͡°)

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #640dd5d4c2590b3574520314
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

jimmy_gonzale

@anonim44118 myślę, że tak. Na pewno z wiekiem przychodzi umiejętność pracy w zespole, bardziej stabilny tryb życia, mniej imprez, mniej bujania w obłokach, odpowiedzialność. Czyli to z czym większość swiezaków ma problem. W tym i ja kiedyś. Z tego co mówisz masz dobry angielski to duży plus. Bardzo duży.

1
anonim44118

@jimmy_gonzale Boję się właśnie o umiejętność pracy w zespole. Przez kilka lat prowadziłem samotniczy tryb życia co może mieć wpływ na to. Co do reszty sie zgadzam. Nie mam już siły ani ochoty na imprezowanie ani bujanie w obłokach. Angielski prawie perfect Jeszcze raz dzięki. Dodałeś mi trochę odwagi swoim punktem widzenia.

0
dagarta

@anonim44118 Spokojnie, jeśli masz jakieś nawet teoretyczne przygotowanie, a nie masz za dużo praktyki, to na juniora Cię przyjmą. Najważniejsze, żeby od początku wykazać się chęcią do nauki i starannością wykonywanych zadań. Dasz radę

1

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Hej!

 

Był problem i problemu nie ma!

 

Naprawiłem "zgrzyt" z dodawaniem obrazków do anonimowych więc wszystko już powinno działać

 

Jak zwykle piorun dla zasięgu i miłej niedzieli!

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną ID: #640d4f09c2590b3574520133 Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

5d05ebee-dacc-4476-b163-37cc372f01e6
anonimowehejto

SilnaJulka: Od paru miesięcy mam niechęć praktycznie do wszystkiego. Nic mi się nie chce. Wychodzić z piwnicy. Jedynie co by człowiek robił to się opierdalał całymi dniami. Mam dni gdzie jest dołek przez cały dzień, brakuje mi dopaminy. Jest to coraz częstsze co mnie strasznie irytuje. Naprawdę ten stan mnie wkurwia, jestem dosyć ambitnym młodym człowiekiem i jakoś nie widzi mi się napierdalać na jakiś magazynach do utraty tchu.Mam 25 lat. Chcę z tego wyjść, następne 2-3 lata poświęcić na nauke, praktyki i w wieku 30 lat zarabiać dobrą stawkę, rozpierdalać doświadczeniem i po prostu cieszyć się życiem (na początku zapracować, a potem. Ale gdy widzę siebie w jakim jestem stanie to taka sytuacja nie będzie miała racji bytu. Co robić jak żyć?

 

#zycie #nauka #praca #pytanie #przegryw

 

---

Zaakceptował: HannibalLecter

1
w-s

@anonimowehejto ostatnio na gównie 2,0 ktoś płakał, że Was nie ma

1
tak_bylo

@w-s gówno 2.0 XD o jak zgniłem

1

Zaloguj się aby komentować

 

Witam!

 

#hejto miało małe turbulencje ale wydaje się że pilotom udało się przeleciec przez tę burzę bezpieczne, więc chciałem tylko napisać małe przypomnienie dla wszystkich którzy przez te tymczasowe problemy, mogli nie zauważyć że Anonimowe Hejto Wyzniania są już z nami!

 

Link do AHW znajdziecie tutaj: https://anonimowehejto.pl

 

Proszę również o mała jałmużnę w postaci dla większego zasięgu oraz polecam obserwować tag #anonimowehejtowyznania jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych wyznaniach!

 

Miłego weekendu wszystkim!

tptak

@Cosmo77 mi nie działało na chrome na andku, wyczyściłem cache aplikacji i ożyło

1

Zaloguj się aby komentować

#anonimowehejtowyznania

 

Wstyd mi strasznie, ale mam komornika. Spłacam go miesięcznie 2.5k bo mi na pensje wszedł itp. No należało mi się, brak edukacji finansowej, wpływ rodziny itp ale koniec końców na mnie były brane pieniądze, więc wyraziłem jakoś na to zgodę, więc nie ma na co zwalać tka naprawdę, eh. Problem mam w tym, że ja kilkukrotnie zmieniałem miejsce zamieszkania, listy różnie trafiały z sądów i nie wszystkie miałem jak odebrać. Po prostu nie mam do nich dostępu i kurde nie wiem nawet jak sprawdzić ile mam jeszcze do spłacenia ani nie znam numerów spraw czy komorników :( Nie chcę unikać spłaty, ja po prostu chciałbym wiedzieć ile mi jeszcze pozostało. Jest jakiś prosty sposób aby to ogarnąć?

Nie wiem czy tagi tutaj działają ale dodam

#prawo #windykacja #komornik #zadluzenie #pytanie #kiciochpyta

 

---

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #640cd0b1651b5e31ce2b1a14
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter

anonimowehejto

OP: @LITE: ale ja nie chce się ukrywać bo i tak wie wszystko o mnie xD ja po prostu chce wiedzieć ile jeszcze :( no i nie mam kontaktu do komornika + prawdopodobnie mam paru :'( i tutaj cały problem i sens mojego pytania. Bo kurde nie wiem jak to ogarnąć aby sie dowiedzieć ile jeszcze. Ja chce to spłacić. Ale łatwiej bedzie jak bede wiedział co i jak bo wtedy lepiej sie planuje

 

---
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)

 

Zaakceptował: HannibalLecter

0
Badmanek

To jest raczej tak, że jak masz już komornika, to on będzie miał wszystkie Twoje sprawy, które są do egzekucji komorniczej, bo to spływają do 1 komornika a nie tak, że każda sprawa ma innego.
Więc skontaktuj się z tym, co podadzą ci go w kadrach

0
LITE

@OP Masz kontakt do komornika. To jest urzędnik z krwi i kości, a nie firma widmo. Jeśli dostałeś wezwanie, to dokładne dane MUSZĄ być na wezwaniu. Innej opcji nie ma.

0

Zaloguj się aby komentować