Zdjęcie w tle
Kawiarnia "Za Firewallem"

Społeczność

Kawiarnia "Za Firewallem"

72

"Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych" @George_Stark #naczteryrymy #nasonety #naopowiesci #klubczytelniczy

Umypaszka

"Obowiązki wobec organizmu"

Z pełnym pęcherzem siedzę - nie leżę,

w zwolnienie łazienki żarliwie wierzę,

powoli zaczynam składać pacierze -

w myślach popełniam sedesów grabieże

PaczamTylko

Światło zgaszone, ja zaś leżę

jutro będzie lepiej, mocno w to wierzę

zmówione już wszystkie pacierze

oby ustały na świecie grabieże

sireplama

@George_Stark


Z deklaracjami mocno leżę,

Ale w swoje szczęście wierzę,

No i może pomogą pacierze,

By starczyło sił na kołchozu grabieże.

Zaloguj się aby komentować

R = U/I


To prawo natury – nie do podważenia!

Przełomem zasłynął Alessandro Volta

(czym zainteresował i Napoleona!) –

bo dokonał pierwszy prądu ujarzmienia.


Chociaż się na Voltę sam Galvani złościł,

bo natura prądu rzecz to była sporna

w XVIII wieku, jak uczy historia,

doszło do odkrycia praw elektryczności.


Później zaś w Monachium niejedno badanie

Georg Ohm przeprowadził – nad prądem się biedził:

badał nagrzewanie aluminium, miedzi.


Z sukcesem zakończył swoją pracę znojną:

dziel przez prąd napięcie – wychodzi oporność!

O tym właśnie mówi nam Ohma równanie.


***


#nasonety

#zafirewallem


***


EDIT: Przy okazji sprzedam Wam ciekawostkę. Tradycyjnie w elektryce prąd (czyli natężenie; to co mierzy się w amperach) oznacza się jako "I". W matematyce natomiast, również tradycyjnie, literą "i" oznacza się część urojoną liczby zespolonej (liczby zespolone są w elektrotechnice bardzo przydatne). Powstaje konflikt oznaczeń, stąd są tacy matematycy, którzy, wykładając na wydziałach elektrycznych, część urojoną liczby zespolonej oznaczają jako "j" ponieważ "i" jest święta literą elektryków.

splash545

Hejto bawi i uczy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Kilka spraw.

Po pierwsze, to dwa utwory pana Piotra Bukartyka: Wolność to frywolność oraz Każdy ma prawo do orgazmu.


Po drugie, to myśl, którą pan Andrzej Sapkowski raczył był wyrazić poprzez jednego z moich ulubionych bohaterów Sagi o wiedźminie, wampira Emiela Regisa Rohelleca Terzieff-Godefroya: Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego u was, ludzi, większość przekleństw i obelg nawiązuje do sfer erotyki? Przecież seks jest piękny i kojarzy się z pięknem, radością, przyjemnością. Jak można nazwy narządu płciowego używać w charakterze wulgarnego synonimu… No bo „samogwałt”? – brzmi to nie tylko paskudnie, ale w dodatku też myląco, bo przecież rzecz zwykle dzieje się za zgodą wszystkich zainteresowanych stron.


Pozostałe motywy powstania wytworu poniższego pozwolę sobie przemilczeć. Wstęp by wyszedł mi za długi.


***


Samogłaskanie


Bywa, że doznaję nagle silnego nabrzmienia –

starczy tylko żebym na kobietę spojrzał.

Może być ubrana – już com chciał, tom dojrzał,

w myślach już zdążyłem odrzeć ją z odzienia.


Zmieniam się w hipisa: wolnej chcę miłości!

Do głosu dochodzi natura przekorna:

nie będzie dyktował w garnitur czy w ornat

przyodziany człowiek granic mej wolności!


Wieczorem wspominam napotkane panie:

co by ze mną chciały – gdyby mogły – przeżyć!


Tak z systemem walczy buntowniczy Jerzy:

jeśli wolność

to frywolność,

bierze się ochoczo za samogłaskanie.


***


#nasonety

#zafirewallem

splash545

Erosomański sonet, klasyka. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

PaczamTylko

Ku przestrodze


Sprawa to kontrowersyjna, całkiem śliska

gdy pętla jesiennych wyzwań się zaciska

każde z nich na pioruny ma przełożenie

nie zrób jakiegoś, a wywołasz zgorszenie

Umypaszka

Śliska droga, żaba śliska

dłoń na rączce się zaciska

nie wiem co to przełożenie

żaba pękła - jest zgorszenie

jakibytulogin

Jesień to i droga śliska,
Siodełko zwieracz zaciska.
Wrzucił miękki przełożenie -
Na twarzy prosów zgorszenie.

Zaloguj się aby komentować

Do tej pory nie brałem udziału w #naopowiesci ale ten temat mnie... zainteresował. Pierwotnie miałem w głowie coś w stylu fantasy, ale nie byłem w stanie zrobić z tego czegoś krótkiego, a po drugie - i ważniejsze - nie miałem szans uniknąć skojarzeń z "Awatarem". Pomysł porzuciłem, ale drugi wpadł mi do głowy dziś, niespodziewanie.

Mam nadzieję, że się spodoba.


--


Potężny, jesienny wiatr załomotał okiennicami. Ten stary domek, kupiony za bezcen kilka miesięcy temu od wujka Anny nadawał się prawie w całości na rozpałkę. Hak do trzymania okiennic wyrywał się co chwilę, mimo kolejnych prób przymocowania, ale za to zawiasy były najwyraźniej solidnie przymocowane, bo setki uderzeń w ścianę nic im do tej pory nie zrobiło. Anna często żartowała, że to nie okiennice są przymocowane do domu, tylko dom do okiennic.


Westchnąłem cicho, zabrałem kubek z kawą i wróciłem do salonu. Siedziała w fotelu, wygodnie oparta, długie, lekko zgięte nogi trzymając pod stolikiem. - Nie wypiłaś wody - zauważyłem, patrząc wymownie na pełną szklankę, którą chwilę temu jej przyniosłem. Nie spodziewałem się reakcji, ale kompletna cisza mnie uderzyła. Nie miałem wyboru: sam nawarzyłem piwa i sam będę musiał je wypić. Usiadłem na sofie i popatrzyłem jej prosto w oczy. - Słuchaj, wiem, że to nie wyszło tak, jak powinno, ale naprawdę, powinnaś to zrozumieć. - zrobiłem przerwę, biorąc łyk kawy - Nie spodziewałem się żadnych komplikacji, to miał być szybki interes, taki jak zawsze. N...cki dostarczył wszystko, wystarczyło podjechać na miejsce tak, jak było planowane, ale na miejscu była już policja i najwyraźniej czekali dokładnie na mnie. Mają mój rysopis, a skoro wiedzieli w którym samochodzie siedzę, to znali też moje dane. Muszę zniknąć na jakiś czas, zatrzeć ślady, zerwać kontakty. To się z czasem uspokoi.


Sam sobie nie wierzyłem. Po wpadce wróciłem do domu starannie unikając monitoringu, porzuciwszy auto, jadąc trzema podmiejskimi pociągami. Krótka robota, która miała trwać godzinę, łącznie zajęła kilkanaście i nie przyniosła żadnego zysku. Zdecydowanie zasłużyłem na awanturę, którą Anna zrobiła mi z powodu spóźnienia, a także na tę, którą zrobiła, gdy dotarło do niej, że "zniknąć" oznacza również zniknięcie z jej życia. Niestety, taka była konsekwencja tego, czym się zajmowałem. Jeśli coś poszło nie tak, pozostało zacieranie śladów, unikanie starych znajomych, często zmiana wyglądu - wiedziała o tym, oczywiście, nie bylibyśmy razem, gdybym nie mógł przedstawić tego uczciwie, ale oboje żyliśmy w przekonaniu, że tym razem żadna wpadka mnie nie spotka. Ten położony na uboczu domek był idealną kryjówką: niewielka polana pośrodku lasu, jedna droga dojazdowa, wiele kilometrów od najbliższych sąsiadów i kilka dyskretnie oznakowanych ścieżek prowadzących do niego. Doskonałe miejsce, by w nim zniknąć i po każdym zleceniu nie wyściubiać nosa przez miesiąc, aż wszystko ucichnie. Raz już o mało co uniknąłem złapania, ale nawet niektórzy sąsiedzi nie wiedzieli, że ta nie uczęszczana ścieżka prowadząca skrajem bagien prowadzi do tego miejsca. Policja nawet nie zaglądała na skraj wioski, a co dopiero do lasu. Ich lenistwo było dla mnie wybawieniem... przynajmniej dopóki nie pojawił się tam ktoś, kto najwyraźniej potrafił złożyć razem kilka klocków i wyciągnąć wnioski.


Dopiłem resztę kawy i popatrzyłem na nią uważnie. - Słuchaj, to się wszystko jakoś ułoży. Zawsze się układa, po prostu potrzebuję czasu. Muszę sobie to zebrać w głowie, znaleźć najlepsze rozwiązanie. Potrzebuję trochę powalczyć z wiatrem, pójdę do ogrodu, pomacham trochę łopatą, gdy się zmęczę, to myśli zaczną się same układać. Na pewno coś wymyślę. - Wstałem i poklepałem ją po kolanie, patrząc z bliska w jej oczy. Owinąłem się grubym, roboczym płaszczem, nacisnąłem na głowę czapkę i ruszyłem do drzwi. W nich odwróciłem się, żeby coś powiedzieć, ale napotkałem jej spojrzenie: ostre, przenikliwe, jednocześnie karcące i pełne smutku. Wyszedłem bez słowa. 


Później, patrząc na niewielki kopczyk świeżej ziemi w ogródku, oświetlony blaskiem dogasającego drewna, zrozumiałem, że zapamiętam tę scenę i to spojrzenie do końca życia: Anna, patrząca na mnie bez słów, przybita do fotela trzema nożami, z blaskiem pojedynczej żarówki odbijającym się w jej oczach i niewielkiej kałuży krwi u jej stóp. 


Zacieranie śladów dotyczy wszystkich śladów.


#creepypasta #zafirewallem #tworczoscwlasna

Statyczny_Stefek userbar
fonfi

@Statyczny_Stefek Dobre! Fajnie zwodzi. I chociaż przeczuwałem gdzieś w kościach to i tak końcówka zaskakuje. Zwłaszcza, że w zasadzie zamknięta w jednym zdaniu

bori

@Statyczny_Stefek Dobre, mroczne, zaskakujące.


Świetnie sprawdziłoby się także w poprzedniej edycji

onpanopticon

@Statyczny_Stefek A ja się dałem zwieść. Domyślałem się, że tak się historia skończy, ale nie sądziłem, że cały czas jesteśmy już post factum. Bardzo fajne, aż bym poczytał dalsze przygody tego skurwola.

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry wieczór się z Państwem, W przelocie, więc szybko i bez wstępów.

Temat: Uciechy Rymy: **krążą - dylemat - drążą - temat **

Miłej zabawy i udanego rymowania 😁

#zafirewallem #naczteryrymy

sireplama

@fonfi


Myśli szalone po głowie mi krążą,

Falą zimna rozlewa się dylemat,

Pokusy w brzuchu mi dziurę drążą,

Znowu zawiodę - rozwija się temat.

splash545

Wokół uciech myśli krążą 

Skąd wziąć karły mam dylemat

Czy to rasizm ciągle drążą 

Więc musiałem uciąć temat

PaczamTylko

Niszczyciele nad U-bootem krążą

kapitan okrętu ma nietęgi dylemat

bomby głębinowe morską toń drążą

jak to się skończy, to osobny jest temat

Zaloguj się aby komentować

Krótki sonet, na szybko, póki pamiętam, żeby coś skrobnąć.


Stoicka pigułka


Warto ubić w sobie lenia

Co w rozkoszach się pogrążał

Dyskomfortu przyjmij ostrzał

Dyscypliny jest to cena


Zaś nagrodą - żyć w jakości

Złych nawyków Twych reforma

Wyobrażeń w głowie format

Spokój ducha w niej zagości


Wypleń również narzekanie

Boś na śmierci jest krawędzi

Czasu mało, jak go spędzisz?


Nawet gdy dostajesz w kość

Wybierz radość a nie złość

Spróbuj, zobacz co się stanie


#nasonety #zafirewallem

5b2bae26-83f0-4206-9544-8ec42bff0dab
Piechur

Krótko i w punkt - to lubię

Zaloguj się aby komentować

Stawanie


Tam się spotykała gorzowska bohema,

gorzowski artysta każdy tam zaglądał

(i niejedna się tam rozpoczęła ciąża) –

tak było w Lamusie. Dziś Lamusa nie ma.


Zmniejsza się w Gorzowie wciąż liczba ludności,

nie żeby kobiecość była tam oporna,

nie żeby męskości nie stawał od porna –

to belki zwęglone sterczą tak jak kości.


Więc nie demografia, a głównie spalanie:

choć się wystarali o ciążę sąsiedzi

to pożaru im się nie udało przeżyć.


Czyli nie oporność

ani skutki porno

ale częstsze w ogniu niż w spodniach stawanie.

***


#nasonety

#zafirewallem

splash545

Czyli w Gorzowie liczba ludności spada bo ludzie się palą, a w Grudziądzu bo się topią. W sumie logiczne.

Zaloguj się aby komentować

Pamiętam ten dom jeszcze z dzieciństwa. Od zawsze wyglądał ponuro: ściany z ciemnej, surowej cegły, upstrzone wątpliwej jakości graffiti; okna z brudnymi i w większości powybijanymi szybami; podwórko zarośnięte krzakami i ozdobione kawałkami szkła z potłuczonych butelek. Okropna rudera.


Znajdował się w sporej odległości od innych zabudowań, sama działka leżała na zakręcie głównej drogi łączącej się po kilkuset metrach z krajówką. Często widziałem go z samochodu, gdy wyjeżdżaliśmy z rodziną do dziadków, lub przez szyby szkolnego autokaru wiozącego moją klasę na basen do sąsiedniej miejscowości. Niesamowicie pobudzał naszą wyobraźnię, zwłaszcza, że krążyły o nim różne legendy przekazywane kolejnym rocznikom przez starszych uczniów – dom, rzecz jasna, miał być nawiedzony. Miały pojawiać się w nim makabryczne zjawy noworodków z odrąbanymi głowami, ściany miały być upstrzone krwią, kilka razy w roku odbywać się w nim miały czarne msze, podczas których składano ofiary z dzieci, w nocy dochodziły z niego niepokojące wrzaski. O właścicielu nikt nic nie wiedział, ponoć powiesił się w jednym z pokoi po tym, gdy wymordował w nim siekierą swoją rodzinę. Typowe historie dla lubiących się bać szczyli. Nie muszę chyba wspominać, że je uwielbiałem.


Ten dom stał się dla mnie jakąś dziwną świątynią obcego, nieznanego; wisiała nad nim aura czegoś nie z tego świata – niepokojącego, ale jednocześnie kuszącego. Zawsze chciałem do niego wejść, uchylić zasłonę tajemnicy, zmierzyć się nie tyle z nim, co z własnym lękiem i strachem przed nim. I tak oto, po upływie przeszło szesnastu lat, stałem nocą pod otaczającą go pordzewiałą i w wielu miejscach podziurawioną siatką.


To była spontaniczna decyzja. Wcześniej tego wieczoru odwiedziłem kilku starych znajomych, którym nie udało uciec się z tej przygnębiającej dziury, którą nazywam rodzinnym miastem. Zapaliliśmy u jednego z nich jointa, wypiliśmy kilka piw, powspominaliśmy stare czasy. Rozmowa w jakiś sposób zeszła na temat nawiedzonego domu. Staraliśmy się przypomnieć sobie wszystkie historie, jakie o nim słyszeliśmy, śmiejąc się najgłośniej z tych najbardziej makabrycznych. Nie pamiętam już, kto rzucił temat, żeby się do niego przejść, w każdym razie początkowo wszyscy zareagowali na ten pomysł entuzjastycznie, jednak ostatecznie towarzystwo wymiękło. Posiedziałem jeszcze trochę, dokończyłem piwo, po czym pożegnałem się i udałem w stronę bloku rodziców, do których przyjechałem na weekend. Niestety, myśl o eksploracji domu rezonowała już w mojej głowie zbyt mocno. Znajdował się w odległości nieco ponad dwóch kilometrów ode mnie, więc stwierdziłem, że krótki spacer nie zaszkodzi. Po drodze spotkałem jeszcze jednego kolegę z dawnych lat, chodzącego do równoległej klasy, który też chyba wracał z imprezy. Zamieniliśmy kilka słów, powiedziałem, gdzie zmierzam i po krótkiej chwili namówiłem go, żeby poszedł ze mną.


Szliśmy dość długo. Z otaczającym nas mrokiem walczyło słabe światło ustawionych wzdłuż chodnika latarni, tworząc na nim żółte, rozległe wyspy, które przecinaliśmy w milczeniu. Co jakiś czas próbowałem zagaić rozmowę, ale kolega był jakiś nieobecny i zaczynałem żałować, że wspomniałem mu o moim przedsięwzięciu. W końcu doszliśmy na miejsce. Dom wyglądał jeszcze gorzej niż zapamiętałem. Noc nadawała mu dodatkowego upiornego charakteru, wyolbrzymiając cieniem porysowaną pęknięciami fasadę, topiąc w ciemności jakiekolwiek kontury pokoi widocznych przez puste okiennice w ciągu dnia. Stojąc przed furtką zorientowałem się, że jedyną latarką, jaką posiadam, jest ta z telefonu. Okazało się również, że mój kolega swój telefon zgubił, co tym bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że niepotrzebnie w ogóle go ze sobą brałem. Wahałem się, co robić. Serce zaczynało bić mi coraz szybciej, poczułem przypływ adrenaliny i wiedziałem, że to jedyny moment, by coś sobie udowodnić, że drugi raz tu nie wrócę. Włączyłem latarkę i wkroczyłem na ścieżkę prowadzącą do drzwi.


Pod butami zachrzęściły kawałki porozbijanego szkła. Sylwetka domu górowała nad nami coraz bardziej, gdy z każdym kolejnym krokiem zbliżaliśmy się do wejścia. Czułem, jak krew pulsuje mi w skroniach, słyszałem jej szum w uszach. Poczułem na przedramieniu lekki podmuch chłodnego wiatru. Byliśmy już blisko wejścia, gdy nagle kolega zatrzymał się. Odwróciłem głowę i wtedy zobaczyłem jego bladą, białą jak kreda twarz. W świetle latarki mignęły mi jego nabiegłe krwią oczy, lekko spocone czoło, drżący podbródek. Zaczął kręcić lekko głową i szeptać: „Nie wejdę tam, nie wejdę, nie wejdę…”. Powtarzał to w kółko, wyglądał na przerażonego. Nie będę ukrywać, narobił mi niezłego stracha, a i tak byłem już mocno poddenerwowany. Próbowałem go jakoś uspokoić, tłumaczyć, że to tylko głupi, pusty dom, ale nie udało mi się wyrwać go z tego stanu – najwyraźniej dostał ataku paniki. Sam byłem jednak zdeterminowany, żeby wejść do środka, więc powiedziałem mu, żeby wrócił na chodnik i na mnie poczekał, a sam przekroczyłem próg przez uchylone, ledwo wiszące na zawiasach i obdarte z czerwonej farby drzwi. Gdy wchodziłem do domu, kolega stał wciąż w tym samym miejscu, w którym go zostawiłem.


Wewnątrz było chłodno, chłodniej niż na polu, co wydało mi się nieco dziwne. Rozejrzałem się po obdartych ścianach, z których odchodziła brzydka, namoknięta tapeta o bliżej nieokreślonym wzorze. Na suficie wisiały płaty łuszczącej się farby, w kątach widać było rozległe wykwity pleśni. Podłoga była drewniana, usiana odłamkami z rozbitych okien oraz kamieniami, które okoliczna młodzież wrzuciła tu przez lata. Na środku stała stara, podarta kanapa, obok której leżał mały, złamany w pół stolik. Za kanapą zobaczyłem kilka pustych ramek po zdjęciach oraz potłuczone butelki.


Udałem się wgłąb domu i po kilku krokach doszedłem do drewnianych schodów. Poręcz leżała na ziemi, sterczały z niej pordzewiałe gwoździe. Po prawej stronie był otwór drzwiowy, przez który powoli zaglądnąłem do środka: znajdowała się tam kuchnia w stanie kompletnego rozkładu, z rozwalonymi szafkami leżącymi na podłodze i dużą kałużą w okolicach miejsca, gdzie kiedyś musiała stać lodówka. Cofnąłem się do schodów. Serce waliło mi jak oszalałe, nie byłem w stanie nad tym zapanować. Zrobiłem, co chciałem, mogłem wychodzić. Pokazałem samemu sobie, że jestem w stanie zwyciężyć strach. Ciekawość była jednak silniejsza. Skierowałem światło latarki z telefonu w górę schodów, po czym wziąłem głęboki oddech i zacząłem po nich wychodzić. Skrzypiały potwornie, co w panującej dookoła ciszy podsycało we mnie uczucie dyskomfortu i niepokoju, ale także dziwnego podniecenia.


Dotarłem na piętro, na którym znajdowały się trzy pomieszczenia. Drzwi do jednego z nich leżały na ziemi. W środku był przestronny pokój, jednak zupełnie pusty, nie licząc rozbitego żyrandola, który sądząc po warstwie kurzu musiał urwać się już kilka, lub może kilkanaście lat wcześniej. Drugim pomieszczeniem była mała łazienka. Wsadziłem tylko do niej głowę, ale szybko ją cofnąłem – okropnie w niej śmierdziało. Pewnie coś zatkało rury i wybiło kanalizację. Został już tylko trzeci pokój, do którego drzwi były lekko uchylone.


Zawiasy zaskrzypiały cicho, gdy wchodziłem do środka. W słabym świetle latarki ujrzałem dużą, odrapaną szafę stojącą w kącie, zniszczony regał na książki, których kilka walało się po podłodze, a także starą ramę łóżka pozbawioną już materaca. Niedaleko szafy było okno, przez które sączyła się delikatna stróżka żółtego światła. Wyjrzałem przez nie i dostrzegłem podwórko, a także kawałek ulicy, wzdłuż której przyszedłem do tego miejsca z kolegą. Starałem się go wypatrzyć, ale albo wrócił do siebie, albo stał dalej tam, gdzie wcześniej, miejsce to zasłaniał jednak daszek werandy.


Odetchnąłem z ulgą. Już po wszystkim. Nawiedzony dom, legenda mojego dzieciństwa, okazał się ostatecznie zwykłą, starą, rozwalającą się chałupą. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, zadowolony mimo wszystko z własnej odwagi i skierowałem się do drzwi. Gdy zacząłem wyciągać dłoń w stronę klamki poczułem nagłą, niespodziewaną falę chłodu. Z ręką zawieszoną w powietrzu spostrzegłem, że z moich ust zaczęła wydobywać się para. Patrzyłem przed siebie tępo, zaskoczony tym, co zobaczyłem. Wtem panującą ciszę przerwało przeciągłe i powolne skrzypienie otwieranych drzwi dobywające się z miejsca, gdzie stała szafa. Poczułem, jak na karku jeżą mi się wszystkie włosy. Bałem się obejrzeć. Serce łomotało mi w klatce piersiowej pompując falę zimnego strachu po całym organizmie. Stałem sparaliżowany, nie mogąc się ruszyć. Drzwi przestały się otwierać. Zmusiłem się w końcu i zacząłem lekko obracać głowę, gdy kątem oka zobaczyłem TO – ciemną, ledwo widoczną, wylewającą się z mroku postać.


Rzuciłem się w stronę drzwi otwierając je z hukiem na oścież, zbiegłem po schodach, rozrywając sobie spodnie o wystające z desek gwoździe i wypadłem na zewnątrz. Minąłem kolegę, który spojrzał na mnie przerażonym, nieprzytomnym wzrokiem. Usłyszałem tylko, jak powtarza: „Nie wejdę tam, nigdy więcej tam nie wejdę…”.


Biegłem, biegłem ile miałem sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Biegłem w ciemności, czułem, jak płuca wypełnia mi ogień, a nogi stają się ciężkie i nieporadne, ale biegłem dalej. W końcu, po czasie, który wydawał mi się trwać w nieskończoność, zobaczyłem blok rodziców. Z impetem wleciałem do klatki i roztrzęsionymi rękoma próbowałem otworzyć kluczem drzwi, jednak nie udało mi się tego zrobić. Zacząłem dzwonić natarczywie domofonem, aż w końcu ktoś mi otworzył. Wbiegłem po schodach i wpadłem do mieszkania.


Mama, którą obudziłem dzwonieniem, patrzyła na mnie z niepokojem, pytała, co się stało, ale nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Włączyłem wszystkie światła, usiadłem na łóżku w kącie swojego starego pokoju i zwyczajnie trząsłem się z wyczerpania wysiłkiem, ale przede wszystkim – ze strachu. Tej nocy nie zmrużyłem oka, co chwila kręcąc głową i mając wrażenie, że dostrzegłem kątem oka jakiś ruch.


Od tamtej nocy minął już tydzień, a ja spałem do tej pory łącznie może trzy godziny. Nie pozwalam gasić światła, nawet w dzień. Nie wiem, co zobaczyłem w tym domu, nie chcę o tym myśleć. Widzę tę postać, gdy tylko zamknę oczy. Nie wiem, czym była, miała ludzką sylwetkę, ale czułem od niej… czułem od niej Zło. Nie jestem w stanie inaczej tego określić. Rodzice coraz mocniej się o mnie niepokoją, tym bardziej, że w moich włosach pojawiły się rozległe pasma siwizny. Dzisiaj rano próbowałem opowiedzieć mamie, co się stało. O spotkaniu ze znajomymi, o pomyśle na zwiedzenie domu. O koledze, który ze mną poszedł. Dostrzegłem w jej oczach grozę.


Niecały rok wcześniej ten sam kolega popadł w obłęd. Przestał jeść, nie chciał spać, nikt nie wiedział, dlaczego. Starano się mu pomóc, ale jego stan się pogarszał. Miesiąc temu trafił do zakładu zamkniętego, ale w jakiś sposób się stamtąd wydostał. Podobno przed ucieczką krzyczał, że jest w nim za ciemno, majaczył coś o demonach czających się w mroku. Odnaleziono go kilka dni przed moim przybyciem – leżał martwy w kałuży krwi z wydrapanymi oczami, w pokoju na piętrze nawiedzonego domu.




Dobra, najcięższe #jesiennewyzwania za mną, zostały jeszcze dwa

#creepypasta #tworczoscwlasna

Lunek1

Wooo wciągnęło mnie totalnie ! Dobre!

fonfi

@Piechur Lubię takie klimaty. To gdzie mogę dostać zbiór opowiadań?

Barcol

@Piechur ło Panie, idzie się spocić od czytania dobra robota! Mega ładny styl, ja jak coś pisze to w co drugim zdaniu jakaś literówka xD


Idę zamknąć szafę :v

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry wieczór się z Państwem,


Korzystając z faktu, że pora jest późna, a co za tym idzie zanim ktokolwiek się zorientuje i postanowi oprotestować fakt, że byłem na tyle bezczelny, że pozwoliłem sobie, jako organizator, ogłosić zwycięzcą samego siebie, otwieram kolejną - XCIX (słownie: 99) - edycję zabawy #nasonety w Kawiarnii #zafirewallem.


Jest to edycja, w której powalczymy o zaszczyt poprowadzenia jubileuszowej, setnej (słownie: 100) edycji. W związku z powyższym, z nieśmiałą dedykacją dla nas wszystkich tutaj, wybrałem utwór #diproposta autorstwa pana Jana Stanisława Skorupskiego, pod tytułem "Sonet dla wszystkich nienormalnych".


Sonet dla wszystkich nienormalnych

Tamtego świata dawno nie ma
A ten nowy jeszcze nie
dojrzał
Wszędzie wkoło gdzie byś nie
spojrzał
Nadmiar słów albo stres i
trema

Wszyscy dążą do
normalności
Lecz rdzeniem wyrazu jest
norma
Którą określa jakaś
forma
Kształtująca jakieś
wartości

Co to jest normalność? -
pytanie
Na które nie ma
odpowiedzi
Bo w każdym coś innego
siedzi

Im więcej norm tym mniejsza
wolność
Kiedy normy przetwarza
zdolność
Wtedy zwyczaj spełnia
zadanie


Kwestie formalne.


Zabawa trwa do najbliższego piątku, czyli do 31.10.2025, kiedy to zwycięzcę wyłonimy na podstawie Państwa głosów. Tym razem z powodu rangi edycji i zaszczytu którego dostąpi zwycięzca, żadne "inaczej" nie wchodzi w grę.

Zasady: układamy sonet, w którym rymy w poszczególnych wersach zgadzają się z rymami w tych samych wersach w powyższym utworze "dawcy".


Powodzenia i udanego rymowania!


#nasonety #zafirewallem #diproposta

splash545

Sonet, który powinien być hymnem kawiarenki.

bojowonastawionaowca

@fonfi tym razem na pewno nie wygram :p

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry wieczór się z Państwem,


Mamy piątek, 24 dzień października (a raczej już sobotę 25 dzień października), a więc zgodnie z zapowiedzą sprzed tygodnia najwyższa pora, żeby podsumować i zakończyć bieżącą - XCVIII (słownie: 98) - edycję konkursu #nasonety w Kawiarni #zafirewallem .


Na początek - dla formalności - pozwolę sobie przypomnieć, że rymowaliśmy do sonetu dla niepoznaki zatytułowanego “Sonet”, autorstwa pana Adama Asnyka, który to sonet o tytule “Sonet” w założeniu miał swoimi przyjemnymi rymami zachęcić Państwa do tworzenia sonetów własnych. Niekoniecznie zatytułowanych “Sonet”.


Okazało się jednak, że rymy chyba nie były tak przyjemne jak mi się wydawało, a wnoszę po tym, że do rywalizacji przystąpiło zaledwie czterech (słownie: 4) poetów, którzy opublikowali łącznie 6 7 wytworów.


A tak prezentuje się lista śmiałków, w kolejności zupełnie przypadkowej:

- @George_Stark , 2 wytwory 3 wytwory

- @Piechur , 1 wytwór

- @splash545 , 1 wytwór

- i ja, niżej (albo wyżej) podpisany - @fonfi, wytworów 2


Po złośliwej publikacji ostatniego utworu kolegi @George_Stark i w związku z tym koniecznej erracie podsumowania, przynajmniej statystyki wyglądają lepiej, bo wychodzi nam jeden sonet dziennie. A to już coś.


No dobrze, ale przejdźmy do rzeczy najprzyjemniejszej, czyli do przeglądu listy przebojów.


Świt nad Odrą - by @George_Stark ️8


Na pierwszy ogień - tak całkiem literalnie, ale nie uprzedzajmy faktów - tradycyjnie i niezawodnie poszedł kolega @George_Stark . Tym razem z utworem “Świt nad Odrą”. Jako że ostatnio nasz wspaniały kraj dotyka susza, to biznes eksterminacji hydrologicznej koledze ewidentnie, że się tak wyrażę, he he - wysechł. Ale, że kolega nie w ciemię bity, to szybko znalazł sobie nową niszę - pirotechniczną - i przeniósł się z biznesem z Grudziądza do Gorzowa. Sądząc po liczbie “płomiennych” utworów wygląda na to, że biznes doskonale się Jerzemu kręci. Gratulacje! Mam tylko pewne obawy, że Gorzowianie mogą być nie do końca zadowoleni. Ale to chyba trzeba pytać koleżankę @KatieWee.


Marzenia - by @George_Stark ️13


W kolejnym utworze, zatytułowanym “Marzenia”, autor (jest w ogóle sens wspominać, że @George_Stark ?) zabiera nas w sentymentalną podróż. Podróż do czasów dzieciństwa. Czasów, kiedy jedynym zmartwieniem było to, że na obiad może trafić się brukselka, ale żeby o tym nie myśleć zatapialiśmy się w książkach. Bo wtedy jeszcze dzieciom smartfonów nie dawali. Jedni zaczytywali się Zbigniewem Nienackim, inni Alfredem Szklarskim, a byli też tacy co podróżowali z panem Juliuszem Verne. Albo tak jak ja, czytali wszystko jak leci. Ale wszystkich nas łączyło to, że każdy marzył. Marzył żeby być takim Panem Tomaszem “Samochodzikiem”. Marzył o przygodach Tomka Wilmowskiego. I właśnie tęsknotę za tymi dziecięcymi marzeniami zawarł autor w swoim wytworze, na nowo marząc o zamknięciu się w metalowej puszcze, setki metrów pod powierzchnią wody, z ekscentrycznym i lekko niestabilnym emocjonalnie kapitanem Nemo. No cóż nie wnikam… Chociaż nostalgłem.


Do współpasażera z linii 174 - by @Piechur ️11


Sonet “Do współpasażera z linii 174”, autorstwa kolegi @Piechur jest utworem, który odbieram bardzo osobiście. Przede wszystkim niesamowicie urzekła mnie ta forma liryki inwokacyjnej. Ten apel do współpasażera, wyartykułowany - z powodu ścisku - do jego nieumytej pachy (). Ta subtelna w swej formie - “bez antyperspirantu strasznie spod pachy j⁎⁎ie” - apoteoza higieny osobistej. No dobrze, ale zapytacie Państwo dlaczego "osobiście". Ano dlatego, że ja proszę Państwa, jak już w drodze do pracy wysiądę z drugiej linii metra na Rondzie ONZ w stolicy i wyjdę na powierzchnię w samym centrum Warszawy, w cieniu Pałacu Kultury i Nauki, to wsiadam w autobus linii - a jakże - 174. I jadę nim całą trasę - z końcowego na końcowy. I teraz, po pierwsze, siedzę i główkuję kiedy ja zapomniałem użyć antyperspirantu? A po drugie zmartwiłem się, że przeszła nam koło nosa (tzn. mnie, bo koledze @Piechur ewidentnie koło nosa nie przeszła) taka okazja, żeby się poznać osobiście. No nic - do następnego razu.


Gdzie się podziali ci wszyscy poeci? - by @fonfi ️10


Z kolejnym utworem - odezwą - o tytule “Gdzie się podziali ci wszyscy poeci” przychodzi do nas kolega @fonfi. Autor rozpacza nad bieżącą kondycją i niepewną przyszłością stowarzyszenia literacko-poetyckiego, szerszej publiczności znanego jako "Kawiarnia za firewallem". Posługując się serią porównań do prawdziwej kawiarni, zamówień i gości maluje obraz apatii i odrętwienia, który miejmy nadzieję związany jest jedynie z nagłą zmianą aury na jesienną. Poeta, choć cierpi (“A dusza ma cierpi... A serce boleje….”) to jednak nie pozwala, by te negatywne uczucia zawładnęły nim do reszty. Postanawia walczyć i - chociaż nie wprost, lecz za pomocą alegorii swoich marzeń i oczekiwań - zwraca się do współtowarzyszy. Odwołuje się do poetyckich ambicji, a nawet posuwa się do delikatnego szantażu emocjonalnego, sugerując że być może (choć bardzo tego nie chce) będzie zmuszony aby zwycięzcą konkursu ogłosić samego siebie. Choć mam wrażenie, że taki pomysł przypadłby wielu osobom do gustu.


Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe - by @splash545 ️10


I jest, proszę Państwa! Jest odzew na apel. Dogłębnie poruszony cierpieniem kolegi @fonfi, z pocieszeniem przychodzi nie kto inny, jak nasz naczelny stoik @splash545. Przychodzi nie tylko z pocieszeniem ale i z utworem - sonetem - zatytułowanym “Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe“. Jest to sonet tajemniczy, wieloznaczny i wielopiętrowy (bo jest nawet jakaś piwnica, a w niej baran). Sonet, w którym każdy może dopatrzeć się czegoś innego, nawiązań do dawnych (bądź niedawnych) wydarzeń na pewnym portalu internetowym, albo do pewnych (bądź niepewnych) postaci z tym portalem związanych. Ta enigmatyczność sprawia, że utwór chce się czytać raz za razem, wiedząc że każdy kolejny raz uruchomi inne synapsy w naszej pamięci i świadomości. Ale przede wszystkim należy zwrócić uwagę i docenić przewrotność autora, który już w samym tytule próbuje nas zmylić sugerując przypadkowość w tej, jakże skrupulatnej i misternej konstrukcji.


Kocyk - by @fonfi ️13


Piątkowa, mokra, wietrzna - po prostu jesienna aura, ewidentnie koledze @fonfi nie służy. O czym zresztą sam pisze w kolejnym wytworze o prostym tytule “Kocyk”. Już sam fakt, że kolega zapomniał, że jest organizatorem i (jak zwykle) na ostatni moment i na wyścigi sam ze sobą publikuje utwór potwierdza tylko to co w treści utworu znaleźć można. A można znaleźć kolejne marudzenie. Tym razem na wiek, na pogodę i na własne lenistwo. I kiedy w trakcie lektury dochodzimy do pierwszej tercyny, w której z nadzieją obserwujemy przemianę - próbę strząśnięcia z siebie marazmu, i z entuzjazmem zaczynamy nawet bohaterowi kibicować - ten momentalnie, wyjrzawszy jedynie za okno, poddaje się. I ponownie zawija w kokon. To znaczy w kocyk.


O szarości - by @George_Stark ️8


Szanowni Państwo, “O szarości” to utwór złośliwy. Nie w treści. Nawet nie w formie. Ale w timingu. Bo opublikowany już w trakcie pisanie niniejszego podsumowania, co wymagało jego ponownej redakcji. A poza tym utwór przepiękny. Przepiękny dlatego, że przynosi nam jesienią kolorową wiosnę. A jakby tego był mało, to jeszcze obiecuje tę wiosnę eksponować do samej… wiosny. Przepiękny, bo tym swoim optymizmem stoi tak bardzo w kontraście do tych poprzednich, marudnych (zwłaszcza kolegi @fonfi ). I w końcu przepiękny, bo przepięknie przepełniony leśmianizmami. Że pozwolę sobie przytoczyć taki “kwiecień co kwieciem zakwitnieje” czy “pażdzierniczenie”. No czy to nie jest wspaniałe? No jest! I nie zapraszam do dyskusji.


Tym sposobem dotarliśmy do końca, który w zasadzie sprowadza się do ogłoszenia zwycięzcy. Jako że zobowiązałem się (na piśmie), że zwycięzcę ogłosimy klasycznie na podstawie Pańtwa głosów, a mamy remis pomiędzy kolegą @George_Stark i kolegą @fonfi, to o wygranej zadecydował - również klasycznie - ślepy los, czyli rzut monetą.


Szanowni Państwo, mam zatem przyjemność ogłosić, że zwycięzcą zostałem ja.


Dobranoc.

#zafirewallem #nasonety #podsumowanienasonety

George_Stark

Tak się nie godzi! To wbrew tradycji! Sam siebie ogłosił zwycięzcą!


Ech, Prawdziwy Poeta - odważny i pod prąd idący!

splash545

@fonfi ooo tego się nie spodziewałem! To jest nowe! To jest świeże! xd

Zaloguj się aby komentować

splash545

Kawiarnia w Katanii


Piję kawę, stół, kanapa

Drzwi z sufitu wiszą dziwne

Lecz to kibla jest atrapa

Oczy wspinać chcą naiwne

95ff6139-4466-4f94-aab1-3339cae1d574
sireplama

@BiggusDickus


Tak bardzo kusi kanapa,

Chwytają poduszki dziwne,

To jednak mebla atrapa!

Mimic przywabił plamy naiwne!

PaczamTylko

Dzisiaj z życia wzięte


Uprana dzisiaj na mokro kanapa

kot wstrętny obsikał, więc nie dziwne!

aż wyschnie potrzeba siedzenia atrapa

dziad jeden mi zapłaci, ehh myślenie naiwne

Zaloguj się aby komentować

Jakiś czas temu brałem udział w rozmowie, w której padło stwierdzenie, że zaczyna się jesień i w sklepach zmiana kolekcji i wszystko będzie teraz na szaro, a najbardziej optymistycznym kolorem będzie zgniła zieleń. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi, ale po tej rozmowie zacząłem zwracać i faktycznie – szarość! Wszędzie szarość! No to odezwał się we mnie buntownik, a po trochu to i nawet optymista:



O szarości


Na ten czas paskudny w wiosnę się odzieję

i nie będę tego zdejmował odzienia

zanim kwiecień kwieciem znowu zakwitnieje,

będę chodził tylko w wiosennych odcieniach.


Choć październik ponoć liściami żółcieje,

wcale mnie nie ciągnie do październiczenia –

gdy się żółć rozlewa, to człowiek gnuśnieje,

a gnuśność prowadzi prosto do szarzenia.


Nic to, że w szarości cały świat odziano,

że na szaro świat ten zdaje mi się rdzewieć,

że kolory światu tak jakby zabrano,


hasło tutaj rzucam, marzę o odzewie:

nie czekaj na zmiany, sam zacznij być zmianą:

jesień zrób na szaro – wiosnę włóż na siebie!

***

#nasonety

#zafirewallem


***


Być może pomysł zapożyczyłem po części od pana Johnnego Casha, na pewno piękne określenie “październiczeć” zapożyczyłem od pana Andrzeja Poniedzielskiego.

splash545

Ja tam cały rok ubrany na czarno. A 'październiczenie' bardzo ładne słowo.

fonfi

@George_Stark Ja tam zawsze na kolorowo, a słowotwórstwa wspaniałe.

fonfi

@George_Stark A poza tym, to uprasza się o powstrzymania od dalszego zaburzania moich prac nad podsumowaniem

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry się z Państwem,

Ja jak zwykle na ostatnią chwilę, z nadzieją, że jeszcze zdążę zanim organizator wrzuci podsumowanie kończącej się dzisiaj XCVIII (słownie: 98) edycji #nasonety


Kocyk


Tak sobie myślę, że ja się starzeję,

Bo ciężko ostatnio mi pozbyć się lenia,

Co w głowie się rozsiadł i wciąż się śmieje,

Z dręczących duszę wyrzutów sumienia.


I chociaż zmuszam się do myślenia,

Aż mi czupryna z wysiłku siwieje,

To przez pokusę nic nie robienia,

Mój zadek kanapę bez przerwy grzeje.


Więc rzekłem sobie tak dzisiaj rano:

Dosyć! Od teraz się biorę za siebie,

I znajdę energię, tę w sobie skrywaną!


Ale przez słotę i chmury na niebie,

Prysł cały zapał jak bańka mydlana,

Więc... znów na kanapie, się w kocyk zagrzebię.


#nasonety #zafirewallem #diriposta

George_Stark

Ile razy w myślach szedłem na spacer przy pięknej pogodzie...

Zaloguj się aby komentować

No to pora na mnie! Dziękuję za takie miłe przyjęcie Miałem już wcześniej ochotę coś wrzucić ale zawsze jakoś brakowało śmiałości…

No to jedziemy:


Temat: debiuty!


Rymy: Stanęło-Pióra-Przyjęło-Dziura


Miłej zabawy wszystkim!


#zafirewallem #naczteryrymy

motokate

Początkujący dzięcioł


Na widok dębu me serce stanęło,

Zebrałem się w sobie, nastroszyłem pióra.

Sto serii z dzioba źle drewno przyjęło,

Miała być dziupla, a jest zwykła dziura.

emdet

Patrzę w dół - stanęło!

Będą lecieć pióra

Bo tak już się przyjęło,

że dziura to jest dziura.

Kronos

Co to w kawiarence dzisiaj się stanęło?

Nowemu wierszoklecie przyszło łamać pióra

Grono weteranów godnie go przyjęło

Rymowanie wciąga niczym czarna dziura.

Zaloguj się aby komentować

#nasonety #zafirewallem


Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe


Noc to czas szaleństwa, spoczynek kiedy dnieje

Wpada jakby w letarg - sen marny to bez śnienia

Dzieje się tak zawsze, nim kur po raz zapieje

Wpada w swoje łoże, by zaznać pach spocenia


Noc nadchodzi prędko, budzą owcy beczenia

Ponoć w nich wybrzmiewa co na świecie się dzieje

Lecz po chwili słychać maszynkę do golenia

Baran całkiem nagi w piwnicy gdzieś truchleje


Przedstawiam tajemnicę, tak skrzętnie skrywaną

Może to namiastka i tylko jej zarzewie

Że było na odwrót, zaś chętnie nam wmawiano

A to bujda jak o raju i z żebra pięknej Ewie


Wspominam legendę już lekko zapomnianą

Zanim upływ czasu wnet całkiem ją zagrzebie

George_Stark

Nie wiem o co chodzi, ale mi się podoba. Być może bardziej podoba mi się dlatego, że nie wiem o co chodzi, bo ma to w sobie nutkę tajemniczości.

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry wieczór się z Państwem,

Mamy remis, ale kolega @Kronos nie odbiera telefonu, więc wrzucam sam. Dzisiaj celebrujemy aktualizację hejto-apki.


Temat: Testy na produkcji

Rymy: drgnęło - aktualizacja - wcięło - sytuacja


Miłej zabawy i udanego rymowania


#zafirewallem #naczteryrymy

PaczamTylko

Bo miało być o apce? :)


W końcu coś tam na dole drgnęło

to chyba softu mózgu aktualizacja

ej, tylko gdzie małego mi wcięło?

jak nie urok to sraczka, taka sytuacja

Kronos

Czy to wojna, trzęsienie, jądro Ziemi drgnęło?

Nie, to aplikacji aktualizacja

Nowe funkcje dodane ale stare wcięło

Co działało nie działa, taka sytuacja.

motokate

O, moje klimaty.


W naszym wiekowym projekcie nareszcie coś drgnęło,

Menago ma budżet, niech się stanie aktualizacja!

Niestety ostatniego programistę COBOLA dawno gdzieś wcięło,

Mega niefajna sytuacja.

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry się z Państwem,

Mamy środę. Do końca bieżącej, XCVIII (słownie: 98) edycji #nasonety zostały raptem dwa dni, więc pozwolę sobie to tutaj tak zostawić...


Gdzie się podziali ci wszyscy poeci?


Interes w kawiarni ostatnio kuleje,

Zaglądnie ktoś czasem, tak od niechcenia,

Przy drzwiach usiądzie, rozpali nadzieje,

Lecz wnet gdzieś ucieka. Bez zamówienia.


Choć @George_Stark Gorzów znów strawił w płomieniach,

I @Piechur w zbiorkomie od smrodu mdleje,

To innych nie słychać już rymów brzmienia,

A dusza ma cierpi... A serce boleje....


Bo mnie się tak marzy, że w piątek rano,

W bogactwie utworów się Waszych zagrzebię,

By móc się nurzać w tym słowie pisanym.


Lecz wszystkie znaki na ziemi i niebie

Mówią, że w piątek osobą wygraną

Mianuję Georga, Piechura lub... siebie!


#nasonety #diriposta #zafirewallem

Piechur

Mam nadzieję, że te nieobecności są związane z zachowywaniem sił na edycję jubileuszową

fonfi

@Piechur Podzielam tę nadzieję

splash545

@fonfi ja ostatnio jestem tak zalatany, że czasu mi starcza jedynie na latanie po lesie.

fonfi

@splash545 Tylko winny się tłumaczy!

splash545

@fonfi owszem. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

George_Stark

Podoba mi się ostatni wers. Podobalby mi się bardziej, gdyby zaburzyć rytm i wyrzucić stamtąd pierwszego kandydata do wygranej.

Zaloguj się aby komentować

Kronos

Gdy nasze chwile wspólne wspominam

To oczu twych, włosów kolor zapominam

Że wszystko się rozwieje, to mnie przeraża

Pamięć rzeczywistość czy sny już odtwarza?

fonfi

@Kronos chyba mamy remis, podrzuciłem Ci propozycję dwóch rymów w wiadomościach

Fafalala

Gdy wspominam Często zapominam Mocno mnie to przeraża I przekleństwa w głowie odtwarza.

PaczamTylko

Nie ma co się przejmować


Czasem coś wspominam

ale zaraz o tym zapominam

przez chwilę mnie to przeraża

ale po chwili już się nie odtwarza

Zaloguj się aby komentować

Siema,

#diriposta do utworu di proposta w konkursie #nasonety




Do współpasażera z linii 174


Różne, jak to się mawia, już są losu koleje

I chociaż ze zbiorkomem nie chcę mieć do czynienia

To siedzę w autobusie i chyba oszaleję

Bo jakaś woń mój czuły drażni zmysł powonienia


Nos biedny wciskam w kołnierz, bliski jestem omdlenia

Zlokalizować źródło odoru mam nadzieję

I gdy mam ostatniego wydobyć z siebie tchnienia

Dostrzegam twoją rękę jak wysoko się chwieje


Współpasażerze drogi, coś obok mnie przystanął

I trzymasz się uchwytu, gdy autobus kolebie

Zdradzę ci teraz prawdę wszystkim prócz ciebie znaną:


Bez antyperspirantu strasznie spod pachy jebie

Więc miej to na uwadze i kiedy wstaniesz rano

To weź go proszę użyj, gdy już umyjesz siebie




#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna

George_Stark

Sto siedemdziesiąt cztery linia,

przystanek końcowy: drogeria.

Zaloguj się aby komentować