#murzyni

0
17
KochanekJaroslawaKaczynskiego

@GordonLameman, zgodzę się z @bartek555, zesrałeś się o mema, a to znaczy, że cię boli i nie trzymasz ciśnienia. Widzisz, z moich obserwacji zachowań ludzi wynika, że im mniej dojrzałego rozumu, tym trudniej zrozumieć żart/satyrę i tym łatwiej się o niego zesrać.

Kolejna sprawa, to zwróć uwagę, że pierwsze dwa zdania tego artykułu na który się powołujesz mówią o: danych tylko sektora prywatnego (12%) i prac technicznych (8%). "Black workers account for 15 million, or 12 percent, of the 125 million US private-sector workers, and they are underrepresented in the highest-growth geographies and the highest-paying industries. When it comes to tech jobs, they make up only 8 percent of employees." Artykuł nie mówi nic absolutnie o danych całkowitych tzn. z całego rynku pracy w całych Stanach Zjednoczonych. Znajdź te dane i nam tu przedstaw. Ja nie mam czasu. Właśnie idę zapierdalać trochę na swoje, ale też na socjal dla leniwych każdego koloru skóry.

GordonLameman

zerknij sobie na wpisy opa.

to tępy rasista bez mózgu.


do tego wkleja brednie.


to nie jest satyra, a umyślne kłamstwo wynikające z tępego rasizmu.


i masz, 2 sekundy szukania w google, nie było cię na to intelektualnie stać:


https://www.bls.gov/careeroutlook/2018/article/blacks-in-the-labor-force.htm


12,7%


ja tez pracuje na polskich nierobów. Co miesiąc 12k w jebanych podatkach. Ale nie jestem rasistą. Bo nie jestem bezmozgim tepakiem.

zimne_piwo

@GordonLameman  przez ostatnie 10k lat szczytem rozwoju afryki przy dostatku pożywienia były i są chaty z gówna


prawda jest taka żę czarnoskórzy nie potrafią oddycha po fentanylu i jakoś noblistów też nie mają - raczej sportowcy z nich ze względu na organizmy - co prawda wmawia ci lewica ze wszyscy równi a to jednak nie jest tak do końca


można bzdury opowiadać przez dekade, dwie no dobra pięć - ale historii ludzkości nie oszukasz

KochanekJaroslawaKaczynskiego

@GordonLameman:

Przykro mi, że moja intelektualność zbyt niska dla oczekiwań twoich. Jednakoż, gdyby twoja intelektualność zechciała zauważyć, że to co zaproponowała dotyczy jedynie pracowników fizycznych, a nie całego rynku pracy... wszak są też inne zawody.


A teraz coś od czego powinno się zacząć: NETYKIETA. Rozmowę z osobą o tak małym szacunku do drugiego człowieka jawiącym się wyzywaniem uważam za stratę czasu. Dziękuję za uwagę.

GordonLameman

@KochanekJaroslawaKaczynskiego 


nie, to jest całość rynku pracy.


labor force nie odnosi się tylko do prac fizycznych ale do całości rynku pracy.


wiedziałbyś to gdybys przejrzał ten artykuł.


jak widać inteligencji ci nawet na to nie staje.

KochanekJaroslawaKaczynskiego

@GordonLameman Faktycznie, masz rację tam jest labour force, a nie labour workers jak przeczytałem pierwotnie. Niemniej 12,7% nie zmienia niczego w tym kontekście. Wyzywaniem walczysz o prawa mniejszości, typowy mechanizm. Jak powiedziałem, za twoją infantylność i brak ogłady, stawiam kropkę i zabieram się za rzeczy poważne.

Budo

@imie-nazwisko statystyka nie może być rasistowska, ale może być źle intepretowana i błędnie przedstawiona co właśnie zrobiłeś.

imie-nazwisko

@Budo Zatem zinterpretują ją prawidłowo.


Wiem, że zwalisz na biedę i niewolnictwo. Uwzględnij - Polacy są biedniejsi od Murzynów z USA i od Murzynów z Francji - czy kiedykolwiek robili burdy? Słowianie o wiele dłużej byli niewolnikami - sprzedawani przez Żymian, eksploatowani przez szlachtę, a całkiem niedawno - przez Niemców. Mój dziadek był robotnikiem przymusowym - tak, miało to wpływ na psychikę potomnych pokoleń.


Murzyni od 200 lat nie są niewolnikami, większość Murzynó nie zna nawet imienia swego ojca, a skąd dopiero maja wiedzieć, czy ich praaaaaaaa dziadek był niewolnikiem - czy może sam posiadał niewolników. - czy Polacy robią burdy, gwałcą i zabijają? Nie. Pracują ciężej niz inne narody. Dlaczego Murzyni tak nie robią?

Budo

@imie-nazwisko po pierwsze nie zintepretowałeś statystyki prawidłowo, tylko czepiłeś się jakichś konceptów, które sobie wymyśliłeś że niby są w mojej głowie. Spróbuj jeszcze raz.

Po drugie - przywołałeś całą masę nieprawdziwych i zmanipulowanych informacji na poparcie Twoich niby "tez". Tak, Polacy też robią burdy, nie to nieprawda, że większość Murzynów nie zna swojego ojca (xD skąd żeś to wziął). Nie, Polacy nie pracują ciężej niż inne narody.

Po trzecie - popracuj nad retoryką, pisanie "Żymianie" od razu mówi o Twoim poziomie. Albo Żydzi, albo Rzymianie.

Zaloguj się aby komentować

Utylizejszyn

@imie-nazwisko nie ma takiego paszportu, za który bym się tak dał upokorzyć.

imie-nazwisko

@Utylizejszyn No ja też nigdy bym Murzyna nie pocałował.

madhouze

@imie-nazwisko widok typowy dla afrykańskich kurortów. Jak byłem w Kenii, to widziałem pełno takich par np. biała karlica z dobrze wygaldającym murzynem.

Zaloguj się aby komentować

Polskie uczelnie rekrutują w Zimbabwe gdzie co piąta osoba żyje z HIV. - blog Głos pokolenia 90 (salon24.pl) PiS sprowadza Murzynów i każe nam finansować ich "naukę" - tymczasem 21% z nich ma Hiv. Simon Mol approved.
tankowiec_lotus

@imie-nazwisko w normalnym kraju możnaby to prosto rozwiązać, po prostu wprowdzić obowiązek badania pod kątem obecności wirusa HIV u kandydatów

JesteDiplodokie

@tankowiec_lotus to jest rasizm xD

imie-nazwisko

@tankowiec_lotus Albo jeszcze prościej - niech sami płacą za akademiki, szkoły, stypendia.

Zaloguj się aby komentować

Wrzucam jeszcze raz, bo jednak formuła artykułu mi nie pasuje -- słabo się sprawdza. Dyskusja bardziej się dla mnie podoba. ¯\_(ツ)_/¯
Tym razem o początkach masowej produkcji i częściach zamiennych. Motorem rozwoju, jak zwykle były wojna i potrzeby wojskowe.
========================
Piękny dom generałowej Greene, wdowy po bohaterze walk o niepodległość i przyjacielu Waszyngtona, wznosił się wśród malowniczego ogrodu obfitującego w rzadkie drzewa i kwiaty. Ale dwaj młodzi ludzie, którzy się po nim przechadzali, nie zwracali uwagi na piękne widoki.
-- Nigdy bym nie przypuszczał, że Johnsonowie okażą się tak niesolidni -- rzekł starszy z nich, w pudrowanej peruce i kwiecistym fraczku. - Zaangażować kogoś do pracy, a gdy ten ktoś przyjedzie z najdalszych krańców Stanów, zawiadomić go po prostu, że posada jest już zajęta… nie, to nie mieści się w głowie.
Drugi z nich, młody brunet o modnie ostrzyżonej czuprynie, uśmiechnął się smutno.
-- A tak mi zależało na tej posadzie, panie Miller! Miało to być moje pierwsze miejsce pracy po ukończeniu uniwersytetu. Wszystkie pieniądze wydałem na podróż. Gdyby nie życzliwość pana, nie wiem co bym zrobił. O tysiąc mil od domu, bez grosza, bez znajomości… Przecież byłem dla pana tylko przypadkowo spotkanym nieznajomym.
-- Zasługa moja niewielka -- uśmiechnął się Miller. -- Tyle, że przywiozłem pana do domu mojej chlebodawczyni, której dzieci są moimi uczniami. Generałowa to naprawdę anioł dobroci. Wiedziałem, że udzieli pani pomocy.
-- Byle tylko mogła znaleźć dla mnie jakieś zajęcie -- westchnął Eli Whitney. -- Przecież nie mogę tu siedzieć na jej łasce.
Doszli do skraju parku. Dalej rozciągały się niezmierzone pola bawełny, na których pracowali Murzyni, zbierając do koszy kępki puchu z krzaków.
-- To nowy dla mnie widok -- rzekł z zainteresowaniem Eli. -- W moich rodzinnych stronach na północy uprawia się pszenicę. Ale praca przy bawełnie jest chyba mniej uciążliwa. Na przykład zbiory: tutaj obrywa się tylko puch, to łatwiejsze niż koszenie, grabienie, zwożenie, młócenie, mielenie.
-- Zapomina pan o nasionkach, które siedzą w puchu i które trzeba usunąć, aby móc przystąpić do przędzenia. A to bardzo mozolna robota.
-- Czyżby? -- powątpiewał Eli.
-- Mogę pana przekonać. Chodźmy do oczyszczalni.
Wrócili przez park na podwórze gospodarcze. Miller wprowadził gościa do jednej z licznych szop. Siedzieli tu rzędami Murzyni i Murzynki nad koszami bawełny i z niesłychaną wprawą oczyszczali ją z nasion.
-- Jak oni to szybko robią! -- zachwycił się Eli.
-- Szybko? -- rzekł z politowaniem Miller. -- Owszem, pracują pilnie, ale czy wie pan, jaka jest ich wydajność? Każdy z nich oczyści w ciągu godziny zaledwie funt puchu!
Whitney przyglądał się uważnie pracy Murzynów. Wziął do ręki puszystą kulkę, obejrzał ją. Puch był tylko dodatkiem do nasionek i miał im zapewnić możliwość rozsiewania się.
-- Ciekawe -- mruknął. -- Przecież można by stworzyć taki przyrząd, który mechanicznie oczyszczałby bawełnę z tych ziarenek. Taką odziarniarkę. To łatwe do obmyślenia.
-- Człowieku! -- wykrzyknął Miller -- ten, kto zbudowałby taką maszynę zrobiłby na niej majątek!
==================
W kantorze fabryki odziarniarek "Whitney i Miller" trzech panów rozmawiało z dużym ożywieniem. Byli to: znany wynalazca i współzałożyciel fabryki, Eli Whitney, oraz dwaj bogaci plantatorzy bawełny, Williams i Reed.
-- Niestety -- rzekł Whitney, chcąc wreszcie położyć kres rozmowie -- nie mogę się zgodzić na życzenie panów. Cieszę się, że oceniacie moją odziarniarkę tak pochlebnie, ale…
-- Jest dobra -- zamruczał niechętnie znany ze skąpstwa Williams, który uporczywie trzymał się metody nieprzechwalania maszyny, aby nie popdbijać ceny.
-- Drobi panie, pańska odziarniarka jest znakomita! -- wykrzyknął uśmiechając się promiennie Reed. Uważał on, że łatwiej dojdzie do celu na drodze uprzejmości. -- Potrafi przecież oczyścić z ziarna w ciągu jednego dnia pięć tysięcy funtów bawełny -- i to przy tak niedużym napędzie wodnym! Dlatego bardzo, bardzo zależy nam na zakupieniu jej za wszelką cenę!
-- No, za wszelką cenę… -- zamruczał niespokojnie Williams.
Ale Whitney mu przerwał.
-- Przykro mi, ale jeszcze raz powtarzam, że nie sprzedajemy naszych odziarniarek za żadną cenę. My je tylko wypożyczamy.
-- Ależ panowie liczycie sobie za wypożyczenie straszne sumy! -- jęknął Williams. -- Może pan Miller byłby bardziej ustępliwy.
-- Uzgodniliśmy tę sprawę między sobą, mój wspólnik i ja. To jest odpowiedź ostateczna -- zakończył rozmowę Whitney, wstając.
Reed stracił swój promienny uśmiech. Wstał również.
-- Postępując w ten sposób doczekacie się panowie tego, że ktoś inny zacznie wykonywać te odziarniaki i zrobi na ich sprzedaży interes -- syknął.
-- Och, nie boimy się, mamy patent -- roześmiał się swobodnie Whitney.
Nagle wszyscy nadstawili uszu. Od strony zabudowań fabrycznych usłyszeli jakiś dziwny zgiełk. Whitney skoczył do okna, otworzył je.
-- Wielki Boże!
Z budynków fabrycznych buchał dym. Ludzie wybiegali w popłochu, z krzykiem miotali się po podwórzu. Leczy byli już i tacy, którzy pędzili z kubełkami wody, z bosakami, organizowali ratunek. Nagle nad dach wystrzelił wysoki jęzor ognia. Cała fabryka stała w płomieniach.
==================
-- Cieszę się, że cię widzę, Jerzy -- mówił Eli Whitney do przyjaciela, siedząc w warsztacie wśród jakichś porozrzucanych metalowych części -- Ileż to lat minęło od czasu, gdy nam pożar strawił fabrykę!
-- Myślałem wtedy, że czeka nas bankructwo -- westchnął Miller. -- A jeszcze gdy plantatorzy, nie oglądając się na nasz patent, sami zaczęli budować odziarniarki na wzór naszych…
-- Na szczęście wygraliśmy proces z nimi -- klepnął przyjaciela po ramieniu Whitney. Ale tobie już odechciało się bawić w przemysłowca.
-- Wolę siedzieć na wsi i gospodarować -- przyznał Miller. -- Nie mam takich zdolności wynalazczych jak Ty.
Rozejrzał się.
-- Widzę, że wykonujesz teraz to zamówienie rządowe na karabiny. Ile ich masz dostarczyć?
-- Piętnaście tysięcy.
-- Piękna ilość. Na kiedy przypada termin oddania ich?
-- W przyszłym tygodniu.
-- Dużo już masz gotowy? Pewno wszystkie?
-- Gotowych? Cztery.
-- Cztery tysiące? -- zmartwił się przyjaciel. -- I musisz je oddać w przyszłym tygodniu? Chyba poprosisz o przesunięcie terminu?
-- Nie cztery tysiące, tylko cztery sztuki -- sprostował z uśmiechem Eli.
Miller zerwał się na równe nogi.
-- Chyba żartujesz, Eli! Cztery sztuki? Chcesz się dostać pod sąd? W czasie wojny nie wykonujesz zamówienia na karabiny? Przecież powiedzą, że to sabotaż!
Eli uśmiechał się niefrasobliwie w dalszym ciągu.
-- Nie martw się, Jerzy, wszystko będzie dobrze. Posłuchaj, coś ci powiem…
==================
Komisja ministerialna, mająca przyjąć od fabrykanta Whitneya zamówioną broń, zebrała się w pełnym komplecie. Twarze jej członków były surowe. Nie wiadomo jakim sposobem rozeszła się cichaczem wiadomość, że w skrzyniach, które Whitney przywiózł, nie ma wcale karabinów. Rzecz wygląda na po prostu niewiarygodnie: na co liczył ten człowiek? Przecież taki czyn pachniałby zdradą! Niektórzy jednak uważali, że to bezsensowna plotka. Gdyby to była prawda, Whitney nie miałby chyba w tej chwili tak pogodnej twarzy, nie kierowałby tak spokojnie wnoszeniem pak i ustawianiem ich w półkole na wprost ław zajętych przez komisję.
-- Dosyć, panie Whitney -- odezwał się przewodniczący. -- Nie każe pan tu chyba wnieść piętnastu tysięcy karabinów? Zbadamy wyrywkowo, to co tu już jest a potem pójdziemy do składów po odbiór reszty.
Ale Whitney miał jakieś swoje wyliczenia.
-- Panowie pozwolą, że wniesiemy tu jeszcze tylko dwie paki. O, właśnie. To już na razie wszystko. Odbijajcie skrzynie -- zwrócił się do robotników.
Czterech mężczyzn otwierało paki. Członkowie komisji wyciągali szyje, zaglądając do ich wnętrz. To, co zobaczyli wyrwało im z ust okrzyki oburzenia.
-- Co to jest?
-- Przecież tu nie ma żadnych karabinów!
-- Co to za żelastwo?
Whitney stał spokojnie, w oczach migały mu ogniki humoru.
-- Panie Whitney, gdzie są karabiny?
-- To są właśnie karabiny -- odrzekł.
-- Kpiny! Widzę same lufy od karabinów!
-- A tu znów same kolby!
-- Otóż to. To są właśnie części karabinów -- zgodził się Whitney.
-- Nie zamawialiśmy części, zamawialiśmy karabiny! Kto będzie teraz dopasowywał! Przecież upłyną całe miesiące, a może lata, nim to się wszystko dobierze, doszlifuje i złoży! Jeśli w ogóle da się to złożyć!
-- Panowie zechcą mnie wysłuchać -- zabrał głos Whitney. -- Proponuję taką próbę: niech każdy z panów pobierze na chybił trafił po jednej części z każdej skrzyni: tu lufę, tak kolbę, ówdzie kurek czy zamek. I proszę, aby każdy złożył te części. Wszyscy jesteśmy doskonale obznajomieni z budową karabinu.
-- Jakże to tak na chybił trafił może pasować! -- rozgniewał się przewodniczący. -- Przecież wiadomo, że każdy karabin wykonuje się osobno i wszystkie części specjalnie się dopasowuje, stąd też nie ma dwóch karabinów identyczny. A tu -- na chybił trafił?
-- A jednak proszę spróbować.
Tyle było spokojnej pewności siebie w głosie Whitneya, że członkowie komisji dali się skłonić do próby. Każdy z nich brał ze skrzyń po jednej części i montował je w całość. No, chwała Bogu, stwierdzał ten i ów, jakoś te części pasowały, ale jak u innych? Patrzono spod oka na sąsiadów. Im też pasowały! Coraz większe zdumienie malowało się na twarzach. Każdy z członków komisji trzymał wreszcie w rękach całkowicie złożony karabin!
-- Co to znaczy?
-- Panie Whitney, nie chce pan chyba powiedzieć, że wszystkie egzemplarze danej części są do tego stopnia identyczne, iż obojętne jest, który kurek, którą lufę się weźmie?
-- Owszem, to chcę właśnie powiedzieć.
-- Ależ w takim razie, jeśli jakaś część karabinu uległaby popsuciu nie trzeba będzie karabinu wyrzucać na szmelc, tylko wymienić w nim zepsutą część na nową? I będzie pasować? -- domyślał się ze zdumieniem któryś z członków komisji.
-- Oczywiście. Przecież to są właśnie części zamienne.
-- Ależ to jest genialne!
-- Panie Whitney, jeśli dobrze rozumiem, to sama produkcja karabinów stanie się o wiele łatwiejsza. Trze będzie wykonywać po kolei jeden egzemplarz danej części po drugim, a wszystkie identyczne! W tym samym czasie inna tokarka będzie wykonywać masowo inną część…
-- Może szkoda, że tak łatwo będziemy produkować narzędzie mordu, jakim ostatecznie jest karabin -- szepnął jakiś przeciwnik wojen.
Whitney usłyszał to i spojrzał na niego z sympatią.
-- I ja o tym myślałem. Ale nikt nie potępi wojny toczonej w obronie ojczyzny. A po drugie -- przecież zasada wytwarzania identycznych części da się zastosować do każdego urządzenia technicznego.
Początkowe oburzenie komisji zamieniło się w podziw i entuzjazm. Przewodniczący podszedł do wynalazcy, uścisnął mu rękę i rzekł uroczyście:
-- Panie Whitney, otworzył pan nową epokę w dziejach produkcji przemysłowej.
==================
Autor: mgr Hanna Korab
Źródło: Kalejdoskop Techniki, nr 1 (177), 1972.
c35f89c8-316d-4180-8af1-6886c5364ceb
4e5801bd-7976-41da-872a-0403ce4864a3
12e74d59-3e43-4783-acaa-10d9a2e375b4
7dd02564-3293-4ca1-b629-bf5ff674dca3
56dc238e-8eb9-4e75-bdd5-89b8e9518cb6